X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki oczekiwanie
Dodaj do ulubionych
1 2
WSTĘP
oczekiwanie
O mnie: jestem szczesliwa mezatka, od 4 lat mam najwspanialszego meza na swiecie. w zeszlym roku postanowilismy starac sie o dziecko.
Czas starania się o dziecko: od kwietnia 2014
Moja historia:
Moje emocje: to jest trudniejsze niz myslalam, kazdy nieudany cykl przygnebia mnie coraz bardziej

22 kwietnia 2015, 21:35

22/04/15
Znow sie nie udalo. Wiem, ze nie powinnam sie tym za bardzo przejmowac, w koncu nie staramy sie az tak dlugo, w koncu to sie nie moze wydarzyc ot tak. Ale to trudniejsze niz myslalam. Kazdyc cykl, w ktorym pojawia sie owulacja wydaje sie byc tym cyklem. Po jej wystapieniu obeserwuje siebie prawie pod mikroskopem, zeby nic mi nie umknelo. Jestem bogatsza o nowe doswiadczenia i wiedze, ale ja chce byc bogatsza o fasolke!
Nie wiem jak sobie radza dziewczyny, ktore staraja sie juz kilka lat.
Ostatnio bylismy w szpitalu na badaniach w grudniu 2014. teoretycznie powinnismy czekac do grudnia tego roku, zeby wzieli sie na powaznie za nas i pomoc nam w zajsciu w ciaze. To bedzie tytaniczna praca zeby cierpliwie wytrwac do tego czasu.... :(
och, juz nawet ovufriend zwrocil uwage na to, ze mam krotka faze lutealna. musze cos z tym zrobic- misja na ten cykl, znalezc tu lekarza, ktory mi z tym pomoze

Wiadomość wyedytowana przez autora 22 kwietnia 2015, 21:38

23 kwietnia 2015, 08:07

dziekuje emilanko:) podziwiam Twoja sile i pogode ducha. Ja sobie pojecze jeszcze 2 dni i potem znow postaram sie widziec swiat w jasniejszych kolorach :)
jesli moge zapytac, co u Ciebie wplywa na dlugi czas staran?

29 kwietnia 2015, 08:13

pojeczalam troche, ale juz wrocilam do normy. od wczoraj biore niepokalanek, magnez i B6- bedziemy razem pracowac nad wydluzeniem mojej fazy lutealnej i ustabilizowaniem cyklu :)
czuje ugle, bo cos sie dzieje, bo dzialam, a nie czekam az samo sie naprawi.
W koncu tez odpuscilam podejscie "to bedzie ten cykl!". Wiem, ze zanim te suplementy zaczna dzialac, to musi minac troche czasu, wiec spodziewam sie jakiejkolwiek (o ile) poprawy za 2-3 cykle. Co nie znaczy, ze nic nie bedziemy robic w miedzyczasie ;) Ale przynajmniej czas po owulacji nie bedzie taki nerwowy.
O ile w ogole do owulacji dochodzi. ale to bedzie nastepny krok. Sprobuje zorganizowac monitoring(a tutaj to bedzie niezly wyczyn!) po 3 miesiacach od teraz.
no to do roboty!

30 kwietnia 2015, 12:08

znów dowiedziałam się o kolejnej ciąży wśród znajomych. To cudowna wiadomość, bardzo się cieszę, że będą rodzicami. Ale za każdym razem czuję też kłucie i smutek- kolejnej parze się udało. A nam? Mąż mówi, że mam tak nie przeżywać każdej informacji o ciąży i pewnie ma rację, ale tak trudno wyłączyć emocje...
Wiele z dziewczyn na ovu stara się już o drugie dziecko. Fajnie jest być razem z nimi w tych staraniach i czuć ich wsparcie. Ale stoimy chyba na trochę innych pozycjach. One już wiedzą, co to znaczy macierzyństwo.
Uff, no muszę sobie jakoś z tym wszystkim radzić i po prostu dalej robić swoje. Wiem, że jak za bardzo będę się przejmować to oszaleję. Ale łatwiej powiedzieć niż zrobić :(

7 maja 2015, 08:18

Niby sie ze wszystkim co mowilas zgadzam, droga emilanko, ale Twoich nauk jednak dobrze nie przyjelam:) Wkurzam sie strasznie, kiedy ja proponuje seks a B. kreci nosem. wiem, ze troche jest nie w formie i w stresie ze wzgledu na prace i wiem ze nic na sile i wiem nie obrazanie sie nic nie pomoze, a jednak sie wsciekam. tym bardziej jest to glupie, ze wiem, ze z tego cyklu pewnie i tak nic nie bedzie, bo troche minie az ziola i witaminy zaczna dzialac. zalamuje rece nad wlasnym uporem i glupota, ale nic z tym poki co nie moge zrobic. dobrze, ze jutro wyjezdzamy, to bede miala glowe zajeta innymi sprawami :)

15 czerwca 2015, 10:10

no i jest juz plamienie. chyba nigdy nie bylo mi tak smutno pod koniec cyklu. wiedzialam, ze nie ma co sie za bardzo nakrecac, ale jak zawsze jakas nadzieja byla. na dodatek znow jest za krotka faza lutealna.
naprawde chce mi sie plakac. ale jest poniedzialek, jestem w pracy, musze sie opanowac :)
chyba po prostu chce z siebie tez zal wyrzucic, zeby isc dalej. ale podnoszenie sie po kazdej kolejnej porazce jest coraz trudniejsze. nie wiem, czy mam wystarczajaco sil, zeby przejsc przez to doswiadczenie.
moze w tym cyklu pozwole sobie na smuteczek i troszke marudzenia i nie bede udawac bohaterki....

PS. Swietnie, wlasnie sie okazalo, ze w przyszlym cyklu (zakladam ze juz zaczal sie nowy dzis) moj Maz akurat wyjezdza w czasie mojej prawdopodobnej owulacji. Co za "swietny" zbieg okolicznosci. Czy wszechswiat daje nam znac ze to wszystko nie ma sensu?

Wiadomość wyedytowana przez autora 15 czerwca 2015, 16:05

2 lipca 2015, 10:08

rozwala mnie to, jak zmieniaja mi sie nastroje. dzis rano, w trakcie prysznica, pomyslalam sobie- ej, na bank nic nie bedzie z tego cyklu ale nie szkodzi. jestem na to totalnie gotowa. w zasadzie to wydaje mi sie, ze uda sie we wrzesniu. ogarnela mnie taka pewnosc i spokoj. i pomyslalam sobie, ze to super i ze bedzie mi lzej isc przez nastepne dni.
a przed chwila kolezanka podeslala mi zdjecia swojego 3-miesiecznego synka. Jest smieszna kluska, robi minki - no jak to maluszek. I prawie rozplakalam sie przy monitorze, w pracy. Czy mnie to kiedys spotka? Czy w ogole, kiedykolwiek bede mama?
Wczoraj na spotkaniu z inna kolezanka rozmawialysmy o adopcji- okazalo sie, ze ona jest adoptowana, miala wspanialych rodzicow i dziecinstwo i w ogole jest bardzo za adopcja. Moze my tez powinnismy zaczac to rozwazac. Juz teraz. Przeciez proces adopcyjny jest dlugi, trudny i zmudny.
MOze czas pozegnac sie Holandia, wrocic do Polski i rozpoczac cala ta zabawe?
Uff, dlaczego to wszystko takie trudne. I dlaczego emocje robia ze mna co chca....

21 lipca 2015, 08:33

wczoraj, pomimo moich staranm nie doszlo do serduszkowania. wiem ze B. nie zawsze musi byc w humorze i miec ochote, ja przeciez mam tak samo. ale zasmucilo mnie to i nie wiem co o tym myslec. zblizaja sie dni plodne i wolalabym zeby sie ogarnal i ze mna wspolpracowal. chyba ze ma po prostu tych staran dosc... troche go rozumiem, bo tez mnie to wszystko przerasta i meczy. moze sprobuje wyluzowac i nie cisnac za bardzo i jakos to samo sie ulozy....
uf, byle do wrzesnia.

11 sierpnia 2015, 08:47

kiedy bylam w PL poszlam za namowa mojej mamy do pani psycholog- z polecenia, bo pomogla kolezance mojej mamy, ktora w wieku 40-kilku lat zaszla w ciaze, bo ta pani psycholog ja ekspresowo odblokowala. poszlam do niej z moimi problemami dotyczacymi zajscia w ciaze, a skonczylo sie na rozmowie o trudnej relacji z moja mama. Pani psycholog byla pomocna, powiedziala jedna wazna rzecz- nasz konflikt (moj i mamy) trwa od lat. nie rozwiazal sie w zeszlym roku, dwa lata temu, piec lat temu, wiec nie rozwiaze sie pewnie i teraz za dotknieciem magicznej rozdzki. i to moje desperackie staranie, zeby cos z tym zrobic zanim sama bede miala dziecko nie ma sensu. powinnam sie skupic teraz na tym co dla mnie wazne, czyli zajsciu w ciaze. to bylo takie oczyszczajace, jest mi lepiej. miedzy mna a mama nie bylo gorzej chyba niz teraz, ale jestem wyjatkowo spokojna. to pewnie tez zasluga tabletek ziolowych, ktore lekarka mi przepisala. Jestem spokojna o ten cykl. nie oczekuje cudow, ale nie daje sie tez poniesc emocjom. Po prostu czuje ze to bedzie ladny cykl:) niech te ziolka uspokajajace i ziola ojca sroki robia swoje. a pod koniec cyklu wizyta w szpitalu i opracowanie planu na reszte roku. Jakos to bedzie ;)

Wiadomość wyedytowana przez autora 11 sierpnia 2015, 08:48

13 sierpnia 2015, 10:51

uf, patrze na te wszystkie zielone wykresy.... tak sie ciesze, ze dziewczynom sie udaje. wiadomo, ze wszystkie tu czekamy na nasze male cuda. ale z drugiej strony mysle o tych dziewczynach, ktore juz dlugo sie staraja i nic- i mowia, ze do konca swiata beda na OF i ze wszystkie kolezanki sa juz na fioletowej stronie. zastanawiam sie do ktorej grupy naleze. tak bardzo chcialabym sie juz cieszyc z kropka...musze trzymac moje negatywne mysli na wodzy i skupic sie na wytrzymaniu do 1.09, kiedy bedzie wizyta w szpitalu. pokladam w tym duzo nadziei- ze w koncu ktos sprawdzi co jest nie tak i to naprawi.
Ech, a moze te ponure mysli odejda ode mnie jak wroci moj B.?:) Juz czwartek, juz nieduzo zostalo do soboty;)
Bycie w dobrym humorze i pozytywne nastawienie to czasem ciezka praca :)

14 sierpnia 2015, 09:03

http://www.tvn24.pl/poznan,43/ciezarna-kobieta-codziennie-sie-upija-sluzby-nie-reaguja,568370.html

http://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/lomza-ze-stawu-wylowiono-zwloki-noworodka-policja-prosi-o-pomoc,568455.html

jak widze takie rzeczy to zupelnie nie wiem co mam robic. to jest niewyobrazalne ze sa matki, ktore traktuja tak swoje dzieci. i niewyobrazalne jest to, ze takim matkom trafiaja sie dzieci, a prawie- mamy, takie jak my, musza czekac miesiacami na szanse na malenstwo.

20 sierpnia 2015, 08:39

wczorajszy wieczor byl swietny! nie spodziewalam sie, ze wieczor tak nam sie milo skonczy. postanowilismy isc na Sail Amsterdam, czyli zlot wielkich statkow- bylo ich prawie 50! miedzy innymi nasz Dar Mlodziezy :) no ale po kolei. Najpierw poszlismy na kolacje do- i tu ciekawostka- wloskiej knajpy, ktorej wspolwlascicielka jest Polka, w zwiazku z tym serwuja czasem polskie potrawy. Zjedlismy pierogi, wypilismy Tyskie- bylo pysznie:) nie tesknimy jakos straszliwie za polskim jedzeniem, ale dobrze wiedziec, ze w poblizu jest knajpa, gdzie mozna czasem cos "domowego" zjesc. Wlascicielka okazala sie przesympatyczna i pogadalismy sobie troche a na odchodne dostalismy po kieliszku wisniowki :) (dlatego zastanawia mnie moja dzisiejsza temperatura, troche wypilam wiec spodziewalam sie ze bedzie wyzsza...)po jedzeniu poszlismy na Sail i bylo cudownie! potworne tlumy, ale poza tym cudownie :) mnostwo pieknych statkow i do tego jeszcze zachodzace slonce. zeszlismy cala marine, nogi nam pod koniec odpadaly, a potem jeszcze trzeba bylo wrocic przez cale miasto rowerem do domu, ale bylismy super zadowoleni. swietnie sie bawilismy, gadalismy, wyglupialismy sie. na koniec poszlismy jeszcze na takie kolo widokowe,z gondolkami, skad mielismy widok na cala rzeke wypchana po brzegi statkami, stateczkami, lodkami, barkami. bylo jak w filmie :) naprawde jestem szczesciara, ze mam takiego meza. rozne rzeczy w zyciu sie nie ukladaja, ale z nim wiem, ze jakos przez to wszystko przejde :) dzis jestem niewyspana i troche podpieram sie nosem, ale jestem w dobrym nastroju i mam nadzieje, ze zostanie mi tak na caly dzien ;)

Wiadomość wyedytowana przez autora 20 sierpnia 2015, 09:22

25 sierpnia 2015, 15:14

jestem strasznie zla o to zapalenie pecherza, no ale postanowilam sobie jakos umilic zycie i zrobilam owocowy deser. wiecie, to ze smietana, czyli oslonowo przy antybiotyku ;)

3fc5bfdd951343d9med.jpg

Wiadomość wyedytowana przez autora 25 sierpnia 2015, 15:15

7 września 2015, 08:23

no i wszystko jasne. nie wiem,czego sie spodziewalam. juz przed owulacja wiedzialam, ze nic z tego nie bedzie ze wzgledu na infekcje pecherza. mialam wlasciwe nastawienie, czekalam na @ i nie robilam sobie niepotrzebych nadziei. a potem temperatura zaczela rosnac, OF przesunal mi owulacje no i zaczelam sobie wkrecac, ze moze jednak, a nuz sie udalo. a teraz siedze i biadole i sie smuce.sama jestem sobie winna. powinnam skakac ze szczescia ze faza lutealna sie tak wydluzyla. w ogole powinnam byc z zycia zadowolona- mielismy swietny weekend. a ja tylko narzekam. musze sie pozbierac do kupy. troche nie pomaga fakt, ze dowiedzielismy sie o kolejnej ciazy wsrod znajomych. tym razem ciekawostka, dziewczyna dowiedziala sie ze jest w ciazy, bedac w 5 miesiacu! nie miesci mi sie to w glowie. no i zupelnie nie umiem sie cieszyc ta ciaza. dobrze ze to wiadomosc na odleglosc, to przynajmniej nie musze sie meczyc i udawac. ufff. no nic,musze sie pozbierac i zaczac dobrze ten tydzien, bo od narzekania nic jeszcze dobrego nie wyszlo. nie bede tez jakas superoptymistyczna. na to sil mi nie starczy. po prostu skupie sie na tej wizycie 16.09. byle do 16.09.uffff....

11 września 2015, 12:19

od 2 dni mysle sobie nad swoja sytuacja i nad tym, ze staranie sie o dziecko stalo sie nagle centrum mojego zycia- nic wiecej sie nie liczy. to chyba niedobrze. wszystkie inne rzeczy traca znaczenie- juz mnie przestaja cieszyc, brakuje mi pozytywnej energii. pomyslalam sobie, ze moze starania trzeba na jakis czas odlozyc. musze wrocic do normalnego zycia, do normalnej siebie. Nie podobam sie teraz sobie- jestem coraz smutniejsza, troche zmuszam sie do interakcji z innymi. siedze teraz w pracy ale najbardziej marze o tym, zeby schowac sie pod kocem i ogladac smutne filmy. moze po prostu to jesienne przygnebienie... bardzo chcialabym byc gdzie indziej. potrzebuje zmiany w zyciu. ta zmiana mialo byc chyba dziecko, ale poniewaz nie zanosi sie na to, potrzebuje innej rewolucji. moja znajoma rzucila wszystko i pojechala do Tajlandii budowac szkoly dla ubogich dzeci. moglabym zrobic cos takiego. tzn. nie zrobie tego, nie jestem juz sama- jestesmy MY i jestem odpowiedzialna za nasze malzenstwo. ale troche mam ochote uciec od rzeczywistosci- od problemow z zajsciem w ciaze, od konfliktu z moja mama, od planowania przyszlosci. po prostu byc i cieszyc sie dniem i prostymi rzeczami.

8 października 2015, 11:39

robie dzis chyba notke sama do siebie, zeby pamietac i nie dac sie znow zwariowac. w tym cyklu nic z tego nie bedzie. HSG jest w piatek, maz wyjezdza we wtorek bladym switem i wroci jak juz dawno bedzie po plodnych. mamy 3 dni na serduszka i owszem, wykorzystamy je, ale moja droga M, prosze, nie nastawiaj sie, nie daj nadziei rosnac, bo znow spotka cie przykre rozczarowanie, ktore polozy cie na lopatki i sie tylko od tego rozplaczesz.
w zasadzie teraz te badania i starania to raczej z rozpedu niz z zywych checi. juz mam troche dosyc, jestem zmeczona i smutna. przestalam nawet modlic sie o dziecko. nie mam zalu do Boga, nic z tych rzeczy, po prostu przestalam czuc te palaca potrzebe macierzynstwa. nie wyobrazam sobie zycia bez dziecka, ale w tej chwili nie mam sily, nie moge wykrzesac z siebie entuzjazmu i wiary.
moze w nastepnym cyklu bedzie lepiej? zadnych wyjazdow, podrozy, bedziemy mieli czas dla siebie. a moze w nowym roku...moze... moze.....
teraz musze przebrnac przez ten cykl, przeczyscic rury, wyjasnic sprawe tarczycy, malymi kroczkami moze gdzies dojdziemy.

29 października 2015, 14:18

weszlam sobie na chwilke na fioletowa strone, popodgladac moje kolezanki ;)ucichly na rozowej ale na fioletowej az huczy!:)
ach, cudownie byloby tam sie znalezc juz niedlugo....
ale napisalam dzis do meza, zeby- jak wroce do domu po pracy- sprowawdzil mnie na ziemie. Bo ja juz sobie Bog wie co wyobrazam. a jak przyjdzie malpiszon albo test pokaze biel vizira to beda lzy...
musze jeszcze pare dni wytrzymac. jesli malpa nie przyjdzie do wtorku to testuje.... to cala wiecznosc.....

30 października 2015, 08:09

no i prosze, moj wpis z 8 pazdziernika byl jak najbardziej na miejscu a i tak sama siebie nie posluchalam. tempka w dol, cyklu koniec powoli. wczoraj moj maz ostudzil moje emocje, powiedzial, ze to naprawde malo prawdopodobne zeby sie udalo- bylo HSG, potem prawie od razu on wyjechal, wiec nie ma co sie niepotrzebnie nakrecac. ja wieczorem przy modlitwie poprosilam Boga o milosierdzie i powiedzialam, ze przyjme wszystko co mi da. no i dal niska tempke, bo w dupie mi sie poprzewracalo od tych wysokich temperatur :)
troszke rano bylo smuteczek ale nic to, mam teraz pol roku nie myslenia i nie stresowania sie ciaza i powinnam, do diaska, zaczac z tego korzystac a nie w myslach wybierac sie juz na USG zeby zobaczyc czy pecherzyk jest dobrze umiejscowiony (no idiotka no :) )
takze moja droga mk- do skutku- przestan sie nakrecac! i ze spokojem czekaj na malpe tak jak to bylo ustalone na poczatku cyklu!

6 listopada 2015, 14:28

plan na ten cykl- optymizm! nie dam sie zlym myslom i czarnowidzeniu. SophieQ napisala- dzieci przychodza do szczesliwych mam. i tego bede sie trzymac :)
powoli tez odstawiam wszystkie suplementy- troche mam dosc garsci tabletek lykanych co rano. w tym cyklu odpadaja ziola ojca Sroki, w przyszlym cyklu bede brala tylko kwas foliowy.
Kiedys na OF byla taka porada, zeby traktowac zajscie w ciaze jak wygrana na loterii- jakos nigdy nie bralam tego na powaznie, ale teraz postaram sie miec do tego taki stosunek. nie spodziewam sie niczego, ale pozostawie w sercu iskierke nadziei na wygrana.

10 listopada 2015, 08:29

dzis bedzie dla mnie troche trudny wpis, ale gniecie mnie i uwiera i musze to z siebie wyrzucic. wczoraj bylo wyjatkowo nieciekawe serduchowanie. nie czulam prawie nic- w sensie nic przyjemnego i w sumie czekalam az sie skonczy. ukochany musialby byc slepy zeby nie zauwazyc ze cos jest nie tak, ale nic nie skomentowal. on w ogole taki jest ze na te tematy nie umie i nie chce rozmawiac. to ze nam dobrze w lozku to niezly fart :)
wydaje mi sie, ze moze to przez to, co wczesniej zjadlam- czulam jakis dyskomfort. nie zawsze jest tak, ze osiagam szczyt ale zawsze jest super przyjemnie. a wczoraj- naprawde nic. w ogole czulam sie tam tak lepko- zazwyczaj jest wilgotno i jest poslizg;) w koncu po to jem to zakichane siemie.
szczerze mowiac zastanawiam sie nawet czy kochany skonczyl czy udawal ze skonczyl, zeby sie tez juz nie meczyc. nie wiem zupelnie co o tym myslec. pierwsze serce w tym cyklu bylo cudowne- zreszta zawsze jest tak, ze po okresie rzucamy sie na siebie jakbysmy miesiacami nie byli razem. a potem jest roznie- ale nigdy nie bylo tak jak wczoraj!
staram sie nie dolowac, ale to jakis dziwny czas- w weekend mialam najgorszy czas w biegu od miesiecy, naprawde slabo mi poszlo. wczoraj najgorszy seks od miesiecy- jakie wtopy mnie jeszcze czekaja? i czym moja slaba forma jest spowodowana?
zaczelam brac zelazo- czy to ma jakis wplyw? (zaczelam je brac bo czulam ciagle zmeczenie i wyczytalam, ze zelazo na to pomaga).
ech, nie wiem co myslec. dzis dosyc intensywny dzien- kochany w delegacji, laduje wieczorem. ja po pracy mam joge. mam nadzieje, ze jakos to zleci i moze jutro znow sprobujemy i sprawdzimy, czy ja w ogole dzialam czyod tych staran juz sie zupelnie popsulam.....
1 2