X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Potrzeba pisania
Dodaj do ulubionych
1 2 3

11 listopada 2019, 15:46

25dc. Idzie ku dobremu? Plamienia sa, brzuch boli, wiec tylko patrzec jak chlusnie i to pewnie w robocie. Nic. Jeszcze dwa-trzy cykle i mnie naprawia. Wazne, ze epizody wyjatkowo krotkich cykli chwilowo zazegnane.

12 listopada 2019, 09:56

Zdenerwowalam sie z rana. Poniewaz nie ma mnie w Polsce, sprawa spadku mieli zajac sie mama i brat. Prosilam, zeby termin u notariusza zrobili tak, zebym byla w stanie dotrzec, czyli najlepiej w czasie mojego urlopu. Najpierw przepadl urlop pazdziernikowy, bo nie zrobili kompletnie nic. Teraz swiateczny tez przepada, bo jednak nie do notariusza, a do sadu dadza papiery, a ten wiadomo losuje sobie termin za okolo trzy miesiace. Wychodzi styczen, kiedy to mam zaplanowana operacje. Gdyby zaniesli do notariusza, bylabym w stanie wyrwac sie w pierwszym tygodniu stycznia do Polski i odhaczyc pierwsza sprawe. Ale nie, jednak sad. Nie mam zaniaru podporzadkowywac sie pod sadowy termin, bo bede po operacji. Tym samym mam to oficjalnie gdzies, niech sobie robia, co chca, beze mnie i tak nic ruszyc nie moga, a ja sie tam nie wybieram. Wezme ten cholerny spadek ze soba do grobu i juz. Jak takie to trudne zlozyc glupi wniosek. Nawet samochodu nie wymeldowali. A niech placa podatki, ubezpieczenia, w dupie to mam. Mogli od razu dac mi papiery, zalatwilabym prawnika tutaj. Chcieli taniej, to nie beda mieli wcale i beda musieli dokladac.

Dawno taka zla nie bylam. Nigdzie nie jade, nic nie zalatwiam, nic nie podpisuje. Jestem chora i leczenie to dla mnie priorytet, reszta tyle mnie obchodzi, co ja reszte swiata, czyli gowno.

13 listopada 2019, 18:55

1dc. Chyba. Czarne plamienie, skrzepy, troche krwi. Ale nie boli na razie. Ciekawe jak bedzie dalej.

14 listopada 2019, 19:50

Dalej to tak, ze znacznie mniejsze to krwawienie niz zwykle, do tego krew bardziej gesta. Tak, dokladnie tak, gesta, z kawalkami tkanki (sluzowki). Doznania bolowe w okolicy brzucha znikome, wszystko skumulowalo sie w krzyzu. Tak boli, ze az szczypie i ibuprofen nie daje sobie z tym rady. Do tego brak apetytu, oslabienie, biegunka. Czekam na ciag dalszy.

15 listopada 2019, 22:56

No i jest powodz! Jak mi tego brakowalo! Te pierwsze dwa dni takie niemrawe byly, juz myslalam, ze mi doktor podczas tej histeroskopii cala macice wyluszczyl pobierajac wycinek. Nic z tych rzeczy, o 3 nad ranem zmienialam majtki, a w pracy co dwie godziny z zegarkiem w reku biegalam wymieniac podpaski, z ktorych juz prawie cieklo. Blogostan ow trwa do tej pory. Oczywiscie jezdzenie nie wchodzi w gre, bo przelatuje przeze mnie z predkoscia swiatla. O zawrotach glowy i oslabieniu nie ma sensu wspominac, bo sa logiczna konsekwencja. Na deser ostry bol krzyza lub lepiej zatoki odbytniczo-krzyzowej zwanej potocznie zatoka Douglasa. Naturalnie zluszczaja sie w niej zrosty. Jak cudnie jest rozumiec wlasne cialo!

Wiadomość wyedytowana przez autora 15 listopada 2019, 22:58

17 listopada 2019, 15:52

Pol nocy pies sie krecil, weszyl i szczekal, a nad ranem znowu snil mi sie tata. Pies ciagle niespokojny, malo tego, pies sasiadow tez zaczal wyc, a w nocy to pol wsi koncertowalo do spolki z moim. Zbieg okolicznosci ostatnich dni napawa optymizmem na przyszlosc, spotykam ludzi, ktorzy albo tylko mnie motywuja do dzialania, albo jeszcze realnie pomagaja. Nie chce zapeszac, dlatego przemilcze, kto i co, ale wydaje mi sie, ze tata ma z tym wszystkim cos wspolnego. Mimo ze te psie ujadanie niby bez powodu jest przerazajace, a sny o pogrzebie malo przyjemne, to jesli rzeczywiscie jest jak mysle, nie ma innej drogi pomiedzy swiatami. Strachu nie czuje, za to spora nadzieje, ktora pokladam miedzy innymi w ludziach mi zyczliwych.

18 listopada 2019, 13:58

W nocy ten sam scenariusz co wczoraj. Pies koniecznie chce wyjsc, po powrocie znowu sni sie tata. Co chcesz mi powiedziec? Nic dzis nie poszlo tak, jak chcialam, ale i tak zrobie jak mialo byc. Jutro tez jest dzien.

19 listopada 2019, 12:06

Nie moge sie dodzwonic do sadu o pokrycie kosztow sprawy. Maja takie godziny otwarcia, w ktorych jestem w pracy i to dosc zajeta. Chyba wezme dzien wolny i wybiore sie tam osobiscie. Poza tym "moj" zaprzyjazniony adwokat chce spotkac sie znowu w sprawie rozwodu. Nagle sobie o mnie przypomnial. Mozemy pogadac, czemu nie, ale i tak sad mnie nie ominie, w koncu on tez za darmo tego nie zrobi. Poza tym wydaje mi sie, ze tata tez chce mi z tym pomoc, starego nigdy nie lubil i bardzo chcial, zebym sie rozwiodla. Moze jakis bonus dla mnie w spadku na to przewidzial i probuje mi to powiedziec. Tak czy inaczej, umawiam zaraz tego "mojego" prawnika, koszty to problem na potem.

Wiadomość wyedytowana przez autora 19 listopada 2019, 12:07

20 listopada 2019, 12:47

Przez wczorajszy maly "wypadek", a raczej "upadek" w pracy, boli mnie brzuch. Zglosilam to juz i beda bardziej uwazac, ale boli az do mdlosci.
Poza tym nic nowego. Stary jakby czuje co sie swieci, bo probuje byc mily i o jakims urlopie zagaduje. Niestety, musztarda po obiedzie i ketchup po frytkach, z nim to ja sie juz nigdzie nie wybieram.

22 listopada 2019, 18:23

Stalo sie to, co mialo sie stac. Papiery podpisane, machina ruszyla. Wybralam sie z "moim" prawnikiem na przepyszny obiad, ale moglam w zasadzie juz przy zamawianiu domyslec sie, co bedzie dalej.

Lokal z tych eleganckich posrodku starego miasta, typowa adwokacka klientela. Na wejsciu powitanie wlasciciela knajpki: "Hej A., to nowa?" Coz, najpozniej teraz powinna zaswiecic sie czerwona lampka. Podano krewetki. Oczywiscie On na wstepie zaznaczyl, ze stawia. Owoce morza sa powszechnie uwazane za silny afrodyzjak. Ja zwyczajnie uwielbiam krewetki, wiec nie zwracalam uwagi na coraz bardziej natretna czerwona lampke.

Wiedzial, z czym przychodze, wiec zaczal w zasadzie o sobie. Tylko ten wstep taki patetyczny Mu wyszedl: "Codziennie mysle o tobie i jest mi przykro, ze tak atrakcyjna kobieta ma tak nieciekawe zycie osobiste." Coz, faceta poznaje sie po tym jak konczy, wiec darujmy Mu ten wstep. Plynnie przeskoczyl na swoje, "o dziwo" nieudane malzenstwo. Bo chodzi o to, by mowic na tym samym poziomie i tego samego oczekiwac od zycia i bla bla bla. Dopiero przy haselku: "Gdyby nie syn, tez bym sie rozwiodl", musialam ostro zaprotestowac.

Przenieslismy sie do biura. Pustego biura, zaznaczam, w ktorym nie bylo juz nawet sekretarki, ktora mnie wczesniej, przed obiadem, zaprowadzila do Jego pokoju. Podpisanie papierow poszlo sprawnie, nawet koszty zostaly od razu zalatwione.

Poniewaz On patetycznie zaczal, uderzylam w te same tony: "Tata na pewno jest teraz szczesliwy, tak bardzo pragnal tego rozwodu." Podalam Mu reke na pozegnanie, ale On z calej sily mnie objal i przytulil. Jest duzo ode mnie wyzszy, slyszalam jak mocno bije Mu serce, bylo na wysokosci mojego ucha. Lekko odwzajemnilam uscisk, wtedy On zaczal wdychac zapach moich wlosow i nachylil sie, zeby mnie pocalowac. Szybciutko uwolnilam sie z objec, odwrocilam na piecie i rzuciwszy sploszone: "Czesc" ucieklam az sie kurzylo!

Do tej pory mam motylki w brzuchu jak o tym mysle. To sie kiedys stanie, na pewno, ale przeciez nie tak od razu. To nic, ze troche ponad rok do siebie wzdychamy po katach. On dopiero teraz okazal zainteresowanie, wiec zwyczajnie wypada sie odrobinke pouwodzic i zrobic to w cywilizowany sposob, a nie zaraz przy pierwszej okazji.

Wiadomość wyedytowana przez autora 22 listopada 2019, 18:24

23 listopada 2019, 21:33

To nie jest tak, ze On wtedy o postepowaniu zapomnial. On mial od poczatku plan. Tak naprawde, wczorajsza rozmowa o rozwodzie nie byla pierwsza. W zasadzie zanim sie tu wprowadzilam, bylam z tym u Niego, tylko wtedy Jego zona troche przedobrzyla, ja nie bylam na sto procent zdecydowana, wiec On na sile nie mogl zrobic nic.

Potem postanowilismy wyeksmitowac starego sadownie. Jego zona znowu sie wmieszala, ale tym razem bez znaczenia dla sprawy. Tutaj w Niemczech, do rozwodu moze dojsc dopiero po roku separacji. Dokladnie rok temu On napisal takie pismo. Nie jest wiec przypadkiem, ze odezwal sie teraz. Teoretycznie rok separacji wlasnie minal.

24 listopada 2019, 08:26

Coraz bardziej osobisty robi sie ten pamietnik. Wylewam tutaj najwieksze sekrety mojej glowy. Taka jakby terapia zamiast u psychologa.

Wlasnie diagnozuje u siebie kolejny syndrom: syndrom bohatera. On staje sie w moich oczach moim Bohaterem, Ratownikiem i Obronca. Faktycznie taka Jego praca i robi to zawodowo, moja podswiadomosc jednak kaze patrzec na Niego jak na Wybawce. Pociaga to za soba niebezpieczne konsekwencje w postaci uwielbienia i oddania z mojej strony.

Dawno juz nie patrzylam na mezczyzne w TEN sposob, dawno nie czulam TEGO myslac o mezczyznie. Mysl o Nim zapiera mi dech w piersi, rozplywam sie. Stan niebezpiecznie blisko zakochania, az smiac mi sie chce, bo kobieta z takim bagazem wzdycha po nocach jak naiwna nastolatka. Jednak oddajac samej sobie sprawiedliwosc, po tych wszystkich latach niczego nalezy mi sie kilka rozmarzonych nocy. Chociaz ten Jego ostatni prawie pocalunek podkreca atmosfere. Oj, tak, maly romansik z wlasnym adwokatem chyba jeszcze nikomu nie zaszkodzil!
1 2 3