W piątek było mi smutno i płakałam. Tęsknię za Olkiem, męża nie było więc napisałam do niego smsa i tak zaczęliśmy rozmawiać. I ja napisałam że wydaje mi się że on nie chce kolejnego dziecka bo o tym nie mówi itd. A on odpisał że chce, że czeka aż mu powiem że jestem w ciąży i nie może się już doczekać. A ja pomyślałam sobie "no to sobie poczekasz" i rozpłakałam się jeszcze bardziej. Bo nie mogę dać mu dziecka którego on tak bardzo chce.
W ogóle myślę że wcale nie będziemy się starać. Jakoś ostatnio trochę się nam różne sprawy popsuły... Bardzo byśmy chcieli, ale dziecko to odpowiedzialność i nie oszukujmy się, potrzeba pieniędzy. Których my nie mamy. Może lepiej poodkładać teraz parę groszy i poczekać aż mąż dostanie podwyżkę. A jeśli Bóg będzie chciał to i tak nam to dziecko da.
Nie wiem co dziś napisać. Napisałabym co czuję, ale nie czuję nic. Jestem jakaś... bezbarwna. Bez emocji. Nie myślę o niczym, może już mi się nie chce zadręczać co raz to nowymi myślami. A może już nie mam siły. Dziś idę na kolejną bezowocną rozmowę o pracę. Jak zwykle przyjdzie ze 100 osób i spędzę tam 2 godziny, tylko ciekawe po co. Nie mam już nadziei na nic. Na pracę, na dziecko, na jako tako normalniejsze życie. Pozostało mi jedynie cieszyć się z tego że mam męża, który jest przy mnie bez względu na wszystko. I cieszę się, tylko ciężko mi kiedy wiem że nie mogę dać mu tego, czego on tak bardzo pragnie... Dziecka.
Chyba przestanę szukać pracy, już nie mam siły. Strasznie dużo nerwów mnie to kosztuje. Kiedyś tak nie było. Nie denerwowałam się takimi rzeczami, nie bałam się ludzi, wszędzie chodziłam z uśmiechem na twarzy, nie było niczego co mogłoby mnie zestresować. A teraz? Idę na tę rozmowę do głupiego mięsnego jakby miały ważyć się losy świata. Zestresowana, nie wiem co mam mówić, ręce mi się trzęsą... Patrzę na tę kobietę jakby od niej zależało moje życie. A przecież to praca w głupim MIĘSNYM a nie w jakiejś korporacji! I każda kolejna porażka mnie dobija. Nikomu o tym nie mówię i nie pokazuję tego po sobie, ale każda odmowa mnie bardzo dotyka. Czuję się jak nieudacznik. Po tylu bezowocnych próbach chyba już przestałam wierzyć w siebie...
Ten cykl od razu spisuję na straty, już 10 dc a ja jeszcze wczoraj brałam tabletkę, która zaburza płodność u kobiet. Jak tak dalej pójdzie to nigdy nie zostanę mamą!
Dziś mija 3 miesiące jak urodził się mój Oluś, dokładnie o 12:45.
Kochamy Cię nasz Skarbie i tęsknimy. Razem z Tobą odeszło całe szczęście z naszego życia... Byłeś Promykiem.
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 sierpnia 2014, 10:03
Dzisiaj 15 dc temp poszła w dół więc pewnie dziś ovu. Szkoda tylko, że nie serduszkowaliśmy od dwóch dni, wczoraj nie miałam już na to siły.
Na koniec jeszcze taka moja refleksja:
Niektóre dziewczyny mawiają że nasze dzieciątka po prostu zmieniły datę przyjścia na świat. Ja osobiście się z tym nie zgadzam Nasz Oluś jest tylko jeden i wiem o tym że do nas nie wróci. Przyśle nam tu na ziemię braciszka lub siostrzyczkę i będzie czekał na nas tam na górze
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 sierpnia 2014, 23:04
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/110bc5f472bb.jpg
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 sierpnia 2014, 20:00
http://naforum.zapodaj.net/thumbs/e26bc2022fd7.jpg
Tym razem już nie trzeba tak się przyglądać
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 sierpnia 2014, 09:58
Następnym razem poczekam co najmniej 3 dni po terminie @ aż zrobię test. Dostałam nauczkę i to porządną.
W ogóle teściu dziś mi sypnął tekstem na temat pracy ale wytrzymałam i nie skomentowałam tego ani słowem. Niby nie powiedział nic złego ale samo to że się na ten temat odzywa doprowadza mnie do szału. Bo chodzi i mówi mi co mam robić, ale że jego córcia właśnie rzuca pracę bo za ciężko jej siedzieć na dupie przed telewizorem to już mu nie przeszkadza. I że jej chłopak ma 22 lata i nigdy nie pracował i nawet tej pracy nie szuka też mu nie przeszkadza. Im ani słówka nie piśnie, a mi ciągle truje.
Z jednej strony to dobrze, bo wiem że już te choroby przeszłam i więcej przechodzić nie będę. Ale z drugiej jestem zła, chyba na siebie samą. Któreś z tych chorób mogły przyczynić się do odejścia moich 2 aniołków. A ja nie porobiłam badań w tym kierunku kiedy byłam w ciąży. Drugi raz nie popełnię tego błędu.
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 września 2014, 09:53
Ale żeby nie było tak kolorowo to ANA 1 dodatnie.
Rly? Czy prawie wszystkie badania które zrobiłam musiały wyjść nie tak? Jak ja w ogóle zaszłam w te ciąże z takimi wynikami?
No, wygadałam się więc mi lepiej
ja też mierzę jak mi się przypomni :) ale koniec z tym :) poprostu nie chcę się nakręcać :) co ma być to będzie :)