Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Serduszko pod moim serduszkiem
Dodaj do ulubionych
1 2

9 lutego 2016, 10:53

W tym cyklu będzie mnie mało na of. Nie chce się nakręcać, przeżywać. Więc z góry chciałam przeprosić, ale dalej wspieram i trzymam kciuki za wszystkie babeczki!

Tymczasem byłam dzisiaj na badaniach, wyniki jutro. Znalazłam super poradnie ginekologiczną we Wrocku i w tym miesiącu umawiam się na wizytę. Zaufany lekarz to podstawa! :)

a tak BTW, planując ślub, zawsze dzieliliśmy się przygotowaniami, problemami i szczęściem z naszymi znajomymi, którzy brali ślub miesiąc po nas. I w ten weekend pojechaliśmy wspólnie na obiad i koleżanka zdradziła mi na osobności, że jest w ciąży. Nigdy czegoś takiego nie czułam, cieszę się, wiadomo, ale musiałam powstrzymywać łzy. Wiem, że nie chcieli mieć już dziecka, ale też się nie zabezpieczali. I też jak powiedziała, że będą mieli dzidziusia nie widziałam tego wielkiego szczęścia w jej oczach. Przez cały obiad nie mogłam się doczekać, aż będę mogła podzielić się wiadomością z mężem. I jak w końcu się udało, to myślałam, że się ucieszy, a zareagował tak jak ja. Wiem, wiem, to jest głupa zazdrość, ale zdrowa (jeszcze). Wychodzi na to, że jak się nie myśli o ciąży to wychodzi, ale jak mamy sobie to wybić z głowy!?

Buziaki.

11 lutego 2016, 09:54

Odebrałąm wyniki i już się ucieszyłam, że zmieniam lekarza :).
Progesteron i prolaktyna ok, ale niepokoi mnie TSH - mam 4,030 uIU/ml, norma 0,270-4,200. Niby się mieszczę w normie ale jednak jest blisko górnej granicy. Czyli może mała niedoczyność tarczycy? Nie wiem co mam myśleć, bo pani, która dawała mi wyniki mówiła, że powinnam się zgłosić do endokrynologa z tą tarczycą jak chce mieć dzidziusia, a znowu ginekolog powiedział, że jest ok. :/

W sb idziemy do prywatnej poradni ginekologicznej, gdzie mają bardzo dobre opinie. Większe miasto, inni specjaliści. Myślicie, że powinniśmy iść na pierwszą wizytę na czczo?

Dodatkowo zgubiłam wczoraj bransoletkę! Którą dostałam w poniedziałek! Jejjjjuuuuu. Mąż mi 2 tyg temu kupił kolczyki, niestety nie pasowały mi, wyglądałam jak cyganka :). Więc pojechaliśmy wymienić i wybraliśmy inne kolczyki i dodatkowo kupił mi bransoletkę, która mi się podobała ... I poszłam wczoraj biegać i było mi zimno w ręce i zaciągnęłam bluzkę (specjalna do chronienia dłoni) na palce i musiałam wtedy zerwać! Bo to ta cieniutka. Oczywiście przed bieganiem ściągałam np. zegarek i tak popatrzyłam na tę bransoletę i stwierdziłam, że jest taka drobna, że mi nie będzie przeszkadzać. ;/ w tym miejscu gdzie zaciągałam rękawy już spacerowałam z 6 razy i nic nie ma (2 gr znalazłam) i tylko na piesku się wyżywałam bo mnie ciągnął. Ehhh i teraz muszę sobie sama ją kupić, heheh, żeby nie było gadania, że znowu coś zgubiłam.

12 lutego 2016, 08:15

Znalazłam bransoletkę :D - uważam to za dobry znak. <3 może nie ten cykl ale następny hmmm?
Okazało się, że jakimś cudem odpięła mi się przy wstawianiu prania. I jak wczoraj odkurzałam to w rogu przy pralce ujrzałam ją :D ach ach ach.

15 lutego 2016, 09:44

Kochane... w sb pierwsza wizyta u nowej dr. Wspaniała kobieta, ciepła, miła, badanie delikatne, słucha!. Zobaczyła wyniki i od razu powiedziała, że TSH kiepskie, muszę zrobić jeszcze FT4. Pobrała próbkę do cytologii (poprzedni lekarz mówił, że nie trzeba znowu robić cytologii bo poprzedni wynik jest ważny 3 lata, !?!?!) Podczas badania usg, podczas rozmowy gdy powiedziałam jej, że dziwnie, że bóle przed owulacyjne mam zawsze z lewej str, nigdy z prawej, przyjrzała się bardziej prawemu jajnikowi... i co? wielki 6cm POTWORNIAK! (u wcześniejszego lekarza miałam badanie usg w kwietniu i na bank już był jakiś guz, skoro teraz jest już taki wielki!) no i załamanie. Operacja za ok 3 tyg, prawy jajnik nie działa, lewy przez to też. Cykle bezowulacyjne. Potworniak potwierdzony już przez dwóch lekarzy (w nd też byłam w poradni). W środę jadę do prywatnego szpitala na kwalifikację do operacji i jak wszystko będzie ok to po następnej miesiączce będę operowana laparoskopowo.
Jakoś się trzymamy ale to jest jeden wielki szok. Rodzicom już swoim powiedziałam, dlaczego nie ma wnuczków, i że się staraliśmy od ślubu... i nic.
W tym czasie oczywiście zrobimy seminogram.
Ehh mówie Wam, lepiej nie czekać z jakimikolwiek badaniami. Jak chce się mieć dzidziusia to lepiej od razu się przebadać a nie czekać jakiś rok, bo tak jest ogólnie przyjęte. I najważniejsze, żeby mieć dobrego, zaufanego dr.

18 lutego 2016, 09:14

Już po wizycie kwalifikacyjnej. Termin laparoskopii wyznaczony - 23.02. Ależ szybko! Wraz z wyznaczeniem terminu poczuliśmy się spokojniejsi. Jestem dobrej myśli. Wczoraj badali mnie jeszcze inni lekarze, potwierdzili potworniaka, ale też powiedzieli, że widzą kawałek zdrowego jajnika :).
A przy okazji poprosiłam o sprawdzenie drożności jajowodów.

Do szpitala mam się zgłosić w dzień operacji na czczo i prawdopodobnie na drugi dzień już mnie wypuszczą, potem dwa tyg wolnego. Zdążę wydobrzeć i jeszcze w na początku kwietnia wyruszamy na dechy na tydzień. Zrelaksujemy się i odreagujemy.

Wiadomość wyedytowana przez autora 18 lutego 2016, 09:49

26 lutego 2016, 16:24

Hej Kochane, ja już 3 dzień po laparoskopii... Narkoza nie taka straszna, sama położyłam się na stół i też jeszcze na stole mnie wybudzili. Nic się nie stresowałam, ale za to mąż mówił, że nigdy w życiu nie miał takiego stresu. Operacja potwierdziła, że był to potworniak (były w nim zęby FUJ, i utrudniały wyjęcie z brzucha więc jedno nacięcie musieli mi powiększyć), wyłuszczyli go i co mnie cieszy został kawałek prawego jajnika. Niestety nie jest tak kolorowo, że już wszystko pięknie. Przy sprawdzaniu drożności jajowodów, wykryto u mnie ogniska endometriozy (dlaczego ja!?), oczywiście je wycieli ale one wracają.
Powiem Wam, że trochę się załamałam. Dr mówi, że najlepiej jakbym zaszła w ciążę w następnym cyklu póki jajowody są drożne... taaaa łatwo mówić. Niestety nie jestem dobrej myśli. Boje się, że nie będziemy mieli dzieci :(.

We wt wracamy do szpitala na kontrole. Wtedy może umówię się na monitoring, czy coś nie wiem. Nie wiem czy w nowym cyklu mierzyć temp czy dać na luz... We wt umówiliśmy się też w laboratorium na badanie nasienia. Wiecie ile czeka się na wyniki?

Jeszcze ta tarczyca... muszę zrobić znowu badania.

Nie jest kolorowo.

Mam nadzieję, że u Was lepiej! <3 <3 <3 i że zobaczę kilka zielonych wykresów :)

2 marca 2016, 17:22

Moj kochany maz odkad wycieli mi zwyrodnialca, przezywa ochy,achy, ze zaraz na bank bedziemy w ciazy. Takie ma pozytywne myslenie... niestety ja tego nie podzielam, troszke bylam podlamana, nie dosc, ze potworniak, to jeszcze endometrioza i na dodatek wyniki po operacji ciagle zle (tarczyca).

Wczoraj wizyta kontrolna w szpitalu. Szwy sciagniete, przez dr M. ktory mnie operowal. Bardzo dobry lekarz ale jesli chodzi o operacje, bo jesli chodzi o starania to juz mi nie przypadl do gustu. Bo powiedzialam mu ze mam zle wyniki tarczycy to powiedzial zeby sie nie martwic bo tarczyce mozna leczyc w ciazy (tylko ze ze zlym TSH trudno zajsc... zdarzaja sie czestsze poronienia itd, przeciez cos nie cos juz wiem). Ogolnie powiedzil ze w tym cyklu raczej sie nie uda, ale w nastepnym trzeba dzialac, bo ciaza jest najlepszeym lekatsrwem zeby wyleczc sie z endometriozy. Achhh pomarzyć....
Słyszałam na recepcji, że jest moja dr A, która wykryła mi potworniaka i zlapalam ja na korytarzu czy mialaby dla mnie chwilke, powiedziala ze sie postara. Czekalam godzine... ale sie udalo. Pokazalam jej wyniki i od razu przepisala mi tabletki, zeby nie czekac na wiztyte u endokrynologa. Jesli chodzi o ciaze to powiedziala to samo co dr M. Ale juz chciala drugi cykl monitorowac, ale niestety/stety wjezdzamy wtedy na snowboard, wiec jak sie nie uda zajsc to 3 cykl zrobimy monitorowany. Kochana dr, widac, ze sie przejmuje i chce pomoc. Mam do niej pelne zaufanie. O moim wyjezdzie nawet pamietala.

Przy okazji wczoraj tez bylismy na badaniu nasienia... i nic z tego nie wyszlo, bo za dlugo byla wstrzemiezliwosc ;///, wszystko przez mojego potworniaka kochanego. Wiec babeczka powiedziala, ze szkoda kasy, ze prosze dzisiaj sie zabawic i wrocic w pt... ehehe. Wiec wracamy w pt. Oczywiscie moj Maz w pierwszym zdaniu, ze on jest tu tylko profilaktycznie ...
Wiadomo, mam nadzieje, ze jego nasienie jest ok, ale jak nie to bedziemy sie leczyc, no nic nie poradzimy. Zdaje sobie sprawe, ze mezczyzni ciezej przechodza takie rzeczy...
Koniec koncow jestem dumna, ze chce sie zbadac.

A z dobrych wiesci. Dzisiaj bylismy z rodzicami, siostra i jej chlopakiem w Krakowie po wizy do USA, i dostalismy :D. We wrzesniu jest slub kuzynki w Portland. - mam nadzieje, ze nie pojade. Chce byc w ciazy! Z drugiej str podroz marzen (bo wplanach jest zwiedzic portland, LA, kanion, las vegas i san fransico kamperem), ale ja jednak wole miec brzuszek.

Czy ktoras z Was moze polecic dobrego endokrynoga z wroclawia? Ja znalazlam dr Gawrysia, i tez tego samego poleceono mi w szpitalu. I dzisiaj dzwonilam do niego i najblizszy wolny termin to 20 MAJ! WTF!!?!?!??!?! i to tylko prywtnie.

Kiedy zobacze u ktorejs z Was piekna zielona kropke!? Co jest ? <3

15 marca 2016, 08:33

Wyników histopatologicznych wciąż nie ma.

Badanie nasienia męża zrobione
Czas upłynnienia próbki (t. 37 °C) 25min. Norm.< 60 min
pH 8.1 Norm.pH 7.2 - 8.0
Objętość 3.00 ml Norm.> 1.5 ml

Konsystencja lepkość ob.[++}

Aglutynacja 0% Norm.nieobecna

Liczba leukocytów 0 x10 /ml6 Norm.< 1.0x10 /ml6
Liczba plemników 27.30 x10 /ml 6 Norm.> 15 x10 /ml 6
Liczba plemników w ejakulacie 81.90 x106 Norm.> 39 x10^6

Ruchliwość plemników:
* ruch szybki postępowy (typ a) 33% Norm.typ a + b > 32 %
ruch wolny postępowy (typ b) 9%
* ruch inny niż postępowy (typ c) 15% Norm.typ a + b +c > 40 %
* plemniki nieruchome 43%

Żywotność (% plemników żywych) 70% Norm.> 58 %

Spermiogram:
Plemniki o prawidłowej budowie 16% Norm.> 4 % plemników o prawidłowej budowie
Plemniki z kroplą cytoplazmatyczną (niedojrzałe) 0%

Plemniki o patologicznej budowie 84%

Z tego co pytałam dziewczyn na forum to jest ok, tylko lepkość zła. Musimy iść na konsultacje do laboratorium.

Byłam też na wizycie u endokrynologa i totalna porażka. Ja nie wiem czy w tym kraju ciężko o dobrych lekarzy? Dr to starszy pan, jest też seksuologiem. Kilka tytułów przed nazwiskiem. Nie wątpię w jego wiedzę, ale ... wizyta trwała z 4 min (łącznie z wylaniem herbaty przez panią z recepcji). Żadnego wywiadu, żadnego usg. Tylko powiedział, że ginekolodzy przesadzają z tym TSH i że moje mieści się w normie (mam powyżej 3), a że przeciwciała mam bardzo wysokie (grubo ponad normę) to mam jakiś stan zapalny. Ale dopiero po 2 latach starań będzie się dochodzić co to. Coooooo? Dwa lata? Oszalał? I jeszcze mi USG nawet nie zrobił, bo on nie robi i trzeba osobno i przyjść ponownie. Czyli znowu 150 zł za wizytę + 100 za USG, żeby znowu się dowiedzieć, że wszystko ok i że panikuję. PORAŻKA!

Koleżanka poleciła mi endokrynologa z Wrocławia, na szczęście na wizytę czekam tylko miesiąc. Ordynator Endokrynologii.

Trwa 1cs po laparoskopii. Po owulacji. Brak serduszek. Kłótnia z mężem. Jeszcze przed kłótnią mówił, że czuje, że już jestem w ciąży, a ja mu mówię, że jeszcze mam okres płodny ... to się umówiliśmy na randkę łóżkową, no ale nie wyszło.

Zaraz święta i po 8.04 jedziemy na dechy, zahaczymy też w jeden dzień Wenecję. I co mnie bardzo cieszy zabieramy naszego pieska ze sobą :D. Rodzinka w komplecie.

15 marca 2016, 14:21

Postanowione. Jeśli przyjdzie do mnie @ w tym miesiącu, odłączam się od of na miesiąc. Trochę, za dużo tu przebywam, a odkąd wróciłam do pracy to jakaś masakra. W wolnym czasie zamiast poczytać jakieś wiadomości czy cokolwiek, nawet na tym fb się odmulić, to ja przeglądam wykresy, czytam pamiętniki. Szał!

PS Mój mąż ma własną firmę, a ja pracuje z nim więc mogę się obijać :P haha. Jeszcze z 3 lata temu w starej pracy typowej korpo nie miałam czasu iść siusiu...

25 marca 2016, 08:14

Jadę sobie jadę dzisiaj do pracy i bach nagle smak metaliczny w ustach. Od razu lampka się zapala. Miałam sobie nie wkręcać nic, bo przecież wiatropylna nie jestem. Ale jednak pojawiła się nadzieja. Nie miewam takich objawów.

Wczoraj byliśmy w szpitalu po wyniki histopatologiczne i wszystko ok. Potworniak i endometrioza potwierdzona. Żadne nowotworowe złośliwe. Później pojechaliśmy szukać spodni dla mężna na snowboard... zostaje tylko internet, bo w sklepach to już stroje i japonki.

Maż wciąż mówi, żebym się nie nastawiała, że nie jestem w ciąży <Ha ha>. Mówię mu, że z pewnością nie jestem i ze okres przyjdzie na śniadanko Wielkanocne. To ten się zezłościł, że zamiast się delektować to będzie myślał, czy @ jest czy nie ma.

Cieszę się ze jest takie of i można się wygadać i wspierać. Powiem szczerze, że mam jedną "przyjaciółkę" od lat, ale niestety zawodzi. Ja od zawsze uważałam, że dziewczyny są wredne, zawistne ... zawsze miałam praktycznie samych kolegów ale odkąd poznałam męża, kolegowanie z kolegami się skończyło. Ale do rzeczy moja koleżanka wiedząc, że już od dawna planowaliśmy dziecko, że czekaliśmy na ślub żeby zacząć się starać ... i jak tylko powiedziałam mi o mojej osobistej tragedii, że guz na jajniku, że endometrioza że masakra... to jakoś się nie przejęła, tylko powiedziała o sobie że oni nagle też zaczynają się starać bla bla bla. I będąc po operacji napisałam do niej, że wszystko ok, że już jestem na chodzie i czy nie przyjdzie mnie odwiedzić bo mąż pojechał do pracy na chwilę. To powiedziała, że nie bo nie ma auta. (pracuje 20 min spacerkiem od szpitala). Potem nawet nie dzwoniła jak się czuje. Nie odwiedziła też. Zawsze była zazdrosna, o wszystko, nowa fryzura, musiała mieć taką samą; nowe buty - te same, ... katastrofa. Trzeba mieć znajomych, żeby mieć z kim pogadać itd, ale żeby mieć przyjaciela to coś ciężko. Więc jedyne co mi pozostaje to mąż, ale mu nie powiem, ej wiesz mam posmak metaliczny to może być jednak ciąża... heh :), nie chce go tym stresować, a później zawodzić, za dużo ma na głowie.

26 kwietnia 2016, 15:02

I wróciłam po przerwie. Nie wiem czy to cokolwiek dało, i tak w głowie mieliśmy, że chcemy mieć dziecko.

Jadąc na dechy, nad nami, nad autostradą przeleciały dwa bociany. Dały nam nadzieję, ale nic z tego. Dni płodne wypadły akurat na wyjazd, ciężko było, ale pracowaliśmy i nic. Smutno, ale nie płakałam tym razem, może dlatego, że już mamy plan na ten cykl. Będę chodzić na monitoring. Mam nadzieję, że się okaże, że wszystko działa jak należy.

Jestem po wizycie u endokrynologa. Hashimoto. Szczęście w nieszczęściu, że tarczyca na chwilę obecną bez zmian. TSH ładnie powoli spada. W lutym ponad 4, teraz lekko ponad 2. Więc ma cudowna dr ginekolog dobrze dobrała dawkę leków. Ogólnie czuję się dobrze, nie odczuwam żadnych dolegliwości. Zapewne gdyby nie starania nawet bym nie wiedziała, że mam zapalenie tarczycy.

Mąż nasienie ma w miarę ok, tylko ta lepkość.... faszerujemy go witaminą C i ACC w dni płodne.
Cieszę się, że mam w nim wsparcie, że razem się staramy, że on też chce, a zarazem nie wini mnie i mówi, że po tych naszych przejściach jakoś mnie bardziej kocha. Teraz jak dostałam okres, w drugi dzień się budzę a tu gdzieniegdzie karteczki z pięknymi słowami, że kocha. A tu na lustrze, a to pod tabletem <3. Miło. Wiem, że chciał pocieszyć. A dzień wcześniej (jak już ciągle powtarzałam, że ZARAZ dostanę okres) to przyniósł kwiaty <3.
To niesamowite, bo on nie należy do romantyków.

Postanowiliśmy, że do czerwca się staramy, a potem może inseminacja. Nie chcemy czekać w nieskończoność.

Na urlopie odpoczęliśmy, ale jednak hop siup i po urlopie. Szybko minęło.

Mam nadzieję, że u Was wszystko ok. Jak się odkopie w pracy, to przejrzę wszystko co się działo. Ja na of wróciłam, ale temp mierzyć nie będę. Wystarczy mi wsparcie Was wszystkich :).

W tym cyklu, w drugiej fazie też miałam po raz drugi w życiu posmak metaliczny w buzi przez dwa dni. Chyba to od leków na tarczycę, nie widzę innego wyjaśnienia.

Dodatkowo wkurzam się bo ani nie mogę zajść ani nie mogę nic poważnego zaplanować na kilka miesięcy do przodu. CHodzi mi o ślub kuzynki w Kanadzie na początku września, rodzice już pokupowali bilety (zwiedzają jeszczew sierpniu NY,LA, Dominikana, podróż życia), a ja mówie im, że dokupię biley później jak co. Z jednej str zazdroszczę wspaniałej wycieczki, a z dugiej str nie chce jechać! Chce mieć brzuniooooo.

23 maja 2016, 12:32

13 cykl starań. Jestem zmęczona, smutna, nie ma we mnie życia. Nie chce mi się wziąć za siebie. Nie chce mi się nic.

Jakby się w poprzednim cyklu udało, to by było wspaniale. Biletów dalej nie kupiłam, rodzice już naciskają, że już powinnam kupić bo na jeden lot zostały 4 miejsca. Sama już nie wiem, co mam robić. Wcześniej sobie postanowiłam, że jeszcze jeden cykl i w lipcu kupię bilety (pewnie będę musiała lecieć innymi lotami i to też mi się nie uśmiecha). Z jednej str jak nie polecę i nie zajdę w ciążę, to będę mega zła, że ani jedno ani drugie nie wyszło. Jak polecę to będzie mnie gryzło sumienie, że mogłam zostać i się starać, (min 3 cykle w plecy) i pomoc mężowi w pracy. Eh dzisiaj to mi się nic nie chce. Jeszcze ta endometriozaaaaaa.
Może nie polecę, i pojedziemy gdzieś z mężem autem? Najwyżej będę zazdrościć rodzince, ale będę tu na miejscu.

Druga sprawa, szukamy działki, już mamy swój "typ". Mąż dzisiaj od rana mi mówi, co trzeba sprawdzić ... a mi się nie chce tego słuchać. Ja nic nie chcę, chce ciąży!

Z drugiej str wiem, że życie nie może się kręcić w okół starań, ale jednak to jest nasze największe marzenie.

W tym miesiącu znowu monitoring, chyba zakupię żel Conceive Plus, jakieś suplementy i może coś jeszcze? tonący brzytwy się chwyta.

30 maja 2016, 14:24

Dalej nie mam nastroju, ani nawet chęci. Z wiarą, że się uda też coś kiepsko. Jutro wizyta u ginekolog, zobaczymy co tam u moich jajników. Podpytam też co dalej.

Wczoraj Pierwsza Komunia mojego chrześniaka <3. Oczywiście łzy na mszy poleciały, śmiałam się do męża, że jednak jestem jak moja babcia. Niewiele do płaczu mi potrzeba.

Za miesiąc pierwsza rocznica naszego ślubu... a my dalej we dwójkę. Wszędzie widać kobiety w ciąży, z wózkami, pozytywne testy - codziennie; trochę boli, że wciąż to nie jestem ja.

2 sierpnia 2016, 14:23

TSH 5,340 µIU/ml (norma 0,270-4,200). Wspaniale! Nie wiem o co chodzi, bo było tak pięknie. Dlaczego nie może być już wszystko ok? :/

13 września 2016, 10:11

TSH 8,070 µIU/ml, jestem załamana, chce mi się ryczeć. Mimo zwiększenia dawki tsh wzrosło o 3! Mam też złe wyniki cholesterolu... wszystko przez te cholerne hashimoto. Od wczoraj jestem na diecie, ale zupełnie nie mam na nią chęci, wręcz nic mi się nie chce. Przede nami dni płodne, ale co z tego, jak nie ma sensu. Już 17cs. Nawet nie ma sensu teraz umawiać się do ginekologa.

Jest mi strasznie przykro, że mimo, że zawsze dbałam o siebie, o to co jem, i o aktywność spotyka mnie coś takiego. Myśłałam, że nie będę miała problemów z zajściem w ciążę... Na razie końca nie widzę. Za kilka dni 29 lat... A marzy mi się przynajmniej dwójka dzieci.

28 października 2016, 08:19

Dawno mnie nie było... 19 cykl starań, 10 po laparoskopii... i nic nie zaskoczyło. W międzyczasie szalejące TSH (na szczęście reszta hormonów w normie).

Odkąd zaczęliśmy się starać, wiem, że tego chcemy. Mocno. Z całego serduszka. Chociaż ciągle przez głowę przelatują myśli jak już się uda to jak sobie poradzimy z takim małym stworzonkiem. I w ten weekend byliśmy u znajomych na noc. Mają miesięcznego maluszka i jak mój mąż dał mi go na ręce (mimo, że wcześniej uprzedzałam, że ja do małych dzieci nie za bardzo, nie lubię, nie wiem, nie chcę i żeby przypadkiem nie proponował, żebym wzięła je na ręce) i poczułam taki spokój. Wszystkie wątpliwości poszły w kosz.

W tym miesiącu monitoring, podpytam co dalej. Boje się, że znowu będzie konieczna laparoskopia... Mam też wizytę u endokrynologa.

Mąż był u innego androloga, i jesteśmy spokojni. U niego wszystko ok.
1 2