Zapisz się i otrzymuj powiadomienia o
zniżkach, promocjach i najnowszych ciekawostkach ze świata! Jeśli interesują
Cię tematy związane z płodnością, ciążą, macierzyństwem - wysyłamy tylko
to, co sami chcielibyśmy otrzymać:)
O mnie: Mam 27 lat, od lipca 2014 znowu pracuje. Mam wspaniałego faceta od 8 lat a męża od lipca 2013.
Czas starania się o dziecko: Staramy się od marca 2013
Moja historia:
Moje emocje: Moje emocje bardzo różne w zależności od dnia. Czasami myślę że będziemy rodzicami naturalnie i wszystko się uda lub nawet już udało, a w niektóre dni tracę wszelką nadzieję na to że w jakikolwiek sposób będziemy rodzicami. Czasami nawet narasta we mnie wielki strach przed byciem mama i przychodzą myśli, że może to i lepiej że nie mamy dzieci bo była bym zła mama, a z drugiej strony wiem że była bym najlepszą mama na świecie dla swojego dziecka.
Dziś zaczynam pisać. Zbierałam się za to dłuższy czas.
Od czego by tu zacząć. Staramy się z mężem od roku i 9 miesięcy o nasze pierwsze dziecko. Na ten moment moje myśli kierują się w stronę in vitro a to za sprawą bardzo złych wyników nasienia męża. Na 7 stycznia mamy umówioną druga wizytę w Ovum w Lublinie u doktora Mrockowskiego w celu omówienia kierunku działania. Zawiodłam się na moim dotychczasowym ginekologiem Mirosławem Kleinem. Na początku wydawał się całkiem w porządku tłumaczył wszystko zalecił badania i gdy okazało się że wyniki męża są słabe pokierował nas do Profesora Mariana Semczuka. Gdy ostatnio pojawiłam się u gina skrytykował działania podjęte przez profesora(o tym napiszę kiedy indziej), że są bez sensu i stwierdził że on nic nie może zrobić ze swojej strony i zaprasza jak już będę w ciąży. Poczułam się tak jakby miał nas gdzieś i zależało mu tylko na prostych przypadkach. Teraz czekamy na kolejną wizytę u profesora i wizytę w Ovum.
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 grudnia 2014, 00:23
Dzisiaj mam luźny dzień w pracy, wręcz nudny. Nastąpiły małe zmiany w planach. Wizytę w Ovum mamy 5 stycznia, co do wizyty u prof. Zastanawiamy się jeszcze czy z niej nie zrezygnować. Zobaczymy co usłyszymy w Ovum. Zmiany wynikły z możliwości wzięcia wolnego w pracy 5 i 7. Tak więc szykuje się dłuższy weekend bo aż 5 dni. Może uda mi się wyciągnąć męża na narty lub deskę. Musze jednak najpierw umówić lekcje u instruktora. Raz próbowaliśmy sami jeździć na nartach, ja trochę załapałam a dla T nie szło i się trochę zraził do zimowych sportów. Mam nadzieje że uda mi się go namówić. Co prawda z kasa krucho bo odkładamy na remont części mieszkania ale trzeba też trochę korzystać z życia a nie wiecznie bidować.
Nie miałam ostatnio czasu pisać. Sylwestra mieliśmy spędzać we dwoje na spokojnie w swoim mieszkaniu ale ostatecznie zaprosił nas męża kolega z pracy. Na domówce miały być trzy pary Ja z Mężem, kolega z żoną (jest zatrudniona tam gdzie ja tylko jest pod rząd w drugiej ciąży i znałam ją tylko z widzenia) i Dziewczyna ode mnie z pracy z mężem (z którą mam neutralne stosunki a która bardzo się przyjaźni z gospodynią imprezy). Ogólnie z tego co pracuję u siebie w oddziale zdążyłam się przekonać, że osoby z którymi pracuje są bardzo dwulicowe i plotkarskie. Niby na Sylwestrze było bardzo sympatycznie ale czułam się skrępowana obecnością koleżanki z którą pracuję.
Moje dzisiejsze uczucia co do starań o dziecko. Czuje się bezradna. Nie wiem w którym kierunku zmierzać czego się trzymać. Jesteśmy umówieni na poniedziałek w lublinie na wizytę- co tam usłyszę? nie wiem? A może powinniśmy od razu kierować się gdzieś dalej w jakieś "lepsze" miejsce? tylko gdzie? wszędzie daleko i w sumie sporo by nas kosztowały dojazdy? i wolne w pracy? same problemy. A największym moje niezdecydowanie i strach? I głupia myśl że może taki los jest dla nas przygotowany że nie powinniśmy mieć dzieci. Im dłużej myślę o tym wszystkim tym bardziej się boję. Jak znaleźć w sobie odwagę...
Relacje po dzisiejszej wizycie.
U męża brak nadziei na poprawę nasienia - ma brać dalej suplementy.Podejmujemy działania w kierunku badań do in vitro. Zobaczymy co z tego będzie, na razie cieszę się z tego, że podejmujemy dalsze działania i badania. U mnie dzisiaj pobrana została krew na AMh, a w 2-3 dc mam powtórzyć FSH a po @ będziemy robić HyCoSy. Teraz żyję w oczekiwaniu na @ i wyniki przyszłych badań. Strach i nadzieja razem się łączy w jedno.
kochana przecież in vitro to nadzieja na poczęcie maleństwa:-))możecie starać się o dofinansowanie ja powoli zaczynam podejście do in vitro bo dla mnie też już nie ma ratunku niestety:-((
u mnie dzisiaj podobnie, tylko stosunki z mężem uległy pogorszeniu... mam nadzieję, że wyniki badań będą dobre :) in vitro to wielka szansa, myśl pozytywnie :)
też uważam że invitro to mega duża szansa:-))my też będziemy podchodzić,dobrze że w końcu zrobili dofinansowanie więc więcej par ma szanse na poczęcie dziecka:-))
Zużycie totalne. Dzień w pracy po długiej przerwie to było męczące psychicznie męczące, zmiana kierownika regionalnego i nowy miesiąc, znowu od początku ciśnienie na sprzedaż i realizację planów. Dołujące to ze miesiąc się kończy i znowu startuje aż od zera i mało co jest od ciebie tak naprawdę zależne.
Nie mam chęci na nic dzisiaj, obiad z wczoraj mąż podgrzać i podsunął pod nos. A ja na kanapie pod kocykiem skręcona w kłębek.
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 stycznia 2015, 19:39
Trzymaj się... Bedzie dobrze:)
Ważne żeby była nadzieja, bo to ona jest najważniejsza... Ale wiem, że z tym trudno, bo sama cierpię... A z drugiej strony tak myślę.. ile maleństw w domach dziecka czeka na kochających rodziców??? Może to i będzie jakieś rozwiązanie...
Trzymaj się... Bedzie dobrze:)
Ważne żeby była nadzieja, bo to ona jest najważniejsza... Ale wiem, że z tym trudno, bo sama cierpię... A z drugiej strony tak myślę.. ile maleństw w domach dziecka czeka na kochających rodziców??? Może to i będzie jakieś rozwiązanie...
Wiem że zrobię w wszystko żeby udało się się nam zostać rodzicami. Na ten moment nie wiem czy miała bym tyle siły i odwagi na adopcje. Zobaczymy co przyniesie życie, wieżę że kiedyś będę w ciąży z mężem. Nie poddam się bez walki.
Klika dni nie pisałam. To były różne dni i lepsze i gorsze. Dzisiaj rano miałam podłamanie z powodu pracy ale na razie mi przeszło. Za to wieczorem dopadło mnie wzdęcie, ból brzucha i chyba najgorsze ból kolana. Czekam na @.
Moja @ jak zwykle kpi sobie ze mnie. Jednego dnia śluz zaczerwieniony następnego czysto, dziś lekkie plamienie. Ciekawe czy jutro już przyjdzie czy będzie mnie jeszcze zwodzić.
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 stycznia 2015, 21:06
Nienawidzę czekać na coś. Czekam na @ która idzie i dojść nie może. A cuda się przecież nie zdarzają. Czekanie tworzy u mnie myślenie, myślenie o głupotach. "Może by tak rzucić w ho... te starania, badania, wydawanie na to pieniędzy i zacząć myśleć o życiu tylko we dwoje" Poddać się? Chwilowe załamanie. W pracy idzie marnie to też odbija się na moje samopoczucie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 stycznia 2015, 21:06
Dziś dzwoniłam do Ovum żeby umówić się na HyCoSy. Mam zadzwonić jutro jeszcze raz bo dzisiaj nie mieli jeszcze grafiku na przyszły tydzień. Trochę mam stracha bo będę jechała sama bez męża. Niestety nie dostanie wolnego w pracy. Ja nie wiem jak będzie z moim dniem wolnym. Zawsze jest urlop na żądanie albo mogą mi wypisać zwolnienie lekarskie (informacja z recepcji). Jakoś to ogarnę -muszę.
Dzisiaj zmęczenie psychiczne, trochę stresu, za bardzo wszystko przeżywam.
Rano byłam na pobraniu krwi na FSH w 3 dc, mam już wynik- 6,95 czyli oki. Umówiłam się na badanie drożności jajowodów na środę na 11. Tyle pozytywów dzisiaj.
Schody zaczęły się w pracy. Rozmowa z kierownikiem na temat urlopu w środę - oki. W trakcie dnia okazało się ze Kierownik regionalna nie wyraża zgody na urlopy bo plany nie są wykonane na odpowiednim poziomie. Jedyna opcja na wolne to odbiór nadgodzin za soboty (ma kary pieniężne jeśli pracownicy nie odbiorą w wyznaczonym czasie). Powiedziałam dla kierownika że jak nie dadzą mi urlopu to będzie zwolnienie lekarskie bo mam ważną wizytę u lekarza. Później okazało się że jutro też ma być pracująca sobota i z racji że chcę środę wolną to mam pracować jutro.
Cieszę się że mam pracę ale męczy mnie bardzo psychicznie, zwłaszcza to że nie radzę sobie na takim poziomie jak powinnam.
Mam trochę doła. I brak motywacji.
Wczoraj byłam na badaniu drożności jajowodów. Sprawnie i bezboleśnie poszło. Wszystko ładnie i drożne. W lewym szło wolniej ale bez oporów. Na jutro zaprosił nas doktor na podpisanie dokumentów do in vitro. Boje się że coś się mu pomyliło i okaże się jutro że jeszcze nie teraz i jeszcze się nie kwalifikujemy. Oby wszystko było dobrze.
Dzisiejszy dzień. Wizyta w Ovum podpisanie dokumentów do programu. Jesteśmy wpisani w kolejkę. Wstępnie marzec - kwiecień. Mąż ma powtórzyć badanie nasienia, niby przy wysokim fsh parametry nasienia się obniżają. Po badaniu będzie wiadomo czy będzie potrzeba mrożenia nasienia. Żeby nie było niemiłej niespodzianki że nie będzie w czym wybierać jak przyjdzie na to pora.
Mamy następny raz pojawić się w drugiej połowie lutego, wtedy mamy się czegoś więcej dowiedzieć co i jak nas czeka. Dzisiaj czuję niedosyt informacji bo miałam nadzieję, że konkretnie się dowiemy jak to będzie wyglądać. Musimy się uzbroić w cierpliwość.
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 stycznia 2015, 17:58
Treści zawarte w serwisie OvuFriend mają charakter informacyjno - edukacyjny, nie stanowią porady lekarskiej, nie są diagnozą lekarską i nie mogą zastępować zasięgania konsultacji medycznych oraz poddawania się badaniom bądź terapii, stosownie do stanu zdrowia i potrzeb kobiety.
Korzystając z witryny bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. W każdej chwili możesz swobodnie zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich zapisywaniu.
Dowiedz się więcej.