Przed chwilą "przeczytałam pamiętnik" jednej z dziewcząt. Pisała o swoich staraniach ciążowych, problemach zdrowotnych i w końcu o pozytywnym teście! Pomyślałam, że jak też zacznę pisać pamiętnik to może też napiszę w nim o pozytywnym teście. Pokrętne nieco rozumowanie. Nie nastawiam się zbyt mocno, ale jakaś dziwna nadzieja się we mnie tli, że może tym razem się uda.
Od kiedy robimy dzidziusia? No można powiedzieć, że projekt DZIECKO był postanowieniem noworocznym. Ale ten moment określiłabym raczej jako beztroskie odbezpieczenie się. Natomiast od kwietnia "poczynanie" było bardziej wyrachowane. Tzn. zaczęło się mierzenie śluzu, notowanie różnych odczuć, obliczanie owulacji i wdrażanie się w wiele wielce ciekawych kwestii.
Maj - miesiąc urlopu chorobowego, dużo wolnego czasu i totalne zafiksowanie na punkcie zachodzenia w ciążę. Cieszę się tym czasem. Bo dlaczego nie? Jest pięknie. Poza tym odkryłam OvuFriends, zaznaczam tu temperaturę, a mój pierwszy w życiu wykres jak na razie ma kształt nadbałtyckiej mewy. (Niemniej spodziewam się teraz poowulacyjnego wzrostu temperatury, więc mewa już nie będzie mewą... Chyba, że taką na sznurku...) Generalnie wciąż się dokształcam, biologia kobiety i fizjologia poczęcia stają się dla mnie, przynajmniej w teorii, całkiem jasne i przystępne. Bardzo mnie ta wiedza uspokaja i napełnia nadzieją, że skoro chodzi tylko o spotkanie plemnika z jajeczkiem - to musi się udać.
Teraz już kończę to pisanie. Chcę zrobić zaproszenia na moje 30. urodziny. Nad prezentem też popracuję, ale to wieczorkiem Żegnam
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 maja 2016, 19:12
Kolejny i chyba najistotniejszy argument jest taki, że jestem niezwykle sentymentalna i lubię pamiętać szczególiki z przeszłości, wspominać, rozczulać się itd... Te moje dzisiejsze starania, jutro będą przeszłością, więc może warto napisać, to co mnie zajmuje, co jest dla mnie ważne, interesujące, by po jakimś czasie móc sobie o tym przypomnieć. A pomijając sentymentalizm, to uważam, że forum czy pamiętniki są skarbnicą wiedzy. Nie chcę przez to powiedzieć, że przyjmują każde słowo bezkrytycznie, chodzi raczej o to, że co dwie głowy, to nie jedna
Z anegdotek to muszę napisać, że w weekend, czyli w dniu mojego jajeczkowania kupiłam Gazetę Wyborczą (zazwyczaj nie kupują żadnych gazet). Plan jest taki, żeby powycinać z niej kilka informacji i kiedyś opowiedzieć Juniorowi, co się działo w Polsce w dniu, kiedy powstał z połączenia dwóch komórek. Będę trzymać te wycinki razem ze zdjęciem USG
4 dni po owulacji
3. dzień z Duphastonem
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 maja 2016, 21:30
-podwyższona temperatura,
-brak śluzu płodnego,
-twarda i zamknięta szyjka macicy,
-brak apetytu, mdłości,
-wrażliwość na zapachy,
-częstomocz,
-pogorszenie cery,
-ból pleców,
-zawroty głowy,
.... i swędzenie pępka (sic!)
To jakaś paranoja z tym pępkiem, od dwóch dni czuję tylko ten pępek, nie mogę się skupić na czymś innym, nie mogłam nawet zasnąć... Oczywiście od razu wygooglowałam potrzebne info i co się okazało...? Że faktycznie swędzenie pępka towarzyszy ciąży! Tylko w III trymestrze ;/ Olaboga!!! Kończę, bo chyba nic mądrego już dziś nie napiszę.
Dodam tylko, że za dwa dni spodziewam się krwawienia implantacyjnego i w związku z tym już od dziś noszę białe majty (lepiej będzie widać)
Jestem w 9 dpo. i testowanie chyba nie jest najrozsądniejszym wyborem, bo istnieje duże prawdopodobieństwo, że wyjdzie negatywnie. I co... No to, że stresu się najem, test zmarnuje, a wynik i tak może być przekłamany! I pewnie doczekałabym do dnia spodziewanego okresu (04.06), gdyby nie to, że jutro jest nomen omen Dzień Dziecka.
Skoro Dzień Dziecka to naprawdę świństwem byłaby, gdybym nie miała dwóch kresek! Taki prezent od losu każdemu się przecież należy! Ja jestem gotowa odebrać go sobie jutro.
Szczerze, nie wiem, co zrobię, ale test już włożyłam do szafki w łazience - a dodać muszę, że jest ona całkiem blisko klozetu... I w sumie nie wiem, jakie musiałyby być wielkie pokłady mojej pokory, cierpliwości i spokoju, żeby na ten test jutro nie nasikać. Z drugiej strony wciąż zdarza mi się zaskakiwać siebie samą, więc kto wie...?
Pozdrawiam wszystkie czerwcowe staraczki. Już jutro na wielu mapach temperatury pojawią się pierwsze zielone kropki. Trzymam kciuki.
Wiadomość wyedytowana przez autora 31 maja 2016, 20:02
I jeszcze jedno... Od wczoraj mam plamienie, które zdecydowanie obniża poziom mojego optymizmu...
A jeszcze wczoraj, leżąc sobie, myślałam o moich nabrzmiałych piersiach i dosłownie czułam w nich mleko!! SERIO!
Czerwiec to mój ulubiony miesiąc. Miesiąc wielu zmian, ciepły miesiąc, miesiąc radości, oczekiwania i miłości... Miesiąc moich urodzin!!! W tym roku są to okrągłe 30-ste urodziny. Od ponad tygodnia trwa moje świętowanie! Zaczęło się od rewelacyjnego przyjęcia-niespodzianki!!! Później już tylko lepiej, rodzina, przyjaciele, zewsząd płynące życzenia i... prezenty Pewnie można się domyślić, jakie życzenie wypowiedziałam, zdmuchując świeczki? Oby się spełniło! Mam zamiar sprawdzić to jeszcze w czerwcu, dlatego zostaję wśród czerwcowych staraczek!!!
Piszę tak zwyczajnie, trochę sentymentalnie... ale tak właśnie teraz czuję...
A takie piękne i dramatyczne sceny planuję u siebie w najbliższym czasie.
https://www.youtube.com/watch?v=m0Z6hFdIR4A
Trzymajcie kciuki, dziewczyny!
Wam życzę własnych dramatycznych ujęć
Chciałam jeszcze napisać o cieście francuskim. Cisto francuskie podkopało moją wiarę w to, że będę dobrą matką! Jak? Już wyjaśniam: wczoraj postanowiłam przyrządzić dla siebie (chłop na wyjeździe) pyszną zapiekankę z warzywami. Poszukując na opakowaniu ciasta francuskiego sposobu pieczenia natknęłam się na skład, a tam - ALKOHOL ETYLOWY!!! Pomyślłam "trudno muszę to upiec, bo inaczej wszystko się zmarnuje, najwyżej nie zjem." A kiedy upiekłam, stwierdziłam, że jestem głodna, a tego alkoholu pewnie jest tyci tyci ... i zjadłam!
Dlatego właśnie zdołowałam się - nie potrafiłam odmówić sobie kawałka ciasta, chociaż wiedziałam, że mogę być w ciąży. Następnego dnia postanowiłam pobuszować trochę w sieci i znalazłam to:
"Alkohol dodawany do wypieków przed ich pieczeniem sprawia, że ciasto zyskuje oryginalny smak i staje się pulchniejsze, natomiast sam alkohol pod wpływem ciepła traci swoje "procenty"."
Jaka nauka? Najpierw czytam - potem jem!
Lipiec ogólnie był luźny ze względu na urlop, pojeździłam sobie, pozwiedzałam, zdobywałam górskie szczyty, olałam mierzenie temperatury i w sumie dobrze mi było. Miałam jednak cichą nadzieję, że ten spokój przełoży się na zieloność na wykresie...
NO COMMENT...
W tym miesiącu wysyłam lubego na badania nasienia. Nie napiszę tu nic lepszego, niż to co zostało już napisane, dlatego zacytuję klasyka:
"A to wiedz, że gdy się białogłowa przeciw tobie zaweźmie, choćbyś się w szparę w podłodze skrył, jeszcze cię igłą stamtąd wydłubie"
H. Sienkiewicz
No nic... bez gdybanie, proszę! Fakty i tylko fakty. Są dobre wyniki badań, jest sport i względnie zdrowa dieta, jest miłość i seks. Nie ma dziecka. Karta pozostaje NIEZAPISANA! Trochę to irytujące!
Na najbliższy czas przewidziane mamy badanie nasienia (niestety termin dopiero na wrzesień, czyżbyśmy nie tylko my mieli kłopot?). Poza tym badaniem, które może rzucić sporo światła na sprawę pojawiła się również myśl o nietolerancji pokarmowej jako źródle moich trudności z zajściem w ciążę. Jest kilka rzeczy (wzdęcia, atopowa skóra, dyskomfort po jedzeniu) które przemawiają za tym, że może mnie to dotyczyć. Dla zainteresowanych podsyłam:
http://laboratoriumdiety.pl/dieta-nieplodnosci/
https://www.youtube.com/watch?v=CUvpoI9Xcsk
Doszukiwanie się jednostek chorobowych pachnie nieco hipochondrią, ale i tak uważam że lepsze to niż "zaklinanie monitora". (Ten etap, mam nadzieję, już za mną). W najbliższym czasie (ok. 2 cykli) mam zamiar sprawdzić te dwa tropy.
I ostatnia sprawa, którą głośno chciałam powiedzieć. Chcę i potrzebuję ginekologa, które wesprze mnie w moich staraniach o dziecko! Do tej pory było kilku lekarzy, jeden od torbieli, drugi od duphastonu, trzeci po znajomości, czwarty to kobieta... niestety w 8. m-cu ciąży! Chcę jednego, do którego zabije mi serce, i który przedstawi mi jakiś plan działania. Bo na beztroskie zachodzenie w ciążę nie mogę sobie pozwolić...
W następnym wpisie przedstawię tego jedynego! Tymczasem bywajcie staraczki i trzymajcie za mnie kciuki, jak ja za was trzymam!
Za to odbyłam wizytę u ginekologa - lekarki, która pracuje na Polnej (poznaniacy wiedzą o co chodzi), jest młoda, ale ambitna i zaangażowana. Na wizycie poświęciła mi dużo czasu. Wyszłam o 22.30! Sic!
Poszłam po plan działania... a pani doktor zaproponowała mi, o dziwo, plan spokojnego zachodzenia w ciążę jeszcze przez cztery miesiące (do pełnego roku). Nie wiem dlaczego, może przez widok wypasionego pęcherzyka owulacyjnego, może przez tłuściutkie endometrium... ZGODZIŁAM SIĘ!! Za jednym wyjątkiem, badaniem nasienia - nie widzę sensu rocznych starań, jak za 150 zł można wiedzieć jaki jest stan armii i ewentualnie wdrożyć terapię, żeby starania miały jakikolwiek sens.
Pani doktor powiedziała mi, że badania, które wykonuje się w celu zdiagnozowania przyczyn niepłodności są bardzo drogie i wykonuje się miej więcej w jednym czasie. Nie ma sensu sprawdzić jedno, a za jakiś czas coś innego... Ważna jest kompleksowość badań, żeby mogły być one znaczące.
Powiem szczerze, że odczułam ulgę! Nie chcę się stresować, bo wiem, że nie prowadzi to do niczego dobrego! Myślę, że w moim przypadku czynnik psychologiczny może mieć duże znaczenie! A więc lekko bezstresowo i skutecznie! O tak!
PS Wyluzowałam, ale nie żebym nie przesiadywała na OF Lubię Was podczytywać i oglądać Wasze wykresy. Sierpień jest genialny i mam ogromne przeczucie, że taki też będzie dla mnie! Jutro spodziewam się IMPLANTACJI W poniedziałek 10 dpo - wielkie testowanie!
Budziłam się w środku nocy, wierciłam... w końcu zadzwonił budzik. Najpierw temperatura, niestety był znaczny spadek, ale bez paniki po prostu zrób test. Poszłam do łazienki i po podtarciu się tak naprawdę już nie musiałam robić testu! Przyszło PLAMIENIE
Początek dnia miałam fatalny! Nie dość, że musiałam pogodzić się z kolejną porażką ciążową, to w pracy dowiedziałam się, że mój podopieczny poważnie zachorował! Do tego zaczęłam obawiać się wybuchu wojny i poczułam strach o dziecko, którego nie mam! Jej... co za dzień! To zdecydowanie nie jest siódme niebo
Teraz objawy! Hmmm... jak mam być szczera to nie ma żadnych objawów! Ciężkie piersi - tak (jak co miesiąc), mdłości - tak (jak co miesiąc, niech żyje refluks), pojawiła się bezsennność, codziennie wstaję przed budzikiem, ale to raczej skutek natłoku obowiązków w pracy. Z nowości mam dużo rzadszy śluz. To łączę z przyjmowaniem inofemu w tym cyklu. Żadnego plamienia implantacyjnego, żadnej senności, spadku mocy witalnej.... heh....
JUŻ chciałabym być w ciąży.... tak mi się dłuży i nudzi życie bez dziecka! Dziewczyny na forum zachodzą i chwalą się kropkami, a u mnie nic. Kiedy ja zamieszczę szczęśliwy wpis?? Na razie nie mam plamień, więc jak za dwa dni nadal ich nie będzie to w niedzielę zatestuję!
PS Tak się trochę chwalę, że zdystansowałam, ale dzisiaj byłam w osiedlowym spożywczaku i w dziale między sokami a chemią znalazłam śliczne małe skarpetki (rozm. 16-18) z napisem 50% MUM na jednej i 50% DAD na drugiej... Oczywiście, że je kupiłam!!!!!!
Mój luby zadecydował, że w tym cyklu on przejmuje stery i będzie koordynował działania. Oddałam mu pałeczkę bez większego żalu, próbowałam już 8 razy, więc może faktycznie lepiej pójdzie jemu. Ja z liczeniem jestem na bakier, On - umysł ścisły
Trzymajcie kciuki
Październikowy cykl rozstrzygnie się lada moment... Ale nie mam wielkich nadziei, a jak mam być szczera, to moje nadzieje są minimalne. Dwa dni temu robiłam test i NIC. PUSTO!!!!!!!! Do tego pojawiły się, jak zawsze, plamienia. Ale okres jeszcze się nie pojawił, stąd ten cień niepewności u mnie.
A tak ogólnie to, nie mam ochoty się rozpisywać...
Może kiedyś, może w niedalekiej przyszłości będę się śmiałą z tych wpisów. Na razie jestem zdołowana, bez energii, bez nadziei na zmianę w życiu.
Pozdrawiam Was dziewczyny te optymistycznie nastawione, te nerwuski zniecierpliwione, te realistki cierpliwie czekające i te pesymistki niewierzące w sukces również. Wszyscy jedziemy na tym samym wózku!
I nawet nie wiem kiedy, a wynurzył się mój wrodzony i niepoprawny optymizm. No bo zawsze da się znaleźć jakąś jasną stronę w największej nawet życiowej ciemnicy. Ale żeby nie było dupa jest tak czy inaczej!
Boszze... niby nie wierzę, bo dlaczego miałoby się udać? Ale w głębi duszy spodziewam się tej ciąży!
No to witam cię! Będę przyglądać się twojemu pamiętnikowi.
To trzymam kciuki i powodzenia;) bede zaglądać;)
Mi pamiętnik bardzo pomógł. Z początku było to miejsce gdzie mogłam się wyżalić. Nie spodziewałam się, że znajdę tyle wsparcia. Trzymam kciuki za starania.
fajnie piszesz, zainteresowały mnie "nadmorskie mewy", będę zaglądać