Ciężko mi uwierzyć, że to piszę ale 50 minut temu zaczęłam 40 tydzień ciąży. 🙈 A może skończyłam? Wciąż nie umiem się w tym połapać 🙄 Zgarnęłam je wszystkie. Wszystkie tygodnie ciąży 🎉
Nie spodziewałam się, że wytrwam do tego momentu. Nie spodziewałam się, że dotrwam do października, a tu termin porodu wybił i ani widu, ani słychu młodego. Zaparł się nogami i rękami i on nie wychodzi 🙄
Strasznie kisnę. Już tak bardzo. 🥺 Dziś wizyta u prowadzącego i ktg. Martwie się o malucha. Będę walczyć o szybkie wywoływanie. 🙏🏼 Nie wytrzymam jeszcze tygodnia martwiąc się o ruchy, o przepływy, o wszystko.
Już nie mogę się doczekać. Cholernie się boję ale jestem ogromnie podekscytowana. 😍
Byle tylko maluch wyszedł cały i zdrowy. Z resztą sobie poradzimy 💙
Edit:
Dziś wizyta u prowadzącego.
Najpierw miałm ktg i sie zgrzalam jak nic 🥺 nagle młodemu zaczęło tętno rosnąć i skoczyło chyba do 220 albo więcej. Bylo na pewno powyżej 210. Ja już normalnie miałam nagle czarno przed oczami. Polożna powiedziala, że na ucho slyszała inne tętno na pewno (mniejsze) ale zapis co innego. Kazała położyć się na plecach i tętno zaczęło się uspokajać, zeszło do 130. Generalnie poza tym skokiem tetno bylo w granicach 110-130.
Lekarz powiedział, ze młody chyba spał bo mało ruchów też było i coś go mogło przestraszyć i dlatego ze snu nagle wybodzemu mu tak skoczyło tętno. Ale żeby się tym nie martwić w ogóle i że jest okej.
Tylko, że ja dalej mam czarno przed oczami jak o tym pomyślę 🥺🥺
Lekarz zbadał mnie też dopochwowo usg. Szyjka ani drgneła. 14 mm i zamknięta 🙄🤦🏻♀️ Na poród się nie zanosi.
Młody nisko, ciężko było dobrze zmierzyć głowę. Ale wychodzi na około 3145 gram. 💙💙
Ma juz mało miejsca, ale lekarz stwierdził, że ma jeszcze wody wystarczająco i nie widzi pępowiny przy szyi lub plecach. Generalnie wszystko ok. Niemniej jednak jakoś nie jestem hiper uspokojona. Nie wiem czemu. Chyba ta historia z tętnem we mnie siedzi. 🙄
Udało się dostać skierowanie na wywołanie na piatek 💕
Totalnie nie liczę na to, że coś samo nagle ruszy więc jestem już mentalnie nastawiona, ze w piątek stawiam się na IP. Zaczynamy preindukcję z balonikiem (chyba, że szyjka nagle otworzy wrota to pewnie będzie zmodyfikowany plan) i jak do rana nic samo nie ruszy to zabieraja mnie na przedporodową salę i wjeżdża oxy. Wtedy już podobno mąż może do mnie dołączyć.
Trochę to dla mnie nierealne, że w sobotę, najpóźniej w niedzielę będę tulić mojego małego ananaska. 🙈🥺
Chrabąszcz dobrze miesza na końcówce. Mały uparciuch. 🙈
Najchętniej zamknęłabym oczy i obudziła się już w piątek rano. 🙏🏼
Zostały 2 dni. Mamuniu… 2 dni 😳🙈💙
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 października 2021, 23:24
Mój synek kończy dziś 2 tygodnie. Ignaś jest z nami. 🐻💙
O poranku dzień po wizycie maluch zrobił nam niespodziankę. Zaczęło się bólami miesiączkowymi. O 5:30. Potem pojawił się różowy śluz, który zamienił się w lekkie krwawienie. Ze 2-4 lekkie skurcze. O 7:40 obudziłam męża. Na luzie i bez spiny. O 8:00 wyjechaliśmy z domu, a o 8:40 byliśmy na parkingu pod szpitalem. Skurczy nowych brak. O 9:07 zbadali mnie na ip i okazało się, że mam 6 cm rozwarcia. Kolejne dwa lekkie skurcze. O 10:00 badanie lekarza i 9 cm rozwarcia.
Skurcze parte prawie przeze mnie niewyczuwalne.
13.10.2021 r. godzina 10:25 nasz cud był już z nami 💙
3300 gram najczystszej miłości i 56 cm ogromu szczęścia 🎈
Idealny… nasz… wymarzony… wyczekany. Synek. 🐻💙
Docieramy się. Nie jest łatwo. Poród i połóg mnie dojeżdża.
Nasz maluch ma małe problemy. Napięcie w buzi, wędzidełko do podcięcia. Ćwiczymy. Walczymy o kp. Nie jest łatwo.
Ale staram się myśleć ile przeszliśmy by był z nami. I jest. A ja wciąż nie mogę w to uwierzyć. 🥺
Że leży mi przy piersi, że zasypia w ramionach, że wierci się na przewijaku. Że był w brzuchu, a teraz jest tutaj. Magia. 🥺
Są momenty, gdy sama się biczuję. Że nie podnoszę i nie przewijam prawidłowo, że nie mogę wykarmić piersią i muszę dać butlę z odciągniętym mlekiem (wywalczonym ze łzami), że denerwuję się na niego jak gryzie mnie w sutki.
Przychyliłabym mu nieba, ale czasem tęsknię za przespaną nocą, za wyjściem z domu, za swoim ciałem i kontrolą nad nim.
Chcę być najlepszą mamą jaką może mieć. Ale jestem tylko człowiekiem. Daję sobie czas. Staram się. Bo połóg i macierzyństwo nie jest łatwe. To, że jest wywalczone z zaciśnietymi zębami i łzami w oczach tego nie zmienia.
Kocham go nad życie. 💕
Ale wciąż to do mnie nie dociera.
Warto walczyć.
Mam syna.
Jestem MAMĄ 🥺
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 października 2021, 00:20
Macierzyństwo trochę mnie przytłacza. I nie chodzi tu o nieprzespane noce, o znoszenie płaczu, uwiązanie w domu.
Chcę dla mojego synka jak najlepiej. Żeby jadł, żeby spał, żeby był spokojny, szczęśliwy, żeby brzuszek go nie bolał.
A my ciągle walczymy z karmieniami. Na zmiane mam zastoje i mniejszą ilość mleka. Dalej wlacze z laktatorem, z kp. Młody mam wrażenie, że niedojada. Przeszliśmy na mm ze względu na żółtaczke to chlustał na odległość. Wróciliśmy do piersi i mojego mleka to jest go mniej, a młody ma problem ze zrobieniem kupy. Meczy sie od wczoraj wieczór a kupy dalej brak.
Przytłacza mnie to, że on ma swoje problemy, a ja nic nie moge z tym zrobic 😔
Kocham strasznie tego synusia, ale czasem to poczucie bezradności i frustracji mnie przerasta.
Do tego doszły problemy z laktacją. Udało mi się osiągnąć poziom 80-90 ml na odciąganie, a teraz po tych zastojach odciągam max 50. Z czego z jednej piersi zaledwie 15-20 ml 🥺 Boje się, czy jakieś kanaliki mi się nie uszkodziły permanentnie i stąd takie mikro ilości.
Do tego czuję jakbym straciła siebie. Swoje ciało, kontrolę nad nim. Aż wstyd się rozpisywać, ale czuję się jak 80latka.
Połóg dojeżdża mnie na maksa. Chciałabym w 100% cieszyć się z macierzyństwa. Przecież tak wywalczonego i obkupionego niezliczonymi łzami, zastrzykami, wizytami u lekarzy.
Czas przecieka przez palce. Dopiero co nasz synek pojawił się na świecie, a za tydzień kończyć będzie miesiąc 🥺
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 listopada 2021, 19:52
Okrutnie długo mnie tu nie było. Wiele razy zbierałam się, żeby wrzucić tu choć odrobinkę swoich myśli. Na zaś, na kiedyś, na pamiątkę. Ale wiecznie coś. Tego między innymi się nauczyłam. Z dzieckiem jest „wiecznie coś”
Co nowego? Wszystko. Minęło zaledwie ale zarazem aż 8 miesięcy. Za nami ogromna walka o kp. Wygrana. Trwała 3 ms ale udało się zostać 100% kp. Walka o zniwelowanie wzmożonego napięcia. Prawie udana. Troszkę nam zostało, ale już nie przeszkadza to maluchowi w rozwoju. Właściwie wystrzelił jak burza. Niedługo po 7 ms zaczął siadać, czworakować i wstawać. Teraz nie spuszczę go z oka nawet na milisekundę. Pierwsze guzy za nami.
Za nami walka o spanko. O drzemki, o sen w nocy. Jest prawie sukces. Drzemki w końcu w łóżeczku, dłuższe. Nad nickami pracujemy.
Za nami też (a właściwie nie za nami, bo to wciąż trwa) walka o rd. Młody jest niejadkiem. Czasem wsunie cały słoiczek, czasem wyrzucam wszystko do śmieci. Tak, karmię słoiczkami. Czy czuję się przez to gorszą mamą? Nie wiem. Być może. Może troszkę, ale tak nie do końca.
W ogóle kłębi się we mnie wiele różnych emocji, które nie do końca jestem w stanie sama przepracować.
Po pierwsze jestem ogromnie szczęśliwa i chyba spełniona. Ignacy jest z nami już prawie 8 miesięcy, a ja dalej niedowierzam, że to on. Że jest prawdziwy, że jest tutaj. Że jest mój. Kocham go nad życie. Ta miłość pojawiła się u mnie od razu, potem przechodziła kryzys przez mój baby blues. Chyba wręcz depresję poporodową, która był pokłosiem nieprzepracowanej depresji poczas starań. Ale teraz chyba mogę powiedzieć, że wychodzę na prostą. Miłość, ta wielka bezwarunkowa miłość wróciła. Kocham tego łobuza nad życie. Czasem się denerwuję. W ogóle brak mi nieco cierpliwości. Uczę się jej każdego dnia. Ale staram się jak mogę.
Ignacy to prawdziwy szogun. Taki mały słodki łobuz. Patrzę na niego i widzę te piękne ciemnobrązowe oczy, ten maleńki nosek, te słodkie usteczka, które uśmiechają się najszerzej jak mogą gdy gilgamy go pod szyją, pućki, które wierzę, że ma po mnie. Patrzę i widzę, że jest najpiękniejszym dzidziusiem na świecie. Już nawet powoli robi się bardziej chłopczykiem niż dzidziusiem. Patrzę i niedowierzam. On jest mój, jest prawdziwy, jest cały i zdrowy i jest ze mną. Tutaj. Bosz co za wzrusz. 🥺
Za nami wiele pierwszych razów. Pierwsza wspólna Gwiazdka, pierwsza Wielkanoc, pierwsze wakcje, pierwszy Dzień Matki, Dzień Dziecka i pierwsze wspólnie spędzone moje urodziny. To wszystko jest dla mnie wyjątkowe.
I choć często bywa ciężko, choć często jestem zmęczona to staram się pamiętać, żeby doceniać każdą sekundę. Teraz widzę jak czas szybko leci. Ten czas, który jeszcze niedawno wlókł się niemiłosiernie od okresu do okresu.
Czuję duże poczucie winy. Bo może czasem nie doceniam tak mocno jak powinnam? W głowie mam moje staraczkowe przyjaciółki poznane na forum. Choć zniknęłam stąd pochłonięta nowym etapem życia nie zapomniałam. Często myśle co u dziewczyn tylko czasu i samozaparcia brak, żeby wrócić. Przypominają mi się historie, które choć łamią serce na milion kawałków pozwalają mi znaleźć jeszcze więcej szczęścia w codzienności.
Mój synek jest ze mną. Muszę się uszczypnąć pisząc te słowa, aby upewnić się, że to prawda. Zaglądam do sypialni a on tam śpi. Leży na brzuszku w poprzek łóżeczka. Miarowo oddycha, wzdycha przez sen.
8 miesięcy, które wywróciło mój świat do góry nogami. Wiele zmieniłabym z perspektywy czasu ale zarazem nie zmieniłabym nic. Żałuję, że czasem się zdenerwowałam. Cieszę się z każdego śmiechu w głos i uśmiechu na ustach synka jaki dane mi było słyszeć i zobaczyć.
Wdzieczność. 💕
Dlaczego to piszę? Jeśli ktokolwiek to czyta może uzna, że to trochę nie na miejscu pisać o swoich troskach związanych z posiadaniem dziecka na forum kobiet, które oddałyby swoje serce za malucha przy sobie. Ale to dla mnie ważne. Czarno-szary staraczkowy świat często nie zmienia się w tęczę od rszu po urodzeniu dziecka. Trudne emocje wciąż mogą istnieć zwłaszcza, gdy te z okresu starań zostają nieprzepracowane.
Droga staraczko. Mocno wierzę, że na końcu Twojej drogi jest tęcza. Póki jesteś w tym miejscu zadbaj o swoje emocje. Żeby gdy pojawi się ten maluch zrobiło się miejsce wyłącznie na pozytywne emocje.
Jestem mamą. Mam cudownego synka.💕 Łapie każdy moment, bo zaraz wyfrunie mi z gniazda.
Czas leci, nie oszczędza nas ostatnio. Za nami fala ogromnych upałów i tak jak mnie by nie przeszkadzały tak widziałam, że małemu już mocno doskwierają.
Za nami 2 tygodnie fuck’upów. Przez upały nie dość, że marudek to nie sen się zepsuł - i drzemki ale to do przeżycia ale nasza noc z paroma pobudkami po godzine lub dłużej kończyła się przed 5 rano. Przez parę dni chodziłam jak żywy trup. Do tego dodam absolutny brak apetytu i niejedzenie stałych posiłków. Aby matce nie było za lekko na koniec tych pięknych tygodni prztrzasnęłam sobie palec drzwiami - pęknięty cały paznokieć i nieustanny ogromny ból. A no i jeszcze w najgorętszy dzień roku przyszedł do mnie niewyczekiwany okres 🙄
Ale wychodzimy na prostą. Nocki się polepszają, apetyt wraca, dwa zębulki są na pokładzie - tzw. przecinaki, ale chyba idą kolejne. Palec boli mniej, okres powoli się kończy i minął w miarę bezboleśnie.
Łobuz przemieszcza sie wzdłuż mebli. Za nami ostatnia wizyta Pani fizjo, wszystko z maluchem jest w porządku, a wręcz wyprzedza wiek z umiejętnościami. Mamy przygotować się na samodzielne tuptanie już w lecie 🙈
Za mna pierwsze wieczorne wyjście ! 💕 big city life, zimne piwko zero i te sprawy. 2,5 godziny, których bardzo potrzebowałam 💕
Szogun wszedł w fazę absolutnej, totalnej mamozy. Czasem ręce więdną, głowa pęka od wymyślania zajęć żeby go czymś zająć. Ale jest coś niesamowicie satsfakcjonującego w tym wszystkim. Teraz nikt nie utuli, nie pocaluje, nie pocieszy, nie przytuli i po prostu nie będzie jak mama 💕 czyli JA 🙈 jestem dla niego całym światem i jakkolwiek męczące momentami się to wydaje daje taki ogrom miłości i satsfakcji.
Gość jest przeuroczy. Zbój, ale przeuroczy 😍 wciąż gdy się uśmiecha topnieje mi serce. To sie chyba nie zmienia nigdy co? Nawet gdy będzie po 30stce serce pewnie będzi mi bić mocniej na widok uśmiechu na jego twarzy ❤️ Chcę zapamiętać to uczucie 💕
Co poza tym? Chyba oficjalnie wracam do staraczek skoro okres postanowił zawitać w moje progi. 🤷🏻♀️ Troszkę przeraża wizja jak to by było z dwójką ale daje też dreszczyku emocji. Zawsze chcieliśmy dwójkę, nawet trójkę ale realistycznie patrząc szansa jest maks na dwójkę 🙄
Jest ramowy plan. Staramy się naturalnie około pół roku -> wracamy po zamrożone oocyty -> zaczynamy 2 rundę ivf -> ewentualnie zaczynamy 3 rundę ivf. To jest koniec planu. Dalszych etapów nie przewiduję. Cieszymy się z tego co mamy. Spróbujemy zawalczyć o więcej do kochania, ale mamy moment, gdzie powiemy sobie stop.
Jestem najszczęśliwsza na świecie, że mam Pucia. Jest dla mnie całym światem wraz z moim mężem. Spróbujemy powiększyć nasze szczęście ale nie kosztem wszystkiego.
Czas spać. Synek jeszcze się nie przebudził. Popatrzę na niego przez chwilkę i spróbuję zasnąć. Może właśnie dziś zrobi mi prezent i prześpi większość nocy? 💕
Jestem bardzo zła na siebie. Ostatnie dwa tygodnie były ogromnie wymagające. Synek złapał trzydniówkę. Mąż wyjechał. Zostałam sama z młodym z babcią z doskoku (dzięki wszechświatowi za babcie !!! 🙏🏼)
Samą chorobę przemilczę bo kosztowało mnie to ogrom stresu, strachu…Ważne, że szybko i powiedzmy, w miarę to przeszedł 🙏🏼🥺
Ale to co się podziało potem to istny hardcore. Zepsuło się jedzenie, które dopiero co się naprawiło. Zepsuły się drzemki z w miarę bezpłaczkowych wróciły do płaczu przez 15 minut. Zepsuły się, o zgrozo!, noce, które z pobudek co 3h na cycucha i odkładaniu śpiącego bobka zmieniły się na histerie i wrzaski. Kulminacja nastąpiło wczoraj gdy przez 3 godziny próbowałam odłożyć małego szatana do łóżeczka. Zasnęłam o 4 nad ranem.
Doszły histerie, ale te z zapowietrzaniem się, zmianą koloru na purpurowy itd, podczas przebierania pampersa, mycia po jedzeniu.
Pękłam. Dzisiaj pękłam. Krzyknęłam na niego. Nie raz. Zszokowany wbił we mnie oczy i zaczął płakać jeszcze mocniej. Przytuliłam, przeprosiłam. Przepraszałam tuląc, aż w końcu sama się popłakałam. Łzy leciały same, oddech stał się nierówny, nie mogłam powstrzymać szkochu. A on sie popatrzył i zaczął śmiać i wspinać do mnie. Zaczął przytulać się i wołać mama. A ja szlochałam jeszcze bardziej. A on? Śmiał się jeszcze głośniej. I patrzył na mnie. Oczkami pełnymi miłości. Tymi wielkimi, pięknymi oczami. Mimo wszystko. 💙
Jak mogłam na niego krzyknąć? Jak mogłam do tego dopuścić? Zmęczenie nie jest wytłumaczeniem. Wiem, że nie jesteśmy robotami.
Czasem potrzebuję być nie-mamą przez chwilę. Chroniczne zmęczenie, nieprzespane noce i przemarudzone dni dały mi się we znaki.
Tylko skąd czerpać nowe pokłady cierpliwości?
W jego oczach, w jego uśmiechu i słowach mama.
Skąd czerpać siłę gdy kolejna nieprzespana noc sprawia, że świat się rozmazuje?
W jego małych rączkach, które otulają mi szyje, w jego śmiechu, gdy dmucham mu w szyjke.
Mama to ja. Ja to mama. Tak będzie już zawsze. 💙
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 lipca 2022, 09:53
Przyszła i pora na nas. Dziś mój szkrab kończy rok 🥺 Od rana łapie mnie ogromny wzrusz i co chwila sobie leciutko popłakuję.
To był niesamowity rok. Pełen ogromnych wzlotów ale też bolesnych upadków. Wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju. Wyczekany, upragniony. Który przeleciał nie wiadomo kiedy.
Ten rok upłynął nam pod znakiem walki o kp, a potem rozkoszowaniu się (wciąż) wypracowaną przez nas magią. Pod znakiem bolących brzuszków, histerii o nic, nieskończonych nocnych pobudek i walki o drzemki.
Ale też pod znakiem pierwszych uśmiechów, śmiechu w głos, a teraz uścisków tych maleńkich rączek wokół szyi. Pierwszego mama i tata.
Pod znakiem walki o leżenie na brzuszku w 4 ms po samodzielne śmiganie na dwóch nogach w wieku niespełna 11 ms.
Ostatnie miesiące upłynęły nam na wspólnej zabawie z psem, turlaniem się po dywanie, zbieraniem kolejnych guzów (tak, na zakończenie urodzinowego dnia młody spektakularnie spitolił się z sofy na ziemię prosto głową w dół) i tańczeniem do melodii krecika.
Gdyby ktoś powiedział mi wcześniej, że można TAK kochać i być przy tym jednocześnie tak zmęczoną i zadowoloną nie uwierzyłabym. I choć czasem ręce więdną, głowa pulsuje, a nerwy trzymają się na skrawkach to były najbardziej magiczne chwile mojego życia. Każda sekunda bólu w krzyżu w ciąży, bólu porodu i połogu, bólu fizycznego i psychicznego w naszej mlecznej drodze, każda nieprzespana noc, wykrzyczane bóle brzucha i ząbków. Wszystko to było warte choćby jednego uśmiechu na jego twarzy. A tych uśmiechów były już niezliczone ilości.
Wiele sobie wyrzucam, wiele zrobiłam źle, ale staram się być najlepszą mamą jaką potrafię.
Mój mózg nie ogarnia. To maleństwo, z którym dopiero co wróciliśmy ze szpitala właśnie skończyło ROK. R O K. To jest niepojęte, że człowiek ledwo mrugnął a z maleństwa wyrósł już nawet nie niemowlak, a chłopczyk.
Jestem mamą małego chłopczyka. Nasz wyczekany, wywalczony cud, jedyny zaroduś właśnie kończy rok. I jest otoczony całą miłością wszechświata.
Dziś był Twój dzień skarbie. Dziś tonęłam w Twooch oczach niedowierzając, że to jesteś na prawdę Ty. Taki duży, taki śliczny. Taki nasz.
Rośnij zdrowy i szczęśliwy synku. Spełniaj marzenia i wiedz, że jesteś kochany najbardziej na świecie. 🎂
Dzień dziecka utraconego.
Jestem tęczową mamą, moje tęczowe dziecko śpi teraz we własnym łożeczku. Ale byłam też niedoszłą mamą.
Ciąża III poród I
Dziś w pamięci mam swoje dwa, właściwie 3 aniołki. 2 cb. 1 cp. Trzy kropelki, które mogłyby być ze mną. W pamięci mam też wszystkie ovu przyjaciółki, które traciły swoje dzieci w takich samych bądź nawet bardziej dramatycznych okolicznościach. Przytulam i tak po ludzku współczuję.
Serduszko dalej boli i żałuje tych 3 kropelek. Tęskni za każdym nieusłyszanym serduszkiem, za każdym niepoczutym kopniakiem, za każdym nieusłyszanym krzykiem. Moja najstarsza kropelka mogłaby mieć teraz ponad 2 latka. Ale ich nie ma. Tak jak niepłodną jest się już do końca życia, tak jak emocje starań nie przemijają tak tęsknota za każdą kropelką nie znika. Ten ból zaciera się w codzienności. Ale wciąż jest. Wciąż się tli.
Jeszcze innym rodzajem straty jest utrata naszych zarodusiów. Było ich trzy. Trzy piękne zarodusie. To już były nasze dzieci. Z trzech zarodków został tylko 1.
Ale miałam też ogromne szczęście i zostałam tęczową mamą. Czuję wdzięczność. Nie żałuję, że mój synek jest tęczowym dzieckiem. Może gdyby było inaczej nie byłoby właśnie NIEGO. A bez niego nie wyobrażam sobie jak miałby wyglądać świat.
I Ty przyszła mamo. Ogromnie wierzę, że nią zostaniesz. 🌈
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 października 2022, 21:02
Wczoraj były Mikołajki. Drugie Mikołajki z moim małym cudem. Tym razem już świadomy, radosny z prezentów. Niesamowite było oglądać go rano jak z zaciekawieniem idzie do prezentów, ogląda i zaczyna sie bawić.
Mój maluch już nie jest maluchem. Jest już taki duży, tyle wie, rozumie, potrafi. Zadziwia mnie z każdym dniem.
Ale to nie to sprawiło, że wczorajszy dzień na zawsze pozostanie dla mnie wyjątkowy.
Odliczałam (trochę tak, trochę nie) czas do wiosny. Do nowego podejścia do ivf, w drodze po drugi cud. Wszystko na spokojnie. Ignaś jest taki malutki jeszcze, potrzebuje tyle uwagi, opieki, bliskości. Musi troszke podrosnąć bo dwójka małych szkrabów to chyba za dużo na raz. Jak udałoby się poświęcić każdemu tyle czasu ile potrzebuje. ?
Wczoraj rano czekałam na okres, już któryś dzień. Przestałam nawet liczyć dni cyklu po tym jak w poprzednim cyklu endo miało 3 mm po owulacji. Do tego przecież mam 1 jajowód, a z procedury wyszedł tylko 1 zarodek, ten, który teraz drzemkuje.
35 dc, dużo nawet jak na mnie. W ostatniej chwili sięgnęłam po test. Trudno, odżałuje te pare zł. No i przecież dalej karmie młodego, co prawda od miesiąca ograniczone już do 2 razy na dobę ale jednak.
Trudno, test odpakowany to trzeba już wykorzystać.
Mój szok był nie do opisania. Szok, niedowierzanie, radość, strach. Przecież to niemożliwe. O pierwsze dziecko staraliśmy się prawie 2 lata. Musiało skończyć się na ivf. Był tylko 1 zarodek. A tu nagle ciąża?
Staraliśmy się, tak. Ale to było po to, żeby było. Żeby było odbębnione przed procedurą, że wszystkie etapy zaliczone.
Panika, przecież jestem teraz sama z synkiem do końca tygodnia. A jak to ciąża pozamaciczna? Moc kreski daje wiarę, że usg może coś powie. Szybki sms do lekarza i mogę pojawić się w gabinecie.
Endometrium 11 mm. Pęcherzyk w jamie macicy - 3 mm. Jajowód wygląda na czysty. 🥺
4+6
Wygląda na to, że drugi cud kiełkuje w moim brzuchu. Zupełnie niespodziewany, bardzo chciany jednak z pewnymi wątpliwościami i ogromną dozą strachu.
Czy wszystko będzie dobrze? Czy to się w ogóle uda? Czy poradzę sobie w ciąży z niewiele ponad roczniakiem na pokładzie? Czy urodzę zdrowe dziecko? Czy uda mi się być dobrą mamą dla dwójki?
Pragnęłam Cię kropeczko od dawna. Teraz gdy jesteś strasznie się boję. O Ciebie, o siebie, o Twojego braciszka.
Leki brałam w kratkę, o kwasie foliowym zapominałam i to przez dłuższy czas. Jeszcze w piątek piłam drinka z mamą. Tyle rzeczy robiłam nie tak, a Ty już tam byłaś kropeczko. 🥺 Czy nie zaszkodziłam Ci czymś nieświadomie? 🥺
Ale przecież musi być dobrze? 🥺 Taki cud w dniu Mikołajek nie może skończyć się źle, prawda?
Jeszcze Cię nie zobaczyłam ale już Cię kocham. I tata Cię kocha. A brat, pokocha na pewno 🥺
To się na prawdę dzieje. Jestem znów w ciąży 🥺🤰🏻
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 grudnia 2022, 13:40
8+0 🤰🏻
Czas przecieka mi przez palce. Rzeczywistość dalej mnie nie dogoniła, wciąż wszystko dopiero do mnie dociera choć odkąd powiedzieliśmy najbliższej rodzinie jakoś łatwiej mi się przyzwyczaić do tej myśli.
Dzidziutek jak to dzidziutek. Troche kochany aniołeczek, troche kraken z czeluści. W święta się rozchorował, wysoka gorączka i nagle rano bez temperatury zaczął się trząść, zsiniały mu rączki, stópki i usta. Byliśmy przerażeni, dzwoniłam na pogotowie, przyjechała karetka i karetką zabrali nas do szpitala. Epizod zasinienia najprawdopodobniej spowodowany centralizacją krążenia gdy nagle wywaliło mu wysoką gorączke. Po podaniu p.gorączkowego dzidziutek „zdrów jak ryba”. 6 h na sorze, badania fizykalne i krwi. Ostatecznie wyszedł adenowirus. Zagoraczkował jeszcze w nocy, a nastepnego dnia nic. I kolejnego też nic. I kolejnego. I tak od wtorku na sorze dzidziutek nagle ozdrowiał. Cieszę się, że jednak rozeszło się po kościach. Nic tak mnie nie stresuje jak choroba dziecka. 🥺 Ale to jak czułam się w ten wtorkowy poranek … Strach nie do opisania. Do tej pory jak sobie przypomnę mam łzy w oczach, a ze stresu robi mi się niedobrze. Staram sie skupić na tym, że już jest dobrze.
Dobrze do tego stopnia, że zaczął dziś już tak dokazywać w swoim krakeńskim nastroju, że po poludniu uciekłam do mamy bo potrzebowałam chwili ciszy i spokoju.
Dzidziutek 2 wysysa ze mnie jakiekolwiek resztki pokładów energii, które zostawia dzidziutek 1. Od tygodnia chodze jak zombie … zmęczona, słaba, śpiąca.
Poranki są tragiczne. Mdłości męczą mnie okropnie od paru dni i już zaliczone zostało pierwsze ciążowe 🤮 i to męczą mnie przez cały dzień, ale poranki są w tym najgorsze.
Dziś wg usg powinno być 8+0. Dopiero. A już wyskoczył mi brzuszek. 😳 chyba taki jak w 15 tc z Ignasiem 😅 jak tak dalej pójdzie to będę OGROMNA.
Tydzień temu zaczęłam plamić. I nagle cała ta surrealistyczna kwestia bycia w ciąży do mnie dotarła. Ogromnie się przestraszyłam. Zrozumiałam, że jakkolwiek niespodziewana ta ciąża nie jest, już kocham maluszka. I co, że nie ekscytuje się tak bardzo jak pierwszą ciążą? Co, że nie myślę o tym 24/7? Czy to umniejsza mojej miłości do fasolki? Nie wiem, nie wydaje mi się. Sytuacja jest inna o 180 stopni w porównaniu z pierwszą ciążą więc ciężko wymagać od siebie takich samych reakcji.
Po epizodzie plamienia na cito pojechałam na usg. I zobaczyłam. Fasolka równo tydzień starsza niż usg w poprzednim tygodniu. I serduszko. 126 ud/min. Rytmicznie pulsujący punkcik. Zero krwiaka, zero odklejania kosmówki, zero nieprawidłości. 🥹 Później już nie plamiłam. Luteina zwiększona do 2x100. I tyle.
Staram się oszczędzać, ale średnio mi to wychodzi. Przy Ignasiu się nie da, bo gdy tylko jestem w zasięgu wzroku to chce żebym była w 101% zajęta nim. A jest ruchliwy, nerowowy, zaborczy. Wymaga na prawdę ogromu uwagi. Odpoczynek? W ciągu dnia bardzo rzadko. Brakuje mi go najbardziej. Żeby usiąść na sofie, okryć się kocykiem i obejrzeć serial.
Trochę obawiam się jak to będzie dalej w las. Będę coraz większa, coraz bardziej zmęczona. A Ignaś będzie dalej potrzebował takiej samej mamy. 😞
Jutro ostatni dzień roku. Ten rok był niesamowity, nieprzewidywalny, niezapomniany. Ignaś z amebuśki zmienił się w małego chłopca. Nasze wspaniałe wakacje w Toskanii, kolejne święta we trójkę. I druga ciąża, zupełnie niespodziewana, która w nadchodzącym roku na nowo wywróci nasz świat do góry nogami.
2023 czy jestem gotowa? Nie wiem, chyba nie. Ale nie mam wyjścia. 2023 nadchodzisz i bezpowrotnie znów zmienisz nasze życie. I choć teraz mogę się bać, mogę się zastanawiać i martwić jak to będzie to wiem, że będzie dobrze. Tak miało być więc nie widzę innej opcji.
A Wam życzę spokoju ducha i siły. Bo ta szalona podróż musi mieć swój szczęśliwy koniec, co nie raz i nie dwa udowodniło to forum. A ja będę za Was mocno wierzyć, że ten szczęśliwy koniec będzie (lub zapoczątkuje się) właśnie w nadchodzącym roku. 🍀
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 grudnia 2022, 20:17
8+5 🤰🏻
Dziś znów zobaczyłam fasolkę nr 2. Ma już prawie rączki, prawie nóżki i balonik na sznureczku 🙈 Serduszko pika, krawiaków brak. Wszystko pięknie 🥹
Wg usg 8+5, wg OM 8+6. TP 9.08.2023.
Shit just got real.
Młody wciąż nie może dojść do siebie po chorobie. Wczesne pobudki, wrzaski o wszystko, bunt… Przerasta mnie to będąc permanentnie zmęczoną z wiecznymi mdłościami.
Jestem coraz bardziej przerażona wizją jak to będzie z dwójką z tak małą różnicą wieku. 🥺
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 stycznia, 19:38
19+3 🤰🏻
Czas leci bez opamiętania. Jest zupełnie inaczej niż w pierwszej ciąży. Różnica o 180 stopni. W ciągu jednego dnia potrafię tyle przejść, przenieść, posprzątać ile nie nie zrobiłam w ciągu pierwszej ciąży. Nie ma nerwowego odliczania, te tygodnie lecą przez palce. Świat leci bez opamiętania do przodu, a ja wplątana w ten wir wraz z nim. Ani się obejrzałam a jestem właśnie po połówkowych.
Z dzidzią wszystko w porządku. 🥰 Maluszek jest zdrowy, wyniki i pomiary prawidłowe. Waży już 300 gram 🥰 Ze mną też okej. Krwiaków brak, szyjka trzyma, łożysko na tylnej ścianie nisko, ale ze wzrostem macicy się podniesie.
No i pewne jest, że w moim brzuszku mieszka drugi chłopiec 💙 Nie będę ukrywać, że po cichu marzyłam o córeczce, pewnie jak wiele kobiet. Nie będę ukrywać, że przez ułamek sekundy zrobiło mi się odrobinę przykro. Ale to było mgnienke oka. Potem zobaczyłam oczami wyobraźni tą niepowtarzalną więź jaką będą mieli jako bracia. Będą mogli zbudować relacje, która prawie nie zdarza się między bratem a siostrą. To zupełnie inna więź. Nie żałuję, że nasz drugi cud jest chłopcem. Cieszę się 😍 A córcia? No cóż, jeśli przeżyjemy z dwójką szogunów może spróbujemy szarpnąć się na córeczkę 🤣
Od paru tygodni czuję już ruchy. 🥰 Najpierw delikatne puknięcia, teraz już wyraźne wiercenie się i mikro kopniaczki. Choć ruchy dalej są nieregularne i nieczęste ale wprowadziło mnie to na kolejny etap tej ciąży. Zaczął się magiczny okres, czuję, że zaczynam budować więź z drugim synkiem i już kocham go nad życie. Da się w ogóle kochać dwójkę tak samo mocno? 🥹
Ignacy jest całym moim światem, kocham go jak niv na świecie, a tu niebawem ma pojawić się druga istotka, która będzie potrzebowała tyle samo miłości. Jakim cudem serce matki może tak się podzielić? 🥹
Ignaś mnie rozczula … na pytanie kto mieszka w brzuszku mamy mówi „dzidzia”, przytula się do dzidzi i daje jej buzi gdy go poprosze 🥹🥰 to najsłodsze na świecie. Na pytanie czy kochasz braciszka odpowiada „tak tak” ale on na wszystko tak odpowiada 😅😍
Mamy lepsze i gorsze momenty. Ignaś jest absorbujący, wymagający. Jest atencjuszem i ma absolutną mamozę. W perspektywie czasu martwi mnie to, co to będzie po porodzie. Ale mamy jeszcze prawie 5 miesięcy. On też będzie starszy.
Prawie codziennie zaskakuje mnie czymś nowym. Powolutku łapie nowe słowa lub raczej dźwięki, ma już swoje fascynacje i ulubione zabawki. Jest 200% chłopcem bo autka to żyćko 🤣
Bywa wiele ciężkich momentów i tak samo jak milion razy dziennie mam ochote wyjść bo zaraz wyjde z siebie tak samo milion razy rozpływam się z czułości i wzruszenia 🥹
Macierzyństwo to istny rollercoaster, a niedługo zacznie pędzić ze zdwojoną mocą. 🙈
Jeszcze chwila, chwileczka <3