Gdyby nie ruchy małej i coraz większy brzuch, to mój stan mogłabym nazywać abstrakcją.
Jeszcze rok temu wierzyłam, że na tamtym urlopie się uda. Jeszcze rok temu ,po kolejnym plaskaczu po twarzy od @, po powrocie z wakacji wierzyłam, że kolejny cykl to będzie TEN cykl. Stymulacja, zastrzyk...i potem kolejny policzek...
A dziś, a teraz... moje wymarzone, wywalczone dziecko każdym kopniakiem daje mi o sobie znać...
Dziś miałam 3 prenatalne. Mała waży 1660g. Rośnie prawidłowo, narządy już ma ukształtowane.
Dziś chyba pierwszy raz na usg 3d mogłam zobaczyć dokładnie buzię. Aż niesamowite, że jest tak podobna do taty ❤️.
Chcę wierzyć, że dotrzemy do szczęśliwego finału tej wyboistej drogi.
Profesor, który dziś robił prenatalne, na sam koniec wizyty, wręczając nam opis i zdjęcia małej,powiedział: Spokojnie, ona już jest wasza.
Jesteś nasza...na zawsze.
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 lipca 2022, 23:34
Zaczynając od tego, że lekarz od 33 tygodnia zaczął stanowczo mówić, że mała bardzo chce już wyjść i mam zarzucić tryb oszczędzania. Kilka dni po wizycie, czyli już po ukończeniu 34 tygodnia zaczął odchodzić czop. I dochodziły okropne skurcze. I znów kolejna szybka wizyta u lekarza. I znów trzask. Dostałam krwawienia na fotelu, tak dużego, że lekarz przestraszył się, że to krwawienie z macicy. Na szczęście nie, ale miałam nakaz, że jak krwawienie nie ustanie albo mała nie będzie się ruszać, to na wieczór szpital albo z samego rana. Trochę było lepiej, ale bez szału. Natomiast mała była bardzo aktywna, dlatego nie panikowałam. Po dwóch dniach kazał mi zgłosić się na ktg i jednocześnie na szybki podgląd. Ktg ok i podczas badania też ok, bo już wtedy kończyło się plamienie. Potwierdził, że czop odchodzi.
Na ostatniej wizycie, czyli 37+3 mała ważyła 2800 i co najważniejsze, ciąża jest donoszona ✊.Jestem o nią spokojniejsza w jakimś stopniu. Szyjka nie była mierzona, bo jak lekarz stwierdził: ,, Tutaj już nie ma czego mierzyć ". Już było rozwarcie na 1 cm.
Dziś 38+3 , a ja od 4 tygodni chodzę z odchodzącym czopem. Skurcze i bóle krzyżowe się nasilają i wyciszają. Zaczyna mnie przerażać poród SN. Czy sobie poradzę - poradzimy. Czy moja nerwica nie zdominuje mojego myślenia i jednocześnie mojego ciała?
Ostatnio dużo pytań i rozmyśleń w mojej głowie się tworzy...i strachu.
Chciałabym być najlepszą mamą dla małej, ale...jak się nie uda? I będę sfrustrowana matka wariatka?
Tak bardzo bym chciała, aby już była z nami po tej drugiej stronie brzucha, ale ten lęk i strach czy ogarniemy życie z taką kruszynką też jest duży.
Momentami czuję się tak potwornie winna, że mam takie strachliwe myśli. Prawie 6 lat walki, a ja narzekam i tchórzę? To czego Ty chcesz, dziewczyno?
Chcę uwierzyć, że ta walka zakończy się happy endem i staniemy się jeszcze silniejszy i że damy radę. Chcę tej pewności i poczucia bezpieczeństwa.
I nasze życie zmieni się o 180 stopni już na zawsze...
6 lat czekania na Ciebie i teraz jutro w końcu Cię zobaczę i dotknę...
Jest cholerny strach czy dam radę, czy nie zawalę.
Ale będę walczyła do samego końca dla Ciebie i dla Twojego Taty.
Panie Boże, Ty się tym zajmij. Nami się zajmij ❤️
W czwartek zmieniło się tylko tyle, że rozwarcie powiększyło się do 4 cm. Na ktg cisza, choć ja czułam skurcze. W piątek, w dniu terminu porodu, prawie nikt się mną nie zajął, bo ,,skoro prowadzący lekarz ma dyżur to się panią zajmie od A do Z".
Sobota, 10.09.2022r.
Na obchodzie stawia się mój lekarz i po obchodzie idę na szybkie badanie, gdzie bada mnie inny lekarz w obecności mojego prowadzącego. Lekarz mówi, że nie ma na co czekać. Brak akcji skurczowej, a rozwarcie na 4cm jest.
Koło 9 przechodzę na porodówkę. Papierologia, lewatywa.
Dalej nic się nie zapisuje na ktg. Lekarz około 10 przychodzi i przebija wody płodowe. Po jakimś czasie czuję mocniejsze skurcze, ale dalej nic się nie zapisuje na ktg. Po 30-40 minutach od przebicia wód zapada decyzja o oksytocynie. Zaczynają się silne bóle krzyżowe. Położna , aby mi ułatwić podpina mi taśmy do lędźwi, które mają działać jak elektrostymulacja. Pomaga na chwilę. Pytam o zzo. Nie ma opcji, bo anestezjolog jest na urlopie. Skurcze się nasilają, bóle krzyżowe coraz bardziej bolesne.
W końcu około 11:30-11:40 krzyczę z bólu i że nie dam rady. Nerwica i lękliwość ma teraz pole do popisu. Położna bada rozwarcie. Jej zdumienie, zaskoczenie i niedowierzanie mówią wszystko. Pełne rozwarcie. Szybki telefon do męża ( miałyśmy dzwonić przy rozwarciu 7 cm) o 11:55 ( sprawdzałam potem połączenie ). Nerwy biorą w górę, ale tu ukłon w kierunku mojej położnej i dwóch położnych, które zostały z nami. Wszystkie trzy próbują mnie wesprzeć, a moja główna położna jest konkretna, ale i wyrozumiała. Zaczynam współpracować , z chwiejnymi momentami, ale skupiam się na tym co mówi.
Zaczynają się skurcze parte.
I o 12:20 położyli mi moją dziewczynkę na brzuchu.
Pamiętam tylko tyle, że bardzo krzyczałam: Mam moje dziecko! Moje dziecko! Jest, mam dziecko!- chyba długo to krzyczałam, bo kilka osób się zbiegło na salę i patrzyło na nas.
Poród trwał 3 godziny. Bolesny, ale widok córeczki i ten czas porodu wszystko mi wynagrodził.
Mój bezbarwny świat, po niecałych 6 latach walki , nabrał koloru, nadziei i nowej miłości- miłości MATKI❤️
Warto było o Ciebie walczyć, Córeczko ❤️
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 września 2022, 13:37
Od 5 lat moim marzeniem nad tortem urodzinowym było dar dziecka. Teraz , w 6 roku, z moim marzeniem i darem stanę nad tym tortem i spełniona zdmuchnę świeczkę.
Dziś rano się zastanowiłam, czego mogę sobie życzyć, skoro Ala jest już tutaj?
Może czas pomyśleć o zwykłych, prostych rzeczach? Może czas pomyśleć o swoich ukrytych marzeniach, które zostały przykryte przez walką z niepłodnością?
Codziennie dziękuję Bogu za dar życia Alicji. Nigdy nie sądziłam, że uczucie zakochiwania się każdego dnia może być tak realne. Bo tak jest, codziennie czuję przypływ miłości do mojego dziecka.
Wiadomo, że są lepsze i gorsze dni, ale nigdy bym nie chciała wrócić do swojego dawnego życia.
Z każdym tygodniem widzę jak bardzo się zmienia. Jak coraz mądrzej i radośniej patrzy oczkami na świat. Moje serce skacze z radości, kiedy uśmiecha się do mnie.
Dziś jest paskudnie za oknem, a ja, patrząc na Alę i czując jej zapach, odczuwam, że to piękny i słoneczny dzień.
A teraz...moja Alutka śpi obok mnie. Otwiera oczka, patrzy na mnie, uśmiecha się i zasypia.
To cudowne chwile.
Jak myślę o tym roku, to uwierzyć nie mogę jaką drogę przeszliśmy, aby Ala była z nami.
Nie mówię, że jest kolorowo. Są lepsze, gorsze, łatwiejsze i trudniejsze dni. Ale za nic bym nie chciała powrócić do tego życia ,, sprzed Ali".
Nie mówię też, że nie tęsknię za swobodą, która miałam. Wychodziłam kiedy chciałam i robiłam co chciałam. Tęsknię trochę za wyjściami na zdjęcia, ot tak. Bo to pasja, którą pokochałam siedząc w niepłodności i która do tej pory mnie uskrzydla.
Wierzę w to, że za jakiś czas tak to poukładamy, że znajdę tą godzinkę, półtorej na wypad z aparatem.
Od listopada też trochę przeszliśmy. Wylądowałam z małą w szpitalu z rsv i norawirusem. To było okropne patrzeć na własne dziecko, które jest podpięte pod różne aparatury, żeby mogło oddychać. Wtedy czułam, że zawaliłam jako matka. Emocjonalnie wyszłam stamtąd wypruta, ale szczęśliwa, że pomogli mojemu dziecku. I że wraca do zdrowia. Ala bardzo długo odreagowywała szpital. Przestała sypiać w ciągu dnia. Budziła się w nocy z piskiem i płaczem. Była bardzo nerwowa. Dopiero tydzień przed świętami zaczęła robić sobie drzemki w ciągu dnia i teraz już normalnie sypia. Mały człowieczek, ale przeżyła swoje. Jedyne pocieszenie, że nie będzie tego pamiętać.
A co do świąt...
Te święta były w końcu inne. Mimo tego, że byłam zabiegana, zaaferowana ,to w końcu ten pusty talerz przy stole wigilijnym nie był pusty. Był zapełniony miłością do Ali.
Uwielbiam patrzeć jak nabywa nowe umiejętności, jak uśmiecha się albo śmieje się. Serce mi się kraje jak patrzę na jej płacz i gdy ją coś boli. Wściekam się na siebie, że nie potrafię rozszyfrować o co może jej chodzić w danej chwili. Wiem, że dużo nauki przede mną, przed nami.
Czasami boję się, że nie dam rady i nie poradzę sobie z macierzyństwem. Ale teraz staram sobie powtarzać, że zrobię wszystko co mogę, aby miała udane dzieciństwo. Mam nadzieję, że będzie szczęśliwym dzieckiem. Bo jak ona będzie szczęśliwa, to ja również.
Dziewczynki , życzę Wam, aby ten rok przyniósł nadzieję i aby nadzieja przerodziła się w Wasze upragnione szczęście. Wszystkiego najpiękniejszego dla Was ❤️
Niesamowite jak ten czas płynie.
Rok temu pomału zaczynałam szykować ubranka, wyprawkę.
Już wtedy wiedziałam, że Dzień Mamy nie jest tylko dniem Mojej, cudownej, Mamy, ale i mój.
Dziś, jest nasz Pierwszy Dzień Mamy po drugiej stronie brzuszka.
Fantastycznie, że mogą ją dotknąć, pocałować i przytulić. Fantastycznie, że mogę odwzajemnić jej uśmiech, a ona mój. Fantastycznie, że napełnia mój świat codziennie od nowa swoim pięknem.
A dziś... Ala pierwszy raz złożyła dwie sylaby w jedną całość: ma-ma. ❤️
Niczego dziś więcej mi nie trzeba ❤️
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 maja 2023, 18:32
Ostatnio przeglądałam zdjęcia i nie mogę uwierzyć, że była taka maleńka, a teraz próbuje sama stać i pewnie jakby mogła to by już chodziła.
Cieszę się, że rozwija się prawidłowo. Jest taka chętna do nowych rzeczy. Zaciekawiona. Otwarta na świat.
A ja czuję się jak beznadziejna matka pod kątem jedzenia. Przez mój strach nie potrafię rozszerzać jej diety. Zje kromkę z chlebem, awokado, owoce, jakiś słoiczek, placuszki na bazie serka, jogurt i chrupki kukurydziane. Radzi sobie z tymi produktami, a z resztą jestem przerażona. Jaki ryż, jakie mięso , jakie kotlety, jakie warzywa. Panicznie boję się zakrztuszenia. Zdarzało się jej zakrztusić i moja panika jest tragiczna, a wiem przecież, że powinnam jej rozwijać umiejętności gryzienia, poznawania smaków, ale moje głupie , lękliwe myśli wszystko niszczą. Jak widzę czasem jak inne dzieci w podobnym wieku do Ali jedzą konkretne dania to ściska mnie zazdrość i podziw dla tej matki, że dała radę RD. Nie jesteśmy na blw, bo też się boję, że weźmie zbyt wielki kawałek, zwłaszcza, że ma do tego predyspozycje. Nie potrafię tego przeskoczyć, a naprawdę chciałabym, aby mogła poznawac świat od tej smakowej strony...
Czuję się tak strasznie beznadziejnie...czy zawsze moja nerwica będzie wpływać też i na jej życie?
Nie potrafię sobie wyobrazić dnia, godziny, minuty, sekundy bez Ciebie.
Przez ten rok nauczyłam się kochać bezwarunkowo. Czuję się kochana bezwarunkową, czystą, piękną, niepowtarzalna miłością.
Dzięki Tobie, mój szary świat nabrał kolorowych barw.
Rok temu, o 12:20, Ty płakałaś, a ja krzyczałam na całą porodówkę, że w końcu po wielu latach mam Ciebie.
Jesteś moim wszystkim. Czy jest słońce, czy deszcz w naszym życiu, nie zamieniłabym tego na nic.
Chciałabym Ci życzyć, abyś była zdrowa i była szczęśliwa istotką. Abyś czuła się zawsze kochana . Na marzenia przyjdzie czas, a ja będę Cię uczyć, że o marzenia warto walczyć do końca. Bo Ty jesteś tym spełnionym marzeniem.
Kocham Cię Córeczko ❤️
Aktualnie Ala jest na antybiotyku. Niestety, złapała ode mnie dziadostwo, bo ja też tydzień wcześniej byłam na antybiotyku. Denerwuję mnie to, że każde świństwo przynoszę jej z pracy i nie jestem w stanie jej uchronić.
Pracuję od września i do tej pory nie przywykłam. Prawie codziennie wychodzę z płaczem do pracy. Bo wiem jak dużo mi umyka przez te kilka godzin. Zwłaszcza, że rozwój Ali nabiera tempa.
Zrobiła się bardzo komunikatywna, mówi po swojemu, ale wie czego chce, potrafi pokazać, że coś chce albo czego nie chce. Widać , że w dużej mierze rozumie co się do niej mówi.
Dlatego to moje 1,5 tygodniowe L4 jest cudownym czasem, bo nie tracę ani chwili z nią.
Uważam, że powrót do pracy był jedną z gorszych decyzji podjętych w ostatnim czasie. Marzę tylko o tym, aby umowa dobiegła końca , a ja mogłabym poszukać czegoś na pół etatu.
Dużo u nas zmian. Sprzedaliśmy mieszkanie i z racji na przedłużanie się decyzji kredytowej koczujemy u rodziców. Marzę o tym, aby święta, te bardziej świadome już dla Ali, spędzić w nowym mieszkaniu. U rodziców jest dosyć ciasno i chyba wszyscy już jesteśmy zmęczeni tą sytuacją.
Dużo stresu, nerwów ostatnio u mnie i to chyba nie jest właściwy czas, aby myśleć o rodzeństwie dla Alicji. Liczę, że jak się wprowadzimy do nowego mieszkania, to będę mogła odetchnąć, wziąć herbatę do ręki i pomyśleć o sobie i o swoich pragnieniach. I wtedy będzie dobry czas na podejmowanie decyzji.
Jedynie o czym marzę, to o to , aby jak najszybciej dostać klucze do mieszkania i żeby nadażyla się okazja do zmiany pracy. Abym mogła cieszyć się z bycia mamą i dobrej pracy, która nie zabiera mi w 85% życia z Alą.
Czy można być mamą i jednocześnie cieszyć się pracą? Chciałabym znaleźć w tym wszystkim równowagę...
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 grudnia 2023, 22:53
I wczoraj to się spełniło. Może nie było idealnie, bo grymasiłaś , ale to jak z zaciekawieniem dotykalas ciasto na pierniki i udało nam się zrobić AŻ dwa pierniki razem ,to wynagrodziło Twój nastrój.
Za rok i za kolejny będzie lepiej i ciekawiej.
Wszystkiego dobrego dla Was Dziewczęta na te święta. Zdrowych, spokojnych, pełnych nadziei Świąt Bożego Narodzenia ❤️
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 grudnia 2023, 08:37
To dwa lata temu czekałam jak na szpilkach na wyniki bety.
Potem szok, niedowierzanie. Ryk szczęścia, nadziei i jednocześnie strachu.
Moja dziewczynka ma 15 miesięcy. Jest mądra, ciekawska i straszna przekora, lubi robić na przekór. Liczę na to, że trochę ten charakter buntowniczki trochę zmaleje 😅.
Ostatnio mój mąż zadał mi pytanie: Pamiętasz nasze życie przed pojawieniem się Ali? Odpowiedziałam, że tak. Natomiast mój mąż popatrzył na małą i odpowiedział: Ja na szczęście już nie pamiętam.
Z jednej strony chciałabym tak jak mój mąż nie pamiętać , ale z drugiej...chyba chcę pamiętać, bo tym bardziej doceniam ten mój dar życia. Kiedy jest źle, nerwowo i chcę się poddać...to wtedy przypominam sobie jak długo o nią walczyliśmy. Jak ta walka o ciążę zrujnowała mnie emocjonalnie, fizycznie i psychicznie, a jednocześnie dodała sił.
Ten rok był pełen zawirowań, pełen nowości, pełen niespodzianek.
Mogliśmy spełnić nasze marzenie i przed świętami wprowadziliśmy się do naszego nowego mieszkania. Mogliśmy dać Ali więcej przestrzeni na swoje łobuzerskie czyny
Chyba jedynego czego żałuję, to szybkiego powrotu do pracy i to jeszcze na 1,5 etatu. Chciałam lepiej dla naszej sytuacji finansowej, a jedynie tylko cierpię z tego powodu. No cóż, trzeba uczyć się na swoich błędach...
Na co mam nadzieję w przyszłym roku?
Chciałabym, aby Ala była zdrowa, pełna radości i mniejszym łobuzem
I chciałabym zmienić pracę i zmniejszyć etat. To na pewno.
Co z rodzeństwem dla Ali? Jeszcze nie wiem. Ale chyba jestem na etapie: nie jestem ani na tak, ani na nie. Zobaczymy co przyniesie nowy rok.
Mam nadzieję, że dla nas wszystkich ten NOWY ROK będzie przełomowy, pełen nadziei, spokoju i zdrowia ❤️
Wiadomość wyedytowana przez autora 31 grudnia 2023, 15:34
Tylko poczułam ukłucie smutku i poczucia, że.... że się nie udało?
To uczucie, które towarzyszyło mi przez kilka ostatnich lat..
Chyba zaczynam pragnąć drugiego dziecka...
To będzie tydzień pełen cichej nadziei, niespokoju i oczekiwania...
A podobno pierwsza ciąża leczy wszystkie problemy, nawet immunologiczne...
No chyba jednak nie...
Starania na razie zawieszone, bo czeka mnie RTG płuc, później planuję zwolnienie z pracy i walka o inne miejsce pracy.
Zaczynam się czuć jak 8 lat temu... ciągle jakieś zmiany, jakieś sprawy, które nie pozwalają, przede wszystkim głowie, zajść w ciążę.
Boję się, że za rok, dwa... obudzę się z ręką w nocniku...
W dodatku za cholerę nie mogę się dostać do mojego ginekologa, a nie chcę na nowo przerabiać z nowym ginekologiem...
Ostatnio na USG brzucha wyszło, że moja torbiel na jajniku, która była już dość spora we wrześniu dalej sobie rośnie...
Czy będzie odpowiedni czas na Ciebie, druga Kruszynko? Chyba zaczynam za Tobą tęsknić, choć jeszcze się nie poznaliśmy...
Zmiana mieszkania, remont, zmiana pracy.... Tylko czasem kłuje to, że nie ma tej najważniejszej zmiany...drugiego dziecka.
1 lipca... Ciekawe co przyniesie. Nadzieję?
Most
Nie wierzyłem
Stojąc nad brzegiem rzeki,
Która była szeroka i rwista,
Że przejdę ten most,
Spleciony z cienkiej, kruchej trzciny
Powiązanej łykiem.
Szedłem lekko jak motyl
I ciężko jak słoń,
Szedłem pewnie jak tancerz
I chwiejnie jak ślepiec.
Nie wierzyłem, że przejdę ten most,
I gdy stoję już na drugim brzegu,
Nie wierzę, że go przeszedłem.
***
Wczoraj spędziłam z Alą ostatni wieczór nad Bałtykiem. Ona wtulona we mnie, a ja wpatrzona w dal... Dziękowałam jej, że jest,że pokolorowała mój świat.
Mimo, że przechodzi klasyczny bunt dwulatka, co też mocno przeżywam jako matka,to nigdy nie chciałabym wracać do tego brzegu rzeki niepłodności i cholernej pustki.
Nie wiem co będzie za rok czy za dwa lata, czy będzie dalej jedynaczką, czy wygramy walkę o rodzeństwo dla niej...to ewentualna walka o drugie dziecko będzie chyba inna, bo nie ma tej cholernej pustki tylko na jej miejscu jest Ala, moja Ala...
Moja Alicja z krainy cudów.
Jeszcze chwilka i będziecie razem 🥰 Piękne, ze los tak się odwrócił i dziś jesteście o krok 🤞🏻🤞🏻🤞🏻
ja też sie potrafię obudzić i się zastanawiam czy mój brzuch to nie sen... i pierwsze co robię po otwarciu oczu to czekam na kopniaczki od malutkiej <3