Zapisz się i otrzymuj powiadomienia o
zniżkach, promocjach i najnowszych ciekawostkach ze świata! Jeśli interesują
Cię tematy związane z płodnością, ciążą, macierzyństwem - wysyłamy tylko
to, co sami chcielibyśmy otrzymać:)
22 dc. Ogromny ból pleców, wczoraj utrudniał mi chodzenie, nawet leżeć nie mogłam, bolało przy oddechu. Nie wiem co to, korzonki? Bałam się brać mocne przeciwbólowe, bo co by było gdyby się jednak udało? Dziś z plecami jest lepiej, za to bolą kości, charakterystyczny ból rozpoczynający PMS. Tak więc kolejny raz się nie udało. To było do przewidzenia, choć serduszko w dniu owulacji. Widocznie jeszcze nie pora. Poczekam, zoperuję Barta, będę żyć dalej... Może kiedyś...
24 dc, 7 dpo. Wczoraj zbadałam hormony. Progesteron 13,19 ng/ml, w normie, ale z tego co wyczytałam na OF za niski jak na staraczkę. Co z resztą podejrzewałam biorąc pod uwagę moje niezbyt wysokie temperatury w fazie lutealnej. Ciekawe jak moja ginka na to zareaguje, mam nadzieję, że wypisze dupka. W każdym bądź razie wynik ten wskazuje, że owulacja wystąpiła, a także wyklucza ciąże. Koniec złudzeń, choć oczywiście gdzieś tam nadzieja się jednak tli. Żeby runąć z hukiem za 5 dni... Kolejny raz...
Prolaktyna 21,50 ng/ml przy normie dla FL 2,8 - 29,2. I tu zagadka, bo niezbyt konkretne info znalazłam. Boję się, że za wysoko, ale lekarka pewnie nic z tym nie zrobi, bo przecież w normie. No nic, oby do wizyty i zobaczymy. Tymczasem nie pozostaje nic innego, jak czekać na @, a potem kolejną owulację. I tak w kółko...
25 dc, 8 dpo. Przeglądam wykresy na tablicy, tu zielona kropka, tam zielona kropka... Cieszę się szczęściem każdej staraczki, a jednocześnie dociera do mnie jak długo jeszcze ja będę musiała czekać na mój mały cud. Na jak długo po operacji będę musiała zawiesić starania? 3, 4 miesiące, pół roku? Chce mi się płakać. Będę kiedykolwiek mamą?? Z tym smutnym pytaniem, w podłym nastroju kończę kolejny dzień. Kolejny dzień bliżej do @... :[
28 dc, 11 dpo. Kolejny jednokreskowy test za mną. Wiedziałam przecież, a mimo to boli tak samo jak zawsze. Jutro zapewne zacznę nowy cykl. Nowy cykl - nowe nadzieje, jak piszą dziewczyny w komentarzach pod bezowocnymi wykresami. Sratatata... Gdzie jest moja nadzieja? Widział ktoś może? Gdzieś mi się zgubiła chyba. Pewnie się odnajdzie za jakieś trzy tygodnie, kiedy to będę liczyła dni po owulacji z termometrem w ustach i pełnym napięcia oczekiwaniem na ciche pik, pik... Look na maleńki wyświetlacz... za nisko o kilka kresek... Znowu.. I znowu runą z hukiem moje marzenia. Jak co miesiąc:(
9 dc. Jakiś taki dziwny spokój wewnętrzny. Po kolejnej wizycie u lekarza znowu CLO. Tym razem w zestawie z Pregnylem. I monitoringiem. Kupiłam, łykam ale nie wiążę z tym faktem większej nadzei. Nie przekopuję Internetu w poszukiwaniu tych, którym się udało biorąc podobny zestaw, nie załamuję się czytając, że nie wszystkim pomaga. Biorę głęboki oddech i myślę, że będzie co ma być. Po prostu. Jeśli nie teraz, to kiedyś...
Poza tym mamy od niedawna nowego członka rodziny. Mąż przyniósł do domu psa. Porzucony. Mały, śliczny, kochany. Taki nasz mały bąbelek. Także na razie wychowujemy i kochamy pieska. I uwalniamy myśli od ciąży. Oby się to nie zmieniło po owulacji:)
14 dc. Po południu zastrzyk. Jutro, po jutrze przytulanki. Bolą jajniki, całe podbrzusze boli. Tylko czy pęcherzyk urósł na tyle, żeby już pęknąć? I czy napewno pęknie? Tego się nie dowiem raczej. Trudno, będzie co ma być... Czyli pewnie to co zwykle:( Ale to nic. Mam już w głowie ułożony plan - idę do szpitala, usuwam Bartholina, dochodzę do siebie, nabieram dystansu. Małż w międzyczasie bada nasienie i za kilka miesięcy zaczynamy od nowa. Z nowymi nadziejami, zapominając o tym co było, o nieudanych próbach i smutku jaki temu towarzyszył. Będzie dobrze!
15 dc. Boli, cholernie boli. Jajniki. Oba. Pewnie to Pregnyl tak daje mi się we znaki, bo aż tak nigdy nie bolało. Ale to nic, wytrzymam. Wszystko wytrzymam, oby tylko się udało.
Św Dominiku módl się za nami...
18 dc. Tak przeglądam wykresy w galerii i doszłam do następującego wniosku - ciąża w tym cyklu mało prawdopodobna, bo:
1. Pęcherzyk w 12 dc 13 mm to zdecydowanie mało. Tym bardziej po CLO.
2. Nie wiadomo czy w ogóle pękł, nie sprawdziliśmy tego na usg. Ogromnie bolały jajniki, ale czy to dowód?
3. Nie wiem co z endometrium - słowo dr że ładne niewiele mi mówi. Pojecie względne.
4. Nie dostałam dupka. Większość dziewczyn stymulowanych łyka dupka lub luteinę, dlaczego ja nie? Progesteron w zeszłym cyklu 13 szału nie robi. Ale może ja się nie znam?
5. Poza tym to by było zbyt piękne żeby mogło być prawdziwe.
Z nowości:
1. Pregnyl
2. Pasek św Dominika
3. Jakiś dziwny spokój i chyba obojętność?? Co nie znaczy, że nie zaglądam 17 razy dziennie na OF:)
4. Wyjęłam kolczyk z pępka, niech mi żelastwo żadne nie zajmuje miejsca w brzuchu;)Poza tym przy takim brzuchu, jaki mam teraz, to żadna ozdoba, prawie go nie widać
Zastanawiam się czy nie przestać mierzyć temp, nie chce mi się i niewiele mi to pomaga, jak widać.
Gdybym miała jeszcze tanie testy, to bym zrobiła już dwa dni temu, żeby sprawdzić jak to jest zobaczyć dwie kreski, nawet ze świadomością że to hcg ze strzykawki.
Eh życie...
Takie tam moje wieczorne wynurzenia;)
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 marca 2015, 09:58
22 dc, 5/6 dpo. Wczoraj jednodniowy spadek temperatury. Implantacja? Google poszły w ruch. A miałam się nie nakręcać. Jasne... Coraz większy stres. A tu jeszcze tydzień czekania. Stres tym większy, że brak ciąży oznacza szpital. Boję się, nie chcę się kłaść pod nóż. Chcę być mamą wreszcie!!! Dobry Boże daj mi doświadczyć tego cudu...
23 dc, 6/7 dpo. Obudziłam się z tradycyjnym bólem kości. Zwiastującym @. Także tyle w temacie. Moja ostatnia deska ratunku zatonęła. A objawy które dały cichą nadzieję, okazały się następstwem Pregnylu. Chce mi się ryczeć! Poza tym życie znów zadecydowało za mnie. Mąż jedzie do Warszafki, do pracy. Nie wiadomo na jak długo. Boże jak to wszystko boli:( Nie mam już sił
25 dc 8/9 dpo. Jeszcze 3, góra 4 dni i wszystko się wyjaśni. Zapewne nie tak jakbym chciała, ale chcę już wiedzieć. Jakkolwiek się to skończy. Niech będzie co ma być. Czuję zbliżającą się @. Tak bardzo bym chciała, żeby nie przyszła. Ale ona na pewno przyjdzie, punktualnie jak w szwajcarskim zegarku. Dobrze, że wypada w weekend, będę leżeć i ryczeć. Pęknie mi serce. A potem zbiorę się do kupy, i będę żyć dalej. Muszę pozałatwiać dokumenty do szpitala, bo w końcu nie zdążę.
W pracy poszła plotka, że jestem w ciąży. Dowiedzieli się, że idę na zwolnienie lekarskie, resztę sobie dopowiedzieli i poszło. Tak bym chciała nie dementować tych plotek. A tymczasem coraz bardziej boli brzuch:[
28 dc, 11/12 dpo. Trzy razy mierzyłam rano temperaturę. Stoi w miejscu. Ale brzuch boli już tak, że myślę, że dziś przylezie @. Jestem tego wręcz pewna. Jeszcze wczoraj myślałam żeby jednak kupić test, teraz już wiem że nie ma po co. Pozwoliłam sobie wczoraj nawet na kilka drinków, dziś chyba upiję się z rozpaczy. Dlaczego to życie jest takie niesprawiedliwe? No dlaczego?
30 dc, 13/14 dpo. Dziwne to wszystko. 13 dniowa faza lutealna, odkąd się obserwuję takiej nie miałam. W 28 dc test, który jednak kupiłam oczywiście negatywny. A cykl 30 dniowy. Wczoraj byłam znowu pełna nadziei, mimo niskiej temperatury. Dziś boli brzuch i zaczęło się plamienie. Także to już koniec. Koniec moich starań, koniec obserwacji, rozstanie z termometrem i obsesyjnymi myślami o ciąży. Żegnam się z Ovufriend i moimi marzeniami o macierzyństwie. Na jak długo, nie wiem. Moja historia nadal się pisze...
Minął rok od kiedy jestem na OF. 12 trudnych miesięcy, bezowocnych wykresów, hektolitrów łez, tysiące iskierek nadziei i bolesnych upadków. Miliony pytań dlaczego ja i żadnych odpowiedzi. Smutek za to towarzyszy bezustannie.
Dupa, dupa, dupa!!!! Znowu nic z tego! Kurwaaaaa! Nie mam już sił! Na prawdę nie dam rady dłużej tego znosić! Ileż porażek można przełknąć rycząc w poduszkę? No ile? Każdy ma swój limit, ja właśnie swój przekroczyłam. Boże dlaczego tak mnie karzesz? Czy to jakaś próba? Jakiś zupełnie niezrozumiały dla mnie test? Tylko na co? Jestem gotowa dać temu małemu człowiekowi dom, wsparcie i całą moją miłość. Chciałabym uczyć go kochać świat i ludzi i Ciebie Boże. Dlaczego nie dasz mi szansy? Jeśli to lekcja pokory, to bardzo skuteczna. Wiem, ze jestem dla świata tylko małym nic nie wartym elementem. A tak bardzo bym chciała być dla kogoś całym światem... Straciłam nadzieję kompletnie. I chęci do życia również. Czas chyba pogodzić się z tym, że nie dane mi będzie zostać matką. Boże jeśli nie chcesz dać mi dziecka, daj mi chociaż siłę, bym potrafiła się z tym pogodzić... Jeśli to w ogóle możliwe...
Rozpacz, rozpacz i jeszcze raz rozpacz:(
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 sierpnia 2015, 10:21
Jak ja Cię dobrze rozumiem, znam dobrze wszystkie opisywane przez Ciebie uczucia, najgorsza jest chyba ta bezsilność, ale nie możemy się poddawać. Dobrze wiem jak boli każda kolejna porażka, ale musimy wierzyć, że tylko przybliża nas ona do upragnionego celu. Nie wiem jak długo będziemy musiały jeszcze czekać, ale głęboko wierzę, że każda z nas doczeka się w końcu swojego małego cudu, który zrekompensuje nam całe cierpienie. Przytulam mocno <3
12cs, 27dc, 10dpo.
Jutro, najdalej pojutrze @. Wiem, że przyjdzie, czuję że jest tuż za rogiem. Tymczasem temperatura podskoczyła, nie wiedzieć czemu. Chyba tylko po to żeby runąć z jeszcze większym hukiem. Ale wykres taki ładny, w życiu takiego nie miałam... I gapię się na niego jak zaczarowana. I różne myśli przychodzą do głowy... A jutro będzie płacz i zgrzytanie zębami. Nie potrzebnie robię sobie nadzieję. A może wcale nie robię? Przecież i tak finał będzie taki sam jak 11 poprzednich:( Znowu:(
29 dc, 12 dpo. Temperatura odbiła. Nieznacznie, ale jednak. Trzy razy mierzyłam rano. O co chodzi? Czyżby jednak się udało? Nie, to byłoby zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe.
Dziś nasza 7 rocznica ślubu. Pozytywny test byłby najpiękniejszym prezentem. Eh, marzenia... No nic, nie będę się nakręcać. Trzeba czekać...
Kochana gratuluję Ci z całego serca, ale mnie cieszy ta Twoja ciążą. Mówiłam, że każda z nas doczeka w końcu swojego cudu, moje słowa okazały się prorocze :D Mam nadzieję, że kiedyś do Ciebie dołączę. Buziaki.
Kochana pięknie dziękuję CI za ciepłe słowa i modlitwę...to dla mnie wiele znaczy...;* Staram się odnaleźć w sobie siłę, ale czasem gdzieś tracę nadzieje...
Treści zawarte w serwisie OvuFriend mają charakter informacyjno - edukacyjny, nie stanowią porady lekarskiej, nie są diagnozą lekarską i nie mogą zastępować zasięgania konsultacji medycznych oraz poddawania się badaniom bądź terapii, stosownie do stanu zdrowia i potrzeb kobiety.
Korzystając z witryny bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. W każdej chwili możesz swobodnie zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich zapisywaniu.
Dowiedz się więcej.