Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Ponad 3 lata starań. Niepłodność idiopatyczna - idiotyczna chyba! Albo genetyka albo immunologia.
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4

5 października 2013, 11:01

Namówiona wczoraj przez własnego osobistego Lubego wybrałam się z koleżankami na dyskotekę. Ja! Ja, poszłam na dyskotekę! Rzecz przydarza mi się może jakieś kilka razy w dobrym roku:)
Dziwne są teraz te dyskoteki. Obcy facet chciał mnie pogilgotać przechodząc. Koleżanka dostała lekkiego klapsa w pupę za wyprowadziłyśmy gościa do skutecznej ochrony. Dziewczyny wpijane właziły mi na plecy. A! i jeszcze czarowne tańce wokół torebek:) Chyba się starzeję.
Miał mnie odebrać Luby ok 24. Postanowiłam jeszcze jednak poruszać bioderkami do 1. Odwiozła mnie jedna z psiapsiuł. Wróciłam 1.30 i się zaczęło. Że za późno, że seksić się będziemy rano.
Rano? Rano trzeba będzie wyszykować Go na dyżur. Nie!
No i takim oto cudem sama postanowiłam napastować Lubego. Fajnie było:)
Nijak się ma stado chłoptasi z dyskoteki do mojego Cudownego Mężczyzny. Nijak!

Wiadomość wyedytowana przez autora 5 października 2013, 11:04

5 października 2013, 11:45

http://www.rynekzdrowia.pl/Serwis-Ginekologia-i-poloznictwo/Badanie-co-Polacy-wiedza-o-nieplodnosci,134549,209.html

6 października 2013, 19:28

Tydzień temu skończyłam brać antybiotyk. Drugi już po nietrafionym pierwszym. Od dzisiejszej nocy mam anginę. Boli mnie gardło na maxa. Mam temperaturę. Boli mnie właściwie wszystko.
Podczas dnia miałam wielogodzinny ból warg sromowych większych. Ból jak cholera nie do zniesienia. Może to wina feminelli albo zmiana ekspresji receptorów. Świetnie! Co mnie jeszcze złapie! Nawet nie mogę sobie walnąć antybiotykowego szota jak należy bo zawsze przecież mogę być w ciąży. A coś mnie dorwało i nie puszcza! Dupa dupa dupa!
Czy ja się skarżę? Tak! Właście to robię.
Idę się położyć. Bu!

7 października 2013, 16:49

Nowość! Na Feminellę vagi C jestem uczulona. Stąd ten ból warg sromowych.
Jak nie urok to przemarsz wojsk radzieckich.
Nadal chora, zawalona i cierpiąca :(

8 października 2013, 23:23

Jest lepiej. Jest o niebo lepiej.
Co do uczuleń, to nie wiem co myśleć. Feminellę za parę dni wezmę jeszcze raz:) Wtedy okaże się czy to z jej powodu:)
Dzisiaj śmierdzę czosnkiem. Domowe metody się sprawdzają. Lipa, rumianek, szałwia, miodek, czosnek, mleczko..... To wszystko działa!

9 października 2013, 11:31

Porada
Pamiętać mi tu, ze alkohol zmniejsza wchłanianie kwasu foliowego. Więc jak już musita się zapijać, to więcej chociaż kwasu łykać! Całuski! :)

9 października 2013, 12:25

Porada
DHEA - prasteron może mieć pozytywny wpływ na niepłodność.
Biorę 50 mg Stymenu dziennie. 3 tabletki rano i 2 wieczorem. Nie jest to może najtańszy suplement na świecie....ale za to już jakoś przebadany w tej kwestii. Polecam zapoznać się z informacjami na temat tego hormonu. Okazuje się, że nie działa tylko na męski problem wzwodu. Jest nazywany też hormonem młodości.

A tu link z informacją nt. badania kobiet leczonych na niepłodność z suplementacją DHEA
http://israel21c.org/health/health-supplement-triples-fertility-israeli-researchers-find/

13 października 2013, 14:44

Porada
Podczas spokojnej towarzyskiej kolacji zapytałam znajomą ginekolożkę z ogromnym doświadczeniem zawodowym jak wspomóc naszą płodność. Kobitka ma bardzo dużą skuteczność w ciążach.
Wypytała mnie o wszystko. Nasze badania są w normie.
Poruszyłam zatem 3 kwestie:

1. Koniecznie witamina C dla mojego Lubego. 3x dziennie po 200 mg. Dodatkowo do cynku i l-karnityny. Antyoksydanty dla nas obojga to podstawa.

2. Dla mnie kwas hialuronowy dopochwowo dla polepszenia nawilżenia. W niczym to nie przeszkodzi a może pomóc. Więc kupię sobie mucovagin.

3. Na którejś z konferencji dla ginekologów poruszono temat przyczyn niepłodności. Zauważa się związek między częstym przebywaniem na świeżym powietrzu a płodnością. Nawet może nie o sam ruch chodzi ale o przebywanie. Otóż rolnicy, to grupa, która ma z niepłodnością najmniejszy problem. Wstają z kurami a potem zawsze coś na zewnątrz jest do zrobienia. Więc dotleniajmy się:)

13 października 2013, 15:54

Porada
I woda mineralna .... mineralna! Nie jakaś tam o kant d rozbić źródlana. I najlepiej w szklanych butelkach.

14 października 2013, 09:13

Niech mnie....
Byliśmy ma Kongresie. Biegałam po hotelu jak kot z pęcherzem, tyle było różności do załatwiania. Jedyny plus to basen na 43 piętrze i cieplusie jaccuzi.
Poza tym w pip pracy. I do tego trzeba było dobrze wyglądać.
No i wróciłam z zapaleniem krtani. Teraz już nawet mówię ale za to zeszło mi na oskrzela.
Piję ziółka. Czosnek stał się moim głównym pożywieniem:)
Ile jeszcze?

14 października 2013, 13:05

Porada
http://lifestyle.wp.tv/i,Kolejne-dowody-na-szkodliwosc-BPA,mid,1319128,index.html?ticaid=6117b5#m1319128

15 października 2013, 20:50

Nie wiem właściwie o czym miałabym pisać. Mam chyba po dziurki w nosie tematu niezachodzenia w ciążę. Tego, że ciągnie się to w pip długo. Że włosy mi po tych suplach ze łba wyłażą. Że nastroje zmieniają się czy biorę te świństwa czy ich nie biorę. Że po usunięciu parę lat temu guza z cycka onkolog zakazał brać jakichkolwiek hormonów. A tu proszę! Było już tyle pierdzielonych stymulacji a około lutego szykuje się następna.
Że powoli zapominam o spontanie. Że napinam się jak baranie jajka. Że miało być inaczej a plany w dupę jeża się nie kręcą. Że scenariusz filmu dziwnie się nie dokonuje.
Czy ja wątpię?

Skupmy się na faktach. Nie młodnieję! Luby też nie. Chwytam się różnych metod. Zdrowo żyję. Stresu z życia nie wymiotę ot tak po prostu. Może mam jakąś chrzanioną blokadę nabytą w dzieciństwie. Może moja macica choć śliczna to nie życzy sobie rozciągać się do innych rozmiarów niż obecnie posiada? Może nam nie pisane? Może trzeba się na karierze skupić? Albo wygrać w totka i leżeć wentylem do góry?
Zapętlam się. Fakty! Mama moja poroniła kilka razy w swoim jeszcze kiedyś młodym życiu. Geny mam ciut zwichrowane. Ciut chorowita jestem. Za to mój Luby okaz zdrowia. Genetyczny ideał!

Nie płaczę już. Wkurzam się czasami. Dziś pomimo spaceru, pysznego obiadu i ogromnego deseru smucę się, że nam się jakoś takoś do diaska nie udaje.

Wiadomość wyedytowana przez autora 15 października 2013, 20:51

16 października 2013, 09:20

Eavonne zainspirowałaś mnie do napisania poniższej notki.

Diagnostyka....wstydliwa, czasami w pewien sposób poniżająca. Jak to było z nami.
Luby lekarz a ja od wielu lat w branży medycznej. Niby badania i wszelka diagnostyka jest dla nas logiczna i zrozumiała. Pamiętam jednak, że chociaż przechodzimy diagnostykę zapewne ciut łatwiej niż pary rzucone w temat tak nagle, to te wszystkie procesy pozostawiają w człowieku niesmak. O tym co mi w tym wszystkim pomogło, to za chwilę.
Badania nasienia Luby wykonywał wielokrotnie w małym przyciemnionym pokoiku. Nie bagatelizowałam tego, że nie jest to dla Niego miłe. Starałam się podtrzymać na duchu tak jak On mnie podczas wszelakich badań z nogami rozkraczonymi na oścież.
Dla osób z problemem oddania nasienia w klinice są specjalne prezerwatywy, w które można oddać nasionka w domku podczas zabaw z żoneczką. Koszt jednak nie jest mały. Cena w klinikach ok 200 zł ale przez net można zamówić za 70-80 zł. Wspierajmy naszych mężczyzn w takich sytuacjach, bo często ciężko Im się w tym wszystkim odnaleźć.
Mój dał radę ale wiem, że nie było to dla niego przyjemne.
A teraz .... co nam pomogło przejść przez diagnozy, zastrzyki, rozkraczanie, bolesne badanie drożności, narkozy do wycięcia poliów czy pobrania pęcherzyków, inseminacji czy podania zarodka....
Wydaje się to może dziwne ale...Podejście techniczne. Organizm jest bardzo skomplikowanym mechanizmem. Jak zegarek się psuje oddajemy go do zegarmistrza. Jak auto szwankuje to lecimy do serwisu. Z naszym ciałem jest podobnie. Jest ono narzędziem do życia. Żeby odnaleźć dysfunkcje trzeba się podiagnozować. Poleczyć. Nie skupiać się na tym, ze czujemy się przedmiotowo. Myśleć o celu jakim ma być Dziecko. Nie załamywać rąk nad tym co niefajne tylko skupiać się na tym, że mamy możliwość zbadania się i poszukania przyczyn.

Też miewam dołu. Smutki i niechęci. My kobiety pod wpływem hormonów zmieniamy się z płaczliwej smutaski w buchającą energią lasencję. Faceci może tak nie miewają ale przeżywają niepowodzenia. Musimy trzymać się z naszymi partnerami razem. Rozmawiać spokojnie. Poznawać swoje obawy i za rękę iść do przodu. To tylko badanie nasienia. Będzie zapewne jeszcze parę różnych innych badań. Ale dacie radę. Może nie uzyskacie odpowiedzi. Może przyczyna jest błaha. Szacun jednak za to, że staracie się. Że za parę lat nie będziecie mieli pretensji do siebie, że temat olaliście.
Ściskam.

17 października 2013, 08:37

I znowu inspiracja do zapisku....
Moja mama jest inna....

Ło! Jak miałabym określić relacje ze swoją? Masakryczne napięcie emocjonalne na samą myśl możliwej z Nią rozmowy. Zapewne nikt czytając ten zapis, nie zrozumie dlaczego tak między nami jest... Bo to temat na bestseller. W sumie os miesięcy z Nią nie rozmawiam. Mieszka jakieś z 300 km ode mnie. Kocham ją pomimo, że "jest inna" i nasze relacje są tak zachwiane, że lepiej jest jak nie rozmawiamy. Ja jestem wtedy bardziej zen a od donosicieli słyszę, że Ona miewa się doskonale. Ciekawe jest to zjawisko bo jak ja mam z nią kontakt, to zawsze jest do dupy. Ja już nie mam do mojej Rodzicielki zarzutów....no może wsadziłam je w kieszeń. Było to było. Ale po co powtarzać błędy? Nie uczy się ta moja mami na własnych błędach a popełniła ich jako matka więcej niż jakakolwiek z Was mogłaby sobie wyobrazić.
Tęsknię za Nią ale dla dobra wszystkich....dobrze jest jak jest. Ona beze mnie jest spokojniejsza a ja bez niej .... wolna, szczęśliwa, bez oznak depresji, bez płaczu, bez bólu.
To straszne. Zwłaszcza jak pomyślę, że to moja mama. Że to jedyna osoba z którą mam takie relacje ....albo właściwie ich nie mam.

Nie oczekuję zatem od Niej niczego. Bo nie jest zdolna do niczego. Do niczego tego co mogłaby dać jeszcze mi moja własna Matka. Czy mam żal i pretensje? Nie! Ludzie popełniają błędy. Nie można oczekiwać krystaliczności od rodzica. To tylko człowiek. A ja u mojej Mamy nie szukam już niczego bo wiem, że tego nie znajdę.

Ma oczywiście sporo zalet :) Ale o tym kiedy indziej.

Wiadomość wyedytowana przez autora 17 października 2013, 08:39

22 października 2013, 20:37

Postanawiam co następuje.... a zawsze może to ulec zmianie, bo tylko krowa zdania nie zmienia...:

Czekać sobie spokojnie na przyszłoroczne in vitro i tyle. Poserduszkujemy w okolicach owu ale bez najmniejszego ciśnienia. Tyle czasu nie wychodzi więc po co się nakręcać?
Żeby nie było...nakręcanie czy jego brak, efekt nieosiągnięty. Bu!

Tak niewiele planów się urzeczywistnia. Są rzeczy na które mamy wpływ i te rzeczy łatwiej osiągnąć. Są rzeczy, które choćby skały srały nie chcą się nam pokazać.
Więc walejszyn skrupulatne mierzenie temperatury.
W moim przypadku, kiedy poznałam swoje cykle, i 2,5 letnie starania nic nie dały, kolejne kalendarzykowanie nie przyniesie nam większego cudu. Lekarz z kliniki doskonale zna moje cykle a i tak do in vitro będzie mnie stymulował, więc te cykle jakby tracą na znaczeniu. W związku z tym pomierzę tempkę po @ i tak do owulki. Po owulce odpuszczę. I tak do ..... Sama nie wiem do kiedy.

23 października 2013, 14:14

Nie lubię miesiączek!
Nie dość, że już przed czuję się źle i obżeram się jak świnia, bo organizm na zaś chce już zapasów, to jeszcze sam przebieg jest do bani. Pomijając ściskający przenikliwy ból zachowuję się jak zombi, chwilę przed a potem w trakcie. Do tego niech mnie nikt nie tyka bo wybucham z pierdylionową siłą odrzutową.
Bu!
No i puchnę w okolicy brzucha co wyklucza zakładanie jakiejś połowy ubrań. Łykam jakieś nospy srospy apapy pierdapy....
I co z tego, że mniej więcej wiem, w jaki dzień uderzy? Bo czy w nocy czy z rana, to i tak nie znam dokładnej godziny.
Do tego wszystkie te higieniczne zabiegi żeby nie pozostawić śladu po przemarszu wojsk czerwonych. Szkoda środowiska na produkcję tych tamponowo-podpaskowo-wkładkowych ustrojstw. I do tego sex odpada bo gin powiedział, że zwiększamy ryzyko infekcji. Szlag!
Cholera, jak pamiętam to mam te okresy a jednak z ich bytnością nie mogę się pogodzić.

Bunt! Nie życzę sobie mieć miesiączki....tak choćby przez jakieś 9 miesięcy!

8 listopada 2013, 11:34

Nie da się nie mieć nadziei, nie myśleć.

Zwłaszcza jak codziennie tutaj goszczę. Obserwuję, czytam, piszę. Kiedy pojawia się zielona kropeczka na wykresach innych Kobitek, to z radości opluwam ekran ciesząc się w niebogłosy.

Moja przyjaciółka wysłała mi na maila zdjątko dzieciątka, które nosi w brzuchu od paru tygodni. Prowadząc auto rozmawiałam z nią przez jeden telefon, na drugim wlepiałam gały w zdjęcie..... jednocześnie uważając na deszczową drogę. Piszczałam z radości.

Życzę innym i sobie ciąży! Wielu ciąż! Płodności na maxa! Pozytywnie życzę Tobie i Tobie!
A tym co już w ciąży są, życzę żeby ten okres był piękny, żeby dzieci były zdrowe! Żeby wszystko było w jak najlepszym porządeczku!
<3

11 listopada 2013, 19:40

Kiedy jest dół....
Przytulam się do mojego Ukochanego. Jest duży, silny, mądry i jakimś cudem udaje Mu się zdjąć ze mnie smutek albo lęk.
To piękne uczucie .......oddać Mu się pod opiekę i czuć się zrozumianą. Kiedyś nie potrafiłam tak zaufać. Teraz bez tego nie wyobrażam sobie naszego udanego związku. Jest mi najbliższy. I na tyle mądry że rozumie nawet to, że moje gorsze samopoczucie nie musi mieć jasnej przyczyny. Jest lekarzem ale to nie dlatego. To dlatego, że z Nim rozmawiam. Że staram się mówić Mu o każdym najmniejszym dziwnym odczuciu. O lękach, słabościach i smutkach.

...a następnego dzionka będzie lepiej. Radośniej. Bo potrafię zaufać. Nie zamykam się.

Wiadomość wyedytowana przez autora 12 listopada 2013, 07:50

13 listopada 2013, 21:59

To kolejny cykl w którym czuję, że się nie udało. Dzień 25 i znowu plamienie.
Czy jest mi przykro? Jest. Nie płaczę, nie załamuję się. Jest mi jednak przykro.
No nic....luty ....marzec ....następne podejście do in vitro. Trzeba spiąć pośladki i dać radę.
Idę się przytulić do mojego Miśka. Podziękuję jeszcze raz za to, że Go mam.
Rano trzeba wstać i drałować 300 km tam i 300 z powrotem. Życieeee....

A! Coraz bardziej nie znoszę jeżdżenia samochodem. Chociaż na dzisiejsze słoneczko i 10 st C nie mogę narzekać. Jechało się nawet nawet do momentu jak mi ciśnienie podniósł pewien mało skupiony kierowca.

W sobotę Luby ma urodziny. Coś fajnego muszę wymyślić.

15 listopada 2013, 10:47

No to mamy nowy cykl i nowe szanse!
Byle by się nie łamać. Załamanie jest nielogiczne i już!
Złapała mnie dość bolesna @, ale daję radę. I mój Luby daje ze mną radę.
Jutro ma urodziny. Spędzimy je we dwoje . ale mam plan! Będzie fajnie i z atrakcjami!
No a teraz tyłek spinam i trzeba wyjść w miasto pozałatwiać to i tamto!
1 2 3 4