Miałam się nie denerwować, ale przy mojej pracy jest to trudne do zrealizowania
No i pojawiły się natrętne, pesymistyczne, pełne strachu myśli - a jeżeli było już za późno? Jeżeli się pomyliłam w swoich odczuciach i owulację miałam dużo wcześniej? Komórka jajowa tylko 6 godzin jest zdolna do zapłodnienia. Czy chłopaki zdążyły na czas? Na wcześniejszej wizycie lekarz mówił, że za inseminację bierze 500 zł. Od nas chciał 400 zł i jak zajdę w ciążę to mamy mu dopłacić 200zł, a jak nie, to zostaje tyle. Czy to oznacza, że wie, że już było za późno i dlatego tak policzył? Wie, że nic z tego nie będzie?
Matko... świrować zaczynam. I smęcę strasznie. I zimno mi na dodatek...
W pracy nadal napięta sytuacja i stres. Uwielbiam swój zawód, ale nie znoszę nowego miejsca pracy. Na szczęście to tylko do końca stycznia. Muszę przetrwać.
Depresyjnie się czuję dzisiaj. Jak kupa. Może to jakieś jesienne przesilenie?
Gardło mi wysiada. Codziennie piję siemię lniane (wczoraj zapomniałam), ale pobolewa mnie co jakiś czas od trzech tygodni.
Znowu smęcę.
Dzisiaj samopoczucie o niebo lepsze niż przez ostatnie dwa dni W końcu! Pomimo paskudnej pogody.
Martwi mnie trochę, że od dnia inseminacji, który też był dniem owulacji, nadal mam rozciągliwy śluz. W prawdzie w małej ilości i tylko na papierze, ale bywa lekko podbarwiony krwią. Nie wiem co o tym myśleć. To normalne?
Weekend u teściów, więc nie będzie czasu na odliczanie i myślenie o efekcie końcowym
"Doktorze, mam poważny problem i bardzo potrzebuje twojej pomocy! Moje dziecko nie ma nawet 1 roku, aja jestem ponownie w ciąży. Nie chcę mieć dzieci w tak małym odstępie czasu. "
Tak więc lekarz powiedział: "Ok, a co chcesz, abym czynił?"
Powiedziała: "Chcę, żebyś zakończył moją ciążę i liczę z tym na twoją pomoc."
Lekarz pomyślał trochę i po chwili milczenia powiedział do pani: "Myślę, że lepszym rozwiązaniem dla tego problemu, jest to mniej niebezpieczne dla Ciebie. "
Uśmiechnęła się, myśląc, że lekarz zamierza przyjąć jej prośbę.
Następnie kontynuował: "Widzisz, abyś nie musiała zajmować się 2 dzieci w tym samym czasie zabij to jedno, które trzymasz w ramionach. W ten sposób będziesz mogła odpocząć trochę, zanim narodzi się drugie. Jeśli mamy zamiar zabić jedno z nich, to nie ma znaczenia, które to jest. Nie byłoby ryzyka dla ciała jeśli wybierzesz to, które trzymasz w ramionach. "
Ta pani przeraziła się i powiedziała: "Żaden lekarz! Jakie straszne! Zabicie dziecka to przestępstwo! "
"Zgadzam się", odpowiedział doktor. "Ale wydajesz się skłaniać ku temu rozwiązaniu, więc pomyślałem, że może to najlepsze wyjście."
Doktor uśmiechnął się, wiedząc, że miał już za sobą punkt.
Przekonał matkę, że nie ma różnicy w zabiciu dziecka, które już się narodziło a takimi, które jest jeszcze w łonie matki. Przestępstwo jest takie samo!
Jeśli się zgadzasz, proszę UDOSTĘPNIJ.
Razem możemy zaoszczędzić cenne życie!
Miłość mówi: "Poświęcenie siebie dla dobra drugiej osoby." Aborcja mówi: "Poświęcenie drugiej osoby, dla dobra samego siebie."
Ogrom i nawał zajęć spowodował, że nie miałam czasu ani nic naskrobać na ovu, ani zbytnio myśleć o zbliżającym się "dniu 0"
Weekend u teściów minął bardzo sympatycznie. W poniedziałek moja Babcia obchodziła swoje 80-te urodziny. Rodzinka się zjechała i było świetnie We wtorek - Dzień Chłopaka, ale nawet nie było zbytnio czasu, żeby świętować, bo musiałam mnóstwo rzeczy do pracy przygotować. Wczoraj, w środę, zaraz po pracy udałam się na poszukiwania materiału i do krawcowej, bo 18-go października idziemy na wesele, a w sklepach bida z nędzą i koszmarem podparta - albo nic mi się nie podoba, albo nic nie ma, albo jak już jest to ni chu chu nie leży. A wieczorem spotkałam się z moją przyjaciółką, która pracuje we Włoszech i akurat na kilka dni przyleciała. Dzisiaj wstałam skoro świt, przed pracą zaliczyłam Wydział Komunikacji i odebrałam swoje prawo jazdy (jupi!!) i podjechałam do psiapsióły pożyczyć torebkę do sukienki na rzeczone wesele. A po pracy na pierwszą przymiarkę do krawcowej.
Muszę jeszcze dzisiaj posprzątać, bo syf się zrobił w mieszkaniu straszny. Będzie ciężko, bo katar mi się zaczyna, nos mam zapchany i zmęczona jestem okrutnie, bo za krótko spałam.
Ach, jaka zapracowana kobieta ze mnie się zrobiła...kto by pomyślał
Wizytę u gina mam w poniedziałek, 13-go. Kazał mi brać CLO od 5 do 9 dnia cyklu, więc mam nadzieję, że wie co robi, bo z tego co wyczytałam, przy krótkich cyklach (a takie ostatnio miewam) bierze się już od 3dc. No ale w końcu to on jest lekarzem, wielu kobietom pomógł zajść w ciążę, zajmuje się tym od lat, więc chyba wypada mu zaufać.
Napiłam się w niedzielę czerwonego winka, na które miałam już ogromną ochotę, bo mój mąż nie pozwolił mi nawet przed IUI sobie chlapnąć (brzmi jak wyznanie alkoholika na odwyku...fajnie) i co?! I nie smakowało mi wcale Zwalam to na przeziębienie i chore gardło... no bo cóż innego? Dramat jakiś
Strasznie to dobijające, że nawet w tak idealnych warunkach nie wychodzi
W tym cyklu jak się uda i dobrze złoży, chcemy podejść znowu, ale coraz mniej w nas wiary, że kiedykolwiek się uda.
Dzisiaj dowiedzieliśmy się, że siostra męża (3 lata młodsza od nas) jest w kolejnej ciąży. Mają już ponad dwuletniego syna. W maju poroniła, ale teraz jest już w 3 miesiącu i wszystko póki co w porządku. Cieszę się razem z nią, bo wiem, że zawsze chciała mieć dużo dzieci, ale... no właśnie, to paskudne "ale"... też zawsze marzyłam o dużej rodzinie. Dlaczego nam to nie jest dane?
Na zmianę ogrania mnie wściekłość, bezradność i objętość.
Nie mamy już siły. Obydwoje.
Jest źle.
Patrząc na mój wykres widzę 3 rozwiązania:
1. jutro zaliczę spektakularny spadek temperatury i we wtorek zawita @
2. temperatura nie spadnie i we wtorek zawita @
3. temperatura spadnie dopiero we wtorek i zawita @
Nie widzę innej możliwości, bo wygląda to tak jak w innych cyklach. Zero objawów, mało kremowego śluzu (tylko przy szyjce), no i szyjka nie jest wysoko. Dodatkowo czasami odezwie się jajnik prawy, z którego była owulacja, ale też lewy, który pewnie przygotowuje się na kolejny cykl jednym słowem: dupa
Strasznie zła, rozgoryczona i zdołowana byłam pod koniec poprzedniego cyklu... Teraz już trochę mi przeszło, bo znowu zapaliła się ta głupia nadzieja w głowie "może tym razem"...
Początkowo chcieliśmy podejść w tym cyklu do IUI po raz 4 i umówić się do kliniki na rozmowę kwalifikującą do ivf, ale zadzwoniłam do lekarza z pytaniem kiedy mam przyjść po recept na clo i pregnyl, a on mi zalecił cykl przerwy na wyluzowanie, skupienie się na świętach i odpoczynek, bo 3 IUI to już bardzo duże obciążenie dla psychiki. Więc mam cykl bez wspomagaczy, ale wątpię, że uda mi się oderwać myśli od pragnienia zajścia w ciążę. Da się w ogóle?! Jak?!
Dodatkowo mąż zapewnił nam niekończącą się atrakcję i zajęcie - w poniedziałek przytargał do domu szczeniaka Owczarek niemiecki długowłosy - Velvet To jest po prostu diabeł wcielony, a nie słodkie szczenię - gryzie wszystko co tylko znajdzie się w zasięgu jego zębów, więc generalnie większość czasu spędzamy na odganianiu go od rzeczy, których gryźć nie powinien i padamy wieczorem totalnie wykończeni
W piątek dostaliśmy informacje z kliniki, w której byliśmy (w marcu!) zapisać się do programu in vitro, że nie mają już miejsc i nie będą mieć do końca trwania programu Zadzwoniłam do innej kliniki najbliżej naszego miejsca zamieszkania i uzyskałam tę samą odpowiedź, no więc zadzwoniłam do kolejnej i tam w końcu okazało się, że mają jeszcze miejsca, ale musimy najpierw zrezygnować z dotychczasowego realizatora, u którego nawet nie było jeszcze wizyty kwalifikacyjnej. Na stronie ministerstwa stoi jak byk, że rezygnacje z usług realizatora składa się pisemnie, w związku z czym napisałam wniosek, już chciałam drukować, ale coś mnie tknęło, postanowiłam zadzwonić i się dopytać, czy nie mają wzoru wniosku, a kobieta mi mówi, że żeby zmienić realizatora musimy przyjechać osobiście Ilość przekleństw, która przeszła przez moje usta po zakończeniu rozmowy zawstydziłaby pewnie niejednego szewca... Nie dość, że ponad 3 miesiące mamili obietnicą leczenia, to teraz jeszcze nie mają zamiaru spełnić formalnego wniosku zgodnie z wytycznymi ministerstwa!! No i jak tu się nie wkurzać?! Oczywiście zapytanie do ministerstwa o zgodność takiego postępowania z regulaminem świadczonych usług już też wysłałam. Ciekawe czy i co odpiszą... A tym czasem czeka nas "wspaniała" wycieczka, a potem czekanie na "łaskawe" przekazanie do innej kliniki... biorąc pod uwagę ilość chętnych, pewnie nie zdążymy już się załapać na rządowy program
Byliśmy wczoraj na wizycie w nowej klinice, która miała być wizytą kwalifikacyjną, ale tak się niestety nie zakończyło... Dostaliśmy stos papierów do wypełnienia, pooglądaliśmy zdjęcia dzieci, które dzięki klinice pojawiły się na świecie i w końcu byliśmy gotowi do wizyty. Lekarz spokojny, rzeczowy i bardzo konkretny. Ciekawe czy będzie nas cały czas prowadził? Zrobił mi wymazy, usg, stwierdził, że jajniki są w porządku, ale nie wie jak macica wygląda i będę musiała zrobić (najprawdopodobniej) histeroskopię. Dzisiaj nie mógł nas zakwalifikować, bo nadal czekam na wyniki amh, no i muszę jeszcze zrobić lh, fsh i estradiol. Z tym wszystkim mamy się zgłosić za ok. 2 tygodnie i jak wyniki będą w porządku to mąż do badania, a ja w nowym cyklu na histeroskopię. Ogólnie według niego za 2-3 miesiące powinniśmy ruszyć z procedurą...
No cóż, zobaczymy jak będzie, póki co szykują się niemałe wydatki na badania i wizyty przed kwalifikacją. Iskierka nadziei jest
Koszty na dzień dzisiejszy:
amh, antygen hbs i hvc - 159,00 zł
wizyta i wymazy - 465,00 zł
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 lipca 2015, 17:20
W sobotę jedziemy na wakacje i fajnie by było trochę odpocząć psychicznie od tego wszystkiego, ale w środę mam dzwonić po wyniki i umawiać się na wizytę, więc tak całkiem się nie da.
Lubię słońce, lato, ciepło, ale te upały mnie kiedyś wykończą... nawet w nocy nie da się spać (pomimo otwartego okna). Jeszcze brzuch od @ mnie tak bolał, że wstawałam po no spę nad ranem - nieprzytomna dzisiaj jestem, a tu tyle domowej roboty przede mną... Nic to, parzę kawkę i biorę się za pranie, prasowanie i inne sprzątania
Koszty:
lh, fsh i estradiol - 75,00 zł
Za wizytę nic nie zapłaciliśmy, bo lekarz uznał, że za krótka była
Koszty:
- badanie męża - 240 zł
- tabletki antykoncepcyjne - 25,90 zł
Wiadomość wyedytowana przez autora 13 sierpnia 2015, 10:40
Zaraz po wyjściu z kliniki pojechaliśmy z psem do weterynarza i na spacer po lesie, bo czułam się bardzo dobrze, ale pod domem przy wychodzeniu z auta zakręciło mi się mocno w głowie i uznałam, że lepiej dzień spożytkować na lenistwo Dlatego tez pospałam popołudniu 2 godziny.
Kolejna wizyta 1-go września, tuż przed końcem brania antyków. Mamy na tym spotkaniu podpisywać umowę i dostać wytyczne co do stymulacji.
Koszty:
- histeroskopia - 1100 zł
- antybiotyk - 9,90 zł
Jesteśmy w końcu oficjalnie zakwalifikowani Dostaliśmy umowy do podpisania, mężowi zrobiono wirusologię, a ja dostałam rozpiskę leków do stymulacji
Dzisiaj biorę ostatnią tabletkę ovulastanu i czekam na @ z nadzieję, że nie będzie się ociągała, bo od 2dc zaczynam stymulację Jestem podekscytowana i przerażona zarazem.
Proszę o kciuki i modlitwę
Koszty:
- Menopur i Gonal - 571,78 zł
Trzymam kciuki :)
Trzymam mocno kciuki!!! Jeśli wszystko będzie ok, to ja mam inseminację jutro, więc w podobnym terminie będziemy testować :)
trzymam kciuki, ja mam w sobotę transfer więc też będę zaraz po Tobie testować :)
kochana z jakich powodów zdecydowaliście się na inseminację? pytam bo do konca sie nie znam a moze i ja powinnam sie nad nia zastanowic. to zweiksza szanse? bo opienie sa mega różne. no i w jaki sposob to zwieksza szanse?