Teraz te emocje już nie mają znaczenia, pamiętam tylko te dobre momenty. Ciąża z Wami była czymś cudownym.
Kocham Was moje kurczaczki. 🐥🐥
Chłopcy są fajni, pogodni, rozolutni i przekochani.
Obaj już chodzą. Na codzien kłócą się, gryzą ale wiem że jak siebie dłuższy czas nie widzą to tęsknią za sobą.
Ale ja tu nie o tym.
Kocham być mamą ale.... No właśnie. Mam poczucie ogromnej samotności. Czuję się jakbym nagle została sama. Ze nic poza dziećmi nie mam. Kontakty z innymi jakoś się rozleciały. Może to moja wina?
Po drugie. Wiem, że to nie czas na trzecie dziecko ale gdzieś tam w głowie siedzi mi druga ciąża.
Dziwne uczucie kiedy rozum nie chce a serce owszem. Czasami mi z tym ciężko. Szczególnie, gdy dowiaduje się że ktoś jest w ciąży. To ukłucie zazdrości nadal towarzyszy. Pomimo, że dwójkę dzieci już mam. Nawet nie mam z kim o tym porozmawiać.... Boli mnie to, że nie mogę liczyć na spontaniczna ciążę. Że jeśli sie zdecydujemy to czeka nas klinika, lekarze, tony leków. Ale czy ja w ogóle powinnam narzekać? Trudne to.....
Gdyby ktoś rok temu napomknął mi o kolejnej ciąży, to chyba bym wyśmiała. Nie, że nigdy bym nie chciał już ale to był bardzo ekstremalny czas z bliźniakami.
Teraz ta myśl chodzi mi od paru dobrych miesięcy.
Rozmawiałam o tym z mężem. W sumie nie raz.
Pierwsza rozmowa skończyła się na tym, że oboje byśmy chcieli ale oboje też mamy mnóstwo wątpliwości i wiele rzeczy było przeciw. Wydawało mi się wtedy, że nie mam z tym problemu. Wydawało mi się, że oboje jesteśmy zgodni, że fajnie byłoby mieć trzecie dziecko ale mamy dwójkę i to też nam wystarcza.
Minęło kilka miesięcy a mi pomysł trzeciego dziecka znowu wrócił. Też z wątpliwościami ale sercem czułam, że chce.
Znowu podjełam rozmowę, wiem, że namieszałam mężowi w głowie. Z początku nie dał mi żadnej odpowiedzi i ja to rozumiałam. To nie jest prosta decyzja ale następnego dnia chłopcy wieczorem byli trochę trudniejsi i wtedy wybuch, że jak ja to sobie wyobrażam, jak ja z dwójką sobie nie radzę to gdzie miejsce na trzecie dziecko. Ja sobie nie radzę!? Jestem z nimi 24 na dobę. Całymi dniami sama. Zawsze jest obiad i posprzątanie. Czy to w porządku na podstawie jednego wieczoru ocenić, że nie poradzę sobie z trzecim dzieckiem? Jesteśmy teamem, nie, że mi nie pomaga. Mąż w nocy ogarnia Leo, usypia ich na nocne spanie ale resztę robię ja. Mąż dużo pracuje, tu w nowym domu i na podwórku też jest jeszcze wiele rzeczy do ogarnięcia więc mój Mąż przeważnie o 21 w chodzi do domu.
Wiem, że on gdzieś tam też myśli o trzecim dziecku. Sam w kolejnej rozmowie powiedział, że to nie jest dobry czas ale tak naprawdę nie wiem co on myśli. Temat był rzucony już jakiś czas temu, chciałabym w końcu jakiś konkretów ale boje się kolejny raz podejmować ten temat. Nie chcę naciskać a jednocześnie chciałabym wiedzieć na co mam się nastawiać.
To jedno.
Drugie.
Nie boli mnie jak ktoś zachodzi w pierwsza ciążę ale jak widzę tu na forum bądź na insta jak ktoś ogłasza kolejną ciążę to czuję to samo ukłucie zazdrości co przy staraniach o chłopców...
Myślałam, że to z pierwszą ciąża minie... Nie minęło. To też boli.
Nie pisze tego wpisu, żeby znaleźć pocieszenie a raczej, żeby uwolnić swoje emocje. Jestem w tym sama, nikomu o tym nie mówiłam. Chciałabym poczuć jakąś chwilową ulgę. W codziennym życiu unikam tego tematu nawet jak ktoś zapyta w dobrej wierze, bo po prostu ten temat okropnie mnie męczy.
Dziękuje.
❤️❤️❤️ cudownie! Też mam blastocyste 4.2.1. niestety tylko ta jedyna. Jeszcze czeka na nas ❄️