nastrój do bani, cycki bolą jak głupie, w pracy sajgon... no żyć nie umierać.
z małżem nawet nie poruszam tematu dzieci... on też nie zacznie sam nigdy pewnie.
śnią mi się pierdoły, dzisiaj najpierw, że karmiłam dziecko, potem, że się rozwodziłam...
mam ochotę się po prostu nawalić..
E: karmienie dziecka piersią podobno oznacza szczęśliwe zostanie matką a rozwód dobre małżeństwo...
pffff nawet mój mózg płata mi już niezłe figle
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 stycznia 2016, 13:21
mamy 2016 rok, 9,5 miesiąca do końca roku. myślę, że pora przerwać starania na dłuższy czas i zająć się sobą. Do starań wrócę w 2017 prosto do lekarza. Nie chcę leków i tycia na razie. teraz pora na ćwiczenia!!
człowiek jest jednak głupi
siedzę i wczytuję się w inne pamiętniki i mam wielką nadzieję oznaczyć zieloną kropkę...
chciałabym pozytywne zakończenie
dzisiaj 24dc
korci mnie zatestować, delikatnie kłuje mnie momentami prawy jajnik
innych objawów @ brak.. dziwne..
miłego dnia wszystkim
ileż można czekać... jak się liczy w latach to brzmi to nieciekawie...
a wkoło dzieci i ciąże
na FB same mamuśki
w pracy same mamuśki
na ulicy same mamuśki
sąsiedzi same mamuśki
czego się spodziewać
chciałam tylko życzyć wszystkiego, co najlepsze wszystkim kobitką z okazji DNIA KOBIET!!
nie dość, że łaskawie się spóźnia to dzisiaj mam jakieś plamienia nie... niech się rozkręca, będzie spokój.
to wszystko już tylko mnie śmieszy
nie pamiętam kiedy ostatnio płakałam, oj już ładnych kilka miesięcy... wszystko biorę na klate owszem bywa mi smutno i to bardzo, bywam wzruszona, zła, zadowolona.... ale obojętnie, co czuję to i tak nic nie zmieni.
@ brak, testu nie robię bo nie mam nadziei na nic. już drugi cykl wyskoczyło mi plamienie tuż przed @, pora iść do gina na kontrolę.
i małż mógłby pojechać na badania znowu, może na maja go umówię, zobaczymy co tam się dzieje
szkoda gadać...
robiłam wczoraj badania i dorzuciłam progesteron- 0,3 .... klapa
ale coś się dzieje (może skoczył progesteron) bo wyskoczyły mi jakieś pryszcze i jestem zdenerwowana i mogę być niebezpieczna....
już miałam telefon w ręce żeby umówić się do gina na dzisiaj, ale stwierdziłam, że nie mam ochoty słuchać, że będzie dobrze, albo tym bardziej, że okres sam przyjdzie. w nosie to mam wszystko. a brzuch mam tak wzdęty że dziewiąty miesiąc jak nic
miłego dnia!
63dc niedługo studniówka.
w końcu piątunio męczą mnie wzdęcia.. upierdliwe to jest, ale żadne domowe sposoby nie pomagają.
niedługo oficjalnie weekend
bez leków się chyba nie obejdzie... cóż trzeba żyć dalej i może dotrzeć do gina...
wczorajsza rozmowa z małżem dała mi do myślenia... ja zaczęłam, że wszyscy mają dzieci i nawet nie ma z kim w spokoju kawy wypić itp, on coś mi odpowiedział a ja mu na to, że
- gówno wie, co czuję i jak to przeżywam (niechcący ale wyszło ostro)....
a on odpowiedział, że - "ty też nie wiesz, co ja w tym temacie czuję".
no i nie wiem na sto procent. Wiem, ze by chciał, ale na zwierzenia z jego strony nie ma co liczyć. Dla mnie to wygląda tak, że chciałby, ale nie myśli o tym w ogóle. Czas pogadać jak się zobaczymy.
tylko proszę nie piszcie mi, że powinnam iść do lekarza, bo doskonale to wiem...
ale niech mój organizm sam sobie da radę... PMS już jest, jakby minimalne plamienie dzisiaj więc czekam na @.
myślę przejść na tabletki anty.. zawsze okres na zawołanie i spokój z nerwami. dzieci nie sa mi pisane to chociaż niepotrzebnych stresów i nadziei nie będzie.
i do tego pogoda do dupy....
witam w skromnych progach....
zauważyłam, że jak ciąży nie ma w ciągu dobrego roku naturalnie to potem nic już z tego...
pisać nic więcej nie będę, bo i tak nikt nie czyta...
kiedyś myślalam, że depresja to wymysł... teraz wiem jak wygląda życie zmuszając się do pójścia do pracy i nawet oddychania
teraz tej nadziei nie mam...
życie toczy się dalej, nic się nie zmieniło w kwestii dzieci, poza tym, że po drodze zgubiłam @ całkiem. I chociaż mam spokój z bólem i brakiem komfortu.
w planach mam psa, a nawet dwa a dzieci to mają inni. mi nie pisane