Poniedziałek - kocham go jak wszyscy
Jak tylko pomyślę o sobotnim teście to mój stres osiąga poziom maksymalny. W zeszłym m-cu miałam luz bo wiedziałam, że nie trafiliśmy z więc na nic nie liczyłam. Ale w tym liczę - nie powiem że nie - a ta nadzieja miesza się z czarnymi myślami, że pewnie znów będzie negatyw.
Ale mam też różne pozytywne myśli - że już za 3cim razem nie stracę ciąży - czuję, że
z następnej będzie dzidziuś
Kwasu foliowego w zwiększonej dawce zostało tylko do połowy następnego cyklu (o ile taki będzie), więc jak coś czeka mnie znów wizyta u doktorka - tym razem będę celować w drugą fazę, żeby zobaczyć jak tam moje endometrium po owulacji wygląda.
Powiem Wam, że niemierzenie temperatury po stwierdzeniu owulki to dobry pomysł jak dla mnie - mniej nerwów, więcej snu i nie będę się wkręcać w piękny wykres, który kończy się potem jak zwykle. Co parę dni wystarczy - tak tylko żeby to jakoś wyglądało
P.S. Sosenko właśnie mój mąż nie lubi słodkiego ogólnie, tylko właśnie tą konkretną czekoladę (i jeszcze inne z tej serii słodko-słonych), pewnie dlatego MI ją kupił
Biedna dziewczyna
To przerażające jak często historia lubi się powtarzać w przypadku wcześniejszych poronien.
Mój optymizm pękł jak bańka mydlana
Tak mnie dziś kusiło, że już prawie wyciągałam test z szafki. Ale temperatura bez szału nieco ostudziła moje zapały. Do tego nie chciałam sobie psuć humoru w razie przecież prawdopodobnego "-".
No cóż jakoś wytrzymam do tej soboty - mam wolną to mogę całą w łóżku przeryczeć ;]
Śniło mi się, że był dokładnie rok później a ja gdzieś byłam z mężem i trzymałam na rękach małą, śliczną córeczkę i cały czas się uśmiechałam i ją całowałam i tuliłam i taka byłam szczęśliwa
I powtarzałam jej non stop że tak bardzo ją kocham i tyle się na nią naczekałam.
Ale bym chciała, żeby ten sen się spełnił!
Pozytywne myślenie nic nie daje. W ogóle nic co robię nie daje efektów. Na co td badania, leki, lekarze, wykresy - i tak jest wielka LIPA! nie wiem czy jestem bardziej smutna czy bardziej wkur.....
Mam plan na najbliższe 2 m-ce. Bo niby pod koniec następnego cyklu powinnam iść do lekarza, kończy mi się kwas foliowy 5mg wtedy, a jest na receptę. ALE... Luteiny mam (chyba) jeszcze zapas na miesiąc, a lekarz mówił, że kolejne kroki po minimum 6m-cach bezowocnych starań (jest 5, albo nawet można powiedzieć, że 4 bo w jednym m-cu mąż był tylko 3 dni przed owulacją, więc szanse i tak były marne). Więc poszłabym tam i zostawiła 150zł za pewnie nic nie wnoszące badanie i receptę na kwas (który i tak pewnie nie ma aż takiego znaczenia, najwyżej będę brać po parę tabletek zwykłego - można?)...
A jeśli nie uda się w przyszłym cyklu, to czerwcowy zrobię bezlekowy zupełnie, bez mierzenia, sprawdzania terminu owulacji i testowania codziennego. Potrzebuję takiego oddechu. Wtedy też mogę sprawdzić czy może już organizm sam produkuje wystarczające ilości progesteronu (podobno się uczy przy tabletkach), bo branie luteiny źle na mnie wpływa - senność, zmęczenie itp...
Jeśli zaś nie uda się w czerwcowym, będzie to już pełne 6 m-cy starań i wtedy pójdę do lekarza i już może coś konkretnego zleci.
O ile wcześniej nie popadnę w depresję albo nie zwariuję.
Dobry plan?
Od wczoraj czuję się jakaś opuchnięta - dziś stanęłam na wadze i masakra.... Mam nadzieję, że to woda. Ja naprawdę nie obżeram się, cukru nie jem dużo ani fast foodów ;/ Ruchu mam bardzo mało - to fakt - ale ciężko mi się zebrać jak wracam do domu po 17, jeszcze sprzątanie zawsze jakieś, gotowanie i naprawdę jak skończę jest 19ta i wtedy już mi się nic nie chce ;/
Właśnie mówili w RMF, że jacyśtam naukowcy udowodnili, że ruch ma bardzo małe znaczenie w utrzymywaniu prawidłowej wagi - tylko zbilansowana dieta. A moim zdaniem największe znaczenie mają geny - robi się ze mnie mamusia i tyle (oczywiście nie mam na myśli, że ja będę mamusią, tylko że grubnę na wzór mamy:P).
A może to luteina? Koleżanka, która też bierze ni z gruszki ni z pietruszki w ciągu kilku m-cy przybrała 4 kg (a to chudzinka), chodząc na fitness, który przecież tłuszcz powinien spalać... Niby w skutkach ubocznych jest tycie...
Hmm no każda wymówka dobra co nie?
W każdym bądź razie dopóki nie muszę wkładać bikini jakichś większych kompleksów nie mam, szkoda na to życia i dobrego humoru. Noooo ale jak przyjdzie mi jechać na wakacje (oby nie, co było wyjaśnione w którymś poście:P) to będzie wstyd na plaży
Kurczę jakbym wygrała w totolotka to pierwsze co bym zrobiła to poszłabym na odsysanie tłuszczu - poważnie
P.S. moje BMI wynosi ok 24 biorąc pod uwagę dzisiejszą wagę, choć zwykle z kilogram-póltora mam mniej.
Także nadwagi jeszcze nie mam, ale ze 2 kg chociaż przydałoby się zrzucić - gdzieś wyczytałam, że najlepsze BMI dla zajścia w ciąże to ok 23
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 kwietnia 2015, 09:47
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 kwietnia 2015, 10:09
Zaczynam godzić się z taką ewentualnością, że być może nigdy nie będę miała dziecka.
Nawet w niedzielę powiedziałam o tym mamie (co nie było dla mnie łatwe - nie lubię jej martwić). Mam ogromną pokusę, żeby porzucić wszystkie leki, wizyty lekarskie, a nawet ovufriend Tęsknie dawnymi czasami, za swobodą i spontanicznością.
Z drugiej strony boję się, że może jest jakaś przeszkoda medyczna i jak się teraz poddam to za kilka lat się o niej dowiem i wtedy będę żałować, że straciłam tyle czasu.
Muszę wyznaczyć sobie jakąś granicę czasu do której będę jeszcze coś zrobić a potem odpuszczę.
Do końca wakacji? Hmmm sprawa do przemyślenia ;]
Dawno mnie tu nie było, jakoś nie mogę się przełamać... Jak na złość w tym cyklu wygląda na to, że owu zaś będzie później a mąż już pojechał... a 2 czy 3 cykle temu było na odwrót - jak potrzebowałam, żeby była później to przyszła wcześniej i nie zdążył wrócić (wtedy to że była wcześniej też było anormalne).
No ale - co za różnica - i tak w tym cyklu się nie uda, nie liczę na to i nie czekam. Tak jak pisałam w ostatnim poście - mam dość zamartwiania się wiecznie jednym tematem.
Dotarł do mnie wczoraj FURminator dla kota - takie specjalne urządzenie do wyczesywania podszerstka i martwych włosów. Polecam wszystkim kociarom - masakra co wyszło z mojego krótkowłosego dachowca!!! Całe kłęby! Teraz może nie będzie sierści po całym mieszkaniu
No i kocica jakoś tak szczuplej wygląda Z drugiej zeszło dużo mniej, ale ona ogólnie jest mniejsza i ma mniej futerka.
Szkoda że nie ma takiego urządzenia do pozbywania się ludzkiego tłuszczu
Mam CHOLERNIE ZŁY DZIEŃ.
Edit: do komentarza Feśki: jeśli to nie była owu to już w ogóle pozamiatane, męża nie ma
do Terraski: od dziś luteina także następne temp już nic nie wniosą, ani badanie progesteronu.
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 maja 2015, 10:57
Do tego Polska zaczyna wypłacać odszkodowanie więźniom CIA (więzienia były w Polsce, ale to były więzienia CIA!). Jasne kuźwa rozdajcie wszystkie pieniądze podatników - Niemcom odszkodowania bo ich wysiedlili z NASZEJ ziemi, Żydom, amerykańskim więźniom itd itp. To ja chcę odszkodowanie za to, że urodziłam się w tym chorym kraju ;/ I za to, że patologia rodzi jedno po drugim a ja nie mogę (już nie wspomnę o pomyśle, żeby wypłacać 1000zł miesięcznie przez rok bezrobotnym matkom /z naszych podatków/ - wiadomo - patologia pomnoży się jeszcze bardziej. A te które uczciwie pracują na swój macierzyński oczywiście +1000 nie zobaczą).
Grrrrrrrrrrrrr zwariuję, naprawdę kiedyś zwariuję...
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 maja 2015, 11:05
Moje kocice są cudowne. Obie są całkiem inne (to niesamowite jak różne potrafią być kocie charaktery), ale obie kocham tak samo.
Alutka - starsza - to typowy miziak. Uwielbia ugniatać, barankować, wylegiwać się na kolanach, spać na moich plecach lub brzuchu lub boku Uwielbia wszelkie zabiegi kosmetyczne typu przycinanie pazurków, czyszczenie uszek, wyczesywanie. To prawdziwa dama i straaaaasznie kochany zwierzak
Zuzia (ta trójkolorowa) - młodsza - straszny urwis. Wszędzie jej pełno. Nie usiedzi na miejscu sekundę. Czasem się zastanawiam czy nie ma psich genów, bo bardzo lubi aportować a jak wchodzę do domu to przylatuję z prędkością błyskawicy żeby się przywitać (Alutka oczywiście też, ale robi to bardziej mozolnie). Ostatnio przekroczyła wszelkie granice kociej przyzwoitości, kiedy o godzinie 2.00 w nocy położyła na mnie wędkę i mnie obudziła, żeby się z nią tą wędka pobawić ;]
Zuzia uwielbia moje poranne mierzenie temperatury - przybiega jak tylko usłyszy budzik, włącza motorek (tak głośno mruczy) i trzeba ją głaskać z 10 minut żeby się odczepiła
Czasem chowa się w dziwnych miejscach
I jak tu ich nie kochać?
Feśka miałaś rację - pisanie o kotach działa oczyszczająco na umysł Już mi lepiej
Jakbym się nie powstrzymywała - żeby nie wyjść na wariatkę - mogłabym pisać o nich niemal codziennie. Ale nie będę tu przynudzać. Dziś wyjątek, bo jedna z Was tak bardzo nalegała hehe
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 maja 2015, 16:14
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 maja 2015, 14:59
Dziękuję wszystkim za wsparcie, życzę Wam żebyście każda doczekała ślicznego bobaska.
Pora zacząć normalnie żyć, bez tabletek, bez ovu, bez wykresów, bez testów.
Może jeszcze kiedyś tu wrócę, ale na dzień dzisiejszy się żegnam :*
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 lipca 2015, 12:31
Dzieki Agatko, mam nadzieje, ze uda mi sie uspokoic i popracowac troche - no i ze mnie za pare dni dogonisz :) Jutro poprosze lekarke o progesteron i skierowanie na kolejna bete. Buziaki
Trzymam mocno kciuki!
Trzymam mocno kciuki!!
Kochana! Jestem z Tobą! Tak bardzo bym chciała,żeby się Tobie udało w tym miesiącu:) Trzymam mocno kciukasy i czekam na II krechy :*
I najważniejsze by myśleć pozytywnie - będzie dzidźka. Trzymam kciuki by za tym cyklem ;-)