Zapisz się i otrzymuj powiadomienia o
zniżkach, promocjach i najnowszych ciekawostkach ze świata! Jeśli interesują
Cię tematy związane z płodnością, ciążą, macierzyństwem - wysyłamy tylko
to, co sami chcielibyśmy otrzymać:)
Moja historia: Zaczeliśmy starać się o dzieci prawie 3 lata temu. Pierwszy rok na spokojnie, w drugim roku zaczęły się badania, z których wynikało, że wszystko jest w porządku. Trzeci rok to kolejne, bardziej dokładne i wnikliwe badania - wychodziło z nich, że jednak nie wszystko działa jak należy. Pojawiło się leczenie, ale nie przyniosło efektów. Teoretycznie - dawno powinnam być już w ciąży.
Moje emocje: Pogodzona, z dużą rezerwą do spełnienia marzenia, z nadzieją, że kiedyś przyjdzie ten dzień
Skończyło się w końcu świętowanie moich 35 urodzin. Piszę w końcu, bo nie miałam w tym roku na nie ochoty. Tak, jak zawsze lubiłam moje urodziny, tak w tym roku coś się w tej kwestii skończyło...Nie miałam ochoty na kolejne życzenia o spełnionych marzeniach. Ludzie, jak wam powiedzieć, że moje marzenia się nie spełniają? Że mam jedno wielkie marzenia, które jak widać spełnić się nie może? Jak opowiedzieć o pustce w sercu, która pojawia się znienacka i na którą nie można się przygotować? O tej nieznośnej nieobecności dziecka, za którym się najnormalniej w świecie tęskni?
Jak o tym opowiedzieć?
Nie da się przyjmować życzeń o marzeniach, kiedy codziennie masz do czynienia z ich niespełnianiem. Nie wiem dlaczego, nie wiem w jakim celu tak się dzieje - nie pytam nawet o to. Ale autentyzm tej sytuacji, realność, to zakotwiczenie, że w ciążę nie zachodzę i być może nigdy nie zajdę, są tak nieubłagane, tak do końca rzeczywiste, że aż trudno z nimi żyć..
To zły sen, z którego się kiedyś obudzę...Nie, to nie sen. To życie. Jak to przyjąć? Jak to oswoić? Jak zamknąć kartki z życzeniami i iść dalej? Nie wiem tego, ale każdego dnia uczę się i próbuję najlepiej jak umiem.
Wiem jedno - czy zostanę kiedyś mamą, czy przytulę moje marzenie, albo i nie - lekcja ta zostanie ze mną do końca życia i zabiorę ją ze sobą na tamten świat.
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 października 2016, 21:31
ciężko po takim wyznaniu napisać cokolwiek... pozostaje tylko wierzyć że kiedyś nadejdzie to lepsze jutro i spróbować znaleźć w sobie nadzieje. Trzymam za Ciebie kciuki i mam nadzieje że wszystko skończy się dobrze :)
Wstałam dzisiaj z normalnym podejściem do życia. Bella - dziękuję za komentarz i dobre słowo Urodziny już za mną, więc przez kolejny rok nie mam się co nimi przejmować W maju tego roku miałam sen, sen z kategorii "wspaniałych", kiedy to człowiek trochę żałuje, że się obudził. Śniło mi się, że byłam w ciąży - był to już 3 msc, więc właściwie największe ryzyko było już za mną. Chodziłam po łące pełnej kwiatów, był ciepły, piękny, słoneczny dzień - cudownie jak w raju. Ciągle mówiłam do siebie: Jesteś w ciąży, wiem, że trudno w to uwierzyć, ale NAPRAWDĘ jesteś w ciąży...
Sen miałam akurat ok 6 dni po owulacji. Właśnie w tym cyklu miesiączka spóźniła mi się o ok 2-3 dni. Coś mi nie pasowało, a że byłam na wyjeździe, nie bardzo miałam jak zrobić choćby zwykły test. Przez 2 dni naprawdę zaczęłam mocno się podejrzewać, że w końcu się udało. I wiecie co? Kiedy wróciłam do domu, bardzo późno wieczorem, ok 23:00. Poszłam w końcu nasiusiać na płytkę i zanim ten test pokazał wynik, patrzę, a tu plamienie...Test pokazał negatyw, a @ męczyła mnie pół nocy. Wiecie jak się wtedy rozczarowałam? Szkoda gadać.
Ale...sen był cudowny
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 października 2016, 11:58
tak kochana mozesz sie przysiasc. no tak jestem mloda ale czekanie tyle czasu postarza mnie psychicznie...Tobie zycze by sie udalo jak najpredzej.Wiesz u nas wyniki meza sa bardzo dobre i moje tez i jednak sie nie udaje.Ja mam stwierdzone pco ale chodzilam na monitoring cykli i owolucja byla ale nie udawalo sie ;( Moj lekarz to swietny czlowiek , zrobil wszystko by sie udalo ale jednak los inaczej chce.Na in vitro narazie nas nie stac ;( Wiem kazdy cos innego ma ,masz racje ale czemu Bog woli dawac dzieci tym ktorzy ich nie chca
Czytając twój ostatni wpis przypomniało misie że kiedyś też miałam taki sen, ale moja reakcja była odwrotna. Po przebudzeniu byłam szcześliwa że to tylko sen... a teraz człowiek bardzo by chciał żeby ten sen się spełnił :)
Kochana tule mocno <3 wiem jak rozczarowania bolą... przezyłam ich wiele... kiedy zaczynałam sie cieszyć że sie udało to @ przychodziła z opóźnieniem... jakby chciała mi zrobić na złość... ehh doskonale to rozumiem i wiem jak to bolii ale wierze żę ten sen Ci sie spełni :) tego z całego serca Wam zyczę <3
Ja miałam wiele podobnych snów i już ich nie chciałam mieć bo jak sie budziłam to miałam łzy w oczach że znowu to nie prawda ale dzieki Bogu i Maryi po 7 latach sen sie spełnił :) wierzę że u Was tak samo stanie sie to na jawie :)
Ja mialam taki czas ze odsunelam sie od Boga ale wrocilam do niego bo bez niego bylo mi zle.Jednak jak czlowiek dlugo czeka to ma takie chwile zalamania.Ale pozniej sie podosi i zyje dalej
Od pół roku biorę Naltrekson, Glucophage, Infolic, cynamon, wit. B6 i D3. Skróciły mi się cykle z 31-32 do 27-28, zmniejszyło się brudzenie przy końcu miesiączki. W tym cyklu wzięłam CLO 3x od 3 dc(1/2 tabletki) - taka mała dawka, aby nie zaszkodziła mojemu śluzowi (którego i tak mam bardzo mało), ale aby wspomogła (choć niby comiesięczną) owulację. Chodzi o to, aby nie pojawiały się puste pęcherzyki Graffa. Po CLO czułam się prawie dobrze, widzę, że jest nawet trochę papkowatej wydzieliny, a to dobry znak odnośnie śluzu. Od półtorej miesiąca piję olej z wiesiołka (taki tłoczony na zimno, spożywczy) i liczę na to, że w dłuższej perspektywie jego picia, w końcu będę mieć większą ilość śluzu. Za 3 dni mam wziąć Estrofem - na śluz właśnie. Odebraliśmy też powtórzone po 2 latach wyniki badań nasienia - wyszły ok, prócz wzmożonej lepkości. Podobno przy PCOS, insulinooporności jakość komórek jajowych jest słaba, ale podczas brania lekarstw w dłuższej perspektywie czasu, jakość ta się poprawia i ułatwia zajście w ciążę
Wczoraj byl malutki sukces. Z racji, ze od zawsze mam malo sluzu, a po clo to juz w ogole sie nie pojawial, to wczoraj, mimo, ze tuz przed owu sluz byl galaretowaty - udalo sie go "rozcienczyc". Dostalam pregnyl I wieczorkiem byl prawie, ze ksiazkowy. To wciagnelam Meza pod koldre i zesmy posiali
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 października 2016, 20:17
Pokłóciłam się dzisiaj z Mamą. To się bardzo rzadko zdarza, ale dziś wyszłam z siebie. Nie ma sensu opowiadać ze szczególami o co poszlo, ale zaczęło się o Jej delikatnych wymówek, że czegoś nie zrobiłam. No to jej powiedzialam, dlaczego tego nie zrobiłam, a w odpowiedzi otrzymałam to jej ulubione "ja to jestem zawsze ta gorsza". No więc zaczęłam się wkurzać, że niech się nie dziwi, że jej o wielu rzeczach nie mowie, jak otrzymuję takie odpowiedzi. Od słowa do słowa skończyło się na wygarnianiu i kłótni (z mojej strony), a moja Rodzicielka - jak to ma w zwyczaju - zrobiła się na cierpiętnicę, iż mnie - cytuję - "już nigdy nie zrozumie". A na końcu jawnie skrytykowałam jej sposob wychowania mnie, to w odpowiedzi Mamusia wrzuciła mi jej niesłabnący argument: "najpierw sama wychowaj dzieci, a potem krytykuj" i w koncu rzuciła mi słuchawka. Pojawił się wątek nieplodnosci, to jak o nim nie napisac w pamietniku??? Zeby było jasne - nie żałuje niestety tego, co powiedzialam. Zrobiłam to w formie, ktorej nie nalezy nasladowac, ale w koncu u nas w domu tak się "rozmawiałlo" - z wyrzutami. To mnie w sumie nie tłumaczy, ale jestesmy tylko ludzmi. Ja mam prawo nie znac sie na wychowaniu dzieci, GORZEJ, bo pytanie brzmi, czy moja Mama faktycznie zna sie lepiej???? Wiecie, nie chodzi tutaj wcale o mądrość czy doświadczenie (moje czy Jej), chodzi o to, ze w pewnym kwestiach moja Mama jest tak skupiona na sobie, że nie jest w stanie dostrzec nikogo. A ja czasem zaczynam krzyczeć, żeby Ja z tego obudzic...
Moja Mama to silna kobieta i nie ma pojecia jak ja czasem chciałabym miec jej siłe. Ale z drugiej strony, ta silna kobieta nie ma pojecia jak jej rodzone dziecko bardzo chcialoby usłyszeć pod swoim adresem wołanie "Mamo..."
Współczuję kłótni z mamą. Czytam to co napisałaś i aż nie mogę się oprzeć wrażeniu jakbym czytała o swojej mamie. Niestety mam tak samo. Zrozumienie jest falowe, ale większość muszę pokonywać sama. Powodzenia
Ja czasami też sprzeczam się z moją mamą, później mi strasznie przykro z tego powodu. Ja mam jednak mamę, która mnie wspiera, rozumie, obie potrafimy sobie wiele rzeczy powiedzieć, a niejasności wyjaśnić. Powodzenia
Dzisiaj ogólnie opanowala mnie rezygnacja i tak bym chciala olać wszystko i wsiąść do pociagu byle jakiego...
Zastanawiam sie, kiedy posiadanie potomstwa przestaje sie traktowac w kategorii należności, a zaczyna traktowac w kategorii marzenia? Gdy następuje ta zmiana, to czlowiek stara sie juz wystarczajaco dlugo. I myślę, ze takie kryterium mozna przyjac.
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 listopada 2016, 20:51
Dzisiaj dopadla mnie taka myśl, ze kiedy adoptuje sie dziecko lub dzieci, to jako mama mozna czuc sie "matka drugiej kategorii". Niby opiekunka, niby prawny rodzic, ale..zawsze dopero ta druga..
Taka mama musi sobie dobrze wytlumaczyc, ze mimo, ze druga, to jednak pierwsza..
Alicjo dziekuje, masz racje. Ale jesteśmy tylko ludźmi i czlowiek w takich sytuacjach na pewno musi sobie poradzić z wieloma uczuciami. A nie da oderwać dziecka o jego genetycznych początków - tak ja jja mialam mame, ktora mnie urodzila, tatę, którego geny mam w sobie, tak samo adoptowane dziecko ma prawo do "umiejscowienia" biologicznych rodzicow na "wlasciwym miejscu". I taka mama adopcyjna moze czuc sie druga lub nawet - mniej wazna. Aby sobie ii dziecku nie zrobić krzywdy, pewnie trzeba odpowiedniego podejscia
Nie wiem czy pomógł osteopata (chodziłam z zalecenia gin, która twierdziła, że moim głównym problemem jest głowa), kąpiele i okłady z borowiny, fakt, że w poprzednim cyklu byłam stymulowana Clo, czy też to, że seks trwał całą fazę folikularną. Może zadziałały wszystkie te czynniki;)
Mialam dzis maraton. Zaliczylam wizyte u Gina - tam okazalo sie, ze pęcherzyk pekl, ale Endo za cienkie 5,9 mm - porazka. Bylam tez u osteopaty, który cos mi tam odblokowal, ale czy to moze mieć znaczenie, to nikt nie wie. A rano zrobilam domowy test ciążowy - tak dla jaj, żeby bylo jasne. Trzeba nasiusiac do kubeczka i nasypac sporo sody oczyszczonej. Jak sie pieni to ciaza hahaha. Mnie sie spienilo
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 listopada 2016, 21:32
Zrobilam wczoraj test, oczywiscie 1 kreseczka. Dzis rano juz nie powtarzam, bo szkoda testu Rozmawialam wczoraj z kolezanka, ktora tez sie stara o dzidziusia i mówi, ze idzie do gina. Wyczulam, ze pewnie jest w ciąży i juz mi sie ryczeć chcialo, ale pytam jej o to, a ona, ze nie jest w ciąży, ze sie staraja..Jejku, chcialabym, aby szybko mieli dziecko, ale ucieszylam sie, ze to nie ciaza. Ech takie ludzkie uczucia..
Wiadomość wyedytowana przez autora 11 listopada 2016, 09:30
@ trochę się zaczęła spóźniać w tym msc i dzisiaj rano miałam iść na betę. Rano po obudzeniu przyszła zołza, więc na betę nie poszłam. Dramatu nie ma, nie spodziewałam się, w końcu test ciążowy o wysokiej czułości nic nie pokazał. I tak się cieszę, że małpa nie przyszła np. tuż po pobraniu krwi - byłabym zła. 25 zł w błoto.
Nowy cykl, walka o lepsze endometrium i o więcej śluzu
W sobotę, muszę przyznać, stało się coś bardzo ważnego. Coś, czego się nie spodziewałam, ale o czym marzyłam. Spełniło się jedno z moich marzeń. I choć nie jest to ciąża (a dotyczy czegoś zupełnie innego), to jednak ciągle wracam do tego zdarzenia i myślę sobie, jak to jest niesamowite.
Spełnianie marzeń zmienia człowieka, zmienia na lepsze. Mnie zmieniło. A tym bardziej jest to niezwykłe, że ja niedawno powiedziałam sobie z pewną rezygnacją: "Moje marzenia widocznie nie mogą się spełnić". Głęboko w duszy poczułam zgodę na to, że mimo, iż moje marzenia są piękne i ważne, to jednak nie mogą być zrealizowane. Tych największych marzeń mam 3. Jedno z nich się spełniło...
Nie mogłam wczoraj dodać komentarza, a jak się odblokował, to dodał wszystkie. A teraz nie da się tego usunąć.
Wombi - byłam dzisiaj jeszcze rano u lekarza (dobrze, że sobie z tego wszystkiego nie zapomniałam o wizycie kontrolnej) i rozwiał moja wątpliwości. Nie było owulacji, szansa na ciążę są nikłe, a wynik testu to pregnyl lub błąd. Jak to usłyszałam, to aż się zaczęłam śmiać...Kazał zrobić betę i progesteron w tej sytuacji (zrobiłam, wynik wieczorem), ale nie mam się co łudzić...
W sumie chyba nie musze pisać, ale napisze, ze boje sie, czy beta przyrasta. Poza jutrzejszy wynik nie wybiegam wyobraźnia do przodu. Jeszcze tyle czekania.
Czy ja się cieszę????
Nie wiem co powiedzieć - ogólnie jak zobaczyłam TSH to mnie zmroziło i zaczęłam się zamartwiać. Gdybym miała być szczera to bardziej się boję niż cieszę...
huraaaaaaaaaa !!!!!!!!! ja się bardzo cieszę, leć do endokrynologa, niech Ci da większą dawkę leków, bo w ciąży jest większe zapotrzebowanie i tsh może szybko rosnąć
Treści zawarte w serwisie OvuFriend mają charakter informacyjno - edukacyjny, nie stanowią porady lekarskiej, nie są diagnozą lekarską i nie mogą zastępować zasięgania konsultacji medycznych oraz poddawania się badaniom bądź terapii, stosownie do stanu zdrowia i potrzeb kobiety.
Korzystając z witryny bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. W każdej chwili możesz swobodnie zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich zapisywaniu.
Dowiedz się więcej.
ciężko po takim wyznaniu napisać cokolwiek... pozostaje tylko wierzyć że kiedyś nadejdzie to lepsze jutro i spróbować znaleźć w sobie nadzieje. Trzymam za Ciebie kciuki i mam nadzieje że wszystko skończy się dobrze :)