W 11 dpo zrobiłam test ciążowy- pink test z rossmana (nie miałam go nigdy wcześniej). Wynik- biel. Po pracy zerknęłam na test i była kreseczka delikatna. Pomyślałam, że nie znam tych testów i pewnie zaszła reakcja, ale dla pewności i nie robienia sobie głupich nadziei zrobiłam w 12 dpo mój najbardziej wiarygodny i niezawodny test check&go. I ten nie pozostawił nawet grama nadziei. Mąż nawet oglądał czy przypadkiem nic nie ma. Zrobiło mi się przykro.
Piersi bolą mnie przeokropnie, miałam tak przed uregulowaniem prolaktyny. Czy to możliwe że znowu wzrosła pomimo brania leków? Bo odkąd biorę bromergon objawy te ustały, jedynie w cyklu kiedy się udało bolały, ale to już mamy ustalone, że to nie ciąża. Tak więc lekcja na przyszłość nie nakręcać się bolącymi piersiami, bo to nic nie znaczy.
Umówiłam męża na badanie nasienia na 11 grudnia. On o tym jeszcze nie wie chociaż wspominałam mu ostatnio Powiem mu za jakiś czas. Może mnie nie zabije za to. Tak pięknie wszystko sobie zaplanowałam, on 11 grudnia badanie, ja 14 do gina na monitoring i z wynikami. I tu zaskoczenie- mój lekarz może mnie przyjąć dopiero w styczniu, no chyba że coś by się ważnego działo. W grudniu nie pracuje. Tak więc nawet monitoring odpada. Będzie totalny luz i spontan- dokładnie tak jak chciał mój lekarz. Mamy dać sobie czas. Będę mogła jedynie polegać na temp i testach owulacyjnych. Nie zmartwiło mnie to jakoś strasznie bo w grudniu i tak nie na rękę mi zachodzenie w ciążę. Wiadomo jakby się udało będę najszczęśliwsza i zmienię wszystkie plany, a jak się nie uda jadę do Zakopanego na sylwestra i będę szaleć
W ogóle jest bardzo dużo plusów nie bycia w ciąży:
-zdążę schudnąć przed ciążą
-skorzystam z karty multisportu (aktywna od jutra )
-jadę do Zakopanego
-zbieram praktykę do uprawnień
-pomaluję włosy na święta
-wysprzątam mieszkanie na święta.
Minusy:
-złamane serce.
Moje dalsze plany:
W styczniu wizyta u mojego ginekologa. Jak nie będzie miał dla mnie żadnego pomysłu konsultacja w Warszawie u innego lekarza. Mam już wybranego. Cieszy się świetnymi opiniami. Zobaczymy co życie przyniesie. A w następnym cyklu mierzę temperaturę tylko do owulacji.
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 listopada 2015, 19:38
A więc tak:
ph z 7,2 na 7,6 (norma powyżej 7,2)
koncentracja z 24 na 28,31 (norma powyżej 15)
całkowita ilość plemników z prawie 166 na 186,86 (norma powyżej 39)
ruch całkowity z 34% na 41,57% (norma powyżej 40)
plemniki o budowie prawidłowej z 2% na 2,97% (norma powyżej 4%).
Mąż z tej okazji przyjechał z szampanem i ptasim mleczkiem
Chodzi i pyta mnie czy się cieszę z poprawy Mocno go to podbudowało
A myślę że gdyby czas abstynencji był krótszy tj. 3 dni wyniki byłyby jeszcze lepsze. Ale chcieliśmy aby znowu było to 5 dni żeby mieć lepszą skalę porównania.
Wieczorem mąż zaciągnął mnie do oglądania filmu dokumentalnego o trzech parach starających się o dziecko i doświadczeniach przeprowadzonych na 3 mężczyznach odnośnie wpływu temperatury na nasienia i analizie jak to poprawić. Lubię jak się tak stara i angażuje Wiem że będzie najwspanialszym tatą! Mam nadzieję że już niedługo
Ja muszę zniknąć z forum. Jak wiecie w środę miałam wizytę u innego lekarza. Chciałam sprawdzić, porównać, jak ktoś inny spojrzy na nasz problem. Lekarz okazał się fantastyczny. Powiedział mi to samo, co mój stały lekarz, tylko bardziej dosadnie i bardziej wprost. On był jak psycholog. Powiedział wszystko to, co siedzi we mnie gdzieś głęboko i co mnie męczy. Pierwszy raz zdarzyło mi się przepłakać całą wizytę. W ogóle pierwszy raz płakałam na wizycie. Powiedział, że jak tylko na mnie spojrzał od razu wiedział z czym przychodzę. Stwierdził, że naszym problemem jest nasienie męża, które wg niego było też powodem poronienia, i moja głowa. I że wg niego większym problemem jest moja głowa, bo moja psychika po tym czasie jest wypruta na maksa. Powiedział, że pewnie nawet gdybym przespała się z facetem z 98% prawidłowych plemników to nie zaszłabym w ciążę. Tak ma ogromną rację, ja sama stwierdziłam, że mam z tym ogromny problem. Jednak te 2 lata starań i poronienie, które mnie spotkało zostawiło ogromną dziurę w mojej głowie i sercu. Pomijam, że odbiło się to też na wyglądzie. Bo która 26-letnia dziewczyna ma więcej siwych włosów niż jej 61-letnia teściowa. Nawet fryzjer ostatnio zapytał ile mam lat i stwierdził że musimy dobrać zimny odcień farby żeby przykryło moje sreberka. Ale to akurat mniej ważny aspekt tego wszystkiego. Lekarz zabronił mi mierzyć temperaturę, myśleć o tym, liczyć dni płodne, analizować cokolwiek i robić jakiekolwiek badania, bo jestem zdrowa i to widać. Odciąć się od wszystkiego co z tym związane i co mi się kojarzy ze staraniami o dziecko. Kochać się tylko wtedy kiedy mamy ochotę a nie kiedy trzeba. Wyluzować się i cieszyć się życiem. Dać działać biologii. Powiedział, że jestem jeszcze młoda i mam czas żeby jeszcze trochę poczekać. Zaproponował abym dała sobie czas do września. Jak się nie uda to inseminacja, potem in vitro. Potwierdził że stymulacja nie ma sensu.
Nie wiem sama czy będę umiała wyluzować, zapomnieć na moment o moim wielkim niespełnionym pragnieniu zostania matką. Ale nie pozostało mi nic innego niż spróbować. Nie wiem też czy będę umiała zdecydować się na in vitro. To mnie przeraża, to dla mnie za dużo. Inseminacja jak najbardziej. Trudno też będzie mi przestać wszystko kontrolować. Do tej pory byłam świadoma swojego organizmu, wiedziałam kiedy jest owulacja. Teraz mam to wszystko rzucić i zacząć od zera, starać się na luzie. Nie wiem tylko czy jest to możliwe po takim czasie. Mąż zapytał czy sama sobie z tym poradzę. Też jestem ciekawa, ale co da mi psycholog, który tylko będzie rozgrzebywał ranę, a ja mam przecież zapomnieć. Mam wiele dylematów, ale nie będę szukać na nie odpowiedzi. Po prostu spróbuję mieć jak najmniej czasu i jak najmniej myśleć. Reszta niech się sama dzieje. Nie wiadomo czy będzie mi dane zostać mamą, chociaż lekarz zapewniał mnie że będę żebym się nie martwiła. Pocieszał że w drugą ciążę zajdę od razu że nawet nie będę wiedzieć kiedy. Chciałabym, ale wiem że nie każdemu jest dane zostać rodzicem.
Dziękuję wam jeszcze raz z całego serca i życzę przede wszystkim spełnienia tego największego marzenia. Trzymam za was kciuki
Przyszła do mnie kompletnie niespodziewanie. Test zrobiłam tylko dlatego, że spóźniał mi się okres. W czwartek (04.02) dwie wyraźne kreski na teście. Beta 102. Szybka wizyta u lekarza. Na usg nic nie widać, endometrium średnie. Zalecenie, aby brać duphaston i acard. Sobota (06.02) beta już tylko 13. 08.02- miesiączka.
Wiedzieliśmy z mężem, że nie możemy się zbyt szybko cieszyć, że różnie może być, ale byliśmy też pełni nadziei, że limit pecha już wyczerpaliśmy. Nawet zaczęły się ciążowe objawy Trwały 2 dni.
Tak więc zmiana planów. Wiemy już że problemem nie jest zajście a utrzymanie ciąży. Nie ma sensu żadne czekanie do września ani inseminacja. Znalazłam już listę badań które powinnam wykonać. Przede wszystkim laparo i histeroskopia oraz badania genetyczne. Skonsultuję to najpierw z moim lekarzem.
26 stycznia jak miałam wizytę kazał rozważyć inseminację, zaproponował laparoskopię i sugerował że może jest tak że dochodzi do bardzo wczesnych poronień i że czasem warto zrobić test, że byłby to jakiś trop.
Kolejna wizyta 25 lutego. Myślę że pokieruje mnie na początek na laparoskopię.
Boże dlaczego mi to robisz?
Nie umiem sobie z tym wszystkim poradzić, nie umiem się z tym pogodzić, otrząsnąć się z tego i żyć normalnie. Ostatnio myślałam że nic gorszego nie może mnie spotkać, a teraz jestem na jeszcze większym dnie. Nie umiem znaleźć sobie miejsca, w towarzystwie się nie odzywam, jestem niezdecydowana, nawet nie potrafię zdecydować czy robić na obiad kurczaka czy rybę. Jednak najgorsze jest budzenie się w nocy. Dlaczego ne potrafię przespać spokojnie całej nocy, co chwilę się budzę. Dziś obudziłam się cała mokra. Śniło mi się że miałam córeczkę. Wczoraj z mężem rozmawialiśmy o inseminacji i przyśniło mi się że zdecydowaliśmy się na nią, ale tuż przed inseminacją udało się jakby naturalnie. Potem już sama nie wiedziałam czy to naturalnie czy z inseminacji. Ale trzymałam dziewczynkę na rękach. Była moja. Moja wymarzona kruszynka. Myślę o tym 24 godziny na dobę. Nawet gdy śpię.
Wierzę w to że czas uleczy rany. Muszę w to wierzyć bo długo tak nie pociągnę.
Panie Boże pomóż mi, nie daję już rady. Zabierz ode mnie to cierpienie. Proszę
Jahwe rzekł do Ozeasza: "Idź, pojmij za żonę nierządnicę i [miej] dzieci nierządu! Bo opuszczając Jahwe, kraj oddaje się nierządowi". Poszedł tedy i pojął Gomer, córkę Diblajima. Ona poczęła i urodziła mu syna. Wtedy rzekł Jahwe do niego: "Nazwij go Jizrael! Bo już niedługo, a pomszczę na Domu Jehu krwawą zbrodnię jizraelską i położę kres panowania Domu Izraela. W owym dniu zdruzgoczę łuk Izraela na równinie Jizrael". Potem [Gomer] stała się znowu brzemienna i wydała na świat córkę. Rzekł wtedy [Jahwe] do niego: "Nazwij ją Nie doznająca miłosierdzia! Bo nie będę już okazywał miłosierdzia Domowi Izraela i już mu nie przebaczę! (Domowi Judy natomiast okażę miłosierdzie i wybawię ich przez Jahwe, ich Boga. Nie wybawię ich jednak łukiem, mieczem i wojną, ni przez rumaki i jeźdźców!) Gdy [Gomer] odstawiła od piersi "Nie doznającą miłosierdzia", stała się [znowu] brzemienna i urodziła syna. Rzekł wtedy [Jahwe]: "Nazwij go: Nie mój lud! Bo nie jesteście już ludem moim, a ja nie jestem Bogiem waszym".
Panie Boże dziękuję Ci za te słowa. Nie wiem do końca co mają znaczyć, ale sam wiesz najlepiej jak bardzo ich potrzebowałam. Potrzebowałam malutkiej iskierki nadziei, a ty mi ją dałeś. Taką malutką mikronadzieję.
Mam nadzieję że się wreszcie uda i będziesz najszczęśliwszą kobietą na świecie. Nikt tak nie zasłużył na szczęście jak Ty :-* trzymam mocno kciuki i gorąco się za Ciebie modlę :-* a będąc w Zakopanem nie zapomnij odwiedzić kościoła na Krupówkach pod wezwaniem św. Rodziny :D
dobrze że znajdujesz plusy obecnej sytuacji. Takie skupienie się na czymś innym np zajęciami na multisporcie potrafi zdziałać cuda. Czasami wystarczy tylko na trochę zapomnieć i wtedy się udaję. Wiem co mówię i tego Ci życzę :)
Dziękuję dziewczyny <3