X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki ciążowe Ten ostani cykl przed stymulacją. Nadzieja dla Hashimotek.
Dodaj do ulubionych
1 2
WSTĘP
Ten ostani cykl przed stymulacją. Nadzieja dla Hashimotek.
O mnie:
Moja ciąża: Pierwsza.
Chciałabym być mamą:
Moje emocje: Jak na razie nie dowierzam.
Przejdź do pamiętnika starania i przeczytaj moją historię starania się o dziecko

15 stycznia 2016, 18:23

Druga beta powtórzona po 73 godzinach wynosi 2770. Przyrost o 244 %. Jak na razie się tu nie rozgaszczam, bo drżę, ze strachu.
Miałam mieć dzisiaj wizytę, niestety została przełożona z powodu lekarki, która nie dojechała na czas i nie była w stanie przyjąć wszystkich pacjentek.

Wiadomość wyedytowana przez autora 15 stycznia 2016, 18:21

16 stycznia 2016, 20:34

dziś zaczęły mi sie lekkie brązowe brudzenia. Chyba zbyt długo tu nie zabawię na tej stronie. Nie mam siły pisac, strasznie wystraszyłam się. Nie wiem, co robić.

18 stycznia 2016, 08:44

Po prostu musi być dobrze!
Przypałętał się w sobotę wieczorem ból chyba w szyjce. Trwał jakoś do niedzieli południa. A poza tym senność, senność i jeszcze raz senność.
6 lutego idę na wesele. Sukienkę mam już z zalando od połowy grudnia. Jest śliczna. W piątek mierzyłam i ciasna w biuście. I co teraz .. (?) Zapnę z pomocą męża, ale spłaszcza mnie strasznie i obciska. Chciałam większy rozmiar, ale wykupili. Wzięłam na spróbowanie dwie inne- większe. Ale pewnie i tak będą do zmniejszenia, bo pewnie jestem tak mniej więcej między rozmiarami.

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 stycznia 2016, 08:43

13 lutego 2016, 18:15

Mam tak wiele do napisania, ale nie mogę się przemóc. Chciałabym napisać jak to było, gdy zrobiłam
"ten" test, ale drżę, że jak uchylę rabka tajemnicy to wszystko pryśnie. "Ten" test to był jakiś wedle mojej opinii gówniany test i miał być zaliczony na straty. Lepszy teścik - facelle trzymałam sobie na następny cykl.
6 godzin snu, poranek, jakieś telefony do mnie, sikanie do szklanki ( tak, tak!), zakraplanie, krótkie zerknięcie na "ten" test, pół sekundy ryku nad jego bladością. Moja twarz musiała wyglądać przedziwnie, bo szybko się z bladością pogodziłam - idę z powrotem do łózka, zabieram test, bo nie minęło jeszcze to wymagane 3-5 minut, leżę, spoglądam na "ten" test, nic nie widzę, ale jednak widzę, na prawdę nic nie widzę, ale coś kazało mi zapalić lampkę nocną. Zrywam się na nogi i widzę, że jest - że jest kreska. Nie dowierzam i oglądam ją w każdym możliwym świetle. Pod lampką, pod oknem z zasłoniętą i odsłoniętą żaluzją, w innym pokoju, w lustrze. Bo przecież miałam nie być w ciąży! Moje wyniki są złe i lekarka daje marne szanse bez wspomagaczy, a nawet inseminacji (na początek)
Decyduję się na sms do męża.
Oczywiście - niedowiarek, nie ma się co dziwić, już raz kiedyś niby była jakaś kreska, która kreską nie była.
Jadę do niego pokazuję mu, bierze test, widzę, ze go zatyka i od razu zauważa. Nie zna się, więc dopytuje, czy to na pewno o tę kreskę chodzi. Dalej nie dowierza. Kolejny test mam zrobić za dwa dni - tak mi nakazał;)
Nic z tego. Facelle strumieniowy idzie w ruch ok. 15h i jeszcze tego samego dnia widzę drugą, wyraźną kreskę. 7 stycznia 2016. Z zaskoczenia. Od kilku dni drga mi powieka i nic nie pomoga, a zawsze potas i magnez dawały radę. Teraz już wiem, że to był jeden z pierwszych objawów, które w głowie odrzucałam. Wielkie piersi, na prawdę tak wielkie, że wyskoczyły raz ze stanika i te lekkie mdłości -takie niemal niezauważalne, ale dziwne, takie wyjątkowe, też pominęłam.

Wiadomość wyedytowana przez autora 13 lutego 2016, 18:15

13 marca 2016, 11:56

"Wybór dziecka".
Czy myślałaś kiedyś, mamo,
Kiedy ziarno me zasiałaś,
Kiedy tchnęłaś we mnie życie
I jak rosnę, doglądałaś;
W swych marzeniach o mnie, mamo,
Rozpatrzonych tak dokładnie
I w oczekiwaniach długich,
Aż w twe serce się zakradnę;
Czy myślałaś wtedy mamo,
Że i ja cię planowałam
I na własną mamę właśnie
Ciebie upatrzyłam?
Mamę która słodko pachnie
I ma śliczne białe dłonie,
Która czuła jest, kochana,
I potrafi lęk odgonić?
Kiedy nadszedł czas porodu,
Czy powstało w twojej głowie,
Że gdy ty myślałaś o mnie
Ja pragnęłam ożyć w tobie?
I jak leżę w twych ramionach,
Czy wiedziałaś, sama nie wiem,
Że gdy tak mnie poczynałaś,
To ja wybierałam ciebie!

13 kwietnia 2016, 11:10

Chłopiec!!!! Będzie chłopak. na razie waży tyle co kostka masła, 210 g.
Podejrzewaliśmy już wcześniej, tzn. mąż od początku stawiał na płeć brzydszą;), faceci!
Wczoraj lekarz potwierdził, chłopczyk!

13 kwietnia 2016, 11:10

Chłopiec!!!! Będzie chłopak. na razie waży tyle co kostka masła, 210 g.
Podejrzewaliśmy już wcześniej, tzn. mąż od początku stawiał na płeć brzydszą;), faceci!
Wczoraj lekarz potwierdził, chłopczyk!

26 kwietnia 2016, 11:23

W niedzielę nad ranem obudziła mnie dyskoteka.
Hmm..
A była to tak:
Coś mnie budzi, ale co(?)
Pęcherz nie jest aż taki pełny, żeby mnie obudzić.
Jakieś drgania, wibracje, ale skąd to pochodzi.
Oooooooo to z mojego podbrzusza, ale jakto, co to(?)z tej strony, co ostatnio na usg były nogi. Nie moje - oczywiście.
Zasnęłam dalej.
Budzę się za dwie-trzy godziny i się zastanawiam, co to było.
I do dziś nie wiem, ale to chyba był Młody.
Stwierdziliśmy z moim Mężem, że pewnie leżałam mu za długo na głowie;) i się zdenerwował albo wyprawiał dyskotekę.

Wiadomość wyedytowana przez autora 26 kwietnia 2016, 11:18

26 kwietnia 2016, 15:37

Grudzień2015/styczeń2016 - a jak to było, że doszło do życia. Wspomnienia, które może dadzą innym nadzieję.

Zgłosiłam się kilka dni przed wigilią do mojej gin, ale się okazało, że ze stymulacji nici, bo dr wyjeżdża. Dała mi receptę na fostimon, ale zaleciła, dodając, że to oczywiście moja decyzja, wykupić dopiero w kolejnym cyklu. Proponuje od razu za miesiąc insemicję, ale zgodzi się jeszcze na jeden cykl bez tego jeśli chcę, ale potem będzie już naciskać, ponieważ przy naszym wynikach nie wierzy, że uda się bez tego. Wychodzę więc mocno zdołowana z gabinetu z receptą na fostimon i tak sobie myślę, że nie wykupię jej i tak, bo gdzie. Mamy piątek popołudnie, a od niedzieli mam/mmogę alob raczej nie mam się stymulować. Daję sobie z tym spokój. Zacznę zgodnie z zaleceniem za ok. miesiąc.

Nadchodzi czas krótko-przedświąteczny i same święta. Mąż nie chce się starać, bo po słowach Pani dr nie wierzy, ze to ma sens, a święta to dla nas bardzo napięty czas i ochoty zupełnie brak - zero! Rodzina do odwiedzenia w święta, praca i czujemy stres przed sylwestrem, który co roku organizujemy w ramach pracy.
Ale namawiam go i staramy się codziennie w dni płodne. Zupełnie inaczej niż w poprzednich nieudanych cyklach, bo na szybko - bez trzymania nóg w górze, bez wspomagających niby pozycji., bez fokus pokus.
Staramy się i lecimy dalej. Dosłownie. Ja na miotle.....

Odwiedzamy hen hen daleko teściów. W czasie tego spotkania ma miejsce dziwne zdarzenie.
Siedzimy sobie wszyscy na kanapie i fotelach. Pojawia się kot teściów, który lubi się tulić. Ale u znanych sobie osób. Wybiera jednak moje kolana i podbrzusze i tak siedzi, siedzi, siedzi. I wtedy przeszło mi przez myśl, że może on coś już wie...
Ale w związku z tym, że zupełnie w tym cyklu nie wyczułam owulacji to zapominam o tym i żyjemy dalej bez wiary - z nastawieniem na następny cykl.
tak, tak dokładnie - tak jak w poprzednich cyklach byłam pewna kiedy mam owulację, tak tym razem nawet w nią powątpiewam.
Rośnie we mnie strach, bo co zrobię, gdy kolejny cykl znów się nie uda. Boję się o swoje zdrowie psychiczne.

Nadchodzi sylwester i ogromny stres dla naszej dwójki, popołudniu boli mnie brzuch, ale stawiam na stres. To mija prawie tydzień od wydarzenia z kotem na kolanach. Ok. 19h stres sięga zenitu i ból brzucha już mnie nie obchodzi, bo są inne sprawy.
Kładę się spać ok 6h nad ranem 1 stycznia i przesypiam prawie cały dzień z przerwą na obiad albo raczej kolację. Idę dalej spać i Mąż wyraża zmartwienie czy będę w stanie spać w nocy. Coś mi mówi, że tak i mam rację. czyli cała doba prawie przespana ( implantacja?)

4 stycznia jest straszny mróz, a ja jadę do dermatologa na zabieg. Mam do zrobienia 120km. Chcę jeszcze wejść do galerii w dużym mieście, bo ja mieszkam w małym;)
Niestety zamarzł mi mój diesel, a ja się spieszę. Spędzam jakieś 30 minut na trzaskającym mrozie zanim udaje się odpalić auto.
Przebiega mi wtedy myśl, że przez ten mróz na pewno w ciąży nie będę.
Ruszam. Całą drogę marznę w aucie, bo najwyraźniej jest z nim coś nie tak.
Wracając popełniam kilka wykroczeń drogowych i czasami przebiega mi myśl, ze może nie jestem sama, ale odpędzam ją. mimo to jadę bardziej przepisowo.

Wciąż drga mi powieka i nic nie mogę na to zaradzić, poza tym raz zakręciło mi się w głowie i raz naszły mnie takie subtelne mdłości. Ale nic to. Nie zwróciłam na to uwagi.

6 stycznia idziemy na obiad do konkurencji;) Chciałam się napić winka, ale zrezygnowałam. Mówię sobie: jutro ten test, a potem mogę pić.


Błąd. Przez ten test pić już nie mogłam.

26 kwietnia 2016, 16:06

Po 7 stycznia stałam się innym człowiekiem.
No dobra - dwa testy pozytywne i co dalej. Czekałam na ciążę,a teraz nie wiem, co tu zrobić.
Mąż do końca nie dowierza- wysyła mnie na betę. Nie chcę iść.
Szczególnie, że Szanowny stwierdza, że uwierzy dopiero jak lekarz potwierdzi, bo według niego leki, które biorę (euthyrox i duphaston) mogą dać dodatni wynik.
Mój mąż to bardzo mądry facet, umysł ścisły ( tak, tak tłumaczę go ), ale o cyklu i sprawach typowo kobiecych nie wie nic, na prawdę nic.
Ale z drugiej strony mu się nie dziwię. Przecież mieliśmy już fałszywe alarmy.
Idę na betę i zastanawiam się jaka może być.
Jak będzie 30 to myślę sobie - będzie źle, ale jak 80 to już chyba coś i mamy szansę Kropko. No bo przecież powyżej 100 - na pewno nie będzie.
Oddaję krew i czekam te kilka godzin rozmyślając jaki może być wynik i z jakiego powodu taki a nie inny. Idę, odbieram, po minie Pani czytam, że jest fajnie, ale daje mi tylko karteczkę,a ja wstydzę się od razu przy niej spojrzeć.
Zamykają się drzwi. Drażącymi rękami rozchylam kartkę i...804.4 mlU/ml.
Dzwonię do męża i mu to wykrzykuje, śmiejąc się. Radość to wielka. Mąż zaczyna wierzyć.
Ale co dalej?
Umówiłam się do lekarza, ale to dopiero za tydzień. Duphaston kontynuuję według zaleceń.
No to kolejna beta. Żeby nie było doła. Ale jest bardzo dobrze, bo 2770.
Niestety na wizytę nie dostaję się, Pani doktor będzie za kolejny tydzień.
Umawiam się jeszcze do innego lekarza, ale tam muszę czekać jeszcze dłużej.
Wcale nie chcę mnie wcześniej przyjąć, bo w 7 tygodniu jest dopiero według nich serduszko, a ja jestem dopiero w 4tym.
Ale w końcu nadchodzi czas mojej wizyty u pierwszej Pani doktor. Idę z wielkim strachem, bo po drodze miałam plamienia.
Już dokładnie nie pamiętam, ale to był chyba 15 stycznia, a może 22.

Moja kolej. Wchodzę do gabinetu. Dzień dobry. Na jakim etapie jesteśmy?
( pewnie ma na myśli starania) - pyta pani doktor.
Jestem w ciąży - odpowiadam. I chyba w tym momencie obie byłyśmy w szoku. Ja, że to powiedziałam. Tyle na to czekałam!!!
A Pani dr pewnie dlatego, że pamięta mnie i moje wyniki.
No to będziemy się badać. Trzeba się przygotować. Migiem jestem na kozetce. Głowica w ruch. Macica ciążowa - dowiaduje się i na dodatek torbiel na jajniku.
Wchodzimy dalej i pani dr zaznacza, ze na serduszko jest jeszcze za wcześnie, ale jak się spotkamy za dwa tygodnie to na pewno już będzie.
Ale za chwilę mówi dalej, że zarodek na pewno jest i podkreśla to.
Chce sobie powiększyć obraz i robi to.
Widzimy to obie zapewne, ale Pani dr milczy. Ale nie dało się nie zauważyc tego migającego szybciutko punkciku. Emocje. Łzy.
Czy pani to widzi? - pyta mnie. Tak.
Potwierdzam - to bijące serce i na prawdę się cieszę z Pani powodu.
Ogromna radość zalewa mnie. Ale jeszcze sporo wody musi upłynąć nim będę mogła tą Radość przytulić.


Wiadomość wyedytowana przez autora 26 kwietnia 2016, 16:03

26 kwietnia 2016, 16:17

To potwierdzanie ciąży - to były dla mnie takie magiczne dni. Czułam się wyjątkowo. Masz pod sercem wielki dar, cud, ale nikt dookoła przez pewien czas nie będzie w stanie nic po Tobie zauważyć. To Twoja tajemnica, słodki sekret.
Potem rośnie brzuszek i te bardziej spostrzegawcze ekspedientki w sklepie proszą byś usiadła jak mierzysz buty;)
Ale magiczne są też ruchy. Takie delikatne bąbelki. No chyba, że akurat na drodze staje pęcherz moczowy, to wtedy trzeba lecieć do toalety, ale magia dalej nie pryska.

2 maja 2016, 15:46

Bóle podbrzusza na tę chwilę zażegnane. Najadłam się przez nie strachu i poleciałam do lekarza.
Zrobiono posiewy, mocz zbadałam, crp - wszystko ok, choć czekamy jeszcze na wynik cytologii.
Szyjka jest długaśna i łozysko ok.
Maluch się wierci, czuję go już sporo razy dziennie.
Ciąża staje się wtedy trochę inna, hmm chyba bardziej rzeczywista. Szczególnie, że jako takich objawów czyli strasznych mdłości nie miałam. Owszem - zdarzały się wymioty, ale raczej sporadycznie.
A jak tu wytrzymać do września:)
Próbuję sobie wyobrazić jakie będzie to nasze pierwsze spotkanie.

8 maja 2016, 16:46

Pisać, nie pisać...
Wczoraj w związku z moją działalnością poznałam ludzi, których synowa tydzień przed porodem straciła dzieciątko. Umarło w brzuchu.
Jakie to było okropne, ja wchodzę a oni na mój brzuch.
Przeczucie mnie nie myliło, że coś jest nie tak, gdy z nimi rozmawiałam przez telefon.
Ah..
Zaraz usłyszałam kolejną historię o kobiecie, która dwa tygodnie przed porodem straciła dziecko.
Chęć kupowania wyprawki spadła do zera.

Wiadomość wyedytowana przez autora 8 maja 2016, 16:41

13 maja 2016, 12:25

Wczoraj usg połówkowe.
Maluch mój ma UMK delikatnie powiększone do 6 mm obustronnie. Pani Doktor moja bardzo mnie uspokajała i mówiła, że często to widuje u chłopców i że to nie jest powód do niepokoju i że trzeba to tylko obserwować.
Ale ja w domu poczytałam i już wiem, że to jest zastój moczu.
Zakradł się z moje serce lęk i boję się o Synka.

16 maja 2016, 15:15

Jak ja się mam doczekać tego września. Oczywiście: synku siedź u mnie i rośnij zdrowo do terminu. ale czas niech płynie szybciej:)
Na razie mam kupione parę ciuszków i większość większa niż powinna być na początek.
Zastanawiam się nad kołyską, czy warto czy nie. Zauważyłam, że synek robi się aktywne, gdy leżę, siedzę, a gdy spaceruję jest cichutko i tak sobie wymyśliłam, że to pewnie dlatego, ze chodząc działam jak kołyska. A Maluch chyba to lubi:)

16 maja 2016, 15:15

Jak ja się mam doczekać tego września. Oczywiście: synku siedź u mnie i rośnij zdrowo do terminu. ale czas niech płynie szybciej:)
Na razie mam kupione parę ciuszków i większość większa niż powinna być na początek.
Zastanawiam się nad kołyską, czy warto czy nie. Zauważyłam, że synek robi się aktywne, gdy leżę, siedzę, a gdy spaceruję jest cichutko i tak sobie wymyśliłam, że to pewnie dlatego, ze chodząc działam jak kołyska. A Maluch chyba to lubi:)

18 maja 2016, 19:34

Jutro witamy 23 tydzień. Czas płynie, a ja mam bardzo mało z wyprawki.
Na razie nie mam sporej weny, by kupować. Chyba to trochę strach, ale też trochę to, że na ciuszkach kompletnie się nie znam. Ale powoli, powoli poszerzam wiedzę. Odkryłam, co to pajace, body, kaftaniki, półśpiochy itd.
Oprócz tego ciągle pracuje i praca siedzi mi w głowie. Nie wiem, jak to będzie w okolicach rozwiązania, bo specyfika firmy nie pozwala na "zawieszenie" działalności. Umowy podpisane i to co zaplanowane musi się odbyć. Nie mogę zniknąć. Będzie musiał mnie zastąpić całkowicie mężuś:) Ta firma to źródła naszego utrzymania, zresztą nie tylko naszego.

Maluszek kopie i uwielbiam czuć ruchy. Przykładam rękę i czekam na te słodkie kopniaczki:)
Czas się dłuży, ale i biegnie szybko. Przecież niedawno robiłam test.
A do terminu 4 miesiące.

13 czerwca 2016, 17:15

https://www.youtube.com/watch?v=QONVcxBAfy8

13 czerwca 2016, 17:15

Jutro idziemy na glukozę, bleh.

Wiadomość wyedytowana przez autora 13 czerwca 2016, 17:15

14 czerwca 2016, 16:50

Studniówka :):):)


Moja krzywa 85-128-117.
1 2