Patrząc na śluz i szyjkę to może nawet był owulacyjny. Temperatura bylejaka, ale niestety nie mam zaufania do mojego mierzenia w ostatnim miesiącu. Nieraz termometr pokazywał totalne bzdury. Np zawsze mierzyłam 2 razy do sygnalu i dopiero drugi wynik zapisywałam. A ze dwa razy było tak że drugi pomiar pokazał temperaturę o 0,2 niższą. Temperatura o 7 pokazywała się często niższa niż o 5,30, no totalne bzdury.
Dlatego kupiłam sobie termometr owulacyjny z galistanem i zmieniam sposób mierzenia na waginalny.
Teraz przynajmniej nie będę się musiała martwić, czy to co pokazuje pomiar jest zgodne z prawdą.
W tym cyklu dalej biorę leki. Z dietą ostatnio kiepsko, ale musze wrócić na dobre tory. No i wprowadzić wszystkie zalecenia dla mnie, a trochę ich jest. Może za kilka dni o tym napiszę. Narazie mnie to osłabia
Pod koniec miesiąca lub na początku listopada wizyta u gina, muszę do tego czasu schudnąć jeszcze z 5 kilo. No musze po prostu.
Przydałoby się też ruszyć tyłek wreszcie i zacząć ćwiczyć.
Ehh czemu ja jestem jakaś taka ospała i nie do życia
Pojęcia nie mam.
Narazie temperatura rośnie, zobaczymy za kilka dni czy to faktycznie skok.
Jeśli tak to chyba pierwsza od lat. Nie mogę uwierzyć, czekam co dzień aż temp spadnie.
Aaaaaaaaa! Jaram się tym wykresem
Ale nie wierzyłam ani trochę.
Gdy na różnych etapach lekarze kazali robić testy ciążowe lub betę, zwykle na wszelki wypadek przed jakimiś lekami, robiłam to od razu pewna że będzie negatyw.
Raz nawet powiedziałam jednej lekarce że chyba mniej wierzę w cuda niż ona.
Dopiero niedawno zaświtała mi w głowie, wykiełkowała nadzieja. Pierwszy raz.
Jakoś tak sobie myślę, że to już niedługo
Zawsze było takie gdybanie, czekanie, skoczy ta temperatura czy nie? Pierwsza wyższa, druga i... spadek. I zawód. Jednak nie tym razem. I tak ciągle, ciągle, miesiąc po miesiącu. Czy z lekami czy bez, tylko jakieś marne próby.
Wreszcie dałam sobie spokój z obserwacjami, bo co tu obserwować.
A tu taka niespodzianka! Nie wiem co zadziałało, czy metformax, czy witamina D, czy ta luteina, co nie zadziałała tak jak powinna.
W każdym razie coś zadziałało, a ja wreszcie czuję się normalna, bo ja wiem... kobieca, zdrowa. Fajne uczucie
Do wczoraj atakowały mnie objawy lutealnej - straszliwie bolesne piersi, jakieś bóle w podbrzuszu, troche jak na @, troche łupanie w jajniku, trochę jakaś taka dziwna kolka. Na szczęście narazie trochę odpuściło. Piersi są bolesne przy dotknięciu, ale wszystko w normie.
Nawet nie myślę czy coś z tego wyniknie. Pewnie nie, to by już było za dużo dobrego na raz W końcu pierwsza owulacja, to prawie jak pierwszy cykl starań, prawda?
Narazie chcę tylko żeby ta lutealna trwała jak najdłużej, niech chociaż do 12 dni dociągnie. I niech następna owulacja też przyjdzie szybko
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 października 2014, 15:34
Tłumaczę sobie, że to pierwsza owulacja, a mało komu udaje się za pierwszym razem.
Spokojnie, może się uda za miesiąc, albo dwa.
Poza tym szukam pracy i lepiej byłoby najpierw zacząć pracować, odłożyć jakąś kasę, a później zajść w ciążę.
Kupiłam 2 testy ciążowe, ale postaram się ich nie używać narazie Najlepiej jak już będę pewna pozytywnego wyniku Tyle już negatywnych testów widziałam w życiu że aż żal.
A w ogóle to w czwartek mam rozmowę o pracę w chyba fajnej firmie, mam nadzieję że coś z tego wyjdzie.
Pewnie @ się zbliża ale plisss niech wytrzyma jeszcze ze 2 dni, żeby ta lutealna jakoś wyglądała.
Jutro rozmowa, trochę się zestresowałam. Boję się że wyjdzie moja niepewność siebie, że będzie widać po mnie nerwy. Ehh, no trudno. Postanowiłam potraktować to jako trening i do kolejnych rozmów lepiej się przygotować.
Trzymajcie kciuki
Obiecuje sobie ze więcej testów nie będzie
Aby przygotować się na kolejne spotkanie, musiałabym sporo czasu poświęcić, a po tym wszystkim odechciało mi się po prostu
Kurczę te moje plany zawodowe takie niekonkretne
Nie mogę znaleźć sensownej pracy, bo albo fajna firma nie chce mnie, albo ja nie chcę daremnej firmy. Moja działalność też niby jest, ale szału nie ma.
Chciałabym wiedzieć czego chcę...
W sprawie objawów odnotuję tylko że się zminimalizowały. Piersi tylko lekko wrażliwe, kilka skurczów w macicy, ale już nie tak wściekle bolesnych.
Chyba @ idzie.
Ale jestem wdzięczna mojemu ciału że przetrzymało tę lutealną już do 10 dni Przynajmniej to mieści się w normie
Spoko, nie spodziewałam się wiele.
Żebym tylko na następną owulację nie musiała długo czekać...
Połączyłam dwa poprzednie wykresy, a wtedy zniknął mi ten najnowszy dopiero co założony, ze wszystkimi Waszymi wpisami.
Dopiero dziś się zorientowałam że ten najnowszy był niewidoczny.
No ale powoli sie ogarniam i wracam do Was.
@ mnie wymęczyła jak prawie zawsze, mam nadzieję że jutro już trochę odpuści.
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 stycznia 2015, 07:36
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 stycznia 2015, 07:35
Wiadomość wyedytowana przez autora 2 stycznia 2015, 07:34