X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Teraz będzie lepiej 🤞
Dodaj do ulubionych
1 2
WSTĘP
Teraz będzie lepiej 🤞
O mnie: 30 latka, zamężna od 2019 r., właścicielka szalonego kundla, starająca się od początku 2022 roku o ciąże, z bagażem poronienia chybionego w 9-10 tc, dwoma biochemami, mutacją MTHFR w układzie hetero, PAI homo, kirem AA, brakiem DS-ów (jedynie obecne 2DS4(del-22bp), początkiem IO, endometriozą, adenomiozą i polipowatym endometrium
Czas starania się o dziecko:
Moja historia:
Moje emocje:

14 sierpnia 2023, 11:01

25 dc
teoretycznie 4-5 dpo

Od 11.08 krwawię ze śluzem.. może jest to spowodowane heparyną, może miałam tak cudowną owulkę, kto to wie. Od soboty biorę proga i od niedzieli odstawiłam heparynę, dwa dni z progiem, dwa dni bez heparyny, nic się nie zmienia, może jest mniej intensywnie. Wbrew zaleceniom lekarki nie wbiłam ovitrelle, z tego względu, że nie poszłam na ponowny monitoring, w 14 dc miałam pęcherzyk 1cm, bałam się znowu torbieli. Jest to pierwszy cykl po dwóch ze stymulacją i zdziwiły mnie moje leniwe jajniki, myślałam, że pójdą na fali stymulacji i będą ładne jaja,a tu dupa blada. Czekam na termin histerolaparoskopii, może to coś rozjaśni. Wiem, że mam torbiel endometrialną na lewym jajniku, odkąd biorę acard i heparynę, ok. 3 dni przed okresem kłuje mnie podbrzusze jak i puchnie brzuch, tak samo w okolicach owu... Jeszcze chwilę temu bałabym się, że mam endometriozę i obożemaryjocoteraz, a teraz podchodzę jako kolejną rzecz do wykreślenia z listy "przez co jeszcze nam się nie udaje". Ta lista magicznie się skraca i wyniki badań jakie robię prowadzą mnie wprost do kliniki i in-vitro.
Najbardziej boję się nieprawidłowych kariotypów. Nie wiem co będzie jeśli wyjdą złe.
Może nie dane jest nam być rodzicami ludzkich dzieci? Może zamiast dziecka zdecydujemy się na drugiego psa, skoro nasz już nawet jest ogarnięty?
Każda droga wydaje się dobra i wcale nie wyklucza jednego z drugiego.

Tęsknie za sobą sprzed starań... Za nieświadomością, za luzem w głowie i nie analizowaniu każdego bólu podbrzusza, za idealnymi cyklami bez bólu, za brakiem doszukiwania się objawów, które znaczą nic i wszystko, za nieudawaniem uśmiechu, za nieudawaniem silnej i szczęśliwej. Tęsknie za tym, że żyłam, miałam coś z życia, a teraz dwa lata przeleciały, a ja mimo, że robiłam fajne rzeczy, pamiętam je jak przez mgłę, bo na pierwszym planie jest smutek, zawód kolejnym okresem i odliczanie jak nie do małpy, to do dni płodnych i owulacji.

Wiadomość wyedytowana przez autora 14 sierpnia 2023, 11:04

27 sierpnia 2023, 13:02

4tc

Dziś drugi dzień stymulacji lamettą, ostatni cykl przed histerolaparoskopią 🤞
Tak teraz myślę, że czasem człowiek na coś czeka, czeka, liczy czas od początku, wkurza się, że tak długo to trwa, a nigdy nie zdaje sobie sprawy ile zostaje odhaczone od końca. Coś się dzieje i nagle się okazuje, że wszystkie wcześniejsze drogi prowadziły dokładnie do tego miejsca i z perspektywy właśnie tak miało być.
Nie wiem ile zostało do odhaczenia cykli nieszczęśliwych, ale za to wiem ile zostało do konkretnych zabiegów, ile do podjęcia (w zależności od wyników) kroków już na stałe do kliniki. I mam nadzieję i czuję w sobie, że już dawno minęliśmy półmetek tych starań i mało nam zostało do tego szczęśliwego cyklu 🤞
Z przyjemnych rzeczy to we wrześniu tydzień przed laparo chcemy jechać nad morze, a potem może pomalujemy mieszkanie i październik spędzimy w pięknym odnowionym mieszkanku 😊😁

31 sierpnia 2023, 08:23

8dc

Skończyłam stymulację lamettą, na początku ból głowy migrenowy (choć nie wiem czy to nie wypadkowa weekendu i stresu) plus wyglądam jak pizza salami z diodami xD Zaczynam czuć lewy jajnik z torbielą, więc może znów się obudził ze snu 😊 W poniedziałek idę na podgląd, więc zobaczymy co tam się wykluło 🐣

Wynik kariotypów jest OK. Spadł mi kamień z serca, bo choć niewiele zmieniłoby to w dalszych planach i krokach to godzina przed teleporadą była chyba jedną z dłuższych jakie dane mi było przejść. Kobiecy umysł potrafi dużo nadinterpretować i martwić się na zapas, przez co mąż, który przyszedł po wszystkim dostał rykoszetem. No cóż, pogadaliśmy później na spokojnie. Znając siebie przy jakiś problemach będzie to samo 🤣
Chcę znowu wrócić do miarę regularnej aktywności fizycznej 😂 jak co roku w okolicach jesieni, długich wieczorów, zimnych dni mam ochotę się rozruszać, bo mam tak spięte ciało, że wszystko aż mnie boli... Potrwa to znowu do wczesnej wiosny, aż zacznie się robić jasno i ciepło i ja wtedy zapadam w sen letni, w którym robię absolutne minimum.

16 dni do urlopu, 23 do histerolaparoskopii - odhaczam dni 🤞

4 września 2023, 19:47

12dc

Na monitoringu w każdym jajniku po pęcherzyku dominującym. Nie liczę na bliźnięta, ale choć jedno jajko mogłoby się okazać pełne i za 9 miesięcy się wykluć 🐣🤞 Wyszłam jak na skrzydłach, ale mocno się studze, bo taki upadek będzie bolał.
Testować albo oddawać krew będę na wakacjach, z których rok temu wróciłam z biochemem. Rok bez ciąży. Dwa lata od poronienia. Wrzesień ostatnie dwa lata nie był naszym miesiącem, ale do trzech razy sztuka 🤞

Pogodziłam się z tym co było. Nie zatrzymam się, ewentualnie zwolnię, ale nic mnie nie powstrzyma w drodze po naszego małego człowieka.

12 dni do urlopu, 19 do histerolaparoskopii 🤞

25 września 2023, 12:09

Miałam dziś pisać jak się czuje po histerolaparoskopii i że drożność wyszła ok, ale niestety... w dzień kiedy miałam kwalifikacje z anestezjologiem wstałam z bólem gardła i przez to nie zostałam zakwalifikowana. Mimo wszystko na szczęście,bo następnego dnia czułam zapchane zatoki i leciało mi z nosa, więc i tak musiałabym zrezygnować. Mój mózg nie mógł tego przeżyć, ale ryzykować swoim zdrowiem i życiem to jednak trochę za dużo 🤷

Ten cykl totalnie odpuszczam, nie biorę supli, nie stymuluje się, nie chce wiedzieć kiedy będzie owu i ile będzie trwał cykl. Potrzebuje psychicznie odpocząć od tego rollercoastera, który sama sobie funduje co miesiąc, wyczekując objawów potencjalnej ciąży. Bo przecież na monitoringu były piękne pęcherzyki więc czemu znowu nie wyszło. Ten urlop znowu jest smutnym wrześniowym urlopem, który nas rozczarował. Wczoraj oboje czuliśmy się jakbyśmy mieli iść dziś do pracy, bo prawie cały tydzień przeleżeliśmy słabi w łóżku. Może uda nam się gdzieś wyjechać w środku tygodnia jak skończymy odświeżać mieszkanko.

Jestem albo tak zdesperowana albo otwarta, że chce spróbować wszystkiego i wymyśliłam,że pójdziemy na terapię pijawkami. W sumie już nie mam nic do stracenia, leki odstawiłam, suple też, na monitoring też nie mam zamiaru iść i właściwie to już wątpię w to,że się nam kiedyś uda naturalnie. Choć znowu z drugiej strony odkąd się wspieram wszystkimi suplami, acardem, heparyną, progesteronem to nie dość,że ani razu nawet biochema nie miałam to czuję się gorzej, endometrioza się uaktywniła, cykle się rozjechały, więc może takie dwa-trzy cykle dać spokoju i odpoczynku? Może do tego czasu uda się zrobić tą zaległą histerolaparoskopię, ruszy program miastowy albo wojewódzki z invitro?

Muszę chyba popłynąć z tym prądem, który czuje w sercu, a nie z nim cały czas walczyć i stawiać na swoim.

Anyway, wiem, że kiedyś będziemy rodzicami, nasz pies starszym bratem i choć w to czasem wątpię, to jeszcze będę tęsknić za tym czasem, który teraz mamy jako bezdzietni lambadziarze 🤣

Edit: zacznę przygodę z terapią czaszkowo-krzyżową i pijawkami 🤞🤞

Wiadomość wyedytowana przez autora 25 września 2023, 17:55

21 października 2023, 11:47

3 DC

Pierwszy cykl bez monitoringu, bez supli, bez niczego co mogło by wspomóc cokolwiek. Pierwszy z terapią czaszkowo-krzyżową i pijawkami.

Niesamowite jak staraczkowy mózg potrzebuje jednocześnie spokoju i nieustannej potrzeby kontrolowania wszystkiego. Nie mam siły dalej brać supli, monitorować cyklu i liczenia dni do testowania, a w zeszłym cyklu tego mi najbardziej brakowało 🤡 bycie w ciągłym kołowrotku mnie męczy, ale jednocześnie za tym tęsknię. Mój mózg od długiego czasu był w trybie ciągłej walki, nie potrafił odpuścić nawet na dwa dni, a teraz odpuścił cały miesiąc i pracuje nad tym, żeby utrzymać ten spokój i pogodzenie się z niepłodnością i znalezienie przestrzeni na dalsze kroki.

Po pijawkach miałam bardzo mocny odczyn po lewej stronie brzucha i w ogóle na podbrzuszu - ten okres przyszedł bez przeszywającego bólu brzucha kilka dni przed, skrzepy dalej są, ale mniejsze, macica mocniej pracuje, bo czuję ją drugi dzień. Na terapii okazało się, że jestem jak zwykle ciężkim przypadkiem będącym jednym wielkim spiętym ciałem, lewa strona jest gorsza (od pół roku miałam tam torbiel endometrialną jajnika) i jakoś powoli otwieram się i układam sobie ze spokojem w głowie to co już było.

__
Śniło mi się ,że urodziłam dziecko, miało dużo ciemnych włosków, posklejanych wodami, było naprawdę moje. Ogarnęło ssanie, spanie w łóżeczku samemu, a ja w jeden dzień z ssakiem na brzuchu przyjmowałam gości przed rodziców blokiem i jedzilam samochodem jako pasażer , którym uderzyliśmy w filar i miałam w sobie mnóstwo spokoju. Nic mnie nie bolało, niczym się nie przejmowałam, tylko żeby ten mały człowiek był blisko mnie. Żadnych doktoratów z karmienia, z prawidłowego noszenia, z czegokolwiek. Czysty spokój, zaufanie sobie i maleństwu. Czy dało mi znak, że czeka na mnie, tylko musze przestać się doktoryzować nad wszystkim? Czy po prostu mój umysł płata mi takie figle i nadinterpretuje wszystko?

1 listopada 2023, 09:54

Zmieniłam tytuł dziennika. Nie chcę już szukać szczęścia jak igły w stogu siana, tylko chce z nadzieją patrzeć w przyszłość.

Ostatnie dwa tygodnie były lekko mówiąc ciężkie. Sen z moim dzieckiem wybił mnie kompletnie z rytmu, płakałam na samą myśl o nim i o tym, że nie poczuje tego ciepełka na jawie. Potem miałam teleporadę immunologiczną. Pani doktor spoko, wypisała mi listę badań do zrobienia. Gdy podliczyłam koszt wszystkich badań, zadzwoniłam do męża i powiedziałam że nigdy nie będziemy mieli dzieci, bo skoro nas na badania nie stać to co dopiero je utrzymać. I to był mój gwóźdź do trumny... Miotałam się w sobie przez cały weekend jaką podjąć decyzję, ale po kilku rozmowach doszło do mnie, że mną to tak wstrząsnęło, bo to zaburza mój założony spokój, którego potrzebuje. Że ja miotam się jak ranne zwierzę już tyle czasu i tylko tracę siłę i nadzieję, że uda się z tego wyjść. I nie zrobię tych badań, bo wiem, że i bez nich można podejść do IV, że leczenie w razie powodzenia aż tak się nie zmieni i przede wszystkim dlatego, że nie mam w sobie przestrzeni na oczekiwanie na wyniki.

Będzie dobrze, już było źle 🤞

30 grudnia 2023, 18:06

Ten rok mnie dojechał. Mało z niego pamiętam, prócz tego że do września i braku dopuszczenia do histerolaparoskopii był jednym wielkim oczekiwaniem, a chwilę potem zawodem. Miałam miesiąc spokoju i czasu dojścia do siebie, a potem od listopada mnie dojechał służbowo i prywatnie 👍
Starania oczywiście nie były zawieszone, ale bez stymulacji, bez supli, bez niczego. Wpadł antybiotyk na zatoki, jestem cały czas na Clatrze i sterydzie do nosa, bo przecież w grudniu śnieg i mróz może być przez kilka dni, reszta to roztopy i deszcz 👍
Ostatnio wróciłam do inozytolu i NAC, zrobiłam podstawowe badania i homocysteina jest na poziomie ponad 9 👍 za to THS mam poniżej 2, ale za to od świąt mam obniżoną temperaturę ciała XD tak jakby kurwa mać, gdzie się nie obrócę z tyłu dupa xd
Mam ambitny plan na styczeń żeby zmienić lekarza i przejść na napro, bo potrzebuje holistycznego podejścia do organizmu. Jeśli do czerwca nam się nie uda i ruszy jakiś program invitro to chce do niego podejść.
Jeszcze chciałabym zacząć terapię? Regularne spotkania z psychologiem? Żeby sobie to poukładać i zdystansować się do starań. Chce tego, bo czuję jak zaczyna mi wybijać coraz więcej bezpieczników z innych stron.

Oto i mój żal za ten rok. Mam nadzieję, że w przyszłym będę miała więcej dobrych wspomnień. Choć sama sobie życzę żeby przyszłe święta, sylwestra czy inne ważne okazje spędzać w powiększonym składzie, to nie chce żeby to był mój główny cel, bo znowu się w tym zatracę i nie skorzystam z tego życia, które mam teraz bez dziecka i też jest dobre i piękne i warte przeżycia bez wiecznego oczekiwania.

Życzę wam i sobie, żeby kolejny rok był lepszy i przybliżył nas do #rodzew202x, bez uszczerbku na zdrowiu psychicznym, relacjach rodzinnych, małżeńskich i przyjacielskich ❤️

21 stycznia, 12:56

Po wizycie u napro mam mieszane uczucia, mianowicie z jednej strony działamy, bo w następnym cyklu HSG, robi wlewy z accofilu na przyszłość, a z drugiej neguje zawartość badań które mam i po jednym badaniu proga(dzień czy dwa przed @) twierdzi, że nie mam owulacji XD mówiłam mu dwa razy, że ostatnie trzy miesiące miałam bunt staraniowy, ale chyba nie ogarnął przekazu podprogowego, że byłam wszystkiemu na nie i dalej mało mnie przekonuje…
Na USG nie było pęcherzyka dominującego, torbieli którą miałam wcześniej również, więc nie wiem czy pijawki podziałały, czy on tego nie widział🙈

Zrobiłam krzywą glukozy i insuliny-na moje spoko, bo po 1h jest pik, a po 2h wraca w okolice wartości przed obciążeniem, natomiast HOMA jest ok 1,5, więc w sumie nie wiem jak to interpretować 🤷‍♀️ białko C i S w normie, ANA1 ujemne, co jeszcze badać skoro wszystko w normie?

Za progiem 30 urodziny. Nie mam ani ochoty ich obchodzić, ani nic, tylko udawać że mam dalej 29 i za rok znowu. Miało być inaczej, choć jestem mega wdzięczna za to co mam i nie wyobrażam sobie nie być tu gdzie jestem. Mam kochającego męża, kochanego psa, rodzinę, przyjaciół, wsparcie, nawet zdrowie ( prócz suki niepłodności i zatok) mi dopisuje. Czego chcieć więcej jak przecież wszystko już mam 🤷‍♀️🙄

Koniec smutów, udało nam się dostać na fajne zawody noseworkowe z psem, zapełnia nam się kalendarz zawodów na ten rok, mam nadzieję, że uda nam się na wszystkich być i znaleźć wszystkie próbki w czasie 😁 nie muszę zdobywać podium, wystarczy że się oboje nie spalimy w trakcie przeszukań, nie mam dużych ambicji, mamy się dobrze bawić i robić postępy w naszym tempie, bez niezdrowej presji 😁

Teraz myślę, że może znowu dałam na siebie za dużo presji i mam już pięć wyjść awaryjnych jak coś nie będzie tak jak ja bym chciała🙈 a to jest tak ciężkie odpuścić i dać życiu być jakim ma być 🥲

4 lutego, 12:25

30dc

Po ostatniej wizycie u napro mój bunt przeciwko niemu wszedł na wysoki poziom i po rozmowie z koleżanką umówiłam się do całkiem innego lekarza. Podejście niebo a ziemia. Siedziałam u niego prawie godzinę, sprawdzał wyniki, tłumaczył, zbadał, zrobił dokładne USG. Na USG brak był torbieli, ktora tam była, było ciałko żółte (widziałam ognisty pierścień), stwierdził początek IO przez krzywą insulinową.
poczułam się zaopiekowana, a nie jak następny przypadek do odhaczenia z tym samym postępowaniem. Mamy z mężem badania do wykonania, ale to za miesiąc bo na posiewie wyszły dziwne rzeczy i mamy oboje antybiotyk.

Zaczęłam znowu robić jogę, jestem spięta bardziej niż sądziłam. Przy pierwszej praktyce nawet do porządku oddychać nie umiałam, a przy drugiej jak trochę się rozluźniłam to się spłakałam, bo coś w środku puściło. Jest mi samej siebie żal w tym wszystkim, bo robię ile mogę, staram się tym nie przejmować, a jednak powrót do lekarskich starań rozjechał mi cykl, spiął dodatkowo i dał podmuch nadziei, że może tym razem się uda…dziś śniła mi się beta 6 i panikowałam jakie mam leki brać i do którego lekarza się udać o poradę 🙈

16 lutego, 22:16

8dc

Coś się zmieniło, coś kliknęło w głowie i wracam do siebie. Może to ten powiew wiosny i napływ nadziei?
Z własnej nieprzymuszonej woli bawiłam się z dziećmi, z noworodkiem. Nie wyszłam ledwo powstrzymując łzy, że mnie to ominie i nie spotka. Wyszłam zmotywowana, z poczuciem że jestem w dobrym miejscu i mam luz w głowie. Dam radę. Ten albo przyszły rok jest nasz, nie ma inaczej, nie odpuszczę żadnej szansy. I tak się wzruszyłam, bo ten stan był tak odległy, że już zapomniałam jakie to fajne bawić się z dziećmi i nie myśleć, że one bez problemu mogłyby być moje, gdyby nie to że jest jak jest.

I jedyną piosenką, która brzmi mi w głowie jest Justyna Steczkowska - Wracam do domu
„ Wszystko co mam, co dał mi świat Noszę w sobie by kiedyś Ci dać
Choć mówią że, nie mamy szans Ciągle wierzę że jeszcze jest czas
I chcę razem z Tobą zakończyć ten bieg
Ten jeden raz
Oddam Ci więcej niż będziesz chciał
Jeszcze razem będziemy się śmiać
Z tego co było, z grzechów i kłamstw
Wciąż pamiętam Twój uśmiech sprzed lat
Warto próbować, pomimo ran
Nie pozwolę Ci wiecej się bać
Zacząć od nowa chcesz Ty i ja
Tylko proszę, nie zostawiaj mnie tak…”

3 kwietnia, 20:05

Jutro mamy kwalifikacje do procedury In-vitro. Ten rollercoaster po dwóch latach wchodzi na nowy poziom. Jak nas zakwalifikują to zacznie się prawdziwa jazda bez trzymanki, jak nie to na kwiecień mam zaplanowaną laparo z drożnością, może jakieś IUI?

Dziś wracając z kliniki chciałam pojechać na cmentarz, w mapie kliknęłam złe miejsce i pobłądziliśmy, jechaliśmy po typowo wiejskich drogach, dziurach, wybojach i chyba najbardziej okrężną drogą jaką się dało. Ale dojechaliśmy. Czy cel początkowy był zły? Droga nie ta, którą mieliśmy jechać? Musieliśmy zawracać? Oczywiście że tak, ale po drodze poprawiliśmy nasze błędy i dojechaliśmy już bez przeszkód. Czy to znak, że w nawigacji wpisujemy dobry adres i jedziemy prosto tam gdzie chcemy? Z całego serca tego chcę i nawet jeśli jutro powie nam „nie” to będzie inne „tak” 🍀

7 kwietnia, 19:33

1 dzień ostatniego cyklu przed stymulacją przed invitro

Brzmi to donośnie, wyniośle i jak bardzo bardzo bardzo bardzo głęboka woda. Której z jednej strony nie mogę się doczekać, a z drugiej jestem przerażona. Chciałabym żeby choć raz poszło gładko i po mojej myśli. Afirmuję sobie, że się uda za pierwszym razem, psu do ucha szepcze że za 9-11 miesięcy będzie starszym bratem, żeby za chwilę oblewać się zimną wodą, bo przecież rzadko się zdarza, że pierwsza procedura jest tą szczęśliwą. Tak dużo może pójść źle i będę wiedziała o tym od razu bez czekania standardowych dwóch tygodni po owulacji.

Raz chce podejść i zagrać vabank z losem. Daje na szalę wszystko co mam, a Ty czym ryzykujesz?


Od dwóch lat niezmiennie irytuje mnie to, że co lekarz to inne zdanie na temat tych samych danych. Na kwalifikacji lekarz stwierdził, że kir AA ma 30% populacji i według niego nie jest powód naszej niepłodności, wyniki nasienia też nie predysponują do iv, i w ogóle to mamy niepłodność idiopatyczna i do zrobienia oboje HLA-C 🤷 na własną rękę sobie podoktorkuje i zrobię crossa i allo jak już idziemy sie kłuć. Nie czuję tego wszystkiego co sie dzieje i że się dzieje, ale jeszcze chwila i wejdziemy w to po same uszy.

2 maja, 21:47

Zadając pytania i szukając przyczyny musimy być gotowi na każdą odpowiedź. Niestety nie czekam na stymulację, tylko na początek cyklu i rozpoczęcie brania visanne. Na histerolaparo wykryto adenomioze, wyleczoną endometriozę i drożne jajowody. Trzy miesiące teoretycznej przerwy i od nowa zaczynamy walkę od nowa, tym razem na zdrowej 🤞

4 lipca, 11:23

Mam kartę stymulacji, mam receptę, teraz zostało czekać na w sumie dwie miesiączki i zaczynamy pierwszą procedurę ICSI w długim protokole. Rigevidon, gonapeptyl od 19 dc, po @ dochodzi menopur i ovaleap. I w 7 ds podgląd jajec i badanie estradiolu i progu.

Fajnie jest, jestem spokojna, staram się brać wszystko metodą małych kroczków. Nie przyspieszę nic, teraz mało będzie zależało ode mnie i mojego zaangażowania. Z supli biorę Q10, mioinozytol, B12, foliany, D3, piję TrioGLA, chwilowo mam przerwę w akupunkturze, spaceruję po lesie z psem i staram się przetrwać lato z okropnymi upałami, a co za tym idzie u mnie z migrenami i przegrzaniem.

Nie mam dużych oczekiwań co do tej procedury. Biorę suple tak, żeby naładować pozytywnie komórki, ale wiem też że endomenda może namieszać więc traktuję to jak proces wyciszania jej i sprawdzenia reakcji organizmu. Nie angażuję się w to, nie czytam co i jak, rozpamiętywanie wszelkich możliwych wyjść i ewentualności nie działa na mnie dobrze. Muszę być jak woda i płynąć sobie z prądem. I tak nie wiem finalnie gdzie mnie zaprowadzi ten nurt, bo wydarzyć się może wszystko i nie jestem w stanie się na wszystko przygotować, ale będę się cieszyć ze wszystkiego co mi los da. Przygotowuję się na najgorsze, ale nadzieję mam na najlepsze. Już nie mam do losu pretensji, jestem wdzięczna za to co mam, a mam na prawdę dużo. I nawet jeśli teraz się nie uda to nie znaczy, że coś z nami jest nie tak..

Wiadomość wyedytowana przez autora 8 lipca, 09:09

1 sierpnia, 10:31

1 dc
Pierwszy raz od trzech lat ucieszyłam się na okres. Zaczynamy procedurę już na pełnych obrotach. Od jutra rozkręcamy stymulację. Cieszę się, że na weekend przypadnie rozpoczęcie stymulacji.

"...Czy blisko stąd
Marzenia są?
Wiem że łódź moją pchał będzie wiatr i mnie wesprze
Pół kroku stąd
Marzenia są"

7 sierpnia, 17:19

7 dc
Pierwszy podgląd i badanie. Estradiol 188, progesteron 0,83. W lewym jajniku 4 pęcherzyki-7,8,9 i 10 mm, w prawym 3 pęcherzyki po 8 mm. Za 3 dni kolejny podgląd.

Miałam mieć chłodną głowę bez oczekiwań, ale chyba trudno tak do tego podejść, gdy czegoś się bardzo chce. Trochę mnie dziś nerwy zjadały przed wizytą, ale po już było lepiej. Rozum mówi, że to pierwsza stymulacja, rozpoznanie bojem i wcale nie musi się udać, a serce mówi, że się uda i będzie dobrze. A ja choć zawsze byłam sercem, w tej sprawie nie chce go dopuścić do głosu, nie chce dawać sobie nadziei, bo się boję, że serce znowu roztrzaska się na milion kawałków. Ale czy nie o to walczę? Czy nie walczę, żeby moje serce, ciało z naszych ciał, krew z krwi żyło poza mną? Jeżeli znowu się roztrzaska to znowu skleję i wstanę do walki po raz kolejny, wrogów już znam.

10 sierpnia, 14:40

10 dc
Drugi podgląd. Estradiol 677, progesteron 0,58. W lewym 14 pęcherzyków od 9 do 15 mm, w prawym 9 pęcherzyków od 8 do 16 mm. Za dwa dni kolejne badanie i podgląd i decyzja kiedy punkcja. Czy środa czy czwartek.

Po wcześniejszym podglądzie miałam małą załamkę, że 7 pęcherzyków to mało, ale wierzyłam że to jeszcze za wcześnie i może coś do dziś dorośnie. Nie myliłam się 🤞 dalej wyniki nie są powalające, ale ruszyły choć minimalnie. Lekarz też nie jest zadowolony, ale niestety endomenda spowalnia wszystko. Najważniejsze jeszcze przed nami. Wierzę głęboko, że będzie z tego chociaż jedno nasze dziecko.

12 sierpnia, 18:48

12 dc
Trzeci podgląd . Estradiol 1496, progesteron 0,77. W prawym jajniku doszedł jeden pęcherzyk. Za dwa dni punkcja, dziś w nocy muszę przyjąć ovitrelle i w środę o 14 meldujemy się w klinice.

Lekarz na dzisiejszym monitoringu powiedział że mamy 70% na mrozaka. W sumie mój progesteron sobie skacze, więc w środę jeszcze zbadam rano i zobaczymy. Urlop mam zaplanowany na drugą połowę września, wyliczałam specjalnie jakby wypadł transfer mrozaka XD generalnie nie ma to dla mnie znaczenia czy będzie świeży czy odmrażany transfer, dbać będę tak samo. Buraki z arbuzem i imbirem już pije co drugi-trzeci dzień, więc jestem przyzwyczajona do tego koktajlu🍷🍸 skyr również jest moim przyjacielem, stety niestety słodycze proteinowe za cholerę mi nie wchodzą. W ogóle niezdrowe rzeczy w stymulacji działają na mnie gorzej niż zwykle. Przynajmniej nie podjadam za dużo👌

14 sierpnia, 17:40

14 dc
Punkcja. Progesteron 14. Pobrano 13 komórek, 12 nadawało się do zapłodnienia. Jutro informacja ile się zapłodniło🤞

Widziałam jak jedną komórkę zapłodnił , magiczne uczucie🪄 jest szansa na świeży transfer, ale wiadomo, wszystko zależy jak się potoczy🤞 na dziś jestem przeszczęśliwa, daje sobie przestrzeń na szczęście. Zjadłam pizzę na cienkim cieście, popiję ją skyrem i będzie dobrze👌

Edit: zapłodniło się 9 komórek, jedna jest wątpliwa ale poczekamy. Z takim wynikiem jest szansa na świeży transfer w poniedziałek 🤞

Wiadomość wyedytowana przez autora 15 sierpnia, 13:18

1 2