Jesteśmy po kolejnym USG.. podejrzenia się potwierdziły. Mała najprawdopodobniej jest owinięta pępowiną. Mam być pod stałą kontrolą lekarza jak i w szpitalu też będę pod większą opieką.
Zapewnienia pani doktor troszkę mnie uspokoiły, ale i tak się boję.. wolała bym mieć pewność, że to wszystko skończy się CC i będzie najlepiej dla nas obu.
Dzisiaj się wzięłam za plan porodu.. muszę go wypełnić sama, bo z położną już się nie zdążę spotkać. Połowa to dla mnie nowości.. także muszę szukać pomocy w internecie. Z czym będę miała większy problem zapytam swojej gin.
Jutro KTG i wizyta wraz z omówieniem wyniku USG. Może uda mi się jednak załatwić to skierowanie na CC?
Ogólnie czuję się bardzo dobrze. Czuję, że mała sobie jeszcze długo posiedzi i raczej przed terminem do nas nie zawita. A przez tą pępowinę wolała bym, żeby już się zaczęło coś dziać. W szpitalu zawsze bezpieczniej dla niej. Stała kontrola, dostęp do lekarzy, specjalistów..
A tutaj cisza kompletna, zero jakichkolwiek objawów.
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 października 2017, 13:20
A więc od początku.
04.10.2017 r. wstawiłam się do szpitala na planowane cc. Ordynator wyznaczył operacje, na drugi dzień rano.
I tak było, w czwartek 05.10.2017 r. o godzinie 10:25 Ola przyszła na świat z wagą 3850 g i 55 cm długości.
W poniedziałek wyszliśmy do domu. Pierwsze dni były straszne.. mimo wszystko. Codziennie płakałam i byłam załamana, zła na siebie że pierwsze 3 dni ciężko było mi się podnieść z łóżka, bo rana bolała i ciągła. Do tego był problem z pokarmem, a pielęgniarki naciskały na karmienie piersią. Ale po tygodniu czułam się jak bym w ogóle nie urodziła.. jak by żadnej operacji nie było. Jedyny ślad jaki został to mała blizna po nacięciu, ledwo widoczna. Do tego pokarm się pojawił.
Wtedy cięcie zaczęłam dobrze wspominać.. nic nie czułam, personel cudowny..
Nikomu ani nie polecam, ani nie odradzam cesarki. Ja doszłam do siebie bardzo szybko i sama operacja też była spoko.
Teraz nasze maleństwo ma 2 tygodnie i 4 dni. Rośnie w oczach, jest cudowna i bardzo grzeczna. Nie możemy narzekać na nic
Mimo, że miałam nie karmić piersią, póki co karmię.. i chcę najkrócej 3 miesiące, najdłużej do 6 miesięcy.
Wszystko jest idealne.
Dzisiaj pani doktor ją ważyła i z pampersem wyszło 4920 rośnie mała jak na drożdżach.
W piątek zaczęły się problemy z katarem.. o 24 pojechaliśmy na IP, bo mała przestała mi łapać oddech przez zatkany nos.. genialny lekarz stwierdził, ze to od suchego powietrza i kazał solą i gruszką działać. Na szczęście wymusiłam jakieś krople.
Dzisiaj byliśmy na kontroli, mała dostała inne leki. Ale ogólnie jest lepiej. Jeszcze coś tam siedzi w nosku, ale oddycha ładnie. Mam nadzieję, że niedługo już całkiem wszystko przejdzie.
Mój K. dzisiaj wyjechał na cały tydzień do Niemiec na szkolenie.. to nasza pierwsza taka rozłąka od chyba 2 lat Może i dobrze nam to zrobi jak za sobą zatęsknimy? Tak to na co dzień się widzimy i ciągle jesteśmy ze sobą. Tym bardziej teraz jak Ola jest z nami i jesteśmy zapatrzeni tylko w nią. Szczególnie ja..
Wiadomość wyedytowana przez autora 6 listopada 2017, 18:56
Lepiej być nie mogło!
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 listopada 2017, 15:10
Poza tym jest taka grzeczna!
W tym tygodniu mamy szczepienie i przy okazji dowiem się ile dokładnie waży, ale na pewno coś ponad 5 kg. Mamy już za sobą swoje pierwsze uśmiechy i "guu". Jest coraz fajniejsza i bardziej aktywna. Do tego taka śliczna! Co chwila jest komplementowana przez ciotki!
Teraz śpi już z dobrą godzinę.. miałam czas żeby dokończyć pracę na marketing i zajrzeć tutaj.