Trafiłam tu przypadkiem, ale od jakiegoś czasu czytam różne pamiętniki na ovu. Nawet zaczęłam dopisywać komentarze, bo w pewnym momencie nie mogłam się powstrzymać. Jestem pełna podziwu dla każdej opisanej tu historii...dla każdej dziewczyny, która z taką determinacją walczy... O ironio, kilka osób w moim bardzo bliskim otoczeniu też bardzo długo czekało na dziecko i niby rozumiałam, ale teraz wiem, że wcale tak nie było. Może dlatego, że tu jest opis uczuć, a w zwykłej rozmowie nie jest to takie łatwe. I tym bardziej czuję, że byłam głupia, chyba nie do końca doceniając to, że zwykle wszytko przychodziło mi stosunkowo łatwo. Wiem, że to co nas spotyka jest konsekwencją wcześniejszych decyzji, ale jest mi trudno. Tyle czasu zmarnowałam...
Nie wiem czy tu zostanę, ale na dzień dzisiejszy chyba tego pamiętnika potrzebuję. Po co? Żeby się wygadać, bo w realu chyba wszyscy mają już dosyć i żeby sobie ulżyć...
Zaczynam się godzić z sytuacją, chociaż jest to dla mnie trudne...bardzo trudne... Nie chcę już płakać, bo to nic nie zmieni. Czasu przecież nie cofnę. Mam nadzieję, że moje dziecko nie zostanie jedynakiem... Każdy zasługuje na rodzeństwo... Coraz trudniej jest mi mu tłumaczyć dlaczego nie ma rodzeństwa. Przecież nie powiem dziecku, że matce pomyliły się priorytety w życiu i tak na prawdę dopiero w połowie biegłego roku zapragnęła drugiego dziecka. Co się wtedy wydarzyło? Nic szczególnego, po prostu wreszcie zrozumiałam, że pora przestać się bać, analizować co może się wydarzyć, a trzeba zacząć żyć. I co wtedy? Najpierw postanowiłam zrobić porządek z tarczycą, bo przecież od dawna wiem, że mam guzki do obserwacji, a już dawno na obserwacji nie byłam. No dobra natchnęła mnie do tego taka historia z sąsiedztwa. Otóż stwierdzono u znajomej nowotwór tarczycy i się przestraszyłam... Trafiłam do profesora, który po badaniu USG i hormonów tarczycy skierował mnie na biopsję. Wyniki wyszły ok, hormony też... i pewnie wszystko byłoby ok, gdybym posłuchała intuicji i na tym pożegnała się z lekarzem, który nie zrobił na mnie dobrego wrażenia...no, ale przecież tyle zachwyconych ludzi w poczekalni nie może się mylić...i zaczęłam brać letrox. Był wrzesień. Od dawki 25 szybko dostałam 50 i docelowo chyba od przełomu października i listopada zaczęłam brać 75. W listopadzie potwierdziłam, że mogę rozpocząć starania, bo dawka ustalona. Skonsultowała też to z ginekologiem (bo taka własnie zapobiegliwa jestem...)
Do stycznia było ok - chodziłam na kontrolne wizyty, brałam grzecznie lekarstwa. W lutym zaczęłam się czuć gorzej - ciągle byłam zmęczona, stałam się nerwowa, nie spałam, a płacz miałam na końcu nosa... schudłam 5 kg... pomyślałam, że to ze stresu, bo czas ucieka, a się nie udaje, bo w pracy nerwowo... i poszłam do mojej pani dr internistki - stwierdziła, że powinnam odpocząć... tylko, że siedząc w domu czułam się coraz gorzej i po tygodniu zaczęłam myśleć, że wariuję... Pani dr dała mi skierowanie na badania i okazało się, że tsh spadło mi do 0,001 (norma 0,4 - 4)... Więc znalazł się winowajca... teraz powoli dochodzę do siebie... ale resztę już jutro opiszę, bo strasznie się rozpisałam i nie mam już siły zbierać chaotycznych myśli...
Dobranoc
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 marca 2016, 22:52
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 marca 2016, 08:32
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 marca 2016, 12:26
A skoro miesiączki mi się skróciły do 21 dni to zakładając, że teraz wrócą do normy (mam nadzieję ) to dokładanie za 6 tygodni powinnam mieć kolejną owulację....
A teraz będę się obserwować, żeby potwierdzić owulację - od jutra temp., śluz, testy ovu... i badanie hormonów w 22 dc...
ale to sobie sprytnie wymyśliłam - brawo ja!
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 marca 2016, 22:54
Panie Boże błagam Cię pozwól mi sobie odpuścić!
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 marca 2016, 12:25
Na szczęście chwile zwątpienia nie trwają długo. Cóż muszę sobie więcej zajęć organizować, żeby nie rozczulać się nad swoją głupotą i nie rozpamiętywać. Hormony unormują się, a ja po świętach wrócę do pracy. Dziś umówiłam się do fryzjera i kosmetyczki. Zrobię sobie fryzurę, pazury i kwasy na twarz (ostatnio się nie zdecydowałam, bo myślałam, że w może w ciąży jestem).
Moje emocje są jak zabawa na huśtawce... tylko, żeby mnie w końcu nie zemdliło
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 marca 2016, 12:08
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 marca 2016, 11:53
Zalecił badania w tzw. międzyczasie - w oczekiwaniu na unormowanie tarczycy, zwłaszcza, że nigdy takich badań nie robiłam... oto one:
- AMH
- progesteron (22 - 25 dc)
pozostale do 5 dc
- FSH
- estradiol
- testosteron
- androstendion
- DHBA (chyba, bo nie umiem przeczytać...)
- prolaktyna
No i znów trzeba czekać... wczoraj byłam zadowolona z wizyty i byłam dobrej myśli... dziś znowu mi źle... złe samopoczucie spotęgowała uwaga mamy, po sms od koleżanki z informacją o rekrutacji do projektu i moim streszczeniu, że koleżanka taka aktywna różne rzeczy robi, mimo, że ma dwoje dzieci w tym jedno chore "Jak ktoś się decyduje na rodzinę to powinien ją stawiać na pierwszym miejscu..."
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 marca 2016, 13:04
Moja mama nie powiedziała tego, żeby mi dołożyć, jest kochana,pomocna stawia zawsze swoje dobro i wygodę na drugim miejscu...zrezygnowała z pracy, żeby zająć się moim dzieckiem jak wróciłam do pracy i codziennie się nim opiekowała przez 3 lata. Jak poszedł do przedszkola to zajęła sie moją siostrzenica i tak już jest od 3,5 roku... do tego mam wyrzuty sumienia, że jej dokładam zmartwień, bo nie ma lekkiego życia z tatą, który 5 lat temu miał udar. Po udarze fizycznie w miarę ok, o ile to możliwe, bo ma miażdżyce bardzo zaawansowaną, ale psychika mu się zmieniła i czasem zwyczajnie trudno z nim wytrzymać...
JESTEM BEZNADZIEJNA - SAMA TAK POKIEROWALAM SWOIM ŻYCIEM, BO W PRZECIWIENSTWIE DO OPISANYCH TU HISTORII NIE MIAŁAM ŻADNYCH PROBLEMÓW... CZUJĘ, ŻE SAMA JESTEM SOBIE WINNA, A JESZCZE DOKLADAM INNYM!
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 marca 2016, 13:22
Właśnie wróciłam z przedświątecznego jarmarku... kupiłam trochę ciasta, bo dziś mamy gości. Kupiłam też ozdoby świąteczne, które wybrał mój cudowny synek - zajączki, kurki na patykach do doniczek i dwie osłonki na jajka, bo jedną mój synek planuje podarować swojej kuzynce (zwykle pamięta o niej przy zakupach) Myślę, że będzie wspaniałym starszym bratem, jak Bóg da
Dobra zmykam trochę posprzątać, bo goście z dsleka, więc spanie też trzeba naszykować. Jakoś tak mi dziś lżej - może to ten jarmark, może wczorajszy fryzjer, albo wieczorne pogaduchy z koleżankami z pracy? Ale jakie to ma znaczenie - chwilo trwaj i niech szybko minie te 5 tygodni do badań...
P.s. Elaria pisałaś o termometrze, ja mam zwykly termometr, tepm. wzrasta ok. 0,5 stopnia, więc nie ma lipy. Mój gin dodatkowo zalecił testy owulacyjne.
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 marca 2016, 14:28
Chyba, rzeczywiście coś jest nie tak z tymi nauczycielami, bo moje drogie ja też jestem w.Waszym gronie... nie wiem czy to jakieś fatum, czy co?
1. Czekam na @ - oby nie po 21 dniach...
2. Czekam na badania hormonów tarczycy - jeszcze 4 tyg.
3. Wizyta u endo.
4. W 22 dc (bez okresu!) progesteron.
5. W 3 dc nowego pozostałe badania.
6. Po wynikach wizyta u gin.
7. 25.04 wizyta u innego gin, co zajmuje się też zaburzeniami endo.
Poza tym... po świętach powrót do pracy, zaczynam chodzić na jogę, spacery od dziś. Koniec rozpamiętywania. Daje sobie czas...
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 marca 2016, 07:49
1. Dziś przyszła @ po 27 dniach - hurra! (Wczoraj już temp spadła przepowiadająco)
2. Zrobiłam progesteron - potwierdził owu - hurra!
3. Czekam na wynik AMH - jeszcze tydzień. Trochę się boję... :-!
Plany:
1. Reszta badań razem z tsh, ft 3 i ft 4 w piątek (po 4 tyg. eutyrox 25 - dłużej nie wytrzymam!)
2. Potem wizyty gin mój, gin endo i endo
Na jogę nie chodzę, na spacery też, zebrać się nie mogę... ale wyjazd rodzinny zaliczyłam w niedzielę - model rodziny 4 + 2 czyli my + siostra + szwagier + chrześnica.
Co do pracy - szału nie ma... ale daję radę...
Wiadomość wyedytowana przez autora 6 kwietnia 2016, 13:01
Nie wiem ile jeszcze wytrzymam i ile mąż wytrzyma i ile dziecko wytrzyma, bo oczywiście widzi, że poplakuje, choć staram się nie przy nim... massakra!!! Głupia ja, zamiast cieszyć się, że tyle mam to widzę szklankę do połowy pustą! Zła jestem na siebie!
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 kwietnia 2016, 11:55
Dziś mam mega doła - jak rów marianski, bo:
1. Wyniki moje rewelacyjne nie są, ale owulacja potwierdzona. Tylko co ztego jak temp po owu nie rośnie?
2. Mąż właśnie wrócił z pracy i ma 39 stopni, dreszcze, wszystko go boli,więc plemniki goodbye...
3. W pracy koszmarnie - 4 lata czekałam, aż dostanę cały etat jak koleżanka pójdzie na emeryturę, a tu niespodzianka - etat dostał ktoś inny...
Jak żyć???
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 kwietnia 2016, 17:22
Co do mnie... Mój gin to święty człowiek, że mnie znosi - pacjentka wariatka - panikuje, dzwoni, wysyła smsy ... byłam we wtorek na usg - wykluczył polipa, wczoraj znów byłam - stwierdził, że wygląda ok, jajo rosnie, a owu będzie za ok 3 - 4 dni, więc mamy działać. Wg niego nie ma się już do czego o przyczepić - teraz wystarczy butelka dobrego wina i ciepłe stopy. No to pytam - moje czy męża stopy?
Mam przyjść w ciąży, a jak nie będzie ciąży to za 6 m-cy. Od razu mu mówię, że te 6 m-cy to chyba żart, bo cierpliwość nie jest moją mocną stroną... i myślę, że wytrzymam max 3 m-ce. Rozesmial się i mówi, że to zupełnie normalne. Ale ma nadzieję, że z ciąża przyjdę. Cóż ja też
Dr przepisał mi luteline, bo zapytalam czy nie za krótko od ovu do miesiączki... zasugerował, że mogę jeszcze inofen, vit d, vit e, olej z wiesiolka. Tylko nie dopytalam jak to brać. Help me! Napiszcie jak i co brać, bo jedyne co znalazłam to, że olej z wiesiolka do ovu się bierze.
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 maja 2016, 13:47
Cześć moja imienniczko ;) Chciałam Cię pocieszyć, że nie jesteś sama w walce z tarczycą JA też mam z nią problem ale kilku lat, a dziś jestem na etapie Prawie operacja Coroczne kontrolne usg, potem biopsja i guzek ze zmiany łagodnej, przeistoczył się w typ III czyli już nie za wesoło. Po kliku konsultacjach u endo zdecydowałam się na zabieg usunięcia "drania" licząc, że poprawi to moją walkę o macierzyństwo :/