Ogólnie dzisiaj cały dzień męczy mnie straszna zgaga. A ja nigdy nie mam zgagi. Miałam ją tylko parę razy w życiu i wszystkie te razy były w ciąży z synkiem. Więc głupio mi się roi w głowie choć wykres do dupy. -.-' Staram się nim co prawda nie sugerować, bo każda z nas chyba widziała tutaj od groma książkowych wykresów kończących się znienawidzonym okresem i drugie tyle wykresów co najmniej dziwacznych na których końcach dumnie błyszczała zielona kropencja. Tak więc akurat wykres nie uważam za nic wiążącego. Jutro 9dpo, teoretycznie mogłabym sikać, zwłaszcza, że w domu mam aż 5 testów 10-tek. Ale boje się przerażającej bieli chyba nawet bardziej niż @ czyhającej za rogiem. Więc może lepiej poczekać chociaż do piątku? -.-'
Mój małż ma od dzisiaj urlop cały tydzień. I normalnie od piątku nie przestaje mnie zaskakiwać. Aż się nie mogę nadziwić jaki on jest ostatnio kochany, wspaniały. W piątek dostałam torebkę w prezencie bez okazji jak on to mówi, a wczoraj samsunga galaxy s5 Hahahaha. Ja go tak często łaję, wkurza mnie i złoszczę się na niego a on mnie tak kocha... Wiadomo, jak każdy facet potrafi wywinąć numer, że hoho, ale też patrząc z boku naprawdę nieźle trafiłam. Bo owszem- wkurza mnie jak nikt inny na tym świecie. Ale też on jedyny potrafi mnie rozbroić, uspokoić, potrząsnąć i doprowadzić do ładu i składu... Yh. To nie jest tak, że kupił mi prezent i zaczęłam go nagle doceniać. Po prostu zdałam sobie sprawę, że to, że nie dostaję kwiatków codziennie, że nie pisze mi wierszy i listów miłosnych co kilka dni, to nie znaczy że nie kocha, że nie dba. I może mógłby częściej spędzać ze mną czas, zamiast zajęty szachami, ale naprawdę, każdego dnia dziękuję Bogu za to, że go mam. Że ICH mam.
Mimo, że @ za rogiem nastrój bardzo pozytywny i chyba pierwszy raz nie podchodzę do tego z jakąś presją. Po prostu będzie co ma być a życie i tak toczy się dalej. Raz na wozie raz pod wozem. Niestety. I choć marzę o tym jak o niczym innym w życiu jeśli tym razem się nie uda będziemy próbować dalej. Kolejny raz, i kolejny, i kolejny... Tak do skutku... No chyba, że będę miała 40 lat i mój syn będzie miał 18. Wtedy dam sobie siana. Kupimy wymarzonego Campera i pojedziemy zwiedzać Europę wzdłuż i wszerz hahahaha.
A tymczasem,
za 81 dni, 2 godziny, 27 minut i 30 sekund znów będą ŚWIĘTA!
uwielbiam Boże Narodzenie
Dobranoc
Chciałabym aby moje szczęście tym razem potwierdziło się w pon mam betę ale uwierzę chyba dopiero gdy usłyszę serduszko.
No i nie wiem. Udało się?
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 listopada 2016, 13:45
Normalnie nadal nie dowierzam!
Dawno dawno nie pisałam, ponieważ of zablokował mi pamiętnik i nie mogłam dodawać wpisów. Stwierdziłam, że napiszę do nich o odblokowanie dopiero jak się uda. Jeśli się uda. I tak, tym sposobem jestem tu teraz.
Tysiące sprzecznych myśli mam w głowie, ale głęboko wierzę, że nie wrócę tu prędzej niż w styczniu przyszłego roku, gdy GROSZKO-FASOLKA będzie już na świecie
A jeszcze co do tego jak to się stało, że wiem:
31 marca miałam wizytę u gin, dalej nie miałam @ od lutego, powiedziała że widzi zacienione miejsce ale to jeszcze nie pęcherzyk i że robimy test- ale z moczu bo na wyniki z krwi musiałabym czekać tydzień- lab do którego wysyłają jest aż 70km stąd. No i czekałam cała w nerwach i wgl, ale nic, test negatywny a ja wysokie ciśnienie i przykaz obserwacji przez tydzień do kontroli to dobierze leki. W każdym razie został mi jeden test z poprzedniego- lutowego cyklu. No i w niedzielę postanowiłam sprawdzić. Nie minęło 40 sekund a tam już dwie krechy... Oczywiście zanim zaczęłam w 100% świętować mąż obiecał że pojedzie do apteki całodobowej i kupi jeszcze dwa na wszelki wypadek. Drugi zrobiłam o 14 a ostatni- choć już w sumie nie musiałam w poniedziałek rano.
A tutaj na pamiątkę:
poranny niedzielny:
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/61bcb2e0a4dc.jpg
a tu popołudniowy (ten dolny) i poniedziałek rano (górny)
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/213d27dbb3bc.jpg
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 kwietnia 2017, 08:56