a jak się nie uda...no cóż, nie można się załamywać
Miłego dnia dziewczyny:)
Edit: Poprzedni cykl również zniknął!! Paranoja wykupiłam abonament i nie mogę z niego skorzystać;(
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 maja 2015, 12:56
Edit: Dziś skok temperatury do góry...nic z tego nie rozumiem, @ brak, wykresy na szczęście wróciły:)
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 maja 2015, 10:31
Co u mnie??
Po pierwsze znów mam za wysoką prolaktynę czego kompletnie się nie spodziewałam, sama z siebie poszłam ją zbadać, tak dla pewności, nie bolą mnie piersi, więc byłam przekonana, że to tylko formalność, no i okazało się, że mam podwyższoną, powtórka z rozrywki, zostały mi 2 opakowania tabletek więc zaczęłam brać, poprzednim razem po 2 miesiącach brania tabletek udało się zajść w ciąże więc i tym razem się uda:)
Po drugie w tym cyklu miałam monitoring i dziś na wizycie okazało się, że pęcherzyk już pękł więc mąż wrócił o 18 do domu i do roboty:) Jeśli teraz się uda to identyczny scenariusz miałam w poprzedniej próbie zakończonej sukcesem:)
Wychodzi na to, że 2,5 roku bezowocnych starań było skutkiem wysokiej prolaktyny...
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 czerwca 2015, 19:21
Zbadałam sobie progesteron dokładnie w 7 dniu po owulacji ( stwierdzonej monitoringiem) i wynik zaskoczył mnie bardzo pozytywnie: 46 ngmol!! Norma od 5-85 więc jest mega dobrze:) I zapaliła mi się iskierka nadziei, że może to ciąża??
Mój wykres przez ostatnie 3 dni zwiastował, że zbliża się @, a tu nagle dziś duży skok do 37 stopni, to najwyższa temperatura po owulacji i znów iskierka nadziei:) @ wypada mi w sobotę więc przez najbliższe 3 dni wszystko będzie jasne, boli mnie jedna pierś przy dotyku, żadnych bólów brzucha nawet najmniejszych więc raczej spodziewam się @...no ale wszystko może się zdarzyć, jeśli jednak to ciąża to mój wykres ciążowy będzię trochę dziwny;p
Także mam nadzieję, że następna wiadomość będzie tą szczęśliwą, a jeśli nie...no cóż tyle razy miałam już @ że i tą przeżyje.
W poprzednim cyklu chyba coś się zadziało...od dnia owulacji miałam identyczne objawy jak w poprzedniej ciąży, ból piersi ( gdzie nigdy mnie nie bolą), ból miesiączkowy ( gdzie też nigdy go nie mam ), w 9 dpo miałam silny ból po czym plamienie...no ale ostatecznie w ciąży nie jestem, wydaje mi się że próba zagnieżdżenia zarodka była ale się nie powiodła...
Jest mi coraz ciężej...staram się o tym nie myśleć ale nie wychodzi, w tym cyklu nie prowadzę wykresu, staram się jakoś wyluzować, odmawiam również Nowennę Pompejańską, poprzedniej nie skończyłam, ba ledwo zaczęłam i już po 2 tygodniach koniec, tym razem nie dam się, już jestem blisko mety bo 30 sierpnia zakończę nowennę, pozostawiłam wszystko w rękach Boga, podczas odmawiania Nowenny dostałam już wiele łask i mam nadzieję, że moja prośba zostanie wysłuchana, bardzo w to wierze. Od świąt wielkanocnych nie opuściłam żadnej mszy, żadnego święta...w pełni oddałam się wierze... tylko to mi pozostało..
Nie badam się już bo przeszłam wszystkie badania i wszystko jest ok więc nie mam z czym tak naprawdę walczyć..
No i zapadła decyzja o inseminacji, zasugerowałam to lekarzowi i powiedział że sam chciał nam to zaproponować, musi jeszcze sprawdzić pęcherzyki i w sumie możemy przystępować. Powiedział, że oczywiście może sprawdzić wrogość śluzu czy też endometriozę ale i tak niezależnie od wyniku- inseminacja. Moja walka zbyt długo już trwa i nie mam siły pół życia szukać przyczyny. Stać mnie na inseminację nawet miesiąc po miesiącu więc nie ma na co czekać..
I tyle..
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 grudnia 2015, 10:27
Wyobrażam sobie minę mojego męża jak usłyszy, że się udało...byłby taki szczęśliwy...
Zaczynam nową walkę...in vitro, dziś 16 dzień cyklu, od początku jestem na tabletkach anty by wycisz jajniki, od jutra zaczynam przyjmować zastrzyki, najpierw Gonalpeptyl, pierwsza wizyta 23 sierpnia i pewnie dostanę kolejną dawkę zastrzyków, w pierwszym tygodniu września planowana punkcja.
Ech jestem pełna obaw.... najbardziej zależy mi na tym bym miała kilka zarodków, bym miała co mrozić, nie jestem w stanie wydać kolejnych 12 tyś przy 2 procedurze, jeśli za pierwszym razem się nie uda a będę miała po kogo wrócić jako to przeżyje, ale jeśli się nie uda i nie będzie po kogo wracać to....ech nawet nie mogę sobie tego wyobrazić.
Zazdroszczę osobom, które miały refundowane in vitro, żyjesz myślą że możesz podejść trzy razy...kurde też bym tak chciała;( nie dość że człowiek musi martwić się całym tym zabiegiem to jeszcze finansami..naprawdę jak dla mnie to za dużo
Czas pokaże...
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 sierpnia 2016, 13:01
W tym cyklu nie będę miała transferu, ponieważ mój estradiol wynosił ponad 7tyś co groziłoby hiperstymulacją i powikłaniami. Transfer będzie na koniec października, kiedy mój organizm się uspokoi. Co ciekawe czytałam w internecie, że jakiś pionier in vitro z USA zaleca podawanie zarodków w następnym cyklu gdyż po stymulacji organizm nie jest przygotowany na przyjęcie zarodka.
Lekarz prosił nie wydzwaniać do laboratorium by nie przeszkadzać osobom tam pracującym, mają wykonywać swoją pracę, a nie odbierać co chwile telefony. Ile zarodków przetrwało dowiem się dopiero 12 września na wizycie...i chyba to nawet i lepiej
Nie wiem czy to dobry znak czy zły ale transfer będę miała w niemalże identycznym czasie co 2 lata temu, kiedy to doszło do naturalnego zapłodnienia, niestety koniec nie był szczęśliwy, jak będzie tym razem? Mam nadzieję, że dobrze:)
Transfer będzie około 4-5 stycznia według moich wyliczeń..ech zostaje mi tylko immunologia do zbadania, ale z tym jeszcze się wstrzymam
Wiadomość wyedytowana przez autora 6 grudnia 2016, 11:41
Z dodatkowych leków, które biorę jest acard ( bez wiedzy lekarza), acard mi nie zaszkodzi na pewno a może tylko pomóc:) A Tak to tylko estrofem, luteina i duphaston.
No i tyle:)
Nie wiem jak to dalej będzie, mam nadzieję że dobrze:) Ciesze się że w końcu zaskoczyło! W Poniedziałek znów zbadam wynik i mam nadzieję że będzie przyrastać.
Objawy? Żadne, nawet na moment nie zakłuł mnie brzuch, nic a nic, piersi bolały umiarkowanie, od wczoraj trochę mocniej, ale w poprzednim nieudanym crio bolały mnie o wiele wiele mocniej.
Dziękuję Św. Józefowi...modliłam się do niego...wiem że mi pomógł, po prostu to wiem:)