
Mezus zorganizowal wypad w gory i jest bosko, takie zmeczenie sie fizyczne na maksa duzo daje... az nie chce sie stad wyjezdzac... czuje sie zrelaksowana i szczesliwa i zaczynam znowu wierzyc w lepsze jutro


















dopoty dopoki nie pojawia sie w zyciu czlowieka Smierc czuje radosc i wierzy, ze wszystko bedzie dobrze...
ja nadal wierze ale brak mi siebie sprzed kilku lat ... nie jestem juz ta sama osoba, mowi sie, ze cierpienie uszlachetnia...ne wiem
pomimo wszystko wierze, ze ktos tam na gorze ma dobry plan i bede w koncu szczesliwa mama


W tym cyklu odpuscilam ... co bedzie to bedzie... nie naciskam na meza i ku mojemu zdziwieniu, nie zapeszajac




Czuje sie lepiej gdy nie musze juz co krok kontrolowac mojego organizmu, jest mi z tym dobrze, niech sie dzieje wola Boska



U mnie raczej juz po owulacji ale szczerze mowiac nie licze na zbyt wiele mimo wielu serduszek


Mialam testowac 14, mialam ochote na 16, ale w koncu bede musiala 13 bo mamy male przyjecie






co do staran to nie mam zadnych przeczuc i najwazniejsze nie czuje wewnetrznej presji, ze juz musze testowac







dzis zaczelam sie zastanawiac, ze moze inseminacja jak sie nie uda do kwietnia ale nie wiem sama, mam tyle watpliwosci... w przeszlosci nigdy nie sadzilam, ze bedziemy mieli taki problem, u mnie i u mojego w rodzinie mozna powiedziec, ze wszystkim za 1, 2 razem se udawalo... nie wiem sama... moze dla nas jest pisany inny plan...
Ściskam Cię mocno :* Nasze Aniołki czuwają nad nami :*
Ściskam Cię mocno :* Nasze Aniołki czuwają nad nami :*