Zapisz się i otrzymuj powiadomienia o
zniżkach, promocjach i najnowszych ciekawostkach ze świata! Jeśli interesują
Cię tematy związane z płodnością, ciążą, macierzyństwem - wysyłamy tylko
to, co sami chcielibyśmy otrzymać:)
O mnie: Mam 27 lat. Od dwóch lat jestem mężatką, choć z mężem jesteśmy razem od siedmiu. Myśl o dziecku dojrzewała we mnie od roku, a od kilku miesięcy przerodziła się w świadome pożądanie zostania mamą. I wówczas narosły problemy, przeszkody, wątpliwości, zagrożenia...
Czas starania się o dziecko: Z przerwami na leczenie Hashimoto, udało się dopiero po wyregulowaniu tarczycy. Dzięki Ovu- za 2 cyklem:)
Moja historia: Początkowo myślałam, że zajście w ciążę dla kogoś kto kocha i jest kochany tak mocno, nie jest trudne. Wystarczy często współżyć i już! Po kilku miesiącach po odstawieniu antykoncepcji ciąża nie przyszła. Pomyślałam- "to przez tabletki, trzeba odczekać". Niestety, na ziemię sprowadziła mnie ginekolog, która zobaczywszy moje wyniki tsh, odesłała mnie do endokrynologa. I tu kolejna niespodzianka- mam Hashimoto. Dostałam leki i postanowiłam się nie załamywać, tylko zażywać je i odczekać, ustabilizować tarczycę. Po drodze drastycznie szybko schudłam. Od kilku miesięcy jednak wyniki są w normie, pomyśleliśmy z mężem: "do dzieła"...I tak oto znalazłam się w Waszej społeczności...żeby choć odrobinę ułatwić sobie tę drogę.
Moje emocje: Emocje kogoś, kto pragnie z całego serca wypełnić swoje powołanie są skrajne. Od złości na siebie, że nie potrafię spełnić kobiecego obowiązku, po euforię w zlokalizowaniu owulacji, aż po wyalienowanie z bezsilności, kiedy się nie udaje...
A teraz- od euforii, że jestem w ciąży, aż po zniecierpliwienie i złość, że czuję się coraz gorzej...
Jestem na początku drogi. Czuję lekkie podniecenie na myśl o tym wszystkim, co mnie czeka. Ileż muszę się nauczyć z obserwacji swojego ciała, które żyje ze mną 27 lat!? Myślałam, że nic nie będzie mnie w stanie zaskoczyć, aż nie musiałam zakupić termometru, wsadzać go sobie "tam", zapisywać wynik i sprawdzać śluz...
Pierwszy raz wydał mi się krępujący. Poważnie. Uznałam, że tak naturalna sprawa, jaką jest owulacja, nie wymaga aż takiego zaangażowania środków. Mój mąż chyba nie uwierzył, że ja tak na poważnie, aż do momentu, kiedy na naszym stoliku nocnym nie wylądował nowy termometr, a w łazience testy i kubeczki jednorazowe.
Czuję, że wszystko teraz w moich rękach.
Witaj w gronie starajacych się, obserwacja własnego cyklu i ciała daje wiele korzyści. Szybko zauważysz pewne prawidłowości, badajcie się oboje , bo nie ma na co czekać. I cieszcie się tymi staraniami , to pomimo frustracji ,cudowne momenty .. powodzenia
Wczoraj miałam robione prześwietlenie płuc. Pan obsługujący rentgen pyta mnie, czy jestem w ciąży.
"Czy jestem w ciąży?". Odpowiedziałam, że nie wiem, bo jestem w trakcie starań, a nie zlokalizowałam owulacji, która prawdopodobnie dopiero przede mną, ale niewykluczone, że miała miejsce dwa dni temu. Przy moich rozchwianych cyklach, nic nie wiadomo...
W każdym razie: przestraszyłam się. Co, jeśli jestem w ciąży, nie wiem o tym, a dam się prześwietlić?
Tak bardzo się boję, że zrobię coś nie tak, że coś przegapię, nie zauważę...co zaszkodzi mi, albo moim staraniom.
Kto zna to dziwne uczucie, że musi dać z siebie wszystko?!?
Kochana tak ma chyba każda.. Ja wczoraj byłam na sesji zdjęciowej ślubnej a jestem w trakcie odliczania dni do @ (oby nie przyszła)... i nasz fotograf takie "figury" wymyślał, że też od razu pomyślałam " a jak jestem w ciąży i przez to szaleństwo coś złego się stanie?" Ale to jest właśnie to nakręcanie się. Moja koleżanka nie wiedziała, że jest w 2 msc ciąży i skakała na bungee.. A wyszła śliczna, zdrowa dziewczynka:) Więc chyba musimy wyluzować. :)
takie chuchanie dmuchanie nic nie da co ma być to będzie teraz to wiem i życzę wszystkiego dobrego :* ile alkoholiczek ma zdrowe dzieci wiec nie martw sie na zaś czerp z życia przyjemności :)
Dziękuję MAKA! Łapię się coraz częściej na tym, że dorabiam sobie ideologie do jeszcze nie stwierdzonej ciąży. Ale tak mi zależy, że dzieje się to we mnie poniekąd automatycznie. Chcę dać z siebie 100%...
Najtrudniejszy dla mnie moment: kiedy chcę się przytulic do męża. Opowiedzieć mu wszystko, co czuję, co mnie gryzie, kiedy chcę się podzielić z nim Waszymi historiami, porozmawiać od serca...A jego NIE MA! Pracuję na wyjeździe. Wiele dni spędzam poza domem. Brakuje mi go teraz, w tak ważnym momencie poznawania swojego ciała, starania się o największy cud natury...
Brakuje mi go bardzo. Trudniej jest nam się wstrzelić w owulację, kiedy dzielą nas kilometry, obowiązki, praca. To jest dodatkowo frustrujące i sprawia, że on czuje się jak reproduktor, a ja jak laborantka. Co ja mam zrobić, żeby pozbyć się tego uczucia?
Jestem w podobnej sytuacji , moje Kochanie pracuje w Norwegii , gdyby nie to że poleciałam do niego na tydzień to przez ostatnie dwa miesiące w ogóle byśmy się nie widzieli. Przez to jednak nie mamy problemu z ochłodzeniem w sypialni i chłodną produkcją dzieci. Cieszcie się sobą w 100% kiedy masz go pod ręką, ładuj baterie w bliskości na kolejne trudne dni osobno ..
Błys_kotko, dziękuję za komentarz. Mam tu powoli grupę wsparcia i powiem Ci, że to jest jeden z moich ratunków w sytuacji, w której się nie mogę odnaleźć...
Czuję, że to dziś. Że dzisiaj mam owulację, a z mężem spotkam się dopiero jutro popołudniu. Obawiam się, że ten wyczekiwany moment poczęcia się rozpływa...Jakbym stała w ciemnym pokoju i zastanawiała się, gdzie jestem, po co i do tego czuła strach i niechęć.
Czuję przybicie, chociaż nie mam pewności, że to dziś, bo temperatura mi podskoczyła, ale test LH wyszedł ujemny. Ufać przeczuciu, ciału, czy papierowemu paskowi?
Nie chcę tego przerabiać co miesiąc. Nie chcę, żeby rozłąka z mężem przez moja karierę uniemożliwiła mi największe powołanie mojego życia. Jeśli się nie uda, to w następnym miesiącu mąż weźmie urlop i już mu nie popuszczę. Będzie miło, intymnie i między nami:)
Ovu twierdzi, że nie miałam owulacji. Może to ja sobie w głowie to wszystko źle układam?
W każdym razie, dziś spotkałam się z koleżanką. Powiedziała, że jest w 5 tygodniu ciąży. Że jest zaskoczona, bo w lutym brali ślub i nie planowała tak szybkiego powiększenia rodziny...
Poczułam ukłucie w sercu, żołądku, w brzuchu. Zazdrość pomieszała się z radością, w końcu cieszę się, że spotkało ją tak ogromne szczęście...
A jednak przeczucia wzięły górę i wygrały! Jestem tu pierwszych kilka dni, co przybliżyło mnie do poznania siebie, a dokładniej poznania spraw tak oczywistych dla każdej płodnej kobiety, że czasem aż niezauważalnych. Teraz wiem, umiem, chcę odkrywać możliwości swojego ciała.
Dziwne jest dla mnie bycie w centrum własnego wszechświata...hahaha...
Czynności związane z opieką nad własnym ciałem stają się dla mnie coraz przyjemniejsze. Odczucie, że jestem laborantką odchodzą w niepamięć. Cieszy mnie to, co czuję a nadzieja na to, że poznam mechanizm rządzący moim ciałem wzrasta z dnia na dzień.
Z większą pewnością patrzę w przyszłość, a oczyma wyobraźni widzę małego bąbla, który wywróci nasze życie do góry nogami...
Wiadomość wyedytowana przez autora 10 lipca 2013, 10:15
Dzisiaj dostałam plamienia. A okres mam dostać dopiero za 10 dni! Okropnie się przestraszyłam. Nie wiem, czy wpadać w panikę, czy może spokojnie poczekać....tylko na co dokładnie?
I znowu mam poczucie, że nie rozumiem swojego ciała, że mnie ono nie słucha, że jestem wobec niego bezradna i nijak nie mogę go rozszyfrować. Chyba należę do osób, które lubią mieć wszystko czarne na białym, oczywiste, bez niespodzianek i zbędnych nerwów. Tylko, czy to aby jest metoda???
Od wczoraj męczy mnie poczucie winy. Czuje się jak flak, jak przedmiot, z którego upuszczono powietrze. Bezwartościowa, rozżalona, wściekła, zawiedziona...
Dostałam wczoraj okres. Marzenia o dziecku znów trzasnęły o podłogę dość głośno i odbiły się we mnie tak mocnym echem, że zebrało mi się na płacz. Gdyby nie fakt, że byłam w pracy, to z pewnością zaczęłabym solidnie lamentować. Bo cóż mi innego zostało?! Bezradność bywa męcząca i przynosi okropne myśli. A ja właśnie taka pozostałam: sama, bezradna, nie wiedząca, dlaczego znowu się nie udało.
Wspolczuje serdecznie! Wiem co czujesz poprzedni miesiąc był dla mnie taki sam! Ale zobaczysz ze będziesz się cieszyc macierzyństwem:-)) Glowa do góry głęboki oddech i zaczynaj z nowa energia pelna nadzieji!
Wraca nadzieja, że może tym razem się uda. Wyczekuję dnia owulacji jak najwspanialszego święta w roku.
I ciągle oczyma wyobraźni widzę siebie w ciąży i wyobrażam sobie moment, w którym się o tym dowiem...
Wczoraj znowu dostałam obuchem w łeb. Wszystko przez moją tarczycę, która robi z moim życiem, co chce. Najpierw zrobiła ze mnie otyłą nastolatkę, której żadne diety nie pomagały. Byłam najgrubsza w klasie całe gimnazjum i liceum. Dopiero na studiach silnymi wyrzeczeniami i głodzeniem się wyczerpałam zapasy organizmu i zmusiłam moje ciało do zrzucenia kilkudziesięciu kilogramów. Potem przyszły problemy z wysokim tętnem i mając 18 lat dowiedziałam się, że samo mi przejdzie, bo to jakieś młodzieńcze kołatania. Dopiero dwa lata temu dowiedziałam się od lekarki mojego taty, że mogę mieć tą samą paskudna chorobę, co on. Zgłosiłam się więc do endokrynologa, co potwierdziło przypuszczenia. Zaczęłam brać leki, schudłam, serce przestało wariować...Niestety, tarczyca do dziś utrudnia mi zajście w ciążę, ale z tym sobie jakoś radze i staram się ze wszystkich sił. Najgorsze, że zabiera mi powoli ostrość widzenia. Od dwóch lat z wady -1,5 zrobiło się -3,75! Właśnie wczoraj się o tym dowiedziałam, bo zmuszona mrużeniem ciągłym oczu wybrałam się do okulisty. Nie mam jeszcze 30 lat, a już tak mocne okulary. Jestem załamana...ZNOWU.
Kochana życie pisze różne scenariusze. Niestety. Ja od małego do liceum byłam chuda jak szkielet. Moja waga w liceum to 40 kg przy wzroście 160 cm. Strasznie mi to przeszkadzało, dzieci w gimnazjum dokuczały. Nienawidziłam siebie. Też wiele chorób za mną i lata w szpitalu. Na szczęście udało mi się przybrać 10 kg, pokonałam sepsę, wyleczyłam gronkowca, który "zeżarł" mi połowę główki kości udowej. I mam nadzieję, że teraz już będzie tylko lepiej. I że w końcu wszystkim staraczkom zazieleniom się wykresy. :)
Tak Kochana zgadza się, dziewczyny tutaj są cudowne.. Nie raz kiedy przychodziła @ miałam ochotę tym wszystkim pierdyknąć... ale, kto by mi dał tyle wsparcia, jak nie Wy? Nie jest łatwo i Wy wiecie o tym najlepiej:) Poza tym sukces (zielona kropa na wykresie) każdej dziewczyny tutaj jest małym moim sukcesem. Mam chęć do dalszej walki.
Z nowym dniem nabrałam motywacji do walki. Stwierdzam, że dziecko jest warte moich trudów. Dla tego małego cudu mogę nosić okulary, przytyć, źle się czuć. Podniosła mnie na duchu przyjaciółka, która także ma trudności z wadą wzroku związane.
Wczoraj wybrałam sobie oprawki- takie duże, czarne...Cudne. Bo okulista uświadomił mi, że w ciąży nie wskazane jest noszenie soczewek. Nie wiem dlaczego, ale postanowiłam się zawczasu na to przygotować. Tak, czy siak, muszę zacząć nosić mocniejsze soczewki, więc przerzucam się na okulary...Brrrrr...
Za tydzień prawdopodobna owulacja. Może pójść za radą innej OvuPrzyjaciółki i zacząć "serduszkować" wcześniej??? Żeby nie wyjść z wprawy, póki mój mężczyzna jest ze mną???
Kochana! nie martw się okularami!
Ja będąc jeszcze na początku studiów miałam już ponad minus 8... Da się z tym żyć. Rozważ może soczewki kontaktowe zamiast okularów (jeśli np. uprawiasz sport, prowadzisz samochód, it.p i chcesz zawsze czuć się w pełni komfortowo z widzeniem), poza tym są operacje oczu - to naprawdę działa (sama jestem przykładem!). Buziaki, trzymaj się cieplutko
Dzisiaj źle spałam. Dopadły mnie nerwy i jakieś złe przeczucie. Owulacja przede mną i chyba świadomość kolejnej próby mnie przytłoczyła. Powtarzam sobie: "nie rozmyślaj, tylko działaj", ale to wcale nie jest takie proste...
MOJE NIENARODZONE,
jeszcze Cię z nami nie ma, a już tęsknię za Tobą. Chciałabym Cię już nosić pod sercem, kłaść się z Tobą i budzić. Potem, kiedy już przyjdziesz na świat,chcę popatrzeć na Ciebie i poczuć, że jestem wyjątkowa, bo mam Ciebie. Ty będziesz dla mnie wszystkim, całym światem- stworzymy z Tobą rodzinę i choć czasem nie będzie łatwo, chcemy Cię z całego serca.
Nie braknie Ci nigdy mojej miłości i wsparcia, tylko proszę Cię, pojaw się w naszym życiu jak najszybciej...Nie mogę się Ciebie doczekać.
Mama.
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 lipca 2013, 10:36
Naczytałam się, że stres może zatrzymać owulację, a tak się składa, że jestem przed nią, a i stresu mi nie brak. Serwują mi go regularnie w pracy. Martwię się, ale i staram się wyłączyć- skupić na celu, nie denerwować...Tyle, że to nie jest proste.
Co gorsza- gdyby ktokolwiek dowiedział się, że planuję dziecko, to posadę miałabym z głowy. Co za kraj!
Wczoraj byłam u ginekologa. Tak, na kontrolne badanie, czy aby ze mną "w środku" wszystko jest dobrze. Zrobiła mi usg dopochwowe i potwierdziła obliczenia Ovu. Mam w lewym jajniku pęcherzyk, który lada dzień, jeśli wszystko pójdzie dobrze- PĘKNIE. Ucieszyła mnie ta wiadomość tym bardziej, że wszystko ze mną OK. Nawet wyniki tarczycy nie straszą i może uda się za niedługo...
Teraz tylko próbować i starać się nie stresować w pracy.
Ovu już drugi raz przesuwa termin mojej owulacji. Czuję się sfrustrowana, wykończona. Dla mnie przecież to niekończące się staranie, żeby być z mężem, mimo dzielących nas kilometrów. Poza tym, od jakiegoś czasu, tarczyca wysysa ze mnie wszelkie soki, sprawiając, że chce mi się spać, boli mnie głowa i brzuch. Potrafię kłaść się spać o 21:00, a wstawać o 8:00. I jak tu czerpać radość ze starania się o moje maleństwo?
Godzinę temu dostałam lekkiego plamienia. Był to śluz pomieszany z brązową krwią. Znowu się martwię bo chyba za wcześnie na miesiączkę. Przeczekam tę noc w nadziei, że to nie skrócenie fazy lutealnej...nie potrzebne mi więcej problemów.
Nawet nie wiesz miriam jaką mam ogromną na to nadzieję. Boję się jednak, że mój organizm pała do mnie wystarczająco dużą nietolerancją przez Hashimoto, żebym mogła już się cieszyć.
Póki co plamienie w nocy się nie powtórzyło, za to całą noc bolały mnie piersi. Tak, jak jeszcze nigdy, a bolą zwykle regularnie w II fazie cyklu. Uwielbiam spać na brzuchu (ale się odzwyczajam na przyszłość), więc miałam przez ten ból noc z życia wyciągniętą. Do tego powracające myśli- czy to już okres, czy nie?!
Odganiam złe wyobrażenia i delektuję się słonecznym, wolnym od pracy dniem. Może wyjdę na ogród się poopalać?!
tak wiele czynników ma wpływ na cykl , że takimi sensacjami zupełnie nie trzeba się przejmować o ile nie mają szczególnie dokuczliwych objawów.. a może się udało i to od tego , czego Ci życzę
Może macie rację- może nadinterpretuję wszystkie zmiany, które się dzieją w moim ciele. Wynikają one z faktu, że nigdy wcześniej nie przejmowałam się plamkami na bieliźnie, ani skokami temperatury, ba! nawet jej nie mierzyłam zbyt często.
Na szczęście wczoraj plamienie się już nie powtórzyło, w nocy także był spokój, byle dziś również tak było.
Treści zawarte w serwisie OvuFriend mają charakter informacyjno - edukacyjny, nie stanowią porady lekarskiej, nie są diagnozą lekarską i nie mogą zastępować zasięgania konsultacji medycznych oraz poddawania się badaniom bądź terapii, stosownie do stanu zdrowia i potrzeb kobiety.
Korzystając z witryny bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. W każdej chwili możesz swobodnie zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich zapisywaniu.
Dowiedz się więcej.
Witaj w gronie starajacych się, obserwacja własnego cyklu i ciała daje wiele korzyści. Szybko zauważysz pewne prawidłowości, badajcie się oboje , bo nie ma na co czekać. I cieszcie się tymi staraniami , to pomimo frustracji ,cudowne momenty .. powodzenia
Powodzenia, trzymam kciuki ;)