Zapisz się i otrzymuj powiadomienia o
zniżkach, promocjach i najnowszych ciekawostkach ze świata! Jeśli interesują
Cię tematy związane z płodnością, ciążą, macierzyństwem - wysyłamy tylko
to, co sami chcielibyśmy otrzymać:)
O mnie: Mam 26 lat, męża, stabilne życie...cóż więcej chcieć? Brakuje nam tylko Maleństwa. Oboje dojrzeliśmy do bycia rodzicami, jednak droga do macierzyństwa nie będzie chyba łatwa :(
Czas starania się o dziecko: start sierpień 2012
Moja historia: Historia raczej skomplikowana nie jest. Oprócz lekko podwyższonej prolaktyny (o 10 pkt), torbieli na lewym jajniku na pierwszy rzut oka wszystko chyba jest ok. Tylko na pierwszy rzut oka. Rzeczywistość jest taka, że zaczęłam farmaceutycznie zbijać prolaktynę, a torbiel rośnie i rośnie. Dostałam skierowanie do szpitala, ale pracoholikom zawsze nie po drodze. Wydawać by się mogło, że będzie jak w bajce: miłość, wychodzony, wyczekany ślub, własne wypieszczone eM i mały CUD kochany ponad wszystko. To "wszystko" jest coraz trudniejsze. Wkrótce minie 12 miesięcy starań. Nadzieja była...teraz szukam pomocy jakiegoś psychologa, bo ginekologiczne bajki mnie już nie napawają nadzieją. Psychicznie siadam.
Moje emocje: No właśnie! Huśtawka....mój cykl dzieli się na 3 etapy humoru. Do owulacji jestem spokojna, cierpliwie czekam, sprawdzam to i owo, w czasie owulacji przenosiłabym góry, a uśmiech mam od ucha do ucha. Kilka dni po, aż do następnego okresu to wielka walka z sobą. Czekanie, szukanie objawów, świrowanie.... w końcu rozczarowanie i łzy.
Kolejny, 6 cykl. Po raz kolejny godzę się z nadejściem @. Nie pozostaje mi nic poza nadzieją. Olej z wiesiołka naszykowany, witamina B6 i kwas foliowy też. Szkoda tylko, że ten śluz mam taki mało płodny i skąpy. 25 stycznia idę do lekarza, niech zrobi mi znowu badania i powie coś konkretnego, bo ostatnio mam wrażenie, że mnie zbył. No bo przecież to tylko kilka miesięcy starań...jest czas.
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 stycznia 2013, 16:57
Lekarze mówią,że problemu będą szukać po roku bezowocnych starań. Ja się staram z Mężem od 3 lat i nadal nic... Na prawdę wiele przeszłam...Mam nawet za sobą operację LAPAROTOMIĘ...
Jejku, jaki dziś miałam połamany dzień... Mocno doskwiera mi lewy jajnik, już tak drugi dzień. Martwię się czy to nie sprawka tej torbieli. Wiem, powinnam iść do lekarza. Idę, ale dopiero 25.01. Takie są kolejki prywatnie do tego lekarza, a do innego nie idę, bo się boję (takie niemiłe wspominki). Mam nadzieję, że to tylko taki dziwny okres i wszystko będzie w normie <strach>.
Co do lekarzy to mój od razu zaczął szukać przyczyny...lecze sie już prawie rok i teraz dopiero coś sie dzieje...ale u mnie sprawy raczej naturalne odpadają:/ a co do torbieli to tez miałam jedna ale sie wchlonela:)
Zwariowany ten dzień. Emocje w pracy, bieganina po mieście, brak czasu dla samej siebie i jeszcze remont naszego nowego gniazdka. Czas leci, coraz bliżej do owulacji, lada dzień przyjdzie nowy termometr i teściki LH, bierzemy się do roboty. Ciągle mam nadzieje, że "w tym" cyklu się uda, chociaż w głębi duszy mam dziwne przeczucie, że coś ze mną nie tak, że może to wina prolaktyny? Najzwyczajniej się boję. Maż mój osobisty pociesza mnie, że w nowym mieszkaniu już "na swoim" na pewno się uda, bo będzie więcej "luzu". Oby tak było...
Aaaa i jeszcze jedno pytanie ma do Was:
Czy jeśli jest skok temperatury to znaczy, że owulacja była i pęcherzyk pękł? Bo ostatnio jak byłam u gina i pęcherzyk miał 20 mm to gin tak pod nosem coś zaczął mówić: "a może pęcherzyk nie pęka?" Ja już zgłupiałam, bo wydawało mi się, że skok temperatury to owulacja, a owulacja to pękniecie pęcherzyka...@_@
Powolutku zbliżamy się do owulacji. Czekam cierpliwie na nowy termometr i testy LH, ale jakoś przesyłka się przedłuża- może przez pogodę? W tym cyklu trochę sobie odpuściłam, nie nakręcam się tak jak to było ostatnio mam jakiś tam swój plan na maj, w związku z tym starania pełną parą można odłożyć w czasie i odsapnąć psychicznie- co będzie to będzie. temperaturę mierzę dalej dla własnych inf, w okolicy owulacji się postaramy, a potem czekam na @. Do tej pory nie myślałam o niczym innym, zastanawiałam się czy na 30-stkę męża zrobię mu niespodziankę, potem może na Boże Narodzenie, potem może teściowej na urodziny, albo mężowi na walentynki...Ehhhh....szkoda mojego zdrowia.
Mam dokładnie tak samo! Ale na walentynki już nie wypali, bo temperatura spada na łeb na szyję i @ już puka do drzwi... :( Tak jak piszesz, szkoda zdrowia na takie myślenie, ale to silniejsze ode mnie... :/
Mam dokładnie tak samo! Ale na walentynki już nie wypali, bo temperatura spada na łeb na szyję i @ już puka do drzwi... :( Tak jak piszesz, szkoda zdrowia na takie myślenie, ale to silniejsze ode mnie... :/
Byłam dziś u ginekologa. Za wiele pocieszających rzeczy mi nie powiedział To, że mam torbiel na lewym jajniku to wiem od jakiś 2 lat, ale ona ostatnio bardzo szybko rośnie- przez dwa miesiące urósł kolejne 5mm i ma już 3 cm a na dodatek nie jest pusty w środku, tylko ma gęsty płyn. Lekarza zdanie jest takie: trzeba to wyciąć. Skierowanie do szpitala leży już u mnie w torbie. W głowie mętlik, strach i jeszcze te myśli-czy dane mi będzie być mamą? Jedyną pocieszającą informacją jest pęcherzyk. W 13 dc ma 20 mm także spory, bo ostatnio w 17/18 dc miał 20mm. Dobre i to, a nóż widelec ucieknę spod noża, bo podobno ciąża jest dobrym lekarstwem. Zobaczymy. W tym miesiącu się jeszcze mocno postaramy, eeee najmocniej jak potrafimy;p a później to raczej będę się przygotowywać do szpitala.
Ale mi jest dziś niedobrze....Mdli mnie cały dzień, boje się, żeby mnie czasem jakieś grypsko nie złapało, bo to pokrzyżuje moje plany. Temperatura 36,5 także rośnie. Przypomniało mi się jeszcze jedno zdanie mojego ginekologa. Zapytałam go wczoraj, co on myśli o wiesiołku i witaminie B6 jeśli chodzi o śluz i fazę lutealną. Czy pomagają? A on: " To tak samo jak branie leków homeopatycznych..." Czyli, że co? Że nic? A mnie się wydaje, że jednak pomagają...
Mi pomogły (chyba) bo sami z lekarzem nie jesteśmy pewni tabletki :dong quai, i moj lekarz mówi ze zioła itp coś na pewno pomagają...przecież ludzie kiedyś tylko takimi rzeczami sie leczyli:)
Coś tu nie gra...ovu wyznaczyło mi owulację w 12 dniu cyklu, a ja następnego dnia (13dc) byłam u ginekologa i pęcherzyk miał 20 mm... Raczej 2 owulacji nie mam;p No i te negatywne testy LH. Jakieś bzdury to powychodziły. Mam nadzieję, że jutro temperatura poszybuje w górę i owulacja będzie w wyznaczonym terminie. Dziwne?
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 stycznia 2013, 14:05
mi moja gin powiedziała że nieraz jest tak że co drugi miesiąc są lepsze dni płodne bo to zależy od organizmu też duzo a ja mam przerąbane bo co 5 tygodni jeste w domu i jade na 5 do pracy u mnie jest bardzo trudno zajsć same rozczarowania
Hmmm...bardzo dziwna sprawa. Kupiłam ostatnio 15 testów na allegro. Takich po 1 zł. Dziś zrobiłam 2 i żaden nie wyszedł pozytywny:( Zasmuciłam się bardzo, bo ovu wyznaczył mi owulację 12 dc, gin 13 dc widział pęcherzyk 20 mm, a dziś test negatywny. Na szczęście miałam jeszcze testy LH z apteki. Zrobiłam. 2 ciemne krechy! Aż do męża poleciałam i kazałam się przyglądać i szukać różnic. Czekamy teraz cierpliwie na owulację i bierzemy się do roboty. Nic z tych testów nie rozumiem, ale i tak się cieszę z tych 2 kresek- prawie jakbym robiła już test ciążowy;p
Ja też kupuję testy z allegro. Tylko, że ja wszystkie testy z danego cyklu zbieram i opisuję datami. Mam wtedy porównanie jakie jest kolor i intensywność kresek.
mydays pocieszyłaś mnie:) już tak wątpiłam w tą owulację. Pęcherzyk widziałam, a tu testy codziennie negatywne...Dziś też zrobię jeden z apteki i jeden z allegro. Zobaczymy co wyjdzie:)
Ogłaszam wszem i wobec, że testy LH z allegro ( te po 1 zł) są do d.....Zrobiłam dziś test. Dwa testy ( z allegro i z apteki) zrobiłam za jednym zamachem. Apteka mówi, że owulacja za rogiem, allegro, że nic z tego. A temperatura rośnie....Nic z tego nie rozumiem. Im bardziej się w to wszystko wczuwam, zgłębiam tajniki mojego organizmu on zaczyna płatać mi figle i "rozregulowywać się". Eh...
Ten cykl daję na stracenie. Chyba nie było owulacji. Jajeczko w piątek miało 20 mm ale ja śluzu płodnego nie zauważyłam, a skok temperatury ....nie było widoczny. Niby Ovu gdzieś tam tą owulację zaznaczył (właśnie na piątek), ale jakoś nie jestem pewna. Trudno. Dostałam namiary na lekarza, który zajmie się moim jajnikiem. Chyba tym muszę się teraz przejmować, a nie ciążą
Owulacja przesunięta....zwariuje zaraz. Już niech ten okres przyjdzie i będzie luz. Mocno czuję, że ten cykl będzie nieudany. już nawet doliczyłam go do tych straconych. Zajmę się teraz remontem naszego gniazdka, bo to jest o wiele przyjemniejsze niż użalanie się nad sobą i szukanie objawów.
I znów ovu przesunął mi owulację. Eh, kiepsko było wtedy z serduszkowaniem i pewnie w tym cyklu nic z tego nie będzie. Ale przecież i tak na cuda nie liczę. Hmmmm....Chociaż powiem wam po kryjomu, że w głębi serca ciągle mam nadzieję, wierzę, myślę. Przybrałam tylko postawę "co będzie to będzie", ale ja wiem co bym chciała, żeby było...
no tak to jest gadamy piszemy wkórzamy się ale jak nadchodzą te dni zielone przytulamy się i myślimy czy to tera a póżniej rozczarowanie i płacz u mnie jest tak co mieśiac już pomału też mam chyba wszystko w d..ie ale myśle a może akurat tera nadejdzie ten dzień to jest cała nasza karuzela
Pięć dni po owulacji, a nad ranem obudził mnie dyskomfort w dole brzucha (chwilowy), a znowu cały dzień mam wrażenie jakbym miała jajniki z ołowiu, a cały "dół" miałby mi zaraz wypaść. Nie wiem czy to taki ból jak na @, bo teoretycznie nic mnie nie boli, ale dyskomfort czuję... Kurcze nie chcę się nakręcać, nawet nie wiem czy to nie za wcześnie jak na takie odczucia.... Zobaczymy, może sama się nakręcam, bo raczej żadnych innych objawów nie mam.
Bzikuje! Nie da się tak po prostu odpuścić, nie myśleć. Ciągle patrzę na ten mój wykres, w nocy spać nie mogę, bo w podświadomości myślę o mierzeniu temperatury i czy może czasem nie spadnie. Nie wiem czy sobie to wymyślam, czy próbuję za wszelką cenę dopasować objawy do ciąży, ale jak tak poczytałam wpisy na forum (eh, z 2 miesiące temu) to dziś bolał mnie brzuch- niedługo, ale bolał tak dziwnie. Potem bolało mnie "w boku", gdzieś tam zakuły jajniki. Piersi są obolałe, ale raczej tak jak przed okresem. No także widzicie. Świruje. A wszystko zaczęło się w niedzielę, kiedy cały dzień czułam taki lekki przedmiesiączkowy dyskomfort. Jejkuuu, niech już ta niedziela będzie to się wszystkiego dowiem. Chociaż dwa poprzednie cykle miałam plamienia na 2-3 dni przed planowaną @, czyli za jakieś dwa dni już wszystko się okaże. Buuuu
Kurcze! Dziś zaczęłam plamić. Nie wiem co to ma oznaczać, bo do okresu mam jeszcze (teoretycznie) 3 dni. Temperatura dziś 36,8, czyli nie spadła. Nic mnie nie bolało, żadnych oznak a tu masz babo placek. No nic...czekam. Łudzę się, że może to plamienie to 'dobry znak".
dziś jest 8 dni po owulacji czyli mogło to by być plamienie implantacyjne, ale 2 cykle temu też się łudziłam i nic z tego nie wyszło:( okres miałam 4 dni przed czasem.
temperatura poszła nieco w górę, a plamienie jest. Nic już z tego nie rozumiem Łudzę się nadzieją i boję rozczarowania. Zastanawia mnie fakt wzrostu temperatury, bo przecież powinna spaść jak przychodzi @....No chyba, że już tak bardzo szaleją mi hormony:(
Nie mam się co łudzić. To żadne plamienie implantacyjne. Niski progesteron daje o sobie znać takim właśnie plamieniem przed okresem. Wszystkie objawy ustąpiły, także czekam na mega @. A tak mi dziś smutno..... Nie wiem co ja sobie myślałam...oj głupia ja, głupia!
Zaczęłam 7 cykl...Sporo łez wylałam w czwartek. Niby nie nastawiałam się na wielką nowinę, ale jednak to co w sercu wyszło na jaw. Na szczęście jest już lepiej, jak zwykle nowy cykl = nowa nadzieja. W następny wtorek idę do profesora z moim jajnikiem. Zobaczymy co powie. A teraz mamy z mężem tydzień urlopu i gdyby nie @ to byśmy sobie poszaleli. Ale co się odwlecze to nie uciecze:D
Zrobiłam dziś badania: estrogen, prolaktyna, progesteron. Z tym progesteronem to zrobiłam się w konia ( nie znając tajników skomputeryzowanej medycyny) Powinnam rozdzielić to badanie i progesteron zrobić po owulacji, ale co się odwlecze to...yyy chyba już to pisała;p Trudno! No i : estrogeny w normie, progesteron w fazie folikularnej w normie, prolaktyna...PODWYŻSZONA! Niby niewiele, bo norma jest do 26,53 a ja mam 39,50. Jednak podwyższona to podwyższona....i mam teraz jeszcze większą zagadkę I jak to wyluzować? Nie da się!
Postanowiłam....nie będę się stresować i przejmować całym tym zamieszaniem z ciążą. Z resztą na własne życzenie wprowadzam siebie w taki zdołowany stan. Wszystko przez moje chore ambicje, zawsze muszę mieć to co chcę, a tu proszę jaka nauczka. Muszę wyluzować! W końcu mam jeszcze czas, nie? Tak sobie teraz będę to tłumaczyć...codziennie rano do lustra, aż wyluzuję! Zacznę się cieszyć bliskością z mężem, a nie tylko kalkulować wyjdzie czy nie wyjdzie, płodny czy niepłodny dzień, było owulacja czy nie....
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 lutego 2013, 18:23
też bym chciała mieć takie nastawienie ale u mnie się nie da bo też ciągle jak się przytulam z m myśle sobie a może to dziś tego się nie da wyluzować i nie myśleć bo to jest w środku i siedzi cały czas
Ja dałam sobie na luz do kwietnia.Przytulanki będą tylko z przyjemności,a nie z myślą o zajściu. Ale od kwietnia ponawiamy badanka i zaczniemy staranka na maksa.Mam PCO-nie mam czasu aby czekać.
Treści zawarte w serwisie OvuFriend mają charakter informacyjno - edukacyjny, nie stanowią porady lekarskiej, nie są diagnozą lekarską i nie mogą zastępować zasięgania konsultacji medycznych oraz poddawania się badaniom bądź terapii, stosownie do stanu zdrowia i potrzeb kobiety.
Korzystając z witryny bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. W każdej chwili możesz swobodnie zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich zapisywaniu.
Dowiedz się więcej.
życzę powodzenia:)
Lekarze mówią,że problemu będą szukać po roku bezowocnych starań. Ja się staram z Mężem od 3 lat i nadal nic... Na prawdę wiele przeszłam...Mam nawet za sobą operację LAPAROTOMIĘ...