Troche przykro słuchać życzeń od męża żeby nam się udało..no ale w końcu się uda i tego się trzymam.
Pamietam że jeszcze kiedyś przed braniem antykoncepcji były normalne, a kiedy odstawiłam tabletki okresy są inne.
Tyle sie tu naczytalam o morfologii plemników, a mój mąż tego badania nie ma. Zrobione ma tylko podstawowe badanie gdzie jest ilosc i ruch. Jednak lekarz powiedział ze jak na taką ilość 115 mln w 1 ml to napewno są jakieś o dobrej morfologii.
Ostatnio mówiłam mężowi ze chcialabym zeby ponowił badanie łącznie z morfologia, jednak on mowi ze z nim napewno wszystko ok. Myśle że w klinice będą tego wymagać więc będzie musiał je powtórzyć. Planujemy iść za 2 miesiące w marcu.
Boli mnie jajnik z prawej strony, ale zawsze mnie boli ten. Jak dwa miesiące temu mialam monitoring to też wydawało mi się ze owulacja jest z prawego jajnika, a lekarz mówił ze najwiekszy pecherzyk jest w lewym.
Może w prawym mam wiecej torbieli bo przecież mam te PCOS nieszczesne..
Ciekawe tez czy nie powinnam ograniczyc nocnej pracy podczas staran, pewnie to tez ma duzy wplyw na hormony.
Wczoraj byla pierwsza wizyta w klinice. Badania jakie musze zrobić to: AMH,LH,FSH,prolaktyna,estradiol, glukoza i insulina z obciążeniem.
Nastepny cykl bedzie stymulowany clostilbegyt.
Nie wiem jak to jest naprawde ale może być tak ze pomimo skokow temperatury moge nie miec normalnej owulacji lub pecherzyki moga nie pękać.
Mąż narazie nie musi sie badać. Zobaczymy
Wiadomość wyedytowana przez autora 14 lutego 2020, 19:58
Dzisiaj jestem po tym teście i jak sie okazało juz szyjka zamknieta, pewnie 2-3 dni po owulacji. Śluz oczywiście byl skapy a plemniki nieruchliwe. Zalamalam się. Owulacja byla wczesniej, może nawet przed zastrzykiem.. pozostało mi tylko czekać pewnie na początek cyklu.
Dziś od rana czuję kłucie jajników, temperatura nisko, owulację zazwyczaj mam 16-18 dnia cyklu.
W sobote (15 dc) byłam na monitoringu w klinice. Pęcherzyk w lewym 14 mm a w prawym 13. Ogólnie to jest cykl stymulowany clo i myślę ze słabo na to reaguję i powinny więcej urosnąć.
Ale lekarz mówi ze endomerium ok, a owulacja będzie prawdopodobnie w środę. Przepisał gonapeptyl na pęknięcie - mam zrobić zastrzyk jutro rano.
Ale boję się że owulacje mam dzisiaj i nie wiem czy w ogóle powinnam wstrzykiwać sobie ten gonapeptyl.
Miałam dziwną sytuację w poprzednim stymulowanym cyklu bo równo tydzień od zrobienia zastrzyku dostalam okres( to byl 23 dzien a ja myslalam ze może to plamienie). Mam takie podejrzenie ze owulacje miałam dzien wcześniej i może ten lek mi jakoś zaszkodził? Lekarz mówi że to dziwne i raczej przypadek.
Czy może któraś z Was mogłaby mi coś doradzić? Boję sie powtórki. Plan mam taki ze zobaczę czy jutro rano tepmetratura skoczyla do góry i zdecyduje co robić.
Będę wdzięczna za rady.
W tym cyklu za tydzień zbadam drożność jajowodów.
Nie biorę znieczulenia ale boję się bólu.
Minął pełny rok starań więc zaczynają się poważne badania. Jeżeli nie zajdę w ciążę w przeciągu następnych kilku miesięcy zrobimy inseminacje.
Doktor na wizycie jakoś nie stwierdza u mnie żadnych problemów oprócz PCOS, widzi duże szanse na naturalną ciążę. Czy to możliwe że mój stres tak mi utrudnia wszytsko... ostatnio naprawdę staram sie wyluzować i nie panikowac ale nie zawsze sie to udaję. Chyba taki mój charakter po prostu.
Jajowody drożne. Ból oczywiście był mimo ze wzięłam kilka ketonali ale do wytrzymania. Trwało to krótko na szczęście. Szkoda ze przyczyna mojej niepłodności jeszcze jest nieznana. No ale i tak się cieszę że nie musze przechodzić póki co żadnych zabiegów.
Dużo emocji siedzi we mnie i nie potrafię sobie już poradzić z coraz to częstszymi kłótniami z mężem. Zastanaiwam się nad pomocą psychologa bo jak tak dalej pójdzie szybciej wezmę rozwód niz zajdę w ciążę.
Jestem po wizycie. Okazuje się że w tym cyklu mimo stymulacji Clo, mam jeden pecherzyk 12 mm. To 4 cykl stymulowany i mam wrażenie ze przestalam reagować na ten lek, te pecherzyki jakoś za wolno rosną..
Dostalam menopur 5 razy do wskrzykniecia pol ampulki zeby cos przyspieszyć.
Ogólnie to czasami mam myśli żeby odpuścić..trochę juz za mna ale ile jeszcze przede mna...? Moze powinnam zaakceptować to ze nie mamy dzieci i żyć dalej. Mąż cos wspominał o adopcji, klinika za duzo pieniedzy pochlania.. ale ja chciałabym miec swoje dziecko. Z jednej strony chce walczyć a z drugiej nie wiem ile jeszcze..
Monitoring cyklu mialam w poniedziałek, jeden pęcherzyk w prawym jajniku, 14 mm.
Cykle mi sie kompletnie rozjechaly i są długie, owulacje mam gdzies pp 20 dniu, TSH mi skoczylo do gory(4,39) może to ma wpływ..
Nie wiem jak to możliwe ale płodny, rozciagliwy śluz mialam w tantym tygodniu (12-14 dc), a teraz kiedy ma zaraz byc owulacja jest sucho i brak tego śluzu.
W styczniu robimy badania i inseminacje.
Zrobiłam też badanie homocysteiny 9,2, chyba dla starających się jest za wysoko..
Kwas foliowy mam w górnej granicy normy 17( norma do 18.7)
Witamina B12 jest w dolej granicy normy - wyszło 330 ( 197-770)
Nie wiem jak mam to wszystko ugryźć. Kolejnym krokiem chyba będzie wykonanie mutacji Mthfr.
Wydaje mi się że zdrowo się odżywiam, ćwiczę a efektów nie ma.
Około 20 CS
1 IUI
O godzinie 11 mieliśmy pierwsza i oby ostatnia inseminację, pęcherzyk w lewym jajniku pękł chyba rano, czułam kłucie i temperatura też już skoczyła do góry. Mam nadzieję, że jeszcze zdążyliśmy.
Nie chciałabym się nastawiać ale oczywiście że chciałabym, żeby wszystko skończyło się pozytywnie. Chociaż czasami można się mile rozczarować nie wierząc w powodzenie. Szanse są jakby nie patrzeć małe.
Zobaczymy.
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 lutego 2021, 11:42
Dzisiaj druga inseminacja. O 11.30. Znowu w piątek i tak samo jak wtedy mam wrażenie że nad ranem o 5 była owulacja. Nie wiem czy nie jest za późno. Czasami myślę że lepiej byłoby zrobić inseminacje dzień przed. No ale ufam lekarzowi i robimy tak jak nam zaleci. Wcześniej dostałam gonapeptyl na pęknięcie, tym razem ovitrelle. Staram się myśleć pozytywnie.
Już dwa lata starań..nie wyobrażam sobie na dzień dzisiejszy, że będę kiedyś w ciąży,kiedyś jeszcze potrafiłam to sobie wyobrazić.. teraz już to dla mnie jest nierealne. Plan jest taki że na razie odpuszczamy starania z lekarzami, były dwie inseminacje nieudane, a kolejnym krokiem będzie in vitro. Nie wiem kiedy to nastąpi, lata lecą.. chciałbym wyłączyć myślenie o staraniach, podobno jak ktoś odpuszcza to jakoś się udaje. Ale ja nie dam rady. Non stop te same myśli w głowie i zazdrość że wszyscy już mają dzieci.
Wczoraj byliśmy u moich rodziców, oni czekają na wnuka tak bardzo, są już w podeszłym wieku a ja czuję straszna presję bo to ja jestem celem. Choć nigdy nie było tego tematu i nic przykrego nie uslyszalam. Po prostu to wisi w powietrzu. Nigdy bym nie pomyślała, że nie będę lubiła wracać do domu rodzinnego.
Umówiłam się na środę do psychologa bo za dużo siedzi w mojej głowie. Ale tez nie jestem sobie w stanie wyobrazić że nagle że smutnej i zdolowanej osoby zacznę być szczęśliwa i tryskająca radością.
Wiadomość wyedytowana przez autora 6 czerwca 2021, 09:52
A czy się uda zajść w ciążę ? Mam nadzieję ale też boje się rozczarowania po pierwszym cyklu po zabiegu.
Dziś pierwszy raz od prawie trzech lat mogłam mieć mała nadzieję. Moje cykle od dawna już mają 28-29 dni i nawet nie zdążę zrobić testu, okres już jest. Dzisiaj w 31 dniu cyklu postanowiłam zmierzyć temperaturę 31.95, niby wysoka..zrobiłam rano test. Negatywny oczywiście..
Dziwny ten cykl, wydaje mi się że wiem kiedy była owulacja, chociaż nie sprawdzałam temperatury i to tylko może mi się wydawać.
Poczekam.
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 czerwca 2022, 20:38
32 DC
Okres spóźnia się. Od 4 dni licząc od 28 dnia(średnio).
Nie mierzyłam temperatury już od dawna, jednak zmierzyłam ją w niedzielę 15 dnia cyklu, wtedy rano było wysoko 36,8 i prawdopodobnie dzień wcześniej była owulacja. Kochaliśmy się właśnie rano w niedzielę, wcześniej w czwartek wieczorem czyli 12 dc. I to by było mniej więcej tyle w tym miesiącu.
Kolejny raz zmierzyłam temperaturę w dniu 30 dniu cyklu -36.8, w kolejnych dniach wzrastała.
Pomyślałam że coś się poprzesuwalo, owulacja była później albo może termometr się zepsuł.
Nigdy nie miałam takiej temperatury w czasie kiedy czekam na okres.
Nigdy nie widziałam pozytywnego testu ciążowego.
Wczoraj kupiłam dwa testy, rano zrobiłam jeden. Po zalecanych 10 min nie widziałam żadnej kreski. Biel. Jednak pół godziny po zrobieniu testu coś zaczęło prześwitywać. Rano pokazałam mężowi, mając w głowie to że nie powinno się po czasie odczytywać testów.
Rzadko je robiłam. Zawsze bałam się zobaczyć biel bo zawsze była. Nigdy żadnej kreski, nawet po czasie. Mialam powtórzyć jutro rano, następnego dnia, jednak mąż nalegał żeby zrobić test po południu. Zrobiłam i dosyć szybko pojawiła się druga kreska. Szok i niedowierzanie.
Nawet nie potrawie się cieszyć.
Niepolodnosc zabrała mi beztroska radość...
Wyobrazalam sobie kiedyś że razem będziemy płakać ze szczęścia. Ale nie.. jest po prostu dziwnie poczuć że się udało.objawow nie mam żadnych oprócz pobolewania brzucha.
W tym cyklu oprócz wysypu pryszczy na twarzy nie działo się nic innego. Żadnych leków, żadnych suplementów, żadnych wizyt. W kwietniu bylam u dr Mariana Malinowskiego, który zlecił mi badania immunologiczne jakie miałam wykonać przed próbowaniem dostania się do dr Paśnika i in vitro. Wyniki mam, cytokiny wymagają konsultacji i leczenia. Wizyta w invicta umówiona.
Taki miałam plan. Ale wyszło inaczej.. szok
Sprawdzilam termin porodu - w dzień urodzin męża.
https://photos.app.goo.gl/5W2DebzVD4HvuZsz9
Wiadomość wyedytowana przez autora 29 czerwca 2022, 20:40
Beta hCG-57,7 mIU/ml
Progesteron 35,55 mg/ml
Testy mi wcale nie ciemnieją,dalej są słabe kreski.
Boję się.
Jutro zrobię kolejna betę ale naczekam się pewnie do wtorku na wynik.
U mnie drugi. Zawsze w tym czasie łapię dołek, ale też zbieram siły do dalszej walki. Trzymaj się :)
Powodzenia!