Czasami zastanawiam się, czy dobrze że poszłam do lekarza na NFZ i dowiedziałam się wszystkiego wcześniej. A może "łatwiej" byłoby mi iść dziś i nie denerwować się przez ostatnie 2 tygodnie, może lepiej byłoby nie przezywać tego horrou tak długo? To byłaby jedna krótka wiadomość, bez żadnych wątpliwości...
W piątek jedziemy w góry. Mieliśmy jechać z zamiarem patrzenia na Kasprowy z dołu. Plany się zmieniły. Mam nadzieję, że choć na chwilę uda mi się tam zapomnieć o tym co nas spotkało.
Kocham Cię moje Serduszko :*
Za dwa cykle spróbujemy znowu.
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 listopada 2014, 11:12
W środę nie było najgorzej, choć łzy cisnęły mi się do oczu jak Mała opowiadała o "braciszku albo siostrzyczce". Dużo mnie kosztowało udawanie, że wszystko jest dobrze, a i tak dziecko okazało się bardziej spostrzegawcze niż dorośli (narysowała siebie uśmiechniętą i zapytała mnie (rysując moją buzie) jak rysuje się smutek...
Dziś było gorzej, nie wytrzymałam i zaraz jak zamknęły się za mną drzwi, popłakałam się. Mama Z. wróciła do domu i pierwsze co zrobiła, to zaatakowała toaletę. Niby nic, ale ile ja bym oddała żeby wisieć głową nad muszlą. Zrobiłabym wszystko byle moje Serduszko do mnie wróciło!
Jutro jedziemy w Tatry. Rezerwowaliśmy hotel 3 tygodnie temu z zamiarem spacerowania całymi dniami po Krupówkach i spokojnym spacerkiem choćby nad oklepane Morskie Oko. Chcę jechać, zapomnieć choć na minutę, ale nawet tego nie potrafię. Kocham góry. Będę mogła posiedzieć sobie na szczycie i przemyśleć co dalej. Czego chce od życia.
Mój NieMąż zrobił mi niespodziankę i zmienił rezerwację pensjonatu na apartament prawie przy Krupówkach:) Odpoczęłam, udało mi się na chwilę zapomnieć o ostatnich 2 tygodniach. Pochodziliśmy po górach. Nie jesteśmy amatorami górskich wędrówek, mamy porządny sprzęt, a zaskoczyły nas warunki w wyższych partiach gór! Odkryliśmy też, że Tatry Słowackie są niedoceniane. Podczas, gdy u nas (po polskiej stronie) tłumy są z każdej strony, tak tam mieliśmy wrażenie, że miasteczka są wymarłe. Znaleźliśmy też nową miejscówkę na narty po Bożym Narodzeniu- zazwyczaj jeździliśmy do Austrii.
Może wyda się Wam to dziwne, ale dopiero teraz doszło do mnie, że jestem MAMĄ. Nie mam już Maluszka pod Sercem, a w sercu. Nie wiedziałam, że słowo słyszane codziennie, z każdej strony, może być tak piękne! Chciałabym je kiedyś usłyszeć. Chciałabym poczuć obślinione, bezzębne pocałunki na policzku. Chciałabym po prostu być mamą
Skoro te dwa cykle muszę wykazać się niespotykaną cierpliwością postanowiłam, że wykorzystam je z pożytkiem. Nie jestem pulchną osobą, BMI w normie, ale postanowiłam zadbać o siebie i może uda mi się zrzucić 5 kg do Świąt. Postaram się ubłagać dziekana o możliwość obrony w grudniu i zamknąć etap studiów- to będzie ciężki, gdyż człowiek nie należy do ugodowych- wszystko zależy od jego humorów. Poszukam pracy, nawet jeżeli miałabym przepracować tylko kilka miesięcy (poprzednia umowa skończyła mi się wraz z końcem września, a że byłam w ciąży i mogliśmy sobie pozwolić żebym nie pracowała, to nie szukałam niczego). To tylko, albo i aż tyle. Nie mogę przecież stać w miejscu.
Kocham Cie Aniołku:* Twoja Mama:)
Nie płacz kochana Mamo
Ja patrzę na Ciebie co rano
Jak tylko oczka otworzę
I skrzydła anielskie rozłożę
To zaraz lecę do Ciebie
Pomimo, że jestem tu- w Niebie
Lecę, by Ciebie utulić,
Do serca mego przytulić
Głaskać Twe włosy rozwiane
I skleić serce złamane.
I znajdziesz mnie w listku na drzewie
I wiatru ciepłym powiewie
I w jasnym słońca promieniu
I w ptaku co siadł na ramieniu.
W Tatrach i szumie morza
W tęczy łuku, barwnym jak zorza
W tatusia czułym uścisku
Bo jestem tak bardzo blisko…
I śpiewam Ci liści szelestem
I kocham – przy Tobie jestem
W zachodzie i wschodzie słońca
Ja będę z Tobą do końca…
Z Uczelnią temat stoi w miejscu, z pracą trochę ruszyło. Byłam dziś na rozmowie. Trochę denerwuje mnie podejśćie pracodawcy- co innego w ogłoszeniu i co innego na rozmowie. Z pracy na pełen etat, ew. 3/4 wyszła dziś połowa i to tylko w weekendy...
Kiedyś nie wyobrażałam sobie siedzenia w domu bez pracy, ale powiem Wam, że zaczynam to doceniać. Dom błyszczy, obiadki NieMałż ma po powrocie z pracy na stole, prasowanie nie straszy już swoją wielkością góry lodowej. Wiadomo chciałabym pracować, ale teraz chyba taki spokój jest mi potrzebny... Tak właściwie, to miałam otworzyć swoją działalność od września. Lokal miałam już zaklepany, wyremontowany i przystosowany, a tu psikus. Właściciel lokalu w ostatniej chwili wycofał się z umowy najmu i skopiował mój pomysł otwierając samemu to co ja miałam w planach!
Spotkałam się też z przyjaciółką i popłakałam jej trochę w rękaw. Jak dobrze, że ją mam!
Nie opuszcza mnie dziś pytanie: co zrobiłam źle? Dlaczego?
Czasami wydaje mi się, że mam lepsze dni, ale w którymś momencie zawsze musi przyjść załamanie. Wiem, że kolejną ciążą nie zastąpię tej, zdaję sobie z tego sprawę. Próbuję przygotować swoje ciało na kolejne wyzwanie, ale jak się znowu nie uda chyba się załamię. Podobno pozytywne myślenie to połowa sukcesu, ale jak tu pozytywnie myśleć jak na karku zawsze będę już czuła zimny powiew, który będzie mi przypominał, że to nie ja tu rządzę...
Poszukiwanie pracy to dramat! Już się przyzwyczaiłam do myśli, że nie znajdę pracy na takich warunkach godzinowych i dniowych (bez weekendów) jak poprzednia, ale żeby było ciężko znaleźć pracę za 1500zł netto,to paranoja:/
Dziś znowu byłam u Zuzki, lat 3- chora, więc nie poszła do przedszkola, a ja póki nie ma pracy chętnie do niej przychodzę. Jaka ona już "dorosła". Nie taki maluch jak jeszcze niedawno. Wygadana, ciekawa świata, lubi się uczyć i wiecznie stęskniona za ciocią- mną
Jej mamie już ładnie widać brzuszek choć to dopiero przełom 13/14 tygodnia. Trochę mi smutno jak na nią patrzę, ale ja też przecież doczekam się swojego dziecka:) A tymczasem mogę poćwiczyć żeby seksownie wyglądać z tym brzuszkiem;)
Mój dom pachnie piernikami Wczoraj piekłam z przepisu na szybkie pierniki z MW. Nie mogłam się powstrzymać jak już zagniotłam tyle ciasta na święta:)
Byłam dziś na uczelni, dziekan wykazał się swoją ludzką stroną i zaangażował w mojej sprawie panią z dziekanatu, żebym ja miała mniej na głowie! Także trzymajcie kciuki by moja motywacja trwała dalej, to w grudniu się obronie:)
Była też wizyta kontrolna u ginekologa. To główny powód mojej radości! Wszystko jest pięknie zagojone, zero zrostów, piękna śluzówka i pęcherzyk w lewym jajniku, dwu centymetrowy, gotów do pęknięcia:) Od następnego cyklu możemy się starać, nie musimy czekać jeszcze jednego:)!
Tak się cieszę
Powinnam się uczyć, żeby już nie musieć myśleć o niczym, ale NIE MOGĘ.
Obiecałam sobie, że będę pozytywnie do tego wszystkiego podchodziła, że nie będę narzekała, ale nie umiem. Czuje ogromny ból i już zawsze będzie mi on towarzyszył. A nadchodzące Święta jeszcze bardziej mnie dobijają Miały być piękne, jedyne, pełne miłości.
Muszę się wziąć za siebie, bo zwariuje!
Każdego dnia tęsknie, myślę o Tobie, mówię do Ciebie.
Przepraszam Cię, że nie udało mi się Ciebie nosić pod sercem.
Tak bardzo mi przykro, że Cię straciłam.
Pustka po Tobie jest najgorsza. Nie da się jej niczym zastąpić ani stłamsić.
Proszę Aniołeczku, zaopiekuj się swoim braciszkiem lub siostrzyczką, która może kiedyś zamieszka jeszcze w moim brzuszku.
Kocham Cię:*
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 listopada 2014, 22:28
Dziś równy miesiąc od zabiegu. Nadal boli tak samo, choć łez już mniej a czas przeleciał mi przez palce. Chciałabym o tym nie myśleć choć przez chwilę, ale nie jestem na to gotowa, to silniejsze ode mnie. Zawsze będę Cię pamiętać...
Mam sprawy którymi powinnam się zająć, a stoją w miejscu, mimo że inni poszli mi na rękę. Wypadałoby nie zawieść tych osób.
Coraz bliżej @, a tym samym natłok myśli "czy znowu się uda tak szybko", "czy w ogóle się uda", "czy będzie dobrze".
Najgorsze jest to, że mam wrażenie, że mój NieMąż zaczyna mieć wątpliwości czy chce już teraz, zaraz znowu próbować. Przeczy jak go o to pytam, ale jednak czuje, że coś jest nie tak. A ja trzymam się tylko tej myśli żeby być mamą, może to źle? Tylko to trzymało mnie, by nie pójść na dno po tym wszystkim.
Obkupiłam się w foremki do pierników wszelakich kształtów:) Dlaczego u nas nie ma takiego wyboru? Do tego gadżety do ozdabiania i lukrowania, i nie można też zapomnieć o dwóch słojach Nutelli:D Jak to sie dzieje, ze tam słoik 800g kosztuje 2,50 eur, a u nas dużo więcej:/
Doczekałam się pierwszej @ po zabiegu. Nie mogło być zbyt pięknie. Co prawda czekałam tylko 35 dni na nią, ale nie jest to zdecydowanie to, do czego przywykłam (2 dni lekkiego krwawienia), tylko jakaś katastrofa:/ Cóż, trzeba przetrwać!
Nastawiam się, że będzie dobrze (czuję to), że uda się od razu i zaraz po Świętach ujrzę II kreseczki:) Bardzo bym chciała, boje się, że za bardzo, i załamię się jak będzie inaczej. Czas pokaże. Tymczasem jestem pozytywnie nastawiona:)
A dziś tylko ten stan się pogłębia. Może to ta pogoda? Albo standardowy, nerwowy piątek zwiastujący, to że jutro powinnam się cieszyć kolejnym tc, już 15-tym...? Często zastanawiam się jaki mój Maluszek teraz byłby duży, czy by dawał już znać o sobie, czy byłaby to dziewczynka, tak jak czułam...
Niesamowite jest to jak życie się przewartościowuje, gdy sie czegoś bardzo pragnie. Kiedyś wizja wakacji we dwoje w Grecji była kusząca, a teraz chciałabym ja pokazać dziecku. Każdy spontaniczny weekend nad morzem jest już niczym, bo jest nas "za mało".
Aniołku, proszę Cię o rodzeństwo, to na ziemi, dla Ciebie... z Twoimi oczkami, żebym patrząc na nie, mogła widzieć też Ciebie:)
A od wczoraj jestem kompletnie rozstrojona. Chciałabym już być w połowie cyklu. Chciałabym żeby się udało i było wszystko dobrze. Wiele bym chciała, wiem, ale tak bardzo się boję...
Pod koniec stycznia jedziemy ze znajomymi na narty, wyjazd był już zaplanowany pod koniec września (początkowo mieliśmy jechać w grudniu), ale kolega złamał nogę, a ja miałam razem z jego żoną i córeczkami bawić się na zakupach, torze saneczkowym i zajadać lokalnymi pysznościami. Jak bardzo chciałabym żeby chociaż TA część "planu" pozostała bez zmiany!
Popsuł nam się piec gazowy w domu- nie mamy ciepłej wody i ogrzewania (z tym jest mniejszy problem, bo i tak grzejemy kominkiem). Doceniłam luksus posiadania ciepłej wody;) Trochę nie w czas, bo mieliśmy kupić kanapę i panele do salonu, a musimy włożyć kasę w piec, no ale to w końcu inwestycja na kolejne 15 lat (szkoda tylko, że tak kosztowna). W każdym razie musimy żyć bez ciepłej wody jeszcze dwa dni:/
Mam też problem zupełnie trywialny:) Idę w poniedziałek do fryzjera na farbę i zastanawiam się czy ścinać włosy czy nie. Teraz mam za łopatki, a chciałabym do ramion. Generalnie nie zastanawiałabym się dłużej, gdyby nie mój Luby, który zdecydowanie woli mnie w dłuższej wersji. Z drugiej strony włosy do ramion wcale nie są takie krótkie i poczułabym jakąś zmianę, a nie zwykłe odświeżenie koloru:)
W poniedziałek mam jeszcze jedną wizytę kontrolną po zabiegu. Dobrze się złożyło, bo to będzie akurat środek cyklu i może wypatrzę piękny pęcherzyk gotowy na mój świąteczny cud
Trochę się martwie, bo zaczęłam plamić i mam nadzieję, że to nic poważnego.
Wierzę, że już teraz zaraz uda się znowu, ale ze szczęśliwym zakończeniem!
Połowa pierników upieczona i prawie polukrowana, jeszcze drugie tyle do obrobienia. Musze to do jutra skończyć, bo nie lubię jak coś nade mną wisi.
Magi świąt nie czuje. Jakoś mi nie zależy w tym roku... A Luby kombinuje gdzie by tu pojechać w przerwie świąteczno-noworocznej. Wczoraj zarezerwował narty w Austrii i (dla kontrastu) hotel nad Bałtykiem;) Miał duży dylemat czy woli aktywnie poodpoczywać czy spać do 10 i spacerować po plaży. W związku z tym, że wybór nie jest łatwy dorzucił trzecią propozycję- Grand Canarie!!! Zobaczymy co z tego wyjdzie:)
Zastanawiałam się czy byłabym dziś tu gdzie jestem, gdyby coś w moim życiu potoczyło się inaczej. Czy leżałabym teraz na kanapie, z morzem na wyciągnięcie ręki, gdyby nie stało się to się stało. Mam ogromny żal do świata za to cierpienie, ale próbuje się z nim pogodzić. Walczę o naszą rodzinę i wiem, że musi być kiedyś lepiej:)
Szczęśliwego Nowego Roku:) Spełnienia marzeń, wytrwałości w dążeniu do celu i spokoju ducha w walce o małe Szczęście
mocno trzymam kciuki za kolejne próby :)
trzymam kciuki - nie poddawaj się <przytul>
Jeszcze nie jedne poranki i wieczory będą dla ciebie ciężkie ale naprawdę czas może nie tyle co leczy rany to pozwala oswoić się z tym co się wydarzyło. Czytając twoja historie to tak jakbym czytała swoją bo była bardzo podobna - u mnie minęło trochę więcej czasu dlatego uwierz ze będzie łatwiej :*
Wiem co czujesz. Przeszłam to samo. Na początku nie było łatwo, ale z czasem się jakoś z tym pogodziłam. Teraz żyję z myślą, że teraz już będzie tylko dobrze! Trzymam kciuki.