Na razie brak oznak płodności (zazwyczaj podejrzewam owulację w okolicy 17-18 dnia, ostatnio długości cykli waha się w okolicach 29 dni). W zeszłym miesiącu byłam w 18 dniu u ginekologa, ale nic się nie dowiedziałąm W jednym jajniku pecherzyki były małe, a drugi jajnik zaplatal sie gdzieś za jelitami i nie było go widać. Pani doktor stwierdziła, że prawdopodobnie owulacja już była, bo gdzieś tam migało jej coś co wyglądało jak ciałko żółte, ale coś czułam, ze nie jest przekonana.
W tym m-cu znów chce pójść, chciałabym to nałożyć na moje obserwacje i analizy Ovufriend. W tym cylu umowiłam się na poniedziałek 15 dzień cyklu i do innego lekarza. (tez może być późno, ale nie było za bardzo wyboru w tym świątecznym okresie). Ciekawa jestem, czy tym razem dowiem się czegoś ciekawego.
Mąż sam z siebie zarzeka sie, ze po Nowym Roku pojdzie sie zbadac, nawet z ciekawości. Ale nie chce zebym sie w to za bardzo wtracała, chce sobie to załatwić sam, wiec poki co czekam. Stara sie dbac o siebie, cwiczy, lyka jakies suplementy, niestety ma prace siedzaca i stresujaca. Cieszy mnie ta postawa i mam nadzieje, ze to nie są to tylko obietnice bez pokrycia
Oczywiście zewsząd jakieś nowe informacje o ciążach i pytania, teść oczywiście też nie wytrzymał i musiał się "dopytać" w trakcie świąt jaki status, choć nasza decyzja była mu komunikowana 3 miesiące temu. Strasznie jest wścibski, choć podobno to z miłości a ogólne komentarze nie pozwalają się go pozbyć. Mama i tesciowa na szczęście daja nam spokój. Dowiedzieliśmy się przy okazji, że sporo osób z naszej rodziny też miało jakieś problemy (ciążę biochemiczną, poronienie, inseminację czy in vitro). To my postrzegaliśmy wiekszosc z nich jako mega plodnych i takich, których problemy omineły. Tym bardziej troszkę się boimy, ale staramy się pozytywnie mysleć.
Natchniona 3 ciazą Rozenek przeczytalam jej książkę o In Vitro. Polecam. Jednocześnie wiemy z mężem, ze jak się naturalne starania będą przedłużać, uderzamy do kliniki. Ale na razie staramy się zająć "życiem". Myśli o staraniach są dość natrętne i wracają jak bumerang, ale staram się od nich odrywać i koncentrować na innych aspektach życia.
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 grudnia 2019, 18:09
Dziś test cowulacyjny clearblue wykrył pierwszy dzień ze wzrostem estrogenu. Byłam też na monitoringu, oczywiście znow jeden jajnik gdzieś się zaplątał i ledwo było go widać (Pan doktor się śmiał, ze to są wstydniki, a nie jajniki:P), ale po najdluższym badaniu USG w moim życiu , z uciskaniem i zmienianiem pozycji w końcu udało się drugiego znaleźć, choć ze słabą widocznością. W prawym dużo drobnych pęcherzyków, w lewym m.in. jeden większy 12 mm. Statystycznie powinna być już owulacja przy mojej długości cykli, ale moje obserwacje też wskazują, że jestem "późnoowuluująca" (bo mam nadzieje, ze nie "wcale". 3 stycznia idę sobie znów zobaczyć i porównać sytuację. Mam urlop, to mogę szaleć z wizytami
Jak potwierdzę owulację, mam plan potem zbadań progesteron, prolaktyne i co tam jeszcze mi lekarz podpowie.
Zalecił ponadto dietę z niskim indeksem glikemicznym i umiarkowy wysiłek fizyczny 3 razy w tygodniu (pierwszy ginekolog, ktory zalecił zdrowy tryb życia poza braniem kwasu foliowego:)
Tarczyca i insulina zbadana w marcu 2019, cytologia w maju 2019, zeby tez jakoś leczyłam na początku 2019. Jeszcze jedna ósemka dolna mi została ale coś nie mam na nią siły, bo była masakra z tą pierwszą. Nie wiem co tu jeszcze by trzeba było/warto by było ogarnąć.
TSH 1,23
FT3 3,73 (72%)
FT4 1,56 (82%)
Chyba nigdy nie mialam tak dobrych wynikow tarczycowych ft3 i ft4 i to nie wiem co jej sie stało i czego to zasługa ale tylko się cieszyć.
Insulina 5,2
Glukoza 91,9
Wskaźnik HOMA: 1,18 (w normie)
Oczywiście zostałam uświadomiona, że przed upływem 12 cykli starań nie ma co wchodził w glębszą diagnostykę typu badanie drożności jajowodów, a ewentualnię wygonić partnera na badania. Podobno 25-30% przyczyn niepłodności stanowi czynnik męski. Pan doktor mówi, że niestety wielu mężczyzn nawet nie chce słyszeć o badaniach i to bardzo duży problem. Na szczęście mój chłop jakiś świadomy i ma normalne podejście. Jak wracaliśmy do domu po świętach u teściów nagle mi wyskoczył z tekstem: tak bym Ci chciał dać to dziecko. Rozczulił mnie niesamowicie
Wczoraj coś podziałaliśmy, ale skoro pęcherzyk 12 mm, to raczej tylko na rozgrzewkę
Ten cykl ciągnął się jak flaki z olejem zawsze miałam późniejszą owulację, ale w tym cyklu to chyba padł rekord
Sprawozdanie:
15 dc - clearblue zaczął pokazywać wzrost estrogenu (migajaca buźka) , w lewym jajniku pecherzyk 12 mm
16-18 dc - clearblu wzrost estrogenu, w 18 dc pojawia sie pierwszy sluz płodny
19 dc - wzrost estrogenum, na monitoringu lekarz zmierzył pecherzyk niby na 16 mm, ale podobno wyglada dobrze
20-21 dc - pozytywne testy owulacyjne
23 dc - Ovufriend pokazuje wystapienie owulacji, od 24 dc zaczyna wzrastać temp
27 dc - badanie progesteronu (4 dpo) 11,50 - zamiast prolaktyny zbadali mi estradiol 110
Najbardziej szczesliwe "serduszkowanie" 20 i 21 dc (3 dni przed ovu i 2 dni przed ovu) - okreslenie to bardzo przypadlo do gustu mojemu mezowi Potem juz wymięklśmy oboje
Znam 2 osoby, ktore sa pewne, ze zaszly w ciaze dzieki akupunkturze. Macie jakies doswiadczenia, zdanie na ten temat?
Bylam raz (bardziej z uwagi na migrene, ale babeczka specjalizuje sie w tematach ciazowych) ale cos na razie nie jestem przekonana. A terpia trwa 9-12 spotkac raz w tygodniu, 100 zł za jedno. Sama nie wiem.
Mąż ma obniżone parametry nasienia, jest po 3-miesięcznie terapii CLO + Wit. E, schudl 10 kg, dba o siebie, trzyma diete i biega - wyniki się poprawiły o 50%-80% Ale nadal z uwagi na niską koncentracje/ilość plemników i mój wiek 35 lat, od ktorego jakość komórek jajowych może zacząć gwałtownie spadać kwalifikujemy się tylko do IN-VITRO, bo do inseminacji podchodzić raczej nie ma sensu.
Moje AMH 2,55
Wyniki męża:
%prawidłowych plemników 2% (norma od 4%)
Koncentracja na ml 4 mln (norma od 15 mln/ml)
Ruchliwość ruch postępowy szybki + wolny 24% (norma od 32%)
Podobno mamy jeszcze duże szanse na skuteczne IVF, chyba tego się trzymamy i obecnie w tym pokładamy największe nadzieję.
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 września 2020, 11:25
Wcześniej mieliśmy wykonane jedynie AMH i aktualne badania nasienia, to nam to wykreślono z listy. Bez tego byłoby pewnie jeszcze z 350-400 zł wiecej
Koszt moich to 1634 zł, a męża około 730 zł
Wykaz wykonanych badań
KREW - DIAGNOSTYKA
BADANIA DLA OBOJGA:
Karotyp 406,60 zł - uwaga czas oczekiwania to min 3 tyg, a moze byc i 6 tyg.
GRUPA KRWI 50,35 zł - czas oczekiwania do 3 dni
WR 16,15 zł
HBs (antygen) 25,65 zł
HIV (przeciwciała) 43,70 zł
HCV (przeciwciała) 43,70 zł
HBc (przeciwciala) 45,60 zł
Cytomegalia IgG 43,70 zł
Cytomegalia IgM 49,40 zł
DODATKOWE BADANIA ZLECONE TYLKO MI:
FSH 30,40 zł - koniecznie miedzy 2 a 4 dniem cyklu
LH 30,40 zł - koniecznie miedzy 2 a 4 dniem cyklu
Prolaktyna 32,30 zł
TSH 23,75 zł
Toxoplazmoza IgG 42,75 zł
Toxoplazmoza IgM 42,75 zł
Różyczka IgG 42,75 zł
Różyczka IgM 43,70 zł
Morfologia 15,20 zł
Układ krzepnięcia 13,30 zł
Elektrolity z krwi 20,90 zł
MEDFEMINA
USG piersi 120 zł (ale tylko dlatego, ze byłam jakiś czas temu ich pacjentką) - bez tego byłoby 170 zł
INVIMED
Wymazy z szyjki macicy:
Chlamydia 220 zł - czas oczekiwania do 2 tyg
Mycoplazma + Ureaplazma 95 zł
Posiew ogólny 50 zł
Cytologia 40 zł - tu też może być 2-3 tyg
Badania czystości pochwy 25 zł
To teraz czekamy na wyniki - szczegolnie kariotypu. Jak sie streszcza w 3 tyg (i nasze hodowane tam dla celow badan genetycznych komorki beda sie ladnie dzielic - bo to jest warunkiem szybko wykonanego badania), to mamy szanse na kolejna wizyte jeszcze przed rozpoczeciem nowego cyklu. Wstepnie ja zarezerwowalam, jak nie bedzie wynikos, to odwołam - trudno.
Ale nienawidze czekania
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 października 2020, 22:47
Pani z Diagnostyki mi dziś odpisała na moja ogromna prośbę o sprawdzenie orientacyjnego terminu zakończenia badania: "Kariotyp oczekujemy do 38 dni roboczych, dodatkowo pracownia zgłasza opóźnienia w wykonywaniu badania. Prosimy o cierpliwość."
Właśnie słucham wywiadu z dr Robertem Gizlerem - dyrektorem medycznym w klinice Invimed Wrocław - mowi, ze jak zaczynał pracę czynnik meski stanowił 30% przypadkow nieplodnosci, obecnie juz siega nawet do 65% przypadkow.... ciekawe - i to to bedzie za klkanascie - kilkadziesiat lat???
Jedynie się cieszę z relacji z mężemw tej całej sytuacji - są bardzo dobre - wspieramy się i okazujemy dużo czułości i oby tak zostało. Czasami tak mysle, ze o wiele wiecej parę kosztuje, ale tez paradoksalnie niektorych zbliza do siebie to przejscie przez te nieudane starania, pierwsze badania, diagnostyke, dlugie oczekiwanie a potem przez cala procedure medyczna. Cale zycie sobie myslalam, ze zrobie wszystko aby moje dzieci mialy dobry, kochajacy dom (troche inny niz mi sie trafil) - moze dlatego tak dlugo nie moglam sie zdecydować. Teraz mysle, ze jesli uda nam sie miec dziecko, bedzie ono bardzo chciane i kochane
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 października 2020, 21:03
Bojac sie, ze stracimy kolejne miesiace zlecilismy kariotyp męża rowniez bezposrednio w laboratorium genetycznym w Łodzi, bo GENOS mial najnizsza cenę i jednoczesnie najszybszy mozliwy termin zrealizowania badań w trybie CITO w ciagu 10 dni (zazwyczaj bylo 5-6 tyg). 300 zl standard i 400 zł za CITO.
Oba laboratiora wykonaly badania w ciagu 10 dni i oba potwierdzily przyczyne naszych obecnych zmartwień - nieprawidłowy kariotyp - translokacje chromosomów 13 i 14 u mojego męża. 1 przypadek na 500. W praktyce moze to moze nie dawac zadnych objawow, tzn zyje on i funkcjonuje normalnie. Moze sie wiazac z nieplodnoscia, ale nie musi, akurat maz a slabe wyniki nasienia. Natomiast glowny problem zaczyna sie wtedy, gdy nosiciel translokacji chce miec dziecko. Zwiekszone ryzyko poronien, zwiekszone ryzyko urodzenia martwego plodu, dziecka z zespolem Downa, Patau czy innymi wadami genetycznymi. Jest rowniez ryzyko przekazania translokacji zrowbowazonej - czyli analogicznej sytuacji jak u nas - samo dziecko bedzie relatywnie zdrowe, dopoki nie zechce zalozyc rodziny, bo wtedy stanie przed takim samym dylematem jak my.
W poniedzialek konsultacja od genetyka, generalnie jak wyczytalam opcje sa nastepujace:
Opcja 1: IVF i preimplantacyjne badanie zarodkow PGS, transfer tylko tych prawidlowych i tych z translokacja zrownowazona. Potem jesli dojdzie fo ciazy najszybciej jakies badanua prenatalne. Dodatkowy wydatek 7-9 tys i kilka tyg czekanua na wyniki. Moja klinika wysyla zarodko do Igenomix w Hiszpanii.
Opcja 2: IVF z nasieniem dawcy
Adopcji zarodków ani adopcji dziecka obecnie nie rozważamy.
Ciekawa jestem co Wy byscie wybrali jak dla mnie zadna decyzja tu nie jedt dobra.... ale poddac sie na tym etapie chyba tez nie wchodzi w grę.
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 listopada 2020, 20:23
"Nosicielstwo translokacji jest zwykle bezobjawowe, niemniej wiąże się ze zwiększonym ryzykiem wystąpienia niezrównoważonego materiału genetycznego w komórkach rozrodczych, w efekcie czego może dojść do poronienia ciąży lub wystąpienia nieprawidłowości u płodu (w przypadku translokacji 13:14 jest to trisomia chromosomu 13 czyli zespół Patau). Nosicielstwo jednak nie wyklucza możliwości posiadania zdrowego potomstwa, w tym nosicieli translokacji. Nosicielstwo translokacji jest wskazaniem do wykonania przy technikach wspomaganego rozrodu diagnostyki preimplantacyjnej a w każdej ciąży Pani będzie kwalifikować się do programu badań prenatalnych. W tym celu należy zgłaszać się do poradni genetycznej ze skierowaniem od lekarza ginekologa przed 10 tc"
Mamy koncentrować sie na pozytywach i na tym, jakie mamy mozliwosci w tej sytuacji. Mamy się nie zadręczać tym, na co nie mamy wpływu. Kocham Moje Męża, a że taki mi się trafił egzemplarz... ma wiele innych zalet, przede wszystkim jest bardzo dobrym człowiekiem. I wiem, ze bardzo chce mieć dziecko, nawet jesli docelowo mielibysmy sie zdecydowac na dawce. Jednak wierzę w obecną medycynę i diagnostykę - chyba nawet jest to mniej ryzykowne niz naturalne proby przy zachowaniu płodności. Wiele ludzi jest nawet nieświadoma translokacji i dowiaduje sie dopiero, gdy rodzi im się chore dziecko lub są badani dopiero po kilku poronieniach.
Jak wiecie lub nie... każdy z nas powinien mieć 46 chromosomów (23 pary), które przy zapłodnieniu dzielą się na pół a następnie łączą ze sobą podczas tworzenia nowego życia. Połowa tzn 23 od mężczyzny i połowa tzn drugie 23 od kobiety. Moj mąż ma ich niestety 45, bo 2 są ze sobą sklejone. Jak jego materiał genetyczny będzie się chciał podzielić może dojść do nieprawidłowego podziału. U nas z powodu nieprawidłowego kariotypu jest to 6 możliwości:
1. zdrowa ciąża z prawidłowym kariotypem
2. zdrowa ciąża z kariotypem takim jak moj maz, czyli poniekad powołujac na świat dziecko musimy się liczyć z tym, ze może mieć on potem takie problemy jak my, jak będzie chciało mieć swoje potomstwo
3. zespół Patau, trisomia 13 czyli bardzo ciężki zespół wad genetycznych - dziecko takie umrze podczas ciąży lub jeśli nawet się urodzi prawdopodobnie nie przeżyje roku, Jest to wada letalna.
4, 5, 6 będą skutkowały poronieniem, bo takie połączenia nie wystąpiły nigdy u żywych osobników.
Nie jest to niczyja wina, nie zalezy od srodowiska ani stylu zycia, albo zostalo odziedziczone albo powstalo poprzez jakas nieprawidlowosc przy zaplodnieniu.
Jest grupa na FB, ktora laczy około 3300 nosicieli translokacji lub ich bliskich z całego świata. Jedni sa niepłodni i maja dzieci z IVF juz w pierwszej procedurze i pierszym tranferze po badaniu przedimplantacyjnym PGS, innym się nie udaje nawet po kilku podejściach. Inni są płodni i np. przeżyli już nawet 2-6 poronień zanim doczekali się zdrowej ciąży.
Jestem ciekawa co nam los przyniesie, jesteśmy bardziej przygnębieni, bywamy smutni... ale staramy sie normalnie żyć. Cholernie ciężki jest ten rok pod każdym względem i głeboko wierzę ze kolejny bedzie lepszy.
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 listopada 2020, 20:27
11 dc pęcherzyki miały ok 13 mm
14 dc pęcherzyki miały ok 18 mm, 11 szt na prawym jajniku, lewy jajnik schowany, estradiol 2066
16 dc (dzis - 13.01.2021) punkcja, pobrano 21 oocytow.
Kolejne wieści w poniedziałek / wtorek. Trzymajcie kciuki za nasze maluszki. Musimy je hodować do blastki przed badaniem PGS
Ogólne samopoczucie ok, ale mam miejscowe dolegliwości bolowe. Jednak zamierzam wracac do pracy i do życia więc mam nadzieję, ze jutro obusze w lepszym stanie
Troszkę czujemy się tak, jak gdybyśmy bylo nie do końca świadomi że to się dzieje i że gdzieś tam właśnie może powstawać nasze dziecko! Szok
Kontaktowaliśmy się z lekarzem myslac, że poznamy już ilość blastek, ale potwierdził na razie tylko, ze w 3 dobie mieliśmy 13 zarodkow. Reszta zatrzymana na obserwacji do jutra. Na pierwszym rzut oka wygląda to super, ale trudno powiedzieć, jaki będzie efekt nieprawidłowego kariotypu, ile z nich przezyje i będzie prawidłowa. Nie bez powodu skreślili u nas od razu UI, kazali robić IMSI i zapłodnili więcej niż 6 komórek.
Niby 30% - 60 % potrafi dotrzeć do etapu blastocysty. A z czego tylko ok. 20% zostanie prawidlowa po badaniu genetycznym. Boje się... ale trzymam kciuki za każdego naszego maluszka....
Na dziś odetchnęliśmy z ulgą, teraz czas zająć się sobą bo czeka nas kilka tyg oczekiwania... szczerze to musze mniej czasu spędzać na Ovufriend i znaleźć sobie jakieś zajęcia.
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 stycznia 2021, 21:07
Kolejna wizyta we wtorek... zobaczymy czego sie dowiem ciekawego....
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 lutego 2021, 00:11
LUTY
Potwierdzilismy że po badaniu genetycznym zarodkow 3 z 6 blastocyst okazały się prawidłowe. Jesteśmy dobrej myśl i, cieszymy się z 3 szans. Nie pogłębiam diagnostyki poza tym ci zleca klinika, nie wchodzę w mutacje ani immunologie. Przynajmniej do pierwszego transferu chce podejść że spokojna głowa. Jak się nie uda zacznę grzebać głębiej. Może naprawdę już wyczerpalismy limit problemów z plodnoscia.
MARZEC
przechorowalismy razem z mężem COVID-19. Ja w miarę, mąż poważniej ale obyło się bez szpitala. Zderzenie się z chorobą zmienia całkowicie punkt widzenia. On bardzo się boi ponownego zachorowania. Ja się boję o niego tym bardziej bo to ja przynioslam chorobę z pracy....
KWIECIEŃ
Dziś tj. 21.04 miałam transfer pierwszego mrozaczka i zabrałam maluszka do domu na razie się nie nastawiam... zobaczymy czy będzie chciał z nami zostać....
Nasz pierwszy maluch nie został z nami i najgorsze ze nie można sie dowiedzieć dlaczego 😢
Po pierwszym nieudanym transferze miałam potrzebę działać, ponadto nie chcielismy ryzykowac kolejnego z naszych 2 pozostałych zbadanych genetycznie zarodków, wiec zdecydowalismy sie poglebic diagnostykę. Jako pierwszego znalazłam w Internecie prof. Malinowskiego w Łodzi, a mężowi udało się dodzwonić cudem za pierwszym razem.
28.06 mieliśmy pierwszą wizytę, zlecenie tony badań. Okazało się, że mamy jeszcze jeden czynnik związany z niepłodnością - mój zbyt agresywny i atakujący układ odpornościowy oraz brak dostatecznej ochrony dla zarodka. Profesor stwierdził, że kolejny transfer i tak by sie nie powiódł (w przeciwieństwie do mojego lekarza z kliniki, ktory jako jedyna opcje widział kolejne transfery dopoki nie skoncza nam sie zarodki.
Jestempo 3 szczepieniach limfocytami meza. 06.10 byliśmy na badaniach, czekamy na wyniki i kolejne zalecenia. Nastepna wizyta umowiona na 27.10. Do puli wydatkow zwiazanych z samych IVF dobilo wlasnie ok. 10 tys zl zwiazane z leczeniem u prof. Malinowskiego + kilkaset orzejechanych km i kilka dni zmarnowanego urlopu. No coz... niestety to nie jest choroba dla biednych ludzi... az wole tego zbytnio nie roztrzasac, bo w niczym to nie pomoze.
Staram sie nie robic sobie zludnych nadziei, ale jesli kolejny transfer znow sie nie powiedzie pewnie i tak bedzie bolalo.
W miedzyczasie konsultowałam również się u hematologa z wynikami związanymi z trombofolią i robiłam krzywą glukozowo-insulinową. Tu na szczęście nie ma się do czego przyczepić
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 października 2021, 16:34
15.12 wjeżdża Prograf
17.12 usg przed transferem
19.12 jak będzie wszystko ok wjedzie accofil
20.12 szczepienie limfocytami
21.12 awaryjny termin usg + planowany wlew z accofilu
23-24.12 transfer? 2 dni przed jeszcze heparyna....
Dużo tego.... ale damy radę!
Zarodek 4ab, zbadany genetycznie, z Embryoglue
Tym razem po diagnostyce immunologicznej u prof. Malinowskiego, po pięciu szczepianiach limfocytami i w osłonie tony dodatkowych leków (Encortolon - steryd, Prograf - stosowany przeciwko odrzucaniu przeszczepów, Accofil we wlewie domacicznym oraz w zastrzykach - stosowany w leczeniu onkologicznym, majacy uzupełnić brać jakichś specjalnych białek i ułatwić implantcje, Heparyna i Acard na poprawę krążenia).
Z pozamedycznych teraz nawet skarpety w ananasy, swieży ananas i frytki w McDonalds - glupie, bo glupie, ale w sumie czemu nie Tym razem z urlopem i spaniem do oporu po transferze. Ogólnie czuje sie zdrowsza niz przed pierwszym transferem, pierwszy byl niestety zaraz po Covidzie wiec ciezko bylo czuc sie wtedy jak mloda bogini
Już prawie 3 doby po podaniu kropka. Czy zechciał z nami zostać? Trudno nie pokładać nadziei w leczeniu imunologicznym. Ale boimy sie bardzo. Ja oprocz tego, ze porazki, boje sie ze mojemu mezowi zabraknie troche sil do walki i ciezko bedzie mi go poskladac, juz nie widzi sensu w wydawaniu na to takiej tony pieniedzy (a z racji duzych roznic w zarobkach on pokrywa wiekszosc). Juz mowi, ze nie widzi sensu w poswiecaniu tylu lat tylko na walke z nieplodnoscia, ale ciezko zeby zycie sie wokol tego nie krecilo w trakcie leczenia.
Wydaje nam się, że tym razem zrobiliśmy naprawde wiele....ale czy to wystarczy? Mąż gada do niego, przed snem glaszcze mnie po brzuchu.... eh wzruszajace i trudne to wszystko
Myślę, ze zrobię betę z krwi we wtorek, może skuszę się na jakiś test sikany (choc wiem, ze negatyw na obecnym etapie niczego nie przekresli... ale tak w koncu chcialabym zobaczyc w koncu ten pozytywny pierwszy raz w zyciu )
Mamy niestety jakas wewnętrzna blokadę żeby podchodzić do kolejnych transferów beż kolejnej diagnostyki i zmiany zalecen, bo wydaje na się to beż sensu (tak kiedys zawsze mowili - trudno robic to samo i oczekiwac innych rezultatow) ale może przy tym cholernym ivf na tak niewiele mamy wpływ że to jedyna droga i jedyne na co warto wydawac kase, to kolejne próby.... Liczyłam choc na biochem, na cokolwiek większe niż 0, liczyłam choć na próbę implantacji.... na to że to półroczne leczenie immunologiczne, te kolejne wydane tys. zł i przejechane setki km przyniosą jakiś rezultat. Nie wiem jak długo jest sens w to brnac. Profesor twierdził, że "powinno się udać". No i bardzo przykro, ale sie nie udalo, a w koncu nikt nie jest cudotwórcą... Najlepsze, ze zeby poznać jego opinię i dalsze zalecenia w tej sytuacji, muszę jechac kilkaset km na kolejną wizytę za 400 zł, ewentualnie jest opcja on-line przez maila ale chyba za 600 zł.
Jedyne czego jeszcze nie zbadałam to macicy. Ani histero, ani laparo ani biopsji z cd138, ani receptywności. Nie próbowałam też cyklu naturalnego. Na razie znow muszę odpocząć od tego, brzuch mnie już boli od tych leków... Jestem zmęczona...
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 grudnia 2021, 14:39
wracam znów, bo został nam ostatni prawidłowy zarodek. W między czasie zrobiłam dwa najmniej przyjemne badania, jakimi były histeroskopia w znieczuleniu miejscowym i biopsja endometrium z oznaczeniem komórem CD56 (immunologia) i CD138 (ukryty stan zapalny). Histeroskopia nie wykazala nieprawidlowosci, poziom komorek cd56 byl w normnie a cd138 nie wykryto. Jedynie co mozna odczytac, ze prawdopodobnie w tym wycinku do biopsji byl polip, wiec nie wiem czy go przeoczyli na histero czy byl tak maly, ze nie dalo sie go zobaczyc. W kazdym razie mozna powiedziec, ze wykonano mi rowniez scratching endometrium pobierajac te wyskrobiny do badan, wiec moze ten nowy odbudowany nablonek biedzie bardziej prawidlowy.
Otrzymałam rowniez lekko zmienione zalecenia od immunologa. Nowy lek Plaquenil (ktory sciagalam z Goerlitz, bo w Polsce tylko jakies chinskie zamienniki z 4 razy mniejsza dawka), dodał tez Intralipid w dniu transferu. Heparyne kupowala mi znajoma tez 40 km od Wrocławia, bo u nas też nic nie było.
Próbuje tez podejsc na cyklu naturalnym, takim w pełni naturalnym. Czuje sie nieporownywalnie lepiej, tylko do konca zyje niepewnoscia czy sie uda. PRoba podejscia na cyklu naturalnym jest duzo bardziej upierdliwa Musze czesto jezdzic na 6:30 do labu i czekac tam do otwarcia, zeby wejsc jako jedna zpierwszych i jeszcze zdazyc do pracy. Mam tez jeden jajnik ukryty za macica, bardzo zle go widac, doktor na usg nie widzial pecherzyka, wiec podpieram sie badaniami hormonow i cyklami owulacyjnymi.
Poniedzialek - pozytywny test owu, lh 42, progesteron 0,33
Wtorek - lh 51, progesteron 0,55
Czwartek - progesteron 2,6
Piątek - progesteron 3,9
Niedziela? - udalo mi wie znalezc jedyne w miescie przyszpitalne laboratorium, wynik za 3 h. Wg doktora musi osiagnac min 8 lub najlepiej wynik dwucyfrowy, zeby transfer sie odbyl. W piatek nie mial przekonanan do transferu w tym cyklu.
Jak progesteron bedzie zbyt niski, transfer w tym cyklu zostanie odwołany...
Jak progesteron urośnie, transfer jutro lub ewentualnie pojutrze....
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 kwietnia 2022, 10:52
Godzina ZERO jutro około 16:00.
Jeszcze sie az tak nie stresuje, ale pewnie jutro znow emocje wezma gorę.
Ostatnia szansa z pierwszej procedury. Żeby choc maluszek podjal probe implantacji to juz bylby jakis postęp....
Powodzenia ✊✊
Miałam laparotomie bo mój jajnik był przyklejony do jajnika. 8 lat później to właśnie w tym jajniku było ciałko żółte.