Robiłam rezonans, krew - pozostałą immunologię z zalecenia Paśnika oraz mąż badanie nasienia + posiew.
Plus taki, że udało się wszystko ogarnąć w czasie nawet z zapasem.
Minus taki, że jak wracaliśmy dostałam telefon z przychodni w której pobierają krew (i wysyłają do Synevo), że okazało się, że Synevo przyjmuje na te badania próbki tylko od poniedziałku do czwartku.... że co??? Dzwoniłam wcześniej, pytałam czy na pewno 5 czerwca w piątek będę mogła zrobić badania i Pani mówiła, że tak. Bardzo mnie wczoraj przepraszała. Mówiła, że nie wiedziała..... Będę musiała jechać jeszcze raz. I brać urlop bo labo ode mnie 100km.
Druga sprawa już w drodze do domu sprawdzałam maila czy są wyniki nasienia. Były już po niecałych 40 minutach. Wyszły tragicznie...... tak źle jeszcze nigdy nie było dwie złe wiadomości w odstępie 1 minuty.....
Brał CLO i Polfirin plus suple i tak bardzo się pogorszyły wyniki...... w ml tylko 0,75 ml Ruch postępowy tylko 15,8 przy normie od 32. Bardzo się starałam w samochodzie nie rozpłakać ale nie udało mi się....
Wszystkie badania które robiłam u siebie są w tej chwili o kant dupy potłuc.... Dlaczego tak bardzo nas życie doświadcza
Jednak mam najwspanialsze dziewczyny z wątku. Bez nich pewnie bym leżała i płakała do tej pory. Podniosły mnie na duchu i dały kopa do działania. Zabroniły się poddawać. Dostałam nawet namiary na polecanych andrologów w Warszawie.
Jutro będę szukać i sprawdzać (trochę już patrzyłam) i robię listę i w poniedziałek będę dzwonić. Chciałabym połączyć wizytę u androloga z tym moim nieszczęsnym pobraniem ponownej krwi. Za jedną podróżą. Mąż się zgodził. Polecono mi plastry chłodzące na mosznę. Jutro zamówię.
Zadzwonię też do mojego labu czy pracują w piątek 12.06. Wtedy mój ma urlop to zrobilibyśmy badania.
wiecie jakie badania powinien zrobić facet ?
Może macie jakiś sprawdzonych andrologów w Warszawie ?
Jestem załamana, nawet w tym cyklu nie testuje, bo po co ?
Pójdę po @ zobaczyć czy jest polip. Mąż mówi, żebym w tej sytuacji nie robiła drożności. Ja jednak chyba zrobię, bo jak się okaże, że jajowody mam niedrożne i nie będzie się dało nic z tym zrobić to zaniecham wszelkiej dalszej diagnostyki, bo wtedy nadziei już nie ma. Szkoda kasy, której poszło już baaardzo dużo. IVF nie wchodzi w grę.
Zrobiłam wszystko co mogłam
Life is a bitch.
Wiadomość wyedytowana przez autora 6 czerwca 2020, 23:00
Dzwoniłam do gina aby zapisać się na kontrolę tego polipa.
Okazało się, że jest na urlopie i kazał dzwonić po niedzieli. Po niedzieli będzie za późno bo w poniedziałek będzie mój 11dc
Kazał przyjść za miesiąc. I znowu odwleka się w czasie. Chciałam od razu dostać skierowanie na hsg.
W piątek stary robił badania krwi.
cholesterol i próby wątrobowe w super normie. Tak samo PSA. Prolaktyna, TSH, żelazo, TIBC i ferrytyna ok.
Czytałam, że wysokie żelazo może popsuć parametry nasienia dlatego robił.
Hormony nie wiem. Do niektórych badań nie mam podanych norm. Muszę odebrać na papierze. Testosteron wydaje się być ok, ale LH i FSH w dolnych granicach.
AST 20 U/l (< 38)
ALT 28 U/l (< 41)
Cholesterol 156 mg/dl (< 190)
Cholesterol-HDL 65 mg/dl (> 55)
Cholesterol-LDL 79,8 mg/dl (< 130)
Trójglicerydy 56 mg/dl (< 150)
Żelazo 81 µg/dl (61 — 157)
TIBC 297,0 µg/dl (280,0 — 400,0)
Ferrytyna 271,60 µg/L ( mężczyźni: 30-400)
TSH 1,51 uIU/ml (0,27 — 4,20)
FSH 0,8 mIU/ml (< 12,4)
Prolaktyna 191,900 uIU/ml (86,000 — 324,000)
Do tych badań nie mam podanych norm (będą na papierowym wyniku)
Estradiol < 20 pg/ml (?)
Hormon luteinizujący 1,9 mlU/ml (?)
Testosteron 423,78 ng/dl (?)
Wolne PSA 0,396 ng/mL (?)
EDIT:
dostałam też wynik testu limfocytotoksycznego (test LCT, cross match)
"W surowicy pacjentki z 5.06.2020 nie wykryto przeciwciał limfocytotoksycznych"
to chyba dobrze, nie ?
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 czerwca 2020, 13:52
Od kilku dni biorę maksymalną dawkę leków ale nie daje to rezultatu.
Stres dał o sobie znać
Jutro kolonoskopia to będzie widać co i jak w jelitach.
Anuśla, Krąsi dzięki dziewczyny za odpowiedzi
Anuśla, w poprzednim cyklu na monitoringu lekarz zobaczył polip, ale nie był pewien, bo byłam już po owulacji i rysunek nie był dokładny. Miałam przyjść w tym cyklu od razu po krwawieniu, bo wtedy podobno będzie widać lepiej. I albo się potwierdzi albo nie. Bierzemy pod uwagę tylko naturalne starania.
Krąsi tak mi się wydaje, że testosteron nie jest najgorszy. Martwi mnie bardziej LH i FSH.
"Niski poziom LH i FSH prowadzi do zatrzymania rozwoju plemników, a także stopniowego zaniku komórek plemnikowych w jądrach (...) Ważne jest zatem wczesne wykrycie nieprawidłowości, zanim zmiany okażą się nieodwracalne np. gdy komórki plemnikowe zanikną przed rozpoczęciem leczenia."
W sobotę androlog dr Wolski. Zobaczymy co powie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 czerwca 2020, 08:44
Strasznie się bałam tej wizyty.
Nie było źle Lekarz sympatyczny, uprzejmy. Co raz mi przerywał, bo chciałam za dużo rzeczy powiedzieć na raz Potem się hamowałam i nie odzywałam praktycznie wcale.
Powiedział, że dwa pierwsze badania nasienia robiliśmy u babki która pracuje na sprzęcie z 1980r 🙈
i te wyniki mogły być wtedy jeszcze niższe niż jest na papierze.
Bakterię, która wyszła w posiewie się nie leczy, bo jest to zwykła bakteria spod napletka. Możemy ewentualnie kupic Apo Uro (suplement z żurawiny kanadyjskiej).
Hormony dobrze. Szczególnie pisał sobie w notatkach: testosteron ok.
Zrobił bardzo szczegółowy wywiad z nami (ze mną też) tzn choroby, leki. Czy mamy rodzeństwo i czy rodzeństwo ma dzieci. Stary nie ma rodzeństwa to dopytywał czy wszyscy kuzyni mają dzieci i czy to, że nie ma rodzeństwa to był wybór rodziców.
Zapisał sobie też, że mam zaraz robić HSG.
Na podstawie wyników zasugerował in vitro. Jak powiedzieliśmy, że nie bierzemy tego pod uwagę to pytał o inseminację. Spodziewałam się tego. Aczkolwiek słysząc naszą odmowną odpowiedź nie drążył tematu i to dla niego na plus.Tego się najbardziej bałam, że powie wspomagany rozród i nic innego nie da się zrobić. Zaproponował jednak inne rozwiązania, kierunki w których możemy iść.
Kazał iść do konkretnego urologa (podał nazwisko) z naszego miasta zrobić dokładne usg z opisem. Mówił, że ten lekarz robi usg wg najnowszych standardów i bardzo dobrze opisuje wyniki.
Mimo, że w październiku był zdyskwalifikowany do operacji żpn (subkliniczne nieoperacyjne żylaki) to skoro tak bardzo degraduje się nasienie w takim okresie czasu to już jest wskazanie jednak do operacji (w 2018r - 19mln/ml w 2020 – 0,75ml/ml). Z tym, że ona może nie dać efektu albo na efekty będzie trzeba dłużej czekać.
Prostata jest miękka ale powiedział, że równie dobrze to może być torbiel która blokuje ujścia kanalików nasiennych. Jeżeli się potwierdzi to torbiel trzeba naciąć aby te kanaliki uwolnić i zapewnić swobodny wypływ plemników.
Kazał od razu jechać do Novum zrobić badania genetyczne. Jeżeli wyszłyby by źle to nie ma sensu dalszej diagnostyki i ewentualnych zabiegów.
Polecił kupić suplement Sermatrop alfa, którego cena mnie rozłożyła na łopatki.
Powiedział, że Fertilman Plus jest mocno naładowany składnikami a to nie zawsze daje efekt jaki chcemy uzyskać. Skoro ma problem z połknięciem tych dużych tabletek to dał ulotkę właśnie tego Sermatrop. 1 powlekana tabletka.
To muszę jeszcze przemyśleć, bo cena dla mnie jest zbyt wysoka. Myślę jeszcze nad Profertilem. Też jest często polecany przez lekarzy.
Podsumuwując przed nami: wizyta u urologa w celu wykonania dokładnego USG z opisem, badania genetyczne (wyniki za 3 tygodnie) i z wszystkimi wynikami powrót do niego.
Martwi mnie to jednak, że ta cała diagnostyka tyle trwa. Nie dostaliśmy konkretnego leczenia oprócz zasugerowania konkretnego suplementu.
Nawet mu nie wspominałam o wyczerpującej się rezerwie jajnikowej, bo wracałby może do tematu in vitro i podciąłby całkiem skrzydła. A tak nutka nadziei się jeszcze tli.
Na koniec podpytałam czy poleca plastry chłodzące i co on o nich myśli. Powiedział, że jak da radę w nich chodzić to niech używa. On je szczególnie poleca po operacjach na zmniejszenie obrzęku i przeciwbólowo.
i jest masakra
interferon gamma: 971 (292,3-1044,6)
TNF alfa 12956 (322-1376,6)
interleukina 10: 581 (695,6-3048,4)
interleukina 4: 40 (20-120,2)
interleukina 5: 13 (20-59,8 )
interleukina 2: 299 (20-62,5)
wskaźnik IFN/IL4: 24,3 (36,7-175)
wskaźnik TNF/IL4: 323,9 (19,7-149,5)
wskaźnik IFN/IL10: 1,7 (1,2-3,0)
wskaźnik TNF/Il10: 22,3 (0,7-2,8 )
jestem załamana....
nie dość, że ogromny stan zapalny (TNF alfa), brak ochrony zarodka (il10) to jeszcze mój organizm niszczy zarodki (il2)
czy może być jeszcze gorzej ?
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 lipca 2020, 16:05
5dc
w piątek powtarzałam hormony. Bałam się tego strasznie, że zobaczę wyniki gorsze niż pół roku temu.
Dorzuciłam CRP i OB i te wyniki wyszły w normie. Prolaktyna też 356,600 uIU/ml (102,000 — 496,000)
FSH miałam już w piątek i spadło do 10,1.
I cieszyłam się jak głupia, bo spadło z 16,0.
LH i estradiol odebrałam teraz.
I dziwne rzeczy:
LH 7,0 (było w styczniu 14,86)
ale estradiol 100,00 (było 60,1)
i tu się zaczyna lipa, bo:
"Dokonując oceny poziomu FSH, należy również brać pod uwagę podstawowy poziom estradiolu, gdyż jego wzrost może powodować supresję FSH i sugerować wynik fałszywie prawidłowy. Wartości prawidłowe poziomu estradiolu mogą się wahać w zależności od laboratorium, nie powinny jednak przekraczać 60 pg/ml."
"Normy:
3 dzień cyklu <75 pg/ml
Podwyższone E2 może oznaczać obecność torbieli lub obniżoną rezerwę jajnikową"
czyli wysoki estradiol zafałszował mi niski poziom FSH.
Liczę, na to, że jednak nie mam torbieli.
Wstępnie idę w środę do gina podejrzeć czy jest ten polip czy go nie ma. Chcę też skierowanie na HSG.
A więc przy okazji zobaczę czy to torbiel była wynikiem tego estradiolu.
no nie może być dobrze.
aaaaa byłam w piątek na usg piersi i torbiel z 11mm urosła na 17mm. Przy 11 mm mówiła lekarz, że wielkość jest na granicy do zrobienia biopsji. Dzisiaj mam wizytę.
Odebrałam wynik z wycinków jelita i jest ok. Obraz biopsji wskazuje na remisję colitis ulcerosa chronica. Chociaż to wyszło dobrze.
EDIT: dostałam skierowanie na biopsję cienkoigłową. Idę w następną środę.
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 lipca 2020, 18:05
8dc
byłam wczoraj u gina
z wyników hormonów się ucieszył. Powiedział, że dobre. Mówił, że estradiol lepiej wyższy niż niższy ale to też trzeba patrzeć na normy. Wyższy wynik świadczy o tym, że produkują się pęcherzyki (?) nie umiem dokładnie powtórzyć, bo ja byłam w stresie na tej wizycie.
Polipa jednak nie ma. Dalej jest jakaś krzywa kreska na usg ale to na pewno nie jest polip. Może to być zawinięta śluzówka.
i teraz najlepsze: byłam w 7dc i mam pęcherzyk już 18mm ! whaaaaat ? co tak wcześnie szykuje się szybka owulka. I możliwe, że dlatego estradiol był 100 bo ten pęcherzyk już tak szybko rósł. Wydaje mi się, że to zasługa mioinozytolu. W zeszłym cyklu nie brałam i owulkę miałam później niż zwykle.
Dostałam skierowanie na hsg. Mam do niego dzwonić jak będzie mi się kończyła @.
Zrobiłam jeszcze posiew i cytologię, mimo, że posiew robiłam w marcu i był jałowy. W zeszłym cyklu była jakaś infekcja i chcę sprawdzić przed hsg. Cytologii też już spory czas nie robiłam (na nfz bym się jeszcze nie załapała, bo refundują co 3 lata )
i tak pękło wczoraj 300zł
19dc
o kurka, widzę, że dawno nie pisałam
Miałam dzisiaj robić progesteron i witaminę D ale nie chciało mi się wstawać i pomyślałam "walić to". Zrobię innym razem.
Dostałam zalecenia od Paśnika.
Equoral 2x50mg + encorton 5mg przez 21 dni.
encorton 10mg od dodatniej bety do 12tc potem redukcja dawki
Acard od owulacji do 14tc
heparyna od dodatniej bety do końca ciąży.
Podczas leczenia unikać skupisk ludzi.
Jak będziemy gotowi to mam mu dać znać a on mi wystawi receptę.
Pozostaje tylko naprawić wyniki starego. W tej chwili nie ma sensu brać leczenia na immunologię, bo ono działa tylko przez 3 miesiące. Szkoda wrzucać w siebie taką mocną chemię jak plemników jest tak mało.
Są wyniki jego badań genetycznych: kariotyp, AZF, CFTR wszystko prawidłowe.
nie mam pomysłu skąd te tragiczne wyniki badań u niego
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 lipca 2020, 09:43
Skuteczność witaminy E polega na jego właściwościach antyoksydacyjnych, zmniejszających stres oksydacyjny i przewlekły stan zapalny, umożliwiając tym samym poprawę funkcji nasienia oraz prawdopodobnie ochronę przed toksycznym wpływem metali ciężkich. W połączeniu z witaminami C i E zmniejsza ilość uszkodzonego DNA. Uzupełnianie diety w witaminę E jest uzasadnione z tego względu, że zapotrzebowanie na nią może się znacząco różnić w zależności od spożycia tłuszczów wielonienasyconych, składu ciała i czynników genetycznych.
Stosowanie L-karnityny i acetylo-L-karnityny uważa się za bezpieczne i skuteczne w przypadku niedostatecznej jakości nasienia. W porównaniu z terapią tokoferolem wykazuje ona zdolność do znaczącej poprawy dojrzewania i ruchliwości plemników, a tym samym zwiększa szansę na uzyskanie ciąży. Jest uważana za jedną z najskuteczniejszych substancji w andrologii, co wykazano w badaniach randomizowanych i powinna być rozważana jako pierwszy przeciwutleniacz w terapii zaburzeń męskiej płodności i stosowana w ilości 3 g/dobę.
Stężenie koenzymu Q10 w nasieniu wykazuje bezpośredni związek zarówno z liczbą, jak i ruchliwością plemników, dlatego suplementacja tego związku u mężczyzn, którzy mają problemy z płodnością, znacząco poprawia zarówno objętość nasienia, jak i liczebność oraz jakość plemników. Związek ten zakwalifikowano jako substancję drugiego rzutu we wspomaganiu męskiej płodności.
Skuteczność suplementacji selenu udowodniono jedynie w stopniu pozwalającym opisać go jako jeden ze składników wspomagania leczenia drugiego rzutu. Selen w połączeniu z N-acetylo-cysteiną poprawia gospodarkę hormonalną poprzez stymulowanie wydzielania testosteronu oraz obniżenie stężeń hormonów, które w nadmiarze szkodliwie oddziałują na płodność mężczyzn. Wykazano także, że selen wraz z witaminą E poprawia jakość nasienia uszkodzonego przez stres oksydacyjny, a w połączeniu z cynkiem znacząco poprawia wytrzymałość, siłę oraz ruchliwość plemników.
Umiarkowane spożycie beta-karotenu poprawia jakość nasienia u zdrowych, niepalących mężczyzn.
Resweratrol — przeciwutleniacz znajdujący się między innymi w czerwonym winie — w połączeniu z witaminą C redukuje odsetek uszkodzonego materiału genetycznego u mężczyzn z nieprawidłowymi parametrami nasienia.
Likopen znany jest głównie w profilaktyce raka prostaty, ale dowiedziono także, że mężczyźni z niepłodnością immunologiczną cechują się znacząco niższymi stężeniami tego związku w nasieniu, zaś doustna suplementacja likopenu poprawia jego parametry.
Niedobory cynku mogą skutkować niedostatecznym rozwojem męskich gonad, impotencją i pogorszeniem parametrów nasienia. Cynk odgrywa istotną rolę w budowie jąder, dojrzewaniu nasienia oraz prawidłowej syntezie testosteronu. Suplementacja cynku razem z kwasem foliowym, który odpowiada za metylację DNA i spermatogenezę, może skutkować nawet 74% wzrostem liczby plemników o prawidłowej morfologii. "
L-karnityna — mięso (wołowina, ryby), przetwory mleczne, orzechy;
witamina C — czerwone porzeczki, kiwi, ananasy, melony, truskawki, jagody, pomidory, brokuły, kapusta, pomarańcze, cytryny i inne owoce cytrusowe;
beta-karoten — marchew, szpinak, pomidory, wiśnie, melony, brzoskwinie;
witamina E — olej sojowy, oliwa z oliwek, sałata, orzechy ziemne, migdały, kukurydza, zarodki pszenicy, zarodki kukurydzy;
resweratrol — czerwone wino, owoce i sok z czerwonych winogron, orzechy ziemne, granaty;
lipoken — świeże pomidory, sok pomidorowy, ketchup, koncentrat pomidorowy;
koenzym Q10 — makrela, łosoś, sardynki, algi morskie;
selen — ryby morskie, pestki dyni, wody mineralne, ziarno pszenicy, owsa, jęczmienia, kukurydzy, brązowy ryż;
cynk — szparagi, ziemniaki, grzyby, jaja, ryby (śledzie), zarodki i kiełki zbóż;
N-acetylo-cysteina — produkty mleczne, produkty zbożowe, jaja;
witamina B — chude mięso, mleko, jaja, produkty zbożowe, drożdże, warzywa (kapusta, zielony groszek, fasolka szparagowa, kalafior, marchew), owoce (banany), orzechy (włoskie, ziemne).
Źródło:
A. Jeznach-Steinhagen, A. Czerwonogrodzka-Senczyna: Postępowanie dietetyczne jako element leczenia zaburzeń płodności u mężczyzn z obniżoną jakością nasienia
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 lipca 2020, 13:12
66cs
Jestem w dole psychicznym. Czuje się kiepsko. To wszystko mnie już przerasta.
Czekam na wyniki amh (powtarzałam, ostatnie robiłam w styczniu - powinny być dzisiaj).
Dzisiaj dzwonię umówić się na drożność.
Mam duży stres.
Mam przypuszczenia, że jajowód/jajowody mogą być nie drożne.
Przeszłam zakażenie Chlamydią i miałam kilka lat stany zapalne w jelitach. Jedno i drugie zwiększa ryzyko niedrożności.
Nie boję się mocno samego badania, boję się wyniku.....
Z racji tego, że nie bierzemy pod uwagę in vitro, to w sytuacji kiedy okaże się, że jajowody mam niedrożne, starania będą zakończone
Staramy się już 56 miesięcy, 66 cykli.
Dużo za dużo.
rentgen jest w remoncie jeszcze przez tydzień.
to jest jakiś żart.
Najśmieszniejsze, że ja próbuje to hsg zrobić już od pół roku. Jak nie zamknięcie szpitala przez covid, to podejrzenie polipu, to lekarz na urlopie a teraz ten remont....
znając moje szczęście do przygód z służbą zdrowia to za miesiąc korona tak się rozszaleje, że zamkną znowu szpital. Wcale się nie zdziwię.....
Z tych dobrych wiadomości moje AMH wynosi 1,5
w styczniu było 0,66
chociaż jedna dobra wiadomość
24dc
Byliśmy w sobotę u androloga.
Nie ma poznanej przyczyny złych wyników starego.
Dostał receptę na 6 zastrzyków ovitrelle (już mnie głowa boli od wydatków). Raz na tydzień zastrzyk.
Plus Agapurin.
Po ostatnim zastrzyku badania: fsh, lh, testosteron, badanie nasienia + posiew i od razu wizyta i decyzja o dalszym leczeniu.
Lekarz chce sprawdzić wyniki w połowie cyklu spermatogenezy.
Zastrzyk w niedzielę (sama mu robiłam, byłam dzielna !) a w poniedziałek dla beki kazałam mu zrobić test ciążowy
Stary jest w ciąży ! 😎
11dc
Od ostatniego wpisu minęło dwa tygodnie. Stwierdziłam jednak, że muszę trochę odsapnąć, aby tutaj nie wypłakać się za dużo
HSG nie było. To nie nowość. Podobno szpital wycofuje się z tego badania. Mój gin próbował załatwić ale skończyło się na tym, że się spiął z kierowniczką rentgenu. Kazał odczekać do następnego cyklu i wtedy ma się udać zrobić.
Plan mam taki, że ogarnę w razie czego gdzie mogę jeszcze zrobić. Szczerze wolałabym w tym szpital co miało być, bo wtedy robiłby mój lekarz. A przez wirus nie wszędzie teraz robią.... A wiadomo inaczej będą traktować jak przyjdzie kompletnie obca osoba do nich. Zadzwonię na początku cyklu do mojego lekarza zapytam jak sprawy stoją (byłam z nim umówiona, że dzwonię jak będę już kończyć plamić), wtedy będę jeszcze miała pole do działania i czas i jak się nie uda to idę do niego aby wypisał mi inne skierowanie, bo to co mam ma wpisane ten konkretny szpital.
Zadzwonię wcześniej (w tym tygodniu jak się zbiorę do tego) bezpośrednio do rentgena i zapytam czy robią. Jak weszłam na stronę szpitala i cennik to widnieje HSG za 120zł. Może jak nie na NFZ to zgodzą się prywatnie ? Z pozostałymi kosztami te 120zł to śmiech na sali.
Znalazłam też ostatnio przychodnię u mnie, która na stronie w aktualnościach miała, że robią MUCHa. Oczywiście jak zadzwoniłam to nikt nic nie wie.... Miałam dzwonić we wrześniu jak będzie położna, bo może ona coś wie.....
Musze też zadzwonić zapisać starego na badania ale nie wiem jak to ugryźć tzn kiedy zapisać.
Po badaniach ma być wizyta jak najszybciej u Wolskiego ale nie mogę tego zgrać w czasie aby było dobrze.
Problem stanowi, że my na te badania i wizytę musimy dojechać 100km, i trzeba będzie wziąć urlop lub odebrać nadgodziny i to dwa razy (raz badania a potem wizyta).
Najlepiej jakby w danym tygodniu przyjmował w sobotę (3.10) ale akurat przyjmuje w poprzednią. Poczekam jeszcze może pojawi się jeszcze możliwość na sobotę 10 października. Jak nie to będziemy musieli jechać 7 października po pracy.
Jeden plus ostatnich dwóch tygodni to znalazłam nowego "czasozajmowacza" - zaczęłam dziergać na szydełku
Zrobiłam już króliczka, misia i dzisiaj mam nadzieję skończyć już takiego większego króliczka w spódniczce A dwa tygodnie temu 25 sierpnia miałam pierwszy raz szydełko w dłoni
Nie mam za dużo czasu myśleć o staraniach i niepowodzeniach i to się sprawdza
Szkoda tylko, że nie mam dla kogo dziergać.
No ale dziergam dla samego faktu dziergania i skupienia się na czymś innym
EDIT:
aaaaaa no i powtarzałam homocysteinę.
Wyszło ponad 13
siuj jej w dupę
B12 w górnej granicy normy. Kwasu nie badałam, bo 2x był w normie.
wróciłam do TMG tylko w wyższej dawce i będę brać chyba na stałe.
Mój organizm ma chyba problem z "przerabianiem" w moim organizmie.
Takiego wyniku się nie spodziewałam
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 września 2020, 10:46
13dc
u mnie albo nie dzieje się kompletnie nic albo dzieje się wręcz za dużo.
Tydzień temu w poniedziałek kończyła mi się @ więc zadzwoniłam do gina aby zapytać o to hsg chociaż nie nastawiałam się na nic. A on żeby jutro przyjść na oddział ! Wow
Tak daleko jeszcze nie doszłam. Byłam na Izbie przyjęć, nawet miałam już tą szpitalną "bransoletkę". Okazało się jednak, że dupa z tego. Ordynator się nie zgodził. Przyszedł do mnie mój lekarz mnie przeprosić. Powiedział, że sam jest wściekły, bo przed pandemią robili tych badań mnóstwo. A teraz szef mu powiedział, że "nie, bo nie"
Kazał mi do siebie napisać smsa za dwa tygodnie, on wtedy zrobi zapotrzebowanie na specyfiki do sonoHSG i to spróbujemy zrobić. No właśnie znowu to SPRÓBUJEMY.
Ehhh
Mąż wziął wolne na ten dzień, przynajmniej skorzystał na tym, bo zrobił hormony przed wizytą u androloga.
Wyszło nieciekawie
LH 0,00
FSH 0,3
testosteron z 423 (w czerwcu) wzrosło na 993 (norma do 870,7)
w piątek badanie nasienia i też wyszła masakra
0,14mln/1ml
no dramat
w sobotę wizyta u androloga
czekamy jeszcze tylko na wyniki posiewu
Mąż ma libido jak nigdy (może przez ten wysoki testosteron ?) a u mnie libido -1000. Po tych wynikach w piątek tym bardziej. Wczoraj mu odmówiłam. Aż chciało mi się płakać z tej bezsilności.
A wiecie co jest najsmutniejsze ?
Ja mu w piątek powiedziałam tylko, że mam złą wiadomość, bo wyniki się nie polepszyły. Nie powiedziałam, że spadła ilość i o ile. Powiedziałam tylko, że się nie polepszyły. Polepszył się ruch (a to myślę, że za sprawą krótszej abstynencji, ale tego mu nie powiedziałam). A on był tak ucieszony, że się ten ruch polepszył....
Ja siedziałam potem w kiblu i ryczałam po cichu i słyszałam jak on chodzi po domu i nuci i podśpiewuje.... serce mi pękło. Nie miałam sumienia mu psuć humoru....
Czekamy do soboty na wizytę ....
Stary dobrze reaguje na stymulację (aż za dobrze). Lekarz powiedział, że komunikacja przysadka - jądra działa dobrze.
Dostał inną stymulację "słabszą".
CLO 1/2 tabletki
Z racji tego, że w posiewie znowu wyszła ta sama bakteria co ostatnio (mimo wysikania się i dokładnego umycia przed badaniem) to dostał antybiotyk i jakieś przeciwzapalne.
Jeżeli ta opcja stymulacji i wyleczenia bakterii nie pomoże to czeka go operacja (jeśli się w ogóle na to zgodzi).
Na usg w prostacie w czerwcu wyszło jakieś zwapnienie, możliwe, że to pozostałość o jakiejś infekcji. Zarówno urolog który robił usg jak i Wolski powiedział, że nie powinno mieć to wpływu na wyniki nasienia. Istnieje jednak możliwość, że trochę to blokuje nasieniowody (bo jest też mała objętość nasienia).
Jakoś nie widzę, tej nowej stymulacji.
Był na Clo od końca stycznia przez 3 miesiące i nie dało to rezultatu. Fakt, że nie robił badań w trakcie stymulacji.
A i jeszcze śmiesznie. Lekarz pytał starego czy widzi u siebie jakieś zmiany (pewnie chodziło mu przez ten wysoki testosteron). Stary powiedział, że nie. Lekarz z deka się zdziwił. W samochodzie stary pyta czy lekarzowi mogło chodzić o to, że teraz więcej mu się "chce". Powiedziałam, że prawdopodobnie chodziło mu właśnie o libido(ja nie chciałam się wtrącać w rozmowę). To ten powiedział, że myślał początkowo, że chodziło o negatywne skutki i o tym libido pomyślał ale nie umiał znaleźć słowa. To ja się zaczełam śmiać, ze lekarz też człowiek i jakby mu powiedział, że mu się częściej chce bzykać to przecież by się nie zgorszył
Teraz powtórka badań za 6 tygodni: fsh, lh, testosteron, badanie nasienia i posiew. Wtedy znów wizyta.
Lekarz na koniec wizyty się uśmiechnął i życzył aby następne wyniki wyszły w końcu lepiej.
To moje największe marzenie teraz. Bez tego nic nie zdziałamy
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 października 2020, 08:59
We wtorek 1dc i zadzwoniłam do gina jak z tym sonoHSG (miałam dzwonić tydzień później, ale już ten stres "będzie czy nie będzie?" mnie wykańczał)
i co? szpital wstrzymał przyjęcia planowe
dziękuje, do widzenia
Zadzwoniłam wczoraj do przychodni która podobno robi prywatnie
a więc potrzebna jest konsultacja lekarska 150zł jak z usg to 220zł
lekarz pobiera posiew i to będzie albo 40 albo 80zł w zależności jaki posiew zaleci lekarz
sono 600zł
robią tylko w czwartki, lekarz przyjeżdża z Warszawy
czyli razem maks 900zł
robią do 12dc
i nie wiem czy mi się to uda ogarnąć, bo w następnym cyklu czwartek to będzie albo 6dc albo 13dc czasem w 6dc miałam jeszcze plamienie (ostatnie 7 cykli raz plamiłam 6 dnia, pozostałe max 5 dnia)
okazuje się, że robią też MUCHę. 400zł. Zrobię w takim razie razem z posiewem.
Babka się mnie pyta po co mi takie badania (chyba lekarz kazał zapytać) a mnie zatkało. Kurde to też ważne badanie w niepłodności, tym bardziej dłuższej. Tak to jest z tymi lekarzami.
zapisałam się na tą konsultację za tydzień w czwartek na 16:30
jak pójdzie wszystko ok to sono 19 albo 26 listopada
i wniosek mam taki, że za kasę to wszystko praktycznie od ręki
Na NFZ to jakiś dramat
HSG próbowałam robić praktycznie co miesiąc od marca.
Gdybym się zdecydowała od razu jak lekarz zasugerował w styczniu to pewnie by się udało zrobić od razu w lutym. A później korona wszystko popsuła I tak od marca będę miała 3 posiewy. Mam nadzieje, że tym razem nic już nie stanie na przeszkodzie. Aczkolwiek kasy pójdzie od cholery....
Pod koniec listopada jeszcze stary powtarza badania i kolejna wizyta u lekarza to pęknie kolejne ponad 500zł.
Abym chociaż miała pewność, że na tej długiej drodze jest meta o nazwie macierzyństwo. To wtedy oddałabym wszystkie pieniądze jakie mam. A tak nic nie wiadomo..... u starego ani razu nie było poprawy wyników nasienia (19mln->8mln->0,75mln->0,14mln/ml). Co badanie było tylko gorzej. Stres mam ogromny co wyjdzie teraz w listopadzie. I nie ma gwarancji, że teraz się coś zmieni. Lekarz mam wrażenie strzela w ciemno. A może to pomoże, a może to.
fuck
Dodatkowo chciałam pobrać wymaz na MUCHę, lekarz tak się zagadał, że nie pobrał mi posiewu
a że stwierdził, że skoro miałam ostatnio robione usg i z budową wszystko w porządku to nie będzie robił usg tylko zbada palpacyjnie. No a później się skapnął, że nie zrobił posiewu. Także idę jeszcze raz za tydzień. Chcę już iść do niego, mimo, że powiedział, że do kogokolwiek mogę iść, bo to będzie bez wizyty tylko pobranie.
Dopytałam a pro po plamień i czy nie jest to przeciwwskazaniem do sono, bo w następnym cyklu wyjdzie mi tylko możliwość zrobienia w 5 albo 6 dniu cyklu, bo lekarz przyjmuje tylko w czwartki. Tydzień później będę po owulce to by znowu przepadł cykl. Powiedział, że jak już brunatne plamienia to ok, bo to jakieś pozostałości. Nie może być czerwonej krwi. To teraz trzymać kciuki aby się @ nie przesunęła !
EDIT:
Reikja, nie badał. Chciałam, ale mój stary to jest trudny przypadek. On stwierdził, że nie będę na nim robiła eksperymentów. I będzie badał, łykał tylko to co mu będzie kazał lekarz.
Raz zrobił badania, które ja wyszukałam przed wizytą u lekarza.
On powiedział, że nie będzie powtarzał nasienia chyba, że mu będzie lekarz kazał.
On jest strasznym pesymistą w tym temacie i twierdzi, że niepotrzebnie się leczy i bada, bo i tak nic z tego nie będzie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 października 2020, 09:40
Wykrakałam ostatnio przesunięcie @ !
W przychodni to już mają mnie za czuba pewnie.
Na pewno mnie zapamiętają
@ zamiast w sobotę - przyszła w poniedziałek. W środę jeszcze normalne krwawienie, a w czwartek sono.... W środę po południu zadzwoniłam przepisać się na za tydzień i modlić się, żeby owulka nie przyszła przed 12dc.... (lekarz robi tylko w czwartki)
Czwartek - brak krwawienia, ba ! brak nawet plamienia. Zakręcili kurek ! no jaja
Dzwonię po 16, tłumaczę babce, że wczoraj odwołałam ale czy jest jeszcze może wolna godzina moja, bo jednak nie mam okresu ( hahaha). No ktoś zdążył moją godzinkę zająć ale poszła zapytać doktorka czy zostanie i mnie przyjmie na koniec. Zgodził się ! Stresik poziom 1500 100 900 ! Także sono hsg w 4 dniu cyklu
I jeszcze opóźnienie, więc w sumie weszłam chyba po 20:00
Cewnik poszedł spoko, ciut bolało ale tylko sekundę. Sprawnie założył. Wypełnianie balonika nic nie bolało.
Lewy drożny, przeszło bezboleśnie
Prawy coś tam manewrował, nie widziałam tej świecącej kreseczki.... a o chyba tak jajowód się schował w jelitach bo mi naciskał na brzuch aby jajowód się pokazał. Potem w domu przyjrzałam się zdjęciu to widać początek i koniec jajowodu jarzący się kontrastem. Drożny ! ale ten prawy bolał już konkretnie, więc możliwe, że coś tam się lekko odetkało.
Ufffff
to co mi spędzało sen z powiek już za mną
udało się za 9 podejściem zrobić to sono :p
fakt, że wolałam zwykłe hsg niż sono ale 8 nieudanych prób podejścia do hsg w szpitalu to już za dużo zdecydowanie Zwykłego hsg nie mam możliwości już zrobić u mnie w szpitalu (a nawet dwóch). Także miałam wybór albo sono albo na razie wcale (a w dobie wirusa to wcale mogłoby się przeciągnąć na długo).
W poniedziałek stary robi badania nasienia plus krew. W sobotę androlog.
Cykałam się i zwlekałam z otwarciem maila.
jednak wyniki tym razem zaskoczyły mnie pozytywnie
23.11 (ostatnie badanie było 2.10 wtedy stymulacja ovitrelle, teraz wynik po 6 tygodniach stymulacji na CLO 1/2 tabl)
koncentracja 2,44mln/ml (było w październiku 0,14mln/ml) norma od 15mln/ml
całkowita liczba plemników 5,37mln (było 0,18mln) norma od 39mln
ruch postępowy 49,09% (było 33,33%) norma od 32%
ruchome 63,64% (było 66,67%) norma od 40%
ruch postępowy szybki 27,27% (było 0%)
ruch postępowy wolny 21,82 % (było 33,33%)
ruch niepostępowy 14,55% (było 33,33%)
nieruchome 36,36 % (było 33,33%)
morfologia 0% ( ) norma od 4%
wszystkie mają wady główki, z tych 52% ma jeszcze wadę wstawki, a 28%witki
wcześniej ze względu na niską koncentrację nie udawało się oznaczyć morfologii.
wyniki dupy nie urywają ale różnica 0,18 mln a 5,37 mln to dla mnie Mount Everest. To jest 30x więcej plemników po 6 tygodniach leczenia. W normie jest tylko ruch - 49% (norma od 32%) reszta poniżej ale ulga, że coś się ruszyła produkcja
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 listopada 2020, 10:57
FSH i LH wzrosło
a testosteron trochę spadł, ale to dobrze, bo ostatnio przekroczył a teraz tuż pod górną granicą normy
w sobotę byliśmy u androloga
w sumie spodziewałam się wiwatów a on pyta to co robimy dalej
no jak to co ? to on lekarz nie ja
miałam wrażenie, że spodziewał się lepszej poprawy i pyta czy w ogóle idziemy dalej w temacie
no heloł......
nastała krępująca cisza
w końcu powiedziałam, że chyba kontynuujemy leczenie, bo jest PIERWSZA jakakolwiek poprawa. I, że zdaję sobie sprawę, że kolorowo nie jest ale w porównaniu do wyniku z października jest niebo a ziemia, tym bardziej, że minęło tylko 6 tygodni a pełen obraz uzyskamy po 3 miesiącach.
Zgodził się ze mną.
Morfologię coś pomruczał pod nosem.
Chyba nie chciał nas dołować, nie wiem.
Weszłam na wizytę zadowolona i podekscytowana a wyszłam zmieszana z myślą, że nie wiem co mam teraz sądzić. Trochę mnie zgasił.
no ale nic.
ma brać dalej połówkę CLO i powtórzyć wszystkie badania za 3 miesiące czyli w drugiej połowie lutego.
Rany, tyle czekać !
myślałam, że karze zrobić za 6 tygodni :p
trudno
trzeba jak zwykle się uzbroić w cierpliwość
Polecam Wam dziewczyny podcasty Akademii płodności. Ściągałam sobie na komórkę i słuchałam w drodze do Wawy.
Zdarzało mi się poryczeć. Są to rozmowy ze staraczkami albo z byłymi staraczkami (niekoniecznie dzieciatymi).
ale pokazują trochę jak przetrwać ten trudny okres starań
poukładały mi trochę w głowie
https://akademiaplodnosci.pl/blog/
cytaty:
"Nie zakładajmy niemożliwego, skupmy się na tym, żeby niemyślenie o niej to były wyrywki, oddechy, wypłynięcia spod wody i zaczerpnięcie tlenu, żeby trochę pożyć. Chodzi o to, żeby nie być ciągle w dole. Bo dług tlenowy może trwać.
Przepraszam, że to powiem, ale muszę być takim głosem rozsądku, chociaż moje serce każdemu z Was życzy, żeby koniec tej drogi był tuż za zakrętem i żeby się okazało, że to, gdzie teraz jesteście, to ostatni oddech, na którym osiągacie największy sukces. Ale może tak być, że tych zakrętów macie przed sobą do pokonania jeszcze kilka, kilkanaście. Bardzo nie chcę, żeby tak u Was było, ale musicie to założyć. Musicie sobie zdawać sprawę, że tak jest. Im dłużej będziecie cisnąć życie na długu tlenowym, tym bardziej się wyeksploatujecie. Wiecie, to te ostatnie oddechy. Wierzymy w to, że za chwilę koniec, bo kurczę, to miały być dwa tygodnie, jeszcze ten jeden cykl, no bo już podchodzimy do in vitro i ma zaraz wyjść, a nie wychodzi… Budzimy się po czymś takim i okazuje się: „Matko kochana, gdzie są ostatnie dwa, trzy lata mojego życia? Co ja robiłam w życiu oprócz starań? Gdzie są moi przyjaciele? Kiedy ostatnio byłam u fryzjera? Kiedy pojechałam na wycieczkę, o której marzę od lat? Matko, chciałam zrobić kurs fotografii – a tu nie ma nic, tylko starania”. To jest właśnie zachłanność niepłodności. Trzeba jej to wyrwać. Chciałabym, żebyście to mieli koniecznie na uwadze. Koniecznie."
Z: Z jednej strony szarpanina, z drugiej strony widzę taką Kinię, która jest po prostu tak maksymalnie skupiona na osiągnięciu celu i na zrobieniu wszystkiego. Na złożeniu nawet tych takich najmniejszych puzelków, które mogą, a może ten pół procent szansy powiększyć. Ja widzę tutaj zaangażowaną kobietę, która od strony takiej fizyczno-wszelakiej jest w stanie zrobić dużo. Tak to widzę. Tak było? Trzymałaś dietę, zaczełaś uprawiać sport?
K: Tak. Ja robiłam po prostu wszystko co mogłam. Joga, dieta, zioła. Po prostu spektrum, wszystko.
Z: A Twoje serduszko wtedy?
K: Co?
Z: Twoje serduszko.. no właśnie. Twoje serduszko na ostatnim oddechu.
K: No właśnie.. Tak moje serduszko było na ostatnim oddechu. Ja te starania po prostu odchorowałam i też ten czas, który upłynął. Bo ja po prostu… No ja się po prostu zajechałam. Także doszłam już do takiego momentu, że już była wyciśnięta jak ta cytrynka do ostatniej kropli. Musiałam się zatrzymać i odpowiedzieć sobie na pytanie, ile jeszcze jestem w stanie z siebie wykrzesać. Czy moim celem jest ciąża – tak jak tego środkowego Pana doktora. Czy moim celem jest bycie mamą. Czy jak ja się zajadę dla tej ciąży, całą swoją energią i całe swoje życie temu podporządkuje, to czy starczy mnie jeszcze dla tego dziecka, które by się ewentualnie urodziło. Czy po prostu ja się już tak do cna wypalę i już nic nie zostanie. Musiałam się też mocno zastanowić nad tym co ja chcę przekazać temu mojemu dziecku.
Są osoby, którym się udało, bo – jak mówią – „ja wyłączyłam myślenie”. No dobra, ale powiedz mi, gdzie jest ten magiczny guzik. Na pewno znacie historię z magicznym guzikiem – dajcie radę, jak wyłączyć ten magiczny guzik z głowie, ten, który wyłącza myślenie. Nie ma czegoś takiego, nie ma i nigdy nie będzie! Ale myślę, że jest coś takiego jak mgła: stoimy w lesie, mamy przed sobą mgłę i albo będziemy tam stali i mgła nas będzie otaczała, albo pójdziemy ścieżką przez mgłę i rozgonimy ją powoli, robiąc różne rzeczy: życie codzienne, sport, hobby, coś dla siebie, kąpiel, zakupy, wyjście z koleżankami, kawa. I powoli, powoli, powoli wyjdziemy z tej mgły. Przestaliśmy myśleć. Gdzieś ta mgła zostaje, bo te myśli będą w nas krążyć do końca życia. Tak jak mówiłyście ostatnio – nawet jak dziecko już będzie. Ale gdy wyjdę z tej mgły, pomyślę sobie: „Aha, ona tam jeszcze jest, ale ja idę dalej, do przodu, w tym kierunku”. I tak to trzeba robić, samemu się wyciągnąć z tej mgły. Bo guzika niestety nie ma. Jakby był, to każdy by go stosował.
Z: Niepłodność, wiecie, potrafi wciągnąć w otchłań. Tyle, na ile jej pozwolimy. Potrafi nas omamić i ogłuszyć, a my nie zauważamy tego, co ona zabiera po troszeczku. I jedziemy na długu tlenowym, który trwa cykl, dwa, pięć i potem z tego robi się rok, dwa albo i pięć. Budzimy się potem i jak otwieramy oczy, to przecieramy je ze zdumienia, bo to wszystko, co było dookoła, jest w zgliszczach. Leżą relacje z partnerem, z bliskimi, dbanie o samą siebie, o swoje hobby, o swoje ciało, o swojego ducha. Wszystko leży. Bo przecież za chwilę miałam być w ciąży. Bardzo Akademią wspieramy takie celebrowanie życia, skupianie się na małych rzeczach. To jest czasami bardzo trudne, bo w momencie, kiedy jest nam ciężko, głupio jest mi myśleć, że pójdę sobie do kina i będę się śmiać frywolnie na komedii. Ale trzeba szukać takich małych chwil na oddech. My to nazywamy wyrywaniem się ze szponów niepłodności. Kino ze starym, kurs szycia, o którym zawsze marzyłyście, albo jakaś dawno odkładana wycieczka. Wcale nie musi być daleko, może być do parku, tak jak mówiła Justyna. Tam może spotkacie wiewiórkę, która przebiegnie Wam drogę i rozchmurzy Wam dzień. Także projekt „Żyćko” afirmujemy i stawiamy znak jakości: Akademia Płodności.
J: Każda osoba, która jest w takim dole, może sobie powiedzieć, do którego momentu to ma trwać. Tak jak Wam powiedziałam – ustalamy, że to trwa dzień, pięć godzin czy tydzień, ale musisz sama wyznaczyć koniec, bo jak tego nie zrobisz, to po prostu będziesz w tym tkwić. Samemu powolutku trzeba wychodzić z tego. Bo nikt inny za nas tego nie zrobi. Nawet jak pójdziemy do terapeuty, to póki my tego nie będziemy chciały, ona nas nie wyciągnie. To my musimy się otworzyć i zacząć, chociażby od gorącej kąpieli, filiżanki herbaty. Usiądę i biorę się w garść, muszę z tego wyjść. Jak nie potrafię sama, to dopiero wtedy szukam. Ale chcę sama, a nie, że ktoś nam to robi na siłę. Musimy pamiętać przede wszystkim, że to nie jest nasza wina. To nie jest nasza wina, że jesteśmy niepłodne. To jest zwykły zbieg okoliczności. Ktoś ma brak owulacji czy niedrożne jajowody, cokolwiek – ale to i tak nie jest nasza wina. To nie jest nasza wina. To trzeba sobie zapamiętać. I trzeba podkreślić, że ludzie nas akceptują takie, jakimi jesteśmy.
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 listopada 2020, 09:32
Joan, tak bardzo bym Cię chciała przytulić. Czasami jedyne co możemy dać drugiej osobie to obecność. Chciałabym móc dać Ci moje ramie do wypłakania. Ciesze się, że łapiesz wiatr w żagle, że walczysz, bo jesteś prawdziwą Wojowniczką. Ale wiem też, że czasem jedyne czego pragniemy to móc się rozryczeć w niebogłosy, daj się wykrzyczeć wewnętrznemu dziecku. Daj małemu Joanowi wyrzucić flustracje. Life is a Bitch, as you said. Mam nadzieje, że playlista na youtubie Ci służy. Ja dziś właśnie wylewam łzy, wylewam ten żal, u mnie ten żal już odchodzi od tematu starań, to jest inny poziom żalu. Jeżeli gdzieś czeka Anioł, który ma zejść na Ziemie, to chce, żeby on zszedł w pierwszej kolejności do Ciebie.