Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Nie początek... walka
Dodaj do ulubionych
1 2

8 października 2014, 07:54

No i babcia znowu chora. Dostała wczoraj wysokiej gorączki, miała 39,4 stopni. Akcja z lekarzem i kolejny antybiotyk. Dzisiaj lekarz przyjedzie jeszcze raz zobaczyć babcię. Dzisiaj rano miała 37,1 gorączki. Od razu paracetamol podałam, za godzinę sprawdzę jeszcze raz temperaturę. Mam nadzieję, że będzie spadać.
Muszę podjechać do mechanika. Znowu gwóźdź wbił się w koło. Mariusz (nasz mechanik) będzie miał ubaw, zawsze ja przyjeżdżam z gwoździem w kole. Ale przynajmniej mam auto.
Dzisiaj mam nawet dobry humor. mam nadzieję że tak będzie do końca dnia. Muszę jeszcze sprawdzać siostrze zamówienie, czy jest wszystko co chce i jak tylko będzie to mam puścić do realizacji.

13 października 2014, 13:00

Ostatnie tydzień był dla mnie bardzo aktywny. Najpierw babcia się rozchorowała. Właściwie nic jej nie było poza tym, że miała bardzo wysoką gorączkę. No więc była akcja z lekarzem. i kolejny antybiotyk. Dobrze, że tylko tak się skończyło. Mamy troszkę więcej zajęcia z babcią, bo trzeba ją przebierać rano i wieczorem. Ale damy radę. Kiedyś ona zajmowała się dziećmi a teraz my zajmujemy się nią. Nawet zauważyłam, że bardzo się "posypała" przez ostatni miesiąc. No ale nie ma co się dziwić. W końcu ma prawie 91 lat.
Remontu ciąg dalszy. Dach ocieplony pierwszą warstwą wełny. Już czuć w domu ciepełko. Być może przed zimą uda się całkiem ociepli górę domu. Chciałabym jeszcze do Bożego Narodzenia ud się nam skończyć remont na parterze, w sumie zostało do skończenia trzy pomieszczenia, salon, korytarz i ganek.
Poza tym rozpoczął się kolejny cykl starań. Chociaż teraz jakoś nie bardzo było jak bo w jednym pokoju spaliśmy z teściem i siostrą. No ale dzisiaj już spokój. Rozjechali się wszyscy. Więc będziemy coś działać. Tak w ogóle to kolejny tydzień wybieram się do ginekologa i jakoś wybrać się nie mogę.

14 października 2014, 09:00

Od dzisiaj podjęłam wyzwanie, trzeba zadbać trochę o siebie. No więc rezygnuję ze słodyczy i zaczynam znowu ćwiczyć z Ewą Chodakowską. Może dla kogoś się wydać, że te ćwiczenia to jakiś pic na wodę fotomontarz. A jednak. Jak zaczęłam pierwszy raz ćwiczyć to w ciągu 4 miesięcy schudłam prawie 10kg. Ale teraz będę dzielniejsza. Wtedy zaprzestałam ćwiczeń i diety, i pojawił się efekt jo-jo. Teraz zakładam sobie cele krótkodystansowe. Na razie będę dążyć do tego, żeby 1 listopada założyć spódnicę, którą kupiłam w zeszłym roku. Niby mieszczę się w nią ale jakaś taka skrępowana się w niej czuję. No więc walka o siebie....
Wczoraj jak M wrócił z pracy było bardzo miło. Chyba źle na niego wpływa obecność innych ludzi z rodziny w naszym domu. Wystarczyło, że teściu i moja siostra wyjechali a humor mu się zmienił. Jest miło...

Wiadomość wyedytowana przez autora 14 października 2014, 17:59

18 października 2014, 09:13

Sobota. Na jutro zapowiedział się wujek z wizytą więc trzeba jakieś ciasto upiec. Jakoś brakuje mi weny.
Widząc swój wykres w tym cyklu widzę, że chyba odpuściliśmy. Ja jakoś nie mam specjalnie ochoty na przytulanie. Może tak ma być. Przynajmniej wiem, że nie ma na co czekać. Zresztą jakoś kiepsko się czuję. Cały czas mam uczucie "spięcia" w dole brzucha. Bez no-spy się nie ruszam.
Pogoda się popsuła. Człowiek nie ma już energii, żeby zrobić coś koło siebie. Trzeba płaszcze wyciągnąć. Chandra jesienna się zbliża :(

20 października 2014, 09:56

Kolejny tydzień się zaczyna. Ciężko... Za oknem szaro, buro i ponuro. Do tego mam problemy ze spaniem. W nocy tłukę się na łóżku. A w dzień chodzę nieprzytomna. Masakra. Może to przesilenie jesienne? Nic mi się nie chce. A tyle roboty :(
Wczoraj mieliśmy gości. Przyjechali pooglądać dom. Za tydzień też zanosi się na nalot rodzinki. Na szczęście u Nas nie ma gdzie nocować więc muszą sobie szukać noclegu gdzie indziej jeśli będą chcieli zostać cały weekend. Ale to nie moja sprawa. Pewnie będę musiała upiec kolejnego placka. A potem ćwiczyć silną wolę, żeby nie jeść słodyczy.

21 października 2014, 08:40

Ale mnie wczoraj wymęczyło. Masakra jakaś. Ale dzisiaj już jest ok. Nawet jakby więcej energii we mnie jest. Zaraz dam babci śniadanie i będę ćwiczyć. Do końca listopada schudnę o 10kg, taki mam cel. Mam nadzieję, że dotrę do niego. No a później muszę utrzymać tę wagę.
A tak w ogóle to nie mam ochoty na przytulania z M. Nie wiem czemu. W sumie M też nie ma specjalnie jakoś ochoty. Może jesteśmy przemęczeni remontem. Codziennie coś jest do robienia. A jeszcze tyle do zrobienia ...

29 października 2014, 06:34

No i pojawiła się @. Trochę źle się czuję, ale w sumie dobrze, że teraz a nie tak jak wyliczałam w sobotę.
Jesień zaczęła się na całego. Rano zimno, trzeba palić w centralnym. Dzień krótki. Ale za to, często bardzo aktywny. W sumie w krótszym czasie muszę zrobić to na co zawsze miałam więcej czasu.

4 listopada 2014, 13:31

Porządki, porządki... Przystopowaliśmy trochę z remontem, muszę ogarnąć dom. Chociaż i tak za chwilę znowu kurz się pojawi.
A co do starania o dzidziusia, to coraz mniejsze widzę szanse. Nie wiem, czy jest w ogóle o co walczyć... Pasowałoby zrobić jakieś badania, ale mój M jakoś nie kwapi się do tego. Twierdzi, że są ważniejsze rzeszy np. remont domu. Nie wiem jak z nim rozmawiać, jak tylko zaczynam temat dziecka to zaraz mi nerwy puszczają i zaczynam płakać, a on się patrzy na mnie jak na jaką idiotkę. Czasami się też czuję jak kretynka. Nie raz mam ochotę mu powiedzieć przed ślubem, że nie chce mieć dzieci, a nie ściemniać, że później, później... Już jesteśmy 7 lat po ślubie a tu nic. Rodzina, zwłaszcza jego siada nam na głowę, że czemu to wciąż nie mamy dziecka, że może powinniśmy zainteresować się adopcją itd....
Koszmar jakiś. Na szczęście nie będę musiała się z tą częścią rodziny spotykać zbyt często. Odległość jest duża odległość między nami. A na święta puki co też nie planuję się z nimi spotkać. Dobrą wymówką jest to, że ktoś musi być z babcią w domu.
Chyba mam jakiś gorszy dzień dzisiaj. Właściwie nic mi się nie chcę. Głowa i gardło mnie boli. Muszę jeszcze jedno okno umyć. I na dzisiaj koniec roboty...

4 października 2018, 20:15

Minęłotroche czasu od ostatniego wpisu... Wiele się wydarzyło w tym czasie. Remont domu skończony... poprzedni rokspędziliśmyw Anglii. M nadal tam jest,a ja wróciłam do Polski w grudniu zeszłego roku i już zostałam. Przynajmniej na razie...
W styczniu zaczęliśmy przygotowania do in vitro. Najpierw była cała masa badań. Później stymulacja hormonalna na długim protokole. 4 czerwca punkcja. Pobrano 6 komórek, zapłodnić udało się 5. Podczas stymulacji pojawił się polip, więc w lipcu miałam histeroskopię. Na szczęście okazało się, że wchłonął się. Chcieliśmy podejść do criotransferu na cyklu naturalnym jednak z moją okupacją było coś nie tak. Następnym cyklu zaczęłam brać hormony. Dzisiaj jestem 2 dzień po transferze... M jest w Anglii a ja u siostry. Czekamy do 16 października na badanie hcg i zobaczymy. Wszyscy na około mówią, że będzie dobrze...
Czekam

20 października 2018, 07:24

Jestem w ciąży... Jeszcze to do mnie jakoś nie może dotrzeć. Mój M ponoć popłakał się ze szczęscia. Bardzo mi go brakuje. Tęsknię...

10 listopada 2018, 04:41

8 tydzień ciąży... Ale chyba nic z tego nie bedzie. Na ostatniej wizycie lekarz powiedział, że jest bardzo mało wód i 50% takich ciąż przeżywa. We czwartek jadę na kolejną wizytę, ale nie spodziewam się cudu. Teraz mam nakaz leżenia i nic nie robienia. Moja siostra przeczytała na jakimś forum żeby pic dużo wody mineralnej niegazowanej, więc łóżko mam obstawione zgrzewkami z wodą.... czekam...

19 listopada 2018, 16:04

No i wszystko się skończyło.... dokładnie w 8 tc i 3 dniu stwierdzono brak akcji serca... to był wtorek.... od środy szpital... w piątek rano wszystko się skończyło...
Psychicznie chyba jest ok, ale fizycznie strasznie źle się czuję

12 marca 2019, 16:37

Hmmm... Trochę się działo... W grudniu chcieliśmy podejść do kolejnego criotransferu, nawet mieliśmy umówioną datę na 31 grudzień, niestety nabawiłam się jakich bakterii, więc trzeba było zaliczyć antybiotyk. Następnie był miesiąc "odpoczynku". Końcem stycznia zaczęłam kolejną stymulację (podchodzimy do transferu na cyklu sztucznym). 27 lutego był transfer... 11 marca (moje 35 urodziny) badania bety... niestety nie udało się 😢 teraz znowu "odpoczynek" przez miesiąc. W kwietniu kolejne podejscie....
Od początku wiedziałam, że nie udało się, czułam się całkiem inaczej niż po pierwszym transferze kiedy zaszłam w ciążę, ale wszyscy mówili, że każda ciąża inna jest... tak bardzo chciałam w to wierzyć...
Znowu wszystkich zawiodłam, a najbardziej siebie....

17 marca 2019, 06:09

W środę rozmawiałam z moją panią doktor. Jednak bedziemy podchodzić do transferu w kolejnym cyklu. Zmniejszyła mi doktorka dawki leków i do dzieła. W piątek dostałam okres. Dawno już mnie tak nie bolało. Wczoraj (drugi dzień cyklu) zaczęłam brać leki. No i jakby tego było mało mój pęcherz postanowił pokazać że jest. No wiec oprócz hormonów łykam furaginę, piję herbatę z żurawiny, wit c i ogromne ilości wody.
W poniedziałek lecę do Anglii do M. Pierwotnie miałam być u niego do świąt, ale w związku z kolejnym transferem muszę stawić się w przychodni w 11dc. Więc 26 marca wizyta w przychodni. Tego samego dnia przylecę do Polski. Myslałam że będę mogła się zatrzymać u przyjaciółki ale okazało się że jej mąż czuje się skrępowany jak tam jestem. Chociaż już od ponad pół roku tam nie byłam 😔 trochę przykro... ale jego dom więc ma prawo decydować kogo zaprasza.
Wizytę mam o 16.50, później muszę pędzić na autobus na 19 do Rzeszowa. I dalej kombinować jak o 12 w nocy dostać się do domu. (Mieszkam 65km od Rzeszowa).
Jakoś muszę to zorganizować....

19 marca 2019, 11:48

No i jestem w Anglii. Kilka dni wyciszenia.... cieszę się każdą chwilą z M. Teraz jest w pracy ale obiecał, że wróci o rozsądnej godzinie.
A tak poza tym to mam 5 dc, od drugiego dnia biorę Estrofem 2x1, no i jeszcze biorę furaginę. Już pęcherz nie boli ale lepiej brać ten lek tak jak pisze na ulotce.
Martwię się trochę wizytą w Warszawie, nie wiem co to będzie...

28 marca 2019, 18:44

Masakra.... czuję się beznadziejnie na maksa... we wtorek przyleciałam z Anglii do Warszawy, zatrzymałam się w hotelu. Popołudniu miałam wizytę w klinice. Pani doktor pobrała mi wymazy i ustaliłyśmy termin na transfer. Wyniki wymazów miały być dzisiaj... ale nie ma ich. Domyślam się że skoro ich nie ma tzn że coś się wychodowało, więc transferu nie bedzie.... Oczywiscie pani doktor powiedziała żebym jutro skontaktowała się z lekarzem dyżurnym w sprawie oceny wyników... no ale czego mogę się spodziewać, jeśli wszystko byłoby ok to już by były wyniki 😭😭😭😭 już nie mam siły na to wszystko 😢😢😢😢

1 kwietnia 2019, 07:16

Uff... wyniki są w porządku, a jednak... kicham i smarkam, więc obawiam się że może znowu coś być nie tak, no a jakby tego było mało zaczęłam brać zastrzyki z progesteronem i dostałam zaczerwienień w miejscu zrobienia zastrzyków 😞
Jutro wizyta w Warszawie...
Poza tym wiosna się zaczyna, jest cieplej....

7 kwietnia 2019, 08:19

2 kwiernia był transfer, teraz czas oczekiwania na test bety do 15 kwietnia.
M jutro wraca do Anglii, zostaję z jego rodzicami...
Jestem zmęczona...

15 kwietnia 2019, 10:52

Byłam robić badanie beta, ale nie liczę na wiele, zrobiłam dwa testy z moczu i nic...
1 2