Ciąża była wystarana, wyczekana, wymodlona. Udało się w 9 cyklu. Udało się kiedy dowiedzieliśmy się, że tak naprawdę nie ma prawa się udać. U męża morfologia plemników na poziomie 0%. 0% prawidłowych plemników.
Zostało tyle pytań bez odpowiedzi: Czy nie udało się dlatego, że właśnie plemnik był wadliwy? Czy jednak zapłodnił jakiś super zdrowy, wyjątkowy plemnik, a nie udało się zupełnie z innego powodu? Czy nie udało się dlatego, że to była ciąża bliźniacza? Czy to może po prostu przy podziale komórki zaszedł jakiś błąd (bliźniaki jednojajowe)? Czy jeżeli byłaby to pojedyncza ciąża, to wszystko mogłoby się dobrze potoczyć?
No i najważniejsze pytanie bez odpowiedzi: Czy taki cud jeszcze kiedykolwiek nam się przydarzy? A jeżeli tak, to czy z powodu wyników męża, zakończy się tak samo? Nie zniosę tego drugi raz
Tyle pytań bez odpowiedzi i wielka pustka w sercu Modliliśmy się o te dwie kreski, ja wierzyłam na przekór wszystkiemu, choć mąż powtarzał, że nie zostaniemy rodzicami (po tych wynikach). Pamiętam jego łzy, gdy pokazałam mu test. 30 czerwca. Od początku czułam przeogromny strach, ale wciąż powtarzałam sobie, że skoro już wydarzył się cud, to nie wydarzył się po nic. Skoro się przydarzył to z nami zostanie. Pokochaliśmy to maleństwo (maleństwa) od dnia tego testu. Mąż mówił, jak to teraz nic więcej już mu nie trzeba do szczęścia, jak to teraz ma wszystko. Zdążyliśmy kupić pierwsze przytulanki i kocyk. Ja się bałam, ale mąż szukał po całym sklepie słoni "na szczęście!". Mówiliśmy codziennie do brzucha, mąż całował, mówiliśmy nawet po imieniu, choć przecież nie wiedzieliśmy, kto tam mieszka. Ja wciąż się bałam, ale wciąż próbowałam to w sobie pokonać. Po stronie męża była czysta, największa na świecie radość. Wszystko prysło
I znów becze, jak to pisze
Jutro androlog.
Kiedy zaświeci dla nas słońce?
Mąż jest już po 2 tygodniowym braniu antybiotyku, ale prawdopodobnie będzie to za mało. Za 2-3 tygodnie ponawiamy posiew, czekamy 3 tygodnie za wynikiem (czemu to tyle trwa? ) i jeśli nadal wyjdą bakterię (a tak pewnie będzie) to ponownie 4 tygodnie antybiotyku. Gdy w posiewie wyjdzie czysto to wracamy do starań Oczywiście jeśli ja też dostanę zielone światło od ginekologa.
Podsumowując: sporo w nas nowej wiary. Jestem wdzięczna tej ciąży, która nam się przytrafiła, za to że pozwoliła mojemu mężowi odzyskać wiarę. On po wynikach się załamał, mówił o tym, że nigdy nie zostaniemy rodzicami, a teraz ma dowód na to, że to jednak jest możliwe. I że następnym razem może skończyć się zupełnie inaczej. Dziś nawet nieśmiało do mnie mówił, że może uda nam się prezent na gwiazdkę. Ja mogę czekać dużo dłużej, może też być tak, że ta morfologia wcale nie drgnie, a nasza historia zakończy się in vitro za 2 lata. Ale w tym momencie sporo w nas wiary, że może jednak będzie zupełnie inaczej.
(Ile razy użyłam słowa "wiara" w tym poście? Za dużo )
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 sierpnia 2017, 16:30
Nowy tydzień, dalsze działanie Dzwoniłam dziś sprawdzić, czy muszę umówić męża na ponowne badanie posiewu, czy może po prostu przyjść. Zapisy nie są wymagane, idzie 1 września. Próbowałam się też dodzwonić do szpitala w sprawie moich wyników histopatologicznych - oczywiście nikt nie odbiera. Chyba się tam po prostu jutro przejadę. No a w czwartek już wizyta u mojego nowego ginekologa. Bardzo na nią czekam, chcę zobaczyć, czy wszystko po zabiegu jest w porządku. Dzisiaj jeszcze kontrolnie zrobiłam test ciążowy, by sprawdzić czy beta już spadła (19 dni od zabiegu) i wciąż dwie kreski. Druga jednak dużo jaśniejsza więc może już niedługo. Jakoś tak bardzo czekam na pierwszą owulację i pierwszy okres po tym wszystkim. Żeby zobaczyć, że wszystko funkcjonuje tak jak powinno.
Jutro długo wyczekiwana kontrola u ginekologa. Owulacji od zabiegu jeszcze nie zaobserwowałam, jestem bardzo ciekawa, czy a) wszystko się zagoiło, b) czy widać jakiekolwiek pęcherzyki. Idę też do zupełnie nowego, bardzo polecanego ginekologa. Czekam z niecierpliwością
Wizyta u ginekologa udana. W macicy wszystko w porządku, ale na prawym jajniku zrobiła mi się całkiem spora torbiel. Wcześniej jej nie było więc prawdopodobnie, to już w tym cyklu, po zabiegu rósł pęcherzyk, który nie pękł. Lekarz mówi, że powinna się wchłonąć podczas tej lub kolejnej miesiączki, ale będziemy to kontrolować. Cykl jak widać bezowulacyjny, jestem bardzo ciekawa, kiedy w takim razie przyjdzie pierwsza miesiączka. Lekarz mówił też o tym, że po pierwszym poronieniu żadnej diagnostyki nie włączamy, dopiero po kolejnym (jakby co). Zalecił jednak profilaktycznie acard, bo podobno często te początkowe poronienia są z powodu zbyt dużej krzepliwości, która doprowadza do zatrzymania rozwoju zarodka. Że nie zaszkodzi, a zwiększa prawdopodobieństwo właściwego zagnieżdżenia się i rozwoju zarodka. Mówił też o tym żeby powtórzyć badanie nasienia i od miesiączki brać się do roboty.
Dzisiaj swietujemy!! Przyszedł okres! Mimo zabiegu, mimo braku owulacji, mimo utrzymującej się bety - równo po 28 dniach. Radosc milion Tak sie balam, ze mi sie teraz cykl rozleguje, ze bede czekac w nieskonczonosc itd.
Wracamy do gry!
U nas bardzo dobre wieści! Mamy wyniki ponownego posiewu i nie ma tego dziadostwa w ogóle!!
Aż nie wierzę, bo szykowaliśmy się na dłuższe leczenie. Sam androlog wątpił, że dwa tygodnie antybiotyku starczą.
Nie pozostało nic innego, jak... DZIAŁAĆ! Jestem tym zszokowana, serio
Tak naprawdę, to dopiero czas pokażę, czy te bakterie miały jakikolwiek wpływ na nasienie, ale póki co, jesteśmy dobrej myśli.
Okres już się właściwie skończył. Jestem bardzo ciekawa, czy w tym cyklu będzie owulacja (w poprzednim jej nie było). Mierzę temperaturę i rozważam jeszcze może kupienie testów owulacyjnych.
Mąż ma jutro bardzo ważne egzaminy. Ostatnio jest zupełnym wrakiem człowieka, bo pracuje na dwa etaty plus nauka. W ogóle nie ma go w domu, a rano ledwo wstaje. Dlatego bardzo, bardzo czekam na weekend i liczę, że trochę odsapnie.
Okres się skończył, temperatura od dwóch dni trochę wyższa i mam wielką nadzieję, że to nie jest jakaś dziwaczna mega wczesna owulacja, bo dopiero wczoraj zaczęliśmy cokolwiek działać. A po tym zabiegu to nawet nie wiem czego się spodziewać. Zazwyczaj owulacje mam dopiero 16-19 dzień cyklu, ale teraz czuję się taka wybita, że nawet nie wiem jak będzie.
Mam nadzieję, że najważniejsze dni przed nami
Maluszku jeśli tam jesteś to wiedz, że kochamy Cię najmocniej na świecie.
A jeśli Cię nie ma to zrobimy wszystko byś za kilka miesięcy się pojawił.
Głupie przeczucia, głupie nadzieje. Kiedy to się skończy?
"Na nowy brzeg, na nowy cud, na nowy czekam ciągle wschód, na nowo chciałbym znów uwierzyć"
Wiadomość wyedytowana przez autora 22 września 2017, 19:03
4 dzień z rzędu temperatura usilnie idzie coraz niżej. Chyba dopiero dziś do mnie dotarło, że ta @ naprawdę przyjdzie. Że nie będzie żadnego rodzenia w czerwcu, ani bijącego serduszka w październiku. Znów nie tym razem.
I znów smutno, jak zawsze
26 października 2017
Nie wiem dlaczego nie mam możliwości dodania nowego wpisu.
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 października 2017, 08:25
CUD WYDARZYŁ SIĘ RAZ JESZCZE!!! USŁYSZELIŚMY JUŻ BIJĄCE SERDUSZKO, NIE MOGĘ W TO UWIERZYĆ
TEN WPIS POCHODZI Z 24 PAŹDZIERNIKA 2017 - ovu coś pomieszał daty.
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 grudnia 2017, 09:44
Wczoraj w nocy przyszła na świat nasza córeczka, całe 120g Łzy leją się jedna za drugą, ale gorąco wierzę, że przyszły rok przyniesie nam więcej dobrego. Już starczy tego doświadczania, starczy smutku i łez.
W czwartek pogrzeb, malutka idzie do grobu moich ukochanych dziadków, lżej mi ze nie będzie sama. Nigdy o niej nie zapomnimy, zawsze zostanie w naszych sercach. Przeżycia straszne, ale jakby nie bylo, to zawsze będzie nasza córeczka. Oby nikt więcej za szybko do niej nie dołączył, bo czuje ze więcej nie uniesiemy.
Że już nie wspomnę, jaką beksę wczoraj puściłam w Lidlu na widok niemowlęcych ubranek. Byłabym teraz jakoś w 17 tygodniu ciąży chyba
Chyba, że pierwsza ciąża okazałaby się szcześliwą, to już za nieco ponad 2 miesiące bym rodziła
Dziś dziś u nas małe święto, dostałam pierwszy okres po stracie - mega, mega się cieszę. 30 stycznia mam wizytę u ginekologa i po cichu liczę na zielone światło do starań.
Czekamy wciąż za wynikami na mutacje oraz naszych kariotypów.
Wiadomość wyedytowana przez autora 19 stycznia 2018, 14:46
Otrzymałam wyniki mutacji:
MTHFR C67TT heterozygota
PAI-1 homozygota
Nie będę się tu aż tak wgłębiać w temat (sama muszę go dopiero zgłębić), ale na dziś wiem, że heterozygota to łagodniejsza forma (od jednego z rodziców), a homo to po całości - od dwóch.
Ogółem problemy z krzepliwością - więc acard choć był w ciemno, był chyba strzałem w dziesiątkę! I może to właśnie dzięki niemu, druga ciąża, w przeciwieństwie do pierwszej się rozwijała. Problemy z zagnieżdżeniem też - to z tego wynika. No i większe ryzyko ogółem chorób zakrzepowych. To tyle jeśli chodzi o PAI.
A MTHFR to kiepskie przyswajanie kwasu foliowego i wskazanie do przyjmowania zmetylowanej formy.
Zobaczymy czy coś więcej powie mój lekarz. Podejrzewam, że ciąża, jak już się zdarzy, to będzie na heparynie - on już ostatnio się nad nią zastanawiał, a teraz jest wskazanie.
kochana jak czytam Twój wpis to jak bym czytała swoją historię z maja, tyle że ja poroniłam w 6 tc. ale boli tak samo. teraz noszę cud pod sercem i też jest strach ale wierzę że będzie dobrze. Nie analizuj co się stało, dlaczego. Bóg da Wam maleństwo :*
Bardzo mi przykro, że straciliście Wasz cud. Ja wciąż się obawiam przed każdym USG czy serce dalej bije, ten strach się nie kończy. Po poprawie nasienia na pewno Wasze szanse wzrosną na kolejny cud. Skoro jeden już się wydarzył, i drugi może łatwiej zawita. Przyjdzie taki dzień, kiedy ta miłość trafi, tam gdzie jest kierowana. Ściskam.
Mocno się z mężem wspierajcie. Będzie z Wami Wasz cud jeszcze :*
Ja wierze ze wszystko bedzie jeszcze dobrze. nam tez sie to przytrafilo i nie oznacza to ze sie powtorzy. Jestem tego dobrym przykladem. A strach i tak bedzie. Byl ze mna w kazdej ciazy i tak bedzie po prostu zawsze. Kazda matka martwi sie o swoje dziecko. Trzymam kciuki kochana!
A ja Cię chyba nie pociesze. Twój mąż powiedział, że ma już wszystko, o czym marzył. No, skoro tak, to zostało wysluchane. Dosłownie. Mój mąż też tak kiedyś palnal przy zupełnie innej okazji. Na co Bóg, ok, skoro to było Twoje marzenie, nie masz już innych, to nie. Nic na siłę. Z marzeniami trzeba być cholernie ostrożnym. Spełniają się zwykle tak, to jak je wypowiemy.