Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Od złego wyniku testu PAPPA do amniopunkcji...
Dodaj do ulubionych
1 2
WSTĘP
Od złego wyniku testu PAPPA do amniopunkcji...
O mnie: Jestem szaloną 30 latką. Mój mąż jest o rok młodszy i dogadujemy się doskonale!
Moja ciąża: Pierwsza ciąża, wymarzona, wystarana jak to mówią przez klasyczne 6 miesięcy.
Chciałabym być mamą: Chciałabym być taką mamą jaką sama mam :)
Moje emocje: Gdy tylko dowiedziałam się o ciąży nie mogłam w nią uwierzyć! 27 lutego poszłam na screening prenatalny, a 4 marca dowiedziałam, że jestem w grupie kobiet, które mogą urodzić dziecko z trisomią chromosomu 21...wtedy mój świat legł w gruzach, a radość z ciąży prysła jak bańka mydlana. Moja historia jest dość długa i według nauki kończy się dobrze, a ja pisząc ten pamiętnik chciałabym dać nadzieje wszystkim kobietą, które będą postawione w tej samej sytuacji. Z obserwacji widzę, że jest nas nie mało, a tylko wiara w pozytywne da nam siłę do walki!

15 kwietnia 2014, 22:02

Opowiem wam moją historię od samego początku...
Dnia 6 stycznia odkryłam, że na moim teście ciążowym są 2 kreseczki. Byłam taka podekscytowana- pewnie jak każda przyszła mama, która czeka aż ta druga kreska się pojawi. Pierwsza wizyta u ginekologa, kolejna, wizyta na SOR w szpitalu bo plamienia.
Brałam Duphaston bo mój progesteron był na minimum, bardzo się bałam, że spadnie jeszcze bardziej bo stres obniża jego wartość. Pani doktor w szpitalu mówiła, że wszystko w porządku ale prócz luteiny nic mi nie da bo na etapie 11 tygodnia to nic się nie robi tylko odpoczywa. Tak więc zrobiłam, po 2 dniach wszystko ustało i nic się nie powtórzyło, kolejna wizyta, wszystko ok :)

W tak zwanym między czasie czytałam o badaniach, które trzeba wykonać w czasie ciązy. W kręgach moich znajomych modne jest jeżdżenie do klinik i robienie badań prenatalnych. Mimo, że mój gin do którego chodzę na NFZ robi to w standardzie (może nie na tak świetnym sprzęcie) umówiłam się na screening wraz z testem krwi...i to była nadgorliwość :)

16 kwietnia 2014, 15:20

Umówiłam się na wizytę w renomowanej Gdańskiej klinice na 27lutego. Wykwalifikowana kadra lekarzy i specjalistów kusiła bardzo mocno. Na wizytę przybyliśmy z Małżem wcześnie rano (nie lubię się spóźniać więc zawsze jestem te 30min wcześniej), przed nami jedna para. Pani dziwnie zdenerwowana, cały czas powtarzała jak bardzo się boi,jej mąż trzyma stertę papierów z których wychyla się jeden, na którym napisano wielkimi literami AMNIOPUNKCJA. Mnie zmroziło, zaczęłam się bardzo denerwować myśląc gdzieś w głębi "rany tylko nie to, niech te badania wyjdą dobrze, bo nie przeżyłabym czegoś takiego"... W między czasie doktor poprosił parę przed nami, a my słuchaliśmy płaczu małej dziewczynki, której pobierali krew trzy pokoje obok. Minęło jakieś 20minut, Pan od pary przed nami wyszedł po wodę, za 5 minut wyszli razem. Ona blada jak ściana poprowadzona została do pokoju na przeciwko, a lekarz poprosił do siebie nas.
Pan doktor okazał się sympatycznym człowiekiem, wyjaśnił wszystko bardzo dokładnie, wypytał o historię genetyczna rodziny i kazał położyć się na leżance, na przeciw której wisiał wielki telewizor LCD. Małż posadzony centralnie za mną miał doskonały widok na cały ekran, na którym za minut kilka pojawiła się nasza śpiącą dzidzia. Stres minął jakby go nawet nie było, Pan doktor mierzył wiele razy przezierność karkową, widziałam tylko ciąg kreseczek i wartości 1,9mm, 2,0mm, 2,1mm, 2,24mm, 2,24mm...Za chwilkę usłyszeliśmy mała uwagę lekarza do dzidzi, że spiucha jak tu rodzice przyszli je pooglądać, postukał delikatnie sondą po brzuchu, a małe zerwało się wystraszone, obróciło raz w jedna, raz w drugą stronę i olało całą naszą trójkę spiuchając dalej :) doktor kontynuował pomiary, wspominając o obecności kości nosowej, żołądku, rączkach i nóżkach, które śmiesznie były skrzyżowane (jak u wyluzowanego gościa na kanapie :) Później spytano nas czy chcemy wykonać test PAPPA, opowiadając nam wcześniej cała historię badania, zdecydowaliśmy, a co tam i poszliśmy na pobór krwi. Pan doktor powiedział, że jak wszystko będzie ok to wyśle mi SMS, a jak coś nie tak to zadzwoni, rzecz jasna czekałam na SMS. Wracając do domu zerknęłam do internetu jakie to normy są tej przezierności i nie powiem, trochę się zdenerwowałam, później czytanie forów i innych opracowań załamało mnie zupełnie bo już wiedziałam, że do czegoś się na pewno się przyczepią....

2 lub 3 marca (naprawdę nie pamiętam kiedy dokładnie) odebrałam telefon z nieznanego numeru. Pan przedstawił się jako lekarz z kliniki. Powiedział, że niestety ale tu nie wszystko jest jak powinno i ryzyko trisomii 21 jest duże ale na granicy, ma umówić się do genetyka i on mi wszystko wyjaśni (nie powiem wam co wtedy czułam bo nie da się tego opisać) zebrałam wszystkie swoje rzeczy i jak stałam pobiegłam do szefowej wyjaśniłam co się dzieje i wybiegłam z płaczem, opowiadając Małżowi przez telefon co powiedział lekarz.

18 kwietnia 2014, 18:01

6 marca zjawiłam się u Pani Genetyk. Sympatyczna osoba wyjasniła wszystko z duża dokładnością, powiedziała, że ryzyko jest nieduże ale kobiety z takimi wynikami rodziły chore dzieci. Jedynym badaniem, które dobre wykonane da 100% pewności jest amniopunkcja, zapytałam o test Nifty- bo przecież jest znacznie bezpieczniejszy, Pani doktor powiedziała, że można, nie u nich ale u jednego z Profesorów. Metoda jest bardzo czuła (zresztą bardzo dobrze znam tę technikę badań), jednak jak zasieje jakiekolwiek ziarno niepewności to i tak wraca się do amniopunkcji, a tylko czas nam się wydłuża. Pytałam również co jeśli dziecko okaże się chore i tu mnie Pani doktor zaskoczyła, w Polsce, a w szczególności w Pomorskim można dokonać terminacji, bo taka wada kwalifikuje się do podjęcia tak drastycznych środków.
Dała skierowanie na amniopunkcję, powiedziała, że decyzja należy do nas, mam porozmawiać z mężem i zadecydować. Mielismy wtedy jeszcze jakieś dwa tygodnie bo ten zabieg wykonuje się dopiero po 15 tygodniu. 11 marca miałam wizytę u mojego lekarza prowadzącego i to właśnie na niej odzyskałam utraconą nadzieję.

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 kwietnia 2014, 18:02

28 kwietnia 2014, 15:33

11 marca mój Pan doktor prowadzący bardzo mnie uspokoił. Pojawiłam się w wielkim stresie, Pani położna zagroziła, że z takim ciśnieniem to mnie położy do szpitala, mam się nie denerwować tylko poczekać na decyzję doktora. Doktor spokojnie wysłuchał wszystkiego co miałam do powiedzenia, wcześnie wyżaliłam się już przez telefon (uspokajał, że mam nie siać dramatu w rodzinie bo takie testy to zazwyczaj okazują się fałszywie naciągane, mam przyjść na umówioną wizytę i on popatrzy na małe). Tak też zrobił, zmierzył NT, kość nosową, przepływy, sprawdził ważniejsze narządy, wszystko pokazywał i na koniec dodał, że jego zdaniem wszystko jest w porządku. Jednak widząc mnie w takim stanie, permanentnego stresu, który nie służy ani mnie, ani dziecku, dał skierowanie na amniopunkcję mówiąc abym zrobiła bo się wykończę. Nie wiem czy to było faktycznie bo bym się stresowała, czy sam miał jakieś wątpliwości...wszystko mówił tak, jakby to była kolej rzeczy, bez zająknięcia z wielka pewnością siebie-zrobiłam wszystko co mówił i nie żałują, choć dziś wiem, że na żadny screening się więcej nie zdecyduję. Na amniopunkcję zapisałam się już wcześniej, aby nie tracić czasu? by wiedzieć jak najszybciej? by nie zamartwiać się miesiąc, dwa miesiące dłużej?
Wiecie co było najgorsze? To, że od momentu otrzymania tego dziwnego wyniku byłam już sama, TŻ wyjechał w ważną delegację i nie mógł do mnie wrócić, słuchał biedny mego płaczu codziennie przez telefon i uspokajał jak mógł...mimo iż była ze mną mama i siostra to przytulasa od miłość mego życia bardzo właśnie wtedy brakowało najbardziej na świecie...

13 maja 2014, 16:07

18 marca - amniopunkcja, pamiętam jak jechałam do kliniki z siostrą, jaka leciała muzyka w radiu i jak bardzo się bałam. Sam zabieg zupełnie bezbolesny, ale myśli jakie kłębiły się w głowie powodowały, że prawie mdlałam. Lekarz wbijał się 2 razy bo gdzieś coś mu igłę zblokowało, nie patrzyłam na USG, nie byłam w stanie...siostra obiecała, że będzie pilnować aby nic nie stało się dziecku, ja miałam zamknięte oczy i tylko słyszałam jak położna mówiła "spokojnie młodemu człowiekowi nic nie jest, śpi sobie", później papierologia i wypite 2 szklanki wody, bo prawie odleciałam, no i powrót do domu. Czekanie na wyniki 4tygodnie.

Dziewczyny, jeśli któraś szykuje się do zabiegu, weźcie sobie tydzień wolnego, ja leżałam plackiem cały tydzień, każda wizyta w toalecie była z dusza na ramieniu, nie dźwigałam, nie wstawałam, leżałam, spałam i starałam się nie czytać. Nie dawało się nie zaglądać do internetu, to mnie coś pocieszyło, to przygnębiło, dałam radę. Po tygodniu wróciłam do pracy, do zwykłej codzienności, po 2 tygodniach poszłam na kontrole do swojego lekarza i tu pocieszenie, płyn prawidłowy, serduszko jak powinno, wszystko ok, no i wstępne rozpoznanie płci- dziewczynka!!! Lekarz powiedział to z taką pewnością, że wiedziałam, że tak już zostanie :)później poczułam pierwsze ruchy i tylko modliłam się aby wszystko było dobrze, aby niunia była zdrowa i fikała sobie jak najdłużej, rosła duża i okrąglutka!!!

Po 4 tygodniach zadzwoniłam do kliniki i zapytałam czy to już, Pani powiedziała, że tak, wyniki są ale oni mi ich nie wydadzą bo omówić może je tylko genetyk, mogę przyjechać i tylko na nie popatrzeć. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy i tak poleciałam obejrzeć wyniki.
Znowu rejestracja, okazało się, że nie wzięli ode mnie skierowania, że problem, że nie rozliczą bla, bla bla, że nie dadzą wyniku bo to genetyk musi omówić ale tu to "wynik tylko do wglądu" i podała mi Pani skan wyniku...A tam wielkie 46XX - kariotyp prawidłowy żeński!!! Łzy szczęścia w oczach i spokój na serduszku...tak nie cieszyłam się nigdy w życiu z niczego, z żadnego szczęścia, które mnie spotkało! Zapamiętam to do końca życia i nie porównam z niczym!!!

1 czerwca 2014, 00:53

Gdy odbierałam wyniki Pani genetyk zleciła ECHO serduszka, ze względu na przezierność 2,2mm która nieznacznie jest ponad normę. Jeśli kariotyp jest prawidłowy to podejrzewa się, że coś jest serduszkiem. Powiedziałam mojejmu lekarzowi i on bardzo wnikliwie zbadał i wysłuchał serduszka i powiedział, że nie widzi ani słyszy nic niepokojącego ale badanie zrobić mogę bo właściwie co mi szkodzi?
Teraz to boję się iść nawet na 3D czy 4D bo mam fisia, że mi coś wynajdą, czy naprawdę ta przezierność 2,2mm to takie odchylenie od normy? czy takie stwierdzenie to zwykła nadgorliwość lekarska? Czytałam sporo forów i artykułow i wszędzie napisano, że norma jest do 2,5mm a nawet do 3mm, nie chcę na siłę już nic szukać...każda wizyta u lekarza zaczyna się pyaniem położnej, czy Pani się denerwuje? Ciśnienie ma Pani ciut podwyższone (130/80). Prawda jest taka, że ja na każde usg i wizytę trzęse się jak osika...

Z innej beczki :) zapomniałam wam napisać, że nasza córeczka dostanie na imię Kornelia :) już jest malutką Nelunią choć czasem zwę ją małą-Franą bo nam tyle popalić dała, moja mama mi zawsze mówi, nie nazywaj Niuni tak, bo potem będzie taka mała-Franka, nie wiem właściwie czemu tak mówi, przecież Franciszka to piękne imię! :) :)

9 czerwca 2014, 22:31

Dziękuję Kochane za wsparcie, każda z nas ma w tej ciąży jakieś zmartwienia. Tak jak wy mnie wspieracie ja trzymam za was kciuki <3 <3 <3
Na Echo serduszka Pani zapisała nas na 5 września, właściwie nie wiem po co bo to juz i tak będzie za późno- mając termin na 13 września pewnie już urodzę :) Trzymam się wersji mojego lekarza i tak jak radzicie będę mu ufać bezgranicznie. Wkońcu to on powiedział, że nie widzi żadnej wady genetycznej u Malutkiej!

9 czerwca 2014, 22:32

Rozmowa przy musie truskawkowym.
On: Czemu Ty zjadłaś dwa, a ja jeden??
Ona: Bo Ty jesteś jeden, a ja jestem dwie :)
On: Chyba ja jestem jeden, a was jest dwie ;)
Ona: Nie, nie, narazie to ja jestem dwie <3

13 czerwca 2014, 21:28

Przyszła mama i praca.
Mimo iż jestem już w 28 tygodniu ciąży ciągle śmigam do pracy, dojazd do niej zajmuje mi 50minut trójmiejską skmką ale to miejsce sprawia, że czuję się szczęsliwa.

Temat pracy poruszyłam gdyż wśrod znajomych wszystkie kobitki chodzą na zwolnienie zaraz po tym jak dowiedzą się, że są w ciąży. Każdy dziwi mi się, że ja wciąż tam biegam bo jak to "normalne kobiety w ciąży są w domu na zwolnieniu".

Może i będę potępiona ale ja w mojej pracy czuję się szczęśliwa, nie przemęczam się, robię to co kocham i wszystko to sprawia mi przyjemność. Absolutnie nie mam żadnych stresów, a że mam nienormowany czas pracy, zwyczajnie sama sobie ustalam jej godziny. Poza mną w mojej jednostce jest jeszcze w ciąży moja koleżanka i ciągle ją widzę z uśmiechem na ustach, który to sama mam przyklejony do facjaty non stop :)
Ponadto u mnie w pracy jest klimatyzacja, czego nie ma u mnie w domku, tam zawsze jest przyjemnie i nie za gorąco dlatego uczciwie przyznaję, że tak długo jak moje zdrowie i zdrowie maluszka na to pozwoli będę łazikować do pracy, na początku sierpnia planuję zwykły urlop i wtedy zabiorę się za całe szaleństwo przedporodowe! #majcie za mnie kciuki Kochane!

17 lipca 2014, 22:43

Dziś byliśmy na Echu serduszka. Jednak nie wytrzymałam, pomyślałam sobie, a co jeśli byłoby coś nie tak? Rodziłabym bez wiedzy, że jeszcze można by coś w trakcie ciąży zaradzić. Na szczęście serduszko okazało się być zdrowe, żadnych dziurek, nawet milimetrowych, wszystko ładnie przepływa, hula i tańczy :) przyznam, że odetchnęłam z ulgą, raz jeszcze nie zawiodłam się na wiedzy mojego lekarza prowadzącego, który nawet nie dyskutuje ze swoimi obserwacjami. Jest tylko " Jeśli Pani ma jakąś wątpliwość proszę zrobić badanie, nie ma sensu się zadręczać". Modlę się teraz z całego serducha o szczęśliwe rozwiązanie!
Malutka waży już 1800g, kokosi się strasznie w brzuszku, zdecydowanie zadekowała się po prawej stronie brzuszka i wystawia kolanka tak, że mam 2 sterczące rogi. Bardzo się denerwuje jak za długo siedzę, zdecydowanie woli lulanie, uspokaja się również na spiewane przeze mnie kołysanki :)

Od pierwszego sierpnia zaczynam urlop, wtedy nadrobię wszystkie posty, które powinny trafić do pamiętnika :D

18 lipca 2014, 20:39

Kiedy czekałam na wyniki amniopunkcji natrafiłam na pewien bardzo smutny blog. Nie będę go linkować bo po co i was kochane mamusie zasmucać. Pewna Kobieta opisuje historię choroby swojej córeczki i robi to w taki sposób, że łzy same cisną się do oczu. Chciałabym tylko napisać, że modlę się za nią i trzymam kciuki by udźwignęła ciężar, którym została obarczona i mimo, że nie będzie miała, na pewno, okazji do przeczytania tego wpisu, niech chociaż czuje, że jest w Polsce ktoś kto bardzo ją wspiera.

Kochane przyszłe mamusie musimy wierzyć, że wszystko będzie dobrze, wiara, tak naprawdę jakakolwiek czyni cuda! Obyśmy dzielnie wytrwały do szczęśliwego rozwiązania i wychowały najwspanialszych ludzi na świecie!

21 lipca 2014, 22:18

Moje Maleństwo nie daje mi spać na lewym boku, a ponoć akurat na tym spać się powinno...Jeśli mimowolnie przekręce się w nocy na ten bok, budzi mnie seria siarczystych kopniaków :)pytanie czemu tak się dzieje?? Dziewczyny czy wasze dzieciaczki też tak robią??

Odnosnie przygotowania się do porodu i przyjścia na świat Malutkiej, powolutku przeglądam i piorę ciuszki, wyprałam też kołderkę i podusię zarówno do łożeczka jak i wózka i tak powolutku mija mi czas. Do końca miesiąca jeszcze pracuję ale już znacznie krócej i idę na zasłużony urlop, na którym pomalujemy i przygotujemy pokoik...czas mija tak szybko, że nim się obejrze a mały robal, który kokosi się teraz w brzuszku będzie z nami :)

27 lipca 2014, 21:03

My dziś walczymy z upałem :) piekąc ciacho kruche z wiśniami i smażąc wielkiego schaboszczaka, podwyższając tym sobie temperaturę w mieszkaniu chyba do 50 stopni :) ale co tam raz się żyje. Tż pojechał na AirRace, widziałam, że nie chce mnie zostawiać, musiałam go namawiać by pojechał bo widziałam, że bardzo chce. Sama wolałam nie jechać, ponad 30 stopni!!! W sumie nie znoszę jakoś tragicznie tych upałów ale wolę nie ryzykować. Co dziwnego się dzieje to puchnie mi jedna stopa bardziej niż druga...trochę je chłodzę w lekko chłodnej wodzie i jest lepiej, po nocy też opuchlizna całkiem schodzi więc to chyba normalne. Ręce i góra nóg zupełnie w porządku.
Dziewczyny jak się wstawia tu fotki tak żeby były widoczne, a nie naprzykład link??

31 lipca 2014, 22:49

To co dziś wyczyniała moja malutka w brzuchu to przechodzi ludzkie pojęcie. Wypychała mi wszystko co się dało, dupkę, kolanka, stópki...czułam się jakby mi skóra zaraz miała pęknąć ale tylko z prawek strony (chyba mała dupka). Przyznam się, że trochę sie przestraszyłam, że to jakieś skurcze ale za każdym razem ja się położyłam albo usiadłam, brzuch był miekki a po chwili ukazywała się gulka z jakiejś części ciała mojej małej córeczki :) uczucie bezbłędne...mam wrażenie, że tym jej szaleństwem i moim zamartwianiem zmęczyłam się conajmmniej jakbym kamienie przenosiła.

Dziś był ostatni dzień w pracy i przyznam szczerze, że zrobiło mi się z tego powodu bardzo smutno i aż mi się łezka w oku zakręciła...jak ja przeżyje bez moich bakterii i kombinowania co by tu nowego wymyślić??? całe szczęście czas szybko leci, a jak pojawi się malutka to na pewno o pracy mysleć nie będę :) teraz czas zabrac się za pranie i zakupy już na moje szpitalne i połogowe potrzeby. Dla malutkiej już chyba wszystko mamy oprócz kocyka/kocyków. Sama nie mam laktatora!!!
Dziewczyny co myslicie o monitorze oddechu? Kupujecie?

7 sierpnia 2014, 12:44

Urlop urlopem ale czasu jakby mniej niż jak pracowałam...
Ciuszki poprane, pieluchy tetrowe poprane. Monitor pożyczy nam koleżanka, laktator też się znajdzie. Teraz tylko torbę spakować i będzie chyba dobrze :) Tż ma urlop do 16 września, mam nadzieję, że do tego czasu urodzę!!! Tacierzyńskie niestety będzie musiał wykorzystać w innym terminie ale w to nie wnikajmy.
Samopoczucie dobre, Niunia się rozpycha, we wtorek idziemy na kontrolę. Nie mogę drzemać w ciągu dnia bo odpada spokojny sen w nocy no i czuję już plecki, mam wrażenie, że wszystko się zaczeło od kiedy poszłam na urlop :D
O to ja z wieeelkim brzuszkiem:
ef098bbeca6620famed.jpg

11 sierpnia 2014, 22:16

35tc + 3d
No dobra, przyznaję się jestem bardzo zdenerwowana porodem, nie wiem czego się spodziewać co bardzo mnie niepokoi! Jutro kontrolna wizyta z usg, czuję, że malutka juz jest duża bo jej kopniaki i czkawki są bardzo wyraźne.
Na dodatek mam jakieś jazdy o uciekające wody płodowe, jedna z dziewczyn ze szkoły rodzenia do której razem uczęszczaliśmy urodziła chłopczyka w 31tc i to właśnie przez bezwodzie i zakażenie wewnątrzmaciczne...skąd to się wzięło, nie wiadomo, bidula nie zauważyła nawet, że traci wody płodowe, może one same się wchłonęły...Wiecie co ja mam przez to? latam codziennie do kibelka z paskami lakmusowymi i sprawdzam pH wydzieliny...no i jak tu się nie zgodzić z twierdzeniem, że kobity w ciąży są szalone i nieobliczalne?

12 sierpnia 2014, 23:44

No dobrze, już uspokojona po wizycie kontrolnej nabrałam trochę spokoju ducha :)
Malutka ma ok 2500g, wszystko ok, lekarz mówił, że według niego urodzę ok 20 września, czyli jakieś 7dni po terminie, później usg pokazało 18 września, ciekawe jak to będzie naprawdę :)
Torba małej spakowana, teraz tylko moja, mam wszystko pokupowane tylko trzeba spakować ale póki co Niunia niech rośnie sobie i grzecznie fika :)

Teraz remontujemy pokoik, łóżeczko rozłozymy dopiero jak będę w szpitalu, po co kusić los :)
Jutro jedziemy na wizytę kwalifikacyjną do Swissmedu, mam nadzieję, że mimo naszych wielu przygód na początku ciąży, przyjmą nas bez problemu :)

20 sierpnia 2014, 19:22

36tc + 5d

Teraz to juz ten czas leci!!! Pokoik pomalowany, mały jego fragment:

1dc97a353bd2fdcdmed.jpg

Mamy jeszcze więcej naklejek ale musimy pomyśleć gdzie je umieścić :) Łóżeczko złożyliśmy ale póki co są tam wszystkie rzeczy dla malutkiej w wersji spakowanej do worków.
W piątek kończymy 37tc i dostaniemy status "ciąży donoszonej". Póki co czasem pobolewa mnie krzyż ale toraczej od za długich spacerów, stania i lepienia pierogów albo pranie pokrowca materacyka w pozycji nachylonej do wanny. Malutka za to, coraz większa- 2500g wg ostatniego usg kopie coraz mocniej, wypina się na prawo albo ma niezłą zabawę kopiąc mamusię po jelitkach albo pęcherzu :-) rozkoszne ale czasem muszę wołać Małża aby swoim dotykiem ją uspokoił, nie wiem czy macie to uczucie ale dzidzia wieżga nóżkami, a ja czuję, że ona się poprostu bawi :-) mam nadzieję, że moja intuicja mnie nie zawiedzie i malutkiej nic nie jest!
Z nowych wiadomości, lekarz zapytany kiedy urodzę, powiedział, że kolo 20 wrześnie, o i nawet mu z usg 18ty wyszedł, nooo ciekawe! Nie zrobił mi wymazu na posiew na paciorkowca, zrobi go dopiero 2 września pewnie (wtedy mam następną wizytę)...a co jak urodzę wcześniej??? AAAA no i mam stresa!
Z dobrych wiadomości, przeszliśmy kwalifikację do Swissmedu!!! Jupi! Mam nadziję, że uda się nam dojechać tam w czasie hihi :)
Póki co to się obijam...powinnam napisać nowe streszczenie mojej pracy doktorskiej bo pierwotna jest za długa ale kurka mi się nie chce!!! Jak tego nie zrobię nie odbiorę dyplomu na uroczystości ich wręczenia, a mi się zawsze marzyło....
Małż upiekł pachnące w całym domu bagietki do krewetek...ale umieram z głodu...:)

Czekam na opis porodu naszej Nadii! Ale zrobiła nam niespodziankę!!! Malutka Alicja na pewno jest ślicznym i rozkosznym noworodkiem :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 20 sierpnia 2014, 19:24

22 sierpnia 2014, 10:27

Dzień dobry, witamy się w 38tc!!!
4812c7e7f8f392f9med.jpg

Nie dajemy mamusi spać w nocy, budzimy głodówką o 5 nad ranem i powiem wam szczerze, że uwielbiam ten stan mimo wszystkich niedogodności i z całymi konsekwencjami!!!

Dzisiaj śniło mi się, że urodziłam pięknego synka??!! Pamiętam jak mówiłam do męża, "ale ja się cieszę Kochanie tylko przeraża mnie wiarygodność badań, które robiliśmy, a w szczególności amniopunkcji!" Mimo wszystko mam nadzieję, że Kornelia nie zamieni nam się w Kornela nagle :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 22 sierpnia 2014, 10:32

29 sierpnia 2014, 13:36

Zaczęłyśmy 39tc :)
Nasza malutka zyskała dwie nowe ksywki :) Szogun i Pyra spod żebra :)
Znalazłam jednak sposób na spanie, by mi nie dyktowała na którym boku mam spać. Otóż, Mała nie lubi podusi fasoli, diabeł jakiś w nią wstępuje jak tylko się na niej kładę, ani bok lewy, ani prawy, na wznak też nie i tak walczę z nią czasem parę godzin, wywaliłam poduchę z łóżka i problem się skończył...no dobra ale mój kręgosłup też mi daje popalić i jak tu przechytrzyć Szoguna? Da się! Bo wkońcu usypia i przy pierwszym stawaniu na siku poducha fasola wraca do łóżka, a Szogun jej nie zauważa łeh, łeh, łeh :D ...ciekawe jak długo! :D :D :D Moja najdudowniejsz Kokocha na świecie <3 <3 <3
1 2