X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Pamiętnik bez tytułu....
Dodaj do ulubionych
1 2 3

5 lutego 2021, 15:31

W styczniu chciałam powtórzyć podstawowe wyniki hormonów.
To byłby rok od tych "złych"
rok temu w styczniu moje fsh wynosiło 16,00
lh prawie 14,86,
estardiol 60,1
a amh 0,66
w lipcu fsh spadło do 10,1, lh 7,0, estradiol 100, amh 1,5
w lipcu byłam też u gina i okazało się, że estradiol wyższy niż wcześniej, bo w 7 dc już miałam pęcherzyk 20mm

jednak czytałam, że wyższy estradiol sztucznie obniża fsh dając wynik fałszywie prawidłowy

także w tym roku w styczniu powtórka
fsh 10,1
lh 6,8
estradiol 142
z racji tego, że to był 4dc a ja mam owulki najczęściej 11-12dc to pomyślałam, że badania zrobiłam za późno i estradiol zaczął rosnąć, bo pęcherzyki już są spore. I fsh jest przez to niemiarodajne

dlatego postanowiłam w lutym powtórzyć badania
moim celem było sprawdzenie ile wynosi faktycznie teraz moje fsh (bo fsh mówi o rezerwie jajnikowej)
tym razem zrobiłam w 2dc
i najpierw przyszedł wynik fsh - 2,5......
zamurowało mnie...
ale jak przyszła reszta wyników poznałam przyczynę tak niskiego fsh
lh 2,9
and the winner is..... estradiol 423 !!!!!!!
what the hell ?!?!?!?!

Na poniedziałek zapisałam się do gina. Niech on mi powie co tu się odwaliło !

8 lutego 2021, 18:27

8dc
73cs

moje ciało mnie wkurwia

Jestem po wizycie.

Lekarz mi zarzucił, że na pewno nie umiem liczyć dni cyklu..... czaicie ?
bo niemożliwe żeby taki estradiol był w 2dc......

już się wkurwiłam i mówię mu, że nie jestem świeża w temacie i wiem jak się liczy cykl. Za długo się staram aby tego nie ogarniać.

odesłał mnie do kliniki leczenia niepłodności m.in na konsultację z ginekologiem endokrynologiem. On nie chce mnie zwodzić, bo nie wie jak mi pomóc zajść w ciążę. Tym bardziej, że problem leży po obu stronach a nie tylko po mojej......

on w ogóle na początku do mnie, że lepiej jak estradiol jest wyższy niż za mały.
Co kurwa ? estradiol na poziomie 423 w 2dc to jest ok ???

i wiece co jest najlepsze ?

ja mam dzisiaj 8dc. Dopiero wczoraj był pierwszy dzień bez plamienia po @ a ja jestem już PO OWULACJI !!!!

no zajebiście....... nawet seksów nie były bo wcześniej plamiłam a wczoraj miało być ale stary zasnął. Mi się w sumie też nie chciało (ostatnio wcale mi się nie chce...) Przecież do owu jeszcze min 3-5 dni.....
na usg ciałko żółte (taka gwiazdeczka zapadnięta była) endo 11m więc pięknie (wcześniej miałam mniej)

kazał mi jutro zrobić proga i wysłać mu wyniki, bo to CIEKAWY PRZYPADEK

zajekurwabiście

EDIT: a jeszcze lekarz chyba podwyższył ceny za wizytę, bo dzisiaj zapłaciłam 250zł :/

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 lutego 2021, 13:09

24 lutego 2021, 13:29

Przez te wariacje hormonalne mój ostatni cykl trwał 19 dni
robiłam proga dzień po wizycie u gina (9dc) i wyszedł 2,7. Wysłałam mu jak kazał ale nic nie odpisał. Także zlewam go już.
13dc 13,0 ng/ml
15dc 6,8 ng/ml
w 20dc dostałam @ więc cykl trwał tylko 19dni
także myślę, że owulacja mogła być 5-6 dc :/ wtedy tego 13 dc było ok 7dpo i to by się zgadzało. Potem progesteron zaczął spadać przed @

w tym cyklu również powtórzyłam hormony. W sumie moim celem było poznać aktualne fsh (które rok temu było wysokie i świadczyło o czynności wygasającej jajników). A, że wyszły różne cuda to swoją drogą. Do trzech razy sztuka (w tym roku) mówią chyba :P

Teraz badania w 3dc (trzecie już w tym roku ;) )
fsh 12,9 (norma do 12,5)
lh 6,0
estradiol 80,0

także zrobiło mi się smutno. Mam 31 lat a wyniki mam gorsze niż niejedna sporo starsza kobieta. Rok temu fsh miałam 16,0. Także coś się dzieje nie w tym kierunku co trzeba.

Starego zapisałam 5.03 na badania. Jeszcze w marcu wizyta u androloga i wtedy będziemy myśleć co dalej.
Aczkolwiek szczerze już wątpię, że coś się u nas zmieni.

I ja nie wiem co się ostatnio dzieje. Właśnie odebrałam telefon, że kolejna moja pacjentka jest w ciąży. Serio ? To już trzecia w tym roku. A druga w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Nie licząc ciąż wśród znajomych. Koleżanka z pracy też co chwilę mówi, że ta i ta u niej w rodzinie jest w ciąży.
Co ta zima ? Robi sobie ze mnie jaja ? Jakiś pozimowy wysyp ciąż akurat w momencie mojego chyba największego psychicznego dołka. Nigdy tak nie było. Teraz i tak mam mniej klientek przez koronę, także prawdopodobieństwo ciąż wydawało by się mniejsze (mało ludzi, mało szans, że okaże się, że któraś zaszła w ciążę). Ale nie. Musi być inaczej.
Kopcie dalej leżącego ludzie.

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 lutego 2021, 13:33

8 marca 2021, 08:48

W piątek badania nasienia.
Mam wyniki

jest poprawa. W końcu

martwi mnie jednak ilość nasienia (zawsze miał mało, myślę, że jak objętościowo byłoby więcej to ogólne wyniki byłyby dużo lepsze)

2 października (po leczeniu ovitrelle)
objętość nasienia: 1,3 ml
koncentracja 0,14 ml/ml
całkowita ilość 0,18 mln
ruch postępowy 33% ruchome 66%
morfologia nieoznaczalna ze względu na niską koncentrację

23 listopada (badanie po 6 tygodniach od zmiany na 1/2 clo i inne, nowe suple)
objętość nasienia: 2,2 ml
koncentracja 2,44 mln/ml
w całości 5,37 mln
ruch postępowy 49,09% ruchome 63 %
morfologia 0%

5 marca - po 5 miesiącach brania 1/2 Clo i nowych supli
objętość nasienia: 1,6 ml
koncentracja 17,63 mln/ml (norma od 15)
w całości 28,21 mln (norma od 39)
ruch postępowy 42,13% ruchome 66%
morfologia 1%

Wiadomość wyedytowana przez autora 8 marca 2021, 08:48

23 kwietnia 2021, 09:55

W sobotę byliśmy u androloga i wygląda na to, że trochę zmotywował starego.
Pierwszy raz widziałam jak ten lekarz się ucieszył. I to tak realnie jak zobaczył wyniki to powiedział "ooo ale super!". Powiedział staremu, że dobrze rokuje.
Powiedział jeszcze coś takiego, że tak jak u zdrowej pary 1 rok to standard na ciążę to w leczeniu wyników nasienia też trzeba sobie dać rok na pełen efekt. Powiedział, że jak najbardziej jest szansa, że one jeszcze urosną i będą mieścić się w normie.

W ogóle doktorek miał dobry humor, heheszki były co chwilę.
W posiewie wyszła znowu ta sama bakteria. Kazał zmienić suplement na inny (brał apo uro), żeby tą bakterię wypłukać. I kazał ograniczyć cukier. Stary się stara pić więcej wody.

A mąż ostatnio mówił, że on już niedługo nie będzie brał tych leków i supli, bo nie dały efektu i tylko mu włosy wypadają od nich i w ogóle nie ma sensu jechać do lekarza. A na wizycie lekarz dał nową ulotkę leku (że niby nowszy i nowszej generacji niż ten co brał) i stary do mnie abym kupiła. Zaskoczył mnie. I mówię mu, że ten podobno się bierze 2x2 więc będzie więcej tabsów. Powiedział, że ok. Ja poszłam się myć ale zaraz wróciłam i pytam, że mówił ostatnio że już nic nie będzie brał a teraz każe kupić nowe tabsy ?? Cieszę się bardzo, bo może lekarz go zmotywował i dał mu trochę wiatru w skrzydła, że będzie lepiej :) Na razie wykorzysta ten sermatrop (zostało chyba jedno opakowanie), bo drogie to było w *uj.

Ja od tego cyklu zaczęłam immunosupresję. W tym cyklu gdzieś powinnam ogarnąć nowego gina, ale zabieram się do tego jak pies do jeża. Nie lubię nowych lekarzy. Zastanawiam się czy na następny cykl dałby mi stymulację aby następne 3 miesiące dać z siebie wszystko póki działa immunosupresja. Wtedy chciałabym też konkretne monitoringi.

A ja już powoli zamieniam się w babcię ! Doskonale się w robieniu na drutach ! Stary się śmieje, że brakuje mi chustki na głowie i bujanego fotela :P Sposób na odciągniecie myśli od starań ;)
ef52a9cc08b4.jpg

7 maja 2021, 09:40

22dc
przestałam liczyć cykle starań

Wczoraj byłam na pierwszej wizycie u nowego gina. Nie dał mi stymki bo powiedział, że jakby się zrobiła torbiel to byśmy stracili cykle (a ja wczoraj miałam ostatni dzień immunosupresji więc następne 3 miesiące są największe szanse). Tym bardziej, że mam swoje owulki. A jak wspomniałam o chęci wyhodowania więcej pęcherzyków to tłumaczył z tą ewentualną torbielą i byśmy narobili więcej szkody niż pożytku.
Dał luteinę na 16-25dc.
Jak nie pyknie z luteiną to pomyślimy co robimy dalej.

zrobił usg (21dc). Owulacja była z lewego jajnika. Widoczne jeszcze pęcherzyki. Endometrium 11mm. Powiedział, że wszystko jest ładnie przygotowane na następny cykl.

Umówiłam się z nim, że przyjdę na monit podejrzeć co i jak.

Nooooo i cena niższa niż u poprzedniego gina. Zapłaciłam 150zł a u poprzedniego 250zł i w sumie nic z tych wizyt nie wyniosłam.

Monit 100zł (u poprzedniego liczył jak za wizytę z usg czyli 250 zł :/ )

Pochwalił wybór androloga.
Chociaż nawet nie popatrzył na moje wyniki. Poprosił tylko aby pokazać co mi wyszło źle w immunologii.

Dwa następne cykle próbuje z monitem i lutką. W trzecim poproszę o stymulację.

Wczoraj była 12 rocznica naszego bycia razem ze starym. Kiedy to minęło ????
12 lat razem a kocham go chyba nawet mocniej niż wcześniej :)

19 maja 2021, 10:55

Po monicie
10dc
pęcherzyk na prawym jajniku, 18mm, endo 6mm (pięciowarstwowe ?).
myślałam, że jutro owu 11dc starndardowo, a jednak nie. Lekarz policzył, że owu za 5 dni (?) no wątpię, bo nigdy tak nie miałam późno.
Idę jeszcze w poniedziałek sprawdzić czy pękło.

w tym cyklu wyjątkowo pamiętam o testach owu. Zobaczę czy się pokryje z temp i usg.

Z nowości biorę Nac. Na ten cykl nie miał wpływu (brałam od 3dc-6dc 2-3 kaps). Teraz biorę po 1 kapsdo końca cyklu. Zobaczymy czy wpłynie na następny cykl. Najbardziej mi zależy na chociaż dwóch pęcherzykach.
No i nowością w tym cyklu będzie luteina.

Piszę sobie wszystko tutaj, bo potem mogę zerknąć co i jak i kiedy :) Na razie jajniki działają naprzemiennie. W zeszłym cyklu z lewego, teraz z prawego. Wtedy ładne endo, zobaczymy jak do poniedziałku urośnie obecne. Lekarz powiedział, że wszystko pięknie, starać się i obserwować objawy wskazujące na owulację.

Wiadomość wyedytowana przez autora 19 maja 2021, 10:57

26 maja 2021, 08:29

Na monicie w poniedziałek było po owulacji, ciałko żółte było, endometrium 10,5mm. Zaczęłam luteinę.

Chciałabym w następnym cyklu złapać moment gdzie będę tuż przed owulacją. Tak, żeby móc potwierdzić kiedy dokładnie była.
Teraz w 10dc pęcherzyk był 18mm, 15dc stwierdzone ciałko żółte.
Wg OF owu była w 12dc. Z 18 mm mógł pęcherzyk urosnąć w dwa dni tak aby pękł ?

28 czerwca 2021, 09:18

Kończy się drugi cykl po dodatkowej immunosupresji.
Niestety bez żadnego podglądu, bo byłam na kwarantannie....
Mąż zachorował. Miał gorączkę przez 5 dni non stop, słabo reagował na leki.
Mam obawę, że tyle miesięcy pracowania na wyniki nasienia poszły.....
Ostatnio badał się w marcu, więc teraz powinien powtórzyć w czerwcu ale podjęliśmy decyzję, że przekładamy na sierpień. Nie chcę się załamywać jeżeli wyniki faktycznie poleciały....

W piątek robiłam sobie przeciwciała na covid czy przechorowałam. Przeciwciała ujemne, więc tego samego dnia się zapisałam i zaszczepiłam.
I tu się trochę zaskoczyłam, że się nie zaraziłam. Biorę jedną immunosupresję na stałe, a drugą miałam od Paśnika i ona powinna jeszcze działać. I czy te leki faktycznie działają ? Pierwszy lek biorę na wzjg aby właśnie osłabić układ odpornościowy aby sam siebie nie atakował. Skoro brałam "podwójną" immunosupresję to chyba ta odporność powinna być niska ?
Spaliśmy razem w łóżku (potem się przeniosłam do drugiego pokoju, bo jak gorączkował to się obydwoje nie wysypialiśmy bo się wiercił strasznie). Jak kasłał to zwracałam mu uwagę aby zasłaniał buzię i nie kasłał na mnie (i tak zapominał i potrafił kaszlnąć mi prosto w twarz :P )

I jak byłam trochę bardziej podbudowana, bo poprawiły się jego wyniki a ja mogłam w końcu zastosować leczenie od Paśnika to teraz moja motywacja i wiara w to, że się uda znowu jest bliska zeru.
Podczytałam dzisiaj wątek długoterminowych staraczek, które są teraz w ciąży i powiem szczerze, że zrobiło mi się mega smutno. Pisały tam o tym jak czują pierwsze ruchy i jakie to jest wspaniałe. I widzę różnicę między tym wątkiem a wątkiem ciążowym innych staraczek. Tutaj są te ciąże bardzo wyczekiwane (co nie znaczy, że inne mniej), w zdecydowanej większości długoterminowe, nawet po kilka lat. Dziewczyny, które miały zaraz podchodzić do in vitro, z niedrożnymi jajowodami (czekające na laparoskopię, a jednak udało się jakimś cudem naturalnie), dziewczyny z problemami immunologicznymi (z wynikami bardzo podobnymi do moich). Gdzie ciąża przyszła praktycznie z zaskoczenia, po długoletniej walce.
I tym dziewczynom z tego wątku kibicuje szczególnie mocno, bo wiem jak się czuły, bo sama staram się bardzo długo....
I czasem wchodzi taka myśl, że ja tego co one nie doświadczę.....

Słuchałam kiedyś jednego podcastu, gdzie dziewczyna starała się długo i bezskutecznie. I zrezygnowali ze starań pod okiem lekarza a podeszli do procedury adopcyjnej. Powiedziała takie zdanie, że nie ważne czy dziecko jest z brzuszka czy z serduszka. A czy dla mnie to jest nie ważne ?
Czuć pierwsze ruchy dziecka ? Zobaczyć po raz pierwszy osóbkę, która jest stworzona ze mnie i z męża ? Jest tylko i wyłącznie nasza i stworzona z miłości ? Widzieć pierwszy uśmiech, pierwsze kroki, pierwsze słowa "mama", "tata" ?
Czy to samo bym poczuła gdybyśmy adoptowali dziecko ? Nie ważne czy z brzuszka czy z serduszka ?
Najczęściej w procesie adopcyjnym można adoptować starsze dziecko. Tyle to trwa, zresztą teraz podobno jest jeszcze gorzej ze względu na fakt, że dzieci do adopcji trafiają później niż kiedyś, m.in ze względu na profity od państwa ( wiem, że nie w każdym przypadku tak jest ale niestety ma to wpływ). Zatem adoptując takiego 3-4 latka, który już swoje przeszedł czy bylibyśmy w stanie temu podołać ?
I może się komuś to wydać płytkie, bo przecież powinno się kochać każde dziecko i dać mu dom i nie patrzeć na wiek. Jednak zgłębiając temat to nic nie jest proste.... Im później dziecko trafia to OA tym często większe ma "problemy", przeszło więcej złych doświadczeń(? nie wiem jak to ująć). Plus omija nas moment pierwszego uśmiechu, pierwszej zupki, pierwszego kroku.....

Mąż od dawna wspominał o adopcji. Wydaje mi się jednak, że facet trochę inaczej do tego podchodzi. Tak czy siak nie on nosi dziecko pod sercem. On styczności z małymi dziećmi nigdy za bardzo nie miał. Instynkt rodzicielski u faceta też jest chyba inny. Ja byłam zdania, że jak nam się nie uda naturalnie to wtedy podejdziemy do adopcji. Ale kiedy będzie ten moment, że powiem "dobra, to jest czas aby zakończyć starania" ?
Strasznie to wszystko trudne.....
Jak widzę, że są dziewczyny, których starzy mają po kilkadziesiąt lub nawet kilkaset (!) milionów plemników, a też nie mogą zajść w ciążę to gdzie my z naszymi mizerotami ? gdzie przez ponad 5 miesięcy udało się w końcu uzyskać w całości troszkę ponad 20 mln ? I gdzie problem męski to nie jedyny problem ????

Gdyby nie to, że mam wyczerpującą się rezerwę jajnikową to najchętniej zrobiłabym przerwę od tego wszystkiego......

Wiadomość wyedytowana przez autora 28 czerwca 2021, 09:23

12 lipca 2021, 09:27

w tym cyklu jednak również zrezygnowałam z monitu.
W zeszłym tygodniu robiłam standardowe usg piersi i wyszło coś niepokojącego w węzłach chłonnych.
Dzisiaj mam wizytę u lekarza. Prawdopodobnie zleci biopsję.
Także stwierdziłam, że w tym cyklu trochę odpuszczam. Najpierw muszę wyjaśnić co tam się popieprzyło.
Zresztą lekarz spytał w którym jestem dniu cyklu (byłam w 5dc), bo piersi na usg wyglądają jak w drugiej fazie. Także ten... Powiedziałam mu, że w tym roku jakieś cyrki, bo zdarzyło się, że miałam potwierdzoną owulację w 6-7dc. A on "aha, czyli problemy hormonalne"

Tak mnie to usg wybiło z rytmu, że nie wiem. Chodzę co roku i jedyne co się ostatnio działo to torbiele ( w zeszłym roku w lipcu biopsja cienkoigłowa, bo torbiel 17mm, teraz w tym samym miejscu 14mm). Staram się o tym zbyt dużo nie myśleć, bo wiem, że dzisiejsza wizyta i tak mi nic nie rozjaśni, bo prawdopodobnie dostanę skierowanie na badanie i trzeba będzie czekać :/
oprócz torbieli 14mm i 5mm mam tak: "w lewej liczne, przeważnie odczynowe w/ chłonne do 17mm długości, ale jeden o wymiarach 10x7x6 mm, bez widocznej wnęki ! Do weryfikacji. BIRADS 4"

Z racji mocno powściągliwej postawy lekarza wykonującego badanie, robienie tryliarda zdjęć w jednym miejscu, oraz wykrzykników w opisie zestresowało mnie to mocno. W necie przeczytałam tylko pobieżnie co znaczy taki węzeł i więcej nie szukam, nie przeglądam.
Liczę do 10 i głęboko oddycham.

14 lipca 2021, 08:48

W poniedziałek miałam wizytę u onkologa. Jak czytała opis usg to wybałuszyła oczy. Jeny nawet nie potrzebowała mi nic mówić, jej reakcja mi powiedziała dużo. Zbadała mnie i powiedziała, że nie czuje węzłów i że to dziwne, że wyszedł taki wynik. Pytała się o stany zapalne i czy mnie nie przewiało. No ale nie.
Dała skierowanie na biopsję, kazała się zapisać do tego lekarza który mi robił usg (on też onkolog).
Na szczęście na biopsję zapisałam się na następny dzień.
Czyli wczoraj.
Lekarz wykonujący badanie powiedział, że węzeł jest miękki a to dobrze rokuje.
Na wizytę z odbiorem wyników zapisałam się na 2 sierpnia.
Proponowała w rejestracji 9 sierpnia (bo będzie większa pewność, że będą wyniki) ale stwierdziłam, że tak długo czekać nie chcę. Zapisałam się na 2 i powiedziałam, że w piątek przed wizytą zadzwonię się upewnić czy są wyniki. Jak nie będzie to najwyżej przełożę wizytę.
I tak to 3 tygodnie czekania.

8 września 2021, 10:05

o rany ale długo nie pisałam......

chciałam co raz napisać, ale zwlekałam. Potrzebowałam chyba parę rzeczy przetrawić (a teraz chyba czas, żeby wypluć)

Ostatnio podjęłam decyzję, że muszę sporo sobie w głowie poukładać i w związku z tym mocno ograniczyłam forum. Kiedyś działało na mnie wspierająco i motywująco a teraz ma na mnie kompletnie negatywny wpływ. Większość jest w ciąży albo zaraz w ciąży będzie a ja jestem w miejscu gdzie one prawdopodobnie nigdy nie będą (i dobrze! ).

wracając do ostatniego wpisu to węzeł okazał się zmieniony przez rzekomy stan zapalny. Lekarka jednak powiedziała, że dziwne i zupełny brak objawów. Stwierdziła, że jej się nie podoba i kazała powtórzyć usg po 3 miesiącach czyli w listopadzie.

Mieliśmy powtórzyć badania nasienia w sierpniu. Przełożyliśmy jednak na wrzesień.
Jedyna opcja umówienia się do lekarza była na 18 września a wtedy idziemy na wesele więc odpada. Potem pojawił się termin na 25 września ale chyba w końcu odwołam. Raz, że w planie miała być to chyba ostatnia wizyta (lekarz mówił o roku leczenia) dwa, że stary już nie chce iść, trzy - ja już nie chcę aby brał więcej leków. Od ponad roku bierze leki m.in clo a nie dało to takiego efektu jaki byśmy chcieli (fakt zostało jedno badanie, które odłożyliśmy ze względu na przebyty przez niego covid z gorączką). Ponadto leki co miesiąc kosztują nas majątek.

Już jakiś czas temu myślałam o tym aby dać nam czas do końca roku. Chodzi mi tu o leczenie, badania i lekarzy. I ostatnie tygodnie ciągle pracowałam nad sobą aby temat "zaakceptować". Coraz częściej i intensywniej mam problemy z zaciskającą szczęką (efekt prawdopodobnie stresu) a co za tym idzie bólem szczęki, karku i głowy. A to się natomiast sprowadza do ciągłego poirytowania.
Wczoraj temat się chyba sam rozwiązał, bo dowiedziałam się, że szefowa zamyka firmę i pracuję do końca roku.
Zresztą stary też już jakiś czas mówi, że jego stanowisko pracy jest wątpliwe, bo ma coraz mniej pracy. Już od kilku miesięcy rozsyła swoje CV. Zatem jeżeli oboje zostaniemy bez pracy to ohohoho

Zaraz minie 6 lat starań (plus rok bez zabezpieczeń), więc szanse, że coś się zmieni są raczej małe. Tym bardziej, że stary ma wyniki takie jakie ma, a moje wyniki są gorsze niż u 40 latek.
Dodatkowo się wkurzyłam ostatnio, bo mój gastro zlecił badania na obecność metabolitów leku, który biorę dobrych kilka lat. I wtedy (na początku) po pół roku stosowania miałam te badania robione i wyszedł mi poziom lekko toksyczny. Zmniejszył dawkę leku a na pytanie czy trzeba powtarzać badanie powiedział, że nie. Teraz miałam w czerwcu teleporadę i zlecił mi to badanie (a to takie badanie, że sama nigdzie nie mogę zrobić, bo da się tylko na dziennym pobycie w szpitalu i oni jeszcze gdzieś to wysyłają). I wtedy nie trzeba było a teraz po 4 latach nagle trzeba ? I co wyszło ? Gówienko. Poziomy niższe ale w interpretacji łapiące się w tą samą rubrykę czyli toksycznie i potrzeba zmniejszenia dawki. Ha ha ha. Bardzo - kuźwa - śmieszne. I się zastanawiam czy to nie miało wpływu na płodność (Paśnik tylko kazał mi odstawić ten lek w ciąży, gastro powiedział, żeby nie odstawiać a w ulotce piszą, że nie można go brać starając się o dziecko i w ciąży - mózg rozj**any). Teraz już po ptokach, bo w tym czasie moja rezerwa jajnikowa poleciała na łeb na szyję a co za tym idzie jakość komórek. W między czasie doszło pogorszenie wyników starego i mamy co mamy a raczej nic nie mamy! (chyba, że znaczne uszczuplenie konta, bo poszło chyba kilkanaście tysięcy - po ok 11 przesłałam liczyć)

jak ktoś dotrwał do końca mojego monologu to pozdrawiam.
Musiałam powiedzieć to głośno, "nie staram się już z pomocą medyczną". Mam to w dupie. Będzie co ma być. Czas się pogodzić z tym jak się życie ułożyło. Widocznie jakiś był w tym cel. Plus czas szukać pracy....
1 2 3