To nasz pierwszy cykl starań. Wcześniej zabezpieczaliśmy się solidnie (ale hormonalną antykoncepcję porzuciłam dawno temu), więc można powiedzieć, że to naprawdę samiutkie początki. Ale ciąża będzie wyczekana, ja już dawno czułam się gotowa, mąż musiał sobie wszystko poukładać, a poza tym wiadomo - rozsądek często bierze górę nad instynktem.
Dziś mam 5 dpo. Praktycznie od owulacji czuję się dziwnie. Niemal bez przerwy pobolewa mnie brzuch, na zmianę cały, lewa i prawa strona. Do tego krzyż. Może to nerwowe, bo nie ma co ukrywać, przeżywam te starania. Dziś po kilku dniach minęło mi zaparcie przeradzając się w delikatną, ale jednak biegunkę.
To nie jest tak, że ja się jakoś bardzo staram. Po prostu jestem niecierpliwa i wydaje mi się, że skoro już podjęliśmy heroiczną decyzję o rozpoczęciu starań, to powinniśmy dostać nagrodę w postaci ciąży najlepiej od razu. Oczywiście żartuję.
Mąż mi wczoraj powiedział, że on to by wolał, żebym zaszła w ciążę tak w 2-3 cyklu starań niż od razu. Bo jeśli się od razu uda, to oczywiście będzie się cieszył, ale pozostanie w nim wrażenie, że wystarczy raz czy drugi kochać się bez gumki i od razu jest z tego ciąża. Ech, męska logika.
Kręgosłup wciąż mnie boli, ale to chyba od siedzenia przy komputerze - taka praca, niestety. Poza tym jeśli chodzi o objawy - piersi mnie nie bola, dalej pobolewa dół brzucha. Dziś rano na papierze toaletowym zauważyłam kilka kropel krwi. Gdy później chciałam zbadać śluz wewnątrz, nic się nie działo. To znaczy śluz był, ale krwi nic a nic.
Od nowego cyklu mierzę temperaturę i obserwuję szyjkę. Dopiero teraz widzę, ile daje możliwość zinterpretowania tych obiektywnych objawów, jak się czeka na test.
No i się pochorowałam - zapalenie zatok i dróg oddechowych. Dostałam Bactrim i Neosine. Mam nadzieję w ciągu kilku dni się wyleczyć, aby przed owulacją wszystko było już ok - nie chcę spisywać tego cyklu na straty.
Jak dziś rano spojrzałam na wykres na ovu, to poczułam się jakoś spokojniej. Chyba ten czas przed owulką jest lepszy niż w oczekiwaniu na testowanie. Mamy poczucie wpływu na to, co się dzieje i fizycznie czuję się znacznie lepiej. Będzie dobrze.
Drugi test owulacyjny jednoznacznie negatywny, ledwie cień kreski. Ale to dobrze, bo w tym miesiącu starań na razie nie było. Podchodzę do tego wszystkiego spokojnie.
Test owulacyjny robiony rano - negatywny. Dziwne, bo w ubiegłym cyklu wychodziła już ładna druga kreska. Co gorsza, nie ma też śladu płodnego śluzu. Tylko szyjka miękka i otwarta. Nie wiem, co myśleć.
Jeśli w tym cyklu się nie uda, to chyba pójdę na monitoring. Bo obawiam się, że będą mnie męczyć podejrzenia o problemie z owulacją. W sumie ostatnio też było tak, że tylko jeden dzień był z typowo płodym śluzem - a badam na szyjce, żeby nie mieć wątpliwości.
Zobaczymy, co powie na ten temat temperatura, bo na razie utrzymuje się niska.
Jestem zła na Ovu Friend. Ledwo co wykupiłam abonament premium i już się zawiodłam. Ten cykl od początku był dziwny - zachorowałam, później prawie w ogóle nie miałam śluzu, testy owulacyjne długo wychodziły negatywne, temperatura była na stałym poziomie.
W niedzielę wieczorem złapały mnie silne wymioty - nie wiem, od czego, może czymś się strułam, może jakiś wirus. W poniedziałek miałam wysoką temperaturę, zaznaczyłam ją na wykresie, żeby było wiadomo, że zmierzyłam, ale oznaczyłam, aby ją ignorować. Temperatura utrzymywała się przez cały dzień. Pod koniec dnia zauważyłam odrobinę płodnego śluzu.
We wtorek śluz nadal był wodnisty, temperatura tylko odrobinkę wyższa niż w fazie niskich temperatur. Wieczorem po raz pierwszy w tym cyklu wyszedł mi pozytywny test owu.
Co zrobiło Ovu Friend? Wyznaczyło owulację na niedzielę - w dniu przed śluzem, przed gorączką - dodam, że później temperatura jeszcze spadła do standardowej wysokości i dopiero kolejnego dnia znów się podniosła.
Według mnie owulacja była we wtorek, może nawet w środę, zdaniem programu - w niedzielę. Nie mam pojęcia, DLACZEGO. Co takiego wpłynęło na program, że wyznaczył owulację akurat tego dnia?
W tym cyklu właściwie niczego nie mogę być pewna. Ovu wyznaczyło mi owulację na 21 dc - pod wpływem testu, ale też rosnącej temperatury. Tak samo wyliczyło mi Ovu View. Temperatura nie jest jednak jakaś szalona Raptem o 2 do 4 kresek wyżej niż w 1 fazie cyklu. No ale oba programy wyznaczyły owulację dokładnie wtedy, kiedy ja bym to zrobiła.
Biorąc pod uwagę wszystkie moje choroby z tego miesiąca, zrobiłam rano test. Bo gdyby to miał być cykl standardowej długości, to w środę powinnam dostać @. No i test mi się rozlał. Było widać kreskę, ale było też widać wielką różową plamę między kreskami. Jak wysechł to coś tam było widać w miejscu drugiej kreski, ale to jednak było po paru godzinach no to naprawdę było ledwie coś, nie żaden cień. Zrobiłam po paru godzinach kolejny test, tym razem o czułości 10 i jedyne co dostrzegam, to biały ślad po miejscu, gdzie powinna być druga kreska.
Jutro test jeszcze powtórzę, jak będzie negatywny, to czekam do 28.11.
Czuję ciągnięcie w jajnikach, na zmianę w prawym i w lewym, promieniujące do pachwin. Może to macica szykuje się do @? W ubiegłym cyklu też tak miałam. Piersi nie bolą, jak zawsze, widzę na nich tylko żyły.
Nie mam dobrych przeczuć.
Test negatywny. Może jakoś spróbuję wytrzymać do poniedziałku z kolejnym testem. Zwłaszcza, że czuję, że nic z tego. Szyjka się uniosła, jest bardziej miękka i chyba trochę bardziej otwarta. Cały czas ciągnie mnie w dole brzucha, po prawej stronie, ale nie tak jak na okres.
W kolejnym cyklu zaczynam brać wiesiołek. Mam nadzieję, że nie będę już chora. Będziemy się częściej kochać. Zobaczymy jak będzie.
Smutno mi dzisiaj.
Jestem na 99% pewna, że dziś przyjdzie @. Jest mi przykro, oczywiście, ale spodziewałam się tego. Seksu nie było za wiele w tym cyklu, bo choroby, które zresztą zrobiły mi bałagan z owulacją. Dawno nie miałam tak długiego cyklu, standard dla mnie to 27 dni.
Skąd wiem, że @ przyjdzie? No właśnie, chcę sobie spisać wszystko, co zdarzyło się w tym cyklu, dla pamięci. Wykres nie wszystko pokaże.
Przede wszystkim - nie miałam śluzu typowo płodnego. Trochę więcej śluzu pojawiło się 15 dc, ale nie był to śluz typowo płodny - raczej lepki. Później odrobina rozciągliwego, w dniu o największym spadku temperatury w całym cyklu. Później dwa dni wodnistego, ale w międzyczasie miałam wymioty, gorączkę, zupełnie nie wiem, jak to powiązać z temperaturą. Kto wie, może owulacja była wcześniej niż wyznaczył OF? Tylko nie wiadomo, skąd to wiedzieć, skoro była gorączka.
Trochę jakichkolwiek objawów miałam do około 29 dc, czyli 8 dpo. Śluz cały czas kremowy, tylko bardzo go niewiele, w zasadzie tylko na szyjce, gdybym jej nie badała, nie umiałabym go określić.
Później cisza.
Zero bólu piersi, może odrobinkę jednego dnia. Ból głowy 3 dni przed spodziewanym terminem @. Szyjka zaczęła się unosić - była raz miękka, raz twarda. Teraz jest stosunkowo wysoko, ale dalej mogę ją wyczuć, czuć, że się otwiera. Coraz mniej śluzu. No i dzień przed @ na szyjce troszkę podbarwionego na pomarańczowo-różowo śluzu, żadnego plamienia dzień wcześniej. Lekki spadek temp. dzień przed @, w dniu @ już wyraźny.
I to chyba tyle.
Co będę robić od nowego cyklu?
1. Kupuję olej z wiesiołka i siemię lniane - zaczynam je regularnie jeść - liczę na poprawę śluzu.
2. Więcej piję od rana do 12 - jakoś muszę to pogodzić z robieniem testów owulacyjnych. Później, po teście znowu piję. Muszę po prostu więcej pić.
3. Biorę regularnie magnez i kwas foliowy.
4. Dalej mierzę temperaturę, obserwuję śluz i szyjkę.
5. Kocham się z mężem często i chętnie.
Chyba powinno wystarczyć, co?
Zakupiony rano test nie zdążył być wykorzystany. 8 zł zaoszczędzone, tak jakby przy tych testach, które już w tym miesiącu zrobiłam, miało to jakiekolwiek znaczenie.
Dość interesujące jest, że OvuFriend wyznaczyło mi datę kolejnej @, a więc testowania na 26.12....
No i zastanawiam się, co robić. Czy testować przed Wigilią, żeby mieć Święta spokojne, bez myślenia czy się udało? Z drugiej strony to będzie dopiero 11 dpo... A może po prostu nie brać na Święta testów i dać sobie z testowaniem spokój? Poczekam do owulacji i coś postanowię.
To może być piękne Boże Narodzenie. Tak bardzo bym tego chciała.
Teoretycznie do owulacji jeszcze 9 dni. Starania grudniowe czas zacząć.
Wiem, że to niezbyt dobrze, ale w tym cyklu naprawdę chciałabym, żeby się udało.
Nic nie wskazuje na to, żeby owulacja miała się zbliżać. Śluz raczej kremowy, dobrze, że w ogóle jest. Staram się więcej pić, no i piję siemię lniane. Tak bym chciała, żeby śluz był dobry w tym cyklu. Nawet jeśli się nie uda, przynajmniej będę miała poczucie, że z tym jest w porządku.
Postanowiłam przeprowadzić mały eksperyment. Korzystam na co dzień z dwóch "kalendarzykowych" aplikacji. W jednej z nich, tej na telefon, postanowiłam nie notować wyniku testu owulacyjnego. Jestem ciekawa, czy bez tego wyznaczy mi owulację tego samego dnia, co OF. To dałoby mi jakiś pogląd na to, czy mój organizm działa w miarę sensownie, to znaczy, czy wzrost temperatury jest wystarczający, aby można było uznać, że owulka się odbyła, bez wyniku testu, który przecież nie określa przebytej owu, a tylko skok LH.
Rano wprost zalało mnie wodnistym śluzem. Szyjka otwarta, wysoko. Działamy!
Wczoraj chyba pozytywny test owu, dziś temperatura nieco wyższa, coś jest wyraźnie na rzeczy. Staramy się jak nigdy przedtem. Oby przyniosło to oczekiwany efekt.
Owulacja będzie chyba z lewego jajnika (albo właśnie jest), bo trochę mnie kłuje.
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 grudnia 2016, 10:56
1 dpo? Zanotuję to, co mi tam, zobaczymy, co na ten temat powie temperatura, czy się nie mylę. Moje wczorajsze bóle skłaniają mnie w kierunku stwierdzenia, że wczoraj była owulacja. Trochę wcześnie, ale czym jest jeden czy dwa dni różnicy. Już miałam 25-dniowe cykle, 26- dniowe to w zasadzie codzienność.
Dziś mam już nieco mniej płodny śluz, choć miejscami dalej rozciągliwy. Rano obudziłam się niestety z infekcją pęcherza, więc z dzisiejszych starań nici. Trudno, może poprzednie dni wystarczą.
Niniejszym zaczyna się najgorszy czas w cyklu - doszukiwanie się objawów, czekanie na test, a później...
Ale po pierwsze do owulacji może z różnych powodów nie dojść, natomiast wyrzut był, więc test owu był pozytywny. Po drugie to nie jest tak, że śluz znika momentalnie, no bo przecież to niemożliwe. Czasem można odczuć jeszcze śluz rozciągliwy, ale w każdym razie nowy nie jest już produkowany, bo spada wyraźnie poziom estrogenów, które są za to odpowiedzialne. Dlatego mówi się, że owulacja jest najczęściej w dniu szczytu śluzu albo dzień przed lub po, na wypadek błędów w obserwacji.
I teraz tak. Pod warunkiem że doszło do owulacji, czyli pęknięcia pęcherzyka, następuje wytworzenie ciałka żółtego, które uwalnia progesteron. To dlatego po owulacji bada się poziom progesteronu i jego odpowiednia wysokość jest niejako potwierdzeniem odbytej owulacji. Progesteron oprócz tego, że powoduje zagęszczenie śluzu (obserwujemy wtedy ten oslawiony śluz mleczny czy kremowy), powoduje podwyższenie podstawowej temperatury ciała.
ERGO - byłą owulacja - był progesteron - jest skok temperatury.
W ovu 3 dpo, wg mnie drugi.
Temperatura rośnie, to dobrze, mogłaby dobić w ciągu kilku dni do 37.
Bolą i swędzą mnie sutki, w sensie brodawki. Innych objawów brak.
Trzymam kciuki ! :)
Powodzenia !
Początki są fajne. Ale czym bardziej się starasz to nie wychodzi. Trzeba podejść na luzie. Mam nadzieję że uda Ci się w 1 cyklu.