>>>> Dzisiaj byliśmy w klinice Gameta obczaić co i jak z badaniem spermy mego M, a ja dostałam ataku paniki, nie mogłam się uspokoić, tam było tak chłodno i nieprzyjemnie a ja nie mogłam złapać oddechu. To miejsce napawało mnie strachem. Strachem że nigdy nie będę w ciąży. To co się dzieje to początki jakiejś nerwicy jak Boga kocham. Muszę dać sobie ze wszystkim spokój na jakiś czas bo inaczej zwariuje. Jest lato, mam wakacje od pracy a ja myślę tylko o tym że nie jestem w ciąży i dlaczego? Czemu mimo poprawy wyników hormonów nie jestem w ciąży?.....
Buziaki dla Was wszystkich dziewczynki, trzymajcie się i dzięki za wsparcie :*:*:* <<<<<<<<<<<<<<<
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 lipca 2014, 22:01
"10 rzeczy, które nie pozwolą ci zwariować podczas starań"
>>>>>Miesiące, czasem nawet lata starań o dziecko potrafią wyprowadzić z równowagi nawet najbardziej cierpliwych. Huśtawka nastrojów, stałe napięcie, stres, mnóstwo rozczarowań i nadziei współtowarzyszą spragnionej dziecka parze właściwie od samego początku starań. I, choć to trudne, można nad tymi emocjami choć trochę zapanować. Oto 10 sposób na to, by nie zwariować podczas prób poczęcia.<<<<<< :
1. Plan
Nie wszyscy lubią planować. Jedni wolą żyć i decydować o wielu sprawach spontanicznie, drudzy boją się ciasnych reguł i terminów, a jeszcze inni tylko wtedy czują się bezpieczni, gdy mogą realizować siebie punkt po punkcie. Starania o dziecko, jako jedna z najważniejszych decyzji w życiu kobiety i mężczyzny, nie może być tak zupełnie oderwana od rzeczywistości. Nawet jeśli odbywają się one w myśl hasła: „Co ma być, to będzie”, warto pochylić się nad tym tematem i ustalić kilka kwestii. Po pierwsze, określić swój cel i środki, które pozwolą go osiągnąć. Choć cel jest czytelny – jest nim zajście w ciążę, to już droga do niego nie jest tak jednoznaczna. Warto więc ustalić między sobą, jak te starania będą wyglądały. Ważne jest zaangażowanie obojga partnerów – dzięki dwom perspektywom próby będą spójne i skierowane w odpowiednią stronę. Nie chodzi o wypisanie planu dnia czy cyklu co do godziny – to grozi rutyną i uprzedmiotowieniem tego, co w związku najpiękniejsze. Chodzi o to, by w głowach obojga partnerów powstał obraz tego, co ich czeka, by osiągnąć upragniony cel. Po drugie, nie wolno zapomnieć o planie awaryjnym. Nie zawsze wszystko układa się po naszej myśli, warto więc mieć plan „B”, który pomoże podnieść się po rozczarowaniu i da siłę, by próbować dalej.
2. Hobby
W staraniach o dziecko nie zapominajcie o sobie – zajmijcie się swoimi pasjami, sprawiajcie sobie małe przyjemności, uprawiajcie sport – to wszystko naładuje was pozytywną energią i doda sił, by podjąć kolejne próby.
Niby lubimy robić różne rzeczy, ale czy jest coś, co naprawdę nas pochłania? Hobby to coś, co nas zajmuje, pasjonuje, co zabiera nam czas i energię, ale daje w zamian mnóstwo radości i satysfakcji. Warto w to zainwestować. Przyniesie nie tylko pozytywne wibracje, ale i zajmie czas oczekiwania na efekty starań.
3. Małe przyjemności
Fryzjer, kosmetyczka, masaż, zakupy, kino, spotkanie ze znajomymi, weekendowe wycieczki w teren, a nawet szkolenia i kursy, kształtujące umiejętności bądź osobowość – wszystko to może być miłą odskocznią od starań. Zapewni relaks, odprężenie i doda energii do podejmowania kolejnych prób. A przy okazji – bo małe przyjemności są najmilsze, gdy można się nimi podzielić z najbliższą osobą – zacieśni więzi i zbliży do siebie partnerów.
4. Sport
Sport to zdrowie – ten stary slogan jest wciąż bardzo aktualny. Codzienna gimnastyka, aerobik, ba-sen, rower, a może wspólnie z partnerem tenis lub squash? Opcji jest mnóstwo, a korzyści jeszcze więcej. Sport pozwala spożytkować energię, wyładować zbędne emocje i naładować akumulatory, a przede wszystkim świetnie wpływa na prawidłowe funkcjonowanie organizmu. A to jest przecież w leczeniu niepłodności i staraniach o dziecko niezwykle ważne.
5. Dawanie siebie
Im dłużej trwają trudności, tym więcej pojawia się frustracji i tym bardziej skupiamy się na pro-blemie. Zaczynamy nim żyć i niełatwo nam cieszyć się z czegokolwiek. Dobrym rozwiązaniem tej sytuacji może być zajęcie się problemami innych osób, choćby w ramach wolontariatu. Pomoc innym (bliskim bądź obcym) wpływa kojąco na psychikę, pozwala oderwać się od własnych proble-mów, skupić na innych, a przy okazji pomóc im. Poza tym dobro, które z nas wychodzi podobno wraca z podwójną siłą. Może więc warto zaryzykować?
6. Przyjaciółka
Do plotek, wygadania się, wypłakania, podzielenia radościami i smutkami. Przyjaźń to jedna z najcenniejszych wartości, jakich możemy dostąpić. Dobrze jest mieć kogoś, do kogo można pójść, komu można się zwierzyć z trudności, u kogo można znaleźć pocieszenie i wsparcie. I to zupełnie za darmo.
7. Apteczka pierwszej pomocy
Kryzys to, niestety, jeden ze stałych elementów składających się na starania o dziecko. Te dłuższe, trwające miesiącami i latami, potrafią wyprowadzić z równowagi wiele cierpliwych i ufnych w powołanie do rodzicielstwa par. Dlatego warto na takie dni (najczęściej wieczory) mieć w pogotowiu apteczkę pierwszej pomocy. Zawartość takiej apteczki to kompozycja własna: ma ona zawierać tylko to, co z powodzeniem poprawia nastrój, a więc dobre filmy (może komedie?), wciągające książki, płyty z kojącą muzyką, przepisy na ulubione przekąski bądź ciasteczka… słowem wszystko, co skutecznie wyleczy z melancholii i pesymizmu.
8. „Stop” pokusom
Rozczarowania i bezradność, czyli dwa dominujące uczucia podczas długotrwałych starań, na pewno nie znikną, jeśli zamiast się ich pozbyć, pielęgnujemy je. Na przykład wstępując do sklepów z dziecięcymi ubrankami, czytając artykuły o ciąży i wychowaniu dzieci lub często spędzając czas ze spodziewającymi się dziecka koleżankami lub rodzicami i ich słodkimi pociechami. Choćbyście kochali dzieci i uwielbiali ich towarzystwo, ból, jaki sprawia widok ciężarnej kobiety może zepsuć nawet najbardziej pozytywne nastawienie. Nie warto.
9. Przerwy
Choć może się to wydać stratą czasu, niekiedy warto zarządzić w staraniach przerwę. Może ona trwać jeden cykl, może rozciągnąć się na kilka miesięcy – to wasza decyzja. Najważniejsze, byście w tym czasie starali się nie myśleć o tym, że pracujecie nad poczęciem. Nie rezygnujcie z aktów miłosnych, a nuż właśnie w trakcie takiej przerwy przyjdzie to, czego tak bardzo pragniecie?
10. Pozytywne nastawienie
Pozytywne nastawienie to kolejne banalne hasło. Najlepsze jednak jest w nim to, że często w cudowny sposób działa i daje niezłe efekty. Myślcie pozytywnie, nie dajcie sobie wmówić, że nie jesteście stworzeni do bycia rodzicami, że nie możecie mieć dzieci, że coś jest niemożliwe. Wszystko jest możliwe dla tych, którzy w to wierzą – medycyna niejednokrotnie dała dowody na to, że diagnoza nie musi być ostateczna. A historie milionów par, którym po wielu latach starań wreszcie udało się począć nowe życie niech będą nadzieją dla tych, którzy muszą jeszcze uzbroić się w cierpliwość.
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 grudnia 2014, 15:06
A co do starań to odebrałam w końcu wyniki HSG i co się okazało : BADANIE NIE WYSZŁO. Kontrast nie przeszedł nawet do macicy a co dopiero do jajowodów. Także diagnozy konkretnej nie mam, nadal nie wiem na czym stoję i jestem w czarnej dupieeee. Mam powtórzyć badanie niby za 3 mc. Ale dla mnie to strasznie długo i postaram się umówić po styczniowym okresie. Możecie sobie wyobrazić mój wkurw i nerw jak usłyszałam co ma do powiedzenia " szanowny lekarz " ze szpitala gdzie miałam HSG. Nie potrafił mi wytłumaczyć jak to możliwe że badanie się nie udało. Zapewne krył swojego niekompetentnego kolegę, który nie wiedział chyba za co się zabiera. Swoja drogą to chore, że jeden lekarz wykonuje badanie a drugi opisuje jego wynik i rozmawia z pacjentem
Tego samego dnia miałam jeszcze wizytę u mojego doktorka w klinice. Co do podwyższonych wyników 17OH i Andrsotendionu to powiedział, że nie mają większego wpływu na moją owulację ( która jest ) i na moje zdrowie i że mam się tym nie przejmować. Natomiast odnośnie nieudanego badania HSG, powiedział mi że naprawdę czasem tak bywa, że badanie nie udaje się za pierwszym razem i trzeba je powtórzyć i ze te 3 mc przerwy to jest dobre wyjście. OK, tylko dlaczego mnie okłamano jak leżałam jeszcze na stole do RTGw szpitalu, że kontrast nie przeszedł do jajników i ich ie widać. A on nie poszedł nigdzie dalej tylko został w pochwie. Lekarz ze szpitala po prostu spieprzył to badanie, wymęczył mnie, obolała i krwawiąca wróciłam do domu, moje nerwy strach i ból poszły na marne:( Do tego okłamał mni że mam coś z szyjką macicy że niby nie mógł przez to wprowadzić narzędzi.
A w klinice doktorek robił badanie z wziernikiem - nic nie widział że niby szyjka krzywa i USG szyjki również nic nie wykazało, żadnych wad budowy. Wręcz przeciwnie moja szyjka płynnie praktycznie w linii prostej przechodzi w macicę - sama widziałam na USG. Za jakiś czas mogłabym zrobić histeroskopię pod znieczuleniem ogólnym i wtedy dokładnie obejrzano by moja szyjkę i macicę.
Póki co od stycznia zaczynamy stymulację owulacji - aby ją wzmocnić a w lutym mam nadzieje drugie HSG i tym razem już udane, da odpowiedź czy jestem drożna. Jestem dobrej myśli i czuję że upragnione szczęście jest już coraz bliżej, może czeka tuż za rogiem....
Aby mu dodatkowo pomóc od tego cyklu przyjmuję Inofolic 1x1 a chce jeszcze zakupić wiesiołka, ziołka o. Klimuszki na zrosty w jajowodach i okłady z borowiny, które zamierzam sobie sama na brzuszek robić. Nie zaszkodzą a mogą pomóc
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 grudnia 2014, 16:46
Sylwester udany a teraz spokojniutko siedzę sobie w piżamkach bo do pracy idę dopiero 7.01. Kocham swoją pracę
Jakie refleksje ze starego roku a plany na nowy rok ? ŻADNE
Los i tak zadrwi z naszych planów. I tylko jedno przemyślenie - mniej przemyślania:D/denerwowania się, więcej działania tak aby następnego sylwestra spędzać już na trzeźwo:D
Udanego roku kochane e-koleżanki
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 stycznia 2015, 10:13
Co do ciała to za fajnie nie jest ale jakoś sobie z tym wszystkim radze. Na początku lutego miałam ponowne HSG. Wykonywał je inny lekarz, swoją drogą bardzo odpowiedzialny i konkretny człowiek i co? I nic. Znów nie udane. Kontrast nie przeszedł nawet do macicy a co dopiero do jajowodów. Identycznie jak poprzednio. Z tym ze teraz było lepiej. Dostałam tabletki przeciwbólowe przed badaniem i w ogóle zatroszczono się o moją intymność a lekarz był mega delikatny. Plamiłam tylko troszkę. A po badaniu mogłam konie kraść tak się dobrze czułam
Także nadal nie znamy stanu jajowodów wiemy zatem że najprawdopodobniej szyjka macicy jest zwężona lub ma zrosty. Teraz będę miała trzecie podejście. Tym razem jednak będę pod narkoza, spróbują rozszerzyć mi ta szyjkę, założyć cewnik i po wybudzeniu puścić kontrast pod rtg. No zobaczymy.
W styczniu stwierdziłam że jeszcze mogę coś sama zrobić i zaczęłam łykać wiesiołka do owulacji, pić cały czas Inofolic i robić okłady na ewentualne zrosty z borowiny też do owulacji
Wiadomość wyedytowana przez autora 21 lutego 2015, 08:21
HSG (trzecie z kolei )wreszcie się udało. Przepchali mi jajowody " na wylot" / przynajmniej tak mam w opisie i tak twierdzi lekarz, bo ja na zdjęciu nie jestem w stanie nic konkretnego dojrzeć / Trzeba było też rozszerzyć moją szyjkę macicy, bo jej kanał miał mniej więcej 1 mm szerokości. Teraz na 5-6 mm. Swoją drogą zastanawiałam się jak ja mogłam mieć normalne okresy przez te wszystkie lata ??? Z dobrych rzeczy to jeszcze to, że nie cierpiałam, narkozę bardzo dobrze zniosłam i na drugi dzień koło 11 mężuś zabrał mnie do domku Po rozmowie z lekarzem dowiedziałam się że szyjka jest w środku gładka, nie zmieniona, nie ma zrostów ani bruzd i najprawdopodobniej to zwężenie jest wadą fizjologiczną a nie następstwem jakiejś choroby/zapalenia. To ty było na tyle z pozytywów.
Lekarze dają nam mniej więcej pół roku na zajście w ciąże, tzn. zanim się znów kanał sam zwęzi, bo niestety to nieuniknione....Potem tak naprawdę nie wiem co mnie czeka. Miałam już jedną owulką po zabiegu i myślałam że udana ale oczywiście DUPA. W ciążę nie zaszłam. Wychodząc ze szpitala usłyszałam od pewnej młodej lekarki która była na bloku operacyjnym, że mamy się ostro starać bo teraz są największe szanse na zajście w ciąże. My się staramy a i tak nic z tego nie wychodzi.
W tym miesiącu wracam znów na CLO. Dwa cykle musiałam mieć je odstawione ze względu na drugie i trzecie HSG, a teraz czuje jak mi pęcznieje lewa strona. Pęcherzor rośnie, w środę miał 17mm to teraz pewnie ze 21. W związku z tym terminem 6 mc poczułam jakbym miała nóż na gardle i ani minuty do stracenia. Powzięliśmy pewne kroki, żeby czasu nie zmarnować i bliżej nie sprecyzowaną datę inseminacji przenieśliśmy już na kwiecień. Problemem była kasa, bo to wydatek w naszej klinice( razem z badaniami i monitoringiem) rzędu 1200 zł. Na szczęście kochana babunia pomogła i możemy zadziałać szybciej. Jeśli mój Anioł Stróż będzie przy mnie czuwał to inseminacja dojdzie do skutku a jeżeli i sam Bóg się nade mną zlituje to może wszystko się uda i wreszcie będziemy w ciąży.
Takie mam marzenie, ale szczerze w to wątpię...W ogóle ostatnio mój wewnętrzny spokój i harmonie zburzył pewien lekarz u którego byłam na monitoringu w zastępstwie za mojego. Usłyszałam teksty typu " że mam nie męczyć lekarzy tylko zachodzić w ciąże " - tak jak by to ode mnie było zależne na moje pytanie o zdjęcie z usg z pęcherzykiem odpowiedział - "a po co to Pani " i cały czas nas ponaglał w rozmowie, nie odpowiadał jasno na nasze pytania. mówił że "mam nie wyolbrzymiać moich odczuć przy owu z CLO " i w ogóle zachowywał się chamsko. Przepłakałam dwa dni po tej wizycie i oczywiście pokłóciłam się z moim M. zarzucając mu że mnie nie obronił i że nie zaprotestował takiemu traktowaniu mnie/nas.
Są jednak ludzie i taborety. Nie wiem za co niektórzy lekarze dyplomy otrzymują. Tak sobie myślę, że gdybym chciała posłuchać chamskich docinków to poszłabym do lekarza z nfz ( a i to jeszcze nie zawsze jest prawda bo zdarzają się i tu spoko lekarze )a nie płaciła ekstra grubą kasę za wizytę. Nic nie usprawiedliwia takiego zachowania wobec drugiego człowieka i wobec pacjenta. Do klinik niepłodności nie przychodzą przecież kobiety/pary zdrowe/szczęśliwe i radosne tylko najprawdopodobniej chore/zmęczone/rozżalone i przestraszone. Takie jak ja.
Teraz znów staram się wyciszyć moje emocje, żal, smutek. Po prostu żyć normalnie.
Jak pogoda dopisze, zamierzam jutro przekopać i swój mały ogródeczek pod domem, posadzić i zasiać te ogromne ilości cebulek i nasionek kwiatów, które nagromadziłam przez cały miesiąc w domku - nasturcje, stokrotki, bratki, pierwiosnki, lwią paszczę, maciejkę, dalię, orliki, łubin, zawilce ogrodowe, jaskry, irysy, lilię, mieczyki, groszek pachnący, nemezje i wiele innych. Mam nawet mały krzaczek róży wielkokwiatowej w kolorze jasnego fioletu. Odmiana blue lagoon z kolcami. Takie same róże otrzymywała od ukochanego bohaterka jednego z moich ulubionych romansideł na smutne wieczory - Usłane różami. Stary film ale polecam Oby tylko pogoda dopisała i nie padało.
Trzymajcie kciuki za moje marzenia te DUŻE i te malutkie. Wiosenne buziaki dla czytelniczek :-* :-*
Ciągle zadaje sobie to pytanie Dlaczego ja ? Dlaczego mnie to musiało spotkać ? Dlaczego nie mogę mieć dziecka? Tego ukochanego, upragnionego, zaplanowanego w każdym calu maleństwa ( a także Jego imienia łącznie z kolorem ścian jego pokoju,modelem i wzorem mebelków, akcesoriów, wózka, ciuszków, butelek, wyboru dla niego szczepionek, zabawek, pościeli, dnia chrztu św, kosmetyków a dla mnie Pękatego brzucha, kremu na rozstępy, ciuchów ciążowych i witamin, badań jakie musiałabym robić w ciąży) które dopełniło by moje szczęście.
Szczęście ? Jakie szczęście ???! Jak nie płaczę to krzyczę albo wszystko razem. Obwiniam męża, że nie chce dziecka tak bardzo jak ja ( a przecież nie jest kobietą, że nie czuje tej pustki w środku brzucha jaką ja czuję) obwiniam go za kolejne okresy, za to że mówi " wszystko będzie dobrze" a nie jest, a nawet za to, że nie chce mnie zostawić, z inną kobieta miałby dziecko bo to ja jestem chora.
Nie wiem gdzie się podział mój optymizm ??? Ze stycznia i lutego, wtedy tak jakoś dobrze się czułam. Nie wiem gdzie jest ale niech wróci do mnie prędziuchno.
Na szczęście MĄŻ kochany jest. Zawsze. Łzy ociera, złość wycisza (mimo, że zawsze trafia w Niego), przytuli, ukoi,pomasuje, spełnia każdą moją zachciankę. Zjeździ na wizyty w klinice. Rozmawia z lekarzem. Grzecznie godzi się na wszystkie nowinki dla ciąży - witaminy, testy, żele, pozycje, kąt 30 stopni zaraz po i na sam seks w wyznaczone dni. A mnie jest mało. Ja chcę dziecka. Kocham mojego M i chcę dziecka
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 kwietnia 2015, 22:40
EDIT: Trzy dni później o godz. 5:50 rano zrobiłam test i wyszły piękne II tłuste kreseczki. Reszta tej historii na belly friend kochane ....
Wiadomość wyedytowana przez autora 17 listopada 2015, 12:26
Mala - na testy to moze byc zwyczajnie za wczesnie. Jesli chcesz wiedziec tu i teraz to idz zrob bHCG ilosciowe i powinno cos juz wyjsc (jesli dobrze "oszacowalas" termin owulacji). Trzymam kciuki :)
musi się udać nie może być inaczej trzeba być dobrej myśli
kochana zablokowałaś się psychicznie. Odpocznij, zacznij żyć i myśleć o życiu i partnerze, bo ciągłe myślenie, że nie jesteś w ciąży nie poprawi Twojego stanu psychicznego. Ja wiem, że odnajdziesz spokój i uda Ci się zajść w najmniej oczekiwanym momencie :) powodzenia!