Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 23 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe pamietnik Jezyka
Dodaj do ulubionych
1 2

6 marca 2020, 13:54

Moll widzę już poprawę w chorowaniu. Wirusy już nie łapią go tak mocno. Już lżej przechodzi oskrzela. Ostatnie dwa razy to nawet bez obturacji. Uff bo obturacja jest okropna!!! Szybciej dochodzi do siebie. No i idzie ciepełko więc powinno być lepiej. Nawet jeśli pracując nie będę mogła z każdym katarkiem zatrzymać go w domu. Ale tak, będę jedyna osoba biorąca L4. Między innymi dlatego uparłam się na ten żłobek. Wiedziałam że tak może być w pierwszym roku. i wiedziałam że pierwszy rok w żłobku plus praca plus tylko ja biorę zwolnienie to bardzo trudna sytuacja. Mam nadzieję że dzięki temu kolejna jesień zima będa lepsza. Chodź z reguły to pierwsze 2 lata są najgorsze.

Anemic ja nie płacę kiedy dziecko jest nieobecne. Płace tylko za dni (godziny) która faktycznie był w żłobku. No chyba że zapomnę zgłosić nieobecnośći do 7:00 ;) to wtedy i tak muszę zapłacić za wyżywienie bo nie zdążą odwołać cateringu.
Poza tym tak jak pisałam wyżej idzie ciepełko. Będzie mniej wirusów to ci może córa nie będzie chorować :*

Wiadomość wyedytowana przez autora 6 marca 2020, 13:55

19 marca 2020, 12:12

Się porobiło.... O wirusie mówią media chyba od dawna. Ja dowiedziałam się o jakieś 2-3 dni zanim zamknięto żłobki. Cóż, nie oglądam wiadomości bo godziny 19-20 to dla nas pora usypiania. Zresztą przed ciążą też nie oglądałam bo to jeszcze pora kiedy się pracuje w biurze lub koło domu. Dopiero mąż mnie poinformował że coś się w Chinach dzieje.
No a potem zamknięcie placówek i reszta. Podglądałam kanały 24 przez 3 dni i już nie oglądam. Ani wirus ani kwarantanna nic nie zmienia w moim życiu. Moje życie od dawna tak wygląda. Od półtora roku a nawet dłużej. Ah można pójść na spacer? Pfff nie raz było kilka tyg (chby najwięcej 7) ciurkiem kiedy wogole dziecko nie mogło wystawić nosa za okno więc jak słyszę te lamenty że ojojoj jak ciężko z dzieckiem w domu to przewracam oczami.

Astma niestety może się potwierdzać. Po każdym spacerze jak na razie dziecko wraca ze splyconym świszczącym oddechem. Setoskopu nie trzeba. Słychać i to z daleka. Powierze nadal jest widać zbyt zimne. (15 stopni to zbyt zimne?) Martwi mnie to sto razy bardziej niż wirus. Teraz za zimno a zaraz zrobi się za gorąco dla astmatyków. Ja nie wiem co to będzie.

Wirus to jeszcze inny problem. Martwię się żeby meza nie wezwali na służbę. I ostatni , ale nie mniej ważny aspekt. Praca. Związana z samolotami. Jak to dłużej potrwa to nie będę miała do czego wracać. Narazie nie dopytuje bo wiem że mają tam ból głowy ale wiem że miały być obniżki wypłat, cięcia etatów lub przymusowe urlopy bezpłatne. Możliwe że " każą" mi przedłużyć wychowawczy z powodu braku pracy. ogólnie przeraża mnie wizja tego jaki to będzie miał wpływ na całą gospodarkę.

Pewnie najbezpieczniejszym rozwiązaniem byłaby po prostu znów zajść w ciążę i mieć dochód zabezpieczony na ciążę , rok urlopu i zaległy wypoczynkowy. Prawie dwa lata. Ale nie. Nie zrobię tego sobie. Pół roku kolek, samotność taka że przez wiele dni z rzędu do nikogo buzi nie otwierałam, choroby, ciągły strach o oddech dziecka, walka o powrót do pracy cały czas przegrywana. Nieee oj nieeee

31 marca 2020, 10:08

Lada dzień mija 18 miesięcy. Niedawno polubił i nauczył się układać puzzle z dziurką czuczu. Umiie też dopasować klasyczne puzzle z dwóch elementów ale technicznie nie potrafi ich połączyć, więc tylko wskazuje a ja łącze lub pomagam mu manipulować puzzlem.
Dużo bawi się w chowanego. Dokładniej mówiąc chowa przedmioty i pokazuje gest nie ma. A ja muszę szukać. Śmieszy go gdy "nie umiem"i znaleźć. Zazwyczaj chowa coś kilka razy pod rząd w tym samym miejscu. Prawdę mówiąc już mi bokiem wyszła ta zabawa.

Kocha kaczuszki, pieski i ptaszki. Oraz niezmiennie auta. Zwłaszcza koła.
Głaszcze mnie kiedy płaczę. Nie żebym jakoś regularnie płakała przy dziecku ale czasem ogarnia mnie taka bezsilność że....
Coraz fajniej bawi się autkami, trzeba będzie pomyśleć o wykładzinie w drogi. Książeczki poszły w odstawkę. Coś tam czasem oglądnie ale ogólnie to ma je w nosie. Spodobało mu się Duplo ale na razie bardziej figurki i zwierzątka niż budowanie. Rozumie że klocki można łączyć ( w końcu uklada megablocks) ale sprawia mu to trudność.

Hitem jest przelewanie wody. Jeśli fascynacja utrzyma się do wakacji to chyba bedzie mi się aż nudzić tak siedzieć obok i nic nie robic haha

AZS ostatnio nasilone. Obstawiam reakcje alergiczna na kakao/czekoladę. Oprócz tego klasyczne kurz i roztocza chyba go podrażniają. No tak AZS i alergia lubi iść z astma w parze eh . Dostaliśmy lek na alergię i ściągnęłam zasłony . Myślę jak tu zaaranżować podwójne okno balkonowe żeby nie było "łyso" ale nie zestaw firanka i zasłona. Narazie jest pusto i znając trwałość prowizorki to pewnie długo tak zostanie zwłaszcza że krawcowe nie szyją teraz.

Ostatnio słabiej je. Nie wiem czy to kwestia rozwojowa czy po prostu chodzi o trzy zęby które właśnie się przebily i brną dciągnieo przodu.

Często podchodzi do mnie bierze moją rękę i ciągnie kiedy mam mu towarzyszyć w zabawie lub iść z nim do drugiego pokoju. Czyli przez większość dnia. Ciężko usiąść sobie nawet na 5 min.

Z okna w kuchni widać budowę nowej drogi. Tak, spędzam w tym oknie dluuuugie chwile z młodym na rękach żeby lepiej widział.

Za to na spacerze nie ma szans aby podał rękę. Póki co są kaptury za które mogę go trzymać żeby nie uciekł ale boje się lata . Serio. Boję się. Bo on strasznie ucieka a chodzić chce tylko po drodze a za Chiny po chodniku. Wózek oczywiście coraz mniej atrakcyjny.

Spać nie chce niezależnie od poziomu zneczenia. Jęczy, ledwo na oczy patrzy ale zapytany czy idziemy aaaaa kręci głową. Usypianiu towarzyszy nam początkowo wrzask, pisk, placz, wyrywanie się. Potem się wycisza i usypia.

Ogólnie był bardzo wymagającym niemowlakiem, potem był okres lepszy a nawet dobry, a teraz znowu robi się mega ciężko.

Mowa idzie do przodu w bardzo żółwim tempie jeżeli dalej tak to będzie wyglądało to pewnie czeka nas logopeda. W tym miesiącu w zasadzie żadnego nowego słowa. W prawdzie już ucieszyłam się na jedzie i liść. Ale to był chyba przypadek,.bo więcej nie powtórzył.

Zakupiłam ostatnio różową książka jak mówić do maluchów i będę chciała do niej przysiąść bo są rzeczy z którymi nie potrafię sobie poradzić na przykład uciekanie na spacerze. Przeraźliwy pisk wrzask jako wyraz nawet najmniejszego sprzeciwu. Choć nie wiem czy mi pomoże bo myślę że sedno problemu leży w niskim poziomie komunikacji. A to powoduje frustracje.

kiedyś mówiłam że na 18 miesięcy zacznę odpieluchowanie a nawet nie mam nocnika i nie wiem czy w ogóle podejmę próbę w to lato. Pielucha to jednak wygoda. Zresztą ja nie widzę u niego gotowości - ponownie komunikacja.

Nadal nie ma swojego pokoiku. Śpi kątem u nas nadal z barierkami bo rzuca się po łóżeczku strasznie. Jedna pobudka na mleko. Zabawki w salonie przyprawiają o ból głowy. Niestety mój kamikaze nie jest gotowy na własną przestrzeń. Ma szalone pomysły i muszę go mieć na oku cały czas.

Wiadomość wyedytowana przez autora 31 marca 2020, 10:18

20 maja 2020, 08:18

Panietam jak dzis rozmowę z Iwoną sprzed czterech lat. To były jej pierwsze dni po powrocie do pracy po pierwszym dziecku.

- a tobie się tak opłaca jeździć codziennie do pracy? Skoro masz pół etatu to mniej wydasz na paliwo pracując 2-3 pełne dni w tygodniu.

- wiem, ale wtedy nie miałby kto odebrać dziecka ze żłobka

- no tak. Godziny żłobków i przedszkoli są do dupy.

- nooo

- a co z drugą zmianą?

- mąż też pracuje na zmiany. Ustalamy sobie grafik na zmianę.

- widujecie się wogole?

- rano. Zanim jedno z nas wyjdzie do pracy . Czasem raz na 2-3 dni. No i weekend.

- to mało . Smutne

- życie....

- nie wolalas jeszcze chwilę posiedzieć w domu na wychowawczym? (Babcia miała mało do emerytury)

- ojjjj nieeeee . Jak wracam do domu widzę na placu zabaw kobiety które już dłuższy czas sa w domu. Widzę jak nieobecne bujają huśtawka patrząc się pusto przed siebie. Cieszę się że ja mogę i mam do czego wracać.


Cztery lata minęły a mnie ostatnie zdanie dźwięczy w głowie do dziś. Nie wiem co wtedy jej odpowiedziałam. Pewnie nic.

Stałam się ta kobietą o pustym wzroku.
A Iwonka urodziła już trzecie dziecko.

Dziś jestem już inna osoba. Pamiętam że wtedy patrzyłam na nią lekko pobłażliwie bo powiedziała coś o byciu specjalista od trudnych dzieci. Przecież ma dopiero jedno i już taka z niej specjalistka... Nie słyszałam wtedy o high needach. Nic nie wiedziałam. Ale kiedy jakiś czas po porodzie wpadłam do pracy coś załatwić tylko Iwona podeszła i mnie objęła mówiąc że będzie lepiej.

Śmieszne bo w gruncie rzeczy prawie się nie znamy. Pracowalysmy razem raptem kilka tygodni sześć lat temu (wcale jej nie zapamiętałam) potem jej ciąża, wróciła na chwilę, znów ciąża. Potem ja w ciąży i znów ona.... Szkoda że dzieli nas jakieś 70km.

6 lipca 2020, 08:36

W tym tygodniu powinnam wrócić do pracy. To już kolejny raz jak miałam wrócić do pracy i nie wracam. Różnica jest tylko taka że do tej pory mówiłam że nie widzę powrotu, nie widzę jak by to miało wyglądać ,być zorganizowane. Tym razem jednak już powoli mogłabym wracać i tym bardziej boli mnie że zostaję w domu.

Przeglądnęłam kilka swoich wpisów z czasów w ciąży. O naiwności.....

Kuba ma 21 miesięcy.
Mamy bunt dwulatka, nadal lubi auta, przestał lub książeczki, jeździ na rowerku tak jak prawdziwy szogun powinien - czyli nogi w górę i zjeżdżamy z górki... Czasem trudno go dogonić. Jest bardzo kulturalny, zawsze macha wszystkim dzieciom papa kiedy wraca z podwórka. Swój protest nadal okazuje przeraźliwym piskiem. Jest bardzo nie usłuchliwy. Nie respektuje żadnego zakazu. Kocha dzieci i chciałby wszystkie przytulać. Misię też przytula. I auta i klocki. Wszystko. Ogólnie jest całuśny chłopak. Mówi już kilka wyrazów więcej ale ogólnie kiepsko mu idzie. Mamy teraz około 30 wyrazów.

A ja sobie jakoś żyję powolutku. Drzemka na prace domowe, sen nocny na książkę,serial, robótkę na drutach, gazetę, planowanie tygodniowego spisu posiłków i zakupów, gotowanie... I takie tam. Takie puste życie.

Wiadomość wyedytowana przez autora 6 lipca 2020, 08:37

23 sierpnia 2020, 22:38

Mąż wraca do pracy po 1,5 miesiąca urlopu a ja zastanawiam się jak ogarnę opiekę nad dzieckiem w pojedynkę. Autentycznie mam pietra. Zwłaszcza że wcześniej wracał do domu już koło 13:00. Pierwszy raz od kilku miesięcy gdzie do pracy normalnie na cały dzień.
Kuba zawsze był i nadal jest wymagającym, wyczerpującym dzieckiem .
Udało mi się w czasie urlopu męża iść do dentysty i fryzjera. To dobrze bo przez kolejny rok, do kolejnego urlopu nie będę miała takiej możliwości. To była druga wizyta u fryzjera od porodu. Udało się nawet pofarbować włosy pierwszy raz od dwóch lat. Choć może niepotrzebnie skoro nie będzie kiedy robić odrostów. Boje się zimy. Żeby dziecko nie chorowało . Żebym ja nie zachorowała bo nie mam jak iść do lekarza gdyby coś. Nawet teleporady nie mogłabym odbyć przy nim bo dostaje fisia jak słyszy kogoś przez telefon. Oby męża nie wysłali na kilka tygodni Bóg wie gdzie w tą zimę...
Ostatnio został pierwszy raz z babcią. Pół godziny. Pierwszy raz ja i mąż mieliśmy pół godziny wytchnienia. Pierwszy raz byliśmy bez dziecka. chodziliśmy wtedy po chaszczach. A to dlatego że szukamy działki budowlanej już od wiosny. Ostatnio nawet pojawiła się taka spełniającą wszystkie nasze wymagania poza jednym. To nie do końca lokalizacja o jakiej myśleliśmy. Chciałbym jednak kiedyś w odległej przyszłości nie musieć posiadać auta a w tym miejscu to niemożliwe. Trochę nie wiemy co robić bo wszystko inne nam pasuje a dzięki ida u nas jak świeże bułeczki wiec nie ma co czekać i obserwować czy pojawi się jeszcze coś fajniejszego czy już nie.
W związku z chęcią kupienia ziemi dokonaliśmy przeglądu finansów. Jest dużo gorzej niż myślałam. Myślałam że spoko dajemy radę i jeszcze niemało zostaje. W końcu miałam chociażby to swoje postanowienie żeby w tym roku nic sobie nie kupić jeśli nie jest niezbędne. No i nie kupiłam. Zero zakupów bzdur, zero ubrań , raczej pozbycie się nadmiaru przez portale typu vinted. Nawet Kubie za bardzo ubrań nie kupuje. Na lato miał 20 par szortów z czego ja kupiłam tylko 1, tyle mamy tego po rodzinie. Żyjemy od 1 do 1 a wydajemy tylko na bieżące rzeczy: jedzenie paliwo leki chemia rachunki. Oszczedzam na hobby. Nie zamawiam nowych włóczek, dziergam z tego co mam.
Powinnam pracować, powinnam wrócić do biura. Tylko że nie mogę :(
I wkurza mnie kiedy ktoś macha ręką ze eee tam z tym to można żyć. Jasne że można, jak jest się już starszym. Jasne że dobrze że to nie sma na które wielu rodziców zbiera miliony. W wieku Kuby jego choroba jest dla niego bardzo poważna.
No dobra... trochę z zabawkami popłynęłam jeśli chodzi o finanse no ale to dlatego ze już wyrósł że wszystkiego co miał i potrzebował coś dla starszych dzieci.
Lubi resoraki, kredki, duplo. Nie znosi puzzli. Polubil kicie kocie, nie Interesuje pucio. Ale najfajniejsze są auta. Aktualnie tiry i śmieciarki.
lubi też literki nauczył się nawet alfabetu umie teżz rozróżniać kolory ale nie mówi ich tylko wskazuje na przykład gdzie jest żółte auto
No właśnie mówi nadal niewiele. Niby mnie to nie martwi ale czasem słyszę jak pełnymi zdaniami mówi sąsiadka młodsza o 3 miesiące i łapie doła że Kuba tylko wyrazy i to często wymyślone (np smoczek to ciuciu) albo tylko sylaby. Potem czytam normy i widzę że Kuba jest w normie i wrzucam na luz, przez chwile. Bo im jest starszy tym częściej się o to martwię jakbym i tak miała za mało zmartwień.

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 sierpnia 2020, 07:43

9 września 2020, 13:16

Chłop na poligonie. W sumie to nie wiem kiedy wróci bo ciągle zmieniali daty. Kontakt minimalny. Brak zasięgu i bycie dostępnym dopiero w późnych godzinach. Dla dziecka zero możliwości kontaktu. Nie wiem co mam robić i jak ugryźć emocje dziecka. A takich poligonow będzie wkrótce wiecej. Prawdę mówiąc to ledwo wróci zaraz będzie jechał na kolejny jeszcze większy. Może w listopadzie będzie w domu. Może. Ciekawe czy w ogóle zrobimy urodziny Kubie? Nie no głupoty gadam, zrobimy. Najwyżej wcześniej albo później niż prawdziwa data, zależy kiedy tata będzie w domu.

2-3tyg poligonu i więcej (oby nie) to dla malego wieczność. Rozumie że dziś taty nie ma bo przecież zawsze były dyżury albo służby i takie nieobecności się zdarzają. Ale kiedy mija kolejny dzień a taty nie ma..... To wystarczy książeczka o zwierzątkach żeby powiedział mama koko, titi koko ,tata koko <gest nie ma >. I płacz. Czasem działa wytłumaczenie że tata jest w pracy, czasem nie.

A mój synek jest bardzo tatusiowy. Zdecydowanie woli tatę niż mnie. Już od wielu miesięcy jeśli ma wybór kto coś koło niego ma zrobić to zawsze wybierze tatę a nie mnie. Trochę fajnie że chłopaki trzymają się razem. A trochę kolejna rzecz która mnie przybija.

Ja usiłuje schudnąć. Niby przestrzegam
Rozpisanej diety. Niby, bo przecież dojadam jak coś zostawi na talerzu. Nie jest niejadkiem ale zdarza się że zostawia. Lepiej żebym dojadala surówkę niż mięsko no ale mięska jakoś bardziej mi szkoda wyrzucić. No i ciężko z kolacjami. Bo jak już uśnie to po całym ciężkim dniu walki z tą mała rządzichą i buntem dwulatka (on to w ogóle ma chyba bunt od urodzenia haha) raczej mam ochotę nagrodzić się pizza i chipsami a nie sałatką.
Jak na razie jakieś 2 kilo mniej. Jeszcze 2 i będę zadowolona. Jeansy rozmiar 40 spadają z dupy, rozmiar 38 też się obsuwa.

Dawno nie pisałam o przyjaciółce. Po pół roku walki w szpitalu i po kilkakrotnym żegnaniu się z dzieckiem wyszli do domu. Dziecko pod tlenem cały czas. Maja fajny monitor oddechu (funkcji życiowych?) W formie skarpeki wysyłający dane do apki. Obecnie chłopczyk ma 9 miesiąca korygowane 5. Ostatnio pisała że jeszcze nie wyciąga rączek do zabawek ale już umie utrzymać zabawkę włożona w ręce. Wszystko pewnie będzie trwało dłużej . Jej stan psychiczny raczej zły, martwi się o zdrowie i przyszłość dziecka, zastanawia czy warto było fundować mu takie życie, że cena za ratunek tak małego wcześniaka może być tak ogromna że może lepiej jej nie płacić, że może lepiej było odpowiedzieć "nie" gdy lekarze pytali czy rstowac.. Choć wszystkie wiemy że i tak powiedziałybyśmy lekarzom tak.
Nie wiem jak jej pomóc, co mówić.

Wiadomość wyedytowana przez autora 9 września 2020, 13:18

4 października 2020, 23:58

No i pojechał. Dałam kolację i położyłam spać. Zostaliśmy sami prawie do Mikołaja.
Trochę podpatrzyłam sąsiadkę i zrobiłam mały magazyn w piwnicy. Mleko uht, puszki pomidorów, makaron, zamroziłam mięso i takie tam. Do sklepu będę mogła chodzić tylko po warzywa. To dość istotne gdy ma się dziecko które nienawidzi sklepów i nawet szybkie zakupy są wyczynem okupionym wyrzaskami i szarpaniem.
Ale i tak jest łatwiej niż wcześniej. Kiedy miał ledwo parę tygodni i mąż pojechał na poligon Nie miałam nawet jak wynieść śmieci. Teraz to dziecko wynosi śmieci a ja tylko pomagam nieść worek ;)
Piekarnia zrobiła okienko. Nie muszę iść po chleb do marketu, wystarczy podjechać pod budynek a odległość jest taka że raczej w wózku wysiedzi. 2 lata temu nie było by szans na spacer dłuższy niż 10minut. O ile wogole dałby się położyć do wózka.

Restauracja rodzinna z dobrym jakościowo jedzeniem zaczęła dowozić. Mogę zamówić tam obiad. Drogo, ale jest to jakaś opcja i pewnie ze 2 razy się skuszę. 2 lata temu na dowóz była tylko pizza i to dopiero po 18:00. Jadłam więc suchy chleb tostowy i czekoladę. I to co przyniosła teściowa raz na kilka dni

Rossmann wprowadził opcje odbierania gotowych zamówień więc mogę kliknąć zamówienie w apce i odebrać gotowy pakiet.
Jest łatwiej, chodć samemu i tak trudno. Przede wszystkim jeszcze nigdy, nawet przed dzieckiem, nie wyjeżdżał na tak długo.

A Kuba akurat jutro kończy 2 lata. Świętowaliśmy tydzień temu.
Kiedy to minęło.... Drugi rok przeleciał mi zdecydowanie szybciej niż pierwszy. Mimo to drugi rok życia nie był przełomowy. W zasadzie był nudny jak flaki z olejem, dzień w dzień to samo. W pierwszym roku każdy tydzień to była jakaś nowa umiejętność. Z każdym miesiącem dziecko się rozwijało. W drugim roku żadnych ogromnych zmian nie widzę. Pewnie jak ktoś ma dwulatka który dobrze mówi to ma inne zdanie.
Kuba w tym miesiącu nauczył się tylko 5 słów: kickic, myju myju, am ,dym, tam. A podobno jak już dziecko Zacznie to leeeeci i codziennie jest jakieś nowe słowo. Chciałabym ale nie :( Kuba ma 4-8 słów na miesiąc (zapisuje). Niezmiennie martwię się mową choć wszyscy uspokajają że ich w tym wieku nawet tyle nie mówiło. Pod tym względem szkoda że nie chodzi do żłobka. Przebywanie tylko że mną tygodniami nie jest stymulujące.

W każdym razie myślę że ten trzeci rok będzie bardziej przełomowy.

Kuba jest śmieszkiem. Lubi robić psikusy i żartować. Lubi jeść, zwłaszcza jeśli jedzenie ma kolor zielony :D . Lubi doświadczenia ekstremalne: jak zjeżdżać z górki na rowerku to z największej z nogami w górze. Jest bardzo pomocny, odnosi kubki do kuchni rozładowuje zmywarkę robi i wiesza pranie.sam chce. Lubi to. Przy tym wszystkim jest strasznie nie usłuchliwy. Ma swoje zdanie I choćbym 100 razy mówiła,krzyczala to nie zrobi tego o co proszę. Ma być tak jak on chce i to ja mam się podporządkować, inaczej są wrzaski tarzanie po podłodze piski rzucanie przedmiotami. Żadne metody z książek nie działają.... wydaje mi się że niestety ale wszystkie te metody są dla dzieci już mówiących (nawet z tej różowej książki "jak mówić..")
Ostatnio zaczął sikać na nocnik ale tylko od czasu do czasu, kiedy on ma na to ochotę. A jak już zachce to nie wystarczy że raz zrobi siku. Siedźi siedzi i siedzi i próbuje wycisnąć jak najwięcej. Żadne prośby że może już dość i nie ma już Sisi nie dzialaja. eh takie parcie na pusto też ponoć nie za dobre.
Będę powoli ruszać z odpieluchowaniem, majteczki już, kupione. Tylko dwójki wgniecionej w dywan się boję haha . Potem zajmiemy się smoczkiem , zależy kiedy wychodzące piątki pozwolą . Choć i tak smoczek od zawsze tylko do spania


Wiadomość wyedytowana przez autora 5 października 2020, 08:32

2 listopada 2020, 16:28

Już miesiąc jak siedzimy sami w domu. Totalnie sami. Wszycy albo chorzy albo w kwarantannie.maz też chory, wywieźli go w pracy w inne miejsce na odizolowanie. Tylko my się trzymamy.
Zapasy zrobiłam wzorowo. Tylko raz potrzebowałam zakupów jak do tej pory. A tak to tylko do okienka do piekarni chodzimy.
Na podwórku zero dzieci. Przez ostatni miesiąc tylko 2razy spotkaliśmy dzieci z którymi mógł się pobawić. Serce boli kiedy wychodzimy, rozgląda się i mówi smutno "dzidzi nie". A jak już jakieś spotkany to chodzi za nim jak pies przy nodze tak pragnie się bawic :( i nawet wszystkie swoje zebrane liście odda :(

Smutno mi że jedyną gębę jaka ogląda jest moja. Jest to też obciążające dla mnie no i żadna stymulacja dla niego. Czekam niecierpliwie aż mąż wróci do domu i choć popołudniami to on będzie się z nim bawił a nie cały czas ja. No ale to jeszcze prawie miesiąc. Poza tym bunty bez zmian. Buczy bo chce pić, buczy bo dostał pić, buczy bo chce inny bidon, buczy bo przelalam do innego bidonu i takie tam. Ostatnio ledwo wstał o 5 i tak o wszystko krzyczał 2godziby. Czasem już ledwo wytrzymuje . A czesto nie wytrzymuje i potem sobie wyrzucam. Jestem w końcu introwertykiem a dwulatek żąda ciągłej interakcji. Psychicznie jestem wyżuta.... A to półmetek eh.

Ale tak bardziej poważnie to jest bardzo wesoły chłopaczkiem. I gdyby nie to wydziwianie to byłby dzieckiem idealnym. Chętnie je i dużo, śpi w nocy bez żadnej pobudki, ma przewidywalny rytm dnia. Jest pomocny , dość chętnie się dzieli (no chyba że to auto to nie), kkocha wszystkie zwierzątka i wszystkie inne dzieci, grzecznie obcina włosy itd.

W tym miesiącu 18 nowych słów ale i tak nadal się martwię. No nic na to nie poradzę. Dopóki rozmowa nie zacznie przypominać normalna to pewnie tak będzie. Czasem ciężko odróżnić te słowa np. cie chce , dzie gdzie, dje dwa, bziebzie dobrze. Ale są też normalniejsze jak mniam, tsy trzy, Daj(czasem dań) , dzidzi.
Zdania skada wielowyrazowe już dłuższy czas. Tylko ta ilość i jakość słów.a
Dużo gotujemy razem. To spora odmiana bo przez te 2 lata nie byłam w stanie przy nim zrobić zupełnie nic w kuchni a teraz na jego drzemce mogę wypoczywać a obiadem zajmiemy się jak wstanie.
Odpieluchowanie bez zmian. Czasem jest nocnik czasem nie. Nie mam siły się za to zabrać poważniej póki co.
Z nowych zabaw to lubi ostatnio memłac ciastolinę ale zabawy logiczne typu puzzle to nadal zero zainteresowania. Próbowałam ostatnio zdjęcia pociąć (taką metodę wyczytałam) ale też go nie zachęciło do tego typu zabaw. A wiadomo puzzle=lewa półkula=mowa. Choć może ja mam po prostu zbyt wysokie wymagania co do tego mówienia

Hasłem miesiąca jest zdecydowanie "ja siam". Wszystko siam :)

Edit: pierwszy wyraz 3sylabowy : kakao :)
A chłop powinien być jednak w domu trochę szybciej

Wiadomość wyedytowana przez autora 3 listopada 2020, 11:00

8 grudnia 2020, 13:40

Staram się tu coś napisać przynajmniej raz w miesiącu, tak trochę na pamiątkę. Żeby nie robić sobie zbyt dużych dziur.
Po poligonie wszystko wróciło do normy, czyli znów dla dziecka istnieje tylko tata. Tylko tata może przebrać, nakarmić, uśpić, bawić się razem. Ja nie. Ja jestem odpychana. Ewentualnie wyganiana do kuchni robić am.
Zła jestem o to. I choć mam dość wiedzy psych by się bronić przed tym uczuciem i wiedzieć że to nie tak....to pomimo to, zaczyna mnie ogarniać złość na brak "wdzięczności" za wszystko co musiałam poświęcić. A tata wystarczy że się pojawi na te 3h przed snem i jest najlepszy.
Tak kiedyś się śmiałam, korzystalam i wypoczywałam po całym dniu skakania wokół dziecka. Ale po kilku miesiącach odpychania emocje się zmieniają.....
Nie żeby całkiem. Jak się uderzy czy boi to leci do mnie nawet jak jestem dalej ale tak poza tym o ile na wybór to woli tatę.

Mówi już całkiem sporo. Ostro klikło w momencie jak tata stanął w drzwiach po poligonie. Dosłownie w tej sekundzie, jakby odblokowało. Przestałam prowadzić dzienniczek słówek bo nie jestem w stanie spamiętać wszystkich nowych wyrazów. Może gdybym spisywała he bardziej regularnie.... :D a jak siądę raz na jakiś czas to już nie wiem kiedy przestał mówić bumbum a a zaczal.auto. w tym miesiącu? Czy jeszcze w listopadzie?
Odmienia też końcówki. Ma nadal sporo swoich wymyślonych wyrazów oczywiście, ale już normalnie można się z nim dogadać.

Ruszyliśmy z odpieluchowaniem i po dwóch dniach chciałam się poddać ale zagryzlam zęby. Po tygodniu jest tak że wytrzymuje dłużej bez siku. Wcześniej co 20 minut była przebierka a teraz potrafi nawet ponad godzinę nie sikać. Kupa raz poszła na nocnik a tak to w majtki. Często odpowiada że nie chce siiii a zaraz potem siada na nocnik w ubraniu. W weekend myślałam że był przełom. Wołał siku i była tą kupą na nocnik. Oczywiście tylko tata mógł mu pomóc się rozebrać i ubrać do nocnika.
Ale widzę że nie.... Po weekendzie znów nie woła. Jak trafię i zaproponuje nocnik akurat jak mu się chce to spoko- zrobi- ale ogólnie wykorzystuje każdą okazję jak tylko chwilę jest sam. biegnie na nocnik i robi siku w ubraniu. Chyba chce być samodzielny...
No i te kupy w majty. Oczywiście najlepiej minutę po puszczeniu pralki eh (bo wykorzystał moment że wyszłam z pokoju na tą chwilę)
I nie wiem co z tym fantem zrobić. Czy to wogole kontynuować.

O i łóżko dorosłe kupujemy. Tzn już dawno kupujemy haha ale w końcu wybraliśmy model. No i sprzedałam komodę i nie mam gdzie trzymać ubran młodego to łóżko z szufladą y się przydało. Więc chyba kupujemy. Nad resztą mebli pomyślimy później. Dywan bedzie na pewno w drogi ale to w naszym tempie do dnia dziecka nam zejdzie.

A ja. Ja sporo czytałam ostatnio. W zasadzie słuchałam audiobooków. A przy tym dziubie na drutach. Ale nie za wiele bo ostatnio późno chodzi spać, jakoś po 21 a wtedy nim się ogarnę to już jest taka godzina że mi głową nie bardzo pracuje. I tak mi leci. O i latam na szmacie całymi dniami. Sama się zastanawiam co ja tak cały czas sprzątam... A i tak ciągle brud widzę. Ale to chyba dlatego że na raty robię i tak się wydaje po prostu.

Wiadomość wyedytowana przez autora 8 grudnia 2020, 13:42

21 stycznia 2021, 09:22

minęło raptem 1.5 miesiąca od poprzedniego wpisu a u Kuby nastąpił niesamowity progres w ciągu tych zaledwie kilku tygodni.
Odpieluchowanie zaskoczyło szybko. Pieluszki mamy juz tylko do spania i tak pewnie długi czas będzie. Jeśli chodzi o dwójkę to poszło nam to w stronę zaparć, ale szybko zadziałałam czopkami i potrawami wspomagającymi ruch jelit i daliśmy sobie z tym radę.

Mowa jest już niesamowita. Potrafi lub przynajmniej proboje powtórzyć wszystko. Trzy sylabowe wyrazy to już norma. Mówi zdaniami, powtarza pierwsze wierszyki, zna niesamowite słowa. Nawet nie wiem skad. Naśladuje nas w różnych nawet drobnych gestach. to dziwne uczucie zobaczyć siebie samą w takim małym człowieczku. Kiedy mówi "jest git" , kiedy miesza w garnkach zabawkowe owoce, uderza dwa razy w kant garnka i odkłada łyżkę w charakterystyczny sposób - wszystko kropka w kropkę dokładnie tak jak ja. Lub przeciera szmatką swój zabawkowy zlew gdy skończy zmywać i sam mówi "tak jak tata".
Z zabaw lubi jeszcze krojenie plasteliny, puzzle (dopiero od niedawna więc jesteśmy "aż" na 6 kawałkach ;) ). Sanki robią niesamowita furorę. Mógłby tak pewnie cały dzień jechać. Gdyby choć w połowie tak lubił wózek jak pokochał sanki to te dwa lata byłyby znośne (bo że wspominam niemowlęctwo jako niekończący sie koszmar pisałam nie raz i nie odwołuje tego) .
Bez grymasów ubiera wszystkie zimowe warstwy . A nawet wymienia co jeszcze należy mu założyć. No w końcu idzie się z chłopaczkiem dogadać, ustalić . Jest z niego przemodel jak się okazuje. Śmieszek, psotnik, żartowniś, gwiazda parkietu i dusza towarzystwa. Nic a nic się nie wstydzi. Jak pomyślę że pierwsze 8 miesięcy zapominal oddychać ze strachu gdy ktoś na niego spojrzał.....
Święta po raz pierwszy od dawna były przyjemnością.
Najświeższa nowością jest duże łóżeczko. Plan był taki że będą tam drzemki (choć usypianie miało być w naszej sypialni) , a w nocy nadal mial spac w starym łóżeczku z nami w pokoju. Głównie po to żeby nie spadł ani nie wędrował w nocy nie wiadomo gdzie. A tu łóżeczko okazLo się tak ukochane że nigdzie indziej już nie chce spać. Przeniesienie w nocy nie ma racji bytu bo rano robi awanturę że nie jest u siebie. Nawetg w ciągu dnia idzie czasem się położyć o odpocząć na 2-3 minutki. A to się nigdy nie zdarzało żeby sam z własnej woli położył się na czymkolwiek. Już jak miał 5miesuecy to przebierałam pieluchę na brzuchu bo on nie będzie leżał na plecach i tyle....
Szkoda tylko że poza kącikiem reszta pokoju była turbo graciarnia.... Ogarniamy w trybie przyspieszonym! Mega słodkie jest jak stoi z misiem i mówi wszystkim swoim zabawkom papa. Czasem nawet trafiają się takie abstrakcje jak papa fuga :D
A jak się uda sprzedać biurko męża to i o reszcie mebli pomyślimy. I o dywanie w drogi.

Brzmi to wszystko trochę jak cukierkowa bajka. Nieeee. Jasne że nie. Nadal potrafi mnie tak wyprowadzić z równowagi że aż z tłumionej złości miewam bóle za mostkiem ale staram się nie wybuchac bo wiem że nie robi tego że złośliwości itp.

A jeszxzs jedzenie. Jako że nigdy nie mam nic naszykowane na śniadanie i kolacje to myślałam że będzie łatwiej jak już będzie mówił co chce. Cóż.... Chce tylko parówki i sporadycznie płatki lub owsiankę :D a z owoców to rujnuje się na borówki. 40-50zl za kg a u nas tygodniowo idzie tego jakieś 2kg. Z zup ukochany jest rosół a z obiadów rzeczy mączne (pierogi, kopytka) i mięsa w sosie. Chyba typowo jak dla dziecka. Kategorycznie odmawia chyba tylko ryżu i cukini, a niechętnie je wszelkie placki więc nie jest źle.


Wiadomość wyedytowana przez autora 21 stycznia 2021, 09:25

22 marca 2021, 23:49

Czas szybko leci nie wiem kiedy minęły te 2 miesiące.
Czasu brak.ciagle wszystko w biegu mając w głowie 10 innych rzeczy które trzeba dopilnować/sprawdzić/zrobić. Codziennie kładę się po północy i wstaje około 6. Nierzadko o 5 , również w weekendy bo Kuba oczywiście nie pojmuje konceptu odsypoania, a i tak nie ma kiedy się obronić że wszystkim. Również dlatego że w późnych godzinach głową już nie ta.
W telegraficznym skrócie.
Kuba dostał się do przedszkola. Chyba znalezlisny działkę budowlaną która chcemy kupić. A ja odebrałam zwolnienia grupowe z powodu covid. O i tak. Pocieszam się że nie ja jedna. W tej fali u nas poleciało 400osob. W zasadzie są chyba blisko upadłości. Wszedz6 w okolicznych firmach zresztą jest tak samo. Wszędzie kolejne fale zwonien i kolejne setki osób z wypowiedzeniem (czasem urlop bezpłatny )
Ah no tak. Tv narodowe mówiło że pandemia ogarniana jest wzorcowo i najlepiej w Europie wiec to chyba tylko u nas tak.... ;)
Jeszcze nie szukam ale już przeglądałam ogłoszenia dla rozeznania się w sytuacji. Jest fatalnie. Albo nic albo jakies pojedyncze ogłoszenia tylko zmiany nocne - współpraca z USA.

Kuba rośnie sobie, gada gada gada gada aż z mózgu robi się kisiel od tej cieplej paplaniny. Ma swoje zabawne teksty i kocha wszystkie pluszaki. Zabawy w odgrywanie ról już uszami wychodzą. Oj charakterek jaki miał od noworodka to ma i teraz. Szykuje się przedszkolny rozrabiaka eh.

22 grudnia 2021, 13:08

9 miesięcy tu nie wchodziłam?
No proszę jak czas leci.
Mam znowu pracę. Nawet nie musiałam szukać. Po prostu wróciłam do poprzedniej firmy. Ale to wszystko palcem na wodzie pisane. Za kilka miesięcy wygasa umowa i jeśli sytuacja z pandemia będzie tak dalej wyglądać to nie wiem co będzie. Zresztą będę miała tak dużo namieszała w firmie... To już nie to samo miejsce. Kto tylko ma odrobinę oleju w głowie myślę o planie B i uczy się. Ja też. Chodź w moim wieku z dużą ilością obowiązków a małą ilością czasu przychodzi mi to bardzo trudno. Przynajmniej raz dziennie mam załamkę że nie dam rady i tylko wyrzucam pieniądze w błoto.

Od tygodni martwię się bardzo. Martwię się o wszystko. O praca o dostęp do lekarzy o brakujące leki w aptekach tom sytuacje w pracy męża wiadomości ze świata.
Choć nie, to jest raczej sinusoida. Raz się martwię bardzo raz myślę że będzie co ma być.

Synek chodzi pięknie do przedszkola. Ma już swoich pierwszych ulubionych kolegów. Zaprowadzę go do przedszkola przed 7:00 rano i jest jednym z pierwszych dzieci. Jest jeszcze ciemno jak w nocy i to jest dołujące. Zawsze na schodach zatrzymuje się bo "musi mi powiedzieć wszystko". Po czym następuje litania życzeń dla mnie i dla niego (fajnej zabawy, pysznego jedzonka itd). Dajemy sobie przytulaska całuska, mówię która babcia dzisiaj go odbierze. A on kilkanaście razy powtarza że bardzo mnie lubi i kocha na świecie
Babcia czasem przychodzi o 14:30 a czasem po 16:00 kiedy już prawie nikogo nie ma. Trochę mam gule z tego powodu.
W ostatnich miesiącach nauczył się ubierać spodnie skarpetki buty. Czasem udaje mu się ściągnąć koszulkę. Ale to jest taki trochę nerwus. Jak mu się nie udaje za pierwszym razem denerwuję się i przestaje próbować na pewien czas.

Najbardziej lubi bawić się autkami. Jeździ sobie po takim dużym plakacie z narysowanymi drogami. Inną ulubioną zabawą jest gotowanie i zmywanie. Książek nie lubi wcale podobnie jak puzzli. Za tą bardzo lubi cyferki i literki. Potrafi rozpoznać napisane swoje imię i zaczyna czytać najprostsze wyrazy typu kot dom.
Jestem zaskoczona że 3 latek może próbować robić takie rzeczy.
Chodzi spać około 21:00. Może go położyć jedynie tata. Do przedszkola budzę go przed 6:00. A kiedy go nie muszę budzić wstaję około 6:30. Nie bardzo chcę już spać w dzień ale jeśli nie uśnie No to koło 17:00 robi się już problem i marudzenia i denerwowanie się z byle powodu.

Zdarza mi się czasem pomyśleć o drugim dziecku.
Ale brak stałej umowy, sytuacja w "branży" męża, późny wiek i regulacja prawne wprowadzone w ostatnich czasach w kraju nie pozwalają podjąć decyzji.
Ogólnie to mam trochę poczucie że przegrałam swoje życie a przynajmniej młodość. Zarówno zawodowo jak i prywatnie.

31 lipca 2023, 22:20

Ciąża zakończona 31 lipca 2023
Przejdź do pamiętnika starania i czytaj kontynuację mojej historii
1 2