Wczoraj byliśmy na wizycie w Parens. Dr Janeczko był bardzo sympatyczny, aczkolwiek wczułam w nim zmęczenie. Nie dziwię się, tylu ludzi oczekuje, że będą jego najważniejszą parą niepłodną do wyleczenia, a człowiek jest tylko człowiekiem, więc rozumiem, że nawet on jako lekarz może być zmęczony.
Co do wizyty, to w końcu dowiedzieliśmy się czegoś nowego, a nie tylko że mamy się starać, bo jesteśmy młodzi i wszystko przed nami. Na pierwszy ogień poszedł mój mąż. Ma do powtórzenia seminogram od razu z chromatyną, HBA i MAR (IgG). Powiedział, że spokojnie da radę polepszyć jakość nasienia najprawdopodobnej Clostilbegyt'em. No więc spoko.
Potem byłam ja. Ze względu na długie cykle mam zrobić AMH (o matko, jak się boję tego wyniku teraz), witaminę D oraz grupę krwi (bo do tej pory jej nie zrobiłam). Ok, strasznie nie jest, już dzisiaj zrobiłam badanie krwi. Ale potem poszłam na fotel, zrobili mi wymazy na cytologię i inne bakterie, a potem przyszedł czas na USG. To był mój 20dc. Po jednym pęcherzyku na każdym jajniku (jeden z tego co pamiętam 17mm i może na jednym była już w tym cyklu owulacja, ale lekarz nie był pewien). A potem uwaga: ENDOMETRIOZA. Nie wiem jak mogą się ugiąć pod człowiekiem nogi na fotelu ginekologicznym, ale ja właśnie to poczułam.
Także podsumowując:
- AMH, witamina D, grupa krwi + żelazo (dla mojej ciekawości czy morele i buraki coś dały)
- wymazy na cytologię i bakterie
- jak wyniki posiewów ok, to mam się zgłosić na HSG (mimo, że już byłam w ciąży i po tym jak orzekł endometriozę, to mogę mieć zapchane jajowody)
- mąż robi badanie nasienia
Jak już będzie po tym wszystkim, to idziemy na kolejną wizytę i wdrążamy leczenie w zależności od wyników...
Boję się...naprawdę zaczynam się bać, a mam dopiero 25 lat...
Aktualizacja. Mam już wyniki:
Wiadomość wyedytowana przez autora 25 maja 2017, 12:54
Mój mąż na razie sam jest jak dziecko, więc mam jego, kota i królika. I całą gromadkę rybek. Aż chce mi się płakać, bo bardzo kocham mojego męża. I chyba bardziej od dziecka wolałabym, żeby uwolnił się od tej depresji na całe życie...
3dc
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 listopada 2017, 08:56
Mąż wczoraj był u tej samej endo co ja. Przywitała go "a to ten pan od depresji" a najlepsze, że mu powiedziała, że na depresję nie wygląda. No fakt, mój mężuś ma więcej stanów lękowych. Endo zapytała czy w takim razie po lekach które bierze czuje się lepiej. No nie czuje się, więc chyba pójdzie na konsultację do zupełnie innego psychiatry na swój temat.
Od endo dostał bromergon 1/4 tabletki i Andritop żel (testosteron). Ma też niby brać Profertil, ale jest strasznie drogi, a sam testisteron kosztował 220zł. Może kupimy 60 tabl Profertil i będzie dostawał co drugi dzień zamiennie z tym co bierze teraz = Salfazin, Wit C 1000mg, wit D 2000j, L-karnityna.
Ja skończyłam już Duphaston. Marzę, aby ten cykl się szybko skończył i aby nadszedł stymulowany Clo z monitoringiem.
Jestem pełna nadziei, a z drugiej strony - co ma być to będzie. Oboje najbliższych nam przyjaciół jest w ciąży, a my najmłodsi po prawie 2 latach od poronienia nie...życie...
1dc
W zasadzie to nie wiem, czy to 13 cykl starań, bo dobre kilka miesięcy depresji męża nie powinnam do tego wliczać, ale zawsze miałam nadzieję.
Tak więc w końcu po chyba 49 dniach przyszedł okres. Zastanawiałam się z mężem, czy też by przyszedł o tej porze czy pózniej, gdybym nie wzięła Duphastonu. Mam nadzieję, że ta mała 1,6cm cysta się też dzięki niemu wchłonęła i żadna nowa nie powstała.
Od 5-10 dnia cyklu będę brała jedną tabletkę 50mg Clostilbegyt. Liczę, że będzie ładna owulacja, a jak się nie uda, to może zaproponuję HSG, bo mają w gabinecie, do którego się przeniosłam. 500zł a mam tak naprawdę 1km od pracy.
Mam nadzieję, że się uda. Kiedy jak nie teraz? Przecież raz się udało zupełnie naturalnie. Więc ze wspomagaczami tym bardziej te 20mln plemników męża powinny dać, bo nie wierzę, że gdy się udało te prawie 2 lata temu, to było ich więcej.
Mąż jest aktualnie na L4. Martwi mnie to, wczoraj się popłakałam, bo nawet nie był w stanie wstać rano do kościoła, a mi tak zależało, żeby się pomodlić o dzieciątko. No nic, muszę być JESZCZE bardziej wyrozumiała dla niego. Powiedział, że umówi się w tym tygodniu do urologa, na sprawdzenie czy z prostatą i jądrami jest wszystko ok. Mam nadzieję, że żaden zabieg go nie czeka i to co bierze teraz mu pomoże i za te 3-4 cykle będę już miała drugie serduszko pod swoim.
No i liczę, że wszystkie moje tutaj przyjaciółki, które jeszcze czekają na swoją kolej, też zaciążą i wszystkie urodzimy jeszcze w 2018 roku!!!
Jutro wybieram się na monitoring. Chciałabym, żeby już w tym dniu był pęcherzyk dominujący, żeby wszystko było tak jak powinno. Brałam 5 dni Clo, codziennie piłam siemię, jadłam migdały, morele, słonecznik, Ovarin, PregnePlus, teraz zaczęłam Wiesiołka. Chciałam, żeby 2018 był szcześliwym rokiem. A zaczął się fatalnie. Kolejni przyjaciele w ciąży, a mąż już deugi tydzień na L4, bo wraca depresja. Jak płodzić dziecko, gdy codziennie łkam po kilka godzin. Pytam, dlaczego ja? Dlaczego tyle muszę nieść na swoich barkach, a ledwo mam 26 lat. Czuję się na 40lat. Taka jestem zmęczona myśleniem otu i teraz i tym co będzie w przyszłości. Każdego dnia to muszę mieć siłę, żeby iść do pracy i zarabiać pieniądze, bo on panicznie boi się iść do swojej. Znów wróciły lęki. Właśnie jest u psychologa, a ja mam chwilkę dla siebie. Chciałabym się znów rozpłakać z bezradności. Tak właśnie się czuję - bezradna. Ile można dziękować Bogu, że to tylko depresja, niepłodność, a nie rak czy śmierć. Ale ile można codziennie płakać z bezradności?
No i wyprosiłam piękny pęcherzyk jak na 12 dzień moich cyklów. Jedynie martwi mnie endo 7mm i to, że jak owu wypadnie na pon/wt to oznacza to seks i presję psychiczną męża, bo we wt ma wrócić do pracy...
Jak na razie łykam 6 tabl Wiesiołka, jem migdały, słonecznik, pestki dyni do owu. Może...nadzieja umiera ostatnia...
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 stycznia 2018, 12:11
Wczoraj było ❤. Po dłuższej przerwie, więc nie sądzę, aby plemniki były dobrej jakości. Za to jak seks jest rzadziej, to potem jest mega mega super
Wczoraj test owu pokazał bladą drugą kreskę, zobaczymy dzisiaj Może jak jutro jeszcze będzie pęcherzyk na monitoringu, to dostanę coś na pęknięcie dla pewności.
Dzisiaj byliśmy w kościele męża i zapaliliśmy świeczkę w intencji naszego przyszłego maluszka. Może kiedyś nasze prośby zostaną wysłuchane...
Wiadomość wyedytowana przez autora 28 stycznia 2018, 12:51
Tak mi się wydaje, że wczoraj była owu. Albo dzisiaj rano, bo tak jakby pykło z prawe jajnika, a to tam był pęcherzyk dominujący. W piątek dowiem się na usg, czy na pewno była owulacja.
A takie rzeczy się podziały z temperaturą po podaniu Ovitrelle. Ciekawe, czy to to podniosło temperaturę...
No i mój mały duży pęcherzyk na pamiątkę:
I na koniec pięknie pozytywne testy owulacyjne
Wiadomość wyedytowana przez autora 31 stycznia 2018, 20:35
Nadal mam nadzieję na Nasz cud...
Nie nakręcam się. Nie testuje. Czekam.
Rok temu miałam też piękny cykl. ROK TEMU!!! To znaczy, że wszystkie pozostałe cykle były bezowulacyjne???
Cykl sprzed roku
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 lutego 2018, 18:09
Na 22.20 w piątek byliśmy z mężem w kinie. Do domu wróciliśmy koło 1 w nocy. Byłam zrobić siku i patrzę, a tam jasnobrązowo na wkładce. Od razu ciśnienie 200/100, że to przedwczesny okres, że skróciła mi się faza lutealna. Mieliśmy się kochać z mężem (bo byliśmy na Greyu ), ale po tym widoku wkładki wszystkiego mi się odechciało.
Źle spałam, mierzenie temperatury było w mega stresie, no i spadła do 36,81. Z jeszcze większym strachem szłam rano siku, bo po takim wieczornym plamieniu rano zawsze już był normalny okres. A tu prawie nic. Lekko różowy kolor na papierze. Koło 10 rano już nie było nic. Normalny słomkowy śluz na wkładce i niewiele go. Przyjaciółka, która jest w 20tc, mówi że miała plamienia implantacyjne i że ma nie świrować, bo mogę być w ciąży.
Ja na spokojnie poczekam do jutrzejszej temperatury. Zobaczymy...
Nadzieja umiera ostatnia...
Nie wiarygodne...Udało się...
Jestem najszczęśliwsza na świecie
Wiadomość wyedytowana przez autora 15 lutego 2018, 09:19
Wspólczuje ;-( Ile kosztowała was wizyta ? Czy od razu trzeba się umawiać razem z męzem ? Trzeba mieć ze sobą jakieś badania.
Najważniejsze ze sie nie poddajesz Kochana a odpowiednie leczenie i wiara sprawia ze wkoncu się uda;) ja w to wierzę i z całego serca ci kibicuję;*
Kochana najważniejsze, ze lekarz Was zdiagnozowal i ma na Was plan. Będzie dobrze
Kochana, jestem z Tobą! Ps. Ja mam 26w tym roku. Uciety prawy jajnik przez torbiel 12cm, w lewym "był" potworniak no i ostatnio poronienie septyczne i wstrząs. Boje sie kolejnej ciąży, ale mimo wszystko... GŁOWA DO GÓRY! Wszystko ma swój czas.... :) ściskam Cię mocno