Tak muszę powiedzieć, że było przecież bardzo źle, wszystko się sypnęło w jednym momencie, a jednak jakoś daję radę. Chodzę, robię wszystkie codzienne czynności, nie poddaje się. Może i walczę jeszcze czasami, ale czy walka jest potrzebna? To trzeba zaakceptować i tyle. Przecież nic się nie dzieje. Do tego nie zapominam o sporcie, choć czasami po nim czuję się źle, ale i co z tego. Potem to mija.
Jedno pytanie chciałabym tylko postawić Panu Bogu - czy to faktycznie wszystko nerwica czy jednak coś jednak nie gra a nerwica, to skutek uboczny? Nie chcę się nad tym zastanawiać, chciałabym tylko uzyskać odpowiedź.
Teraz też trochę zobaczyłam, że choć w pracy bywa źle, to jednak daje mi ona dużo motywacji do przejścia przez to wszystko, bo wiem, że dostałam dar. Są gorsze i lepsze dni, ale ostatnie 2 miesiące pokazały, że przez nie przeszłam, mimo trudności, więc duży plus dla mnie. A co!
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 października 2014, 13:40
Zostawiając wszystkim udaliśmy się do osobnego pokoju, a by na spokojnie porozmawiać. Pierwsze mówiła ona. I jak bardzo mi oczy otwierały się, kiedy mówiła o sobie… Myślałam, że mam lustro przed sobą. Zaczęła od spraw zdrowotnych: diagnoza endometrioza po przebytej operacji, te same objawy! Problemy z dzieciństwa i młodzieńczych lat – brak miłości taty (dodam, że u obu nas tata był „porządny” na zewnątrz wszystko ładnie, a w środku już nie). Nikt z zewnątrz, by nie mógł powiedzieć, że coś jest nie tak. Tata niestety był despotą i musiałam mieć we wszystkim ostatnie zdanie, a my byliśmy „głupi”. Co za tym idzie brak czułości i dotyku wtedy od strony taty sprawił, że trudno było nam w relacjach z obecnymi naszymi mężami… Wszystkie te stresy, problemy, które wynikały z w wieku dorastania musiały się w końcu odbić. Jestem bardzo wrażliwą osobą, ale jednak też silną. Ale te moje płaczki, negatywne myślenie, że jestem taka, siaka, owaka musiały się w końcu odbić nam na zdrowiu . Zresztą już dawno doszło to do mnie, że to co się dzieje z moim organizmem jest wynikiem tych wszystkich problemów i przeżyć rodziny. Zawsze wszystko brałam na siebie, przejmowałam się, wspierałam innych , ale nie siebie. Jeden kłębek lęków. Ale były też i dobre momenty. Nio męża sobie wymodliłam, choć kiedyś nie wyobrażałam sobie za mąż pójść.
U niej niestety endometrioza jako autoagresywna choroba zaczęła osłabiać inne rzeczy w organizmie. Poszło jej na mięśnie. Coś się zaczęło z nimi dziać, boleć, robiły się stwardnienia. Tułając się po lekarzach, w końcu trafiła do naprotechnolga, który zaczął ją badać całościowo. Przy badaniu przeciwciał wyszło, że może to wskazywać na toczeń układowy. Kolejny problem, kolejny efekt „niewykorzystanych pozytywnie lat”. Jakie to smutne. U mnie też coś jest nie tak, choć nie wiem co jeszcze, ale mówiła i prosiła mnie wręcz, żebym poszła do tego lekarza. Jeden z najlepszych w Polsce, długo się czeka na pierwszą wizytę, ale warto. Wizyta kosztuje 100 zł za 1,5-2h wywiadu. Do tego również wykonuje normalnie badanie ginekologiczne. Bierze pod lupę wszystko od strony przeżyć życia po objawy fizyczne ze strony organizmu. Jak trzeba pokieruje gdzie indziej na dodatkowe badania.
Natomiast to w czym ona z mężem mnie ujęła, to ich problemy intymne, i niedopasowanie? Nie wiem jak to powiedzieć. Przechodziłam z mężem przez to samo, ale nam się udało, im póki co nie, a są długoletnim małżeństwem. Wpływ endometriozy? Urazy z dzieciństwa? Nie wiem, ale to czasami może być dla drugiego człowieka nierealne .To jest dopiero niewyobrażalne cierpienie. Jestem w tym względzie szczęściarą, bo tego od życia bym już nie zniosła.
Prosiłam w ostatnim czasie Pana Boga o odpowiedzi w paru kwestiach w Piśmie Św. szukając fragmentów pod natchnieniem Duch Św, kiedy było mi teraz naprawdę ciężko. Zapytałam się o macierzyństwo/dziecko, o moje problemy zdrowotne i o to co mam robić z zaufaniem i prośbą, żeby stawiał na mojej drodze takie sytuacje, takich ludzi, którzy mnie pokierują. Pytania nie były na raz, wszystko w sumie wyszło z głębokiej potrzeby chwili, załamania. W skrócie napiszę, że dostałam takie odpowiedzi: zostanę matką, jestem chora, wskaże mi właściwą drogę co robić. A teraz zaczynam to realizować od końca: poznałam niezwykłą historię i ludzi, biorę się za siebie i zostaję MAMĄ
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 grudnia 2014, 23:19
http://www.stacja7.pl/article/4470/Zbyt+d%C5%82uga.+droga+Zachariasza+i+El%C5%BCbiety/84
5dc:
Cholesterol cały dobry;
Estradiol 71;
FSH 7,93;
LH 3,47;
PRL 43,15;
Przeciwciała tarczycowe nie ma,
Ferrytyna 20,12;
Witamina D 19,2 (mało!);
Borelioza negatywna.
I co z tego wynika: dość duże niedobory Witaminy D. Prolaktyna zwiększyła mi się w stosunku do ostatnich lat. Stosunek LH do FSH beznadziejny - wynika z tego, że przysadka nie pracuje. Temat tarczycy mogę już zamknąć - tu jest ok. Czekam jeszcze na wynik Androstedionu. Z rezerwą jajnikową chyba nie jest tak źle, patrząc na wyniki. Tylko co mogę zrobić z pracą tej przysadki, na pewno trzeba się wziąć za PRL, ale czy obniżenie jej pomoże też od razu pracy przysadki? No nic działamy
Cele na ten rok wypisaliśmy sobie z mężem - około 10 konkretnych spraw w różnych strefach życia związanymi z nami i z innymi, za które trzeba się wziąć i działać. Zeszły rok był dla mnie przede wszystkim konstruktywny, wiele wzlotów i upadków, ale w końcówce w sumie wzniosłam się na wyżyny, więc nie jest źle Dowiedziałam się, że znowu mam torbiel endometrialną, a starania powinny być zaraz po operacji, no ale pewnych rzeczy nie zmienimy, a za te i inne bierzemy się bardzo aktywnie w tym roku!
Samopoczucie o wiele lepsze
"Wstań, nie skupiaj się na swoich słabościach i wątpliwościach, żyj wyprostowany!" Jan Paweł II
Eeeh, i tak kolejny miesiąc mija.. mój urodzinowy. Pięknie było. Pozostaje wierna, temu co zostało mi dane być opisane w ostatnich miesiącach. Ta droga jeszcze może być długa i zawiła, ale odpowiedni moment kiedyś przyjdzie! Bo w końcu takie dostałam słowa od Pana Boga, że mamą zostanę Ale pierwsze muszę wyzdrowieć...
Zmieniając temat, bo cykl się nowy za chwilę zacznie, i nowe plany... O TAK! I tym chyba muszę się zająć. Pojawiło się światełko dla nas nad jakimś własnym mieszkaniem. Jeszcze nic na 100% nie jest pewne czy uda się z naszymi umowami, ale wszystko zmierza ku temu na "tak". Byłoby cudownie jakby udało się nam w tym roku iść na swoje Choć przyznaję, ja tam wymagań wielkich od życia nie miałam, byleby zdrowie było, ale wiem jak mojemu mężowi doskwiera już wynajem... Ale perspektywa aranżacji mieszkania, dobierania kolorów, rodzai podłóg itd podoba mi się
I czekam z utęsknieniem na pierwszą wizytę u naprotechnologa. Myślę koło 10 Marca wypadnie. Niech się już za nas weźmie porządnie. A żeby nie myśleć o uciekających, bezowocnych cyklach - zajmę się właśnie pracą, szukaniem mieszkania i aranżacji. Trzeba odpocząć. Bo jak zaczniemy te wizyty, to dopiero będziemy tym żyć co miesiąc, a tak będziemy działać, ale nie będziemy sobie tym zaprzątać głowy, bo co innego będzie na głowie
Przed wizytą badamy na pewno nasienie, jejku jak bardzo chcę, żeby ten problem leżał tylko po mojej stronie, nie chcę, żeby mąż poczuł jak to jest Boże proszę Cię ochraniaj Jego Wystarczą już moje problemy zdrowotne.
W Maju będziemy mieli 3 lata po ślubie.. oj jak miło by było..
Nie mam, bo jestem chora, bo już minęły czasy, kiedy potrafiłam robić kilka rzeczy na raz, bo co innego znaczy chcieć - a co innego naprawdę mieć..
Cóż ja bym Ci mogła dać Skarbie?? Na co Ci taka mama, która potraciła SIŁY..
Jak kiedyś wrócą one, to i Ty mam nadzieję się pojawisz
Gdy przed Twym obliczem uginam kolana.
Jak wielkie z mej duszy spadają ciężary,
Pustynia ma w ogród zamienia się wiary.
Ref.: (2x)
Klękamy, a wszystko ucicha dokoła,
Wstajemy, a zorza otacza nam czoła.
2. Klękamy w słabości i pełni boleści,
Wstajemy, by z mocą ogłaszać Twe wieści.
Więc po co się sami i innych krzywdzimy,
I zamiast być mocni, się stale martwimy.
3. Wzdychamy, że troski nas ciężar przygniata,
Gdy mamy modlitwę, co w niebo ulata.
Wracają moc, siła, odwaga i radość,
Bo Ty naszym prośbom uczynić chcesz zadość
* PnP 2,3: "Jak jabłoń wśród drzew leśnych, tak ukochamy mój wśród młodzieńców. W upragnionym jego cieniu usiadłam, a owoc słodki memu podniebieniu". odsyłacz --> por. Łk 1,35 "Zwiastowanie Maryi" Proroczy sen męża.
* 2 Ks. Machebejska: "Powracając z miejscowości położonych w Persji, zapadłam na niebezpieczną chorobę. Uważam jednak za konieczne czuwać nad wspólnym dobrem wszystkich. Nie rozpaczam nad swoim zdrowiem, przeciwnie mam wiele nadziei, że wyjdę z tej choroby." Jak będzie u mnie...?
* wskażę drogę, dam wskazówki - tyle pamiętam z któregoś fragmentu..
Listopad 2014: (dalszy ciąg złego samopoczucia, niezwykłe spotkanie, kierunek naprotechnologia)
modlitwa wstawiennicza: "Jesteś moją umiłowaną córką, w tobie mam upodobanie". Mam być drogowskazem dla innych.
Grudzień 2014 - polepszenie stanu zdrowia
Styczeń 2015 - kontynuacja -||- // skutki uboczne Bromergonu? Hmmy...
Luty 2015 - pogorszenie
* "Nie pozbywajcie się więc nadziei waszej, która ma wielką zapłatę. Potrzebujecie bowiem wytrwałości, abyście spełniając wolę Bożą dostąpili obietnicy." "MIEJ UFNOŚĆ W PANU I CZYŃ TO CO DOBRE, A BĘDZIESZ MIESZKAŁ NA ZIEMI I ŻYŁ BEZPIECZNIE. RADUJ SIĘ W PANU A ON SPEŁNI PRAGNIENIA TWEGO SERCA".
* "Ukochałem Cię odwieczną miłością, dlatego też zachowałem dla Ciebie łaskawość. Znowu Cię zbuduję i będziesz odbudowana".
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 lutego 2015, 16:51
No a szczegóły po wizycie: niestety niewielka ale jednak narośl endometriozy na lewym jajniku, co w poprzednich badaniach nie było widoczne. Ponadto moje objawy, które ostatnio odczuwałam dały mi do myślenia, że endo zaczyna być aktywna. Na prawym jajniku pęcherzyk 19 mm. Niestety endometrium ok. 6mm. W poniedziałek na wizytę do szpitala sprawdzić czy pękł, bo to najważniejsze. Śluzu bardzo mało teraz, kiepski w ogóle w tym cyklu, tak naprawdę zaraz po @ miałam coś trochę lepszego, ale ogólnie jest już wysychający, kleisty, gumowaty. Pierwszy raz taki mam od zakończonej kuracji Visanne. Mówię dr, że nie czuję tego cyklu i chcę go odpuścić, nie ma co robić na siłę nic, jak i tak śluzu brak. Ostatnio źle się czułam fizycznie, do tego początek cyklu psychicznie też nienajlepszy jak się widzi taki dołujący śluz.. Kazał się więcej uśmiechać Mam się zastanowić nad Naltreksonem. I badamy nasienie w najbliższym czasie.
Witaminka B6 na poprawę śluzu jeszcze przepisana.
DZIAŁAMY powoli, bez pośpiechu
1. Badanie nasienia, które przyniosło z sobą wiele przygód pozytywnych i negatywnych, mam nadzieję, że wyniki będą takie jak powinny być i że nasze przygody nie zakłócą wyników
2. Monitoring, który wykazał, że nie pękają mi pęcherzyki, robi się torbiel krwotoczna. Myślę właśnie, że jest tak co cykl. Moja endomenda nie daje mi spokoju. Czy jest na to jakiś sposób, czy zastrzyki coś mi dadzą? Nie wiem.. 10 Marca wizyta napro, więc będzie maglowanie tematu u lekarza. Jak również maglowanie mojej "psychiki" przez pana dr, który każe i powtarza na każdym kroku, że mam zmienić myślenie Ja? To będzie trudne
3. Spotkanie u Instruktora całkiem fajne, następne spotkanie tuż przed wizytą Napro, dostanę wtedy ocenę swojego śluzu, także na wizytę do lekarza będziemy już dużo wiedzieć: będziemy mieli wyniki nasienia, podsumowanie spotkań u instruktora, wiemy, że nie pękają mi - i liczę na konkretne działania do walki z endometriozą.
Tak dr mi ciągle powtarza o tym moim myśleniu, żebym go zmieniła, że wczoraj się nad tym bardzo zastanawiałam i tak sobie dumam, że przez takich lekarzy mówi też ktoś "Wyżej postawiony" pan Bóg. To też nie jest przypadek. Pamiętam jak szukałam na jesień odpowiedzi, to oprócz tego że dowiedziałam się, że jestem chora (tego fragmentu nie mogłam zbytnio przełknąć) znalazłam zaraz wyjaśnienie w bieżącym psalmie: "gdy myślę moja noga się chwieje" Doszło do mnie, że ja naprawdę za dużo myślę i wszystkiego się boję stąd przełożenie na reakcje mojego organizmu, bo było dosłownie u mnie tak ostatnio, że gdy myślałam moje ciało, noga się chwiała, nie mogłam trzymać pionu, te zawroty i w ogóle.
Te spotkania z lekarzem są mi potrzebne, choćby po to, żeby raz na jakiś czas ktoś wybijał mi porządnie niepotrzebne rzeczy z głowy
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 lutego 2015, 10:25
Na jednym z oddziałów w szpitalu w holu oddziałowym zeszło się 2 znajomych mężczyzn. Jeden kierujący się na lewo (oddział ginekologii) drugi na prawo (oddział położniczy):
- Czeeeeść!
* Cześć, co słychać?
- Idę do żony, w Walentynki przyszła na świat nasza córcia
* Wszystko w porządku?
- Taak, tak jak najbardziej, lada dzień powinna już wyjść, jestem cały podekscytowany A Ty co tu porabiasz w szpitalu?
*Idę do swojej... czeka na operację.. No niestety, ale co zrobić.
- Nie wiedziałam, bardzo mi przykro..
* Zdecydowanie chciałabym odwiedzać ją na prawo (...)
Bardzo autentyczna kwestia. To samo miałam rok temu w szpitalu. Zadawaliśmy sobie pytanie kiedy pójdziemy na przeciwległe skrzydło oddziału? Kiedy ktoś nam tam zapłacze, a łzy szczęścia będą nam ciekły po policzkach? Jedni się cieszą, drudzy uczą się pokory. Ile nasi mężczyźni też mają sił dla nas - wspierając nas nieustannie w tej drodze Są wspaniali Przynajmniej mój Ale każdy w takiej sytuacji pokornieje...
A tak całkiem poważnie: 25 Marca będziemy obchodzić Uroczystość Zwiastowania Pańskiego, polecam duchową adopcję Pamiętajcie dobro powraca!
Praktycznie połowę swojego życia poświęciłam i zużylam zdrowie na swoją rodzinę. Czy żałuję? Nie, bo miałam w tym swoją misję. Kiedy tylko była potrzeba byłam w gotowości, byłam dla nich, pomagałam i przeżywałam wszystkie ich porażki kosztem siebie swojego zdrowia.
Teraz próbuje to wszystko posklejać u boku męża. Obecnie mija kolejny "pusty" rok, w którym mogłabym cieszyć się ciążą gdyby nie decyzje pewnych lekarzy, rok zmarnowany, nijaki. W tych dążeniach byłam bardzo cierpliwa, czekałam, czekałam i czekam dalej, ale już bez sił.
Na ten cykl liczyłam bardzo, och jaki był on piękny. Idąc na pierwszy monitoring miałam już prawie wszystko zaplanowane. W sobotę zobaczymy pęcherzyk jeden, bo jeden ale zobaczymy. Lewy jajnik niestety nie pracuje a w prawym zawsze tylko jeden niepekajacy sam pęcherzyk. Potem naturalnie kolejny moni w poniedziałek z podaniem zastrzyku. I jakie było moje zaskoczenie, kiedy dr powiedział, że jest pecherzyk i pyta się czy damy radę przyjechać jeszcze raz wieczorem, żeby podać zastrzyk. To już gotowy na pęknięcie? No tak i tyle z moich planów. Pan dr powiedział tylko ze coś jestem smutna na to wszystko... Ruszyliśmy z mężem na poszukiwanie po aptekach zastrzyku. W jednej nie było, w drugiej nie było, w trzeciej nie było, w końcu mówią, że jest dostępna w innej aptece Ziko. Tyle ile potrzebowaliśmy 2 ampułki jakby dla nas przygotowane. No więc szru znowu na nogach. Znak krzyża przed kościołem i prośby, żeby nam nikt nie wykupił. W aptece chwila niepewności, szuka i szuka i przynosi uff. Pan Bóg pomaga. Do domu znowu na nogach, wymęczeni odpoczywamy na chwilę. Robie obiad i idziemy do kościoła na Mszę Św wieczorną, bo w niedzielę pracowałam. Dostałam też dobra wiadomość od znajomej, która tak jak ja ma problemy zdrowotne i mówię do męża, że chce jeszcze iść do spowiedzi, czuje taka potrzebę, żeby przyjąć komunie, on ze on nie idzie. To nie... Wychodzę z konfesjonalu a mąż wchodzi po mnie. Myślę sobie nie no - działasz Panie Boże, działasz podczas Mszy Św tak bardzo trzymałam torebkę z zastrzykami blisko siebie z przodu i tak bardzo prosiłam, żeby się udało. Przed kościołem rozeslalam jeszcze wici, z prośbą o modlitwę za mnie wieczorem w wiadomej dla Pana Boga sprawie. Po kościele do szpitala znowu na nogach.. Czekamy, czekamy, w końcu dostałam. Zmęczeni, czekając w holu szpitala na autobus, jeden pan mówi nam dobranoc po czym cofa się i przeprasza, bo widzi, że mamy problem. Bo tam na dole jest kaplica, możemy tam pokomplementować. Dziękujemy, dziękujemy. Patrzymy się na siebie z mężem, uśmiechamy się, jejku jak my musimy już wyglądać tragicznie po dzisiejszym dniu Mogłam poprosić Pana, żeby zdrowaske za nas odmówił w wiadomej sprawie, kto wie może i myślał o nas jeszcze tego wieczora my wykończeni a tu przecież trzeba działać fizycznie pomijam już fakt, że był to miesiąc endometriozy, że minął rok od operacji, że się przeprowadzamy na jakiś czas do teściów, że czuje się tak sobie. Mogłabym jeszcze tak tworzyć i tworzyć zdania, że mąż ma urodziny, ale niestety.. Zadowolona po wizycie, kiedy okazało się ze pękł.. Trwało to krótko. Doszło do mnie, że to nie dla mnie taki cud. Było miło wiedzieć 2 kreseczki, chociaż na chwilę. Nie wierzę juz w nic, nie wierzę w siebie.
I nawet z takimi "nie przypadkami" i mocą Bożą oraz modlitwami się nie udaje. Mi już nic nie pomoże, tak musi być i tyle.
Piękny ten cykl, piękny.. Pozwól mi chociaż mieć marzenia.. i płakać
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 marca 2015, 13:31
"Zamiast starać się walczyć ze swoimi lekami, skup się na tym, aby Mi ufac."
"choć wiele spraw wydaje się dziełem przypadku lub niesprawiedliwym zrzadzeniem losu, pamiętaj, że sprawuje nad wszystkim zwierzchnia władze. Współdziałam z tobą we wszystkim dla twojego dobra, ale wtedy gdy darzysz Mnie zaufaniem."
https://www.youtube.com/watch?v=CIMb4zBD2nk
Zaczęłam po raz drugi stymulację małymi dawkami. Niestety CLO spowodowało u mnie skąpy okres, a co za tym idzie - nie spodziewam się przez to, że w tym cyklu będę mieć dobre parametry, głównie endometrium. Do tego czuje jak mi jajniki rozpiera, gorzej niż w poprzednim.
Za tydzień wizyta. Dr będzie wlewal kolejna porcję wiary i nadziei we mnie.. Przyznaję - Lubie to! A nawet bardzo to jedyna z bliskich osób, która nas rozumie i wspiera. Ale ja i tak wiem swoje
Zaczynam działać w swoim małym projekcie..
4 sierpień badanie w narkozie zajmij się tym Ojcze proszę, ten jeden raz jeszcze pomóż mi.
U mnie zmiany, zmiany. Nie! W ciąży jeszcze nie jestem ale pracuję nad sobą i to jest cudowne. W końcu czuję, że mogę, że chcę, że dam radę.
Za 3 tygodnie czeka mnie gastroskopia w narkozie, bardzo się boję. Bardzo proszę dobre duszyczki o modlitwę
Od wizyt i stymulacji u lekarza mała przerwa. Jutro idę tylko po receptę. Swoją drogą ciekawe co mi powie... Dr nie jest chyba za bardzo zadowolony z tej przerwy. No ale mus to mus. Za dużo nałożyło się na siebie w jednym czasie. Zmiany w pracy. A no właśnie przechodzę na cały etat, więc l4 ciążowe byłoby jak znalazł ale będzie ciężko, bo praca po 12h/co drugi dzień bywa ciężka.. Starania o mieszkanie. Stresu Wam powiem, co nie miara z tym. Gastroskopia.. No i trzeba było se dychnac od leków.
Po działaniach naprotechnologii, po ponad półrocznym leczeniu, jestem bardzo zadowolona. Wróciłam do równowagi. Naprawdę byłam chodzacym cieniem, z wieloma dolegliwości, obecnie moje samopoczucie jest na bardzo wysokim poziomie
Spełniam się! Jeśli któraś będzie miała ochotę zapraszam na razie tylko na stronę Fan Page. Znajdziecie mnie pod "mojeendolife"
A teraz proszę jeszcze raz Was o modlitwę. Mimo że już byłam usypiana i to o wiele "głębiej", to jakoś boje się tej lekkiej narkozy. Wybudz mnie Panie
Wiem, że gdzieś tam już jesteś...
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 września 2015, 21:52