Potem miałam jeszcze więcej czasu, bo 6.02 trafiłam do szpitala z cholestazą ciążową i wyszłam z niego już z córeczką 29.03.2018. Jestem po CC.
Tym razem było podobnie: 10DP bladzioch i łzy szczęścia. Z każdym dniem test ciemniejszy. Beta w dzień spodziewanej @ 254,50 mlU/ml , kolejna 529 mlU/ml - przyrost 108%.
Czekam na pierwszą wizytę, a będzie to możliwe dopiero 5.03. Chyba, że nadal będę tak fatalnie się czuła, bo od kilku dni brzuch bardzo mi dokucza. Jajniki ciągną na zmianę, czuję jakbym była przed miesiączką stulecia. Nie wiem, boję się.
Ja zawsze lubiłam się wyzewnętrzniać, ale nikt nigdy nie miał ochoty mnie słuchać i tak zamknęłam się w sobie. Może to pisanie mi pomoże, bo w głowie mam też milion różnych przemyśleń.
Drugą ciąża. Czytałam, że to szybko leci, już nie tak emocjonalnie. Ale ja czuję ją tak samo z ciekawością, niecierpliwością, ekscytacją, obawą. Będzie tak samo, od wizyty do wizyty. Tylko tym razem mam mojego małego towarzysza, który jest największym cudem jaki mnie spotkał w całym życiu. Serio, tak ją szalenie kocham!
I muszę się jeszcze do czegoś przyznać, obie ciąże są efektem 1 cyklu starań. Dlaczego ja miałam tyle szczęścia?
Tak, szybko się zdecydowaliśmy, ale uważam, że mniejsza różnica wieku pomiędzy dziećmi jest lepsza. Poza tym za młoda już nie jestem (mam 33 lata), więc na co czekać. Zuzia jest bardzo żywym dzieckiem, ze wszystkim bardzo jej się spieszyło: gdy miała 1mc zaczęła obracać się z pleców na brzuszek i w niedługim czasie z brzuszka na plecy, siadała z pozycji czworaczej mają 4mce, raczkować zaczęła w wieku 5mcy, a na nogi ruszyła gdy skończyła 8mcy. Wszędzie jej pełno, wszystko ją interesuje. Przy tym jest kochana, słodka i zawsze, zawsze, zawsze uśmiechnięta.
Spanie w ciężkich warunkach mamy przetestowane, bo moje serduszko od początku słabo spało. Najlepiej oczywiście pod cycem. Obecnie śpi powiedzmy w miarę, w nocy mamy 2 razy mleczko (od października jest na butli i MM - przepraszam, że to powiem, ale było mi już po prostu za ciężko). W dzień jedna drzemka, czasem nawet 3h, przeważnie 2h.
Nie boję się o to czy sobie poradzimy, bo świadomie zdecydowałam się na powiększenie rodziny i uważam, że nasza będzie "pełna" dopiero w 5 - osobowym składzie tak, więc tak. Może to z mojej strony nieskromne, jednak nie boję się o tym marzyć. Mam dwie siostry i brata, lubię gdy jesteśmy razem, w ogóle rodzina to dla mnie wartość najważniejsza. Nie sama jej idea czy "instytucja", a ludzie, każda osoba. I to będę chciała wpoić moim dzieciom.
Tak, jestem w ciąży. Lekarz nawet założył mi kartę i mam na to dowód:
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/4160bc3689be.jpg
Agusia trzymam za Ciebie kciuki!
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 lutego 2019, 13:32
Oczywiście nie wytrzymałam i powiedziałam siostrze oraz rodzicom. Mama płakała ze szczęścia i powiedziała, że już to czuła. Tata w moim podeszłym wieku uporczywie wysyła mnie na pielęgniarstwo, no fajnie by było gdybym nie bała się igieł i krwi.
Udało mi się umówić wizytę na 12.03. Odliczam dni. Wszystko będzie jasne.
Do tego mój aniołek zapomniał jak spać w nocy i robi nam powtórkę z rozrywki, nie wiem czy w ramach przypomnienia, czy praktyki. Serio, już kilka nocy z rzędu budzi się jak niemowlę co godzinę, płacze, kręci się i wierci. A ja ledwo żyję, budzę się i nie kojarzę co się dzieje. Maż wstaje do pracy o 4.20, nie pojmuję jak on daje radę funkcjonować.
Poza nocami Zuzia jest wciąż słodka, pogodna i kochana. Ma zawsze dobry humor. Ostatnio zaczęła udawać płacz gdy czegoś chce. To też jest słodkie. Staram się wtedy nie uśmiechać i z poważną miną obstawać przy swoim, nie zawsze wychodzi. No i zaczęła gadać jak radio, swoim językiem, tłumaczy i opowiada od pobudki do zaśnięcia z małymi przerwami na jedzenie. Normalnych słów też używa, np mówi "dać" gdy coś chce lub podaje; "baa" gdy coś jej upadnie; "maa" gdy coś się skończy i pokazuje rączkami. Mama się nie zdarza, czasem tata. Ale i na to przyjdzie czas.
Wdech i wydech, wdech i wydech. Nie wiem co gorzej odliczać dni czy godziny. Jestem przerażona, nie raczej zestresowana, albo zwinięta w środku i wyciśnięta. Wizytę mam u "obcego" gina, ale mój ma jakąś konferencję. Nie ważne, niech po prostu mi powie na czym stoję. Czas mnie goni, bo 27.03 kończy mi się macierzyński.
Czuję się ostatnio słabo i zasypiam jak dziecko (nie moje, bo Zuzia nie ma czasu na spanie). Ale i tak nie czuję się, że jestem w ciąży.
Poprzednie zdjęcie było dla spostrzegawczych 😉
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/b7c06e64fc52.jpg
Pomiędzy maluchami jest różnica 3 dni. Jedno 6t1d, drugie 6t4d. Widziałam jak biją serduszka. Następna wizyta 26.03.
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 marca 2019, 12:38
Nie wiem jak to możliwe, ale mam w sobie mnóstwo spokoju. Podobnie gdy potwierdziła się ciąża z córeńką wiedziałam, że będzie dobrze. Pomimo plamień, skróconej w 22t szyjki i prawie dwu-miesięcznego pobytu w szpitalu było dobrze, a teraz mam mój skarb przy sobie. Ba! To już niemal rok za nami.
Wszystko się pięknie układa Dziwne, bo dawno już nie miałam w sobie tyle optymizmu.
Dziś według OM 8t2d. Waga przerażająca - 64kg (mam 158 wzrostu).
Z dnia na dzień i z dnia na dzień. Czas leci na razie umiarkowanie wolno. Rozmyślam wciąż jak to będzie.
Dziś poinformowałam swojego bezpośredniego przełożonego o tym, że nie wrócę do pracy. Był lekko zawiedziony, ale również gratulował. Mam umowę na czas nieokreślony, więc czuję się w miarę bezpiecznie. Bardzo lubię swoją pracę i mam nadzieję, że jeszcze będzie mi dane do niej wrócić. Na pewno po tak długim czasie nie będzie łatwo, ale ja chyba wyzwań się nie boję.
Obecnie największym wyzwaniem są noce i Zuzia, która nie śpi jak człowiek jestem wykończona. Wygląda to tak: zasypia około 20 - 20.30. Potem budzi się z krzykiem po 23. Mleko i znowu zasypia, a później kręci się i wierci i rzuca do 4 - 5. Po drugim mleku, już ze mną w łóżku wierci się do 7. W naszym łóżku pełznie w stronę wezgłowia i wali o nie głową, przeniesiona niżej - robi trasę od nowa. Okręca się w kołdrę i zabiera ją mi lub mężowi. Podczas obrotów bardzo często wali mnie głową, nogą, ręką i tylko mi pokazują się gwiazdy. Najgorzej, że przy każdej pobudce jest krzyk i ryk, którego nie da się uciszyć. Miała już piękne noce z jedną pobudką ...
Drugie maleństwo na szczęście rozwija się dobrze. Ma 2.5cm, silne serduszko ♥️
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/615841b1eb5e.jpg
Marzenia zawsze weryfikuje życie, natura... Ogromna radość, ale troszkę przez łzy.
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 maja 2019, 14:05
12.04 miałam wizytę, moje cudeńko na już 6cm, rusza się dużo i psoci przy badaniu jeszcze nie znamy płci, ale powiem Wam szczerze, że kompletnie nie ma to dla mnie znaczenia. Będę szczęśliwa niezależnie od tego czy to dziewczynka, czy chłopiec. Dziękuję za to, że jest, rośnie!
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/bf526f3ab8e4.jpg
24.04 mam badania prenatalne, może wtedy się dowiem.
A Zuzia nadal z zacięciem i ciekawością poznaje świat. Jest cudowna, uwielbiam ją z każdym dniem coraz bardziej.
Podczas badań prenatalnych dowiedziałam się, że ryzyko wad genetycznych jest bardzo niskie i doktor nie zaleca dalszej diagnostyki. W czasie 20 minut USG i trząchania moim brzuchem gin nie powiedział ani słowa, po badaniu zapytał czy wiem o co w tym chodzi ... Dał mi kilka zdjęć, opis i wyniki Papp-a. Cieszę się, że miałam skierowanie na NFZ (ze względu na pierwsze poronienie), bo gdybym miała zapłacić, chyba bym się wkurzyła.
Płeć nadal nieznana. Kolejną wizytę mam u swojego prowadzącego 7.05, mam nadzieję, że wtedy się dowiem, bo chciałabym przejrzeć sterty kartonów po Zuzi i część oddać.
A do tego czuję się przeważnie bardzo źle. Jeżeli nie boli mnie głowa, to brzuch, to ciągnie mnie w macicy, mam zaparcia, nie mogę oddychać, przez zatkane zatoki i ból w żebrach. Normalnie obraz nędzy i rozpaczy ... Ale kocham być w ciąży i czekać na dzidzię. Jak pisałam wcześniej, to nie będzie moja ostatnia ciąża
Zuzia to mój ideał, moja miłość :* nie mogę się doczekać aż ta miłość się pomnoży
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/1fec3b1e1d7c.jpg
Na 70% będzie druga córeczka 💕👶 Jest śliczna, zdrowa i ma już 10cm. Następna wizyta aż za 4 tygodnie, oby szybko zleciało. W sumie cieszę się, że Zuzia będzie miała siostrzyczkę No i mam już wyprawkę ;P
Tak czułam, że maleństwo które odeszło było chłopcem. Tęsknię za moimi aniołkami i wciąż mam je w sercu.
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 maja 2019, 14:03
Co przeżyliśmy to nasze, łatwo nie było zwłaszcza, że Zuzia nie jest dzieckiem, które się drze czy ryczy godzinę bez przerwy, w zasadzie rzadko płacze. Od wczoraj zaczęła jeść, w ilościach dla siebie normalnych (w niedzielę wieczorem nie chciała nawet płatków czekoladowych ;/). A co do płatków, to czekoladowe muszelki z Biedronki mają mniej syfu w składzie niż serki Hochland
Dziś już jest dobrze, to znaczy u nas, bo plaga się szerzy - siostra kończy, a mój tata zaczyna
04.06 - potwierdziła się dziewczynka, maleńka ważyła już 261gram ps lekarz tak strasznie mnie wkurza ... Na liczniku 68kg, waga rośnie sama z siebie
Oto ja, w sumie my:
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/b53df2cbb434.jpg
Martek&M bardzo Ci dziękuję :* Niestety jeżeli chodzi o imię to nie takie proste i nadal czekam na objawienie jak to było w ciąży z pierwszą córeczką, po prostu musiała być Zuzanna i to imię czekało na nią, a teraz ... pustka w głowie, miał być Staś i Helenka
Przed wyjazdem mąż mówił, że co my będziemy robić tam tyle czasu tylko we dwoje (miała też jechać moja siostra z mężem i synkiem). No kurde jak to co, cieszyć się sobą i pokazywać Zuzi świat. Niestety tak to jest między nami, że nie mamy za bardzo wspólnych pasji czy zajęć poza leżeniem na kanapie. Nie mniej jednak czas mieliśmy wypełniony i mąż się nie nudził. I chociaż na codzień też jesteśmy sami, to takie chwile poza domem są bardzo cenne. W przyszłym tygodniu mąż przerywa urlop i w środę leci na delegację do Turcji 😕
Po trochu witam III trymestr. Czuję się ogromna. Boli mnie spojenie, nie mogę założyć normalnie skarpet i bardzo mi się dłuży. Ale z pozytywów, to malutka rusza się niemal non stop, a wyniki badań mam dobre. Byłam na krzywej przed wyjazdem i przy okazji zrobiłam wątrobę - wszystko w normie.
A co się wczoraj stało z Zuzią? Otóż postanowiła spać niemal 12h. W ciągu dnia miała krótką drzemkę, więc po kąpieli w morzu zasnęła u męża na rękach, spała w samochodzie, po przeniesieniu do łóżka nawet nie otworzyła oka. O 20.00 na śpiocha wypiła mleko i wstała dziś o 5.00. Oczywiście w nocy kilka razy się przebudziła, ale po chwili zasypiała dalej. Taka zmęczona urlopem 😘
Co mnie martwi to zmiana przepisów odnośnie CC i z tego co wiem, to teraz mogą mnie zmusić do SN 😐 boję się panicznie, nie chcę powtórki.
Wrzucam Wam link do mojego bloga, chcę nad nim pracować w miarę możliwości.
https://la-vieestbelle.blogspot.com/2019/08/przede-wszystkim-badz-soba.html?m=1
Nie wiem dlaczego, ale tam jakoś lepiej mi się pisze.
Wow! Gratulacje!!!! Fajnie, ze tu jestes.