W całej tej niedoli poczułam się przez chwilę bardzo zaopiekowana. Zobaczymy, co dalej ale przynajmniej jedna niewiadoma mniej i czuję, że ktoś ma to wszystko pod kontrolą i rzeczywiście mu (a właściwie to „im”) zależy.
No cóż. Przed nami przerwa w stymulacji, oczywiście możemy się starać i oczywiście może się udać. To byłby piękny paradoks. Liczę na niego!
Ostatnio bardzo gniotło mnie z prawej strony, jak na owulację. To byłaby bardzo wczesna owulacja, gdyby rzeczywiście wystąpiła. Dzisiaj jest 10 d.c. i zgodnie z poleceniem, poszłam zmierzyć progesteron. No i wyszedł powyżej 5… Czyli albo była owulacja, albo te torbiele na jajnikach tak na to wpływają… Co dalej nie wiem. Dowiem się w środę. Idę rano na wizytę. Tym razem do jakiegoś faceta, bo moja pani doktor na urlopie. Tęsknię za nią, ale kto jak kto, ona naprawdę zasługuje na urlop.
Do wizyty u pana doktora zamierzam się lepiej przygotować i spisać wszystkie pytania. Mam nadzieję, że nie okaże się, że muszę wskoczyć na jakąś antykoncepcje, żeby wyciszyć jajniki…
Dzisiaj (14dc) byłam na monitoringu, żeby zweryfikować, jak wygląda sytuacja z moimi torbielami. Okazało się, że z trzech torbieli została jedna, nie za duża, właściwie to na granicy uznania ją za torbiel. Pan doktor, u którego byłam (bo niestety moja prowadząca miała urlop), w takiej sytuacji zalecił mi branie duphastonu przez 10 dni dwa razy dziennie. Dzięki temu, że ten progesteron jest podwyższony, ale nie do maksymalnego poziomu, możemy to zrobić i dzięki takiej terapii wzrost pęcherzyka z prawego jajnika powinien zostać przyhamowany. Bardzo się cieszę. Myślę, że da radę się wchłonąć do końca cyklu i w kolejnym będzie szansa na ponowną stymulację. Co cieszy mnie jeszcze bardziej, to fakt, że ten podwyższony progesteron oczywiście wiąże się z owulacją. Na monitoringu było widoczne ładne ciałko żółte w lewym jajniku… mimo że bolał mnie prawy. Niestety owulacja była na tyle wczesna i niespodziewana, że niezbyt ten czas wykorzystaliśmy. Oczywiście kochaliśmy się w tym okresie, dlatego mam jeszcze jakąś nadzieję na cud w tym wypadku… to by była niesamowita ironia. Spotykały nas już takie rzeczy, że z jednej strony, bym się nie zdziwiła, że udało nam się zajść w takich okolicznościach, a z drugiej jednak mamy takiego pecha na ogół, że raczej jest to scenariusz mało prawdopodobny.
Nie wiem, kiedy cykl miałby się skończyć, bo jest tak rozregulowany. Na razie mam brać duphaston 10 dni, a potem kontrola. Ewentualnie jeśli przyjdzie okres, to zakończyć farmakoterapię i zjawić się do 3dc na kontroli. Wówczas jeszcze będzie szansa na stymulację. Pan doktor uważa, że problemy z torbielami są wywołane lekiem do stymulacji, a nie zastrzykiem na pęknięcie. Doradził zmianę leku i dał znać, że jeszcze od 3dc można stymulować w razie czego.
Zobaczymy, jak będzie.
Jestem mocno zawiedziona, że mam taki kłopot, żeby umówić się do mojej pani doktor. Poprosiłam już o umówienie wizyty na październik, ale zobaczymy jak to wyjdzie z moim cyklem…
Bolą mnie bardzo piersi, nadal mam skurcze brzucha, czuję się bardzo zmęczona. W tej sytuacji zakładam, że to uboczny skutek brania Duphastonu.
Aktualnie mamy 21 d.c. niestymulowanego. Byłam przekonana, że ok 16d.c. była owulacja, bardzo bolał mnie jajnik przez jakąś godzinę. Wykorzystaliśmy ten czas w pełni, choć nie było łatwo, bo przesilenie mocno na nas wpływa. Dzisiaj byłam u mojej pani doktor - w końcu, po dwóch miesiącach od trzeciej stymulacji, która zafundowała mi tyle problemów. Okazało się, że pęcherzyk w prawym jajniku, który czułam, wcale nie pękł. Ma aktualnie 22mm. W obrazie USG nie ma żadnych oznak owulacji. To było zaskakujące i przykre. Bardzo się staraliśmy…
Co dalej? Zmieniamy leki i będziemy stymulować kolejne 4 cykle - tym razem z nadzieją na lepsze efekty i jednak pękanie pęcherzyków. Pani doktor powiedziała, że ja mam po prostu syndrom niepękających pęcherzyków (LUF) i myśli, że ta przypadłość była u mnie obecna jeszcze przed rozpoczęciem stymulacji. Z jednej strony dobrze wiedzieć, a z drugiej mogę wykreślić z listy możliwych rozwiązań większość punktów. Bo w tej sytuacji mamy tylko tę stymulację i powtórne badania drożności jajowodów. Niepowodzenie w cyklach stymulowanych postawi nas przed ostatnią opcją - pt. in vitro, którego na ten moment nie bierzemy pod uwagę.
Zobaczymy… Stymulujemy tym razem aromkiem od grudnia.
W każdym razie aktualnie rozpoczynam drugi cykl niestymulowany. Wyjeżdżamy na wakacje idealnie w połowie cyklu, więc na pewno zrobi nam to dobrze na głowę i nasze starania. Tym razem owulacja powinna być z lewego jajnika. Nie mogę się doczekać wyjazdu odpoczniemy, wygrzejemy się. A jeśli nie uda nam się w ramach pamiątki przywieźć dziecka, to nadal jeszcze mamy perspektywę dalszych działań, czyli zmianę leków i cztery cykle stymulacji Jestem pełna dobrych myśli. Zawsze mnie zadziwia, jak perspektywa się zmienia, jak tylko przyjdzie okres. Wiesz, że zbliża się kolejna szansa i się mobilizujesz. Niesamowite!