A tak z innej beczki to pani piekęgniara pobierająca mi krew tak mi "delikatnie" wkuła się w żyły, że mi chyba jakiś nerw naruszyła, bo od czwartku nie umiem rozprostować ręki w łokciu taki mam ból... Hehe no cóż nie ma to jak fachowość polskiej służby zdrowia. Nie mówiąc o tym, że jej jeszcze za ten późniejszy ból dwie dychy zapłaciłam, bo ze skierowania to z powodu weekendu majowego wyniki byłyby za dwa tygodnie. I love NFZ:)
Także do czwartku w oczekiwaniu na wizytę i do poniedziałku w oczekiwaniu na dwie piękne krechy...
No na razie żyję dniem dzisiejszym i z ogromną nadzieję czekam na poniedziałek, żeby @ nie zaszczyciła mnie swoją obecnością. Aż nie chcę myśleć jaka byłaby to wielka radość zobaczyć dwie kreseczki... Na razie czekam...Cała pozytywna i mam nadzieję, że wcale nie będę potrzebowała tych wypisanych wczoraj recept i wojennych strategii... Za to będę obmyślać plan usytuowania łóżeczka w mojej sypialni...
Wykupiłam luteinę będę ją łykać od 16 dc... Zaopatrzyłam się też w testy owulacyjne...testowanie zaczynam od 14 dnia tak zdecydowałam... Pani doktor zaleciła, żeby się wstrzymać z serduszkowaniem na tydzień przed terminem owulacji, a zacząć porządnie działać dopiero jak wyjdzie pozytywny teścik. Ale zobaczymy jak wyjdzie... przecież jesteśmy ludźmi, a nie probówkami które mają działać według określonego schematu... Trzymajcie kciuki tym razem się uda!
Cykl rozpoczęty 13 maja- wróży szczęście
26 maja zaczynam testy owulacyjne (niedziela i dzień Mamy- oby to było prorocze)
28 maja zaczynam brać luteinę i myślę, że od 28 zaczynamy działania sprawczo-twórcze (wtorek)
9 czerwca kończę luteinę i mam nadzieję, że @ nie przyjdzie
Planowane testowanie na 13 czerwca- na cztery dni po odstawieniu luteiny
Co myślicie o tym planie?
Postanowiłam zacząć dietkę i zaznać trochę ruchu, bo nie mieszczę się w moje ulubione spodnie... W ogóle będę zdrowo i pięknie żyć... W końcu dużo zależy ode mnie...
Ciągłego myślenia o Małej Kruszynce nie jestem w stanie zmienić, ale mogę spróbować zniwelować jego obsesyjny charakter hehe...
Zaczynamy od relaksu weekendowego majowego na bis. Jeszcze nie wiem gdzie, ale jestem pewna, że będzie fajnie... Może góry nam będą sprzyjać...
Wcinam luteinę z nadzieją, że pomaga się właśnie zadomowić mojej fasolince albo fasolinkowi i będę mogła żyć pełnią życia i cieszyć się największą radością jaka spotkać nas może na naszej życiowej drodze...
W czwartek idę do p. doktor mam nadzieję, że usłyszę, że mam piękne grubaśne endometrium i ucieszy mnie w końcu coś grubaśnego w moim ciele... chociaż będzie to dopiero 26dc także chyba za wiele nie dostrzeże p. doktor, ale co tam połudzić się można...
Dzielę się z wami moją energią, żeby jej nie zmarnować i dalej żyję moim przeczuciem mega pozytywnym oczywiście...
Super nastawienie tak trzymaj!!! Pozdrawiam cieplutko:-))
Marakuja sprobuj jeszcze medytacji....czytalam,ze warto sobie wyobrazac,ze twoj brzuch zalewa kolor....szmaragdowy ;) nie wiem czy to dziala,ale pewnie nie szkodzi hehehe
Hehe nie omieszkam spróbować...a co... szmaragdowy ładny kolor będzie mi do twarzy hehe:)
szmaragdowy to podobno kolor plodnosci.....