X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Starania o drugie dziecko
Dodaj do ulubionych
1 2

10 maja 2017, 22:00

Niedawno zaczął się kolejny cykl. Prawie drugi cykl (bo zaczęłam brać w połowie cyklu) brania Inofemu ale chyba na mnie to nie działa. Tak dla pewności zamówiłam jeszcze jedno opakowanie. Chce spróbować tego co mogę. Co nie jest jeszcze strasznie drogie.
Jak dostałam okres troszeczkę poleciały mi łzy ale chyba najbardziej to odeszła mi nadzieja ze w końcu się uda. G.też nie był zadowolony ale stwierdził że kiedyś uda mu się wstrzelić.
Ten cykl ma być inny. Dostałam od gina Clostilbegyt. Dziś (5dc) jest pierwszym dniem kiedy je wzięłam i tak przez 5 dni a 12dc mam umowiona wizytę na monitoring cyklu.
Ciekawe co z tego będzie. Ale zbytnio nie robie sobie nadziei.

14 maja 2017, 21:19

Dziś 5 dzień brania Clostilbegyt. Objawów brania brak. Chyba ze do objawów można zaliczyć humor, samopoczucie jak przed @. Bo tak miałam przez 2 pierwsze dni, ale można to tez wina zmęczenia po pracy. Może faktycznie coś nie tak u mnie z komórka jajowa. Poczekamy zobaczymy. Nic więcej mi nie zostaje.

4 czerwca 2017, 16:29

No i pierwszy cykl z Clostilbegytem zakonczony niepowodzeniem. Ja juz sama nie wiem co myśleć. W ciągu cyklu mam uczucie zobojetnienia, że napewno się nie uda ze nie jest nam przeznaczone mieć drugie dziecko ale podchodzę do tego na luzie. A jak się kończy cykl całkowicie zmienia mi się nastawienie na to ze bardzo mi zależy. Ten cykl wydluzyl się o jeden dzień a to już spowodowało dodatkowe myślenie i większego dola jak dostałam @. Znowu mi dziś poleciały łzy, znowu mam kiepski humor i wyżywam się na najbliższych. Tak nie powinno być ale nie umiem sobie poradzić z tym. Z jednej strony chciałabym pogadać o tym a z drugiej chowam to w sobie bo nie chce się powtarzać ze swoimi problemami.
W tym cyklu w 3 dc chce zrobić badania hormonalne krwi: estradiol, LSH i inne badania. I w tym cyklu zaplanowała wizytę u lekarza leżącego niepłodność w Gdyni w Gamecie. Jeszcze nie rozmawiałam o tym z Mężem. A na wtorek G.idzie zrobić badanie nasienia w Invicta w ramach programu bezpłatnego. Umówiłem go w piątek.
Stwierdziłam ze nie chce dłużej czekać i domyślać się co jest nie tak. Chociaż niedawno myślałam że jak nie będziemy mieć drugiego dziecka to nie będziemy szukać dlaczego ale ja chcę wiedzieć i musze to wiedzieć.

22 czerwca 2017, 22:38

Tak podsumowując ostatni miesiąc. M zrobił badania nasienia i są w porządku. Procent plemników o prawidłowej budowie 7%. Objętość, liczba plemników i tych o odpowiedniej prędkości tez powyżej normy.
Ja zrobiłam badania hormonalne i tez wyniki wyszły w porządku. Tylko stosunek Lh to fsh 0.55 ale według lekarza jest ok.
W czerwcu byłam u dwóch lekarzy. NA pierw na Nfz. Miałam wtedy 4 dc to nawet mnie nie zbadał. A że zaczynał urlop to kazał zadzwonić jak zacznę kolejny okres (jeżeli zaczne) to wtedy będziemy umawiać się na monitoring. Tylko nie wiem jak to wyjdzie bo on na nfz przyjmuje w takich godzinaczej ze nie dań rady to z pracą połączyć. I tak się zastanawiam czy dzwonić czy nie do niego.
A wczoraj byłam z M.w Gamecie u dr. Śliwińskiego. Zrobił wywiad przejrzał nasze wyniki, zrobił monitoring. Byłam już po owulacji z widocznym peknietym pęcherzyki i endometrium 17mm. Stwierdził że wszystko jest w porządku z wyników i monitoringu.
Kazał zrobić Amh i dał skierowanie na Hsg.
No i dziś zaczęłam się dopytywac i dzwonić do szpitali by móc się zarejestrować. Ale niestety trzeba osobiście. A to mam zamiar załatwić w przyszłych tyg. jak nie będzie Maćka bo zapisy oczywiście w godzinach pracy.
Trochę dziś przybyło mi energii bo kolejne sprawy które mogą wyjaśnić czemu się nie udaje.

1 lipca 2017, 12:39

Dziś 28 dc. Jutro powinnam dostac okres. Ale mam wrażenie ze troszkę inaczej się czuje niż co ostatnie cykle. Od kilku dni odczuwam mdłości o różnych porach dnia. Jest mi nie dobrze. Te odczucia mam na wysokości żołądka. Najpierw przez 2-3 dni bolały mnie piersi z boku. Potem ból przeszedł i pojawiły się te nudności, ból jajników i uczucie ze chce się siusiu co chwile. Wczoraj tj w 27 dc zrobiłam test ale wyszedł negatywny. Zostawiłam go i jak później spojrzałam na niedobór po pracy to tak jakby pojawił się cień kreski. Nigdy tak wcześniej przy poprzednich testach nie miałam. Ale nie ma co pokładach w tym nadziei bo przecież testy odczytywane po kilku godzinach są nieważne.
Za dużo myślę (chociaż staram się nie) o swoich objawach, odczytywać je ze swojego organizmu i doszukiwać się. Wiem ze to duży błąd bo tylko później jest większe rozczarowanie. Jestem tego wszystkiego świadoma i co z tego jak tak dalej robie.
Kolejny test chce zrobić za 2 dni tj. w 30 dzień cyklu. Mam nadzieję że wytrzymam i ze nie dostane wcześniej okresu.
A tak co do załatwienia hsg. To nic w tym tygodniu nie zalatwilam.najpierw byłam wr wtorek w Wojewódzkim czekałam 3.5 godziny i nie zalatwilam nic bo wynik cytologii jest nieodpowiedni do hsg i najpierw muszę się podleczyc. Natomiast w czwartek byłam na Klinicznej i tez nie zalatwilam bo juz nie było lekarza bo niby byłam za późno. Byłam o 11.40 a do 12 zapisy. Miałam w piątek podjechać ale mi się nie chciało i tez nie wiem kiedy okres dostane żeby sobie to wszystko poustalac.
Po Wojewódzkim wkurzylam się bardzo bo chciałam jak najszybciej to załatwić, bo lecą kolejne miesiące a nie chce zaskoczyć. A teraz jakoś to się dla mnie zrobiło obojętne.
Musze rąk podchodzić do wielu spraw ze po prostu wielu rzeczy nie przeskoczenia nawet nie wiem jakbym chciała.

2 lipca 2017, 09:35

Dup dupa dupa. Niestety nie wytrzymałam i zrobiłam test dziś w dzień spodziewanej miesiączki i negatyw nawet cienia nie było. Nic a nic. Biel vizira. I dziś to już raczej czuje @ w ledzwiach. Chociaż ja juz sama nie wiem co mi mój organizm przekazuje.
Znowu mam dość :( :(

2 lipca 2017, 17:54

No i przyszła :(. Jak z zegarkiem w ręku. Prawie z rana. Chociaż nie musiałam długo na nią czekać bo do hsg teraz się zapisze juz wiedząc więcej na temat cyklu no i kolejne starania juz niedługo będziemy mogli zacząć. Może uda się hsg ominąć. Jak narazie mam lepsze nastawienie do kolejnych naszych starań i oby tak zostało.

26 września 2017, 14:51

Trzeba trochę nadrobić zaległości w pisaniu, ale jakoś nie mam ochoty do tego. 09.08 miałam wykonane HSG, jajowody drożne nic nie wyszło więc tylko się cieszyć. Cykl po hsg sobie odpuściliśmy gdyż hsg było w 11dc więc jutro późno a poza tym wszyscy lekarze których pytałam się w szpitalu mówili żeby sie wstrzymać ze względu na promieniowanie. W związku z tym że starań nie było to i ten cykl był spokojniejszy, nie doszukiwałam się objawów nawet za bardzo nie wiedziałam kiedy ma przyjść @. Super uczucie bez dopatrywania się i doszukiwania. @ przyszła w terminie idealnie co do dnia. Akurat przywitała mnie na urlopie, więc zwiedzanie trzeba było połączyć z wizytami w toalecie supermarketów :). Nawet bym powiedziała ze za bardzo to nawet nie dała popalić. Po powrocie w 11dc mieliśmy kolejną wizytę o p. dr w Gdyni. Stwierdził podczas badania US że owulacja już niedługo że pęcherzyk duży wystarczający (chyba 25mm) i dał zastrzyk Ovitrelle i po tym kazała się starać się przez kolejne 3 dni. No i staraliśmy. Dr stwierdził ,ze w związku z tym ze wyniki które miałam wskazują ze wszystko jest w porządku to ze mam niepłodność idiopatyczną i jak na razie będziemy się stymulować. Miałam nadzieje ze to ten cykl bo był po hsg i powinno zaskoczyć. A tu d... Nic nie zaskoczyło. @ przyszła szybciej niż powinna a cykl trwał tym razem 25 dni.
Teraz w 2 cyklu po hsg mam przepisane brać CLO 2-5 dni po 1 tabletce i chyba też przez to @ była wyjątkowo krótka za to bardziej obfita a później przez 2 dni lekkie plamienia. Teraz na sobotę jestem znowu umówiona do p. dr w Gdyni na monitoring i pewnie Ovitrelle.
Musze zmienić nastawienie, przestać się doszukiwać przyczyn niepowodzeń i może faktycznie jest nam przeznaczone mieć jedno dziecko, jednego syna. Ale ważne i najważniejsze ze go mamy, że dzięki niemu jest mi dane usłyszeć słowo mama skierowanie tylko do mnie.

2 października 2017, 10:01

Potrzebuje się wygadać. Czuje źle psychicznie, umysłowo. Przez starania na dzwonek akurat w te dni, znowu mnie dobija jak jakiś czas temu. Nawet podczas seksu chciało mi sie płakać, bo jak można się kochać bez chęci, ochoty na to a akurat teraz tak mieliśmy obydwoje. W sobotę z rana był zastrzyk Ovitrelle no i wskazania lekarza do współżycia przez 3 kolejne dni. Ochoty brak i tak na gwizdek. Ja pierdziele wykańcza mnie to. Mój M, że mam go rozochocić a mnie kurde kto rozochoci no przecież ja tez muszę mieć warunki sprzyjające. Po tych przymusowych serduszkowaniach po prostu bym chciała odpuścić, widocznie nie jest nam przeznaczone mieć drugie dziecko. ALE NIE POTRAFIĘ, NIE MOGĘ!! Wiem, że to nie jest poważna przyczyna żeby się nie starać, ale mój stan psychiczny wskazuje na poczucie spadku wartości samej siebie.
Moje dziecko wczoraj po spacerze ze znajomymi, którzy maja dwoje dzieci, powtarzało, że jego kolega ma brata a ja nie, szkoda... Rozwaliło mnie to. Ja nawet bym chciała mieć dziecko dla niego, że on miał rodzeństwo, żeby nie musiał wychowywać się sam.
A na badaniu USG w sobotę (11dc) 2 jajeczka 24mm i 22mm po jednym w każdym jajniku. Endometrium 14 mm.

3 października 2017, 09:48

Wczorajsze serduszkowanie przerosło wszystkie poprzednie ale niestety w sposób negatywny. Po prostu wczoraj nam nie szło, nie chciało się, nic nie pasowało, nic nie wychodziło. Takie miałam odczucie jakby to tylko mi zależało na serduszkowaniu, że to tylko ja się staram o maluszka. M zamiast coś robić to gadał o pracy a ja próbowałam go jakoś rozruszać. Udało się ale nic co dalej nastąpiło nie było tym co miało wskazywać że kochamy sie bo chcemy tylko że musimy. A to coś przeszkadzało a to za sucho było i w końcu wkurzyłam się powiedziałam że ja już nie chce że nie mam siły. Ubrałam się weszłam pod kołdrę i odwróciłam się płacząc. Bo znowu kolejna szansa stracona, znowu się nie uda a mnie naprawdę już zaczyna to przerastać, jak ma tak to dalej wyglądać to ja nie chce się starać. Wole już zostać z tym co mam i nie psuć sobie i M nerwów tymi wszystkim niepowodzeniami. Płakałam nie mogłam się uspokoić godzina już późna rano trzeba wstać i funkcjonować cały dzień a ja się nie mogłam uspokoić. W końcu postanowiłam jeszcze raz spróbować, M się zgodził i teraz on przejął inicjatywę i udało się. Ale żadnej przyjemności nie miałam typowy stosunek reprodukcyjny do robienia dzieci a jak wiadomo z czegoś takiego nic dobrego nie wychodzi.
Po wczorajszym zaczęłam zastanawiać się czy jest sens starać się dalej wydawać pieniądze na wizyty na leki i rujnować siebie od wewnątrz. Może czas 1,5 roku to nie jest dużo ale wczorajszy dzień/ wieczór nie wyglądał dobrze i aż boję się co może być dalej.
Dostałam od sióstr pasek św. Dominika. Położyłam go pod poduszką i mocno trzymając w myślach wymawiam jak mantrę prośbę aby się udało ale wszystko teraz już w rękach Boga.

9 stycznia 2018, 13:56

Chyba pora streścić ostatnie kilka dni. Trochę się w nich działo. Kolejny cykl zaczęty 7 grudnia zbliżał sie do końca, wg lekarza test miałam zrobić 2 stycznia (26 dc) ale wyszedł negatywny więc stwierdziłam że kolejny cykl nieudany. Ale minął dzień, kolejny a okresu dalej nie ma, pomyślałam najpierw ze to przez to ze Ovitrelle w tym cyklu był dzień później to i cykl się wydłużył. Ale okresu dalej nie ma. A ja przez 2 pierwsze dni czułam się jak na okres a potem już te uczucie minęło. Zostało natomiast to co mi towarzyszyło od mniej więcej 26 dc takie dziwna suchość w ustach, niby śliny sporo ale taki jakby posmak metaliczny, więc zaczęło mi przychodzić na myśl ze może jednak się udało. Powtórzyłam test w piątek (30 dc) najpierw na teście nic nie było ale po 2-3 minutach zaczęła pojawiać się druga kreska, która się jeszcze co nieco wzmocniła ale nie była bardzo wyraźna. Aż obudziłam M. żeby spojrzał swoim okiem czy ta kreska faktycznie tam jest no i była. Ręce mi się trzęsły z wrażenia. M. do mnie, że ostrożnie żebym nie robiła sobie nadziei bo to różnie bywa, ale ja byłam zadowolona że się udało. Od razu tego ranka pojechałam na badania: betę i progesteron. Wyniki bardzo szybko bo już przed 10 miałam wyniki i okazało się że beta wskazuje na ciąże ale jest niska jak na ten dzień cyklu i wynosi tylko 31,1. Zmartwił mnie bardzo ten wynik bo pamiętam ze przy poprzedniej ciąży wynik był ponad kilkanaście tysięcy. Nie mogłam kompletnie skupić się na pracy ciągle szukałam w necie co taki wynik może oznaczać i czy jest nadzieja. Znajdowałam różne komentarze i pozytywne i negatywne, ale niestety nie mogłam wierzyć w to że będzie dobrze. W domu poryczałam się w ramionach męża ze ta beta nie za wysoka, że może oznaczać poronienie. Ale jak wiadomo nadzieja umiera ostatnia. Dr. odpisał tylko, że mam betę powtórzyć w poniedziałek. W sobotę tak mimo woli wygadałam się bratowej że jestem w ciąży, bo nie chce ani kawy ani wina więc sama zaskoczyła że może ciąża a ja nie zaprzeczyłam ale w głębi ducha wiedziałam że coś jest nie tak. W niedziele chciałam powtórzyć test z myślą że po dwóch dniach kreska powinna się wzmocnić i wskazywać na większą betę ale niestety test wykonany w niedziele praktycznie zachował się tak samo jak ten z piątku, dopiero po kilku minutach pokazał drugą kreskę i mam wrażenie że słabszą. Znowu płacz, wtedy już byłam prawie pewna ze czeka mnie poronienie, cały dzień nie mogłam się uspokoić i co chwila napływały łzy do oczu. Beta w poniedziałek to już była czysta formalność ale jak wiadomo zawsze zostaje nadzieja. I jak zobaczyłam wynik, że beta tylko 5,5 więc wszystko okazało się jasne. JUŻ PO WSZYSTKIM... Musiałam iść do łazienki (bo byłam w pracy) i nie mogłam powstrzymać łez. Mimo że wiedziałam, ze tak to się skończy. Pewna już byłam od niedzieli ale ten wynik bety jakoś mną wstrząsnął. Wczoraj tj 4t 4dzień ciąży zaczęło się krwawienie.
Dobrze, że poroniłam szybciej, bo nie musi być łyżeczkowania tylko oczyszczę się sama. A jak wiadomo co by miało być to i tak by było. Tak to jeszcze nie zdążyłam się do tej myśli przyzwyczaić ale gdzieś tam w środku pozostaje ta pustka.
Ja mam takie wrażenie że te poronienie to przeze mnie bo przez ten ostatni okres nie byłam zdrowa co chwila coś mnie dopadało jak przeszło to przychodziło kolejne, a to kaszel katar, ciągle jakieś syropy, tabletki i organizm nie podołał. Jakby nie było tego to by pewnie wszystko było w porządku.

Ale chociaż dowiedziałam się, że coś się przełamało, ze w końcu po prawie 2 latach niczego się udało.
I taką mam malutką żałobę i pretensje do siebie.

23 stycznia 2018, 10:35

Znowu mam doła, bo znowu zaczynam się poddawać. Najpierw przez 2 tygodnie nie mogłam sobie poradzić ze stratą. Wiem że to był dopiero 5 tydzień i wiem, że niby jak sie udało to już jest jakiś sukces. Ale wewnętrznie czuje smutek, tj raz się udało i już ma prawa, szansy udać się następny raz, że była szansa, którą straciłam, że kolejnej nie będzie. Ja wiem, że wiele dziewczyn przezywa to samo i starają się dalej ale ja z tymi przemyśleniami nie umiem sobie poradzić.
Chciałam jak najszybciej zacząć starania, mieć to uczucie że działamy, że robimy żeby się udało.
Ale przez to poronienie to trochę nie wiem kiedy będzie @, kiedy przypada owulacja. Od 2 dni bolą mnie jajniki więc prawdopodobnie owulacja jakoś teraz. W związku z tym wczoraj było serduszkowanie, ale niestety nie skończyło się dobrze dla mnie gdyż nie było wytrysku. Długo trwało to serduszkowanie aż daliśmy sobie spokój. Nie wiem czy było spowodowane że się nie udało, może za duże rozproszenie, za dużo że na siłę. M dużo żartował, trochę się wygłupiał i może przez to czar prysł. Może ze mną jest już coś nie tak, może już nie działam tak na M. może zmęczenie, może że na siłę. Nie wiem ale po prostu nic z tego nie wyszło. Ostatnie serduszkowanie było w sobotę a od niedzieli czuje jajniki jak na owulacje, więc mam nadzieję ze jakieś jeszcze przeżyły.
Mieliśmy jeszcze dziś ale po tym co stało się wczoraj trochę nie mam odwagi i obawy że sytuacja się powtórzy.
Znowu mi się odechciewa, znowu mam nikłe nadzieje. Ehhh..., czemu innym się udaje wtedy kiedy chcą żeby się udało, a nawet jeszcze bardziej jak nie chcą.
Nam w marcu stukną dokładnie 2 lata jak zaczęliśmy starania i jak sobie pomyśle ile przeszło kasy między rękami, ile moich łez wylanym to kolejne łzy cisną mi się do oczu.
Może czas sobie odpuścić i co ma być to będzie.

7 marca 2018, 12:49

I zrobiliśmy sobie przerwę od starań, nie że nie ma serduszkowań, są ale wtedy jak mamy na to ochotę bez napięcia ze akurat teraz trzeba. Co prawda przy takim cyklu współżycie było raz w tygodniu wiadomo weekend bo w ciągu tygodnia nie mamy siły i ochota też jakoś nie przychodzi.
Od 2-3 dni znowu mi sie myślenie włączyło bo wiadomo koniec cyklu a może się udało.
Ale sie nie udało dziś zrobiłam test bo na dziś mam termin @ no i tylko jedna kreska. Wiadomo na cud nie liczyłam ale nadzieja była.

Przerwę postanowiłam zrobić do kwietnia/maja tak 2-3 cykle. Głównie dlatego że przez ten okres zimowy i te ciągłe zmiany pogody co chwilę sie przeziębiam i nie ma ostatnio miesiąca żeby nie była chora. A poza tym muszę trochę odpocząć psychicznie i zająć się sobą. Za 3 m-ce mam egzamin z kursu i teraz to jest dla mnie najważniejsze i na tym sie teraz muszę skupić. Też coraz częściej myślę o zmianie pracy bo już ta co teraz jest coraz bardziej mnie denerwuje i przestaje się czuć pewna jutra. A ja lubię mięć pewność że będzie ok. Poza tym to chyba najważniejsza sprawa to za mała pensja i duża cześć tej pensji idzie pod stołem i z tego co mi wiadomo to nie mam co liczyć na podwyżkę. I mam wrażenie że stoję w miejscu od pewnego czasu nie rozwijam się. I chyba zmienię kolejność swojego życia, że najpierw zajmę sie pracą a później dzieckiem. Bo od 2 lat starań myślenie było odwrotne najpierw dziecko a później zmiana pracy ale to mi nie wyszło więc trzeba odwrócić schemat.
1 2