Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania W głębi serca
Dodaj do ulubionych
1 2
WSTĘP
W głębi serca
O mnie: Jestem "kobietą sukcesu" - w pełni spełnioną zawodowo 30-latką, starającą się bezskutecznie od 1,5 roku o pierwsze dziecko. Codziennie staram się pod płaszczykiem ukrywać ból i na zewnątrz udaje że wszystko jest OK. W środku czuję żal i rozpacz - zadaję sobie pytanie dlaczego ja?
Czas starania się o dziecko: 1,5 roku
Moja historia: No cóż teoretycznie fizycznie zdrowa - wszystkie badania hormonalne OK i inne badania również. Parametry partnera w normie a wciąż co miesiąc @ i rozczarowanie.
Moje emocje: Rozczarowanie i gorycz porażki - uczucia, których nigdy nie doświadczyłam wcześniej i ogólna... niemoc

10 lutego 2014, 21:54

Dziś kolejny dzień @ w międzyczasie dowiedziałam się że 2 osoby z mojej pracy będą miały dzieci. Jedna osoba bardzo bliska-powiedziała mi to dzisiaj. Ucieszyłam się, ale zabolało mnie serce - w sumie się nie starali a tu taki prezent od losu.. Znowu zadałam sobie pytanie dlaczego nie ja? Co jest ze mną nie tak że jestem taką bezwartościową kobietą..
Kiedyś przeczytałam artykuł w gazecie dt. bezpłodności, w którym bezpłodność porównano do choroby nowotworowej tzn. poziom stresu dla człowieka, który na to choruje.. zgadzam się z tym w 100%.

11 lutego 2014, 21:46

Pomału dochodzę do wniosku, że całe te starania o dziecko rozbijają mój związek. Seks nie jest dla mnie już żadną przyjemnością - traktuje to jak obowiązek (taki jak pójście do pracy). Czynność, którą muszę wykonywać w określonym czasie bo tak trzeba aby mieć dzidziusia. Tęsknię za czasami studiów, gdy uprawiałam seks tylko dla przyjemności a on smakował jak zakazany owoc..jak ja teraz żałuję że nie wpadłam wtedy.

W tym momencie mam poukładane życie ale nie mam tego najważniejszego elementu scalającego mój związek. Wtedy mój świat stanąłby na głowie ale rodzice by pomogli i byłabym szczęśliwa teraz.

Czuję się jak taka pozorantka, która udaje przez cały czas że jest spoko a w głębi serca czuję tylko żal i pretensję do losu. Jak ja nie nienawidzę tych pytań dzieciatych par-kiedy u was będzie? Przecież nie mogę się zwierzać z tych problemów osobom, które ich nigdy nie miały - one i tak mnie nie zrozumieją... W takich sytuacjach panikuje na maksa i nie wiem co mam zrobić, co powiedzieć...

12 lutego 2014, 19:19

Odebrałam kolejne wyniki badań - znowu okazało się, że jestem okazem zdrowia. Ostatnia przyczyna problemu z zajściem w ciąże została skreślona. Żeby chociaż był jakiś punkt zaczepny, że coś jest nie tak i dlatego mamy problem. Wtedy zawsze można by było podjąć jakieś leczenie a teraz??
Niby jesteśmy okazami zdrowia a coś nie gra...
Nawet nie mogę powiedzieć, że leczę się na bezpłodność bo z medycznego punku widzenia jesteśmy oboje zdrowi.

Już nie wiem co dalej robić - może to jest jakaś kara boża? może w przeszłości kogoś nieświadomie skrzywdziłam i to jest jakieś fatum..

13 lutego 2014, 21:36

Dziś w wiadomościach usłyszałam, że córka naszego medalisty olimpijskiego Bonka zmarła. W sumie nie znałam tej dziewczynki ani jej rodziców bliżej - nie są to moi sąsiedzi ani znajomi, a jednak zabolało mnie.. Bardzo im współczuję-nie wiem jak sobie poradzą. Przez całe swoje życie będą patrzeć na jej siostrę bliźniaczkę i będą w niej widzieć swoją drugą córkę.. ale to życie jest niesprawiedliwe.. a wszystko przez błąd człowieka-lekarza, który nie udzielił odpowiedniej pomocy, nie zajął się tą kobietą tak jak powinien, nie wykazał wystarczającej troski i przeoczył ten właściwy moment, w którym powinien zareagować :-\

Niestety również spotykam lekarzy, którzy lekceważą mój problem - dla nich są ważne tylko kobiety w ciąży a ja jako osoba starająca się o dziecko jestem traktowana w "gorszy" sposób. Z kobietą ciężarną rozmawiają i wszystko wyjaśniają a u mnie jest tylko szybkie przejrzenie wyników, skomentowanie że są ok (jakbym sama nie potrafiła tego zauważyć;-) ) danie głupiego komentarza że trzeba się bardziej starać z partnerem i koniec. Czy oni myślą, że mi chodzenie do nich i zawracanie im głowy moimi problemami sprawia przyjemność? Ze nie staram się, tylko przychodzę tutaj i im wymyślam choroby jak jestem zdrowa?

Ostatnio w pracy zobaczyłam nekrolog młodego mężczyzny, który zmarł na nowotwór. Chodzą plotki, że leczył się bardzo długo u naszej lekarki zakładowej na przeziębienie. Na każdej wizycie dawała mu tylko zwolnienie lekarskie i tłumaczyła, że to tylko przeziębienie. Chłopak po dłuższym czasie zaczął szukać w necie chorób dających takie objawy jak on miał i okazało się że sam się zdiagnozował. Oczywiście, dostał skierowanie na specjalistyczne badania w kierunku tej choroby, którą podejrzewał - lekarka nie uniosła się honorem. Jednak było już za późno na leczenie..

14 lutego 2014, 15:46

Ostatnio łapie się na tym, że przez cały czas jest mi smutno - nie mam żadnych rzeczy, które sprawiałyby mi radość i jakoś mnie podłamuje ta rutyna dnia codziennego.

Dziś rano popłakałam się w pracy, takimi prawdziwymi łzami, które leciały jak groch. Ale mi było wstyd - dobrze że nikogo jeszcze nie było to zdążyłam się doprowadzić do porządku. Wczoraj wieczorem się też poryczałam.. już sama nie wiem;-/

A teraz w pracy piszę nowy projekt i mnóstwo roboty, nie mam czasu na takie rozklejanie się nad sobą. Jednak emocje biorą górę i coś we mnie pęka, i wtedy kompletnie nie mogę skupić się nad pracą tylko tak bezproduktywnie gapie się w laptop.. i myślę o tych moich problemach. Czuję że przez to wszystko zawalę ten projekt i będzie jeszcze gorzej niż jest, ale tak z drugiej strony - czy ja mam się dla kogo starać??

Nawet dzisiejszy dzień walentynkowy jakoś nie poprawia mi humoru - w sumie to nawet nie widziałam na ulicach tego szczęścia u zakochanych. Może się po prostu zaczynam zamykać w swojej skorupie i nie zauważam niczego innego oprócz dzieci w wózkach i ciężarnych, którym w dobrym znaczeniu tego słowa - po prostu zazdroszczę tego szczęścia ;-(

Podjęłam ważną decyzję - zmieniam lekarza. Czuję że ta moja babka mi nie pomoże, dlatego postanowiłam że umówię się do kilku lekarzy i od razu w drzwiach im powiem, że przeprowadzam casting na mojego lekarza i aby go wygrać to muszą się bardzo postarać;-) Ten plan zaczynam realizować od następnego tygodnia.

Dziękuje dziewczyny za komentarze - chociaż nie piszę to jak je czytam jest mi trochę lepiej..

15 lutego 2014, 23:00

No i znowu siedzę sama przed kompem i piszę pamiętnik..

Mój odwrócił się i zasnął a ja potrzebuje trochę czułości. Tylko mi dzisiaj powiedział, że nie lubi jak płaczę - a przecież nie płaczę ciągle tylko od ostatniej @. Coś tak w środku mnie puściło.. Nie potrafi zrozumieć, że już straciłam nadzieję i nie potrafię dalej się bajerować że od następnego cyklu będzie wszystko ok.. już mam dość udawania że wszystko jest ok i nie ma problemu bo ten problem JEST i nie zginie dlatego, że o nim nie będziemy mówić.. W sumie jak patrze na ten nasz związek to też mam mieszane uczucia.. Czuję że jesteśmy coraz dalej i już się nie rozumiemy..

Czasami mam ochotę to wszystko rzucić - pracę, znajomych i rodzinę. Wyjechać gdzieś daleko i zacząć wszystko od zera. Może dlatego niektórzy ludzie giną bez śladu? Wmówiłabym sobie i ludziom wokoło że jestem szczęśliwą singielką, że lubię swoje życie..

Jutro mam zamiar do południa leżeć w łóżku i nic nie robić - ewentualnie obejrzę jakiś film. Mam dosyć kontaktów z rodziną i znajomymi, nie mam ochoty na żadne zakupy ani wychodzenie z domu. Po prostu się schowam w swoim kokonie i przeczekam do poniedziałku ;-) może będzie lepiej..

16 lutego 2014, 21:30

Dzień lenistwa pomógł odpocząć psychicznie. Poczytałam dzisiaj o leczeniu duphastonem i doszłam do wniosku, że przez 2 ostatnie cykle brałam go za wcześnie i mogłam nim stopować owulację. Dlatego w tym moim "ostatnim" cyklu z duphastonem poczekam do skoku tempki i wezmę go dwa dni po skoku. Moja ginka mówiła, żeby go brać od 16 dnia ale ja zauważam, że dopiero po leku mam skok więc może tu jest błąd.

Zapisałam się na wtorek do nowego gina - zobaczymy co to będzie. Mogę od razu powiedzieć, że nie będzie miał że mną łatwo;-) Mam zamiar od razu po wejściu zapytać się go czy ma jakieś doświadczenia z leczeniem bezpłodności tzn czy ma jakieś pacjentki które w trakcie jego leczenia "zafasolkowały" jeśli nie to daje sobie spokój bo nie mam ochoty przesiadywać w przychodni z Paniami z brzuszkiem bo źle się potem psychicznie czuję. Jeśli ma na koncie "zafasolkowane" to pokazuję swoje i męża super wyniki i zadaję wszystkie najgłupsze pytania. I powiem że niestety prawa fizyki działają także w biologii i że każda akcja wywołuje reakcję i że mój problem musi mieć jakieś podłoże. I że w problemy typu psychicznego nie wierzę - bo jak zawsze w życiu o czymś mocno myślałam to to się spełniało. Chyba, że psychika wpływa na wydzielanie jakiś związków w organizmie, które blokują zdolność rozrodczą.. Niestety nie jestem lekarzem i tego nie wiem:-/ Chyba zacznę szukać jakiejś książki dt. płodności aby się móc zorientować w sytuacji bo jak na razie czytam tylko informacje z netu (ale z własnego doświadczenia wiem że w necie nie muszą być to prawdziwe informację) albo od lekarzy (którzy że mną nie rozmawiają na poważnie tylko bagatelizują mój problem).

Najważniejszy jest plan - jak się wie co się będzie robić i jak rozwiązywać problem to już jest lepiej psychicznie. Chociaż nie mówię, że te działania mi pomogą...

21 lutego 2014, 10:41

Właśnie po ostatniej wizycie u lekarza uświadomiłam sobie że zostaje mi tylko klinika leczenia bezpłodności albo spokojne czekanie aż fasolka do nas zawita. W drugim przypadku muszę się liczyć z tym, że może zawsze będziemy tylko we dwoje - całe życie.. Może powinnam pomyśleć nad tym aby wziąć jakiegoś psa lub kota pod swoją opiekę - aby mieć to moje małe "dziecko", którym będę się opiekować i które będzie cieszyło się jak będę wracać z pracy.. Będę wtedy miała dla kogo żyć ;-)

Ale podsumowując ranking lekarzy - moja obecna Pani doktor jest najlepsza z całej ekipy z tej przychodni. Jest najbardziej otwarta i empatyczna i myślę że nie mam co narzekać na nią - może po prostu nie ma czasu aby mi odpowiadać na wszystkie pytania ale chociaż nie traktuje mnie jak przygłupa który zawraca jej głowę..

Pani doktor nr 2 była w ciąży - na moje oko 5 miesiąc, więc była ogólnie znużona moim problemem i w sumie nic nie doradziła. Rozumiem ją bo jak w powiedzeniu - "syty głodnego nie zrozumie" tak ja z dobrymi wynikami hormonalnymi mówię jej że nie mogę zajść.. przecież zajść można - ona jest tego najlepszym przykładem..

Pani doktor nr 3 - młoda dziewczyna, może trochę po studiach. Po obejrzeniu wyników badań - panika.. Pierwsza rada - może powtórzymy wyniki badań, może wyjdzie że coś jest nie tak (badania świeże sprzed 3 miesięcy), po moim spojrzeniu zrozumiała że patrze na nią jak na idiotkę i wstępnie się z tego wycofała.. Potem strzeliła mi w twarz że może moje problemy są związane z nadwagą i że może powinnam schudnąć. Tu spojrzałam na nią jeszcze bardziej zdziwionymi oczami bo przede mną stoi większa babka ode mnie i mi takie rzeczy mówi.. Zgodzę się nie jestem super laską, mam parę kilo nadwagi ale nie czuję się skrajnie otłuszczonym babskiem co ma problem ze schyleniem się! Potem zaczęła mi truć że ona rozumie że trudno schudnąć, ale może trzeba się postarać... czułam się jakbym była u dietetyczki a nie ginekologa. Mój poziom zaufania do niej wyniósł 0%.

Pan doktor - myślałam że może mężczyzna bardziej zrozumie mój problem i mi pomoże. Niestety również się zawiodłam.. traktował mnie jak kogoś gorszego, w ogóle nie patrzył mi w oczy tylko w monitorek swojego komputerka. O takich ludzi to trzeba się wystrzegać - tak mówią na wszystkich szkoleniach marketingowych ;-) I niestety intuicja mnie nie zawiodła.. Przejrzał moje badania, zaczął tłumaczyć mi że badania miałam robione 2 lata temu - był tak ogarnięty że brał datę walidacji metody oznaczania hormonu za datę wykonania badania. Tu zdobył drugiego minusa - był całkowicie nierozgarnięty. I straciłam w ogóle zaufanie do niego.c Po czym mnie jeszcze zbadał - stwierdził że mam gigantyczną nadżerkę (która jest ze mną od kilku miesięcy) i że może mi ją usunąć ale nie tutaj tzn w swoim super prywatnym gabinecie... Tu się pobudził i zaczął patrzeć mi w oczy. Zaczął opowiadać że mam taką gigantyczną nadżerkę a on "super sondę" do wymrażania nadżerek. Jego sonda jest większa niż w innych gabinetach i on mi da namiar do swojego gabinetu i tylko w tym jego jedynym szczególnym gabinecie mogę to zrobić. Ale mi zaczął wciskać, że już mnie to bawiło na maksa;-) Jak inne lekarki mogły nie zauważyć tak "gigantycznej" nadżerki i mnie nie poinformować? No po prostu trafiłam na NACIĄGACZA, który tylko patrzy jak na moim problemie nabić sobie kasę... Poza tym że mi coś tym wziernikiem rozkwasił i teraz pobolewa a nawet krewka poleciała (typowy konował). Po minie pacjentki, która była przede mną też wyczułam że nie była zadowolona. Więc będę go omijać szerokim łukiem ;-)

Po tych wizytach:
- pierwsze postanowienie - prywatnie leczę się u mojej "starej" pani doktor;
- drugie postanowienie - zapisuję się do jakiegoś lekarza na nfz.

I muszę się psychicznie pogodzić, że może nigdy nie będę miała dziecka.. Co los da to będzie;-)

22 lutego 2014, 19:02

Nie wiem co się ostatnio ze mną dzieje - jestem smutna przez cały czas i drażliwa.. jak przed @ ;-) Nawet zakupy mi nie sprawiają przyjemności - będąc na cotygodniowych zakupach marzyłam tylko o powrocie do domu.. tyle było tam osób z maluchami a ich widok sprawiał mi ból - w tym sensie że powoli uświadamiam sobie, że ja nigdy nie będę taką szczęśliwą mamą posiadającą rozbrykanego malca ;(

Obecnie w hipermarketach chyba jest jakiś sezon na artykuły dla dzieci i niemowląt i przy samym wejściu powykładane są takie śliczne gadżety i ubranka.. aż chce się wziąć do ręki i kupić ;-) ale chwilę potem uświadamiam sobie, że one mi są niepotrzebne i nic z nimi nie zrobię.. chyba, że odwiedzę jakąś znajomą, której urodziło się dziecko ;-)

27 lutego 2014, 13:49

Czuję się dzisiaj jakoś dziwnie - nie potrafię się skupić. Ciągle dręczą mnie myśli co będzie jak znowu dostanę @. To jest mój ostatni cykl z Duphastonem i Clo czyli dla mnie taka "ostatnia szansa". Cały czas o tym myślę.. złapałam się na tym, że nie myślę "może jestem w ciaży" tylko "co zrobię jak mnie ta cholerna @ spotka".

Zauważyłam, że moje ostatnie miesiące kręcą się wokół 2 dat - daty @ i ovulki. Wszystko staram się ustawiać pod kątem tych dwóch magicznych dat i czuję się przez to zestresowana. Wczoraj w pracy zirytowałam się na niewinnego człowieka z sekcji technicznej i uniosłam na niego głos - tak mi się głupio zrobiło bo czemu on jest winny? Jeszcze mi się tłumaczył i przepraszał, że mnie zirytował chociaż uważam, że to była moja wina i nie powinnam się unosić.. Ale jakoś nie umiałam mu się do tego przyznać. Przecież nie opowiem mu o swoim problemie. Pewnie teraz będzie patrzył na mnie jak na młodą wariatkę ;-) żeby on wiedział jakie ja mam problemy rodzinne.. i te małe niepowodzenia w pracy przelewają czarę goryczy..

3 marca 2014, 18:50

Czuję czającą się za rogiem @. Tradycyjnie z tego powodu humorek się popsuł, piersi bolą i w ogóle dzisiejszy dzień pełen porażek - przed pracą, w pracy i po..
Uważam, że kobiety powinny dostawać dodatkowo jeden dzień urlopu z tytułu @ - bo albo się czują źle przed albo w trakcie. Powinien to być taki dzień na "psychiczne i fizyczne pozbieranie się". A tak - nie dość, że kobieta się źle czuje bo wie że @ tuż tuż to jeszcze w pracy starają się zrobić z niej "murzyna do roboty".. Czy Ci faceci nie mogą zrozumieć, że są dni kiedy musimy posiedzieć w spokoju?

Ostatni zaczyna mnie łapać PMS - zauważyłam to od momentu gdy rozpoczęłam mierzyć tempkę. Jakoś tak emocjonalnie podchodzę do tej mojej "porażki" i problemu bezdzietności.. dlatego pod koniec cyklu odpuszczam z mierzeniem bo mnie to jeszcze bardziej denerwuje.. w ogóle jakaś nerwowa ostatnio jestem - słowa mojego męża ;-)

Już tak mam dość dzisiejszego dnia, tylko czekam aby się położyć i zasnąć.. czasami jak patrzę na to moje życie to mam ochotę zasnąć i się w ogóle nie obudzić. Być w tym drugim mentalnym świecie, w którym spełniają się marzenia, w którym wszystko jest po mojej myśli;-)

5 marca 2014, 19:38

Rozmawiałam dziś z dziewczyną, z którą pracuję w jednym pokoju - jakoś tak nas wzięło na "szczerość".. o staraniu się o dziecko..

Ona jest pół roku po ślubie, mąż bardzo, ale to bardzo pragnie dziecka (mówiła, że o ciąży, porodzie i noworodkach wie już prawie wszystko) i ... nic! A oni o tym tak marzą i że się zastanawia czy już zapisać się do lekarza i diagnozować co jest nie tak.. Ciężko mi było powiedzieć co ma zrobić - w sumie staramy się już półtora roku ale nie oznacza to że mam już wszystkie procedury ułożone w głowie, co robić jak nie wychodzi.

I tak się rozejrzałam wokół siebie i zauważyłam, że wokół mnie jest dużo młodych mężatek, starszych ode mnie, co nie mają dzieci. Nie wierzę w te słowa gdy mówią, że nie chcą dzieci bo kariera... Przecież jedno dziecko każdy chce posiadać! Przypuszczam, że też mają problemy tak jak ja i coś nie wychodzi.. i też publicznie nie chcą się przyznać, że są niepełnowartościowe.. bo to wstyd - bynajmniej ja tak to czuję głęboko w sercu!

6 marca 2014, 14:25

Ale mnie boli dzisiaj lewa pierś ;-( może mnie boleć z 3 powodów: zbliżającej się @, ciąży lub mam początki raka piersi od Duphastonu (na ulotce straszyli takimi przypadłościami).. W 2 na 3 wypadki nic przyjemnego..

Dziś połknęłam ostatnią tabletkę Duphastonu i czekam na rozwój sytuacji, chociaż nie staram się nastawiać na nic pozytywnego bo piersi mnie bolą i podbrzuszę jak na zbliżającą się @.. ale... nie będę sobie krakać ;-) jestem na nią nastawiona i nie posypie się emocjonalnie jak ostatnio.. przyjdzie to sobie z małpą poradzę;-)

8 marca 2014, 19:02

No i dostałam "prezent" na dzień kobiet od losu - @ przylazła z samego rana aby psuć humor.. w ogóle to dzisiejsze święto jakieś kiepskie dla mnie. Z rana @ (ale byłam na nią przygotowana wiec nie przeżyłam wielkiego rozczarowania), w południe mój na mnie nakrzyczał, że za dużo pracuję i za dużo na siebie biorę i taki nabzdyczony siedział całe popołudnie i się do mnie nie odzywał. Myślę, że to jest jego reakcja na moją @ tylko, że on nie może się rozbeczeć jak ja i tak się na mnie wyżywa. A ja jak taki "kozioł ofiarny" zbieram od niego i kumuluję w sobie..

Na zakupach wstąpiłam na dział z artykułami dla maluchów - jakie to wszystko malutkie i śliczne.. aż chce się wziąć do ręki i kupić ;-) I tak mi się przypomniał moment jak po ślubie zaczęliśmy się starać i myślałam, że to tylko kwestia miesięcy aby się pojawił u nas bobas.. wyobrażałam sobie w myślach te przygotowania na przyjście dziecka do nas, a teraz?

Jutro rozpoczynam kolejny miesiąc starań - tym razem bez żadnych leków czyli już nie mam nawet odrobiny nadziei, że się uda. Nawet się zastanawiam czy jest sens mierzenia tempki... Po @ idę do mojej starej ginki - zobaczymy co powie. Na NFZ nie udało mi się nigdzie zapisać - pierwszy termin był na koniec czerwca..

Ach te moje przesrane życie...

9 marca 2014, 20:57

Dziś mój mąż mnie zaskoczył - był przez cały dzień dla mnie kochany;-) Najpierw zrobił mi śniadanie do łóżka a potem leżeliśmy sobie do 1 w łóżku i oglądaliśmy filmy.. aż się lepiej poczułam. W sumie to była moja pierwsza lepsza niedziela od dłuższego czasu. Dzień, w którym poczułam się ponownie kochaną i pełnowartościową kobietą. Nie poruszaliśmy tematu dzieci i naszej płodności.. Nawet ustaliliśmy, że w marcu zrobimy sobie 2 dni wolnego w pracy i wyskoczymy gdzieś poza nasze rodzinne gniazdko aby się odstresować i odpocząć.

Więc nawet pomimo @ można być szczęśliwą!!

14 marca 2014, 11:30

Wpadłam na imieniny do mojej mamy i spotkałam tam jej psiapsióły. I oczywiście wszystkie życzyły jej wnuka lub wnuczki. I uderzyły do mnie z pytaniem - czemu się nie stracie? weźcie się do roboty! Dobrze, że mojego tam nie było..

A czy my się nie bierzemy do roboty? Staramy się już od ponad 1.5 roku. Chodzę po lekarzach i smęce im o swoim problemie. Nawet mojego wysłałam na badania nasienia i je zrobił. A że wyniki wychodzą ok i każdy rozkłada łapki to co ja mam zrobić?

I tak mi popsuły samopoczucie...

16 marca 2014, 13:31

Rozmawiałam z moim mężem na temat naszej dzietności. Nie jesteśmy w stanie ukrywać miedzy sobą dalej, że nie ma problemu i tak we dwoje jest nam super. Dlatego dajemy sobie czas do końca czerwca - jeśli nic nie wyjdzie to rozchodzimy się w zgodzie. Wiem, że marzy o dziecku tak jak ja wiec może inna kobieta pozwoli mu się spełnić w roli rodzica skoro ja nie mogę.

Myślę, że na tym polega miłość - trzeba pozwolić odejść drugiej osobie gdy wiesz, że więź z Tobą ją unieszczęśliwia.

20 marca 2014, 11:34

Byłam u mojej ginki i dostałam skierowanie na badanie HSG. Po raz pierwszy na skierowaniu napisała mi diagnozę "niepłodność" i od razu zaczęła się tłumaczyć, że musi tak napisać chociaż wcale tak nie musi być. Czarowała mnie i pocieszała - dobra kobieta;-)
Chyba myślała, że uderzę histerycznym płaczem i będzie miała ze mną problem aby emocjonalnie mnie doprowadzić do porządku, ale już jestem psychicznie nastawiona na tą diagnozę więc jakoś przeżyłam.

Zaczęłam czytać o badaniu HSG i przyznam się, że mnie trochę przeraża, ale jak trzeba to trzeba. Chciałabym już wiedzieć co jest nie tak - najgorsza prawda jest lepsza niż najsłodsze kłamstwo.

No to działamy;-)

24 marca 2014, 11:16

Obskoczyłam 4 szpitalne i nie mogę znaleźć miejsca gdzie robią HSG. Jestem zmęczona tym wszystkim - dodzwonić się do szpitala nie można, wszędzie trzeba "uderzyć z buta". Aż mnie kurwica bierze jak patrzę ile kasy idzie co miesiąc na naszą kochaną służbę zdrowia z mojej i mojego męża pensji a ja jestem traktowana tam jak pionek, którego odsyłają do innej osoby. I ciągle słyszę: nie mamy rentgena, przyjęcia na badania czasowo wstrzymane itp..

Za tą kasę, która jest odprowadzana co miesiąc z pensji, byłabym traktowana jak królowa gdybym płaciła ze swojej kieszeni. Byłabym obskakiwana przez pielęgniarki z uśmiechem na ustach ;-) a tak jestem szarym pacjentem, który przychodzi do nich prosić o łaskę wykonania badania... o łaskę, za którą słono płacę co miesiąc z pensji!! ach ta brutalna rzeczywistość..

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 marca 2014, 11:16

25 marca 2014, 11:00

Już wszystko wiem - na zapisy na HSG mam się zgłosić 1 dnia @. Pielęgniarka pow, że znajdą termin do 10 dc. Mam pokazać skierowanie, posiew, badanie nasienia i badanie grupy krwi.
Badanie nasienia mam, posiew też ok. Zostało mi już tylko zrobić badanie grupy krwi i czekać na pierwszy dzień @.

W tym cyklu biorę progesteron - to chyba po nim mi tak smutno i depresyjnie.. bo jak tylko zaczynam go brać to po 2 dniach czuję się beznadziejnie i nic mi się nie chce, tylko spać ;-(

Wiadomość wyedytowana przez autora 25 marca 2014, 10:59

1 2