X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Największe pragnienie.
Dodaj do ulubionych
1 2
WSTĘP
Największe pragnienie.
O mnie: Jestem Ruda, mam 25 lat. Od roku kochana mężatka, w staraniach i walce wspierana dzielnie przez swojego Małża.
Czas starania się o dziecko: Nie zabezpieczaliśmy się nigdy, czyli od jakiegoś 2011 roku, oficjalne starania z pomocą medyczną od kwietnia 2017 roku.
Moja historia: Kilka lat leczenia na ślepo terapią antykoncepcyjną, w celu wyregulowania hormonów. Od zawsze o wiele za wysoki testosteron, cała reszta hormonów w normie. Kilka nieudanych prób zaleczania czegoś nie nazwanego... Gdzieś kiedyś hasło PCOS i insulinooporność, jednak przeze mnie zignorowane. Dziś wiem, że to klasyczne PCOS - koralikowate jajniki, przy obu dwie cysty ok. 22 i 25 mm, hirsutyzm, otyłość. Brak możliwości zgubienia chociaż 1 kg, szybkie przybieranie wagi bez zmiany trybu życia. Obecnie prowadzona przez ginekologa nastawionego na przyczyny, a nie objawy. Ostatnie wyniki testosteronu, sprzed 2 tygodni, poprawiły się i to całkiem sporo. Wcinam metforminę.
Moje emocje: Frustracja, rezygnacja, depresja, przenikliwy smutek, brak nadziei.

7 lutego 2018, 21:18

Jestem wściekła. Dziś mija 51 dzień cyklu. Czy to w ogóle możliwe? Czy to mi się tyko śni? Doszukuję się ciągle objawów, chociażby cholernej owulacji. Nie wiem czy kiedykolwiek ją miałam... Dziś jakieś dziwne bóle jajników, krzyż mi nie daje spokoju i jakby trochę śluzu rozciągliwego. Nie wiem czy to nie pozostałości po wczorajszym <3. Chciałabym móc umieć tak sobie odpuścić kompletnie, ale nie potrafię unormować swoich myśli. Nie potrafię ich posegregować i trzymać uporządkowanych w swojej głowie. Zastanawiam się coraz częściej nad wizytą u psychologa...
Chciałabym dać sobie szansę naturalnego zajścia w ciążę, żeby móc ją czuć w pełni, ale powoli dochodzę do wniosku, że raczej czeka mnie kuracja medykamentami. Wizyta na początku marca u ginekologa powinna mi coś więcej rozjaśnić. Może sama to zaproponuję? Jak coś się nie ruszy to prędzej postradam zmysły, ten stres jest tak wyniszczający, że czuję się jak wyprana szmacianka lalka. Jedynie pociesza fakt, że waga przestała tak skakać, dzisiaj rano 104 kg, to nawet -1 kg od ostatniej najmniejszej wagi.

Żeby jeszcze była owulacja...

8 lutego 2018, 08:19

Obudziłam się z silnym bólem głowy. Znowu zmiana pogody?
Śniło mi się dzisiaj, że karmię piersią syna. I że było ich dwóch! Bardzo wyraźnie widziałam swoją pierś wkładaną mu do buźki... Przekopałam pół internetu, jeśli chodzi o senniki - w większości znalazłam informację, że zwiastuje również zajście w ciążę.

Nie wierzę w takie cuda...

8 lutego 2018, 21:34

Uporządkowaliśmy przestrzeń pod schodami, żeby Ers nie miał czego pogryźć. Cieszę się, że go znalazłam, nie będę siedzieć sama całymi popołudniami. No i będzie motywacja, żeby wyjść z psiakiem na spacer i trochę się ruszyć po całym dniu siedzenia przed komputerem. Dzięki temu trochę udało mi się dzisiaj zająć myśli czymś innym - sprzątanie, pakowanie, kąpiel... Ale wystarczy jedna choć maleńka wolna chwila i myśli znów wędrują wokół macierzyństwa. Boję kłaść się spać, bo noc wydaje się być za krótka, a po jej końcu trzeba wstać... I myśleć. Zastanawiać się, analizować, szukać. Ostatnio chcę szukać tylko spokoju. Tego wewnętrznego.

Boże, daj mi siłę...

9 lutego 2018, 07:40

Znowu pokusiło mnie mierzenie temperatury i... znowu się zawiodłam. Jak to w ogóle możliwe... To chyba będzie mój rekordowy cykl. Szkoda tylko, że bez pięknego finału...

10 lutego 2018, 22:36

Zrobiliśmy dzisiaj zakupy dla Ersa. Kupiliśmy smycz, legowisko, treserki, karmę, miski, kilka zabawek... To co niezbędne na pierwsze tygodnie. Byliśmy w kinie z teściami, na komedii, i to chyba był jeden z najlepszych dni ostatnio. Naprawdę się odstresowałam, chociaż raz. Martwi mnie tylko, że wkoło co chwilę ktoś choruje... I to nie są błahe sprawy, a poważne diagnozy, od których często zależy życie. Przy takich sprawach moje problemy wydają się być mikroskopijne... Przecież ja tylko nie mogę mieć dziecka... Podczas, gdy inni budzą się z myślą, że udało im się złapać kolejny oddech...

10 lutego 2018, 23:21

Najlepsza wiadomość od kilku tygodni! Podczas sprawdzania szyjki przy kąpieli zauważyłam delikatne plamki krwi. Oby to się rozkręciło, chociaż wiem, że z takim endometrium nie mam na co liczyć. Niech to będzie chociaż porządne plamienie...!

12 lutego 2018, 10:07

Jesteśmy już w trasie, jedziemy po Ersa. Jeszcze rano, przed pójściem do pracy, teściowa pobrała mi krew na homocysteinę i powtórkę testosteronu. Jestem ciekawa czy coś się zmieniło odkąd przestałam pić Inofem. Plamienie weekendowe w sumie ustało, o ile można to nazwać plamieniem... Po prostu podczas sprawdzania szyjki zauważyłam zabarwiony na różowo, brązowo albo brunatny śluz. Dzisiaj kompletnie cały dzień spędzimy w samochodzie, więc nie wiem co się tam będzie działo. Powoli tracę siły...

13 lutego 2018, 07:40

Teściowa dzwoniła dzisiaj z wynikami, kwas foliowy mi spadł znacznie i jest w normie (10,9 przy normie 3-17), homocysteina też w normie na szczęście (7,3 przy normie 5-12), ale najbardziej mnie zmartwił ten testosteron :( Bo znowu strasznie wzrósł i jest największy ze wszystkich wyników z ostatnich miesięcy (0,830 przy normie 0,084-0,481, ostatnio było 0,58 :(). Muszę koniecznie ten inozytol zacząć pić i ten zmetylowany kwas kupić i łykać...
Wczoraj odebraliśmy Ersa i to było trudne doświadczenie - mały dwa razy nam wymiotował, potem dałam mu pół tabletki, w które się na szczęście zaopatrzyłam, i było lepiej. Najgorzej jeszcze z tym sikaniem i ma problem z piciem wody. Ale myślę, że do wszystkiego się przyzwyczai!

13 lutego 2018, 11:12

Strasznie mnie zmartwił i zdenerwował ten dzisiejszy wynik testosteronu... Zaczęłam szukać informacji i znalazłam... M.in. wit. D, którą suplementuję od 2 tygodni podnosi poziom testosteronu. Cynk, który dostałam od Mi, też podnosi poziom testosteronu (na szczęście zdążyłam wziąć 1 tabletkę). Chyba chciałam za dobrze, a przekombinowałam z suplementami :(
Od dzisiaj koniec samowolki, zostawiam sobie tylko do picia mio-inozytol i kompletnie nic więcej nie biorę! Dzisiaj ostatni raz kiedy wzięłam wit. D, inozytol będę pić na maxa i za jakieś 2 tygodnie znowu zbadam poziom testosteronu. Akurat przed wizytą u ginekologa. Oby to było od tego!

14 lutego 2018, 18:57

Właśnie się położyłam. Posprzątałam trochę w domu, wytarłam kurze, umyłam szafki w kuchni, ogarnęłam w łazience i pozamiatałam. Strasznie mam brudną podłogę w salonie przez Ersa :( Jak ma nią patrzę to się zastanawiam czy dobrze zrobiliśmy biorąc go do siebie. Ale przecież jest taki kochany i mądry, już prawie w ogóle nie zostawia niespodzianek w domu. Teraz sobie tak słodko śpi w swoim legowisku :) Ech, ciężko się przyzwyczaić do takiego towarzysza w domu.
Dzisiaj znowu mi się śniło, że jestem w ciąży. A właściwie to śnił mi się mój pozytywny test ciążowy. A potem byłam w jakimś sklepie z mamą i swoim bratem i w trakcie rozmowy ze sprzedawcą mama powiedziała, że "córka jest w ciąży". A ja wtedy taka dumna odwróciłam się do nich z wielkim uśmiechem i podniesioną głową...
Czy to kiedykolwiek się spełni? :( Coraz częściej wątpię i już nie mam sił. Nie ma dla mnie szans na naturalną owulację :( Zobaczymy co ginekolog powie, wizyta niebawem, na początku marca.

17 lutego 2018, 20:26

Pierwszy raz od ponad tygodnia włączyłam komputer... Ers pochłania każą moją wolną chwilę i właściwie skupiam się tylko na nim. Początki są najgorsze, mały w końcu zaczyna się oswajać z otoczeniem i pokazywać rogi. Sprawdza na ile mu pozwolimy, a my musimy być dzielni i nie dawać się małemu dyktatorowi ;) Myślę, że mimo wszystko jesteśmy na dobrej drodze.
Odnośnie moich spraw to nadal bez zmian. Chociaż wieczorem zauważyłam znowu jakieś delikatne plamienie (właściwie to trochę brunatnego śluzu). Wczoraj w ogóle miałam dużo śluzu, jakby kremowo-rozciągliwego. Dziwne bardzo to wszystko. Czasami odczuwam jakby ból miesiączkowy... Przestaję chyba spoglądać na rubrykę z numerem dnia cyklu, bo mnie to przeraża... Dzisiaj Małż w końcu wraca wcześniej z pracy, więc może go zmolestuję :)

20 lutego 2018, 19:14

Plamienie, plamienie, trzeci dzień z rzędu... Dziś trochę mocniej, nawet krew i skrzepów trochę, ale tylko raz. Nie traktuję tego jak @. Chyba, że gin za tydzień powie inaczej. Zmieniłam termin wizyty na przyszły wtorek. Jestem ciekawa co powie...
Dzisiaj się dowiedziałam, że koleżanka z liceum jest w ciąży z trzecim dzieckiem... Pierwsze było totalną wpadką, potem wzięli ślub (razem z chrzcinami), a teraz znowu wpadka... Ona trzy, a ja zero :( Dlaczego to takie niesprawiedliwe :( :( :(

27 lutego 2018, 08:20

Jakoś ostatnio nie było o czym pisać... @ przyszła i wyszła - nawet w miarę znośna była, nie za mocna, nie za lekka, taka idealna. Z kolei dzisiaj o 18 mam wizytę u gina i jestem bardzo ciekawa co mi powie. Jakoś cienko to wszystko widzę, nadziei brak. Zobojętniałam jakoś...

Wiadomość wyedytowana przez autora 27 lutego 2018, 08:21

27 lutego 2018, 21:26

Jestem w ciężkim szoku! Mam pęcherzyk. Pęcherzyk owulacyjny, który sam urósł, przy prawym jajniku, 18 mm. Endometrium 9 mm. Po prostu to aż się wydaje niemożliwe. Dzisiaj od rana dosłownie zalana śluzem wodnistym, więc może faktycznie coś jest na rzeczy? Nie nakręcam się, zobaczymy fo będzie :)

28 lutego 2018, 08:12

Wczoraj nie podziałaliśmy. Jakoś nie miałam ochoty, za późno się położyliśmy i czułam po prostu ogromne zmęczenie. Praktycznie od razu usnęłam...
Wracając jeszcze na spokojnie do wczorajszej wizyty. Gin wczoraj zapisał mi dalszą kurację metforminą w takich samych dawkach, ale dodatkowo dodał jakiś lek blokujący trochę testosteron. Zobaczymy co z tego wyjdzie, może faktycznie pomoże. W ogóle bardzo dziwna była ta wizyta, podczas USG nic mi nie powiedział co widzi chociaż widziałam, że coś uparcie ogląda we wszystkie strony. Dopiero później mi o pęcherzyku powiedział, że aż myślałam, że sobie ze mnie żartuje i robił mi drugi raz USG! Mam zdjęcie tego pęcherzyka :) W ogóle poruszyłam pewien temat odnośnie tych cyst, które mam przy jajnikach i stanowczo zaprzeczył, żeby one powstały z pęcherzyków owulacyjnych. Wydaje mi się, że mogę mu ufać jeśli chodzi o te kwestie, skoro jego specjalizacja to onkologia. W każdym razie, powiedział, że cysty są o zupełnie innej strukturze i z całą pewnością obok tej przy prawym jajniku jest zwykły, normalny pęcherzyk owulacyjny o wielkości 18 mm :) Mało się tam nie popłakałam ze szczęścia. Jest nadzieja, skoro coś rośnie, to znaczy że coś ruszyło! Dla mnie w tej chwili to jest najważniejsze. Nie pomyślałam nawet przez to wszystko, że coś może być na rzeczy mimo objawów - od wczoraj bolą mnie sutki i od rana miałam straaaaasznie dużo wodnistego śluzu (co nigdy mi się nie zdarzało). No i teraz żyjemy dalej, kurujemy się dalej i mamy się widzieć za 3 miesiące :) Po 3 miesiącach zobaczymy co tam się dzieje i jak to wszystko wygląda, a jeżeli nadal będzie kiepsko to powiedział, że będziemy się zastanawiać nad laparoskopią razem z kauteryzacją. Trochę mnie to zmartwiło, bo wolałabym nie musieć korzystać z takich rozwiązań, ale na razie nie zastanawiam się nad tym... Carpe diem!

1 marca 2018, 08:23

Wczoraj po godz. 18 podczas korzystania z toalety dostałam tak silnego bólu, jakby mnie coś ścięło w środku... Aż po odbyt. Nie wiem co to było, nie miałam nigdy owulacji, więc nie wiem czy to mógł być ból owulacyjny. Ciężko stwierdzić... Wiem, że od momentu tego "ataku" całodzienny nasilający się ból jajnika ustąpił, więc może faktycznie? Małż wrócił z pracy przed 21 (3 godz. po tym "ataku") i od razu go wzięłam w obroty :) Mam nadzieję, że jeżeli faktycznie to była owulacja to zdążyliśmy. Chociaż jak nie to i tak dobrze, bo wiem że miałam pęcherzyk. I to jest najcudowniejsze! Czekam więc na @ w okolicach 14-20 marca.

10 marca 2018, 22:04

Dawno mnie nie było, ale faktycznie ostatnio sporo się działo. Między innymi byliśmy z Małżem i Ersem nad morzem, faktycznie odpoczęłam :) Pogoda bardzo dopisała, aż byłam zaskoczona, że tak pięknie może być w marcu nad morzem. Potrzebny był taki reset i odpoczynek od pracy...
Jeśli chodzi o TE sprawy to jest cudownie. Wczoraj byłam na kontrolnym USG (nie wytrzymałabym w niepewności) i okazało się, że owulacja była i jest ciałko żółte! To było dla mnie mega zaskoczenie i nie spodziewałam się. Nawet gdyby się okazało, że nic z tego teraz nie wyszło to... była owulacja! Prawdziwa, naturalna owulacja! Nie wiem co pomogło bardziej - metformina czy świadomość, że nie staramy się teraz, czekamy na ruszenie mojego organizmu... Cały czas od tego 28 lutego (dzień dziwnego bólu) tak strasznie bolą mnie sutki, że nie można ich dotknąć w sumie. Najgorzej było na samym początku, te kilka pierwszych dni, kolejno trochę zelżało, ale dzisiaj znowu odczuwam.
Jeżeli chodzi o wykres temperatury (prowadzę w aplikacji na smartfonie) to jest dziwny. Po 1 - temperaturę zaczęłam mierzyć od 2 marca, czyli 2 dni po tym dziwnym bólu. Nie mam punktu odniesienia do temperatury sprzed bólu... Fakt, jest wysoka jak na mnie - obecnie ok. 36,4 a zazwyczaj nie przekraczała 36,1. Jeden raz miałam mega skok do 36,67, ale w sumie nie wiem... Po 2 - ten tydzień był ogólnie zwariowany, czasami nie mogłam spać, więc temperatura mogła wariować. Na urlopie też piliśmy jakiś alkohol, a on też może wpływać na temperaturę. Nie mogę się do końca nią sugerować. I tak najważniejsze, że owulacja była i jest potwierdzona badaniem USG. W ogóle gin śmiał się ze mnie, że z takim bólem sutków to nie musiałam nawet przychodzić na USG, żeby potwierdzać owulację hehe ;)
Jeżeli wierzyć moim odczuciom, że cud stał się 28 lutego, to dzisiaj byłby 10 dpo... Czy mam objawy? W sumie nie, czuję się normalnie. Bolą mnie te sutki (cieszę się, bo to znak, że progesteron jednak cały czas jest wysoko), dzisiaj trochę ćmią jajniki, bolała głowa (może na pogodę) i bolały plecy. Temperatura w stosunku do wczoraj była o wiele niższa (ale przedwczoraj piliśmy z Małżem whisky, więc rano mogła być wyższa...), więc w sumie czekam na jutro.
Czy będę testować? Nie wiem. Kupiliśmy wczoraj z Małżem test, jeszcze przed wizytą, nie wiedząc, że pęcherzyk faktycznie pękł. Zobaczę jak rozwinie się sytuacja z temperaturą, może uda mi się wytrzymać te kilka dni. Tak naprawdę owulacja mogła być każdego dnia na przestrzeni tego 1,5 tygodnia między badaniami USG, ale nie sądzę żeby była późno. Ja stawiam na tego 28 lutego, bo od tego momentu zaczęłam mieć ten ból sutków, przeszła mi praktycznie całkowicie ochota na seks, no i nie powtórzył się więcej ból jajników (zero bólu).

Tak sobie myślę, że po prostu będzie co ma być. Jeśli się nie uda - nie będę rozpaczać. Najważniejsze, że organizm zaczyna działać! Była owulacja! To jest dla mnie najważniejsze :)

11 marca 2018, 20:33

Mąż mnie dzisiaj rano namówił... Zrobiłam test. Oczywiście biel vizira. Według moich obliczeń 11 dpo, jeżeli wierzyć objawom. Nadal żadnych objawów... Mam wrażenie, że sutki bolą coraz mniej i tego się boję, że progesteron spada... Niech nie spada. Miałam się nie nastawiać, ale się nie da. Muszę chyba na kartce pisać zdanie "Żyj chwilą". Albo "Ciesz się tym co masz". Nic no, mierzę dalej temperaturę i czekam na @. Nie zaskoczy mnie ona w tym cyklu, oj nie! :)

13 marca 2018, 18:53

W niedzielę negatyw, dzisiaj negatyw... Nie mam złudzeń.

Nie da się nie nakręcać...

Nie da się cieszyć tym co się ma...

13 marca 2018, 23:37

"Nie ma nic gorszego niż człowiek, który się czegoś spodziewa… I którego nic nie spotyka."...

***
1 2