X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Prędzej czy później - w końcu sie uda!!
Dodaj do ulubionych
1 2
WSTĘP
Prędzej czy później - w końcu sie uda!!
O mnie: Mam 23 lat. Z mężem znamy się od 8 lat, małżeństwem jesteśmy od 7 miesięcy. Mamy już to, co chcieliśmy osiągnąć, jednak do pełni szczęścia brakuje mam tylko Maleństwa..
Czas starania się o dziecko: Pół roku po ślubie zaczęliśmy strać się o dziecko. Mamy dwa nieudane cykle za sobą, niedawno zaczął się trzeci. To dopiero początek przygody.
Moja historia: Naiwnie myśleliśmy z M., że uda się za pierwszym cyklem. Drugi przyniósł nam wielką nadzieję-okres spóźniał się ponad 10 dni. Jednak to nie było to, czego tak razem pragniemy. Daliśmy się wciągnąć w tą gierkę. Jak na razie 2:0. Jeszcze wyjdziemy na prowadzenie.
Moje emocje: Emocje? Każdego dnia są inne. Jednego dnia człowiek budzi się pełen optymizmu, nadziei, sił do walki żeby zaraz do wszystko przerodziło się w beznadzieje, zwątpienie i bezsilność. To jest nierówna walka, w której jesteśmy pionkami z emocjami jak chorągiewki.

11 września 2012, 18:38

Może to wydawać się dziecinne i nieodpowiedzialne, ale chyba mam dość. Zaczął się dopiero trzeci cykl starań a ja już mam dość...
Kiedy zaczynaliśmy poważnie myśleć o dziecku byliśmy niemalże przekonani, że uda nam się za pierwszym razem, bo przecież jesteśmy młodzi, zdrowi. Wokół Nas każdy ma dziecko, jeszcze przed tym, zanim zaczął myśleć o tej decyzji. Tylko nieliczni nie zaliczyli "wpadki", a i Im udało się zaraz na początku starań. Byliśmy przekonani, że tak samo będzie z nami. Jednak jak widać, myliliśmy się i to bardzo.
Drugi cykl był najgorszy. Termin spodziewanej miesiączki się przeciągał, były nudności, zmęczenie, bolące piersi, wzdęcia-objawy, które mogą świadczyć o tym, że się udało. Pierwszy test ciążowy negatywny, ale dalej brak @, więc wciąż nadzieje, że na testowanie jednak za wcześnie. A kiedy szanowna @ się pojawiła-krokodyle łzy, żal, i pretensje do samej siebie, że za mało się starałam, nie robiłam tak jak powinnam, że źle wyliczyłam i wiele, wiele innych. Kiedy już wyrzuciłam z siebie to wszystko, kiedy wydawało mi się, że już się z tym uporałam, że to była tylko taka chwila, "dół" który zaraz minie, dostałam wiadomość, że Kuzyn został Szczęśliwym Tatą. Byłam strasznie zazdrosna, wściekła, że nie dość, że nie planowali tego, że był to dla nich problem to jeszcze tego dnia, kiedy moje nadzieje legły w gruzach urodził im się synek. Dobrze, że byłam sama w domu i nikt nie widział mnie w stanie, kiedy oczy były czerwone i popuchnięte od hektolitrów łez, a w serduchu jeden wielki żal,smutek i zazdrość. Na szczęście przed powrotem M. do domu doszłam jakoś do siebie, kąpiel, makijaż potrafią zdziałać cuda.
Myślałam, że ten jeden dzień był mi potrzebny i dojdę do siebie, bo to przecież dopiero początek Starań, dopiero trzeci cykl i nie pierwszy i nie ostatni. Jednak jest zupełnie inaczej. Ciężko jest mi się z tego pozbierać bo boje się, że teraz będzie tak samo. Strach przed porażką paraliżuje mnie do tego stopnia, że panicznie się boje zacząć działać. Kiedyś rozmawialiśmy z przyjaciółmi i powiedzieli Nam, że nie ma co planować, bo tedy nigdy nie będzie tak jak chcemy. Mięli rację...
Mam nadzieję, że jutro rano się obudzę i będzie tak normalnie, tak jak kiedyś. Chcę, żeby ten strach zniknął i pozwolił mi znów zacząć wierzyć, że może się nam udać!
Samo "wygadanie" tutaj już mi trochę pomogło, czuję się lżejsza o dużo niepotrzebnych myśli.. Oby jutro okazało się lepsze!

13 września 2012, 17:14

Nastrój duuuuuuużżżżo lepszy :) Winko do kolacji z M. zdziałało cuda:) Doszliśmy do wniosku, że co ma być to będzie. Może Ktoś tam na górze stwierdził, że to jeszcze nie czas? Może po prostu trzeba trochę poczekać? Głupia, zamiast od razu porozmawiać o tym, co mnie dręczyło przez dłuższy czas z moim M. to udawałam twarda zawodniczkę. I muszę przyznać, że nawet nieźle mi to wychodziło. Oczywiście dostałam kazanie od M., żeby to było pierwszy o ostatni raz.
W poniedziałek jestem umówiona do ginekologa poleconego przez koleżankę Siostry (uwielbiam te powiązania :P ). Żaden lekarz nie dawał jej szans na zajście w ciążę. Ktoś polecił jej tego ginekologa i ... Patryk skończył 9 miesięcy. Mam nadzieję, że chociaż on zbada mnie tak jak powinno, unormuje moje miesiączki, zrobi jakieś badania, o coś zapyta. A nie powie tylko: jesteście z mężem młodzi, do działania...
A co do tego, że jeszcze nie czas na Dzidzię..Termometr i testy owulacyjne poszły dziś w ruch. Co ma być to będzie, ale do tych czynności po miesiącu chyba się już przyzwyczaiłam:)

18 września 2012, 09:43

Zmiana lekarza okazała się bardzo pozytywna!! Okazało się, że wszystkie dotychczasowe starania o maleństwo, co prawda to dopiero/aż trzeci cykl okazały się negatywnym testem ciążowym ze względu na to, co się dzieje tam, w środku...
Okazało się, że mam jakąś paskudną infekcję, której w ogólne nie odczuwałam i to od kilku miesięcy. Wizyty u ginekologa zawsze były dla mnie świętością i zawsze regularnie chodziłam na badania. Przed rozpoczęciem starań oczywiście udałam się tam również w celu wykonania wszystkich potrzebnych badań. Mój lekarz powiedział, że jest wszystko w jak najlepszym porządku i nie widzi żadnych przeciwwskazań. Zadowoleni, pełni zapału z M. wzięliśmy się ostro do pracy. Tylko od czasu, kiedy zaczęliśmy się strać moje cykle zaczęły żyć swoimi regułami. Postanowiłam, że pójdę to zbadać, jednakże skusiłam się na lekarza poleconego przez koleżankę. Teraz jestem wściekła na siebie, że zrobiłam to dopiero teraz. Po raz pierwszy spotkałam się z tak fachowym podejściem do sprawy. Nigdy tak długo nie byłam w gabinecie lekarskim. Najpierw była długa rozmowa, później badania i przerażenie. Jednakże dr. uspokoił mnie, że jak wszystko wróci do normy to będę mogła zacząć swoje starania ponownie.
M. jest strasznie wściekły, bo poprzednio również chodziłam prywatnie, a lekarz zawsze mówił, że wszystko jest w porządku. Tu wystarczyła jedna wizyta aby zauważyć nieprawidłowości.. Cieszę się, że w końcu trafiłam na kogoś, kto mi pomoże.
Najgorsze jest w tym wszystkim to, że zmarnowaliśmy trzy miesiące, a pewnie trochę to potrwa, zanim wszystko wróci do normy :(
Wypadamy z obiegu i to jest dla Nas najgorsze. Nasze Maleństwo musi trochę poczekać, zanim znów zaczniemy się o nie starać. To jest strasznie nie sprawiedliwe!!! I to wszystko przez lekarza, który brał tylko pieniądze nie dając nic w zamian od siebie.. To boli, strasznie boli..

24 września 2012, 08:35

Od wczoraj o niczym innym nie myślę, jak o wizycie u lekarza. Boje się tak bardzo, jakbym wiedziała, że zrobiłam coś złego i spotka mnie za to kara. A to przecież zwykła wizyta!! Niestety, nerwy robią swoje :(
W tym miesiącu nawet nie mam odrobiny nadziei, że się uda. Przez tydzień nie mogliśmy się kochać ze względu na tabletki, które musiałam brać i pewnie była wtedy owulacja. Temperatury nie mierze, testów owulacyjnych nie robię więc znając moje szczęście pewnie tak było. W sumie dziś będę wiedziała jak to dokładnie wygląda, czy ten cykl był owulacyjny czy nie. Może zostanie rozwiązana zagadka mojego pęcherzyka "za dużego na obecny cykl i za małego na obecny"...
Zaczynam się zastanawiać czy to nie przypadkiem jakiś znak, że za wcześnie zaczęliśmy się starać, że musimy jeszcze poczekać i z niczym się nie śpieszyć..:(

24 września 2012, 15:18

Już po wizycie. Nie było tak bardzo źle:) A najlepsza wiadomość to taka, że to był jednak piękny pęcherzyk bieżącego cyklu!!!! Także wszystko działa jak należy!!!!!! Jaka to jest wspaniała wiadomość!!! A ja już miałam najczarniejsze scenariusze. Teraz tylko pozostaje czekać na @ i wtedy się okaże, czy druga faza cyklu wróciła do normy :)

28 września 2012, 10:27

W tym cyklu zupełnie sobie odpuściliśmy, głównie ze względu na leki dopochwowe, które musiałam przyjmować ale i też dlatego, że chyb zmęczyliśmy się trochę tą gonitwą za nieosiągalnym marzeniem. Dziś mam 9dfl, temperatura niby nadal wysoko się trzyma, ale czuję, że @ jest już tuż za rogiem. I to jest na prawdę przygnębiające. Niby żadnych nadziei nie miałam od samego początku, a jednak... Mam ją ciągle i przez cały cykl ją miałam. Moja mała cicha nadzieja.

29 września 2012, 08:13

Po czwartkowym oddaniu krwi (pierwszy raz jako honorowy dawca) wylądowałam na Izbie Przyjęć. Nie mogłam ruszyć ręką, całe przedramienie w sińcach. Ale po USG okazało się, że nie ma żadnego zakrzepu czy zapalenia żył. Po prostu źle wbito się w żyłę.. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie jestem w stanie wziąć siostrzenicy na ręce tak silny jest ból :( A że maluch zaczął już raczkować i jest jej pełno wszędzie do dodatkowe ręce są bardzo mile widziane do pomocy.
Tak sobie myślę, że gdyby nie było W. to dopiero wtedy bym zwariowała. Tak zawsze kiedy mam chwilę zwątpienia czy załamania idę do mojej siostry, patrzę na moją siostrzenicę i wiem, że mi też się uda!! Jestem ciocią na 200% i to mi pomaga!

1 października 2012, 18:13

Dziś 12dfl i po wczorajszym nieudanym teście ciążowym dalej mnie korci, żeby zrobić a bo może dziś pokaże dwie kreski. Jaka jestem wściekła na siebie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Przez dwa tygodnie musiałam brać jakieś tabletki dopochwowe. I muszę przyznać, że jak małolaci-nie wytrzymaliśmy i raz zaserduszkowaliśmy. Okazało się, że owulacja akurat wtedy była-potwierdzone przez temperaturę, test owulacyjny oraz doktorka. Na kolejnej wizycie doktorek powiedział, że @ przyjdzie z niedzieli na poniedziałek. Dziś jest poniedziałek.. A ja testowałam już w sobotę (ovufriend przewidziało na ten dzień @), wczoraj i jedno wielkie nicccccccccccccccccc. Nie ma szans nawet na to, żeby się udało. A @ nie ma pewnie tylko dlatego, że oddałam krew. Na forum trochę poczytałam, że u niektórych kobiet po oddaniu krwi miesiączka nie występuje i tak pewnie jest też w moim przypadku.
Najgorsze jest w tym to, że czułam się jak na @, mam wrażliwe piersi już od 7 dni, od soboty straszne mdłości, zmęczenie no i obowiązkowo! zjedzony słoik rolmopsów i wypita cała zalewa (obrzydliwe, wiem) oraz zmęczenie. Typowe objawy @ w moim przypadku. A ja jak ta głupia mam nadzieje,pomimo dwóch negatywnych testów,że się udało!!!!!
Niech ta głupia @ w końcu przyjdzie, chce zacząć nowy cykl, chcę zacząć móc działać a nie siedzieć i czekać jak taki osioł!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

4 października 2012, 19:26

No i prośba została wysłuchana-przyszła @ z samego rana. Czyli mamy nowy cykl. Od razu czuję się lepiej. Nie ma tej całej paskudnej niepewności, tych wątpliwości, wyolbrzymianiu objawów itd. itd. Nie liczę na to, że się uda w tym miesiącu bo trochę nerwowy ten październik się zapowiada.
Ale z moim M. doszliśmy, że mamy za pusto w domu i jak wszystko się dobrze ułoży to będziemy mieć pieska:) Dawno już o tym myśleliśmy, jeszcze przed tym, jak dorośliśmy do decyzji o dziecku, ale no właśnie, zawsze było jakieś ale. Dziś już wiemy, że nie ma na co czekać, na lepsze czasy, na lepszy moment. Po prostu trzeba działać.
Tak więc wrzucamy na luz, i nie myślimy o maleństwie. Poświęcamy się nauce, siostrzenicy no i jak się uda wszystko załatwić - naszemu nowemu domownikowi :)

11 października 2012, 13:50

Z pieskiem nici-kobieta od której mieliśmy kupić naszego Labradora po prostu Nas olała. A my już cała wyprawkę dla naszej psiny kompletowaliśmy :( sprzedała go komuś innemu zołza!!
Na 18:30 mam wizytę u lekarza. Trochę się jej boję i sama nie wiem dlaczego. Zestaw pytań do doktorka już wypisany w kalendarzu:) niech ten czas szybko zleci do tej wizyty!

Wiadomość wyedytowana przez autora 11 października 2012, 13:51

17 października 2012, 10:48

Jednak miałam dobre przeczucia co do tych obaw. Wynik cytologi-ASC-US. Ale lekarz mnie uspokoił, że to nie jest jeszcze nic strasznego. Otrzymałam kolejny zestaw leków i skierowanie PRL i THC. Z wyników które otrzymałam wyszło, że mam niedoczynność tarczycy. Do tego jeszcze wysoki cholesterol.
Co się ze mną dzieje?! Przecież ja nigdy nie miałam problemów ze zdrowiem. A tu wychodzi teraz na to, że jakich badań bym nie zrobiła, to wszystkie choróbska mam. O dziecku przez jakiś czas nie mam co marzyc. Co prawda przy tabletkach które póki co biorę współżycie jest dopuszczalne, jednakże szanse na ciąże są znikome. Dziś mam kolejną wizytę, ciekawe co nowego się dowiem.
Tak więc nie robię testów owulacyjnych, nie mierze temperatury, nie obserwuje śluzu, nie robię NIC! Odpuściłam sobie totalnie wszystkie starania. Zapomniałam jeszcze wspomnieć, że po ostatnim książkowym cyklu, i tłuściutkich pęcherzykach przyszła pora na anomalia, którymi nawet doktorek jest zaskoczony.
Na prawdę to wszystko jest ponad moje siły. Nie jestem tak silna, jak myślałam i chyba się już poddałam, chociaż głośno tego nie powiedziałam.

23 października 2012, 16:26

Badań ciąg dalszy. Już zaczynam się gubić z tymi wszystkimi tabletkami, dawkami... Ciężko jest się przestawić, że dziś kolej na tą, a nie na inną. I te wizyty u lekarzy, te ciągłe badania.. Tym bardziej, jak w moim przypadku, chodziło się tylko na rutynowe kontrole (z których o dziwno wynikało, że wszystko jest w jak najlepszym porządku).
Zaczynam marudzić jak jakaś stara babcia!!!!! :)
Przestałam już myśleć o ciąży, dziecku... Cały ten zapał "ciśnienie", marzenia gdzieś odeszły. W końcu zdałam sobie sprawę, że dla Nas jest to bardzo odległy temat, póki ze mną nie będzie wszystko w porządku.

27 listopada 2012, 14:50

Dawno mnie tutaj nie było....
Od 1 listopada jesteśmy właścicielami pieska. Dzięki temu przestaliśmy ciągle myśleć o dziecku. Mamy teraz co robić, bo Nasza sunia to straszny rozrabiaka:) Oczywiście serduszkujemy, tyle tylko,że odobywa się to wtedy, kiedy na prawdę mamy na to ochotę. Sunia zmieniła Nasze życie, nasze podejście do dziecka, nas!
Największym zaskoczeniem są moje wyniki. Wszystko zaczyna się regulować. Leki na tarczyce biorę od soboty (czekałam ponad 1,5 m-ca na wizytę u endo), a z piątkowych wyników wynika, że sama tarczyca spadła sama z siebie nie biorąc żadnych leków dużo, dużo w dół :)
Mój ginekolog twierdzi, że to zasługa psychiki, że na hormony duży wpływ maja psychika. I muszę się z nim zgodzić w 100%. Odkąd mamy psa czuję się dużo lepiej. Nie ma mowy, żebym przeleżała cały dzień w łóżku, bo się nie udało, bo odebrałam wyniki i są złe. Codziennie muszę wychodzić z psiunią na spacer, muszę jej poświęcać dużo uwagi. A dzięki temu moje myśli nie sprowadzają się tylko do jednego-do dziecka. Wyniki się poprawiły, była piękna owulacja (chodzę na monitoringi), miesiączkowanie jest już prawie uregulowane i ogólnie wszystko jest już lepiej :)
Teraz czekam aż @ przyjdzie, żeby się upewnić, że wszystko zostało już " naprawione " :)

2 grudnia 2012, 20:48

W oczekiwaniu na @.... :) Nie wiem, czy to po tych wszystkich tabletkach, ale bardzo delikatnie odczuwam to, że się zbliża. Zawsze zbliżającej się miesiączce towarzyszył straszny ból brzucha, nabrzmiałe piersi, których dotknąć się nie dało, ból kręgosłupa a tutaj jakoś bardzo delikatnie. Jajnik czasem zakuje, brzuch i kręgosłup nie boli, jedynie piersi od jakichś dwóch dni delikatnie! pobolewają. Zaczynam się po malutku martwić. Co prawda dziś jest 27dc, 9 dzień po owulacji. Ale... no właśnie to ALE!! Mój cykl powinien trwać 30-32 dni. Póki co mam jeszcze czas, a objawy @ mogły się nieco zmienić więc może to po prostu delikatnie wtarła się panika? Pewnie tak jest, mam nadzieję, że tak jest :)

18 grudnia 2012, 15:46

Jak widzę takie rzeczy to chce mi się WRZESZCZEĆ ( http://demotywatory.pl/3997565/Edukacja-seksualna ) !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

18 grudnia 2012, 20:03

Mój organizm zaczął działać!!!! HURAAAAAAAAAAAAA!!! Sama wyhodowałam piękne jajko:) cieszę się niesamowicie. Zmiana lekarza to było to!!! Co prawda wyjazd wakacyjny odchodzi w dal, bo niestety wizyty są dość częste i kosztowne, ale przynajmniej ja funkcjonuje tak, jak kobieta powinna :):)
Owulacja powinna być z środy na czwartek wg monitoringu. Więc jak to lekarz powiedział: nie udajemy, że głowa boli tylko działamy, działamy :):):):)

3 stycznia 2013, 20:37

Niestety. To nie Nasz miesiąc... Skłamie, jeżeli nie powiem, że miałam nadzieję, że się udało. Mogę nawet powiedzieć, że pomału zaczynałam na prawdę myśleć, że jednak... A tu w nocy obudził mnie straszny ból. Nie wiedziałam co się dzieje. Mój M. był chyba bardziej przerażony ode mnie :)

W środę idziemy do lekarza. Tym razem mój mężuś idzie na tapetę:) Faceci to mają jednak łatwiej w życiu- w domu zrobi co ma zrobić i zawieziemy tylko cenny pojemniczek. A ja za każdym razem muszę rozkładać nogi :)

10 stycznia 2013, 20:08

Jutro sądny dzień. Po wczorajszej oddanej próbce przyszedł czas na wyniki. Jutro do godziny 12 wyniki są do odbioru. Zaczynam się bardzo denerwować, tym bardziej,że jeszcze cały ten odbiór instalacji.. Mam nadzieję, że data 11.01.2012r. będzie dla Nas łaskawa, że wszystko się uda, że będzie wszystko w porządku, że, że.... BĘDZIE WSZYSTKO DOBRZE I PO NASZEJ MYŚLI!!

17 stycznia 2013, 20:47

Wyniki mężusia są jak najbardziej pozytywne!!!!! Wyniki powyżej normy, bo aż 16% (norma 4%) :):) Baaaaaaaaardzo się z tego cieszymy!!

Dziś ostatnia wizyta u doktorka. Na 4 miesiące puścił mnie samą w świat :( Z cyklami wszystko już się unormowało. Dostałam recepty i mam sama obserwować swoje ciało. Od września jestem już nieźle wyuczona :) Mam nadzieję, że spotkamy się jednak dużo wcześniej... że się uda do tego czerwca.


Chyba przez to pisanie się rozkleiłam. Nie chyba tylko na pewno... W poczekalni do doktorka siedziała kobietka z brzuszkiem. Spoglądałam na nią z zazdrością. Tak, jak małe dziecko patrzy na inne, mające nieziemski przysmak. Musiałam się w nią wpatrywać dość często, gdyż w pewnym momencie szczerze się do mnie uśmiechnęła i pogłaskała po pięknie zaokrąglonym brzuszku. Na dodatek z gabinetu wyszła dziewczyna, która spojrzała na Nią i powiedziała, że się udało, że jest w ciąży. Ich radości nie da się opisać. Płakały ze szczęścia ciesząc się przy tym ogromnie. A ja tak siedziałam na tej poczekalni i patrzyłam na ich szczęście. Odkąd stamtąd wyszłam ciągle mam ten obraz w głowie...

Jeżeli Tam, na Górze sprawdzają moja wytrzymałość to proszę-przestańcie. Na prawdę mam już dość...

23 stycznia 2013, 14:05

Wszystkie testy ciążowe, owulacyjne wylądowały w koszu. Tylko termometr dalej leży na nocnej szafce, jakoś z nim jest mi się najciężej rozstać. Od tygodnia chodzę na siłownie. Musiałam podpisać oświadczenia, w których w pierwszej pozycji przeciwwskazań znajdowała się ciąża.
Na jakiś czas sobie odpuszczam, odpuszczamy. Jestem chyba za bardzo spięta, za bardzo chciałam żeby się udało...
1 2