No i wczoraj późnym wieczorem zawitał małpiszon.
W sumie cieszę się, bo dzięki temu wiem, że z moją fazą lutealną jest wszystko w porządku - trwała 15 dni. Wiem też, że tak jak myślałam, owulacja musiała być wtedy w środę 28 lutego. Chyba hormony przestały u mnie wariować, bo dziś już trochę bardziej pozytywnie spoglądam w przyszłość.
Uda się nam.
Prawda?
W sumie cieszę się, bo dzięki temu wiem, że z moją fazą lutealną jest wszystko w porządku - trwała 15 dni. Wiem też, że tak jak myślałam, owulacja musiała być wtedy w środę 28 lutego. Chyba hormony przestały u mnie wariować, bo dziś już trochę bardziej pozytywnie spoglądam w przyszłość.
Uda się nam.
Prawda?
7 dzień cyklu.
Czysto już po małpie. Cisza, spokój. Szkoda, że nie wewnętrznie... Temperatura dzisiaj znacząco wyższa od wczorajszej, ale to jakiś jednorazowy skok. Czekam na oznaki cyklu bezowulacyjnego i widzę, że się zaczynają, liczę na jutrzejszy spadek. Wiem, że to będzie ciężki miesiąc, pełen złudnych nadziei i wyczekiwań na powtórkę ostatniego cudu. Na razie chyba jakoś nic nie zapowiada. Chciałabym, żeby chociaż szansa była, znów.
A może za dużo chcę? Może życie pisze mi coś innego? Może moją jedyną miłością będzie kochany psiak?
Dlaczego nie można pewnych rzeczy wyrzucić z głowy?...
Czysto już po małpie. Cisza, spokój. Szkoda, że nie wewnętrznie... Temperatura dzisiaj znacząco wyższa od wczorajszej, ale to jakiś jednorazowy skok. Czekam na oznaki cyklu bezowulacyjnego i widzę, że się zaczynają, liczę na jutrzejszy spadek. Wiem, że to będzie ciężki miesiąc, pełen złudnych nadziei i wyczekiwań na powtórkę ostatniego cudu. Na razie chyba jakoś nic nie zapowiada. Chciałabym, żeby chociaż szansa była, znów.
A może za dużo chcę? Może życie pisze mi coś innego? Może moją jedyną miłością będzie kochany psiak?
Dlaczego nie można pewnych rzeczy wyrzucić z głowy?...
12 dzień cyklu.
Miałam bardzo ciężki tydzień, strasznie pokłóciłam się z Małżem i właściwie już szykowałam do wyprowadzki... Na razie rozejm, a co z tego wyjdzie to zobaczymy. Ciężki rok będzie, oj ciężki...
A tak poza tym to nic się nie dzieje. Szykuje się piękny, klasyczny, bezowulacyjny cykl. Znowu czekanie kiedy łaskawie okres raczy przyjść. Może do majówki zdąży... Ech, czemu nie może być tak, że jest trochę źle, a potem trochę dobrze? Tylko źle, źle, źle, źle, źle, sekundę dobrze i znowu źle...
Boże - zaskocz mnie...
Miałam bardzo ciężki tydzień, strasznie pokłóciłam się z Małżem i właściwie już szykowałam do wyprowadzki... Na razie rozejm, a co z tego wyjdzie to zobaczymy. Ciężki rok będzie, oj ciężki...
A tak poza tym to nic się nie dzieje. Szykuje się piękny, klasyczny, bezowulacyjny cykl. Znowu czekanie kiedy łaskawie okres raczy przyjść. Może do majówki zdąży... Ech, czemu nie może być tak, że jest trochę źle, a potem trochę dobrze? Tylko źle, źle, źle, źle, źle, sekundę dobrze i znowu źle...
Boże - zaskocz mnie...
Czuję się strasznie. Mam wrażenie, że nie mam niczego innego w myślach. Jeden temat powracający jak bumerang. Odkąd przyjęłam w myśli ten plan, plan bycia mamą, nie umiem myśleć o czymkolwiek innym. Dni uciekają przez palce jak woda, godzina za godziną, ciągłe życie w stresie, obserwacje i analizy. Przecież na dłuższą metę tak się nie da żyć. Najgorsze jest to, że dzisiaj zrozumiałam...
Zrozumiałam, że nie jestem kobietą. Po prostu nie jestem kobietą. Nie mam owulacji, nie mam okresu, nie mogę być matką.
Nie jestem kobietą...
Zrozumiałam, że nie jestem kobietą. Po prostu nie jestem kobietą. Nie mam owulacji, nie mam okresu, nie mogę być matką.
Nie jestem kobietą...
Mój wykres jest jakiś dziwny...
https://m.fotosik.pl/zdjecie/2906fdcc5d7b87ba
https://m.fotosik.pl/zdjecie/2906fdcc5d7b87ba
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 kwietnia 2018, 11:02
Wczoraj były urodziny babci. Za 4 dni pierwsza rocznica jej śmierci...
Tak bardzo liczyłam, że mi pomożesz... Miałam taką nadzieję. I nie pomogłaś. Jednak cuda się nie zdarzają - chyba, że nazwać nimi walkę o swoje zdrowie psychiczne i możliwość zwleczenia swojego obolałego wewnętrznie ciała, odrywając, po raz kolejny, głowę od poduszki mokrej od łez...
Z każdym negatywnym testem wydaje mi się, że już nie mam więcej siły. Wczoraj pękłam, wylewając co najmniej stawek łez. Ale pękło też moje serce. Nie wiem czy da się je jeszcze posklejać... Mam wrażenie, że moja dusza jest dziurawa, że krwawi i ulatuje z niej życie.
Znikam, zanim uleci całkiem...
Tak bardzo liczyłam, że mi pomożesz... Miałam taką nadzieję. I nie pomogłaś. Jednak cuda się nie zdarzają - chyba, że nazwać nimi walkę o swoje zdrowie psychiczne i możliwość zwleczenia swojego obolałego wewnętrznie ciała, odrywając, po raz kolejny, głowę od poduszki mokrej od łez...
Z każdym negatywnym testem wydaje mi się, że już nie mam więcej siły. Wczoraj pękłam, wylewając co najmniej stawek łez. Ale pękło też moje serce. Nie wiem czy da się je jeszcze posklejać... Mam wrażenie, że moja dusza jest dziurawa, że krwawi i ulatuje z niej życie.
Znikam, zanim uleci całkiem...
Testosteron 0,697 (norma do 0,481)
Progesteron 0,062 ng/ml
Progesteron 0,062 ng/ml
Test owulacyjny z dzisiaj z 16:30.
https://zapodaj.net/f5449bf7bc741.jpg.html
https://zapodaj.net/f5449bf7bc741.jpg.html
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 maja 2018, 17:20
Prawda! Wygramy ta walke!
oczywiście, że tak :)
oczywiście że się uda, musisz mocno w to wierzyć !