Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 23 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Ostatnia umiera nadzieja
Dodaj do ulubionych
WSTĘP
Ostatnia umiera nadzieja
O mnie: 29 lat. Szczęśliwa, pracująca mężatką, jedynie brak dziecka. 9 lat tabletki antykoncepcyjne
Czas starania się o dziecko: Od sierpnia 2023
Moja historia:
Moje emocje: Złość, nadzieja, strach, bezsilność

12 maja, 12:26

1dc
Wczoraj rano zrobiłam test ciążowy. Najpierw wyszedł negatywny. Odłożyłam go, mając jednak jakąś małą nadzieję że jednak jeszcze wyjdzie pozytywny. Wiem, wiem, wynik testu do 5 min, ale czytałam wiele historii gdzie kreska pokazywała się później. Po godzinie mówię do męża że beznadzieja i że trzeba wyrzucić test. Mąż sprawdza go, jest kreska. Szybko wstaje, faktycznie jest, ale jakaś taka krzywa. Zerkamy do światła, patrzymy pod różnymi kątami. Jest, nawet dobrze widoczna, ale krzywa. Na pewno wadliwy test.. szczególnie że idę do łazienki, badam szyjkę i widzę brunatny śluz. Myślę, ale ja głupia jestem, po co mi w ogóle był ten test, skoro lekarz powiedział że nie widział w tym cyklu owulacji. Ale zawsze jest nadzieja, a może się mylił?
Test do kosza, choć iskierka nadziei została, brak dalszych plamien. Jade na baby shower. Biłam się długo z myślami czy w ogóle jechać, czy udać chorobę. Jednak pojechałam. Nie było tragicznie, jednak trochę sztywno, ponieważ znałam tylko ciężarną. Wracając do domu czułam wielki ból. Poleciały łzy i krzyk wściekłości. Pocieszałam się że koleżanka też długo nie mogła zajść w ciążę i że ma 32 lata, myślę mam jeszcze czas.
Dzisiaj rano budzę się z delikatnym bólem brzucha, myślę ooo może to rozciąganie macicy, taaa wstaje do toalety a tam okres..

Wiadomość wyedytowana przez autora 12 maja, 14:42

12 maja, 15:03

Wróciłam z mężem z rowerów. Niby ciepło, ale jednak wiatr trochę zimny, przez co bolały mnie uszy. Ale fajnie było się trochę poruszać, choć trasa, jak na nas, krótka. Godzina i w domu, ale zamierzone, bo w domu czekaly obowiązki. Teraz siedzimy na tarasie, zjedliśmy obiad, pijemy piwko. Przez ostatni okres nie piłam alkoholu z wiadomych względów, więc mimo niedzieli pozwoliłam sobie na chillout z alko 😅
Pomyslałam że nakreślę trochę moje dotychczasowe starania.
Przez 9 lat brałam tabletki antykoncepcyjne, odstawiłam je w sierpniu 2023. Wtedy mówiłam, że wszystko na luzie, co będzie to będzie. Jednak zorientowałam się, że takie myślenie miałam tylko dwa miesiące, w 3 cyklu zależało już mi bardzo i o dziwo się udało, jednak poroniłam. I tak od stycznia próbuje, staram się myśleć pozytywnie, żyć normalnie, ale wiadomo, bywa różnie. Chodziłam do różnych ginekologów, badania hormonów wszystkie w normie, AMH 4.54, jedynie krzywa insulinowa na granicy insulinooporności. Jednak już dwóch lekarzy stwierdziło duże prawdopodobieństwo PCOS z USG. Od stycznia miałam tylko raz owulację, prawdopodobnie, bo pęcherzyk miał 20mm, ale nie wiem czy pękł.
Z desperacji że nie mam owulacji byłam nawet już w klinice niepłodności w marcu, i to właśnie tam dowiedziałam się o pęcherzyku 20mm. Ale koszt jednej wizyty i przebadanie parę hormonów 1500zl. Przeraziło mnie to. Dlatego postanowiliśmy z mężem że na razie się wstrzymamy z kliniką. Mam medicover więc spróbuję z ginekologami tutaj.
Ogólnie z medicover mam jednego lekarza u mnie, w moim mieście, chodziłam do niego kilka razy, on pierwszy zlecił badania hormonów, jak przyszłam z wynikami, stwierdził że książkowe i kazał przyjść za 2-3 miesiące. Stwierdziłam, ze w tym cyklu omówię się do niego koło 20dc, po pierwsze żeby zobaczyć czy była owulacja, po drugie żeby może zacząć przyjmować jakieś leki na wywołanie owulacji od przyszłego cyklu. Słyszałam że wiele kobiet przyjmuje CLO. Zobaczymy, mam nadzieję, bo większość lekarzy twierdzi że jeszcze jestem młoda więc mam się starać bez żadnej pomocy. Jednak dobija mnie to, czekam już prawie rok…
Może znacie jakieś metody na PCOS? Sposoby na wywołanie owulacji?
Nie wiem co mogłabym zrobić więcej, ćwiczę regularnie, przynajmniej dwa razy w tygodniu, jem względnie zdrowo, kaszę, ryże , makarony głównie brązowe. Na obiad głównie kurczak z warzywami. Piekę własny chleb, pszenno-żytni. Codziennie jakiś owoc. Sporo białka. Mało słodyczy. Przez ostatnie półtora roku schudłam 5kg, mój mąż ponad 10kg. Ja nigdy nie miałam problemów z wagą, zawsze szczupła, wysportowana. Co jeszcze mogę zrobić?!

13 maja, 07:21

2dc
Jak ciężko wrócić do pracy po urlopie. Mimo że urlop trwał prawie dwa tygodnie to i tak czuję że mało, że jeszcze tak 2-3 tygodnie wolnego by się przydało. Wydaje mi się że większość tak ma 😜
Ciężko też mi się z mężem rozstać, przez ostatni czas byliśmy 24/h a teraz go nie ma. Siedzę sama w domu i tylko cisza i praca.
Z pozytywów to tylko tyle że ładna pogoda, choć na dzisiaj i jutro mamy zaplanowane po pracy zlecenia (dodatkowa praca). Więc zbytnio nie skorzystamy z pogody, a jeszcze musimy jechać do teściowej, bo przecież trzeba pokazać zdjęcia z urlopu.
Dzisiaj rano zorientowałam się że gdyby nie mąż to bym całkiem zafiksowała się tylko na ciąży. Myślę tylko o tym, o cyklu, kiedy okres, kiedy dni płodne, jaka temperatura będzie rano, kiedy owulacja, kiedy umówić się do lekarza itp. Gdyby nie on, to nigdzie bym nie wychodziła, nic nie planowała, z nikim się nie spotykała. Próbuje mnie wspierać w tym wszystkim, ale wiem że go trochę odtrącam. Jak mówię że nie udało się, że test negatywny, on stara się przytulić, a ja go odpycham, nie chce współczucia czy litości, chce o tym zapomnieć.

14 maja, 17:07

3dc
Powoli wracam do normalności po urlopie. Ale na jednym narożniku mam wieeelka kopę ciuchów, które czekają na pranie albo poskładanie. Muszę się za to zabrać i w końcu posprzątać w szafie, wymienić zimowe ciuchy na letnie i posprzątać górę ciuchów.
Z dobrych wieści umówiłam się do ginekologa. Będzie to 23dc mam nadzieję że w końcu dostanę jakieś tabletki na wywołanie tej owulacji.
Cieszę się że mam w mieście lekarza na medicover u którego wizyty są prawie od ręki. Kiedyś jak dzwoniłam do szpitala, do poradni ginekologicznej, to termin za 2 miesiące, masakra. Nie rozumiem jeśli np coś nas boli albo złapiemy jakąś infekcję, to jak iść do ginekologa na NFZ..
mam nadzieję że to będzie szczęśliwy cykl, jeśli w końcu wystąpi owulacja to może właśnie z prawego jajnika, tak by teraz przypadało. Poprzednią ciążę miałam właśnie z prawego. Może ten lewy u mnie kuleje, dlatego w poprzednim cyklu owulacji nie miałam 🤔

17 maja, 20:05

6dc
Właśnie wróciłam z biegania. Mimo że ćwiczę regularnie od półtora roku to ciągle ciężko jest mi biegać. Jak byłam młodsza trenowałam nawet 6 razy w tygodniu. Potrafiłam bez trudu przebiec 8km na rozgrzewkę. Biegałam przez płotki, brałam udział w zawodach. A teraz ledwo 4km biegnę 😂
Biegam razem z mężem, choć wiem że go spowalniam. Wolę jak zaczynamy razem. A potem się rozdzielamy, on biegnie szybciej, trochę do przodu, potem się cofa do mnie, trochę znowu razem. Wtedy biegnę sobie swoim tempem. A jak ciągle biegniemy razem to czuję presję że muszę biec szybciej, bo przecież on może i pewnie chce szybciej. Tak czy siak jest kochany, wczoraj jak wróciliśmy z biegania mówił, że jest dumny ze mnie że dałam radę i to pod taki wiatr.
Nie wiem jak Wam dziewczyny, ale mi o wiele lepiej jest w pierwszej połowie cyklu. Nie stresuję się tak, nie doszukuję objawów, nie wyczekuję kiedy zrobić test. Po prostu żyję, staramy się z mężem co drugi dzień i tak mijają spokojnie dni. Teraz odliczam dni do wizyty u ginekologa, w sumie za 2 tygodnie
Dopiero od wczoraj zaczęłam mierzyć temperaturę, oby w tym cyklu w końcu temperatura poszła do góry 🤞

19 maja, 11:08

8dc
Przez ostatnie dwa dni nie mierzyłam temperatury, ponieważ trochę pozwoliłam sobie z alkoholem, a czytałam że podnosi właśnie temperaturę. Więc to ostatni imprezowy weekend i wracam do abstynencji i mierzenia tempki. W tym cyklu wróciłam do suplementów, znowu zaczęłam brać kwas foliowy i kompleks witamin. Mężowi również kupiłam zestaw witamin. Może coś pomoże. Brałam witaminy wcześniej przez 2-3 miesiące ale zrobiłam pół miesiąca przerwy. Jeden lekarz mówił że nie można brać ciągle kwasu foliowego, nie wiem ile w tym prawdy, bo z kolei drugi ciągle każe zażywać kwas foliowy. I bądź tu mądry.
Wczoraj byliśmy ze znajomymi na koncercie. Trochę się pośmiałam, trochę potańczyłam, naprawdę mi się podobało. Rano wstałam z lekkim kacem. Aplikacja dzisiaj poinformowała że zaraz zaczną się dni płodne, choć wydaje mi się że jeszcze trochę, ponieważ aplikacja wyznaczyła owulację na 17dzien a mi się wydaje że bardziej powinnam mieć koło 20 dnia, jeśli w ogóle wystąpi. Jak to mówi mój mąż: czas pokaże!

20 maja, 22:04

9dc
W jednym komentarzu dostałam radę aby na PCOS zażywać inozytol. Popatrzyłam na stronie apteki co tam mają i okazało się że w tym roku brałam suplement który właśnie zawierał inozytol. Zawierał również cholinę, głównie dla niej brałam ten suplement (lekarz polecał, aby zmniejszyć ryzyko wystąpienia zespołu downa) i tak sobie pomyślałam że jak w tym roku miałam jedną owulację to może właśnie dzięki temu. Od razu mąż dostał nakaz zajechania jutro do apteki. Choć nie wiem czy w tym cyklu cokolwiek to pomoże, czy nie jest już za późno.
Ze względu na moją pracę zdalną zdecydowaliśmy o sprzedaniu auta i zostawieniu tylko jednego. Fajnie, mniejsze koszta, ale ciągle jestem uzależniona od męża. U mnie w mieście komunikacja miejska to tragedia, taksówkami nie będę jeździć, szkoda kasy. W wyjątkowych sytuacjach jeździłam rowerem, ale tylko latem. Wszystko staram się planować na popołudnie, gdy już będę mieć samochód.
Staram się badać regularnie od stycznia. Badam śluz i szyjkę. Naczytałam się na forach i stronach jak to robić, w jakich pozycjach i kiedy. I mimo tego za cholerę nie odpowiem czy owulacja się zbliża czy nie. Niby do owulacji śluz metny, kleisty, potem coraz bardziej wodnisty, rozciągliwy, przezroczysty, śliski i po owulacji biały gesty. Jednak to tylko teoria.
Po miesiaczce faktycznie przez 2-3 dni sucho. Wczoraj w ogóle nie potrafiłam określić co to za śluz. Niby jest ale w sumie to nie, ani klejący ani wodnisty. Dzisiaj nawet trochę rozciągliwy, ale na pewno nie przezroczysty. Ale do teoretycznej owulacji jeszcze dużo czasu. Nie jestem też pewna jak to jest, większość dnia śluz jakby niepłodny a raz podcierając się zobaczę rozciągliwy śluz. I nie wiem czy uwzględniać że rozciągliwy śluz. czy śluz płodny jest cały czas? Gubię się w tym. A czy szyjka otwarta czy zamknięta to w ogóle czarna magia. Z ciekawości podczas tego okresu chciałam sprawdzić jakie odczucia przy otwartej szyjce. Nic nie czułam. A bywały dni że myślałam że jest otwarta. Nawet jak miałam pęcherzyk 20mm to wydawało mi się że szyjka jest raczej średnio wysoko i raczej twarda. Na pewno nie jak usta, jak to wiele razy piszą na stronach. Miewałam śluz płodny, wiem jak wygląda, nawet w poprzednim cyklu jak owulki nie było. Ale widzę go wyraźnie tylko po wyproznieniu, nie wiem czy to też dobrze czy źle. Czy mogę założyć że to śluz płodny czy nie. Mamy tak zaawansowane technologie, latamy w kosmos, mamy autonomiczne pojazdy itp a nikt nie wymyślił metody na dokładne wykrywanie owulacji do domowego użytku a jeszcze bardziej mnie dziwi że nikt nie wynalazł urządzenia żeby od razu zobaczyć czy doszło do zaplodnienia i czy zarodek się zagnieździł.

Wiadomość wyedytowana przez autora 20 maja, 22:06

23 maja, 20:23

12dc
Czytam pamiętniki innych dziewczyn i zaczynam się zastanawiać czy ja też będę musiała przejść tak długa i ciężką drogę? Czy w ogóle mi się uda?
Staram się myśleć pozytywnie, ale ciężko mi.
Ciągle mam problem z określeniem śluzu, ale wydaje mi się że jest wodnisty i śliski. Do tego wczoraj mocno czułam oba jajniki. Dzisiaj mniej, ale podczas ćwiczeń, szczególnie rozciągania mięśni brzucha, poczułam kłucie po prawej stronie. Ogólnie dzisiaj czułam się jakby chora, jakbym miała lekką gorączkę. Choć wiem że gorączki nie miałam. Czułam się tak przez chwilę, dopóki nie odwróciłam myśli od tego. Nie wiem czy to symptomy zbliżającej owulacji, czy sobie wmawiam.
W cyklu którym miałam prawdopodobnie owulację czułam się podobnie, ale jakoś ciężko mi uwierzyć że w ogóle mam owulację.
Z dobrych wieści w końcu dzisiaj przyszedł inozytol. W aptece nie mieli, musiałam zamówić z doz przez internet. Od razu wzięłam jedną tabletkę. Modłę się żeby coś pomogło 🤞

29 maja, 20:11

18dc
Posłuchałam się mądrzejszych koleżanek i zaczęłam brać suplementy. Biorę kompleks witamin, w tym między innymi witamina E, C, z grupy B, żelazo. Dodatkowo łykam kwas foliowy, witaminę D, magnez (ostatnio zauważyłam drganie powieki) i inozytol. Mężowi też kupiłam jakiś kompleks witamin.
Planuje w przyszłym cyklu zacząć też brać olej z wiesiołka. Krąsi poleciła również siemię lniane, ale dodaję je do chleba (sama piekę chleb) więc myślę że to wystarczy.
Wczoraj i dzisiaj zauważyłam trochę śluzu płodnego, ale jakoś nie chce sobie robić nadziei, szczególnie że nie widzę jak do tej pory skoku temperatury. Martwi mnie to i przeczuwam że jednak znowu nie będę mieć owulacji.
Kilka razy czułam się jakbym miała gorączkę, lekkie bóle mięśni, kłucie jajników, jakby powiększone jajniki? Taki dyskomfort w jajnikach, jakby coś tam rozpierało mnie. Myślę że to przez moje nie do końca stwierdzone PCOS, ponieważ wtedy objętość jajników jest większa i może faktycznie coś tam się dzieje.
Choć te objawy nie są cały czas, występują czasami. Na przykład teraz, gdy odpoczywam po bieganiu, czuję całkiem wyraźnie właśnie rozpieranie po obu jajnikach.
Wczoraj miałam sporo przemyśleń na temat ciąży. Może ja wcale nie chce być w ciąży? Może będę złą matką? Może się do tego nie nadaję? Jest mi całkiem dobrze z mężem we dwójkę. Mamy wszystko poukładane, kochamy się, mamy plany.
Wiem, że to może wydawać się absurdalne i niedorzeczne, a wręcz irytujące. Raz pisze że chce dziecka, a w kolejnym poście ma wątpliwości.
Wydaje mi się, że trochę wyidealizowałam posiadanie dziecka. A doskonale wszyscy wiemy, że nie jest to proste. Nie każdy spełnia się w macierzyństwie. Znam osoby, które mówią wprost, że kochają swoje dzieci, ale nie do końca spełniają się w roli matki czy ojca.
Czasem myślę, że kupiłabym sobie psa i też bym była szczęśliwa, a czasem strasznie dobija mnie świadomość że nie jest w ciąży.
Chyba po prostu się boję. Boję się macierzyństwa, jednocześnie bardzo go pragnąć.

2 czerwca, 21:13

22dc
Chciałabym sobie zapisać obserwacje w tym cyklu, aby za miesiąc móc sobie porównać.
W okolicach 14dc wydaje mi ale że śluz miałam wodnisty. Mąż podczas stosunku powiedział że w środku jestem jak woda.
17-19dc miałam śluz rozciągliwy, ale tylko gdy napięłam się. Na zewnątrz praktycznie śluzu nie widziałam, a jak widziałam to był to raczej wodnisty śluz.
20dc śluz zmieniał się na kremowy, choć jak napięłam mięśnie to potrafiłam dostrzec jeszcze rozciągliwy i przejrzysty.
22dc śluz kremowy, biały, gęsty. Jak balsam.
Jeśli chodzi o szyjkę to dalej mam problem z jej badaniem. Dzisiaj wydaje mi się że rano była wysoko. Wieczorem już nisko.
Niby aplikacja wyznaczyła owulację na 19dc ale wydaje mi się że jedynie że względu na śluz, ponieważ nie wydaje mi się, aby temperatura poszła w górę. Oglądałam wiele wykresów owulacyjnych i moje temperatury tak nie wyglądają.
Zastanawiam się ciągle nad śluzem, jak to jest że w cyklach bezowulacyjnych również się zmienia, albo że zmienia się na biały kremowy. Czytałam że pod wpływem progesteronu śluz właśnie staje się taki, ale jak nie ma ciałka żółtego po owulacji no to jak?
W poprzednim cyklu też śluz zmienił się na biały i wydawało mi się że szyjkę mam cały czas wysoko. A owulacji nie miałam.
Nie czuję żadnych objawów. Nie mam bólów jajników. Bóle jajników miałam ale w okolicach 17dc. Jedynie dzisiaj wyskoczył mi spory pryszcz na twarzy i miałam ochotę na czipsy. Ostatnimi czasy miałam sporo krost na dekolcie i plecach (czytałam że może to być powód PCOS) ale ostatnio się uspokoiło i praktycznie nie mam.
Jutro w końcu wyczekiwana wizyta u ginekologa, więc dowiem się czy owulacja się odbyła czy nie. I mam ogromną nadzieję, że w końcu dostanę coś na stymulację owulacji.
Wczoraj byłam na chrzcinach i okazało się że kolejna kuzynka w ciąży. Zabolało.

Wiadomość wyedytowana przez autora 2 czerwca, 21:18

3 czerwca, 18:40

23dc
Byłam u lekarza. I szczerze jestem wściekła. Po pierwsze owulacji nie było, jajniki typowo PCO. Endometrium 8.1mm.
Po drugie lekarz wypisuje leki. Pierwszy na insulinoodporność, drugi pytam - na owulację. Myślę spoko, w końcu konkret. Ale przepisuje jedną tabletka dziennie. Pytam ile brać, czy do któregoś dnia cyklu - nie, brać cały czas. W samochodzie patrzę, a to suplementy… w sumie praktycznie wszystko co biorę do tej pory.
Kontrola za dwa miesiące, zalecenia: mierzenie temperatury.
Płakać mi się chce, bo znowu nic z tego nie wynikło. Od pół roku miałam jeden raz owulację.
Uświadomiło mnie to że chyba muszę zrobić badania i pójść do kliniki. Mąż nie jest zachwycony bo wiadomo, tanie to nie jest. Szczególnie że mężowi nie spieszy się tak do dziecka. On mógłby jeszcze z rok, dwa poczekać. Ale ja już nie mam siły czekać, po prostu nie chce.
Plan na dzisiaj: kupić czipsy, włączyć film i zatopić się w rozpaczy.

9 czerwca, 10:08

29dc
Ciągle nie rozumiem swojego organizmu i wykresu. Byłam w 23dc u ginekologa. Powiedział że owulacji nie było i nie będzie. Na jajnikach pełno małych pęcherzyków. Pokazałam lekarzowi wykresy, stwierdził bezowulacyjne. Choć akurat w dniu w którym byłam u niego wystąpił skok temperatury do 36,7 (zazwyczaj mam w granicach 36,4). Aplikacja wyznaczyła owulację na 19dc. Od 7 dni mam wyższe temperatury. Nie wiem o co chodzi. Śluz miałam gęsty i biały zaraz po niby owulacji. Wczoraj miałam bardziej wodnisty, a tak to raczej sucho. W poprzednim, na pewno bezowulacyjnym, miałam długo gęsty biały śluz i ciągle wydawało mi się że szyjka jest wysoko. Teraz jest inaczej.
Nie rozumiem tych wyższych temperatur. Czytałam że za wyższe temperatury odpowiada progesteron, ale jeśli nie było owulacji no to skąd?
Może ktoś miał podobną sytuację?

Wiadomość wyedytowana przez autora 9 czerwca, 10:09

13 czerwca, 07:12

33dc
Temperatury ciągle na wyższym poziomie, choć dzisiaj już trochę niżej. Zrobiłam rano test, choć znałam wynik, negatywny. Mimo że lekarz powiedział że nie widzi owulacji, to te temperatury dały mi iskierkę nadziei. Dalej nie wiem skąd te wyższe temperatury jeśli nie było owulacji. Za wiele informacji w internecie nie znalazlam. W niedzielę idę do nowego ginekologa. Stwierdziłam że daję ostatnią szansę i jeśli znowu ginekolog zbagatelizuje moją sytuację to będę musiała wrócić do kliniki i porobić badania. Mam nadzieję że ten ginekolog w końcu coś zadziała.

14 lipca, 15:23

30dc
Trochę mnie tu nie było. Po ostatniej wizycie u ginekologa mimo wszystko starałam się pójść za jego radą i odpuścić. Nie wchodziłam na ovu, nie badałam się, starałam się nie liczyć który to dzień cyklu, jedynie mierzyłam codziennie temperaturę. Na początku cyklu nawet mi się udawało. Obecnie znowu wróciłam do ovu i czasami wpatruję się w swój wykres, doszukując się czy tym razem miałam tą owulację czy nie.
Ciągle biorę suplementy, mąż również. Teoretycznie okres powinien przyjść za 4-5 dni, patrząc na ostatnie cykle, ale u mnie nic nigdy nie wiadomo.
Do lekarza idę 26 lipca, kazał mi przyjść w sierpniu, ale chyba ma urlop, bo brak dostępnych terminów. Jestem ciekawa co powie.
Mam też drugiego (w moim mieście, do którego chodziłam regularnie od 7msc) na 5 sierpnia, tutaj wiąże większe nadzieje. Chodziłam do niego regularnie, więc badal mnie regularnie, on pierwszy zdiagnozował u mnie pcos, więc liczę że coś się ruszy.
Z dobrych wieści udało nam się wygrać przetarg na działkę. Nie jest to nasza wymarzona lokalizacja, bo jednak 2km od miasta, na wiosce, ale jest szkoła, przedszkole, biedronka. Mimo wszystko się cieszę. Nie planujemy się na razie budować, ale może za 3-4 lata zmienimy zdanie i znowu trochę odłożymy pieniędzy. Mimo wszystko jest to spora inwestycja, więc na razie chyba leczenie w klinice zeszło na drugi plan. Chciałam porobić badania i w październiku tam wrócić, ale chyba odwlekę to trochę. Zobaczę jak psychicznie będę się czuła i co przyniosą wizyty.

17 sierpnia, 17:13

3dc

Dwa tygodnie temu, w piątek, byłam u lekarza nr 1. Zbadał mnie, oczywiście owulacji nie było. Już prawie zaczął wypisywać leki na stymulację owulacji, ale jak się dowiedział że morfologia, w badaniu spermy, wynosiła 0, to stwierdził że nic nie przepisze. Trochę się zdenerwowałam, bo znowu wizyta bez sensu. Myślę okej, w poniedziałek mam ginekologa do którego chodzę regularnie, pewnie on coś w końcu przepisze.
W poniedziałek wizyta. Lekarz nr 2 w ogóle mnie nie zbadał. Stwierdził że mąż musi zrobić ponownie badania. Jak będą złe to klinika niepłodności, jak dobre to znowu mam przyjść koło 10 dnia cyklu i „będziemy monitorować”. Tutaj zdenerwowałam się bardziej, bo chodzę do niego regularnie, od prawie roku. Ciągle tylko każe przyjmować mi suplementy, badać temperaturę i nic więcej.
Jak zapytałam się dlaczego na USG nie widać owulacji, a wykresy są dwufazowe, to usłyszałam że na USG nie zawsze wszystko widać..
byłam lekko załamana, bo kolejna wizyta nic nie wniosła.
Mąż zrobił badania tydzień później i okazały się prawidłowe, morfologia również dobra.
Po odebraniu wyników, mąż namówił mnie żebym poszła jeszcze do innego lekarza.
Bo lekarz na 1 nie ma dostępnych terminów, lekarz nr 2 mam go po prostu dosyć.
Umówiłam się kolejnego dnia. Lekarz nr 3 pracuje w klinice niepłodności. Od razu przepisał lek na stymulację owulacji. Kazał zrobić drożność jajowodów i jeśli będziemy chcieli to w listopadzie możemy przystąpić do in vitro z programu rządowego.
Wyszłam z wizyty bardzo zadowolona, po pierwsze w końcu dostałam lek na stymulację, o którą prosiłam od kilku miesięcy. A nawet jak się nie uda, to zostaje in vitro.
Dzisiaj wzięłam pierwszą tabletkę. Mam je brać 3-7 dzień cyklu.
Liczę że w końcu się coś ruszy 🍀

26 sierpnia, 16:08

12 dc

Byłam dzisiaj na kontroli u ginekologa w moim mieście. Przeświadczyłam się że jest słabym specjalistą. Popatrzył na wyniki męża i stwierdził że są na pograniczu i że z takimi wynikami to trzeba iść do kliniki niepłodności i zrobić in vitro. Zaznaczę że będąc u ginekologa w Szczecinie z tymi wynikami powiedział że wszystko jest w normie.
Poprosiłam chociaż o USG, aby zobaczyć czy aromek działa i pęcherzyk jakiś rośnie. Nie mówiłam lekarzowi że go biorę. Na USG wyszło że pęcherzyk jest i ma 16mm, endometrium 7,2mm. Ucieszyłam się, bo dawno nie widziałam tak dużego pęcherzyka u siebie 😜 spytałam lekarza czy mogę spodziewać się owulacji, to usłyszałam że nie może tego wykluczyć.
Czytam Wasze pamiętniki, czy forum i często widzę że lekarz przewiduje kiedy może być owulacja, w jakie dni współżyć najlepiej itp. A ja usłyszałam że nie może tego wykluczyć. Wiem że gwarancji dać nie może, ale przewidzieć coś chyba by mógł. To jeszcze bardziej utwierdziło mnie że specjalistą to on raczej dobrym nie jest. Jedyny jego plus jest taki że ma sporo wolnych terminów.
Myślę że owulacja może wypaść czwartek/ piątek, czyli 15/16 dnia cyklu. Dzisiaj zauważyłam nawet śluz płodny, więc jestem pełna optymizmu.
Jedynie rozważam badanie drożności jajowodów. Lekarz w Szczecinie zalecił przed in vitro. Po pierwsze się boję, bo wiem że to bolesne badanie, a po drugie kosztuje 1000zl, a ostatnio mieliśmy naprawdę sporo wydatków i dodatkowe wcale nie są nam potrzebne. Badania na chlamide miałam robione prawie pół roku temu, a muszę je mieć aby zrobić drożność. Więc nie wiem czy robić badanie póki ważne wyniki czy odczekać miesiąc/dwa i wtedy się decydować. Muszę to przemyśleć.
Ale na razie cieszę się urlopem, bo jutro wylatujemy na Kretę, więc będę się tym martwić po powrocie

Wiadomość wyedytowana przez autora 26 sierpnia, 16:10

13 września, 07:05

30dc

Test negatywny.. mimo że naprawdę myślałam że tym razem się udało.. pozostaje mi czekać tylko na okres 😢

14 października, 15:48

29dc

W tym cyklu miałam robione badanie drożności jajowodów. Badanie nieprzyjemnie, był moment że bolało całkiem mocno. Przez chwilę myślałam że zemdleje. Głębokie oddechy pomogły. Szczęście że badanie krótkie. Kurde badanie 10 min a koszt 1000zl.. chciałabym tyle zarabiać 😅
Nie wiem czy w tym cyklu w ogóle miałam owulację, bo będąc na drożności w 12dc jak zapytałam lekarza o owulację to powiedział że nie widzi, że brak pęcherzyka dominującego. Więc nie mam pojęcia. Śluz płodny pojawił się później, niby aplikacja wyznaczyła ovu, ale nie kierowałabym się tym bo prawie co miesiąc aplikacja wyznacza mi ovu a na USG jej brak.
Chciałam nawet zapisać się na USG żeby sprawdzić ale odpuściłam. Tak naprawdę nic mi to nie da.
Na progesteron też mi się nie chce iść, bo nie lubię igieł i owulacja nie równa się ciąża, więc też stwierdziłam że nie ma sensu.
Zmartwiła mnie jedna rzecz w tym cyklu: około 6-7 dnia po domniemanej owulacji miałam po bieganiu krew na wkładce. Mała plamka, koło 1cm. Tak jakbym się zacięła podczas golenia. Zbadałam szyjkę ale nic nie zauważyłam, więcej krwi nie było. Nie wiem co to, ale na plamienie implantacyjne to raczej nie wyglądało.
26-28 dnia cyklu nie miałam apetytu, dzisiaj jest lepszy. W poronionej ciąży też na początku nie miałam apetytu, więc wkręcam sobie że może podobnie 😂
Ale stwierdziłam że jeśli nawet to psychika to i tak dobrze trochę mniej jeść, zawsze to może coś schudnę.
Testować na razie nie chce, poczekam do weekendu albo do okresu. Temperatura dość wysoko. Dzisiaj nawet 36.8
W listopadzie chciałam iść do kliniki aby starać się o in vitro, ale plany wycieczkowe pokrzyżowały plany, bo kupiliśmy wycieczkę w grudniu. Nie mogę się doczekać 🤩

Wiadomość wyedytowana przez autora 14 października, 21:22