W sumie to sama nie wiem czy dobrze zrobiłam idąc na dzisiejsze badanie Sono Hsg. Zbadali mi teoretycznie biocenozę pochwy , stwierdzili że mogę mieć wykonane to badanie , wyszło na szczęście wszystko ok, jedynie lewy jajowód poskręcany, cokolwiek to znaczy. Dziś też byłam umówioną z moją ginekolog na wizyte żeby rozpisać stymulację na ten cykl. W sumie to była w szoku ze poszłam na to badanie bez jej wiedzy i modliła się tylko by nic tam się nie działo zlego po tym znając moja historię infekcji z zeszłego roku.Teoretycznie we wrześniu z posiewu nie wyszło nic . Ale to było 3 miesiące temu. Mam brać teraz antybiotyk przez 5dni tak zapobiegawczo. Nic tylko ufać że ta biocenoza pochwy dała wiarygodny wynik skoro w tamtej klinice stwierdzili że mogę to mieć wykonane. Trochę mnie to przeraziło, bo w sumie mogę narobić czegoś gorszego niż jest.... Eh tak to jest z tą pieprzona niepłodnością , człowiek chwyta się wszystkiego co może dać jakaś nadzieję... No nic po antybiotyku od 13DC stymulacja lametta. Nie lubię tego leku za bardzo ale muszę dać mu drugą szansę, a może akurat... Hajsu dzisiaj wydałam ponad tysiąc na te badania. Ostatnio zaczęłam liczyć wszystkie wydatki poniesione na ten cel i na ten moment wychodzi straszna kwota... Pytanie ile to jeszcze potrwa ? Eh.
Strasznie mi się smutno zrobiło jak czytałam pamiętnik jednej z użytkowniczek. Strasznie jej kibicowałam bo zaszła przed świętami , a w styczniu okazało się że serduszko nie bije. I napełnił mnie taki strach że ja tu walczę żeby w ogóle się udało zajść, a tak na prawdę tam jest jeszcze 9miesiecy walki by urodzić i by nie było komplikacji, stresów itp. Eh.
Przytłacza mnie to... Nie chcę tu za dużo wchodzić, bo wtedy się nakręcam jak dziś. Wrócę pewnie 17 lutego po monitoringu, wtedy coś będę wiedziała nowego.
Do zobaczenia!
Coraz bardziej bym chciała uciec z roboty. Ale siedzę w niej, bo chciałabym mieć stabilizację finansowa jak już udało by się zajść. Boje się zmienić. Obiecałam sobie max do końca sierpnia potem odpuszczam na jakiś czas, no chyba że nie wytrzymam...
Daj mi Boże siłę!
Ogólnie to czekam ... Nie umiem wybić sobie z głowy pytania, czy się uda tym razem. Owulacja potwierdzona była tydzień temu w weekend. W środę byłam na monitoringu i dr przepisała mi Ovitrelle po 1/3 dawki co drugi dzień przeplatelane z progesteron besins. Kończę to w sobotę za tydzień i w poniedziałek za tydzień testowanie. Głupia jestem bo nie umiem sobie wybić z głowy tego i cały czas doszukuje się jakiś objawów które i tak mogą być zakłamane z powodu tego Ovitrelle.
Boże jakbym chciała, żeby się udało!
Wracam do staraczek, co mnie czeka w tym czasie starań tego nie wie nikt tutaj, a ja sama będę to odkrywać przez najbliższe tygodnie, miesiące, Boże dopomóż byle nie lata! Jak jest na dziś? Mam synka 20 miesiąc bycia matką za mną. Jest czasami strasznie ciężko, bo trafił się agent o niesamowitej energii i wszędzie go pełno (zupełne moje przeciwieństwo, jeśli ktoś by się zastanawiał), ale kocham go nad życie i nie zamieniłabym tego, że go mam za nic w świecie. Dlatego ostatnio pojawiło się pragnienie powiększenia rodzinki. Myślę, że po cesarskim cięciu minęło już dość sporo czasu, co prawda nie byłam u żadnego urofizjoterapeuty, ale ginekolog przy badaniu nie wspomniała, żeby coś było nie tak. Moje cykle generalnie są żadne. Początkiem marca zakończyłam przygodę z karmieniem piersią i po długim czekaniu aż miesiączka przyjdzie sama wkurzyłam się i poprosiłam ginekolog by przepisała mi coś na wywołanie, więc znów zaczęło się branie tego paskuctwa. 26 kwietnia dostałam okres i od tamtego czasu cisza...
Znalazłam zioła ojca Sroki w szafce co prawda trochę leżały xD ale 14 czerwca zaczęłam je pic, a od 27.06 zaczęłam znów brać Utrogestan na wywołanie bo wg mnie nic się nie działo po tych ziołach. Zacznę je znów pic od nowego cyklu. Dziś mój drogi pamiętniku 70 DZIEŃ CYKLU!!! Nienawidzę tego PCOS ! Biorę progesteron do czwartku, ciekawe czy dostanę okres...
Generalnie następna wizyta u ginekolog 09.08 więc do tego czasu muszę coś zdziałać naturalnie, potem mam nadzieje stylumacja i oby coś pomogło tak jak za pierwszym razem, wtedy obstawiona lekami metformax, acard, encorton, estrofem, zastrzyk Ovitrelle i Progesteron Besins i tak o to mamy Szymonka, jestem ciekawa jeśli się uda, to co pomoże.
Pozdrowienia i dużo siły!
Dziś 4DC pierwsza stymulacja od 3 lat. Jaki zestaw? Metformax, Lametta, Encorton, Lenzetto i Acard. Czuje sie po tych lekach nie najgorzej. Co mnie czeka w nowym roku ? Na pewno za 6 dni powrót do pracy... co mnie tam czeka, co będę robić, czy będzie coś lepiej ? Tego nie wie nikt. Od mojego ostatniego dnia pracy minęło 1016 dni. Tyle też dni łudziłam się, że nigdy już tam nie wrócę. A jednak xD Czy to będzie dobra decyzja, to się okaże. Na pewno się rozleniwiłam. Stałam typowa Matka Polka z synem w domu. Co prawda na swoje życzenie, bo bardzo chciałam z nim być w tym czasie największego rozwoju, ale niestety- mnie to cofnęło w rozwoju totalnie. Stałam się takim dzikusem, który jak ma coś dorosłego załatwić to się boi. Nie pamietam juz wiele rzeczy, ktore robilam, a nie mam tego nigdzie zapisanego. Jedno jest pewne- będzie stresująco wesoło. Dlaczego zdecydowałam się wrocic ? Bo przed cały rok wychowawczego nie miałam w sobie na tyle siły by zmobilizować się do diety i ćwiczeń, by naprawić swoje PCOS. Bo calymi dniami przesiadywalam przy ksiazkach i TV, zawalajac swoje obowiazki tj sprzatanie i gotowanie. Bo puszczalam dziecku bajki by sobie posiedziec na telefonie. Bo nie raz nie chcialo mi sie ubierac tylko chodzilam w domu w jakichs szmatach z tlusta niepoczesana glowa. Bo stalam sie kims kim nie chce byc, czyli jaskiniowcem niezdolnym do zdrowych normalnych relacji ludzkich. Ja to jednak potrzebuje bata nad sobą i głowy nad gilotyna, żeby mnie krowę zmusić do robienia czegoś. Smutne, ale prawdziwe. Bardzo by mi się marzyło zajść w ciążę do lata. Ale co przyniesie życie nie wiadomo. Jedno jest pewne- nie ma już takiej presji jak poprzednio. Wtedy naprawdę myślałam momentami że nie uda się nigdy. I czlowiek żył w takiej depresji nie wiedzac, czy to leczenie ma w ogole sens. Mój Szymonek mimo tego, że jest mega wymagający i przejawia zachowania dziecka z ADHD jest moim całym życiem i nie zamieniłabym go na żadne inne dziecko. Co nas jeszcze czeka ? Jego pójście do przedszkola od Nowego Roku. Czy się tego obawiam ? W ogóle. W głębi serca wiem, że ten czas w przedszkolu da mu więcej niż siedzenie w domu ze mną.
Jestem trochę podekscytowana nadchodzącym rokiem, ale też pełna obaw.
2024 bądź dobry!
Jestem ciekawa swoich wpisów w Nowym Roku.
Ps. Drogi pamiętniczku, wracam tutaj na stałe:)
Śmiesznie się czyta ten wpis z grudnia, ta A. jeszcze nie wiedziala jaka paranoja ją czeka, jak długo będzie musiała z tego wychodzić, jak bardzo przytyje i będzie na psychotropach. Smutne to jest, bo potoczyło się to najgorszym możliwym torem. Ja jestem nieodpowiedzialna, bo poszłam wczoraj do gin mówiąc, że chce się starać , a nie powiedziałam o tych moich lekach i jestem przerażona, bo ciezko będzie mi je odstawić. Już dziś zmniejszyłam dawkę velaxinu na 75 i czuje się senna, mogłam w ogóle nie zaczynać brac 150. Choć prawda jest taka że chyba lepiej się czułam na tej dawce, ale co z tego jeśli z tyłu głowy mam dylemat co robic dalej... Płakać się chce, jak można sobie zryć tak beret, a to wszystko przez to, że zapomniałam już jak to jest pracować przynajmniej w moim przypadku. Nigdy mi się nigdzie nie podobało, więc co mi odwaliło, że będzie inaczej ? Jeszcze władowałam się w największe szambo na własne życzenie. Co dalej, jak będzie za kilka miesięcy, tego nie wie nikt.
Śmiesznie się czyta ten wpis z grudnia, ta A. jeszcze nie wiedziala jaka paranoja ją czeka, jak długo będzie musiała z tego wychodzić, jak bardzo przytyje i będzie na psychotropach. Smutne to jest, bo potoczyło się to najgorszym możliwym torem. Ja jestem nieodpowiedzialna, bo poszłam wczoraj do gin mówiąc, że chce się starać , a nie powiedziałam o tych moich lekach i jestem przerażona, bo ciezko będzie mi je odstawić. Już dziś zmniejszyłam dawkę velaxinu na 75 i czuje się senna, mogłam w ogóle nie zaczynać brac 150. Choć prawda jest taka że chyba lepiej się czułam na tej dawce, ale co z tego jeśli z tyłu głowy mam dylemat co robic dalej... Płakać się chce, jak można sobie zryć tak beret, a to wszystko przez to, że zapomniałam już jak to jest pracować przynajmniej w moim przypadku. Nigdy mi się nigdzie nie podobało, więc co mi odwaliło, że będzie inaczej ? Jeszcze władowałam się w największe szambo na własne życzenie. Co dalej, jak będzie za kilka miesięcy, tego nie wie nikt.
U mnie ta sama sytuacja, w czerwcu ciąża a we wrześniu wiadomość, że serduszko nie bije... Obecnie drugi cykl po poronieniu, niestety muszę mieć po raz pierwszy wywoływana @. Ja 8 lat temu przeszłam laparotomie, jeden jajnik był przyklejony do jelita. I właśnie w tym jajniki było ciałko żółte. Więc u Ciebie jest nadzieja, że zabieg pomoże. Powodzenia