X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Przecież nic dwa razy się nie zdarza....
Dodaj do ulubionych
1 2
WSTĘP
Przecież nic dwa razy się nie zdarza....
O mnie: Cały czas walczę.
Czas starania się o dziecko: O dzidziusia staram się od czerwca 2017.
Moja historia: W maju 2017 roku dowiedziałam się , że mam cin 2 lekarz kazał zachodzić w ciąże , bo później nie miałam już mieć szansy. Nie marzyłam o dziecku,ale zaszłam miesiac po i miesiac po roniłam w pracy . Po miesiącu kolejna próba, od razu wiedziałam, że sie udało . W 21 tygodniu urodziłam martwego syna. Teraz dowiaduje się, że lekarz mnie okłamał, leczenie cin2 nie wykluczało późniejszych ciąż.
Moje emocje:

21 lutego 2018, 14:27

Moja Historia:
CZERWIEC 2017: wychodzę od lekarza po wynikach pobrania wycinka z kolposkopii i łyżeczkowania.
Płaczę, stan przed nowotworowy. Lekarz mówi ,że leczenie wyklucza późniejsze ciążę. Daje mi pół roku . Jeśli zajdę w ciążę, stan może się polepszyć. Zmiany mogą się zmniejszyć. Jestem załamana , bo nie planowałam dzieci. Miałam 27 lat a dziecko chciałam na 30. Czarna rozpacz, co zrobić ? przecież nie stać mnie na dziecko. Razem z mężem podjęłam decyzję, staramy się o to dziecko ,żeby za parę lat nie pluć sobie w twarz, że nie próbowaliśmy.
Pierwsza owulacja, sprawdzona testem . Staramy się bez przekonania. Bo przecież bardzo trudno zajść w ciążę. Jedyne trudności. Po dwóch tygodniach dwie kreski. Nie mogłam się nadziwić, że tak szybko się udało. Czułam się taka zajebista. Kiedy rozmawiam z siostrą i ona mówi żebym szła do lekarza za 3 tyg bo wtedy już będzie widać zarodek, nie wiem o co jej chodzi. Przecież jestem w ciązy i już nic nie może sie stać. Przecież cała trudność to zajsć w ciąże reszta już idzie sama....
Trzy dni po terminie miesiączki zaczełam plamić, czytam w internecie, że to normalne także uspokajam się. Jestem po pierwszej wizycie u lekarza. Lekarka wyśmiała mnie, że przyszłam z tak młodą ciążą bo jeszcze nic nie widać. Ja dalej nie rozumiem o co jej chodzi.Przecież jestem w ciąży. Tydzień później zobaczyłam krew, pojechałam na pogotowie. Lekarz na samym początku poinformował mnie po co tu przylazłam ze ciąż w 6tyg sie nie ratuje. Zbadał stwierdził, że nic nie widzi.Ale ogląda moje wyniki odnośnie cin2 i wydziera się na mnie dlaczego zaszłam w ciąże z takimi wynikami. Przecież to trzeba usunąć.Stwierdziłam, że to burak i pojechałam do domu. Minął kolejny tydzień jadę na wizytę do lekarza . Nowa pani robi usg mówi że widzi tylko pęcherzyk. I pyta się czy ktoś mi już mówił, że mam macice dwurożną. Robie duże oczy, pierwszy raz słyszę to określenie. Pytam się czy ma to wpływ na ciąże , lekarka odpowiada zobaczymy.Po tygodniu bez plamień rano znajduję krew. Jadę szybko do lekarza prywatnie. Pani oznajmia puste jajo. Z tej ciąży nic już nie będzie. Mam czekać na poronienie.
Zaczęła się rozpacz . Nie rozumiałam tego , jak to możliwe przecież byłam w ciąży a teraz już nie jestem.Świat się zawalił, zaczęłam czytać . Doszła do mnie okrutna prawda. Nie spotkało mnie nic nadzwyczajnego, tak się dzieje. To ja żyłam w świadomości, że problemem jest zajść w ciążę . To ja byłam naiwna i to ja musiałam z tym żyć. Wtedy pierwszy raz poczułam,że muszę mieć dziecko...

Wiadomość wyedytowana przez autora 21 kwietnia 2018, 15:56

21 lutego 2018, 14:50

Nie wiedziałam czego mogę spodziewać się po poronieniu.Wieczorem zaczął boleć mnie brzuch, zaczęłam mocno krwawić. Cały czas czytałam historie kobiet w internecie, nie wierzyłam, że to jest takie częste. W nocy krwawienie ustało. Myślałam , że to już koniec. Rano wstałam, poszłam do pracy. Musiałam wszystkich powiadomić, że nie jestem już w ciąży. Nigdy nie czułam się tak źle. Ale byłam twarda . W pracy zaczął się horror. Poszłam do toalety i zaczęło się. Zobaczyłam co ze mnie wylatuje. Czułam się strasznie , ronię moje dziecko w obrzydliwej toalecie w galerii handlowej.Ból nie do wytrzymania a przecież jestem w pracy. Prowadzę zmianę i nie mogę wyjść. Wytrzymałam cały dzień, krew leciała mi po nogach a ja obsługiwałam ludzi. Nigdy nie czułam się tak źle ale tłumaczyłam sobie, że muszę to przeżyć, by znowu zajść w ciążę ....
Minął miesiąc , dostaje zielone światło. Lekarka znowu dziwnie patrzy na moje wyniki ale mówi,że skoro chce mam się starać. Pytam o przegrodę i dwurożność. Dostaje odpowiedź, że jeśli poronie jeszcze raz wtedy ją usuną.
PAŹDZIERNIK 2017: Jestem znowu w ciąży. Szczęśliwa , że znowu udało się w pierwszym cyklu. Nauczona już doświadczeniami, nie cieszę się na wyrost. Szukam lekarza, który będzie prowadzić moją ciąże. Pierwsza wizyta w 7 tyg . Jest pęcherzyk, jest ciałko żółte . Młodziutki, miły lekarz optymistycznie gratuluje. Ogląda wyniki i mówi, ze nie rozumie dlaczego zaszłam w ciążę, czemu ten lekarz mi tak powiedział. Ale ja nie wnikam , w sumie nie słucham. Jestem w ciąży i tylko to się liczy. Odliczam każdy dzień , żeby tylko zobaczyć serduszko. Lekarze straszą, że z dwurożnością może być różnie. Nie cieszę się na wyrost. Mijają kolejne tygodnie, nie plamię . Dochodzę do 12 tygodnia . Badania prenatalne , lekarka dokładnie wszystko ogląda, mówi że będzie dziewczynka, że wszystko jest ok. Czuję się świetnie, zaczynam powoli wierzyć , że ta ciąża ma sens.16 tydzień kolejna wizyta serduszko bije. Lekarz nie widzi nic nie prawidłowego. Zaczynam czuć się pewnie. Oglądam rzeczy dla małej.Kupuje ubrania ciążowe. Czuje się już bardzo pewnie. Jestem w piątym miesiącu ciąży, mam malutki brzuszek , odliczam dni aż urośnie i już każdy będzie wiedział ze jestem w ciąży.
21 tydzień badania połówkowe. Szczęśliwa idę do lekarki. Chce potwierdzić płeć i już mebloważ pokoik.
Lekarka przykłada sondę i widzę ze maleństwo się nie rusza. Zaczął się największy horror mojego życia...

Wiadomość wyedytowana przez autora 21 kwietnia 2018, 16:00

22 lutego 2018, 16:55

9 luty 2018. Godzina 10 dowiaduję się,że moje dziecko nie żyje. Lekarka szuka przyczyny , ogląda wszystko dokładnie. Nie rozumie co się stało.Ja milczę nie rozumiem tego, przecież miałam być najszczęśliwszą mamą na świecie a ja znowu słyszę te słowa.Nie umiałam się z tym pogodzić, dwa dni wcześniej byłam u lekarza nie zrobił mi usg ale mówił że jest idealnie. A tu okazuje się , że w tym czasie moje dziecko już nie żyło, nie żyło tydzień. A ja nic nie czułam. Kiedy wyszliśmy z gabinetu razem z mężem musieliśmy stanąć na nogi i jechać do szpitala.I nawet nie mogłam płakać , bo nagle muszę się spakować do szpitala , muszę myśleć o wszystkim. Zdecydowałam się jechać do szpitala gdzie pracuje mój lekarz, nie było miejsc. Następny tez nie. Trzeci szpital karzą czekać. Pełen korytarz ludzi , panie z brzuchami wchodzą i wychodzą . Poród za porodem a ja czekam. Patrze na mój mały brzuch i wiem, że zaraz go nie będzie. Przyjęli mnie na oddział, wszyscy są dla mnie mili, leże sama na sali i w końcu mogę popłakać. Przerywa mi lekarz , informuje co się ze mną stanie. Dowiaduje się, ze muszę urodzić. Podpisuje dużo dokumentów, dostaje dokument o pogrzebie. Nie mogę uwierzyć, że to mnie dotyczy. Jakbym to nie była ja .Pierwsza doba , pierwsze leki poronne i nic. Leżę i odpisuje na sms-y, w których każdy pyta, czy potwierdziła się dziewczynka. Następnego dnia dyżur miał ordynator, obchodził się ze mną jak z jajkiem. Informuje mnie, że wywołanie porodu, może potrwać nawet do tygodnia. Jest mi to w sumie obojętne bo już nic nie czuję.Kolejne środki, kroplówki, znowu środki. Niedziela 12 w nocy zaczyna się poród. Ból jakiego nie czułam, nie jest tak jak sobie wyobrażałam. Nikt nie trzyma mnie za rękę, nikt nie mówi jak mam oddychać.Nie jest to poród jaki sobie wyobrażałam. Ból był nie do wytrzymania, skurcze co dwie minuty .Boję się dzwonić po pielęgniarki . W końcu nie wytrzymuje błagam o coś przeciwbólowego, przecież mi to obiecali.Przychodzi młoda pięlęgniarka, daje kroplówkę i mówi ze wie że cierpię ale nie może mi pomóc. Leki nic nie dają, wyje z bólu i czekam kiedy zacznie się akcja.Cały czas się mnie pytają czy plamię, a ja nic. Przez to wyobrażałam sobie , że to jeszcze długa droga.O 5 20 przyszła pielęgniarka, pobiera mi krew , ja nie mam siły dojść do łóżka. Idę po raz 30 do łazienki . Chce zrobić siku a czuję ból, którego nigdy nie poczułam. I nagle jest po. Siedzę na toalecie z wiszącym łożyskiem. Potem już szybka akcja, pielęgniarka zabezpiecza dziecko, biorą mnie do zabiegowego, wzywają lekarza. A ja siedzę. I nie mam siły płakać, nie mogę uwierzyć w to co się stało. Przychodzi lekarz, pokazuje mi dziecko. Dowiaduję się , że urodziłam syna. Moje największe marzenie , mieć syna. Czekam już tylko, żeby mnie uspali, chce żeby to się skończyło.

Wiadomość wyedytowana przez autora 21 kwietnia 2018, 16:07

23 lutego 2018, 16:53

12LUTY 2018. Wybudzam się i mimo iż wszystko pamiętam, czuję ulgę.Cieszę się, że mam to za sobą. Czekam kiedy wypiszą mnie do domu, bo nic nie boli. Tylko lekko krwawię. Potem dociera do mnie, ze nie boli bo dostaje kroplówki przeciwbólowe. Ale ogólnie cały dzień tylko leżę, lekarz był tylko sprawdzić, dał porady co dalej i życzył szczęścia. W końcu wychodzę, wracam do domu. Wiem, że muszę załatwić jeszcze formalności.Ale następnego dnia udało się nam razem z mężem załatwić tą przykrą papierkową robotę. Czuję ulgę, że pewien etap mam już za sobą. Teraz muszę stanąć na nogi i zacząć żyć inaczej. Znowu przerzucić się z trybu ciążowego na nieciążowy. Nie umiem znaleźć sobie miejsca w domu. Jedyne o czym myślę to wizyta u mojego lekarza. Mimo iż boli mnie brzuch i jestem jeszcze słaba decyduje się do niego jechać. W sumie boję się tej wizyty, nie wiem co on powie, jak zareaguje. Przecież byłam u niego dwa dni wcześniej, przed badaniami prenetalnymi. Gdyby zrobił usg dowiedziałabym się wcześniej ale nic by to nie zmieniło, dzidzuś nie żył już tydzień. Wizyta przebiegła lepiej niż myślałam. Na początku lekarz nie widział po co przyszłam, widziałam że czeka na moja reakcję. A ja chciałam tylko skierowanie i opracować plan działania. Dostalam skierowania na badanie, wizytę u genetyka i coś czego nie mogłam zrozumieć. Skierowanie na leczenie Cin 2. Zabieg jak okreslił go lekarz 15 min bez hospitalizacji i po którym po 2 miesiącach moge starać sie o dziecko. Tłumaczył mi, że gdybym trafiła do niego przed ciążą to prowadziłby mnie zupełnie inaczej.


I teraz cały czas o tym myślę, gdyby tamten lekarz od razu skierował mnie na taki zabieg? nie kazał zachodzić w ciążę? nie powiedział, że nie będę już miała szansy? Co by było gdybym trafiła na innego? Nie przeżyłabym tego wszystkiego. Zaczęłabym się starać o dziecko za jakieś dwa lata. Moja psychika byłaby cała,ale ja nie byłam bym mocniejsza o te doświadczenia. I sama nie wiem co gorsze czy to przeżyć czy nie przeżyć nic, żyć bez celu.

Wiadomość wyedytowana przez autora 21 kwietnia 2018, 16:09

26 lutego 2018, 17:10

Jest nadzieja, wczoraj dostałam zły wynik .Podniesiony wynik antykoagulant tocznia. Jest mi lżej , bo wiem czemu to wszystko się stało.Mam nadzieję, że lekarz potwierdzi moje przypuszczenia i że kolejna ciąża będzie ok.
Ogólnie wszystko mnie irytuje.Każdy kto ze mną rozmawia mówi tak"jak mi przykro , ja bym nie mogła po takim czymś żyć" i co ja mam odpowiedzieć?

1 marca 2018, 18:50

Mam wyrzuty sumienia, że marnuje czas. Siedzę na kanapie, czytam pierdoły i nie robię nic innego.A za miesiąc wracam do pracy i trzeba będzie żyć. Będę jak kiedyś obsługiwać ludzi, będę narzekać na pracę, będę zmęczona.A teraz zamiast cieszyć się wolnym, którego nigdy nie miałam, po prostu je marnuje. Jedyne co mnie cieszy, to że schudłam.Kiedyś nie mogłam sobie odmówić jedzenia a teraz mogłabym nie jeść w ogóle.Także żołądek się w końcu kurczy a waga pokazuje coraz to ładniejszy wynik.

4 marca 2018, 10:34

Depresyjnie dzisiaj chociaż już było ok.Czekam na środę, mam tyle pytań.Biedny gin pobawię się z nim w 100 pytań do.:)Ogólnie mam w marcu immunologa, genetyka, ednokrynloga, stomatologa i zabieg .Także czuję się trochę jak hipochondryczka .Ale najbardziej czekam na gentyka.To pierwsza wizyta dopiero skierowanie na kariotyp i potem jeszcze czekanie na pobranie i wynik.Jestem strasznie ciekawa czy coś wyjdzie.

9 marca 2018, 16:53

Czekanie mnie zabija.

10 marca 2018, 11:53

Miesiąc, tyle minęło.Co się zmieniło ? Nie płaczę codziennie.Zadarza się co jakiś czas, już wiele osób wie, więc nie muszę tłumaczyć.Powinnam żyć normalnie a nie umiem.Mam wrażenie, że jest gorzej a nie lepiej.Dostalam pierwszy okres .Przyszedł bardzo szybko to znaczy, że organizm wrócił do normy a psychika ???Czekam na wiosnę, może słońce, piękna pogoda będzie się chciało żyć.A teraz zostaje czekanie.Czekanie na wizyty,badania, zabiegi.Czekanie, które się wlecze.A ja chcę być już po wszystkim , chce wiedzieć co się stało i już się starać.Dokończyć coś co zaczęłam.Bo zaczęłam być matką ale nie skończyłam.I za chwilę spotykam się z przyjaciółmi i będę rozmawiała,śmiała się a i wrócę zmęczona tym wszystkim .Bo chyba nigdy tak bardzo nie udawałam jak teraz.I pretensje powinnam mieć tylko do siebie , bo nikt nie oczekuje niczego ode mnie.Byle do wiosny, byle do czerwca ,byle do szczęśliwych dni ,które wiem ,że nadejdą

17 marca 2018, 11:16

Mam 27 lat a moją jedyną ostatnią rozrywką jest bieganie po lekarzach. Ginekolog, immunolog , genetyk, pracownia usg, laboratorium, urolog.To moi nowi przyjaciele.Ciąża mimo iż tak upragniona zrobiła z mojego organizmu sieczkę.I widzę te zmiany, biust, brzuch, cera są inne i boję się pomyśleć jak będę wyglądać po 9 miesiącach ciązy. To było całkiem zabawne jak koleżanki mówiły, że w ciąży wygląda się pięknie, że cera śliczna a ja nigdy nie wyglądałam tak źle. I boję się co będzie przy następnej, że będę wyglądała jeszcze gorzej a potem sobie myślę co mi tam :)

18 marca 2018, 09:09

Jutro immunolog.Wizyta na którą czekam od wyjścia ze szpitala.Ordynator w szpitalu zapewniał mnie,że ta Pani jest jedyną która może mi pomóc.Nie wiem czy zdawał sobie sprawę z tego co mówi, bo ja teraz bardzo na nią liczę .I tak naprawdę nie wiem czego oczekuje ,przecież ten lekarz nie jest jasnowidzem, nie spojrzy w moje wyniki i powie to stało się przez ...A ja chyba tego od niej oczekuje. 27 mam zabieg w szpitalu i od tego czasu zaczyna się odliczanie .Dwa miesiące tyle kazał czekać lekarz.Nie wiem czy dwie owualcje czy dwie pełne menstruacje czy dwa miesiące kalendarzowe.Bo nie dopytałam ale już patrzyłam kiedy będą.Właśnie owualcje mnie zaskakuje bo znowu jest.Moj cykl trwał teraz 26 dni minęło 3 dni po zakończeniu miesiaczki i jest owualcje.I boje się, że przez to wszystko cykle będą inne, że nie zajde w ciążę tak szybko jak planuje.A rozczarowanie boli mnie najbardziej . ale mam dobre przeczucia , naprawdę wierzę ,że będzie dobrze.

24 marca 2018, 09:42

Badania badania i jeszcze raz badania .Wczoraj zrobiłam wszystkie zalecone.Teraz czekam na wyniki, modlę się o złe.Jak bardzo chcę, żeby te wskaźniki były podwyższone i żeby coś stwierdzili.Ale pozostaje czekać, czekać i jeszcze raz czekać. W wtorek mam zabieg na cin 2. I potem zaczynam odliczanie do zielonego światła.
Czas mija, za dokładny miesiąc wracam do pracy a ja dalej marnuje czas. Obiecałam sobie, że schudnę 5 kg a jak na razie to nie spadło nawet 100g. Zaczęłam ćwiczyć ale tak ciężko jest wrócić do formy. Uzmysłowiłam sobie, że dokładnie rok temu przestałam ćwiczyć bo najpierw zabieg łyżeczkowania, potem zaraz pierwsza ciąża, w której plamiłam wiec bałam się cokolwiek robić, poronienie i brak chęci do wszystkiego co nie jest słodkie i nie ma alkoholu.No i kolejna ciążą i strach przed wszystkim.Także minął rok od kiedy jestem tłustą dupą.

25 marca 2018, 17:42

Dzisiaj przyszła wiosna , piękna pogoda,słoneczko i taki radosny czas. Byliśmy na morzem, wypiłam grzane piwko i jakoś tak zleciał czas na przyjemnościach.Staram się nie myśleć, to już trzeci dzień z rzędu kiedy nie płakałam.
Jutro chce jechać na cmentarz, pierwszy raz. Nie zdecydowaliśmy się z mężem na pogrzeb więc maleństwo jest pochowane w zbiorowym grobowcu. Wybieram się tam już bardzo długo i cały czas boję się iść bo nie wiem jak zareaguje.Ale muszę, obiecałam sobie, że jutro jadę i już.

5 kwietnia 2018, 13:14

Pogoda cudowna. Dzisiaj przyszła miesiączka i jest coraz bliżej terminu moich starań. Za dwa dni mam rezonans a potem 5 dni czekania na wynik.3 tygodnie czekania na wynik kariotypu, 7 dni czekania na wynik na trombo. I tak sobie czekam . Dzień za dniem mija a ja cały czas czekam :)
Mam na dzieję, że na rezonansie nie wyjdzie przegroda i nie pokrzyżuje moich planów. Bo rok mam wtedy z głowy. I dosyć już mam tych zabiegów. Jak byłam teraz w szpitalu to przyjmowali mnie z 5 paniami w wieku 50 plus. I każda przestraszona bo będzie łyżeczkowana. I ja 27 letnia dziewczyna opowiadam, że zabieg nie boli,że to i tamto. Przecież to nie jest wiek na chodzenie po lekarzach, nie jest czas na chorowanie , kolejne wizyty w szpitalu.

Mam jeszcze jedną refleksję. Jestem po wycięciu zmian nowotworowych na szyjce. Pierwszy lekarz kazał mi zajść w ciążę, bo ta operacja jest poważna, miała bardzo utrudniać ciążę.Mój aktualny lekarz miał zupełnie inną wizję mojego leczenia. Zaproponował zabieg. Po wybudzeniu nawet nie zabolał mnie brzuch, lekko krwawiłam przez dwa dni i przez tydzień lekko plamie. I tyle. Żadnego bólu. Dlaczego musiałam trafić na tamtego lekarza , przecież to wszystko by mnie omineło.

12 kwietnia 2018, 17:37

Beznadziejny dzień :( Wynik rezonansu dwurożność z przegrodą. Wynik genetyczny mutacja MTHFR. Został jeszcze kariotyp.Także z ciążą nie będzie łatwo. Nie będę mogła się starać od razu. Tak bardzo o tym marzyłam a teraz będę musiała czekać na zabieg. Znowu czekać. Sama nie mogę zrozumieć swojego rozczarowania, bo przecież chciałam coś znaleźć .Chciałam poznać przyczynę i mam aż 3. Nigdy nie pomyślałabym, że jestem aż tak wadliwa. Także, wszystko się przesunie w czasie. Muszę się z tym pogodzić a tak trudno. Czuję się jak rozkapryszona małolata , której rodzice nie chcą kupić nowej bluzki. Bo chce zajść w ciążę i już .A teraz czekam na 18 dostanę skierowanie i wtedy się okaże ile będę musiała odczekać .

21 kwietnia 2018, 16:30

Piękna pogoda a ja siedzę na kanapie i jem lody.A potem narzekam,że mam gruby tyłek .Żal.
Dzisiaj wyszłam na balkon sąsiadka przez balkon krzyczy jak się czuje.Nie wiedziała, że poroniłam.Chwilę z nią porozmawiałam i niby nic przecież z każdym o tym rozmawiam ale jakoś mi źle. I jakoś cały dzień do dupy.

30 kwietnia 2018, 19:55

Siedzę w poczekalni do mojego lekarza .Koło mnie siedzi pięć kobiet w zaawansowanej ciąży.Gdyby wszystko poszło dobrze też siedziałabym z takim dużym brzuszkiem.I w sumie co z tego,że minęło już tyle czasu .Ja pamiętam , ja cierpię i cały czas myślę co by było gdyby.A przecież to nic nie da, to tylko pogarsza sprawę.Wrociłam do pracy i jest tak jak było .W pracy tylko sobie myślę ,że przecież jestem tu na chwilę .Zaraz znajdę w ciążę i zniknę na kolejne l4. A co jeśli pójdzie nie tak ?a co jeśli znowu się to powtórzy?mam kisiel w głowie i nie chce o niczym myśleć.

18 maja 2018, 18:23

Wczoraj miałam zabieg. Usunęli mi przegrodę. Także za trzy miesiące mogę zacząć się starać.Jestem szczęśliwa. Wczoraj miałam urodziny i spędziłam je w szpitalu.I mimo zabiegu były to cudowne urodziny. Mój lekarz dał mi najwspanialszy prezent, naprawił mnie i dał mi szansę na nowego człowieka. To będą ciężkie trzy miesiące, będę musiała przeżyć dzień, w którym miałam urodzić. Ale zrobiłam wszytsko co mogłam, żeby przyszła ciąża miała sens.Mam komplet badań, usunęłam przegrodę. Jestem z siebie bardzo dumna,zaczęłam wierzyć w lekarzy i trochę los przytarł mi nosa. Nie jestem już taka wyszczekana i przemądrzała. Mam dużo więcej współczucia i pokory w sobie. Może los czasami doświadcza nas, byśmy coś zrozumieli.

6 czerwca 2018, 13:43

Dzisiaj kontrola po zabiegu. Tak bardzo chciałabym już usłyszeć, że mogę się już starać.To wszystko trwa już tak długo dla mnie za długo.20 czerwca miałam rodzić a będę w pracy. Każdy kto mówi , ze minie czas i zapomnę, nie zdaje sobie sprawy, ze się nie da. Pogodziłam się z tym co się stało, uważam że mam zdrowe podejście do tego co się stało a jednak nie potrafię przestać o tym myśleć. Mam gorsze i lepsze dni . Ostatnio byłam na weselu, gdzie znajomi ,którzy widzieli mnie od porodu po raz pierwszy udawali, że w ogóle nie byłam ciąży. I nie liczyłam ,że ktoś będzie ze mną teraz płakał ale zwykłe słowo jak się czujesz.Czułam się mega źle.Boję się ciąży a tak bardzo jej pragnę.I jestem naprawdę optymistycznie nastawiona na cały świat i to co się może stać.Ale też bardzo się boję.

20 czerwca 2018, 11:04

Dzisiaj jest ten dzień, termin mojego porodu.To tylko data, to dzień jak każdy inny a tak bardzo bolesny. Myślałam, że nie będę o tym myśleć a jednak się nie da. To pierwszy cykl od kiedy mogę się starać, czuję że się udało . Czuję, że coś tam się zagnieżdza. W poniedziałek idę na krew i wtedy być może zacznie sie 9 miesięczna walka o moje małe nowe życie.
1 2