X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Jeśli nie my, to kto? Jeśli nie teraz, to kiedy?
Dodaj do ulubionych
1 2
WSTĘP
Jeśli nie my, to kto? Jeśli nie teraz, to kiedy?
O mnie: Żona od 2006 r., matka od 2009 r. - 1 dziecko... Zawsze zakładałam, że będzie dwójka, a jakoś czas mi uciekł... Mam 35 lat (jeszcze kilka miesięcy) i czuję, że to ostatni moment na zmianę... Jestem perfekcjonistką - niestety...
Czas starania się o dziecko: Od grudnia 2015 r. z ovu - wcześniej bez ciśnienia, liczenia, planowania...od czasu do czasu - jak Bóg da :)
Moja historia: Czuję, że jestem na życiowym zakręcie. Zrobiłam rachunek sumienia mojego dotychczasowego życia i nie podoba mi się podsumowanie. Czuję, że straciłam czas. Smutne to spostrzeżenie...
Moje emocje: Mieszanka wybuchowa - od smutku i zwątpienia po wiarę i nadzieję, że nie wszystko stracone...

11 marca 2016, 22:51

To będzie mój pierwszy pamiętnik w życiu, no dobra - jako nastolatka próbowałam raz czy dwa razy coś tam pisać, ale po kilku wpisach rezygnowałam. Cóż cierpliwość nie jest moją mocną stroną... :) Teraz chyba będzie inaczej, bo mam nadzieję, że to wylewanie myśli i uczuć po prostu mi pomoże...

Trafiłam tu przypadkiem, ale od jakiegoś czasu czytam różne pamiętniki na ovu. Nawet zaczęłam dopisywać komentarze, bo w pewnym momencie nie mogłam się powstrzymać. Jestem pełna podziwu dla każdej opisanej tu historii...dla każdej dziewczyny, która z taką determinacją walczy... O ironio, kilka osób w moim bardzo bliskim otoczeniu też bardzo długo czekało na dziecko i niby rozumiałam, ale teraz wiem, że wcale tak nie było. Może dlatego, że tu jest opis uczuć, a w zwykłej rozmowie nie jest to takie łatwe. I tym bardziej czuję, że byłam głupia, chyba nie do końca doceniając to, że zwykle wszytko przychodziło mi stosunkowo łatwo. Wiem, że to co nas spotyka jest konsekwencją wcześniejszych decyzji, ale jest mi trudno. Tyle czasu zmarnowałam... :(

Nie wiem czy tu zostanę, ale na dzień dzisiejszy chyba tego pamiętnika potrzebuję. Po co? Żeby się wygadać, bo w realu chyba wszyscy mają już dosyć i żeby sobie ulżyć...

Zaczynam się godzić z sytuacją, chociaż jest to dla mnie trudne...bardzo trudne... Nie chcę już płakać, bo to nic nie zmieni. Czasu przecież nie cofnę. Mam nadzieję, że moje dziecko nie zostanie jedynakiem... Każdy zasługuje na rodzeństwo... Coraz trudniej jest mi mu tłumaczyć dlaczego nie ma rodzeństwa. Przecież nie powiem dziecku, że matce pomyliły się priorytety w życiu i tak na prawdę dopiero w połowie biegłego roku zapragnęła drugiego dziecka. Co się wtedy wydarzyło? Nic szczególnego, po prostu wreszcie zrozumiałam, że pora przestać się bać, analizować co może się wydarzyć, a trzeba zacząć żyć. I co wtedy? Najpierw postanowiłam zrobić porządek z tarczycą, bo przecież od dawna wiem, że mam guzki do obserwacji, a już dawno na obserwacji nie byłam. No dobra natchnęła mnie do tego taka historia z sąsiedztwa. Otóż stwierdzono u znajomej nowotwór tarczycy i się przestraszyłam... Trafiłam do profesora, który po badaniu USG i hormonów tarczycy skierował mnie na biopsję. Wyniki wyszły ok, hormony też... i pewnie wszystko byłoby ok, gdybym posłuchała intuicji i na tym pożegnała się z lekarzem, który nie zrobił na mnie dobrego wrażenia...no, ale przecież tyle zachwyconych ludzi w poczekalni nie może się mylić...i zaczęłam brać letrox. Był wrzesień. Od dawki 25 szybko dostałam 50 i docelowo chyba od przełomu października i listopada zaczęłam brać 75. W listopadzie potwierdziłam, że mogę rozpocząć starania, bo dawka ustalona. Skonsultowała też to z ginekologiem (bo taka własnie zapobiegliwa jestem...)
Do stycznia było ok - chodziłam na kontrolne wizyty, brałam grzecznie lekarstwa. W lutym zaczęłam się czuć gorzej - ciągle byłam zmęczona, stałam się nerwowa, nie spałam, a płacz miałam na końcu nosa... schudłam 5 kg... pomyślałam, że to ze stresu, bo czas ucieka, a się nie udaje, bo w pracy nerwowo... i poszłam do mojej pani dr internistki - stwierdziła, że powinnam odpocząć... tylko, że siedząc w domu czułam się coraz gorzej i po tygodniu zaczęłam myśleć, że wariuję... Pani dr dała mi skierowanie na badania i okazało się, że tsh spadło mi do 0,001 (norma 0,4 - 4)... Więc znalazł się winowajca... teraz powoli dochodzę do siebie... ale resztę już jutro opiszę, bo strasznie się rozpisałam i nie mam już siły zbierać chaotycznych myśli...

Dobranoc ;)

Wiadomość wyedytowana przez autora 11 marca 2016, 22:52

12 marca 2016, 08:36

Z wynikami poszłam do mojego endo, który na podstawie wyników i opisu mojego samopoczucia stwierdził, że jest ok - mam brać leki i przyjść w kwietniu... przyszlam do domu, zaczęłam czytać w internecie i załamana informacją, że przy takich wynikach nie jest możliwa ciąża odstawiłam leki... od tamtej pory minął blisko miesiąc. Wczoraj odebrałam wyniki i są dokładnie w połowie normy. Dziś idę do nowego endo. Ciekawe co powie. A i jeszcze od dwóch cykli mam @ co 21 dni, wczesniej co 28... więc póki co ciąża nie grozi mi niestety... :'(

Wiadomość wyedytowana przez autora 12 marca 2016, 08:32

12 marca 2016, 12:27

No i po wizycie. Dr od razu po mojej opowieści odgadl kto mnie leczył... marne pocieszenie. Stwierdził, że przy moich wynikach sprzed rozpoczęcia leczenia i po wyniku usg i biopsji nie rozpoczął by leczenia... a teraz mam czekać jeszcze 6 tyg., bo nie wiadomo jak wyniki będą się zmieniały. Także JESTEM W DUPIE! :-( poprzedni endo wpedzil mnie w nadczynność, a nowy mówi, że przy leczeniu tarczycy nie można się spieszyć... a czas ucieka... :-[





Wiadomość wyedytowana przez autora 12 marca 2016, 12:26

13 marca 2016, 22:57

Dziś sobie pomyślałam, że nic nie dzieje się przypadkiem... w sumie to mój organizm szybko dał mi znać, że leczenie nie jest ok i teraz przy nowej dawce wszystko się wyrówna...mam nadzieję ;)
A skoro miesiączki mi się skróciły do 21 dni to zakładając, że teraz wrócą do normy (mam nadzieję ;)) to dokładanie za 6 tygodni powinnam mieć kolejną owulację.... :D
A teraz będę się obserwować, żeby potwierdzić owulację - od jutra temp., śluz, testy ovu... i badanie hormonów w 22 dc...

ale to sobie sprytnie wymyśliłam - brawo ja! ;)

Wiadomość wyedytowana przez autora 13 marca 2016, 22:54

14 marca 2016, 12:24

Po wczorajszym optymizmie nic nie zostało... :-( racjonalnie sobie tłumaczę, że dołowanie się nic nie zmieni, a może mi jeszcze zaszkodzić. Ale przychodzi taka chwila, że rozum ustępuje uczuciom i wtedy zalewa mnie morze łez z żalu, smutku, bezradności, złości. Na siebie, że tyle czasu zmarnowałam, na lekarza, że mnie faszerowal hormonami bez sensu, na męża, że mnie nie rozumie... potem myślę, że muszę się pogodzić z tym, że przegapilam swój moment na pełne szczęście i pora pogodzić się z tym co jest i cieszyć z tego co mam.....ale w tym momencie nie umiem.... :-( sama siebie denerwuje takim nastawieniem. To błędne koło! :-\

Panie Boże błagam Cię pozwól mi sobie odpuścić!

Wiadomość wyedytowana przez autora 14 marca 2016, 12:25

14 marca 2016, 19:43

Wieczorna refleksja: co ma być to będzie.

Na szczęście chwile zwątpienia nie trwają długo. Cóż muszę sobie więcej zajęć organizować, żeby nie rozczulać się nad swoją głupotą i nie rozpamiętywać. Hormony unormują się, a ja po świętach wrócę do pracy. Dziś umówiłam się do fryzjera i kosmetyczki. Zrobię sobie fryzurę, pazury i kwasy na twarz (ostatnio się nie zdecydowałam, bo myślałam, że w może w ciąży jestem).

Moje emocje są jak zabawa na huśtawce... tylko, żeby mnie w końcu nie zemdliło ;)

15 marca 2016, 12:12

Myśl na dziś - Trza być twardym nie miętkim B-) :-P ;-)

Wiadomość wyedytowana przez autora 15 marca 2016, 12:08

16 marca 2016, 16:59

Czasem, jak czytam pamiętniki na ovu to nachodzi mnie myśl,że bardzo dużo już od Ciebie Panie Boże dostałam, może nawet więcej niż zasługuję - wiem jak to jest kochać i być kochaną, wiem jak cudowna jest miłość macierzyńska i wiem też jaka jednocześnie bywa trudna... i zastanawiam się czy mam prawo prosić o coś jeszcze? Czy nie powinnm zostawić wszystko w Twoich rękach? Może mój limit szczęścia to właśnie tyle ile mam i swoim smutmami, łzami ściągane na siebie coś...

17 marca 2016, 11:50

Siedzę w poczekalni u gin, właśnie przyszedł odrobinę spóźniony... ;-)

Wiadomość wyedytowana przez autora 17 marca 2016, 11:53

18 marca 2016, 12:01

Po wizycie. Gin stwierdził, że wszystko to raczej przez tarczyce. Zrobił usg i cóż szału nie było, ale to 8 dc, więc mogło tak być...dopatrzył się, że raczej lewy jajnik się szykuje, ale nie na pewno.
Zalecił badania w tzw. międzyczasie - w oczekiwaniu na unormowanie tarczycy, zwłaszcza, że nigdy takich badań nie robiłam... oto one:
- AMH
- progesteron (22 - 25 dc)
pozostale do 5 dc
- FSH
- estradiol
- testosteron
- androstendion
- DHBA (chyba, bo nie umiem przeczytać...)
- prolaktyna

No i znów trzeba czekać... wczoraj byłam zadowolona z wizyty i byłam dobrej myśli... dziś znowu mi źle... złe samopoczucie spotęgowała uwaga mamy, po sms od koleżanki z informacją o rekrutacji do projektu i moim streszczeniu, że koleżanka taka aktywna różne rzeczy robi, mimo, że ma dwoje dzieci w tym jedno chore "Jak ktoś się decyduje na rodzinę to powinien ją stawiać na pierwszym miejscu..."

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 marca 2016, 13:04

18 marca 2016, 13:24

Cd. Wpisu, bo cos mi ovu ucina...

Moja mama nie powiedziała tego, żeby mi dołożyć, jest kochana,pomocna stawia zawsze swoje dobro i wygodę na drugim miejscu...zrezygnowała z pracy, żeby zająć się moim dzieckiem jak wróciłam do pracy i codziennie się nim opiekowała przez 3 lata. Jak poszedł do przedszkola to zajęła sie moją siostrzenica i tak już jest od 3,5 roku... do tego mam wyrzuty sumienia, że jej dokładam zmartwień, bo nie ma lekkiego życia z tatą, który 5 lat temu miał udar. Po udarze fizycznie w miarę ok, o ile to możliwe, bo ma miażdżyce bardzo zaawansowaną, ale psychika mu się zmieniła i czasem zwyczajnie trudno z nim wytrzymać...


JESTEM BEZNADZIEJNA - SAMA TAK POKIEROWALAM SWOIM ŻYCIEM, BO W PRZECIWIENSTWIE DO OPISANYCH TU HISTORII NIE MIAŁAM ŻADNYCH PROBLEMÓW... CZUJĘ, ŻE SAMA JESTEM SOBIE WINNA, A JESZCZE DOKLADAM INNYM!

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 marca 2016, 13:22

19 marca 2016, 12:07

Elaria, jakbym czytała o sobie... kochane dzięki za kopala w pupala. Zbieram się i mam nadzieję, że niedługo wrócę do starań... :-)

Właśnie wróciłam z przedświątecznego jarmarku... kupiłam trochę ciasta, bo dziś mamy gości. Kupiłam też ozdoby świąteczne, które wybrał mój cudowny synek - zajączki, kurki na patykach do doniczek i dwie osłonki na jajka, bo jedną mój synek planuje podarować swojej kuzynce (zwykle pamięta o niej przy zakupach) Myślę, że będzie wspaniałym starszym bratem, jak Bóg da ;-)

Dobra zmykam trochę posprzątać, bo goście z dsleka, więc spanie też trzeba naszykować. Jakoś tak mi dziś lżej - może to ten jarmark, może wczorajszy fryzjer, albo wieczorne pogaduchy z koleżankami z pracy? Ale jakie to ma znaczenie - chwilo trwaj i niech szybko minie te 5 tygodni do badań...

P.s. Elaria pisałaś o termometrze, ja mam zwykly termometr, tepm. wzrasta ok. 0,5 stopnia, więc nie ma lipy. Mój gin dodatkowo zalecił testy owulacyjne.

Wiadomość wyedytowana przez autora 19 marca 2016, 14:28

20 marca 2016, 17:30

No i po gościach. Bardzo fajna wizyta, ale...no właśnie ale....zawsze jakieś ale... :-( patrzyłam na ich synów - 7,5 lat i 13 lat i znowu myślałam, jaka głupia jestem i ile nas ominęło.

Chyba, rzeczywiście coś jest nie tak z tymi nauczycielami, bo moje drogie ja też jestem w.Waszym gronie... nie wiem czy to jakieś fatum, czy co? ;-)

21 marca 2016, 10:03

Dziewczęta, zapomniałam wczoraj napisać, że w sobotę po moim niebie latał bociek, pierwszy raz odkąd mieszkamy... widział go mój mąż... jak myślicie to dobra wróżba? ;-)

24 marca 2016, 07:51

Wczoraj spotkałam się z dawno nie widziana przyjaciółką. Długo rozmawiałyśmy. Dziś mam plan:

1. Czekam na @ - oby nie po 21 dniach... :-\
2. Czekam na badania hormonów tarczycy - jeszcze 4 tyg.
3. Wizyta u endo.
4. W 22 dc (bez okresu!) progesteron.
5. W 3 dc nowego pozostałe badania.
6. Po wynikach wizyta u gin.
7. 25.04 wizyta u innego gin, co zajmuje się też zaburzeniami endo.

Poza tym... po świętach powrót do pracy, zaczynam chodzić na jogę, spacery od dziś. Koniec rozpamiętywania. Daje sobie czas...

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 marca 2016, 07:49

5 kwietnia 2016, 19:24

Dziewczęta, tak jest:

1. Dziś przyszła @ po 27 dniach - hurra! (Wczoraj już temp spadła przepowiadająco)
2. Zrobiłam progesteron - potwierdził owu - hurra!
3. Czekam na wynik AMH - jeszcze tydzień. Trochę się boję... :-!

Plany:
1. Reszta badań razem z tsh, ft 3 i ft 4 w piątek (po 4 tyg. eutyrox 25 - dłużej nie wytrzymam!) B-)
2. Potem wizyty gin mój, gin endo i endo

Na jogę nie chodzę, na spacery też, zebrać się nie mogę... ale wyjazd rodzinny zaliczyłam w niedzielę - model rodziny 4 + 2 ;-) czyli my + siostra + szwagier + chrześnica.

Co do pracy - szału nie ma... ale daję radę...

Wiadomość wyedytowana przez autora 6 kwietnia 2016, 13:01

8 kwietnia 2016, 09:45

Jest wynik AMH ... 1,21 a norma 1,3 - 7... game over??? :'( :'( :'(

11 kwietnia 2016, 11:56

Dziękuję dziewczęta. Jutro odbieram resztę badań, a po południu jadę do mojego gin. Nie jestem dobrej myśli. Na wszystko jest czas w życiu, ja czuję, że mój na rodzenie dzieci minął... :-( modlę się i płaczę, potem jest lepiej, a potem to wraca... Mam nadzieję, że w końcu to minie i znowu zacznę doceniać to co mam i przestanę popadać w obsesję. Wszędzie widzę wózki albo brzuszki ciążowe. W klasie u mojego synka chyba 3 mamy (oczywiście młodsze ode mnie) są chyba w ciąży...a moje dziecko co kilka dni zgłasza zapotrzebowanie na brata.... buuuu Fajny z niego chłopczyk i martwię się, że kiedyś sam zostanie, bo matka nie ogarnęła się w porę...a za chwilę myślę, że teraz jest ta pora... i jak tu nie zwariować???

Nie wiem ile jeszcze wytrzymam i ile mąż wytrzyma i ile dziecko wytrzyma, bo oczywiście widzi, że poplakuje, choć staram się nie przy nim... massakra!!! Głupia ja, zamiast cieszyć się, że tyle mam to widzę szklankę do połowy pustą! Zła jestem na siebie!

Wiadomość wyedytowana przez autora 11 kwietnia 2016, 11:55

19 kwietnia 2016, 17:15

Chyba przestanę pisać, bo strasznie marudze. I przestanę tu zaglądać, bo za dużo czasu mi to zajmuje.

Dziś mam mega doła - jak rów marianski, bo:
1. Wyniki moje rewelacyjne nie są, ale owulacja potwierdzona. Tylko co ztego jak temp po owu nie rośnie?
2. Mąż właśnie wrócił z pracy i ma 39 stopni, dreszcze, wszystko go boli,więc plemniki goodbye...
3. W pracy koszmarnie - 4 lata czekałam, aż dostanę cały etat jak koleżanka pójdzie na emeryturę, a tu niespodzianka - etat dostał ktoś inny...

Jak żyć???

Wiadomość wyedytowana przez autora 19 kwietnia 2016, 17:22

14 maja 2016, 12:50

Dziewczęta, muszę Wam to napisać. Jedna z moich przyjaciółek 2,5 roku starała się o dziecko. W końcu w wieku 36 lat zaszla w ciążę i urodziła pięknego chłopca. Minęło 6 miesięcy i niespodzianka znów jest w ciąży - jest w szoku... Morał? - jest dla nas wszystkich nadzieja, bo jak mówią człowiek strzela, a Pan Bóg kule nosi... ;-)

Co do mnie... Mój gin to święty człowiek, że mnie znosi - pacjentka wariatka - panikuje, dzwoni, wysyła smsy ;-)... byłam we wtorek na usg - wykluczył polipa, wczoraj znów byłam - stwierdził, że wygląda ok, jajo rosnie, a owu będzie za ok 3 - 4 dni, więc mamy działać. Wg niego nie ma się już do czego o przyczepić - teraz wystarczy butelka dobrego wina i ciepłe stopy. No to pytam - moje czy męża stopy? ;-)

Mam przyjść w ciąży, a jak nie będzie ciąży to za 6 m-cy. Od razu mu mówię, że te 6 m-cy to chyba żart, bo cierpliwość nie jest moją mocną stroną... i myślę, że wytrzymam max 3 m-ce. Rozesmial się i mówi, że to zupełnie normalne. Ale ma nadzieję, że z ciąża przyjdę. Cóż ja też :-)

Dr przepisał mi luteline, bo zapytalam czy nie za krótko od ovu do miesiączki... zasugerował, że mogę jeszcze inofen, vit d, vit e, olej z wiesiolka. Tylko nie dopytalam jak to brać. Help me! Napiszcie jak i co brać, bo jedyne co znalazłam to, że olej z wiesiolka do ovu się bierze.

Wiadomość wyedytowana przez autora 14 maja 2016, 13:47

1 2